Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kacper Rogólski
Kacper Rogólski , 9 miesięcy

Maleńki Kacperek nie otwiera oczu! Potrzebna zagraniczna operacja!

Każdy rodzic marzy, by jego dziecko było zdrowe, szczęśliwe i rozwijało się prawidłowo. Bardzo cieszyłam się na myśl o moim maleńkim chłopczyku. W czasie ciąży wprost nie mogłam się doczekać, aż będzie na świecie. Niestety, od tego momentu los skutecznie krzyżuje nam plany… Przed porodem nic nie zapowiadało, że będziemy martwić się o zdrowie Kacperka. Niestety, w życiu nic nie jest pewne, a los potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Lekarze wykryli u synka rzadką chorobę genetyczną — zespół BPES.  Pierwsze niepokojące sygnały zaobserwował pediatra podczas rutynowej wizyty. Synek nie otwierał oczu. Trwało to zbyt długo, względem jego rówieśników. Odwiedziliśmy wielu specjalistów, zanim dowiedzieliśmy się, co może powodować dysmorfie w twarzy Kacperka. Nasz synek otwiera oczy w bardzo ograniczonym zakresie, co generuje problem z komfortowym widzeniem. Powieki są zrośnięte i pozostawiają tylko wąską szparę, przez którą Kacper może oglądać świat. By lepiej widzieć, synek odchyla główkę do tyłu. Ta pozycja powoduje nieprawidłowości w napięciu mięśniowym, nad którym trzeba pracować z rehabilitantem. Ostatnio na naszym horyzoncie pojawił się ratunek! Specjalistyczna operacja, która jest szansą na bezpieczną i samodzielną przyszłość malucha. Niestety, jej koszt jest ogromny, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem... Zabieg powinien odbyć się jak najszybciej! To bardzo ważne! Prosimy o wsparcie w zebraniu środków na zabieg, który uratuje sprawność Kacpra. Bez Was nie damy sobie rady… Jesteście naszą jedyną nadzieją! Jeśli zechcecie wesprzeć nas w tej trudnej chwili, będziemy niezwykle wdzięczni za każdy gest! Mama, Marta

6 226,00 zł ( 6,36% )
Brakuje: 91 530,00 zł
Zosia Włodarczyk
Zosia Włodarczyk , 2 latka

Śmiertelnie chora córeczka❗️Mama Zosi prosi o ratunek!

Nikt nie przewidział, że moja córeczka będzie tak bardzo chora… Urodziłam zdrowe dziecko – nieopisane szczęście. I to szczęście skończyło się już w pierwszej dobie jej życia… Zosi pękł krwiak w komorze przedmózgowia. Dramat gonił dramat: niedługo później doszło do zapalenia płuc, lekarze wykryli też bakterię E. coli w maleńkim organizmie! A to był dopiero początek horroru i walki, którą toczymy do dziś…  Zosia urodziła się miesiąc przed terminem, ale badania nie wykazywały żadnego zagrożenia. Nagle pękł krwiak… Tego nikt się nie spodziewał! Po tygodniu pojechałyśmy do neurologa, który jako pierwszy zwrócił uwagę na niskie cukry. Dwa dni później Zosia zastała przyjęta w szpitalu z obustronnym zapaleniem płuc, gdzie całkowicie zostały ominięte zalecenia neurologa. Wtedy zaczęło się najgorsze... Zaatakowała bakteria E. coli. Zosia doznała zapaści i napadu epileptycznego. Nie przybierała na wadze. Ani mleko z piersi, ani modyfikowane nie dodawało jej kilogramów. Ogromnie bałam się o życie mojej nowo narodzonej córeczki… Nie da się opisać tego strachu – nikt nie wymyślił słów, które wystarczająco by go oddały…  W szpitalu po badaniu krwi wyszedł niski cukier. Pielęgniarka podpięła Zosię pod pompę z glukozą. Gdy po pewnym czasie ją odłączała, a cukier spadał do śmiertelnie niskiego poziomu! Był tak niski, że aparatura nie mogła go wychwycić. Ręce drżały mi ze strachu, oczy zaszły łzami… Obecnie jesteśmy pod opieką Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Zosieńka na stałe jest podłączona pod pompę regulującą cukier. Leki, które powinny pomóc, niestety nic nie dają. Z tego powodu co 5 godzin córeczka dostaje zastrzyki, w których dawka jest ciągle zwiększana. Wahania cukru bezpośrednio zagrażają jej życiu... Norma u dziecka powinna się mieścić w przedziale 70-99mg/dl – u Zosi skacze między 30 a 300mg/dl!  Lekarze uznali, że musi być jeszcze jakiś powód hipoglikemii, na którą choruje moja córeczka. Znaleźli – to guz w trzustce! Konieczne było usunięcie większej części tego organu. Nie wiemy, czy w pozostawionej części też są guzy...  Boję się, co teraz będzie. Zosia nie przybiera na wadze, ma anemię, skrzepy krwi, które zagrażają jej życiu, parametry spadają. Możliwe, że będzie musiała mieć przetaczaną krew.  Sensory, umożliwiające jej codzienne funkcjonowanie, zmieniamy co 10 dni. Koszt jednego to 250 zł, nadajnik 300 zł. Odbiornik systemu – 2500 zł. Do tego okulista (wada wzroku), immunolog (wrodzona obniżona odporność), kardiolog (wada serduszka, w przyszłości do operacji). Do tego dochodzą kolejni specjaliści i kolejne koszy: diabetolog, metabolista, dietetyk i specjalna dieta, rehabilitacja za 1 500 zł miesięcznie...  Każdy wyjazd do Warszawy do szpitala to koszt średnio 500 zł. Wyjazdy kontrolne są co 2-3 tygodnie. Nie licząc ponadprogramowych pobytów, gdy dzieje się źle... Jestem samotną mamą 5 dzieci. Albo samodzielną – bo sama ze wszystkim staram się sobie poradzić, naprawdę daję z siebie 100%... Ale czasami jest mi bardzo ciężko...  Refundowane leczenie Zosi nie obejmuje, ponieważ nie skończyła jeszcze 4 lat… Dlatego właśnie proszę o pomoc. Nie jestem w stanie opłacić niezbędnego leczenia mojej córeczki. Koszty są ogromne, a ja jestem sama.  Każda złotówka pomoże zawalczyć o zdrowie Zosi! Proszę, pomóż. Paulina, mama ➡️ opowiecie.info — portal informacyjny

164 571,00 zł ( 62,1% )
Brakuje: 100 429,00 zł
Franciszek Winiarczyk
Pilne!
Franciszek Winiarczyk , 4 latka

🚨Wielki guz w głowie małego Frania! Potrzebna pomoc, by ratować chłopca!

Złośliwy rozległy nowotwór mózgu – wraz z tymi słowami rozpoczął się dramat! Nasz mały synek Franek ma tylko 2 latka, a toczy walkę o swoje życie! Dzięki Wam wysłaliśmy już próbki guza do badań do kliniki w Heidelbergu i teraz czekamy na wyniki! Już dziś wiemy jednak, że jedyną możliwą ścieżką będzie prawdopodobnie leczenie poza granicami Polski. Ile będzie kosztować? Wstępne szacunki mówią nawet o milionie złotych, dlatego już teraz ruszamy ze zbiórką na ten cel! Prosimy, poznaj naszą historię i pomóż nam ratować Frania! Pod koniec grudnia zeszłego roku zabraliśmy Franka do neurologa. Zaniepokoił nas fakt, że synek przechyla główkę w prawą stronę i nie trzyma równowagi. Jego nóżki odmawiały mu posłuszeństwa, przewracał się. Wcześniej pełen energii i roześmiany, teraz marudny i nieobecny – jak nie on… Pani neurolog w trybie pilnym skierowała nas na rezonans. Po wykonaniu tomografu w szpitalu nasz świat się rozpadł. Lekarze wykryli w główce Frania rozległego guza, który otacza pień mózgu i rdzeń kręgowy. Nikt nie jest gotowy na takie słowa. Nogi mieliśmy jak z waty, musieliśmy natychmiast usiąść. Nie mogliśmy uwierzyć, jakim cudem tak pogodne i pełne energii dziecko może mieć taką straszną diagnozę!  Kolejnego dnia Franek miał operację, której nawet nie byliśmy sobie w stanie wyobrazić — odbarczenie, polegające na chirurgicznym zdjęciu fragmentu pokrywy czaszki. Na szczęście operacja przebiegła bez większych komplikacji. Mimo bólu pooperacyjnego Franuś dzielił się z nami uśmiechem. To silny chłopak, jesteśmy z niego bardzo dumni! Po kilku dniach od operacji synek stanął na nóżki sam, jednak nie daje rady poruszać się bez czyjejś pomocy.  Podczas operacji lekarze wykonali biopsję. Jej wynik nie pozostawił już żadnych złudzeń… Okazało się, że jest to złośliwy rozległy nowotwór astroglejowy. Niestety nie nadaje się do usunięcia chirurgicznego ze względu na rozmiar i lokalizację. Ponownie świat nam się zawalił. Dlaczego to spotkało nasze ukochane dziecko!? W rezonansie wyszło, że guz powoduje ucisk na przestrzenie płytowe, przez co ryzyko wodogłowia jest bardzo wysokie. Ponadto nowotwór sięga już do 5 kręgu szyjnego! Trafiliśmy na onkologię. Franek aktualnie przyjmuje chemioterapię. Przez obustronne porażenie fałdów głosowych, lekarze musieli założyć mu rurkę tracheotomijną. Pierwsze co przyszło nam na myśl, to to, że od naszego synka przez bardzo długi czas nie usłyszymy ani jednego słowa. Po wybudzeniu Frania serce mi pękło. Płacz, przerażenie, nie mogłam znieść faktu, że Franio próbuje coś powiedzieć, a nie może. Z bólem patrzyłam, jak maluch męczy się, nie rozumie, co się dzieje.  Zaczęliśmy szukać jak najlepszej pomocy w walce z tak koszmarnie trudnym przeciwnikiem! Postanowiliśmy zlecić badania molekularne guza w Heidelbergu. Stało się to możliwe dzięki Wam – ludziom o wielkich sercach, którzy postanowili nam pomóc. Badania pozwolą poznać lepiej nowotwór i znaleźć ścieżkę leczenia.  Przerażeni, ale i pełni nadziei czekamy na wyniki badań guza i kosztorys dalszego leczenie Frania. Jako rodzice zrobimy wszystko, aby ratować życie naszego synka, dlatego prosimy Was o pomoc w tej niezwykle trudnej walce! Bądź z nami, by ocalić Frania! Rodzice Franka ➡️ Facebook: Wielki guz w głowie małego Franka. Błagamy o pomoc ➡️ Licytacje dla Franka Winiarczyka

846 197 zł
Dominika Białk
Pilne!
Dominika Białk , 44 lata

Każdy mój dzień to strach❗️Jestem mamą – muszę walczyć❗️

Ostatni rok był prawdziwym koszmarem. Chemia wypalająca żyły, operacje, szpitalne ściany… Przeszłam już tak wiele i nie zamierzam się poddawać. Jestem córką, siostrą, żoną i mamą dwóch wspaniałych dziewczyn. Mam dla kogo żyć i będę o to życie walczyć! Gdy wyczułam guzek w piersi, od razu udałam się do lekarza. Byłam spanikowana, ale powtarzałam sobie, że na pewno to nic takiego… W badaniu USG widoczny był guz. Lekarz poinformował mnie, że konieczna jest biopsja. Poczułam, że robi mi się ciemno przed oczami… Wyniki były jednoznaczne – RAK PIERSI. Przerzuty były już w węzłach chłonnych… Rozpoczęła się walka o moje życie, na którą nie byłam przygotowana. Przeszłam chemioterapię, radioterapię i 3 operacje. Straciłam też drugą pierś, bo ryzyko, że nowotwór również w niej się zjawi, było ogromne.  Nie da się opisać słowami takich doświadczeń… Teraz już doskonale rozumiem, dlaczego ludzie nazywają je onkologicznym piekłem. Każdego dnia błagałam, by wycieńczające leczenie się zakończyło… Jednak tak się nie stało… Lekarze zdecydowali, że konieczna jest hormonoterapia. Zalecono mi też przyjmowanie nierefundowanego leku. W moim przypadku ryzyko wznowy jest bardzo duże. Lek daje mi nadzieję, że moja walka w końcu dobiegnie końca. Niestety, jego cena zwala z nóg… Miesięczny koszt to ponad 6 tysięcy złotych! A aby terapia była skuteczna, musi trwać dwa lata.  Każda wizyta kontrolna to dla mnie niewyobrażalny lęk. Nie mogę ponownie przez to wszystko przechodzić. Nie mogę pozwolić, by moje córeczki znów musiały się bać, że mnie stracą. Chcę żyć, zestarzeć się u boku mojego męża, zobaczyć, ja moje dzieci budują własną przyszłość. Dlatego z całego serca proszę Cię o pomoc. Ta terapia to dla mnie ogromna szansa… Dominika

101 015,00 zł ( 65,16% )
Brakuje: 53 997,00 zł
Sławek Komaszko
Pilne!
Sławek Komaszko , 13 lat

Heroiczna walka z guzem mózgu! Bez leczenia Sławkowi pozostały trzy miesiące życia❗️

Mamy przed sobą straszną diagnozę! Nasz 12-letni synek Sławek ma guza pnia mózgu! Jesteśmy załamani, bo taka diagnoza brzmi jak wyrok śmierci! W jeden chwili ze zdrowego dziecka Sławek stał się dzieckiem onkologicznym z bardzo niepewnymi rokowaniami! Jeśli nie zbierzemy pieniędzy na bardzo skomplikowaną operację wycięcia guza, nasz synek w krótkim czasie umrze… Błagamy Was o pomoc, bez której Sławek nie ma szans na życie! Żaden szpital w Polsce nie daje większych szans na udaną operację. Jest klinika w Niemczech która chce się podjąć leczenia, ale potrzebne są pieniądze. To ten moment, kiedy stajemy w obliczu największego wyzwania w naszym życiu. Dla naszego synka jest to jedna i zarazem ostatnia szansa na życie! Choroba wdarła się w nasze życie nagle i niepostrzeżenie. Do tej poty nasz zdrowy synek, z dnia na dzień stracił możliwość kontrolowania gałek ocznych i patrzenia w lewą stronę. Zabraliśmy go do okulisty, okulista skierował do neuropotologa, neuropotolog zlecił MRT, po MRT musieli się zwrócić do neurochirurga. W międzyczasie Sławek przestał słyszeć na lewe ucho, a prawa ręka straciła czucie. Mógł jej poruszać, ale nie mógł, np., odróżnić gorące od zimnego.  Stan naszego synka pogarszał się niemal z godziny na godzinę, patrzyliśmy na to jak nasze dziecko traci siły i chęci do życia! Słowa, które padły po tem wyrwały nam serca! “ Państwa syn musi przejść terapię i i finalnie ryzykowną operację usunięcia guza – w przeciwnym razie będzie żył od dwóch do trzech miesięcy!”. Jesteśmy zdruzgotani! Kilka tygodni temu Sławek był pełnym radości, uśmiechniętym chłopcem, który bawił się i grał na komputerze. Teraz okazuje się, że może umrzeć w każdej chwili! Idylla zmieniła się w dramat z którego bez pieniędzy nie znajdziemy wyjścia! Pierwszym etapem leczenia miało być ustalenie jaki to rodzaj nowotworu. Biopsja guza obarczona była potwornym ryzykiem! Podczas zabiegu nasz synek mógł stracić zdolność mówienia, oddychania, przełykania. Tak duża ingerencja w delikatne struktury mózgu to ogromne wyzwanie dla lekarzy i pacjenta. W tamtej chwili nasze życie się zatrzymało. Tak bardzo baliśmy się, że ostatni raz widzimy naszego syna świadomego, że ostatni raz możemy z nim rozmawiać. Na szczęście się udało… Na tamten moment Sławek już prawie nie chodził, dwoiło mu się w oczach, przez co zaczynało się kręcić w głowie.  Mógł chodzić tylko, jak ktoś go prowadzi, i to na minimalne odległości. Obecnie nasz synek rozpoczął radioterapię. Guz zareagował na leczenie, bo Sławek zaczął sprawniej chodzić i wróciło mu czucie w ręce. To leczenie jednak nie wystarczy – potrzebna jest operacja, która jeśli się nie powiedzie, Sławek przepłaci życiem! Lekarze w Polsce też proponują jechać dalej – nie są w stanie usunąć guza – to może się skończyć tragicznie.  Znaleźliśmy klinikę w Niemczech, przygotują tam dla niego szczepionkę, która spowoduje, że guz "odłączy się" od pnia mózgu, i można będzie przeprowadzić operację. Tak naprawdę to jest jedyna szansa, żeby przeżył.  Jesteśmy załamani, bo nie mamy nic, co moglibyśmy sprzedać, by zdobyć tak wielkie pieniądze. Nie możemy też rozpocząć chemioterapii, bo może ona wykluczyć naszego syna z dalszej terapii w Niemczech. Trwamy w zawieszeniu bez pieniędzy, a już nie kalendarz, tylko zegar, odmierza czas jaki został naszemu dziecku!  Jesteśmy załamani, dlatego z całego serca błagamy was o ratunek! Nie możemy zostawić tego na jutro, bo jutra już nie będzie! Guz mózgu to tykająca bomba, której bez Was nie rozbroimy, a która może wybuchnąć właściwie w każdej chwili! Błagamy Was dobrzy ludzie, o życie naszego synka, który ma tylko 12 lat!  Rodzice

76 823,00 zł ( 30,09% )
Brakuje: 178 429,00 zł
Mikołaj Kuśmirek
Mikołaj Kuśmirek , 7 lat

Wyrok na całe życie... Wesprzyj walkę Mikołaja!

Chociaż tak bardzo byśmy chcieli, wiemy, że choroby Mikołaja nie da się wyleczyć. Choćbyśmy zrobili wszystko, co w naszej mocy, to nadal będzie za mało. Nasz synek ma zaledwie 5 lat i choruje na rzadką chorobę genetyczną – zespół Angelmana. Mikołaj nie mówi, nie chodzi samodzielnie, ma całościowe zaburzenie rozwojowe. Każdy dzień to dla niego nieustanna walka i cierpienie…   Mikuś przyszedł na świat, jako zdrowy chłopiec – dostał 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy przeszczęśliwi, gdy w końcu mogliśmy powitać go na świecie. Niestety, z godziny na godzinę nasza radość malała. Mikołaj prawie w ogóle nie płakał, był niezwykle spokojny, jak na niemowlaka. Najczęściej leżał w bezruchu i patrzył w przestrzeń. Bardzo nas to zaniepokoiło. Będąc jeszcze w szpitalu, synek był badany, jednak wyniki nic nie wskazywały. Lekarze cały czas uspokajali nas, mówiąc, że trafił nam się wyjątkowo spokojny chłopiec i jest to powód do radości, a nie zmartwień.  Tak też zrobiliśmy… Staraliśmy się cieszyć każdym dniem. Pełni dobrych nadziei wróciliśmy z synkiem do domu.  Niestety kolejne miesiące tylko utwierdziły nas w tym, że Mikołaj nie rozwija się prawidłowo. Synek nie przekręcał się z boku na bok, nie trzymał główki, w ogóle się nie poruszał. Bardzo baliśmy się o jego zdrowie. Lekarze dalej uważali, że wszystko jest w porządku, jednak my czuliśmy, że to nie może być prawda.  Gdy Mikuś ukończył roczek, skierowano nas na badania genetyczne. Tam wykluczono rdzeniowy zanik mięśni. Cieszyliśmy się z tej diagnozy, jednak dalej martwiło nas to, że nie wiemy, co dolega naszemu synkowi. Postanowiliśmy zmienić poradnię genetyczną i szukać odpowiedzi gdzie indziej.  To była dobra decyzja.  Kolejne badania nie pozostawiały już żadnych wątpliwości. Mikołaj choruje na bardzo ciężką i nieuleczalną chorobę genetyczną – zespół Angelmana. Objawia się ona głównie poprzez niepełnosprawność intelektualną, ataksję oraz padaczkę. Obecnie synek ma 5 lat i wciąż nie jest samodzielny. Nie mówi, ale staramy się porozumiewać z nim np. poprzez gesty, spojrzenia czy dotyk. Rozwój ruchowy jest znacznie opóźniony. Synek porusza się głównie na kolanach, choć dzięki rehabilitacji jest duża szansa, że w przyszłości będzie chodził!  Pomimo wszystkich przeciwności losu Mikuś jest niezwykle pogodnym i wesołym dzieckiem. Tak naprawdę uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Uwielbia też chodzić do przedszkola i bawić się z innymi dziećmi. Razem z mężem staramy się z całych sił, by miał szczęśliwe dzieciństwo. Wiemy, że przez całe życie będzie musiał mierzyć się z konsekwencjami tej nieuleczalnej choroby. Jedyne co możemy dla niego zrobić, to zapewnić mu odpowiednie leczenie. Mikołaj jest rehabilitowany 3 razy w tygodniu w przedszkolu oraz codziennie w domu przez nas samych. Dodatkowo zabieramy go na turnusy rehabilitacyjne, które już przynoszą pierwsze efekty. Od ostatniego wyjazdu synek nauczył się łączyć rączki i klaskać.  Tylko dzięki regularnym ćwiczeniom, możemy zapewnić mu w miarę normalną przyszłość. To nasze największe marzenie. Niestety, koszty leczenia są zatrważająco duże. Jeden wyjazd na turnus rehabilitacyjny wynosi około 8 500 złotych! To znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.  Dlatego prosimy Was o pomoc! Nie tracimy nadziei, że dzięki ludziom o wielkim sercu, nasz Mikuś będzie miał szansę na dalszy rozwój.  Dziękujemy za każde wsparcie! Izabela i Krzysztof, rodzice Mikołaja

27 220,00 zł ( 50,16% )
Brakuje: 27 036,00 zł
Pawełek Pokropek
Pilne!
Pawełek Pokropek , 16 miesięcy

POMOCY❗️Tylko najdroższy lek świata uratuje Pawełka przed ŚMIERTELNĄ chorobą❗️

Ta historia byłaby jak wiele innych. Staranie się o wymarzone dziecko, dwie kreski na teście ciążowym, bezproblemowa ciąża i poród. Wszystko wskazywało na to, że nasz ukochany Pawełek przyszedł na świat zdrowy, powodując u nas niewyobrażalną radość. Tylko, że ta szczęśliwa historia trwała tylko 12 dni. Wtedy synek trafił do szpitala, a potem przyszła przerażająca diagnoza… Trzy literki, które niosą śmierć – DMD. Dystrofia mięśniowa Duchenne’a! Gdy pojechaliśmy z synkiem do szpitala, nigdy byśmy nie przypuszczali, że opuścimy go dopiero po dwóch miesiącach z diagnozą, która mrozi krew w żyłach. Dystrofia mięśniowa Duchenna’a jest bardzo rzadką chorobą, powodującą stopniowy zanik mięśni, prowadząc do śmierci. Synek, przychodząc na świat, dał nam wiele szczęścia, sam go jednak nie miał… Choroba dotyka 1 na 3500 urodzonych chłopców. A to nie jedyna diagnoza Pawełka! U naszego chłopca zdiagnozowano zespół sąsiadujących genów, który oprócz DMD powoduje też hipoplazję nadnerczy oraz deficyt kinazy glicerolowej.  Organizm Pawełka nie produkuje wystarczającej ilości hormonów stresu, dlatego na stałe musi przyjmować leki. Konieczne jest zwiększanie dawki za każdym razem, gdy nasz chłopiec czegoś się wystraszy. Inaczej traci siły i jest zupełnie nieobecny… Deficyt kinazy glicerolowej powoduje, że synek musi być na specjalnej diecie. Codziennie musimy też walczyć o jak najlepszą sprawność Pawełka. Uczęszczamy na rehabilitację i korzystamy z opieki m.in. endokrynologa, kardiologa, okulisty, nefrologa, neurologa. To naprawdę duże wydatki... Jeszcze nie tak dawno Pawełek byłby skazany na śmierć w męczarniach, ponieważ dystrofia mięśniowa Duchenne’a była nieuleczalna. Moglibyśmy ją tylko opóźniać, ale to i tak ostatecznie skończyłoby się tragicznie. Od zeszłego roku istnieje jednak ratunek – lek, który trzeba podać, zanim synek skończy 5 lat. Tylko że na tym dobre wiadomości się kończą, ponieważ leczenie kosztuje prawie 16 MILIONÓW ZŁOTYCH! Perspektywa, że nie dam rady zapewnić dziecku ratunku, w momencie gdy istnieje leczenie, jest przerażająca! Co jeśli nie zdążymy? Inne dzieci będą mogły być uratowane, a ja widząc pogarszający się stan syna, będę myślała tylko, dlaczego on musi umierać? Dlaczego nam się nie udało… To okropna wizja, ale bez Waszej pomocy okaże się rzeczywistością i na nic zda się ten niesamowity postęp medycyny. Czasami gdy patrzę w piękne oczka Pawełka, na moment zapominam o tym, że jest chory. Wtedy myślę o tym, jaki będzie w przyszłości, co będzie lubił, jakim będzie człowiekiem. Tylko że ta przyszłość może nie nadejść… A nawet jeśli nadejdzie, to szybko się skończy, za szybko… Bez leku mięśnie synka będą słabnąć i umierać – najpierw te odpowiedzialne za poruszanie się, później przełykanie, a na końcu oddychanie! Nie mogę stać z boku i patrzeć, jak moje dziecko doświadcza piekła na ziemi… Dlatego jestem tu i błagam o pomoc! Zrobię wszystko, żeby synek mógł polecieć do USA i przyjąć NAJDROŻSZY LEK ŚWIATA. Wielkich rzeczy można dokonać jednak tylko wspólnie, dlatego bądźcie z nami. Tak bardzo prosimy o wpłatę, o udostępnienie, o nagłośnienie zbiórki. Krok po kroku będziemy zbliżać się do celu. Wierzę, że przyszłość Pawełka może być szczęśliwa. Pomocy!  Rodzice, Karolina i Łukasz 🔴 Facebook - Pawełek kontra DMD ➡️ Licytacje dla Pawełka na Facebooku ➡️ Artykuł o Pawełku e-Sochaczew.pl ➡️ Artykuł w Grodzisknews.pl

124 475,00 zł ( 0,78% )
Brakuje: 15 832 972,00 zł
Szymon Kowalski
Pilne!
12 dni do końca
Szymon Kowalski , 32 lata

Każdy mój dzień to strach o życie❗️Mam maleńką córeczkę, muszę walczyć!

Choroba przyszła nagle i niespodziewanie, rujnując całe moje dotychczasowe życie. Nikomu nie życzę starcia z tak bezlitosnym przeciwnikiem… Moja walka i nieustanny strach trwają już 4 lata. Największą siłą i motywacją jest moja maleńka córeczka – to dla niej muszę robić wszystko, by żyć. Piekła, przez które przeszedłem, nie zapomnę nigdy. Gdy dowiedziałem się, że choruję na guza mózgu, glejaka wielopostaciowego IV stopnia, wszystko w jednej chwili się zawaliło. Człowiek nawet się nie zastanawia, jak życie jest kruche...  Przeszedłem operację usunięcia zmiany nowotworowej, która była wielkości mandarynki! Niestety, po operacji okazało się, że doszło do zakażenia gronkowcem złocistym. Leczenie pooperacyjne wydłużało się w nieskończoność i konieczne były trzy kolejne operacje: usunięcie zakażonej części kości czaszki, wstawanie w to miejsce protezy, a następnie jej usunięcie.  W przypadku glejaka o IV stopniu złośliwości jest niemal pewne, że guz odrośnie. Ryzyko wznowy jest ogromne! Co trzy miesiące mam kontrolny rezonans magnetyczny. Za każdym razem drżę ze strachu, gdy czekam na wynik. Wiem, że mój przeciwnik w każdej chwili może wrócić, by odebrać mi życie.  A ja nie zamierzam poddać się bez walki. Mam zbyt wiele do stracenia. Wiem, że muszę być przygotowany. Najskuteczniejszą terapią ratującą życie w takich przypadkach jak mój, jest terapia Nanotherm. Niestety nie jest ona refundowana, a jej koszt to ponad 200 000 zł.  Nie mogę zostawić mojej ukochanej żony. Nie wyobrażam sobie, że moja córeczka będzie wychowywać się bez ojca. Jest taka malutka… Nawet nie będzie mnie pamiętać… Oddałbym wszystko, by zobaczyć, jak dorasta. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Sami nigdy nie uzbieramy takiej kwoty… Szymon

47 562,00 zł ( 19,02% )
Brakuje: 202 438,00 zł
Patryk Tomaszewski
Patryk Tomaszewski , 8 lat

W głowie Patryka tkwi tykająca bomba... Pomóż w walce z GLEJAKIEM❗️

Nic nie było w stanie przygotować nas na diagnozę, którą postawiono Patrykowi. Żaden rodzic nie powinien przez coś takiego przechodzić! W najgorszych koszmarach nie podejrzewaliśmy, że usłyszymy te dwa przerażające słowa: GUZ MÓZGU! Pierwsze momenty życia nasze dziecko spędziło na różnych zabiegach i kontrolach. Dni w szpitalach zamieniały się w tygodnie, a potem miesiące. Gdy Patryk miał 8 miesięcy, przeszedł operację słuchu, a jakiś czas później konieczna była jeszcze operacja nerki, która przestała prawidłowo funkcjonować. Myśleliśmy, że na tym zakończą się problemy zdrowotne naszego synka. Przez kilka kolejnych lat musieliśmy jedynie stawiać się na rutynowe kontrole. Niestety, byliśmy w ogromnym błędzie… W listopadzie 2023 roku słuch i wzrok synka nagle się pogorszyły. Zaczęliśmy szukać pomocy u specjalistów, jednak Patryk z tygodnia na tydzień czuł się coraz gorzej. Zmieniło się też jego zachowanie – czasem nie poznawaliśmy własnego dziecka! Tak bardzo chcieliśmy mu pomóc! Po pewnym czasie Patryka skierowano na rezonans. Wtedy zawalił nam się cały świat. Tomograf pokazał zmianę w główce synka. Na drugi dzień padła diagnoza: GUZ MÓZGU. Nie mogliśmy w to uwierzyć! W głowie naszego dziecka znajdowała się tykająca bomba! Patryka pilnie skierowano na operację wycięcia guza. To był najtrudniejszy czas dla naszej rodziny… W szpitalu spędziliśmy 2 tygodnie, jednak dzień po wypisie z oddziału, Patryk nagle zasłabł w domu! Karetka zabrała go z powrotem do szpitala. Okazało się, że mimo udanej operacji, pojawiły się nieprawidłowości… Postanowiliśmy dalej szukać przyczyny! Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za dotychczasową pomoc, dzięki której mogliśmy skonsultować wyniki z wycinków guza w klinice w Niemczech. Nasze złe przeczucia niestety się potwierdziły! Kilka miesięcy po wysłaniu próbki dostaliśmy miażdżącą diagnozę: rozlany GLEJAK IV stopnia! Nie pozwolimy, by choroba przejęła życie naszego dziecka! Chcemy kontynuować specjalistyczne badania, leczenie oraz konsultacje u zagranicznych specjalistów. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by ratować Patryka! Gdybyśmy mogli, wzięlibyśmy na siebie cały jego ból i strach. Niestety, to niemożliwe… Nie jesteśmy w stanie sami pokryć wszystkich wydatków związanych z leczeniem, rehabilitacją i dalszą diagnostyką synka, a to kluczowe dla jego przyszłości. Wierzymy, że los w końcu się odmieni i nasze dziecko wreszcie wyzdrowieje. Błagamy o pomoc! Tylko Wasze wsparcie może uratować Patryka! Rodzice

56 196,00 zł ( 52,82% )
Brakuje: 50 187,00 zł