Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mateusz Ławniczak
Mateusz Ławniczak , 18 lat

Malformacja zaatakowała nagle! Wesprzyj Mateusza w okrutnej walce z jej skutkami!

Mój syn niedawno skończył osiemnaście lat. Jak każdy wchodzący w dorosłość człowiek, chciał rozpocząć samodzielne życie. Niestety, w jego głowie, oprócz pięknych marzeń i planów, mieści się okrutny przeciwnik… Rozległa malformacja mózgowia, która przesunęła w czasie wszystkie jego cele. Wiedzieliśmy o chorobie Mateusza od dawna. Została ona rozpoznana we wczesnym dzieciństwie. Niestety nie jest ona operacyjna, więc jedyne, co mogliśmy zrobić, to kontrolować jego stan. Mój ukochany syn latami rozwijał się prawidłowo. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że malformacja zaatakuje znienacka. Na początku maja 2024 roku u Mateusza wystąpiły zaburzenia świadomości. Był bardzo osłabiony, miał trudność z rozumieniem komunikatów. Wiedziałem, że coś się dzieje. Stan syna od razu mnie zaniepokoił. Bardzo bałem się, że sytuacja sprzed roku się powtórzy, a malformacja znów sparaliżuje jego lewą stronę ciała. Postanowiliśmy udać się na SOR. W szpitalu podano Mateuszowi leki. Jego stan był stabilny, więc wysłano nas do domu. Na kontrolnej wizycie stało się jednak najgorsze. Mój syn dostał nagłego, niespodziewanego ataku padaczki, którego nie dało się uspokoić… Lekarze wprowadzili go w stan śpiączki na dwa tygodnie. Gdy tylko go wybudzali, padaczka na nowo atakowała. Nie reagował na żadne podawane przez nich leki. Kiedy po miesiącu udało się znaleźć odpowiedni środek, a stan Mateusza się ustabilizował, podjęto decyzję o przetransportowaniu go do ośrodka rehabilitacyjnego. Cieszyłem się, że najgorsze jest już za nim. Niestety, radość trwała jedynie dwa dni. Kolejny atak padaczki doprowadził do następnych dni spędzonych w śpiączce… Lekarze mówią, że malformacji Mateusza nie da się zoperować. Priorytetem jest teraz farmakoterapia i bardzo kosztowna rehabilitacja. Codziennie martwię się o jego stan zdrowia… Chcę, by mój syn wrócił do siebie… O niczym innym nie marzę. Mateusz ma plany i marzenia. To bardzo pomocny chłopak o wielu pasjach i umiejętnościach. Bardzo go kocham i zależy mi na jego szczęściu. Leczenie i rehabilitacja generują jednak przytłaczające koszty. Jeśli zechcecie pomóc nam w tym trudnym czasie, będziemy za to ogromnie wdzięczni. Proszę… Wesprzyjcie syna w walce o jego przyszłość! Tata Mateusza

81 147,00 zł ( 25,42% )
Brakuje: 238 002,00 zł
Filip Bieś
Filip Bieś , 3 latka

Życie bez rąk blokuje rozwój Filipka... Potrzebna KOLEJNA operacja❗️

Każdego dnia, bez chwili przerwy robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby naszemu dziecku niczego nie brakowało. Niestety, tego czego teraz najbardziej potrzebuje, nie jesteśmy w stanie dać — zdrowie, które uwarunkuje jego przyszłość. To dla nas, rodziców największy egzamin. Kolejne operacje dają nadzieję, że pewnego dnia jeszcze będzie dobrze, ale cena tej nadziei wciąż jest przerażająca. Nasz synek urodził się z niewykształconymi rączkami. Żadne badanie USG nie wykazało wad. Wszystkie kończyły się potwierdzeniem, że dziecko rozwija się prawidłowo. Mając w domu zdrową córeczkę, nie spodziewaliśmy się komplikacji.  Po porodzie usłyszałam, że jednak coś jest nie tak. Okazało się, że Filipek ma niewykształcone obie rączki, przez co jego codzienność stała się prawdziwym wyzwaniem.  Wiedzieliśmy, że bez sprawnych rączek synek będzie niepełnosprawny do końca życia! Każda czynność będzie trudna, a z czasem nawet nieosiągalna. Nie mogliśmy pozwolić, aby nasz syn musiał w przyszłości cierpieć. Dlatego postanowiliśmy działać… Byliśmy na konsultacji u Dr. Paleya, gdy Filipek miał dwa miesiące. Lekarz zaproponował wtedy operację, która może pomóc w jego usprawnieniu.  Dzięki wsparciu poprzedniego etapu zbiórki udało nam się przejść operację w Instytucie Paleya, ale planowana jest już TRZECIA operacja. Filipek będzie miał operowany mały paluszek tak, by zrobić większą przestrzeń między palcami. Filipek potrzebuje asysty w każdej czynności. Życie bez rączek jest niezwykle trudne, ale tez niebezpieczne. Jeden nieuważny ruch może doprowadzić do krzywdy lub nawet tragedii.  Wady niosą za sobą wiele konsekwencji, w tym opóźnienia jego rozwoju. Dziś Filipek wciąż nie chodzi samodzielnie – porusza się, staje przy krześle czy wszystkie inne czynności wykonuje z naszą pomocą. Niestety, koszt wszystkich skomplikowanych zabiegów wciąż jest ogromny. Jest nam bardzo przykro, bo pomimo wielu starań zdecydowanie przerasta to nasze możliwości finansowe. Nie mamy szans sami zdobyć tak ogromnej kwoty! Dlatego znów błagamy o pomoc. To jedyna szansa na lepszy start naszego dziecka…  Rodzice

110 093,00 zł ( 56,6% )
Brakuje: 84 410,00 zł
Patryk Tomaszewski
Patryk Tomaszewski , 8 lat

W głowie Patryka tkwi tykająca bomba... Pomóż w walce z GLEJAKIEM❗️

Nic nie było w stanie przygotować nas na diagnozę, którą postawiono Patrykowi. Żaden rodzic nie powinien przez coś takiego przechodzić! W najgorszych koszmarach nie podejrzewaliśmy, że usłyszymy te dwa przerażające słowa: GUZ MÓZGU! Pierwsze momenty życia nasze dziecko spędziło na różnych zabiegach i kontrolach. Dni w szpitalach zamieniały się w tygodnie, a potem miesiące. Gdy Patryk miał 8 miesięcy, przeszedł operację słuchu, a jakiś czas później konieczna była jeszcze operacja nerki, która przestała prawidłowo funkcjonować. Myśleliśmy, że na tym zakończą się problemy zdrowotne naszego synka. Przez kilka kolejnych lat musieliśmy jedynie stawiać się na rutynowe kontrole. Niestety, byliśmy w ogromnym błędzie… W listopadzie 2023 roku słuch i wzrok synka nagle się pogorszyły. Zaczęliśmy szukać pomocy u specjalistów, jednak Patryk z tygodnia na tydzień czuł się coraz gorzej. Zmieniło się też jego zachowanie – czasem nie poznawaliśmy własnego dziecka! Tak bardzo chcieliśmy mu pomóc! Po pewnym czasie Patryka skierowano na rezonans. Wtedy zawalił nam się cały świat. Tomograf pokazał zmianę w główce synka. Na drugi dzień padła diagnoza: GUZ MÓZGU. Nie mogliśmy w to uwierzyć! W głowie naszego dziecka znajdowała się tykająca bomba! Patryka pilnie skierowano na operację wycięcia guza. To był najtrudniejszy czas dla naszej rodziny… W szpitalu spędziliśmy 2 tygodnie, jednak dzień po wypisie z oddziału, Patryk nagle zasłabł w domu! Karetka zabrała go z powrotem do szpitala. Okazało się, że mimo udanej operacji, pojawiły się nieprawidłowości… Postanowiliśmy dalej szukać przyczyny! Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za dotychczasową pomoc, dzięki której mogliśmy skonsultować wyniki z wycinków guza w klinice w Niemczech. Nasze złe przeczucia niestety się potwierdziły! Kilka miesięcy po wysłaniu próbki dostaliśmy miażdżącą diagnozę: rozlany GLEJAK IV stopnia! Nie pozwolimy, by choroba przejęła życie naszego dziecka! Chcemy kontynuować specjalistyczne badania, leczenie oraz konsultacje u zagranicznych specjalistów. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by ratować Patryka! Gdybyśmy mogli, wzięlibyśmy na siebie cały jego ból i strach. Niestety, to niemożliwe… Nie jesteśmy w stanie sami pokryć wszystkich wydatków związanych z leczeniem, rehabilitacją i dalszą diagnostyką synka, a to kluczowe dla jego przyszłości. Wierzymy, że los w końcu się odmieni i nasze dziecko wreszcie wyzdrowieje. Błagamy o pomoc! Tylko Wasze wsparcie może uratować Patryka! Rodzice

56 216,00 zł ( 52,84% )
Brakuje: 50 167,00 zł
Nicola Markowska
Nicola Markowska , 16 lat

Nasza córeczka walczy o swoją sprawność! Nicola potrzebuje jednak Waszej pomocy!

Życie jest nieprzewidywalne. Tak jak choroba naszej córki, która potrzebuje bardzo intensywnej rehabilitacji. Dziękujemy za Wasze dotychczasowe wsparcie, dobre słowo, które dawało nam nadzieję.  Musimy wznowić nasze wysiłki, a nawet je podwoić. Nicola ponownie Was potrzebuje! Nasza historia: Nasze dziecko jest niepełnosprawne od urodzenia. Zmaga się z wiotkością mięśni, niedowładem nóg, skoliozą oraz niepełnosprawnością intelektualną.  Hipotonia mięśniowa, czyli wiotkość mięśni występuje, gdy układ nerwowy nie współpracuje z układem mięśniowym. Z kolei niedowład nóg to osłabienie siły i ograniczenie ruchu w tej części ciała. Wynika on z uszkodzeń układu nerwowego. To wszystko brzmi tak skomplikowanie!  Ratunek jest jeden – rehabilitacja! Nie można czekać, nie można zwlekać, nie można się zastanawiać! Większość własnych funduszy wydajemy właśnie na nią, ale niestety to nie wystarcza! To ciągle za mało… Nicola jest coraz starsza, jej marzenia i pragnienia stają się coraz bardziej dojrzałe. W końcu to nastolatka, która już niedługo stanie się kobietą. Jej samodzielność i sprawność otworzą jej drzwi do większej niezależności! Dlatego bardzo prosimy o pomoc. Każda wpłata, każda złotówka jest dla Nicoli szansą na lepszą przyszłość. Proszę, podarujcie jej wiarę, że może być jeszcze dobrze! Rodzice

2 700 zł
Barbara Górska
Pilne!
Barbara Górska , 39 lat

Chcę wychować moją ukochaną córkę. Czy zdążę?! Basia walczy z rakiem❗️

Niedługo minie 12 lat funkcjonowania z niechcianym lokatorem – rakiem jajnika. Funkcjonowania, bo ciężko jest nazwać to życiem. To jak siedzenie na tykającej bombie lub jazda na rollercoasterze tylko w uszkodzonym wagoniku… Błagam o pomoc. Tak bardzo chcę żyć, pomagać innym i dalej wychowywać moją ukochaną córkę! Niestety mój stan się drastycznie pogorszył... Ostatnia zaplanowana operacja nie doszła do skutku ze względu na zmianę przerzutową w śródpiersiu, znajdującą się przy tętnicy podobojczykowej. Istniało zbyt duże ryzyko… Muszę dalej szukać pomocy, bo rak niebezpiecznie panoszy się po moim ciele i daje przerzuty. Organizm nie daje już rady i jest coraz słabszy. Boję się, że to ostatni moment na działanie. Lata przyjmowania chemioterapii, radioterapia oraz niezliczona ilość środków przeciwbólowych mocno wyniszczyły mój organizm. Mimo strasznego bólu, zaawansowanej polineuropatii, częstych wymiotów oraz miliona innych dolegliwości, kocham i doceniam każdy dzień. Jestem potwornie zmęczona, wyniszczona i bezsilna, ale nadal tak bardzo nie chce wywiesić białej flagi. Jeszcze nie teraz… Chcę żyć dla mojej rodziny. Chciałabym móc zobaczyć, jak dorasta moja córka Jagoda, dojrzewa i układa sobie życie. Być obecna w jej przyszłości razem z moim kochanym mężem, który zawsze jest dla mnie nieocenionym wsparciem. Dziś Jagoda to już dzielna nastolatka, która nie pamięta, jak to jest mieć zdrową mamę. Gdy zachorowałam, moja córeczka miała tylko dwa latka.  Diagnoza spadła na mnie jak grom z jasnego nieba w 2012 roku, w najmniej oczekiwanym momencie. Dopiero założyłam rodzinę, urodziłam upragnione dziecko... Przeszłam ciężkie operacje i kilka cykli chemioterapii. Byłam na skraju, już czułam oddech śmierci…  Niedługo po diagnozie postanowiłam założyć stowarzyszenie Niebieski Motyl, które będzie pomagało kobietom takim jak ja – nagle wrzuconym w wir onkologicznego piekła. Robimy mnóstwo fantastycznych rzeczy: organizujemy badania diagnostyczne, kampanie informacyjne, warsztaty i zajęcia dla chorych, wsparcie psychologiczne, prawne, materialne i takie po prostu - ludzkie. Walczymy o lepszą opiekę onkologiczną i dostęp do leków. Dzięki temu, że pomagam innym, o wiele łatwiej mi znosić moją chorobę. Chociaż w domu mówią, że jestem cyborgiem, wcale tak nie jest. Jestem po prostu osobą, która nie poddaje się, choćby nie wiem co… Obecnie konsultuję się, gdzie tylko się da, nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Bierzemy pod uwagę nie tylko operację, ale także naświetlanie protonowe (ośrodki w Monachium i Pradze). Wszystko jednak wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie jestem w stanie udźwignąć. Panicznie boję się, że jeśli teraz nie podejmę radykalnej próby zmierzenia się z chorobą, za kilka miesięcy może być już za późno. Wieloletnie, niekończące się leczenie wyniszczyło mój organizm do cna. I choć czasem z niemocy i ograniczeń mam ochotę wyć do księżyca, staram się żyć i cieszyć się każdym danym dniem, bo ponad wszystko kocham życie. Na tę chwilę nie znam konkretnej kwoty, jaka będzie potrzebna, żeby uratować mi życie.  Wiem jednak, że koszty tej walki są poza moimi możliwościami finansowymi, dlatego proszę Was wsparcie! Mam jeszcze tyle marzeń, tyle rzeczy do zrobienia. Wierzę, że przede mną dużo czasu i te marzenia zrealizuje. Tylko dzięki Waszym otwartym sercom będzie to możliwe. Basia ➡️ Facebook - Awantura o Basię ➡️ Licytacje na Facebooku

557 828,00 zł ( 34,95% )
Brakuje: 1 037 917,00 zł
Barbara Marut
Barbara Marut , 64 lata

Mamę ma się tylko jedną... Proszę, pomóż uratować moją!

Ta historia zaczęła się jak wiele innych... Mama badała się regularnie, wyniki za każdym razem były prawidłowe, więc cieszyła się życiem – jeździła na swoim różowym rowerze, patrzyła na samoloty odlatujące w nieznane, dokarmiała ptaki za oknem i kochała ponad życie swoje adoptowane koty. Rok temu zaniepokoił ją ból w podbrzuszu, jednak lekarz nie widział niczego niepokojącego… “Taka pani uroda”. Na szczęście mama nie dawała za wygraną i w końcu dostała skierowanie na poszerzone badania, których wyniki przyniosły przerażającą diagnozę… Ta diagnoza zawaliła cały nasz świat – nowotwór złośliwy trzonu macicy, rak gruczołowy endometrialny G-2. W listopadzie przeprowadzono operację usunięcia macicy wraz z jajnikami i węzłami chłonnymi, następnie skierowano na radioterapię i brachyterapię.  Myślałyśmy, że nasz koszmar się skończył. Lekarze bagatelizowali problem, nie chcieli zlecić kolejnych badań, odsyłali do domu, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Nie było.  Dzięki uporowi i ogromnej woli życia mamy 13 września 2023 został wykonany rezonans magnetyczny z kontrastem, a następnie badanie PET. Diagnoza: rak gruczołowy endometrialny G2 trzonu macicy FIGO IV we wznowie do wątroby, węzłów oraz otrzewnej. Pojawiły się też guzki w płucach i w stawie biodrowym.  Mama dostała skierowanie na chemioterapię. Po pierwszym wlewie czuła się fatalnie. Ogromne osłabienie, wymioty, zaniki pamięci, drętwienia nóg, brak apetytu. Przestała jeść, czuła ogromny ból brzucha. Po kilku dniach pobytu w szpitalu padła kolejna diagnoza – niedrożność jelit spowodowana zrostami po radioterapii. Konieczne było wyłonienie stomii z jelita cienkiego.  Ku naszej rozpaczy, po kolejnej chemioterapii czuła się jeszcze gorzej. Niestety taki stan nie kwalifikowałby jej do kolejnego wlewu, który ratuje życie. Przez cały ten czas szukałam sposobu, aby jej pomóc. Konsultowałyśmy się z lekarzami z całej Polski. W końcu mama została zakwalifikowana do zabiegów wspomagających leczenie jej typu nowotworu tak, aby dalsza chemioterapia była możliwa. Zabiegi hipertermii onkologicznej, tlenoterapia w komorze hiperbarycznej oraz wzmacniające wlewy dają szansę na kontynuowanie walki! W końcu w nasze życie powróciła nadzieja, że choroba nie jest wyrokiem, że to tylko jakiś etap, który trzeba godnie przejść. W tym momencie mama jest po trzeciej chemii, przed nią jeszcze trzy zabiegi. Dzięki leczeniu wspomagającemu mama będzie mogła je w ogóle dostać, ma siły do walki!  Niestety, leczenie nie jest refundowane przez NFZ… Jest natomiast bardzo kosztowne. Jedna seria zabiegów to koszt 1200 zł, a takich serii musi odbyć w miesiącu 8, co daje około 9600 zł na miesiąc. Dodatkowo co chwile musimy kupować leki, które również nie są refundowane oraz środki do stomii – refundowane tylko częściowo. Wspieram mamę, jak tylko potrafię, ale moim marzeniem również jest zapewnienie jej profesjonalnej opieki psychoonkologicznej. To kolejne koszty, ale wiadomo przecież, że psychika to połowa sukcesu w zdrowieniu!  Moja mama jest dla mnie najważniejsza na świecie, łączy nas wyjątkowa więź. Nie spotkałam nigdy cieplejszej, wrażliwszej czy bardziej empatycznej osoby. Chcę móc być z nią jak najdłużej, nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej zabraknąć w moim życiu. Chcę widzieć, jak wraca do zdrowia i cieszy się każdym dniem, pielęgnując swoje ukochane, przygarnięte koty… Niestety, same nie dajemy już rady. Wiem, że nie znajdę odpowiedzi na pytanie dlaczego najlepszą osobę, jaką znam, czyli moją mamę, spotkało tyle cierpienia. Wierzę jednak, że dzięki Waszej pomocy możemy  zminimalizować cierpienie i pokonać chorobę oraz że najpiękniejsza podróż cały czas przed nami! Z całego serca proszę Was o pomoc.  Córka Basi, Justyna ➡️ Licytacje dla Basi

127 400,00 zł ( 63,29% )
Brakuje: 73 872,00 zł
Mariusz Zieliński
Pilne!
9 dni do końca
Mariusz Zieliński , 46 lat

❗️KRYTYCZNIE PILNA zbiórka❗️Żołnierz i tata czwórki dzieci walczy o życie! Na tym froncie liczy się KAŻDA SEKUNDA!

NAJPILNIEJSZA ZBIÓRKA! Powiedzieć, że jest dramatycznie mało czasu, to nic nie powiedzieć... Tutaj czasu nie ma wcale! Leczenie Mariusza powinno się rozpocząć NATYCHMIAST! Pomoc potrzebna jest nie na już, ale na wczoraj... Inaczej będzie za późno, dzieci Mariusza stracą ukochanego tatusia, a nasz kraj nieustraszonego żołnierza! Rak atakuje w zastraszającym tempie, niektórzy lekarze dziwią się, że Mariusz jeszcze żyje. My nie prosimy, lecz błagamy o ratunek! To nie miało prawa się zdarzyć. Nikogo nie powinno to spotkać, a już na pewno nie jego! Mariusz -  młody, silny, pracowity, odważny facet, wspaniały ojciec czwórki dzieci, które są dla niego całym światem i świetny mąż. Od najmłodszych lat pomagał innym. Ratował ludzi, najpierw jako strażak-ochotnik, później jako żołnierz zawodowy. Nie straszna była mu żadna misja, którą stawiano przed nim… Afganistan, Irak, Kosowo. Aż do tego dnia... Wszystko zaczęło się niepozornie. W październiku 2023 roku Mariusz zaczął gorzej się czuć. Nic szczególnego się nie działo, po prostu szybciej się męczył. Każdy miewa takie gorsze dni. Jednak intuicja podpowiedziała mu, żeby to sprawdzić i upewnić się, czy wszystko w porządku... Pierwsze badania, skierowanie do szpitala, konsultacje i diagnoza, która brzmiała jak wyrok: NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY JELITA GRUBEGO I WĄTROBY. Na dodatek rozsiany w zaawansowanym stadium! Diagnoza była szokiem dla nas wszystkich... Mariusz ma dopiero 46 lat, mamy dwóch synów i dwie córki. Z czwórki naszych dzieci najmłodsze są Lena i Nadia, mają 10 i 11 lat. Tata jest ich największych bohaterem... Po kolejnych badaniach okazało się, że sytuacja Mariusza jest naprawdę dramatyczna... Przerzuty znaleziono również na węzłach chłonnych krzyżowych, na przedniej i tylnej blaszce prawej powięzi nerkowej oraz w podbrzuszu... Byliśmy szczęśliwą rodziną, dużo podróżowaliśmy, dziewczynki uwielbiają spędzać czas z tatusikiem. "Tatusik" jest dla nich wszystkim, a tu lekarze każą nam przygotować dzieci, że tata umiera. Jak mam powiedzieć dziewczynkom, że Wasz tatusik umrze, zostawi Was, żegnajcie się z nim, bo już nie ma ratunku... Kiedy dziewczynki dowiedziały się, że tatuś jest chory, płakały przez tydzień... Dziś nie odstępują go na krok. Widzą, że tata jest słaby, że jeździmy po lekarzach, że chwilami nie potrafimy się uśmiechać. Są jednak pewne, że tatusik z tego wyjdzie i z powrotem będzie zdrowy. Tymczasem jest bardzo, bardzo źle... Po diagnozie zaczęła się walka o życie: operacja jelita, która dała nadzieję i szybko ją zabrała, chemioterapia, niepewność, pogarszanie stanu zdrowia. I niemoc… niemoc… niemoc. Z dwóch zmian na wątrobie szybko zrobiło się osiem... Rak postępuje w zastraszającym tempie. Okazało się, że Mariusz ma najgorszą, agresywną mutację BRAF, która postępuje bardzo szybko i bezlitośnie. Niestety ta mutacja wyklucza go też z wielu refundowanych metod leczenia... Konsultowaliśmy przypadek męża z wieloma lekarzami z wielu miast... Mariusz ma podawaną chemię paliatywną. Możliwości refundowanego leczenia w Polsce się skończyły. Zostaje leczenie prywatne - Mariusz może dostać chemię celowaną w Polsce, niestety, jedno podanie kosztuje 45 tysięcy złotych... Konsultujemy się też ze szpitalami w Niemczech, w Hiszpanii, gdzie stosuje się najnowocześniejsze metody leczenia. Chcą dać Mariuszowi szansę, ale tam jest mąż prywatnym pacjentem, za wszystko musimy zapłacić. Koszt leczenia wyceniono na 600 tysięcy złotych. Nie poddajemy się, walczymy... Będziemy walczyć, póki jest cień szansy i promyk nadziei. Nie stać nas jednak na to leczenie, mamy czwórkę dzieci. Ta zbiórka to nasza ostatnia deska ratunku... Jeśli nie zbierzemy tych pieniędzy, Mariusz nie dożyje kolejnych Świąt, nie dotrwa do końca roku... Nie będzie już wsparciem, wzorem, tatą. Nie mogę na to pozwolić... Mariusz pomagał i ratował ludzi, teraz on potrzebuje pomocy, ratunku. Jeszcze ma jedną misję do spełnienia - wygrać z rakiem i zostać tutaj z nami. Nadal być ukochanym mężem i tatą... Żyć. Tak bardzo go kochamy i potrzebujemy... Mamy nóż na gardle, każdy dzień, każda minuta bez leczenia zmniejsza nasze szanse. Sytuacja jest naprawdę krytyczna. Na froncie walki o życie liczy się każda sekunda... Ja nie proszę, lecz błagam - pomóżcie nam. Doris Zielińska, żona 

299 400,00 zł ( 43,29% )
Brakuje: 392 090,00 zł
Oliwier Szymański
Oliwier Szymański , 17 lat

Mówili, że nie będzie chodził❗️Oliwier udowodnił, że jest inaczej❗️

Oliwier urodził się jako skrajny wcześniak w 26 tygodniu ciąży i ważył zaledwie 700 gramów. Przez 3 miesiące lekarze walczyli o jego życie, a po wyjściu ze szpitala rozpoczęła się walka o zdrowie. Gdy syn miał 2 lata, zdiagnozowano u niego diplegię, czyli obustronne porażenie kurczowe kończyn dolnych. Lekarze prognozowali, że nie będzie chodził. Ale na szczęście tak się nie stało i w wieku 6 lat Oliwier postawił pierwsze kroki! Przez cały ten czas nasz syn z uporem sportowca uczęszcza na rehabilitację, gdzie ćwiczy pod okiem wspaniałych rehabilitantów, bierze udział w turnusach rehabilitacyjnych, a w międzyczasie bolesne ostrzykiwanie nóg toksyną botulinową daje mi większy zakres ruchu i podtrzymuje sprawność. Obecnie Oliwier jest już nastolatkiem, uczniem liceum. Z powodu szybkiego wzrostu chód znacznie się pogorszył, czemu towarzyszy ogromny ból. W listopadzie i grudniu Oliwier przeszedł dwie skomplikowane operacje osteotomii derotacyjnej oraz przeszczep ścięgien. Operacje były konieczne nie tylko po to, by Oliwier mógł nadal chodzić, ale by jego chód nie był daleki od wzorca, by poruszał się niemalże jak zdrowy człowiek. Ale udane zabiegi to tylko 50% sukcesu. Syn już zaczął intensywną rehabilitację. Dzielnie wszystko znosi i daje z siebie więcej niż 100%! By nasz syn mógł sprawnie chodzić, potrzebna jest wielomiesięczna specjalistyczna, a zarazem bardzo kosztowna, rehabilitacja. Stąd nasza prośba o pomoc w zebraniu funduszy na dalszą rehabilitację syna. Proszę, pomóżcie nam spełnić marzenie Oliwiera o sprawności! Kinga i Dominik, rodzice

27 125,00 zł ( 28,33% )
Brakuje: 68 620,00 zł
Krystian Demski
Krystian Demski , 27 lat

Młody tata potrzebuje pilnej operacji! Uratuj sprawność Krystiana!

Mam na imię Krystian, jestem szczęśliwym mężem i tatą. Za kilka dni mieliśmy świętować z żoną pierwszą rocznicę ślubu. Niestety, wszystkie piękne plany przesłoniła tragedia… Wystarczyła jedna krótka chwila, by moje życie legło w gruzach. Dosłownie chwilę mam również na uzbieranie kwoty potrzebnej na opłacenie operacji, która zaplanowana jest już na 26 września!  Poruszając się z niewielką prędkością, doznałem wypadku komunikacyjnego. W krytycznym stanie trafiłem do szpitala, gdzie rozpocząłem moją walkę. Długo byłem nieprzytomny, podczas gdy na moją rodzinę spadały okropne informacje… Lekarze mówili o pękniętej śledzionie i rozerwanej tętnicy podobojczykowej – krwotoku wewnętrznym, który stanowił bezpośrednie zagrożenie dla mojego życia! Kiedy tydzień po operacji wybudziłem się na oddziale intensywnej terapii, nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, jak drastycznie zmieniła się moja rzeczywistość. Po przeniesieniu na oddział chirurgii dotarło do mnie, jak poważny jest mój stan. Złamałem wyrostki kolczyste w kręgosłupie, łopatkę z przemieszczeniem, bark, żebra, a także wiele kości w lewym ramieniu. Nie mogłem się poruszać, nie byłem w stanie zrobić nic samodzielnie.  Po dwóch miesiącach leczenia, najtrudniejszy do pokonania okazał się uraz lewej ręki. Liczne złamania wymagają operacji, ale największym problemem są wyrwane nerwy z rdzenia kręgowego. To oznacza, że moja ręka jest zupełnie bezwładna. Ból, który odczuwam od chwili wypadku, jest nie do zniesienia. W szpitalu nie mogli mi już pomóc, dlatego razem z żoną zaczęliśmy szukać pomocy na własną rękę. W końcu trafiliśmy na lekarza, który chce podjąć się operacji, dającej szansę na odzyskanie sprawności w ręce. To dla mnie jedyna nadzieja, bym mógł znów cieszyć się życiem z moją żoną i synkiem i wrócić do pracy! Bardzo potrzebuję Waszej pomocy, by zebrać środki na tę operację i późniejszą rehabilitację. Wiem, że życie już nigdy nie będzie takie samo, ale wierzę, że dzięki wsparciu będę mógł znów przytulić synka i wrócić do normalności, która teraz wydaje się być tak odległa. Krystian

25 939,00 zł ( 48,76% )
Brakuje: 27 253,00 zł