Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karolina Bulińska
Karolina Bulińska , 26 lat

„Mamo, ja nic nie widzę!” – Karolina walczy ze stwardnieniem rozsianym❗️

Z początku objawy przypominały przeziębienie. Później doszły wymioty i zawroty głowy. Niestety, zwykłe leki nie pomagały, a stan córki dramatycznie się pogarszał. W najgorszych koszmarach nie podejrzewałam, jaką usłyszymy diagnozę! Karolina jest bardzo obowiązkowa i zaangażowana w pracę. Gdy pojawiły się pierwsze objawy choroby sądziła, że to tylko chwilowe osłabienie. Jednak córka czuła się coraz gorzej – pojawiły się drżenia rąk, zawroty i bóle głowy, bezsenność. Pewnego dnia Karolina obudziła się i krzyczała: „Mamo, ja nic nie widzę!”. Natychmiast pojechałyśmy do szpitala, gdzie wykonano tomograf, rezonans magnetyczny i pobrano płyn mózgowo-rdzeniowy do badań. Wyniki były jednoznaczne – Karolina choruje na stwardnienie rozsiane. Nie mogłam w to uwierzyć… To najstraszniejszy wyrok, który może usłyszeć matka! Trudno mi zrozumieć, że choroba nigdy nas nie opuści. Nie istnieje lek, który mógłby uwolnić moją córkę z sideł stwardnienia rozsianego!  Od połowy kwietnia Karolina przebywa na oddziale rehabilitacji neurologicznej, gdzie walczy, by stanąć na nogi. Niestety, na razie jej organizm jest wycieńczony – pojawił się paraliż lewej strony ciała. Każda chwila spędzona w szpitalnych murach okupiona jest bólem. Lekarze zaznaczają, że już niedługo Karolina zostanie wypisana ze szpitala. To wtedy zacznie się dla nas prawdziwa walka o sprawność. Niestety nasze mieszkanie nie jest na to przygotowane – żyjemy w bloku z wczesnych lat 60-tych. Przejścia między pokojami są zbyt wąskie, by córka mogła przejechać na wózku. Aby Karolina mogła korzystać z łazienki, musimy ją całkowicie zmodernizować i przystosować do rzeczywistości życia z chorobą. Trzeba także zlikwidować wannę i przerobić całą starą instalację wodno-kanalizacyjną. Stwardnienie rozsiane wkroczyło w nasze życie znienacka i dramatycznie je zmieniło. Dotychczas żyłyśmy bardzo skromnie i perspektywa opłat związanych z leczeniem i przystosowaniem mieszkania nas przeraża.  Nie możemy się jednak poddać! Karolina jest dla mnie najważniejsza i zrobię wszystko, żeby ułatwić jej funkcjonowanie i walkę z chorobą. Jako mama, z całego serca proszę Was – pomóżcie mojej córce!  Marzena, mama

24 251,00 zł ( 45,59% )
Brakuje: 28 941,00 zł
Sylwia Mikołajewska
Sylwia Mikołajewska , 24 lata

Tylko operacja pozwoli Sylwii uciec od bólu! Pomóż!

Nazywam się Sylwia, mam 23 lata. Jestem studentką 4 roku fizjoterapii na AWF we Wrocławiu. Kocham podróżować z narzeczonym, który jest moim największym wsparciem. Moją pasją jest sport, regularnie trenuję pole dance i siatkówkę. Niestety choroba powoli odbiera mi możliwość aktywności fizycznej. Najbardziej boję się, że pewnego dnia odbierze mi ją na zawsze... Wszystko zaczęło się kiedy, miałam 15 lat. Obfite, bardzo bolesne i nieregularne miesiączki zaczęły ograniczać moje codzienne funkcjonowanie. Zostawałam w domu, opuszczałam zajęcia w szkole. Niekiedy miesiączki kończyły się wizytą w szpitalu, aby zahamować krwawienia. Nie zliczę, ile razy usłyszałam, że taka moja uroda, że po ciąży wszystko minie, że jestem zdrowa. Prawidłową diagnozę usłyszałam dopiero po wielu latach, w grudniu 2022 roku. Choruję na zaawansowaną postać endometriozy głęboko naciekającej, która spowodowała zlepienie się narządów w miednicy mniejszej oraz ademiozę. Guzy i zrosty zajęły struktury układu rozrodczego, a także pokarmowego. Powoduje to ogromny ból, który czasem jest nie do zniesienia. Nie jestem w stanie normalnie funkcjonować. Jedyne, o czym marzę to codzienność bez obezwładniającego bólu. Nadzieję znalazłam w prywatnej klinice we Wrocławiu. Tamtejsi lekarze są w stanie mi pomóc. Zostałam zakwalifikowana do operacji laparoskopowej, która ma na celu usunięcie ognisk endometriozy. Jednak jej koszt to 50 000 zł... Operacja jest jedynym wyjściem, które może znacząco poprawić mój komfort życia i da nadzieję na codzienność bez bólu. Będę mogła oddać się rozwijaniu swoich pasji, zostać fizjoterapeutką i pomagać osobom takim, jak ja. Co więcej, operacja da mi szansę na zostanie w przyszłości mamą!  Będę bardzo wdzięczna za każdą pomoc! Sylwia 

24 213,00 zł ( 45,52% )
Brakuje: 28 979,00 zł
Andrzej Krzystek
Andrzej Krzystek , 55 lat

Tragedia rodziny❗️Pomóż tacie dwóch synków wrócić do zdrowia po udarze!

Ostatni czas był dramatyczny dla naszej czteroosobowej rodziny... Mierzymy się z tragicznymi wydarzeniami. Najpierw nowotwór, choroba, z którą walczę do dziś... Potem kolejny brutalny cios - udar, który spadł na mojego męża, taty dwóch naszych synów. Andrzej ma niedowład prawej strony ciała, nie mówi, potrzebuje całodobowej opieki... Prosimy o pomoc! Do niedawna byliśmy zwykłą, kochającą się rodziną... 11 lat temu urodził się Michał, 4 lata po nim Marek. Myśleliśmy, że czeka nas wiele lat długich i szczęśliwych lat razem - lat, podczas których zobaczymy, jak nasze dzieci dorastają, lat spędzonych w zdrowiu... Niestety okazało się, że los ma dla nas inne plany. Najpierw dowiedziałam się, że jestem chora. Zmiana na tarczycy okazała się rdzeniastym nowotworem złośliwym... Jestem pod opieką onkologa, leczenie idzie do przodu, a ja dzielnie walczę. Informacja o tak ciężkiej chorobie była bardzo trudna do zaakceptowania. Wydawało się, że to będzie najgorsze, z czym musi się zmierzyć nasza rodzina. Nie wiedziałam, że już wkrótce spadnie na nas lawina nieszczęść... To był zwykły czerwcowy dzień, taki jak każdy inny... Andrzej tego dnia źle się czuł. Był osłabiony po wyrwaniu zęba... Narzekał na ból, poszedł się położyć, aby odpocząć... Wieczorem, tuż przed kładzeniem się do snu, nagle upadł. Jeszcze przed chwilą rozmawiał z chłopcami, planował następny dzień. Na moich oczach nagle stracił przytomność, nie było z nim kontaktu... Przerażona, wezwałam pogotowie. Na początku lekarze nie byli pewni, co się stało... Potem okazało się, że Andrzej przeszedł udar. Jego skutkiem jest niedowład prawej strony ciała. Mój pracowity i silny mąż w jednej chwili stał się osobą leżącą, wymagającą całodobowej opieki. Najgorsze jest to, że cierpi z powodu afazji - ma problemy z mową i porozumieniem się z otoczeniem. Początkowe rokowania były naprawdę kiepskie... Czas po udarze trudno wspominać bez napływających łez. Bezradność, niepewność, strach... To emocje, które w ostatnim czasie najczęściej mi towarzyszyły. Wiadomość o ciężkim stanie mojego męża była jedną z najbardziej przerażających chwil mojego życia. Udar, zawał mózgu - to brzmi naprawdę przerażająco... Całe szczęście Andrzej przeżył i dziś mamy szansę wspólnie zawalczyć o jego zdrowie! Andrzej jest obecnie na oddziale rehabilitacyjnym. Całe szczęście dzięki intensywnej pracy widać postępy... Jego choroba jest ciężka nie tylko dla mnie, ale i dla dzieci. Synowie odwiedzają go w szpitalu... Na szczęście wraca z nim kontakt. Brak mowy jest największym problemem - widzę, jak wiele Andrzej chciałby powiedzieć i jaką trudność sprawia mu to, że nie może... Wierzę, że przy zachowaniu systematyczności ćwiczeń mąż już niedługo odzyska sprawność... Wróci do mnie i do naszych dwóch kochanych synków. Znów będziemy mogli cieszyć się szczęśliwą codziennością, a koszmary ostatnich tygodni miną na zawsze. Jednak aby było to możliwe, potrzebujemy Twojej pomocy. Miesięczna rehabilitacja kosztuje krocie, a nasze oszczędności się kończą... Nie mamy już środków, by kontynuować leczenie, a bez niego Andrzej nigdy nie odzyska sprawności. Ja jestem na rencie i sama mierzę się z chorobą... Teraz najważniejszy jest jednak Andrzej. Każda podarowana złotówka to dla nas szansa na odzyskanie życia sprzed udaru. Dziękuję z całego serca! Anna, żona Andrzeja

24 204 zł
Zdzisław Hrapkowicz
Zdzisław Hrapkowicz , 17 lat

Brak rehabilitacji odbierze mu sprawność! Powstrzymaj kolejną tragedię!

Nasze życie nigdy nie należało do najłatwiejszych. Przez wiele lat marzyliśmy i ciężko pracowaliśmy na to, by zamieszkać we własnym mieszkaniu. Tam zapewnić naszym dzieciom warunki do rozwoju i leczenia.  Chcieliśmy zacząć nowe życie i kiedy umowa najmu była gotowa, wszystko wskazywało na to, że tak właśnie będzie…  Niestety, niespodziewanie spotkała nas tragedia, która brutalnie przekreśliła wszystkie plany i marzenia. W wypadku samochodowym zginął mój mąż –  ojciec trójki naszych dzieci. Wszyscy bardzo to przeżyliśmy... Jedna chwila, jeden telefon sprawił, że świat wokół wydał się zimny i okrutny… Zostałam sama z trójką dzieci i dręczącym pytaniem: co będzie dalej, czy sobie poradzę?  Wiedziałam, że nie mogę się poddać, choć było bardzo ciężko. Mój najstarszy syn choruje na niskorosłość, SGA, niedoczynność przytarczyc, niedoczynność tarczycy, padaczkę… Jednak do dziś największą trudność sprawiają mu hemiatrofia lewej półkuli, niedowład prawostronny i opóźnienie rozwoju psychoruchowego.  I to w walce o sprawność Zdzisia chcę prosić o pomoc! Synek na co dzień jest niezwykle wesołym i żywiołowym chłopcem. Ma wiele pasji i zainteresowań. Kocha rowery – nie tylko uwielbia na nich jeździć, ale również je naprawiać. W ostatnim czasie zafascynował się też strażą pożarną – marzy, aby w przyszłości pomagać innym. Jestem z niego dumna i chciałabym zrobić wszystko, aby dać mu jak najlepsze życie, zdrowie i sprawność.  Niestety, przy tak długiej liście diagnoz to nie jest proste. Zdzisio wymaga ciągłego leczenia. Przyjmuje nawet do 16 różnych leków dziennie i by złagodzić rozwój niedowładu, powinien być poddawany rehabilitacji codziennie, a dzieje się to tylko raz w tygodniu. To stanowczo za mało!  Widok jego ciężkiej pracy, jego uśmiechu i tego, jak stara się być samodzielny, dodaje mi sił każdego dnia. Utwierdza w przekonaniu, że mimo przeciwności i tragedii, jako rodzina jesteśmy w stanie stawić czoła wszystkiemu. W końcu wciąż mamy to, co najważniejsze – siebie nawzajem. Ale ze względu na rosnące koszty i brak możliwości, by podjąć pracę, nie jestem w stanie zapewnić Zdzisiowi pełni wymaganego leczenia. Chcę dalej patrzeć jak mój synek rozwija się i staje coraz bardziej samodzielny. Jak iskierki tańczą w jego oczach, kiedy słyszy o wozach strażackich. Dlatego zwracam się z prośbą o wsparcie. Jak przeskoczyć ten mur bez Waszej pomocy? Beata, mama Zdzisia

24 199 zł
Marzanna Kozicka
Marzanna Kozicka , 57 lat

Mama całe życie walczy z przeciwnościami. Dzięki Tobie może być jej trochę łatwiej!

Jestem Damian. Moja mama Marzanna potrzebuje Waszej pomocy! Przez długi czas namawiałem ją do założenia zbiórki. Wierzę, że pokażecie mamie, że było warto!  Mama urodziła się w 1966 r. Mieszka w województwie pomorskim, w małej miejscowości Skórcz. Zaraz po urodzeniu stwierdzono u niej wrodzoną łamliwość kości. Przez większość życia zmaga się z licznymi urazami, wynikającymi z choroby. W wieku 11 lat przeszła bardzo poważny wypadek. Po nim konieczne było umieszczenie prętów w jej lewej nodze. Okres nastoletni spędziła w szkole z internatem dla osób z niepełnosprawnością. Od czasu operacji musi wspomagać się aparatem ortopedycznym.  Niestety jest to masywna, toporna, przestarzała konstrukcja z lat osiemdziesiątych. Prawdopodobnie wtedy była innowacyjna, ale dziś na rynku jest wiele sprzętów, które mogłyby pomóc mamie w funkcjonowaniu. Dodatkowo, w wyniku wypadku sprzed dwóch lat, mama uszkodziła prawą rękę, co w połączeniu z ciężkim aparatem bardzo utrudnia jej codzienne życie.  Najlepszym rozwiązaniem dla mamy byłaby orteza KAFO. Niestety, jej koszt to około 20 tysięcy złotych. Nasz rodzinny budżet nie pozwala na pokrycie tak dużej kwoty.  Bardzo proszę o pomoc. Mamie w życiu nie jest łatwo, cierpi też na inne choroby, takie jak astma i zwyrodnienie kręgosłupa, ma pierwszy stopień niepełnosprawności. Potrzebuje specjalistycznego leczenia i rehabilitacji. Dzięki środkom ze zbiórki jej sytuacja mogłaby się bardzo poprawić. Wierzę, że razem uda nam się osiągnąć cel i poprawić komfort życia mamy. W imieniu swoim i mamy, z góry dziękuję za pomoc! Damian

24 183,00 zł ( 66,85% )
Brakuje: 11 988,00 zł
Klaudia Mularczyk
Klaudia Mularczyk , 24 lata

Nie tak miała wyglądać przyszłość Klaudii! Podaruj nadzieję na powrót do sprawności!

Pełna energii, radości i chęci do życia… Taka jest, a właściwie była do dnia wypadku, moja córka Klaudia. Kilka miesięcy temu wyruszyła za granicę, by zapracować na swój start w dorosłe życie. Niestety wszystko przekreśliła okrutna choroba, która zaatakowała nagle, nie dając o sobie wcześniej znać. Czy uda jej się odzyskać dawne życie? Trwa walka o jej sprawność… A ja potrzebuję w tym Waszej pomocy! Klaudia razem ze swoim kochającym chłopakiem wiodła intensywne, ale spokojne życie w Rotterdamie. Pracowali, bawili się, spełniali marzenia. Wszystko przekreśliła jedna chwila, odmieniając ich życie na zawsze...  Gdy Klaudia po krótkiej przerwie wróciła do pracy na halę produkcyjną, niespodziewanie źle się poczuła. Pojawił się silny ból głowy, a po chwili upadła tracąc przytomność. Akcja ratunkowa była błyskawiczna — reanimacja, transport, operacja.  W szpitalu okazało się, że w głowie mojej córki znajdowała się tykająca bomba — tętniak, który bez ostrzeżenia pękł! Ta wiadomość rozdarła serca naszych najbliższych. Mimo tego, że była w dobrych rękach baliśmy się, że jej szanse na przeżycie są małe. Zrobiłam wszystko, co mogłam, by jak najszybciej znaleźć się obok niej…  Choć opieka w Holandii jest na bardzo dobrym poziomie, to już w najbliższym czasie jej nieodpłatna rehabilitacja nie będzie możliwa. W tym momencie Klaudia ma bardzo niską świadomość. Nie oddycha samodzielnie, nie je, nie mówi… Przed nią nauka życia na nowo. I choć lekarze nie pozostawiają złudzeń, mówiąc, że już nigdy nie będzie tak jak wcześniej, ja zrobię wszystko, by wesprzeć ją w tej ciężkiej walce.  Klaudia musi wrócić do Polski. Mamy dla niej miejsce na 2-miesięczny pobyt w jednym z najlepszych ośrodków rehabilitacyjnych w Bydgoszczy. Wiemy, że to, czego Klaudia potrzebuje teraz najbardziej to obecność i wsparcie najbliższych. Dlatego jej powrót do domu jest bardzo ważny, by powrót do zdrowia wydarzył się jak najszybciej… Wioletta – kochająca mama 

24 142,00 zł ( 50,74% )
Brakuje: 23 433,00 zł
Oliwia Opolska
Oliwia Opolska , 5 lat

Walczymy każdego dnia! Przyszłość Oliwki na wagę złota!

Nasza wdzięczność jest nie do opisania! To dzięki Wam Oliwka tak wspaniale się rozwija. Lekarze nie dawali szans, jednak jej waleczność połączona z Waszymi ogromnymi sercami sprawiła cud! Obecnie nasza waleczna córeczka chodzi, robi gigantyczne postępy w zakresie motoryki dużej i małej. Wchodzi, schodzi ze schodów, a nawet skacze! Samodzielnie je, poznawczo również poczyniła ogromne postępy. Ostatni nawet powiedziała „mam", patrząc na mamę! To pierwszy krok do pełnych wyrazów! Stymulacje mózgu, turnusy rehabilitacyjne, zajęcia z logopedą mają ogromny wpływ i to wszystko procentuje. Chcemy kuć żelazo, póki gorące, póki mózg jest plastyczny. To teraz jest czas, który musimy wykorzystać w DWUSTU PROCENTACH! Oliwia potrzebuje stymulacji i terapii przez cały rok, co jest wyjątkowo kosztowne. Motywują nas widoczne gołym okiem postępy. W dalszej perspektywie przyjdzie czas na kolejne działania rehabilitacyjne i leczenie, które pomogą Oliwce łatwiej żyć! Dlatego też zwracamy się do Was, ludzi o dobrych sercach, o wsparcie nas w walce o zdrowie Oliwii. Nasza historia:  Gdy Oliwia się urodziła, nic nie wskazywało na to, że mogą pojawić się jakiekolwiek problemy zdrowotne. Gdy skończyła roczek, zaczęła się nasza walka z czasem, walka o zdrowie... Opóźnienie psychoruchowe Oliwki zaczęło nas niepokoić, przez co rozpoczęliśmy czasochłonny i żmudny proces diagnostyczny z jednoczesnym intensywnym wspomaganiem jej rozwoju. Dnia 24.10.2021 roku otrzymaliśmy druzgocącą diagnozę - ultrarzadka wada genetyczna CASK. Choroba jest nieuleczalna, nie istnieje żadna farmakologia, która mogłaby poprawić funkcjonowanie Oliwii. Zgodnie z najnowszymi badaniami wyłącznie intensywna stymulacja i rehabilitacja mogą poprawić jej funkcjonowanie psychoruchowe... Wyłącznie intensywna i kosztowna rehabilitacja może sprawić, że Oliwia dorówna rówieśnikom i kiedyś usłyszymy najpiękniejsze słowa: MAMA i TATA. Bardzo trudno jest nam prosić o pomoc, lecz chęć pomocy naszemu dziecku i ogromna determinacja jest silniejsza niż jakakolwiek duma!  Rodzice Oliwki Kwota zbiórki jest szacunkowa.    

24 105 zł
Norbert Falkiewicz
Norbert Falkiewicz , 43 lata

Norbert wygrał ze śmiercią, lecz konieczna była amputacja nogi... Pomóż w walce o sprawność❗️

Nikt nie spodziewał się tego, co przyszło w styczniu 2024 roku, bo wtedy to rozpoczęła się heroiczna walka o oszukanie przeznaczenia. Zło przyszło znienacka, Norbert przebudził się w nocy, zdając sobie jednocześnie sprawę, że nagle opadł z sił. Wstał, ale po chwili upadł bezwładnie. Był w tym czasie sam w domu, telefon znajdował się po drugiej stronie łóżka, co dla osoby częściowo sparaliżowanej oznaczało odległość nierealną do przebycia. Norbert czołgał się do telefonu 4 godziny, ostatkiem sił zdążył wysłać wiadomość do właścicielki wynajmowanego mieszkania... Opatrzność czuwała, bo pomimo później pory wiadomość dotarła do odbiorcy, straż pożarna z karetką zostały powiadomione i podjęły działania ratunkowe. Niestety nie udało się podać na czas leków trombolitycznych rozpuszczających skrzepliny w naczyniach krwionośnych. Nie był to także koniec dramatu, okazało się, że stan Norberta jest bardzo ciężki, a dodatkowo tętnice w kończynach dolnych są niedrożne. Rozpoczęła się bardzo trudna walka lekarzy o zachowanie obydwu nóg.  Sepsa, która przyszła nagle, dodatkowo tę walkę utrudniła, obniżając jego szanse nie tylko na uratowanie nóg, ale także na przeżycie. Stan Norberta stale się pogarszał, ostatkiem sił pożegnał się z żoną i tatą. Lekarze rozkładali ręce, zrobili wszystko, co było w ich mocy, ale przecież medycyna też gdzieś się kończy. Los Norberta znajdował się w rękach opatrzności i siły wyższej. Po trwającej kilka tygodni batalii Norbert przeżył, niestety nie udało się uratować nogi. Operowana była kilkukrotnie w celu zachowania jak największej jej powierzchni. Ostatecznie amputowano nogę na poziomie uda. Norbert jest aktualnie w trakcie intensywnej fizjoterapii. Dzięki łaskawej opatrzności, dobroci innych, samozaparciu oraz pomocy terapeutów, wróciła mowa oraz czucie w lewej stronie ciała. Norbert jest na etapie ćwiczenia lewej ręki oraz uczenia się chodu z protezą. Cały czas walczy o powrót do pełnej sprawności i wytrwale dąży do celu. Pomimo niezwykle ciężkich doświadczeń Norbert nie załamuje się. Chce móc znowu pracować i pomagać ludziom jako fizjoterapeuta, a do tego niezbędna jest specjalistyczna proteza.  Niestety, im większe możliwości i komfort z używania protezy, tym jej koszt jest wyższy, dlatego liczy się każda „złotówka”. Wspólnie pomóżmy uwierzyć Norbertowi, że jego życie może być zupełnie zwyczajne, oraz że w dalszym ciągu może nieść pomoc innym jako fizjoterapeuta – nawet bez jednej nogi. Rodzina i bliscy

24 105,00 zł ( 11,32% )
Brakuje: 188 661,00 zł
Antek Kabała
Antek Kabała , 15 lat

Choroba posadziła Antka na wózku – musimy ją zahamować!

Gdy Antoś miał 12 lat, usiadł na wózku. Był to szok dla mnie, jego braciszka i samego Antka… Chorobę genetyczną wykryto, kiedy skończył 3,5 roku. Nie było żadnych poważnych objawów, które mogłyby istotnie zaniepokoić. Wszyscy mówią, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie. Antek nie był znacznie opóźniony. Zawsze w tej dolnej granicy rozwoju, ale mimo to mieścił się w czasie. Jedyne co, to nie biegał w wieku 2-3 lat jak jego rówieśnicy, przy chodzeniu wolał trzymać się za rękę, często upadał, raniąc sobie kolanka. W końcu zdecydowałam się dogłębnie sprawdzić źródło problemu.  Badania genetyczne nie pozostawiały złudzeń. Mój syn choruje na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Jest to rzadka choroba genetyczna, charakteryzująca się nieodwracalnym zanikiem mięśni. Leki, które Antek przyjmuje, hamują chorobę, jednak nie na tyle, by ostatecznie ją zastopować. Stan niestety pogorszył się do tego stopnia, że obecnie porusza się na wózku inwalidzkim. Takie drastyczne zmiany są ciężkie do przełknięcia. Mam wrażenie, że z każdym momentem, gdy oswoimy się z trudną, nową sytuacją, choroba daje kolejne, ciężkie objawy. Życie Antka poza szkołą to ciągła rehabilitacja, wizyty lekarskie, badania w szpitalach, branie leków i suplementów. Choroba cały czas postępuje, a Antkowi są potrzebne kolejne sprzęty wspomagające oraz trochę usamodzielniające. Na krótkich dystansach jeździ o własnych siłach, lecz przez męczliwość i słabość mięśni na dworze, czy też dłuższym odcinku ktoś musi już pchać wózek. Bardzo chciałabym zakupić dla syna E-Drive Yamaha – napęd elektryczny do wózka manualnego. Dzięki niemu mógłby samodzielnie jeździć do szkoły, do sklepu, wychodzić na dwór. Taka „wolność” jest przecież dla dziecka niezbędna. Tak bardzo chcę mu ją umożliwić. Leki, rehabilitacja, masaże czy dojazdy do szpitali leżących daleko od naszego miasta przerastają moje możliwości finansowe. Nie jestem w stanie sprostać tym wszystkim wydatkom. Choć nie jest łatwo, proszę Cię o pomoc. To dla mojego synka…  Już tyle razy przekonałam się, że otaczają nas anioły. Proszę, stań się jednym z nich. Tatiana, mama

24 092 zł