Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Cuban
Pilne!
Ewa Cuban , 46 lat

PILNE❗️Rak sieje spustoszenie w moim ciele... RATUNKU❗️

Rak – słowo, mrożące krew w żyłach, szeptane w ciemnych zakamarkach umysłu. To nie tylko słowo. To potwór, cichy drapieżnik, który przychodzi bez zaproszenia. Ukryty w cieniu codziennych chwil jest gotów zniszczyć to, co kochamy najbardziej. Z początku niewidoczny, ledwie dostrzegalny. Czai się w mroku, nie dając znać o swojej obecności. Czeka na odpowiedni moment, by zaatakować. Na ofiarę wybrał mnie...  Całe życie byłam osobą pełną energii, gotową z determinacją stawić czoła każdej przeszkodzie. Los niespodziewanie postawił mnie przed najtrudniejszą z nich. 1 lipca 2024 roku usłyszałam diagnozę, która nagle zmieniła moją rzeczywistość w jeden z najgorszych koszmarów i odebrała perspektywy – rak płaskonabłonkowy przełyku. Te słowa odjęły mi mowę i w jednej chwili zburzyły doszczętnie cały świat.  Rak w końcu ujawnił swoje prawdziwe oblicze, jest zbyt silny, by go ignorować... To bestia o wielu przerażających twarzach. Jest jak wirus, który infekuje wszystko wokół — ciało, umysł, duszę, relacje z bliskimi. Pozostawia za sobą spustoszenie, niepewność oraz ból. Za mną szereg badań, a przede mną kolejne. Każde z nich zbliża mnie do odpowiedzi, co dalej? Czy czeka mnie chemio- lub radioterapia, a może operacja? Czas jest teraz najcenniejszy, bo to on decyduje o mojej przyszłości. Obecnie codzienność to wyczerpująca walka ze zdrowiem oraz myślami, które kotłują się wokół dwóch słów: "niewiadoma" i "śmierć". Ale to nie jest batalia, którą mogę wygrać sama. Potrzebuję Waszego wsparcia. Rozwijający się we mnie potwór nie atakuje tylko ciała. On poluje na ducha. Każdego dnia wysysa odwagę, zasiewając wątpliwości i lęk. Zamienia radość w ból, a nadzieję w rozpacz. Nie daje spokoju ani na chwilę. Całe życie poświęcałam się pracy i ludziom, których kocham. Przez wiele lat kierowałam redakcją lokalnej gazety, a później zostałam dyrektorką biblioteki miejskiej. Od kiedy pamiętam, starałam się inspirować i integrować naszą społeczność. Moje serce biło dla tych miejsc i ludzi. Teraz jednak muszę zrezygnować z wszelkich planów i skupić się na najważniejszym. Chcę wygrać wyścig z pożerającym mnie rakiem. Przeraża mnie fakt, że nie wiem, co mnie czeka. Wiem jednak, że przede mną długa droga, pełna bólu, niepewności i ogromnych kosztów. Codzienne wizyty u specjalistów, dieta, specjalistyczne preparaty – wszystko to pochłania środki, których mi brakuje. Zawsze radziłam sobie sama, ale dziś jestem zmuszona poprosić o pomoc. Marzę o tym, by znowu móc cieszyć się życiem – wsiąść na rower oraz spełniać się w pracy, którą kocham. Marzę o tym, bym miała możliwość dalej podróżować z moim ukochanym Arkiem i patrzeć, jak dorasta mały Ksawery. Proszę, pomóżcie mi wrócić do normalnego życia i ludzi, których kocham. Każda wpłata, każde wsparcie to dla mnie nadzieja na przyszłość. Nie pozwólcie, by moja historia skończyła się przedwcześnie. Walczę o najwyższą stawkę – O ŻYCIE. Dlatego wołam do Was: RATUNKU! Ewa

53 893,00 zł ( 50,65% )
Brakuje: 52 490,00 zł
Barbara Marut
Barbara Marut , 64 lata

Mamę ma się tylko jedną... Proszę, pomóż uratować moją!

Ta historia zaczęła się jak wiele innych... Mama badała się regularnie, wyniki za każdym razem były prawidłowe, więc cieszyła się życiem – jeździła na swoim różowym rowerze, patrzyła na samoloty odlatujące w nieznane, dokarmiała ptaki za oknem i kochała ponad życie swoje adoptowane koty. Rok temu zaniepokoił ją ból w podbrzuszu, jednak lekarz nie widział niczego niepokojącego… “Taka pani uroda”. Na szczęście mama nie dawała za wygraną i w końcu dostała skierowanie na poszerzone badania, których wyniki przyniosły przerażającą diagnozę… Ta diagnoza zawaliła cały nasz świat – nowotwór złośliwy trzonu macicy, rak gruczołowy endometrialny G-2. W listopadzie przeprowadzono operację usunięcia macicy wraz z jajnikami i węzłami chłonnymi, następnie skierowano na radioterapię i brachyterapię.  Myślałyśmy, że nasz koszmar się skończył. Lekarze bagatelizowali problem, nie chcieli zlecić kolejnych badań, odsyłali do domu, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Nie było.  Dzięki uporowi i ogromnej woli życia mamy 13 września 2023 został wykonany rezonans magnetyczny z kontrastem, a następnie badanie PET. Diagnoza: rak gruczołowy endometrialny G2 trzonu macicy FIGO IV we wznowie do wątroby, węzłów oraz otrzewnej. Pojawiły się też guzki w płucach i w stawie biodrowym.  Mama dostała skierowanie na chemioterapię. Po pierwszym wlewie czuła się fatalnie. Ogromne osłabienie, wymioty, zaniki pamięci, drętwienia nóg, brak apetytu. Przestała jeść, czuła ogromny ból brzucha. Po kilku dniach pobytu w szpitalu padła kolejna diagnoza – niedrożność jelit spowodowana zrostami po radioterapii. Konieczne było wyłonienie stomii z jelita cienkiego.  Ku naszej rozpaczy, po kolejnej chemioterapii czuła się jeszcze gorzej. Niestety taki stan nie kwalifikowałby jej do kolejnego wlewu, który ratuje życie. Przez cały ten czas szukałam sposobu, aby jej pomóc. Konsultowałyśmy się z lekarzami z całej Polski. W końcu mama została zakwalifikowana do zabiegów wspomagających leczenie jej typu nowotworu tak, aby dalsza chemioterapia była możliwa. Zabiegi hipertermii onkologicznej, tlenoterapia w komorze hiperbarycznej oraz wzmacniające wlewy dają szansę na kontynuowanie walki! W końcu w nasze życie powróciła nadzieja, że choroba nie jest wyrokiem, że to tylko jakiś etap, który trzeba godnie przejść. W tym momencie mama jest po trzeciej chemii, przed nią jeszcze trzy zabiegi. Dzięki leczeniu wspomagającemu mama będzie mogła je w ogóle dostać, ma siły do walki!  Niestety, leczenie nie jest refundowane przez NFZ… Jest natomiast bardzo kosztowne. Jedna seria zabiegów to koszt 1200 zł, a takich serii musi odbyć w miesiącu 8, co daje około 9600 zł na miesiąc. Dodatkowo co chwile musimy kupować leki, które również nie są refundowane oraz środki do stomii – refundowane tylko częściowo. Wspieram mamę, jak tylko potrafię, ale moim marzeniem również jest zapewnienie jej profesjonalnej opieki psychoonkologicznej. To kolejne koszty, ale wiadomo przecież, że psychika to połowa sukcesu w zdrowieniu!  Moja mama jest dla mnie najważniejsza na świecie, łączy nas wyjątkowa więź. Nie spotkałam nigdy cieplejszej, wrażliwszej czy bardziej empatycznej osoby. Chcę móc być z nią jak najdłużej, nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej zabraknąć w moim życiu. Chcę widzieć, jak wraca do zdrowia i cieszy się każdym dniem, pielęgnując swoje ukochane, przygarnięte koty… Niestety, same nie dajemy już rady. Wiem, że nie znajdę odpowiedzi na pytanie dlaczego najlepszą osobę, jaką znam, czyli moją mamę, spotkało tyle cierpienia. Wierzę jednak, że dzięki Waszej pomocy możemy  zminimalizować cierpienie i pokonać chorobę oraz że najpiękniejsza podróż cały czas przed nami! Z całego serca proszę Was o pomoc.  Córka Basi, Justyna ➡️ Licytacje dla Basi

127 420,00 zł ( 63,3% )
Brakuje: 73 852,00 zł
Maksymilian i Zosia Dziel
Maksymilian i Zosia Dziel , 6 lat

Niewyobrażalna tragedia rodzeństwa❗️Maksiu cierpi na DMD, a Zosia na SMA❗️

W 2018 roku urodziły się nasze najmłodsze dzieci – bliźniaki Zosia i Maksiu. Ciąża i poród przebiegały prawidłowo. Nic nie zwiastowało problemów, które miały czekać na nas w przyszłości…  Do 9 miesiąca życia Maksiu rozwijał się prawidłowo, szczęśliwy i kochany przez starsze rodzeństwo. Niestety, w styczniu 2019 roku synek trafił do szpitala z powodu zapalenia oskrzeli. Podczas miesięcznego pobytu na oddziale i niezliczonych badań stwierdzono u Maksia wstępnie dystrofię mięśniową... To był szok! Nie mieliśmy pojęcia, co to za choroba! Kiedy zaczęłam czytać o tej ciężkiej chorobie, nie mogłam po prostu uwierzyć, że moje dziecko, na które patrzę i pielęgnuję codziennie, ma przed sobą takie trudne do pojęcia perspektywy... Po różnych perturbacjach w lutym 2019 roku dostałam wyniki badań genetycznych Maksia – dystrofia mięśniowa Duchenne'a. Nie ma słów, które opiszą, co taka diagnoza oznacza dla każdego rodzica. To była czarna rozpacz! Lek na DMD, nazywany najdroższym lekiem na świecie, został wynaleziony dopiero w czerwcu 2023 roku – wcześniej był niestety niedostępny. Mimo to, postanowiliśmy zrobić wszystko, co możemy dla naszego synka. Dla jego zdrowia i życia. Od tamtej pory codziennie ogromnym wysiłkiem całą rodziną walczymy o lepsze jutro dla Maksia! Następny cios spadł na nas niewiele później... W 10 miesiącu życia siostra bliźniaczka Maksia – Zosia, która wcześniej słodko dreptała dokoła swojego łóżeczka, trzymając się szczebelków, utraciła nowo nabyte umiejętności. Przestała nawet podnosić się do siadu w łóżeczku i wstawać. Natychmiast zgłosiliśmy się do poradni genetycznej! W lipcu 2019 roku dostaliśmy wyniki – u Zosi rozpoznano SMA typu 3. Nawet nie umiem opisać co czułam, czytając diagnozę, która była jak wyrok dla mojej najmłodszej córeczki. Zaczęliśmy działać i dzięki zaangażowaniu lekarzy już we wrześniu 2019 roku Zosia mogła przyjąć specjalny lek, który zostanie z nią do końca życia.  Całą rodziną walczymy, by bliźniaki mogły funkcjonować i żyć jak najsprawniej w swojej sytuacji zdrowotnej. Niestety, terminy w ramach usług NFZ są bardzo odległe, więc często musimy korzystać z wizyt prywatnych u lekarzy. Leczenie, rehabilitacja i wyjazdy do odległych placówek medycznych w Poznaniu, Warszawie, Łodzi, Kaliszu to ogromne koszty i wyzwanie logistyczne dla całej naszej ośmioosobowej rodziny. Jako rodzice robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby zapewnić naszym dzieciom godne życie! Niestety, bez pomocy nie będziemy w stanie opłacić wszystkich niezbędnych rehabilitacji oraz sprzętu takiego jak np. pionizator i bieżnia, żeby nasze dzieci mogły chodzić. Każda pomoc jest dla nas na wagę złota – będziemy Wam ogromnie wdzięczni! Rodzice

901,00 zł ( 0,42% )
Brakuje: 211 865,00 zł
Emilka Telonżka
Emilka Telonżka , 5 lat

Moja córeczka cierpi na SMA. Wózek inwalidzki może opóźnić skutki jej choroby! Ratuj!

Moja córeczka toczy najtrudniejszą walkę swojego życia. Zdiagnozowano u niej rdzeniowy zanik mięśni typu 2 (SMA). To choroba, która odbiera siły mięśniom, stopniowo uniemożliwiając poruszanie się. W przyszłości może nawet prowadzić do braku zdolności samodzielnego oddychania. Jest wyrokiem, który spada na dziecko, zanim jeszcze zdąży w pełni odkryć świat.  Mamy za sobą wiele przykrych doświadczeń i powoli zaczyna brakować już siły na dalsze zmagania. Braciszek Emilki, który sam niedawno borykał się z wieloma przykrymi doświadczeniami zdrowotnymi, niestety odszedł, pozostawiając ogromną pustkę w sercach nas wszystkich. Ale jako ojciec nie mogę pozwolić sobie na chwilę słabości. Muszę być dla moich dzieci oparciem. Zwłaszcza gdy przed kolejnym zdrowotne wyzwania... Emilka usłyszała swoją diagnozę, gdy miała 15 miesięcy. Moją uwagę przykuło to, że dość długo raczkowała i nie stawiała samodzielnie kroków w wieku, w którym powoli powinna. Jej nóżki były bardzo wiotkie, co okazało się przyczyną problemów z poruszaniem.  Nasza córeczka otrzymała już 14 dawki specjalnego leku dającego nadzieję, że jej stan zdrowia się poprawi, ale to nie wystarczy. Emilka będzie musiała go przyjmować do końca życia. Niestety choroba cały czas szybko postępuje. Aby spróbować to zatrzymać, potrzebny będzie specjalistyczny sprzęt – wózek inwalidzki. Niestety jego koszt przerasta moje możliwości finansowe.   Emilka mimo choroby jest wrażliwym i pogodnym dzieckiem. Ma jeszcze jednego braciszka, w którym odnajduje wsparcie oraz pociechę. To dzielna dziewczynka, znosząca z ogromną determinacją każdy trud. Wielu dorosłych mogłoby się tego od niej uczyć.  Każdego dnia staram się być silny dla córeczki, ale kiedy widzę, jaki podejmuje wysiłek, by choć trochę się poruszyć, pęka mi serce... Jestem bezradny, ale jednocześnie muszę być oparciem dla niej, synka i całej naszej rodziny. Proszę Was o pomoc. Wasza cegiełka, każdy grosz, pomoże mi w zakupie wózka, który otworzy przed Emilką nowe możliwości i pozwoli zachować choć trochę samodzielności. Każda złotówka to krok bliżej do tego, by choroba córki została opóźniona. Nie pozwólmy, by SMA odebrało Emilce dzieciństwo i przyszłość. Nie chciałbym też po raz kolejny przeżywać tej straty, która dotknęła naszą rodzinę, gdy odszedł jej braciszek. Razem możemy zrobić coś wielkiego – pomóc małemu sercu dalej bić z nadzieją.  Tata Emilki

5 316,00 zł ( 22,46% )
Brakuje: 18 352,00 zł
Adrian Kita
4 dni do końca
Adrian Kita , 25 lat

Wypadek odebrał ratownikowi medycznemu czucie w nogach❗️ Potrzebna Twoja pomoc!

Jedna chwila zadecydowała o tym, że przyszłość Adriana stała się bardzo niepewna. Człowiek, który do tej pory ratował życie innych, dziś sam potrzebuje wsparcia. Mój chłopak jest ratownikiem medycznym oraz strażakiem OSP – zawsze był więc gotowy pomagać innym w najtrudniejszych momentach, niejednokrotnie z zagrożeniem własnego życia. Dla wielu stał się bohaterem. Los jednak sprawił, że to Adrian potrzebuje teraz Twojej pomocy. 12 maja 2024 roku Adrian uległ poważanemu wypadkowi, spadając z wysokości około 3 metrów. W wyniku upadku doszło do złamania kręgosłupa w odcinku piersiowym, co spowodowało objawy pełnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. W konsekwencji Adrian stracił czucie w kończynach dolnych.   Dla czynnego ratownika medycznego i strażaka był to ogromny cios. Chciałabym, aby mój chłopak odzyskał sprawność, która została mu odebrana. Tak bardzo chciałabym, aby mógł biegać, chodzić po górach, uprawiać sport, czyli to, co Adrian lubił najbardziej. Obecnie Adrian przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie codziennie, mimo przeciwności losu, nie poddaje się i z determinacją walczy o powrót do sprawności. Niestety, pobyt w ośrodku zakończy się już pod koniec sierpnia. Aby miał szansę na pełny powrót do zdrowia, potrzebuje dalszej, intensywnej rehabilitacji, a także specjalistycznego sprzętu medycznego i wsparcia specjalistów. Niestety, wszelkie koszty związane z dalszym leczeniem i rehabilitacją przekraczają możliwości finansowe Adriana oraz jego najbliższych. Dlatego zwracam się do Was – ludzi o wielkich sercach o pomoc. Każda wpłata, bez względu na jej wysokość, przybliża Adriana do odzyskania zdrowia i powrotu do pełni życia. Mój chłopak chciałby powrócić do tego, co kochał, a zwłaszcza do kontynuacji misji, którą jest ratowanie życia innych. Bez Twojego wsparcia, nie będzie to jednak możliwe...  Klaudia, dziewczyna Adriana 

159 075,00 zł ( 29,9% )
Brakuje: 372 840,00 zł
Filip Cudnoch
Filip Cudnoch , 28 lat

Brutalna choroba zabiera wszystko... Na pomoc Filipowi❗️

Do 2021 roku Filip był samodzielny. Studiował na Politechnice Gdańskiej, na wydziale chemicznym o specjalności biotechnologia leków. Stwardnienie rozsiane zabrało mu wszystko!  Filip to młody mężczyzna. Od lat choruje na stwardnienie rozsiane, jednak przez długi czas świetnie funkcjonował. Był w pełni samodzielny, rozwijał się, miał plany i marzenia. W 2022 roku choroba gwałtownie się odezwała. Filip wylądował w szpitalu. Podczas długiego pobytu zachorował na covid.  Obecnie mój syn nie chodzi, ma czterokończynowy niedowład, nie jest w stanie nic sam przy sobie zrobić. Do tego wszystkiego doszły silne, samoistne trzęsienia rąk i głowy. Być może jest to powikłanie po przebytym covidzie… Dokładnie nie wiemy i raczej już się nie dowiemy. Za to musimy nauczyć się żyć w nowej, wymagającej rzeczywistości.  Na pytanie "Filip, jak się masz, jak się czujesz?" – zawsze odpowiada, nawet teraz w sytuacji w jakiej jest, że jest okej. Niestety, teraz przechodzimy przez ogromny kryzys. Silne drżenia powodują to, że Filip przygryza sobie język i usta. Panicznie boi się jeść i pić. Każdy posiłek, każda próba napicia się czegokolwiek związana jest z bólem, krzykiem, panicznym przerażeniem. Bardzo boimy się o stan psychiczny Filipa, by nie doszedł nam kolejny problem. Wprawdzie jest pod opieką psychiatry i psychologa, ale czy to wystarczy? Dlatego tak bardzo potrzebujemy pomocy, tak bardzo potrzebuje jej Filip. Oprócz samochodu przystosowanego do przewozu osób niepełnosprawnych doszedł nam kolejny bardzo istotny wydatek – pokrycie kosztów zabiegu stymulacji mózgu DBS. Zabieg ten jest teraz dla nas kwestią najważniejszą. Ruchy mimowolne, ataksja powodują, że Filip nie jest w stanie nic sam przy sobie zrobić. Jest nadzieja, że głęboka stymulacja mózgu wyciszy te ruchy i poprawi jakość życia. Prosimy o pomoc i wsparcie. To dla nas bardzo ważne! Chodzi o przyszłość naszego dziecka... Codzienna rehabilitacja, spotkania z logopedą i psychologiem nie są refundowane i pochłaniają ogromne środki. Do tego chcielibyśmy zakupić samochód przystosowany do przewozu osób niepełnosprawnych, który umożliwiłby Filipowi, choć w części, dostęp do normalnego życia. Twoja pomoc będzie dla nas ogromnym wsparciem w tej ciężkiej sytuacji. Sławek, tata ➡️ Licytuj i pomóż Filipowi! ➡️ gazetaolsztynska.pl - Był za młody dla NFZ. Teraz Filip jest przykuty do łóżka

143 543,00 zł ( 62,41% )
Brakuje: 86 457,00 zł
Wiktor Ciureja
5 dni do końca
Wiktor Ciureja , 23 lata

W potrzasku własnego ciała. RATUNKU!

Wiktor od początku swojego 22-letniego życia zmaga się z wieloma trudnościami zdrowotnymi. Od urodzenia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe i porażenie czterokończynowe. Jego codzienność jest niezwykle trudna, choć rodzina robi wszystko, by zapewnić mu jak najlepszy rozwój. Nie jest łatwo... Pomimo ciągłej opieki lekarskiej, szpitali, operacji, pomimo ogromnych starań całej jego rodziny, stan jego zdrowia nie uległ poprawie. Wręcz przeciwnie, stale się pogarsza. Wiktor jest uwięziony w potrzasku własnego ciała. Ma ogromną skoliozę sięgającą już ponad 180 stopni! Jako jeden z pierwszych pacjentów w Polsce, miał wszczepioną pompę, która wprowadzała automatycznie do jego organizmu dawkę leku rozluźniającego mięśnie, które były i nadal są atakowane bezustannymi, bolesnymi skurczami spastycznymi. Pompę miał przez ponad 10 lat. Na jedno pomagała, na drugie jednak szkodziła. Skurcze mięśni, które mimo wszystko się pojawiały, ciągnęły ciało Wiktora w prawo. Próbowaliśmy zapobiec postępowi choroby, jednak nikt w Polsce nie podjął się operacji! Pojechaliśmy więc do Niemiec do świetnej kliniki, gdzie dano nam nadzieję… Lekarz obiecał Wiktorowi, że będzie siedział z nami przy stole. On wszystko rozumiał, jest bardzo kontaktowym chłopakiem. Przyjechaliśmy na operację, jednak nie podjęto się takiego ryzyka. Wyjechaliśmy zrozpaczeni w ciszy, zderzając się ze ścianą, nie potrafiąc zrobić nic więcej, nie mając żadnej nadziei... Wiktor na skutek swojego zniekształcenia ma rozwór przełyku żołądka co oznacza, że jego wnętrzności przedostały się do klatki piersiowej. Ma też bardzo zgniecione płuca i serce, które również nie znajdują się w naturalnej pozycji. Konieczne było również obcięcie najbardziej bolesnego fragmentu nogi – główki kości udowej. Ból ustał, ale jedna noga jest krótsza... Wiktor może jedynie leżeć. Pierwszym powodem są jego niesprawne biodra, drugim ucisk, jaki w pozycji siedzącej jest wywierany na zniekształcony korpus ciała. Wiktor czuje wtedy ogromny ból i nie może oddychać. Musimy uzbierać środki na opłacenie przystosowania wózka inwalidzkiego oraz na dalsze leczenie i rehabilitację.  Za każdym razem, gdy Wiktor wyjeżdża lub wraca ze szpitala, przed jego domem czeka radośnie wiwatująca rodzina. Wszyscy bardzo go kochamy i pragniemy dla niego wszystkiego, co najlepsze. Wiemy jednak, że nasza miłość go nie uzdrowi... Bardzo prosimy o pochylenie się nad losem tego świetnego chłopaka. Razem możemy więcej! Dajmy Wiktorowi szansę na lepsze życie, komfort i szczęśliwą przyszłość. Choć nigdy nie okazał zawodu, niezadowolenia, smutku, wiemy, że bardzo cierpi. Dajmy mu szansę, on naprawdę pragnie szczęśliwie żyć! Mama i bliscy Wiktora

28 065,00 zł ( 101,46% )
Emilia Klikowska
Pilne!
Emilia Klikowska , 38 lat

Rak powrócił, jeszcze bardziej nieprzewidywalny i silniejszy! Ratuj Emilkę❗️

RAK PIERSI wkradł się w życie Emilii, nie pytając nikogo o zgodę. Wszystko zmieniło się po wyniku pojedynczego badania. To zapoczątkowało wiele wizyt u specjalistów. Obawa o lepsze jutro zaczęła się urzeczywistniać. Emilia usłyszała przerażającą diagnozę, która wywróciła jej świat do góry nogami. Niezwykła kobieta, matka, przyjaciółka i wojowniczka zmaga się z najsilniejszym przeciwnikiem w swoim życiu – rakiem piersi z przerzutami do okolic szyi. Emilia toczy już drugą bitwę z nowotworem. Pierwsza była wyczerpująca. Już wtedy lekarze mówili o nietypowym przypadku, nazywając chorobę "buldożerem wśród nowotworów", odbierając jej nadzieję na dalsze życie. Jednak Emilia się nie poddała. Z determinacją oraz wielką wiarą przeszła przez długotrwałe leczenie związane z chorobą. Ma za sobą operację usunięcia piersi, setki godzin pod kroplówkami i tysiące pokonanych kilometrów w drodze na kolejne terapie. Wydawało się, że nieustępliwość oraz ogromna chęć życia Emilii pozwolą jej pokonać nowotwór, a ona sama będzie mogła wrócić do ukochanych córek. Wszystko wskazywało na to, że wygrała bitwę z chorobą. Nie poddawała się nawet w najtrudniejszych chwilach. Podnosiło to na duchu inne kobiety z podobnymi doświadczeniami. Emilia wygrała tamtą potyczkę, ale niestety wojna z chorobą trwa nadal. Dwa lata temu nowotwór powrócił. Ta diagnoza jest jeszcze trudniejsza do zaakceptowania. Rak znów zaatakował, jeszcze silniejszy, jeszcze bardziej nieprzewidywalny. Tym razem doprowadził do martwicy ręki. Emilia przeszła już konwencjonalne i eksperymentalne terapie, ale lekarze bezradnie rozkładają ręce. W sierpniu zakończono leczenie onkologiczne, ale martwica oraz dalsza walka z nowotworem pozostają nierozwiązanymi problemami. Ta wspaniała kobieta zawsze starała się być dla innych. Swoją pozytywną energią podnosiła na duchu wszystkich wokół. Dziś ona potrzebuje wsparcia. Koszty leczenia, rehabilitacji, suplementacji i codziennego życia przerastają możliwości jej rodziny. Emilia, matka dwóch córek, przez swój stan zdrowia nie jest już w stanie pracować. Opiekuje się nią mama, ale to nie wystarcza... Dlatego z głębi serca prosimy Was o pomoc finansową. Wiemy, że jest to trudny czas, ale wspólnie możemy sprawić, że Emilia będzie miała szansę na zwyciężenie kolejnej bitwy w wojnie z podstępnym rakiem. Prosimy Was także o dobre słowo i wsparcie mentalne – to wszystko dodaje siły do dalszej walki. Z całego serca dziękujemy za każdy okazany gest! Rodzina i Przyjaciele

18 146,00 zł ( 11,37% )
Brakuje: 141 429,00 zł
Lucjan Sołtys
Pilne!
1 dzień do końca
Lucjan Sołtys , 3 latka

Koszmar onkologii powrócił❗️3-letni Lucuś PONOWNIE zaatakowany przez NOWOTWÓR❗️

DRAMAT! KRYTYCZNIE PILNA ZBIÓRKA! Nasz 3-letni synek Lucjan, który chwilę temu wygrał walkę z NEUROBLASTOMĄ, teraz musi stawić czoła OSTREJ BIAŁACZCE! Jak to możliwe? Myśleliśmy, że wykorzystaliśmy już wszystkie nieszczęścia na tym świecie… Niestety los po raz kolejny z nas zadrwił. Po raz kolejny chce odebrać życie naszemu dziecku! BŁAGAMY O POMOC! Lucjan miał nieco ponad roczek, gdy zdiagnozowano u niego jeden z najcięższych, najczęściej występujących u dzieci nowotworów – NEUROBLASTOMĘ w IV, najgorszym stadium. Świat runął w jednej chwili, przerzuty były praktycznie WSZĘDZIE! Całe drobne ciałko naszego dziecka było zajęte – wątroba, trzustka, nerki, szpik kostny. Wtedy po raz pierwszy usłyszeliśmy słowa, które chcielibyśmy wymazać z pamięci: "Nie wiem, czy Państwa synek przeżyje". My jednak ten paraliżujący strach przekuliśmy w działanie. Szukaliśmy ratunku na całym świecie. Na szczęście w końcu znaleźliśmy…   Skontaktowaliśmy się z kliniką w Barcelonie, gdzie lekarze uratowali życie Lucjana… Dzięki cudownym ludziom, których spotkaliśmy na swojej drodze, w ciągu pół roku udało się zebrać upragnioną, koszmarnie wysoką kwotę. Terapia celowana doprowadziła do remisji choroby! Nie sposób opisać, jak bardzo byliśmy wtedy szczęśliwi. Lekarze jednogłośnie stwierdzili, że genotyp guza nie wskazuje na wysoki poziom złośliwości i prawdopodobieństwo wznowy jest bardzo niskie. Co 3 miesiące lataliśmy do Barcelony na niezbędne kontrole. Podczas każdej z nich słyszeliśmy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, że najgorsze już za nami! Niestety do czasu… Nie spodziewaliśmy się, że chwilę później znajdziemy się w jeszcze gorszym koszmarze i ponownie staniemy u bram onkologicznego piekła… W lutym 2024 roku Lucjan zaczął gorączkować, był bardzo osłabiony. Staraliśmy się być dobrej myśli, ale w głębi serca czuliśmy, że dzieje się coś strasznego… Zabieraliśmy synka na dziesiątki wizyt, pogłębialiśmy badania, szukaliśmy przyczyny. Początkowo lekarze twierdzili, że to infekcja wirusowa… Oddalibyśmy wszystko, by ta diagnoza była trafna… Wszystko zmieniło się pewnego dnia… Czuliśmy na sobie wzrok lekarzy, wzrok pełen współczucia, smutku. Nie wiedzieli, jak nam przekazać, że podejrzewają wznowę. A my nie mogliśmy w to uwierzyć... Szybko się okazało, że nasz onkologiczny koszmar powrócił. Było jeszcze gorzej, niż przypuszczali lekarze. To nie była wznowa neuroblastomy, tylko OSTRA BIAŁACZKA MONOBLASTYCZNA. Świat runął. Żalu, który czuliśmy do całego świata, nie da się opisać słowami. Lekarze od razu podjęli decyzję o podaniu silnej chemioterapii, ponieważ szpik był zajęty już w 100%. Obecnie jesteśmy w trakcie przygotowań do przeszczepu, który jest ostatnim etapem leczenia. Niestety lekarze już teraz przewidują, że prawdopodobieństwo wznowy jest bardzo wysokie, a białaczka niezwykle złośliwa. Nie potrafimy poradzić sobie z myślą, że możemy stracić naszego synka. Że jego życie znowu jest zagrożone… Że Lucuś znowu tak strasznie cierpi… Nie zamierzamy się poddać! Jesteśmy również w tracie poszukiwania terapii genowej w USA, która mogłaby pomóc, w przypadku ewentualnego nawrotu neuroblastomy. Niestety nawet jeżeli uda nam się znaleźć odpowiednie leczenie, koszty będą niewyobrażalne wysokie – liczone w milionach. Musimy zacząć zbierać pieniądze już teraz i być gotowi na każdy scenariusz.  Błagamy, nie skazujcie naszego dziecka na tak ogromne cierpienie. Nie skazujcie go na śmierć. Pomóżcie nam uratować Lucjana. Błagamy, po raz drugi otwórzcie dla nas swoje serca… Zrozpaczeni rodzice Licytacje dla Lucjanka 🩵

893 500,00 zł ( 83,98% )
Brakuje: 170 330,00 zł