Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Gaja Stawska
Gaja Stawska , 13 miesięcy

By Gaja mogła słyszeć, potrzebna jest kosztowna operacja w USA❗️ Prosimy, POMÓŻ❗️

Z niecierpliwością czekaliśmy na dzień urodzin naszych bliźniaczek! Ciąża od początku przebiegała prawidłowo. Wiedzieliśmy tylko, że jedno z dzieci jest znacznie mniejsze od drugiego. Nic jednak nie wskazywało na to, że kiedy dziewczynki przyjdą na świat, jedna z nich będzie miała nieodwracalną wadę! Gaja urodziła się ze zniekształceniem w miejscu uszka. Gdy ją zobaczyliśmy, zaczęliśmy się martwić, czy kiedykolwiek będzie słyszeć… W pierwszych tygodniach życia, córeczka musiała przejść wiele badań. Ich wyniki zburzyły nasze wszystkie nadzieje i plany! U Gai zdiagnozowano atrezję, a także zespół wrodzonych wad rozwojowych, zwany Zespołem Goldenhara! Te diagnozy były dla nas ogromnymi ciosami... Wiedzieliśmy jednak, że trzeba działać szybko, by córeczka miała szansę na jak najlepszy rozwój!  Zamknięty kanał słuchowy i niewykształcona małżowina uszna powodują poważny niedosłuch, który niesie ze sobą trudności w rozwoju Gai. Już w 6. tygodniu życia córeczka rozpoczęła intensywną rehabilitację. Z każdą kolejną wizytą coraz bardziej zdawaliśmy sobie sprawę z tego, ile ciężkiej pracy przed nami… W Polsce dzieci z atrezją poddawane są operacjom dopiero w wieku, gdy najbardziej intensywny rozwój mają już za sobą. Są wtedy już na tyle świadome, że zaczynają zauważać i boleśnie odczuwać przepaść w stosunku do swoich rówieśników. Nie chcemy, by Gaja musiała przez to przechodzić! Na szczęście pojawiła się nadzieja! Nasza córeczka została zakwalifikowana do bardzo skomplikowanej operacji w Stanach Zjednoczonych! Zabieg polega na otwarciu kanału słuchowego i rekonstrukcji małżowiny usznej. Dzięki temu Gaja będzie mogła słyszeć i prawidłowo się rozwijać! Dla nas, jako rodziców, ta operacja to jedyny sposób na zapewnienie naszej córeczce jak najlepszej przyszłości. Chcemy zrobić wszystko co w naszej mocy, by skorzystać z tej szansy. Niestety, koszt operacji jest ogromny… Sami nigdy nie będziemy w stanie uzbierać tak wielkiej kwoty. Nie możemy jednak pozwolić, by pieniądze były przeszkodą w rozwoju Gai! Każda wpłata to krok zbliżający nas do operacji i zmiany życia córeczki na lepsze. Tylko z Waszą pomocą możemy dać naszemu dziecku szansę na zdrowie i możliwość cieszenia się pełnią zmysłów! Rodzice   ➡️ Grupa licytacyjna ➡️ Strona „Uszko Gai" na Facebooku

146 827,00 zł ( 27,6% )
Brakuje: 385 088,00 zł
Michaś Macander
Michaś Macander , 4 latka

Pomóż Michałkowi lepiej zrozumieć świat i podaruj szansę na rozwój!

Życie mojego synka, Michałka, rozpoczęło się w dramatyczny sposób. Przyszedł na świat na skutek cichego rozejścia macicy, co prawdopodobnie doprowadziło do niedotlenienia. Do tej pory pamiętam wszechogarniający lęk o życie mojego dziecka…  Stał się cud. Michałka udało się uratować. Niestety, z czasem los po raz kolejny okazał się dla niego okrutny. U synka we wczesnym dzieciństwie zdiagnozowano spektrum autyzmu. Jest to całościowe zaburzenie rozwojowe, które utrudnia Michałowi codzienne funkcjonowanie.  Wszystko zaczęło się od opóźnionego wstawania na nóżki, potem zaczęłam dostrzegać brak rozwoju mowy i komunikacji. Coraz większą przeszkodą stawały się silne emocje syna, z  którymi nie umiał sobie poradzić, a także zaburzenia koncentracji i problemy z adaptacją. To wszystko sprawia, że dla Michałka każdy dzień jest ogromnym wyzwaniem. Synek potrzebuje stałego wsparcia terapeutycznego, lecz niestety – z powodu braku dostępności refundowanej pomocy specjalistów, możemy korzystać jedynie z prywatnych zajęć. Koszt z nimi związany jest jednak bardzo wysoki. Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc.  Sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużych kosztów rehabilitacji. Terapia jest jednak jedyną szansą na rozwój i lepszą przyszłość Michałka. Proszę – wyciągnij do niego pomocną dłoń.  Mama Michałka Licytacje: ➡️ Misie Michasia

44 789,00 zł ( 60,14% )
Brakuje: 29 680,00 zł
Michał Łuczak
Pilne!
Michał Łuczak , 38 lat

Oko w oko ze śmiercią❗️Bez Was Michał nie ma żadnych szans!

Grudzień 2019, wszyscy szykują się do Świąt, a w rodzinie Michała kolejny dramat... Po śmierci Taty, Profesora Jacka Łuczaka, Michał sam był bliski śmierci. Zaatakowały go duszności, a saturacje gwałtownie spadły. Wciąż żyje, dzięki szybkiej reakcji pielęgniarki i lekarki z hospicjum...  Michałowi wykonano tracheotomię i podłączono respirator – to uratowało mu życie! Teraz najbardziej potrzebna jest pomoc, bo z dnia na dzień Michał jest słabszy... Powrót do domu i kolejny etap w życiu naznaczonym cierpieniem. Dzięki Wam ten dzielny chłopak wciąż z uporem walczy o życie! Teraz, żyć, by zostać ze swoją córeczką, Michał musi zacząć nową terapię - Bio-immunologiczną, terapię, która opiera się na badaniach naukowych, sprawdza się w przypadku chorób auto immunologicznych, i przyniosła poprawę u kilku innych pacjentów.  „Proszę Cię, żeby w opisie było: wiem, że choroba pojawiła się po to, żeby pokazać, że będę pierwszym człowiekiem na świecie, który zostanie wyleczony. I jak będę zdrowy mam założyć fundację, która będzie leczyć pozostałych pacjentów z tą chorobą. Wiem, że to jest mój cel. Potrzebuję tylko Waszej pomocy, aby go zrealizować. Dobro zawsze wraca z nawiązką. Obiecałem córce, że zabiorę ją na koncert Metallica. Basiu popraw tylko gramatykę. I jakbyś mogła, to daj to na początku, lub na końcu.” – poprawiłam. I daję na początku. Bo dopóki Michał może dzielić się swoimi myślami chcę, by apel zaczynał się nim, jego emocjami, marzeniem, celem.   Prof. Jacek Łuczak część życia poświęcił, by wraz z garstką cudownych ludzi stworzyć niesamowite miejsce - Hospicjum Palium, gdzie ból „złych rokowań” łagodzony jest przy pomocy troskliwej opieki i odpowiedniej wiedzy medycznej. Mówimy, że karma wraca. Dobre uczynki, jak tarcza ochronna osłaniają to, co najcenniejsze. Ale los nie bywa sprawiedliwy. Zdarza się, że doświadcza nagle, niespodziewanie, okrutnie. Michał Łuczak, syn profesora, niedługo skończy 30 lat. Dwa lata temu zdiagnozowano u niego stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje szybko. Michał jednak nie poddaje się, walczy. Postanowił zostać pierwszym człowiekiem, który wygra z tą okrutną chorobą. Michał został uwięziony we własnym ciele, które odmawia wszystkiego. A przecież kiedyś było zupełnie inaczej. Zawsze uśmiechnięty, otoczony przyjaciółmi współzałożyciel zespołu muzycznego. Po studiach na poznańskiej politechnice rozwijał firmę i jednocześnie sprawował rolę troskliwego ojca dla swojej ukochanej córeczki. W maju „coś” zaczęło się dziać. Lekki niedowład prawej nogi. Potem niemoc sięgnęła po rękę. Z jednej strony ciała osłabienie przeszło na drugą. Październik był miesiącem ostatecznej diagnozy. SLA – stwardnienie zanikowe boczne. Choroba postępuje nadzwyczaj szybko, ma postać bardzo agresywną.   Michał daje z siebie wszystko mimo, że cierpi z powodu skurczy wszystkich mięśni. Doprowadzając do porażenia nerwów odbiera władzę nad ciałem, ale nie hamuje bólu.  Niezdolny do samodzielnego funkcjonowania Michał walczy z całych sił.  Michał oddycha już przez rurę od respiratora – standardowy scenariusz dalszych wydarzeń zwaliłby z nóg każdego bohatera. Kiedy choroba obejmuje mięśnie międzyżebrowe i przeponę, doprowadza do niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do śmierci przez uduszenie. Była już wielotygodniowa antybiotykoterapia w celu wykluczenia boreliozy. Była nadzieja włożona w zabieg komórkami macierzystymi. Pozostała ostatnia szansa. Bardzo gorąco prosimy Was o pomoc -zgodnie z wolą Ś.P. profesora Jacka Łuczaka, lekarza o wielkim sercu, założyciela Hospicjum Palium, ojca Michała, w imieniu jego córeczki, mamy, rodzeństwa Heleny i Bartosza, ukochanej Cristine i wszystkich oddanych bez reszty Michałowi. Nadzieja umiera ostatnia! Michał przed śmiercią taty napisał – Myślałem, że wyzdrowiejesz, życie jest okrutne. A ja, jego brat Bartek, odpowiedziałem mu – Życie potrafi być okrutne, ale miłość zawsze wygrywa... Taka była wola taty... Ta zbiórka to ostatnie, co może zrobić dla swojego syna... ––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki  

10 758,00 zł ( 8,42% )
Brakuje: 116 902,00 zł
Kinga Sówka
Kinga Sówka , 16 lat

Walczymy o zdrowie Kingi... Pomóż nam, proszę!

Samotne macierzyństwo nie należy do najłatwiejszych. Zmagania z nim są jeszcze trudniejsze, kiedy dziecko dotknęła niepełnosprawność, która będzie niechcianą towarzyszką już do końca życia... Kinga urodziła się z Trisomią 21 (Zespół Downa). Początkowo było to dla mnie ogromnym szokiem... Jednak dziś już wiem, że Kinga nigdy nie będzie w pełni zdrowa. Możliwe, że nigdy nie będzie też samodzielna. Wraz z chorobą genetyczną dostała od losu mnóstwo dodatkowych schorzeń, z którymi będzie musiała zmagać się już prawdopodobnie zawsze – padaczka, skolioza, dziecięce porażenie mózgowe, niedoczynność tarczycy.  Córka wymaga całodobowej opieki, nawet na chwilę nie mogę zostawić jej samej... Czuwam i jestem przy niej o każdej porze dnia i nocy. Padaczka w ostatnim czasie znacznie pogorszyła stan zdrowia Kini. Nie możemy znaleźć leku, który da wyraźne rezultaty i nie będzie pogarszał sytuacji...  Wkładam ogrom pracy, by udało jej się zdobyć podstawowe umiejętności i samodzielność, jednak to wiąże się z kosztownym leczeniem i rehabilitacją, na którą coraz częściej brakuje mi środków…  Nasza sytuacja finansowa jest bardzo trudna. Kinga wymaga leczenia u wielu specjalistów, głównie są to wizyty prywatne. Dodatkowo konieczny turnus, który może przynieść ogromne korzyści! Intensywna rehabilitacja, zapas leków i suplementów... Bardzo potrzebujemy wsparcia! Dlatego proszę Was – ludzi dobrego serca, znajomych oraz nieznajomych o pomoc, by Kinga miała szczęśliwe życie. Pragnę, by miała szansę stać się w pełni sprawną nastolatką, a w późniejszym czasie – samodzielną kobietą... Anna, mama

13 093,00 zł ( 82,3% )
Brakuje: 2 814,00 zł
Grzegorz Kowal
Grzegorz Kowal , 50 lat

Rak doprowadził do amputacji – To nie musi być wyrok❗️

W marcu 2024 roku byłem szczęśliwym mężem, aktywnym fizycznie facetem spełniającym się zawodowo. A w kwietniu 2024 roku czas się zatrzymał. Diagnoza – rak złośliwy kości, chondrosarcoma kości ramiennej lewej. W tamtej chwili wszystkie plany, marzenia i pasje przestały być istotne. Od tamtej chwili każdy dzień to emocjonalny rollercoaster i wyścig z czasem. Rezonans, tomografie, badania histopatologiczne, wizyty u specjalistów… Dzień za dniem wzloty i upadki. Od najczarniejszych scenariuszy, w których został mi rok, do uśmiechów losu, bo może to tylko złośliwy miejscowo i bez przerzutów. Cały czas wspierali mnie lekarze, rodzina i przyjaciele, dzięki którym miałem siłę, by nie poddać się rozpaczy. I tak 3 lipca w szpitalu w Piekarach Śląskich przeszedłem operację amputacji ręki i wyłuszczenia stawu barkowego. Co dalej? Dalej były pytania: Jak się odnaleźć w nowej codzienności? Będę mógł dalej realizować pasje? Jak radzić sobie bez ręki? I wtedy zdarzył się mały cud – artykuł w internecie, który znalazła moja szwagierka. Opisywał nowoczesne protezy rąk. Znowu trafiłem na wspaniałych, empatycznych profesjonalistów z krakowskiego oddziału. Uświadomili mnie, że mamy XXI wiek, brak ręki to nie wyrok, a proteza to nie tylko atrapa, ale w pełni funkcjonalne narzędzie. Proteza może ułatwić życie. Od prozaicznych czynności jak otwarcie butelki, pokrojenie chleba po jazdę na rowerze! Ale to kosztuje i to niemało, bo ponad 200 000 złotych! Dlatego, PROSZĘ, pomóż mi zebrać potrzebną kwotę. Każda złotówka i każde udostępnienie jest niezwykle cenne i ważne. Dziękuję. Grzegorz

75 676,00 zł ( 35,56% )
Brakuje: 137 090,00 zł
Eva Korolenko
Eva Korolenko , 4 latka

Ewa na wojnie z SMA! Uczymy się żyć od nowa

Nasza Ewcia, ukochana córeczka, choruje na śmiertelną chorobę SMA – taką diagnozę postawili lekarze. Zostawiliśmy wszystko, by szukać dla niej ratunku. Ewa urodziła się z SMA1. Nikt nie dawał żadnych szans na to, że moja córeczka będzie kiedykolwiek zdrowa. Nikt nie wiedział nawet, czy uda się jej przeżyć do 2 roku życia. Ewunia urodziła się 17 października 2019. Na początku wszystko było dobrze – sądziliśmy, że nasze dziecko jest zupełnie zdrowe. Była taka śliczna i silna… Niestety, po zaledwie 3 miesiącach coś złego zaczęło się dziać. Eva przestała trzymać główkę. Ze strachem poszliśmy do lekarza, ale powiedzieli nam, że jest wszystko dobrze, że nie ma czym się przejmować. Mieliśmy tylko rehabilitować małą, robić masaże i chodzić z nią na basen, by szybko się usprawniła i zaczęła prawidłowo rozwijać.  Tak się jednak nigdy nie stało… Ćwiczenia nie dawały żadnych rezultatów. Było coraz gorzej. W wieku 4 miesięcy córeczka przestała ruszać nóżkami, ledwie je podnosiła, jakby zupełnie straciła siły. Wróciliśmy do lekarza. Tym razem nie powiedział już, że wszystko jest dobrze. Padło podejrzenie najgorszej diagnozy - SMA, rdzeniowego zaniku mięśni. Bo choroba atakowała bardzo nagle i szybko. Ewa przestała trzymać głowę, przestała poruszać nóżkami, nie była w stanie połykać – jadła tylko przez sondę.  Nie poddawaliśmy się. Wierzyliśmy, że nasza córka będzie żyć i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by ją uratować! Sał się cud otrzymaliśmy lek uznany za najdroższy na świecie. Dla naszej córeczki była to jedyna szansa na to, by dalej żyć!  Rozpoczęliśmy ciągłą intensywną rehabilitację, by walczyć o mięśnie, które zdążyła zabrać choroba. Neurologopeda, logopeda, codzienne ćwiczenia i  mnóstwo różnych konsultacji u specjalistów, turnusy. I do tego mnóstwo różnego sprzętu: ortezy, gorsety, wózki, pionizatory itd. Wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Ewcia zaczęła trzymać głowę, siedzieć, jeść samodzielnie, mówić. Każdy dzień przynosił nowe postępy w które na początku nikt nie wierzył. Niestety wszystko kosztuje bardzo i bardzo drogo. I zwracamy się za pomocą w zebraniu środków na dalszą rehabilitację. W tej chwili jest to jedyna nadzieja, by wymknąć się strasznej chorobie, jaką jest SMA Chcemy, by nasza córeczka mogła w przyszłości zapomnieć o chorobie która zabrała tak wiele dzieci. To marzenie, największe, jakie mamy. Z jednej strony na wyciągnięcie ręki, z drugiej oddziela nas od niego ogromny mur, którym jest brak pieniędzy… Z całego serca błagamy o pomoc dla naszej Ewy.  Hanna, mama ➡️ Licytując, możesz pomóc Evie: Eva Korolenko - wygrać z SMA ___________ Media o zbiórce: wyborcza.pl/duzyformat - "Jesteście młodzi, zrobicie sobie drugie dziecko" - powiedziała lekarka. Dziewięć i pół miliona za życie Ewy tvp.info - Miliony na terapię rocznej Evy z Odessy. Rodzina chce w Polsce walczyć z SMA

788,00 zł ( 3,7% )
Brakuje: 20 489,00 zł
Mateusz Gołąbek
Pilne!
Mateusz Gołąbek , 19 lat

Jedyne czego pragnę to ŻYĆ❗️Pomóż mi pokonać GUZA MÓZGU❗️

Mam na imię Mateusz i mam 18 lat. Uczę się średnio, mam trochę kolegów. Lubię historię, politykę, filozofię i militaria. Mam plany i marzenia, jak każdy nastolatek. Niestety, niecały rok temu moje całe życie zmieniło tor. Stało się walką na śmierć i życie.  We wrześniu 2023 roku zdiagnozowano u mnie guza mózgu. Zaczęło się od niewinnych bólów głowy. Mniej więcej w tym czasie byłem umówiony na konsultację okulistyczną. Podczas badania dna oka okulista zauważył, że moja gałka nerwu wzrokowego jest bardzo obrzęknięta. Usłyszałem, że muszę jak najszybciej skonsultować to z neurologiem i wykonać rezonans. Z gabinetu wyszedłem trzymając w ręku skierowanie.  Kilka dni później przeszedłem szczegółowe badania. To wtedy po raz pierwszy dowiedziałem się, że mam guza mózgu – bardzo dużego guza 8x6 cm – glejaka IV stopnia. Nie mogłem w to uwierzyć. Jestem przecież jeszcze bardzo młody! Chciałem iść na studia, rozwijać się, a właśnie usłyszałem, że muszę walczyć o życie… Na szczęście guz był operacyjny. Operację przeszedłem w warszawskim szpitalu. Wszystko przebiegło pomyślnie, dlatego w następnym kroku rozpocząłem chemio i radioterapię. Rokowania były dobre, żyłem więc nadzieją, że w końcu wszystko zmierza w odpowiednim kierunku.  Niestety, kilka tygodni temu podczas kontrolnego rezonansu usłyszałem słowo, którego najbardziej się bałem – WZNOWA.  Wiem już, że czeka mnie kolejna resekcja guza – operacja została zaplanowana na 8 maja. Następnie ponownie przystąpię, tym razem do silniejszej chemii. Jednak do całkowitego powrotu do zdrowia potrzebuję leczenia za pomocą urządzenia TTF. Ta metoda wraz z chemią czynią cuda.  Jest jednak pewien szkopuł – koszt miesięcznego leczenia wynosi około 120 tysięcy złotych. Im dłużej stosuje się leczenie, tym większa szansa, że guz nie odrośnie. Minimalny okres terapii w moim przypadku wynosi minimum 8 miesięcy, a najskuteczniejsza terapia to 24-miesiące, co daje kuriozalną kwotę. Dlatego, jeśli czytasz to teraz i możesz jakkolwiek mi pomóc, wesprzeć wpłatą, udostępnić zbiórkę w internecie lub opowiedzieć komuś bliskiemu o mojej historii będę Ci ogromnie wdzięczny.  Jedyne, o czym teraz najbardziej marzę to żyć. Być zdrowy i cieszyć się z życia. Móc z niego korzystać pełnymi garściami. Jestem jeszcze bardzo młody, dlatego z całego serca proszę Cię, pomóż mi spełnić to marzenie.  Dziękuję z całego serca za ten wielki uczynek miłosierdzia wobec mnie. Mateusz ➡️ Wspieraj Mateusza poprzez LICYTACJE na Facebooku!  ➡️ Allegro charytatywnie dla Mateusza

543 870,00 zł ( 20,44% )
Brakuje: 2 115 705,00 zł
Maciuś Zagalski
11 dni do końca
Maciuś Zagalski , 5 lat

Spotkała nas podwójna tragedia – choroba moja i mojego dziecka❗️Pomocy❗️

Oddałabym wszystko, by zabrać mojemu synkowi to potworne cierpienie, które musi znosić każdego dnia. Niestety sama zmagam się z chorobą, która codziennie coraz bardziej mnie osłabia. Błagam o pomoc…  Nie przypuszczałam, że nasza historia będzie tak trudna… Że okrutny los poskąpi nam tego, co najcenniejsze – zdrowia. Że zabraknie go zarówno mnie, jak i mojemu ukochanemu dziecku… Wiem, że jestem ciężko chora i wkrótce utracę sprawność, więc w desperacji robię, co mogę, by przywrócić ją mojemu dziecku. Walczę o niego, póki jeszcze mam siły...  Cierpię na stwardnienie rozsiane. To brutalna choroba, która stopniowo, każdego dnia osłabia mnie coraz bardziej, by w końcu na dobre odebrać mi szansę na samodzielne funkcjonowanie. Mój synek z kolei cierpi na chorobę genetyczną, ma agenezję mózgu i deformację kończyn… Wady synka widać gołym okiem. Maciuś nie mówi, jest pod opieką wielu specjalistów i terapeutów.  Dwa lata temu synek przeszedł operację chorej nóżki – była dużo krótsza od drugiej, miał stopę końsko – szpotawą, zdeformowaną i zakręconą do środka. Udało się to tylko dzięki Wam – naszym wspaniałym Darczyńcom, którzy nie pozostali obojętni na naszą trudną sytuację… Dziękujemy! Ta operacja postawiła mojego synka na nogi. Maciuś jest cały czas rehabilitowany, dzięki czemu w domu i przedszkolu jest już w stanie poruszać się samodzielnie! Chodzi niestabilnie, potyka się, chwieje, nawet przewraca, ale najważniejsze jest to, że potrafi przemieszczać się sam! Ćwiczymy codziennie, by synek chodził również na zewnątrz, ale póki co jest w stanie przejść samodzielnie kilkanaście metrów, trzymając się za rękę. Męczy się, siada na chodniku, pokazuje, że chce na rączki. Na dalsze wyjścia i wyjazdy musimy zabierać wózek inwalidzki.  Na ostatniej wizycie kontrolnej, po analizie chodu, zlecono dodatkowy rentgen prawej stopy. Wcześniej lekarze skupiali się tylko na lewej nodze, tej, w której deformacja była widoczna. Teraz okazało się, że Maciuś ma nieprawidłowo uformowany staw skokowy prawej nóżki. Synek ma bardzo rzadką przypadłość, jedna stopa jest końsko – szpotawa, a druga płasko – koślawa.  Lekarz zalecił przeprowadzenie zabiegu operacyjnego obu stóp. Na lewej, tej operowanej wcześniej stopie, zaplanowane jest przeprowadzenie osteotomii nadkostkowej, a w prawej wprowadzenie drutów korygujących nieprawidłowy staw. Niestety operacja jest niezwykle kosztowna… To ponad 70 tysięcy złotych! Nigdy nie zdołam uzbierać takich pieniędzy sama… Ponownie muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc… Dla mojego synka zrobię wszystko. Muszę o niego walczyć, dopóki mam jeszcze siłę! Już raz otworzyliście dla nas swoje wielkie serca. Wierzę, że zrobicie to ponownie…  Mama Maciusia

30 510,00 zł ( 39,66% )
Brakuje: 46 400,00 zł
Marcel Dymek
1 dzień do końca
Marcel Dymek , 5 lat

Mały wojownik z onkologii potrzebuje pomocy❗️Uratuj Marcelka!

Jak każda mama wymarzyłam dla swojego synka piękne życie. Kiedy się urodził, chciałam dla niego tylko jednego - żeby był zdrowy i szczęśliwy. Nie sądziłam, że moje życzenie się nie spełni, bo w wieku zaledwie 2 lat Marcel zachoruje na neuroblastomę - jeden z najbardziej śmiertelnych i groźnych nowotworów dziecięcych... Że odtąd zacznie się dramatyczna walka o jego życie i zdrowie. 2020 - rok, o którym świat chciałby zapomnieć, dla nas okazał się początkiem koszmaru. Marcel miał powiększony brzuszek. Lekarze na początku myśleli, że to po prostu przepuklina... Prawda okazała się jednak inna. Ten dzień, ten moment, w którym dowiedziałam się, co jest Marcelowi, do dziś śni mi się w koszmarach. Moje dziecko umierało... Gdybyśmy nie trafili do szpitala, synka już by prawdopodobnie dzisiaj nie było. Guz miał aż 18 cm i wchodził w rdzeń kręgowy. Lekarze byli w szoku, że Marcelek był jeszcze w stanie chodzić. Kolejne badania wykryły przerzuty do śródpiersia tylnego i kości. Szpik był zajęty aż w 64%! Trafiliśmy na oddział onkologii, gdzie zaczęło się nowe, zupełnie inne życie. Pełne przeszywającego strachu, bólu i wylewanych łez. Po zrobieniu wszystkich szczegółowych badań wyszło na jaw, że Marcelek choruje na nowotwór złośliwy – Neuroblastomę IV stopnia! Rozpoczęliśmy chemioterapię. Synek wylądował na OIOM-ie, 3 miesiące przebywał w śpiączce farmakologicznej ze względu na niewydolność nerkową i oddechową. W międzyczasie przeszedł też COVID... Niewiele pamiętam z tego okresu. Na onkologii widziałam umierające dzieci. Mój syn był jednym z nich. Dni zlewały się w jedno... Zaczynane i kończone tylko jednym - modlitwą, by Marcel żył. Stan Marcelka był tak ciężki, że lekarze kazali nam się przygotować na najgorsze, nie dawali żadnych szans... Synek miał jednak wolę życia, walczył z chorobą. Niestety, ta zaatakowała ponownie. Mimo leczenia doszło do wznowy... Wtedy zdecydowaliśmy się kontynuować leczenie w szpitalu w Barcelonie, gdzie ratuje się dzieci z najcięższymi przypadkami neuroblastomy. Opowiedzieliśmy o historii Marcelka całemu światu, poprosiliśmy o pomoc... Dzięki Waszym dobrym sercom Marcel rozpoczął leczenie. Po miesiącach ciężkiego leczenia Marcel dziś jest z nami, żyje, jesteśmy w upragnionej remisji. Obecnie synek jest w trakcie podawania kolejnych dawek szczepionki przeciwko wznowie neuroblastomy. To leczenie dostępne tylko do USA, dlatego regularnie tam latamy. Niestety, chemia i inne metody bardzo ciężkiego leczenia onkologicznego, śpiączka, operacje zostawiły na Marcelku ogromne piętno. Synek ma tylko jedną nerkę. Ma nadciśnienie i musi brać regularnie leki, aby je obniżyć. Chciałby żyć jak zdrowe dziecko, chodzić do przedszkola... Niestety, ze względu na praktycznie zerową odporność jest tam tylko gościem, bo szybko łapie infekcje. Kiedy Marcel był w śpiączce, doszło do zaniku mięśni w nóżkach. Są też skrzywione do środka, bez leczenia i kolejnej walki synek nie będzie normalnie chodził. Każdy pobyt w szpitalu jest dla Marcelka traumą... Bardzo się wtedy denerwuje, ciśnienie skacze go góry i musimy zostawać w szpitalu na obserwację. W styczniu tego roku, gdy polecieliśmy tylko na badania kontrolne, skończyło się pobytem na OIOM-ie... Marcelek musiał być intubowany z powodu wysokiego ciśnienia, to były dla nas dramatyczne chwile. Nasz rachunek za leczenie wzrósł drastycznie... W dodatku po każdej narkozie nerka Marcela nie pracuje tak, jak powinna. Jesteśmy pod ciągłą kontrolą specjalistów... Bardzo się martwimy, synek ma tylko jedną nerkę, która nie może przestać działać! Niestety, od 2024 ceny leków, wizyt u specjalistów i rehabilitantów poszły do góry, zarówno w Polsce, jak i w Hiszpanii i USA... Nie mieliśmy też w planach tego, że po raz kolejny Marcel odwiedzi szpitalne mury. Środki na naszym subkoncie topnieją, a przed nami jeszcze 3 dawki szczepionki w NY i lata badań kontrolnych w Barcelonie... Jeśli znów dojdzie do powikłań, nie będziemy mieli jak pomóc synkowi. Ciągle żyjemy też w strachu przed kolejnym atakiem nowotworu... Kochani, proszę, pomóżcie nam zebrać środki na dalsze leczenie Marcelka. Muszę prosić kolejny raz wszystkich dobrych ludzi o wsparcie finansowe. Na ogół Marcel jest pełen energii chłopcem. Zawsze uśmiechniętym, mimo traumy, cierpienia i choroby, jaka go spotkała. Tak bardzo chciałabym, żeby wygrał tę walkę, żebyśmy raz na zawsze mogli zapomnieć o raku... Za każde wsparcie będę bardzo wdzięczna.

114 972,00 zł ( 43,22% )
Brakuje: 150 986,00 zł