Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mariusz Zielke
Mariusz Zielke , 46 lat

By choć na chwilę zatrzymać postępy choroby...

Przez 7 lat choroba wyniszczyła go tak bardzo, że dziś z dawnego Mariusza pozostało naprawdę niewiele. Jeszcze do niedawna mogłoby się wydawać, że stwardnienie zanikowe boczne da się zatrzymać, jednak teraz wątpliwości zostały rozwiane - choroba niemiłosiernie postępuje i zabiera nam Mariusza kawałek po kawałku. W ostatnich miesiącach stan męża bardzo się pogorszył. Obecnie przebywa w szpitalu, jest podłączony do respiratora, jego ruchy są bardzo ograniczone, a mowa znikoma. Wymaga całodobowej opieki, pomocy niemal przy każdej czynności. Jak to jest możliwe, że uśmiech nadal nie schodzi z jego twarzy, a wola walki jest tak ogromna? Mariusz inspiruje do działania całą naszą rodzinę i ludzi wkoło. On po prostu bardzo kocha życie i zrobi wszystko, by go nie stracić! Walczy dla siebie, walczy dla naszej córki Neli, która jest jego oczkiem w głowie. Pomimo tego, że w ciągu ostatnich 2-miesięcy stan zdrowia Mariusza znacznie się pogorszył – cały czas ma nadzieję. Po prostu wie, że musi być dobrze! Oglądając zdjęcia sprzed lat, ze wzruszeniem sięgam pamięcią do czasów, gdy Mariusz pełen sił spędzał każdą wolną chwilę na meczach swojej ukochanej drużyny - Arki Gdynia. Dusza kibica nie pozwala mu zapomnieć o ukochanym klubie, tak bardzo chce wrócić na stadion! Sportowe wzorce pomagają przetrwać te najtrudniejsze momenty! Sytuacja jest poważna, jednak nikt nigdy nie odbierze nadziei na to, że chorobę da się jeszcze zatrzymać. Nikt nie odbierze nadziei, że medycyna znajdzie sposób, by ją po prostu pokonać. Jedyne co dziś nas ogranicza, by mu pomóc, to brak środków na leczenie, rehabilitację, specjalistyczny sprzęt, a także stałą, specjalistyczną opiekę. Prosimy, pomóż je zdobyć!  Mariusz daje siłę całej naszej rodzinie. Pomimo ciężkiej choroby i ogromnych ograniczeń nadal jest naszym największym wsparciem. Błagam, pomóż nam! Żona Magdalena z Nelą

29 645 zł
Ala Cicha
Pilne!
Ala Cicha , 3 latka

Nasza kochana córeczka walczy z ciężką i podstępną chorobą❗️Prosimy o pomoc❗️

To tak okropnie niesprawiedliwe! Przez 9 miesięcy nosiłam pod sercem moją córeczkę, aby potem, prawie po dwóch latach dowiedzieć się, że jest śmiertelnie chora! My rodzice błagamy, POMÓŻCIE nam w tej nierównej walce, by OCALIĆ JEJ ŻYCIE!  Ostra białaczka limfoblastyczna stała się naszym najgorszym koszmarem. Naszym wrogiem, który postanowił zniszczyć nasze malutkie dziecko. Nie możemy na to pozwolić!   Wszystko zdarzyło się tak niespodziewanie. Nie byliśmy na to przygotowani. Widmo śmierci naszego ukochanego dziecka spadło na nas z dnia na dzień! Pierwsze objawy pojawiły się na początku marca. Przez kilka dni utrzymywał się stan podgorączkowy. Potem naszą uwagę przykuł dziwny zapach jej moczu. Natychmiast udaliśmy się do lekarza, który wykrył zapalenie układu moczowego. Przepisano antybiotyki, jednak stan Ali nie poprawiał się. Z dnia na dzień było tylko gorzej! Jej skóra stała się blada, a ona coraz bardziej osłabiona, apatyczna i senna… Pojawił się spłycony i ciężki oddech, a serduszko zaczęło coraz szybciej bić! W naszych głowach kłębiły się najgorsze myśli, najstraszliwsze przypuszczenia, którym ciągle próbowaliśmy kategorycznie zaprzeczać. Obawialiśmy się najgorszego… Kolejne badania. Kolejne konsultacje i narastające przerażenie. Usłyszana diagnoza pozbawiła nas tlenu. Po słowach lekarza: „OSTRA BIAŁACZKA” przez niekończącą się chwilę nie mogliśmy oddychać! Stan Alicji był na tyle krytyczny, że nie pozwolono na jej transport do specjalistycznego szpitala. Dopiero po zrobieniu dwóch transfuzji krwi i wyregulowaniu pracy serca, skierowano nas na oddział onkologii dziecięcej. Ostateczna biopsja szpiku pozbawiła nas wszelkich nadziei! W jednym momencie całe nasze dotychczasowe życie wywróciło się do góry nogami! Łzy nie chciały się zatrzymać. Wylaliśmy morze łez, zadając niekończące się pytania dlaczego spotkało to właśnie naszą Alunię!  Dopiero po kilku dniach dotarło do nas, że zaczyna się nierówna walka o życie i zdrowie naszej malutkiej córeczki. Ogarnął nas niewyobrażalny strach i niepewność co czeka nas w najbliższym okresie...  Alicja przebywa obecnie na oddziale onkologii i przyjmuje chemioterapię. Jest małą wojowniczką, która dzielnie przyjmuje sterydy i znosi liczne kroplówki, pobieranie i przetaczanie krwi, narkozy oraz wszelkie nakłucia, celem wykonania badań i podania chemii. Patrząc na nią, chce nam się płakać! Nie możemy jednak pokazać jej jak bardzo się boimy. Nie możemy pozwolić, aby wyczuła od nas strach. Nie możemy dokładać jej jeszcze większego ciężaru! Walka z chorobą zapowiada się długa, wieloetapowa i trudna. Chemioterapia może potrwać do 9. miesięcy! Potem czeka ją chemia doustna i całkowita izolacja od otoczenia, co potrwa nawet półtora roku! Cały nasz dotychczasowy świat się zawalił! Nasze kochane, zawsze uśmiechnięte, pogodne i dotąd zdrowe dziecko rozpoczęło walkę ze śmiertelną chorobą nowotworową! To wojna na śmierć i życie! Musimy zrobić wszystko, aby Ala ją wygrała. Dlatego błagamy o Waszą pomoc. Każdego dnia mamy ochotę krzyczeć ze złości, poczucia bezradności i bezsilności. Kochamy Alę całym sercem i dla niej jesteśmy zdolni do wszelkich poświęceń. Potrzebujemy Waszej pomocy.  Dziękujemy za okazanie dobrego serca.  Rodzice Alicji        

29 593,00 zł ( 27,81% )
Brakuje: 76 790,00 zł
Zuzanna Helm
Zuzanna Helm , 21 lat

Zuzia przeszła już tak wiele... Proszę, pomóż mojej córce!

Zuzanna urodziła się jako wcześniak w 26. tygodniu ciąży z wagą urodzeniową 1120 g. Mierzyła 39 centymetrów. Przez pierwsze 3,5 miesiąca życia przebywała na oddziale neonatologii. Trudne początki pozostawiły ślady… Córeczka została wypisana z rozpoznaniem mózgowego porażenia dziecięcego i retinopatią lewego oka. Od tego momentu zaczęła się ciągła rehabilitacja. Była pod opieką poradni neurologicznej i okulistycznej. Przez kolejne lata konieczny był zakup wózka, łóżka rehabilitacyjnego, schodołazu, butów ortopedycznych, pionizatorów, fotelika do samochodu i do codziennego siedzenia, materacy przeciwodleżynowych. Wszystko po to, żeby zapewnić jej jak największy komfort funkcjonowania. Od 9. roku życia Zuzia ma stwierdzoną padaczkę i w związku z tym na stałe przyjmuje leki. W 2010 roku miała poważną operację kręgosłupa i przykurczu kręgosłupa, przykurczu zgięciowego biodra i lewego kolana. W 2016 roku przeszła korekcję trójpłaszczyznową skoliozy przy użyciu wszczepów SOCORE. To nie był koniec, w kolejnych latach potrzebne były zabiegi: zwolnienie przykurczu Achillesów, przykurczu przywiedzenia bioder, przykurczy pod kolanami. Moja dzielna dziewczynka musiała przejść już tak wiele… A 2019 rok przyniósł kolejne, poważne problemy. Zuzia przeszła operację usunięcia guzów piersi. Niestety w dalszym ciągu w kolejnych badaniach są obecne liczne guzy do dalszego leczenia... Zuzia nieustannie jest rehabilitowana, potrzebuje zaopatrzenia ortopedycznego i rehabilitacyjnego. Przyjmuje na stałe leki. Uczęszcza do ośrodka rewalidacyjno-wychowczego w Łęcznej. Koszty walki o zdrowie i sprawność córki są bardzo wysokie. Dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie! Każda wpłata jest na wagę złota! Jolanta, mama

29 568 zł
Daniel Kowalczyk
Daniel Kowalczyk , 25 lat

Spadł z 12m... Jego młode życie dosłownie runęło i rozpadło się na kawałki❗️ Błagamy o pomoc❗️

Ratownicy bali się go podnieść, bo jego pogruchotane kości dosłownie się rozpadały… Zaledwie 90 cm obok były rozłożone druty zbrojeniowe, tworząc tzw. jeża… Jego anioł stróż czuwał, ale musiał się naprawdę mocno napracować! Nasz syn Daniel to wspaniały, młody, aktywny człowiek. W wiecznym ruchu wiecznie w biegu. I to dosłownie, bo po pracy wracał i szedł biegać, na siłownię, uprawiać jakikolwiek sport. Nie interesowała go praca za biurkiem. Nie dałby rady wysiedzieć! Dlatego wszelkie prace, które podejmował, były fizyczne, bo nie umiał i nie chciał inaczej. Tak też było we wrześniu 2022 roku. Pracował wtedy na budowie. Feralnego dnia miał zamontować zabezpieczenie balkonu i właśnie wtedy wydarzyła się ta tragedia! Spadł wprost na beton z wysokości 12m! To, że żyje to cud, choć konsekwencje tego wypadku będzie odczuwał do końca życia… Gdy w końcu udało się przetransportować go do szpitala, kolejne diagnozy spływały na nas jak grom z jasnego nieba… Wstrząs mózgu, złamany bark, nadgarstek połamany w kilku miejscach, dosłownie zdruzgotana miednica, stłuczony kręgosłup, pomiażdżone pięty i stawy skokowe… Ból, jaki odczuwał był tak straszny, że nie sposób zapomnieć jego przeraźliwego krzyku, jakby ktoś go kroił żywcem! Nasze rodzicielskie serca rozpadły się wtedy na kawałki… Tak jak jego ciało… Przeszedł kilka operacji. Przed nim kolejne. Kość z pięty przemieściła mu się na środek stopy i teraz każde stanięcie na nią powoduje jej przemieszczenie, jakby miała przebić skórę! To potworny ból! Lekarze muszą więc otworzyć stopę i wyciąć tę kość, aby mógł w ogóle na nią stawać. Nie tylko lekarze walczą o niego. On sam musi stoczyć największy bój. Powrót do sprawności, choć nie takiej sprzed wypadku, jednak jest możliwy. Szansą na przyszłą samodzielność jest w tej chwili intensywna, codzienna rehabilitacja pod okiem fachowców. W trybie natychmiastowym! Bez tego z każdym dniem kości się zrastają, jednak niekoniecznie tak jak powinny!  Jest ośrodek niedaleko miejsca naszego zamieszkania, w którym przez najbliższe 8 miesięcy Daniel mógłby być codzienne rehabilitowany i zaopiekowany również przez innych specjalistów jak np. psycholog. Mamy zapewnienie, że jak tylko pojawią się kwoty na zbiórce, to będzie mógł rozpocząć leczenie, nie czekając na jej ostateczne zakończenie! To dla niego ogromna szansa! Oczywiście finalnie musimy opłacić całość, na którą nas niestety nie stać. Wierzymy jednak, że dzięki Waszej pomocy z biegiem czasu uda nam się zebrać całą potrzebną sumę.  Tak bardzo chcemy mieć znów dawnego Daniela. Nie dla siebie, lecz dla niego. Jest zdruzgotany tym, jak wygląda jego obecne życie… Brak ruchu, zanik mięśni, zależność od innych… Samodzielność i sprawność to jedyne, o czym marzy, a zostało mu tak brutalnie odebrane… Pomożesz mu to odzyskać? Rodzice Daniela

29 528,00 zł ( 46,26% )
Brakuje: 34 302,00 zł
Dorota Gapys
Dorota Gapys , 55 lat

Niewyobrażalny ból doprowadził do tragedii❗️Prosimy, pomóż nam walczyć o Dorotę!

Dorota - moja mama - jest młodą, pogodną, bardzo ciepłą i rodzinną osobą. Niestety jej i nasz świat zawalił się kilka miesięcy temu i znaleźliśmy się w sytuacji, w której bardzo potrzebujemy wsparcia... Rok zaczął się dla mamy pechowo - 8 stycznia potknęła się i wywróciła, przez co złamała śródstopie. Mama leczy się na osteoporozę. Niestety niewiele trzeba było, aby kość się złamała.  Przez ponad 2 tygodnie mama chodziła do pracy. Początkowo myślano, że to stłuczenie i na to mamę leczono... Dopiero po trzech miesiącach od urazu lekarze rozpoznali złamanie. Mama leczona była zachowawczo, niestety bez żadnych rezultatów... Wobec braku skuteczności leczenia oraz silnych, ostrych dolegliwości bólowych konieczne było przeprowadzenie operacji artrodezy stawu Lisfranca. Przez kolejne miesiące z ciężkim trudem walczyliśmy z bólem pourazowym. Kiedy wydawało się, że najgorsze za nami, mama złamała rękę... Przy wstawaniu zachwiała się, straciła równowagę i upadła. 1,5 miesiąca po operacji stopy kolejne złamanie... I kolejna operacja. Reka musiała zostać ustabilizowana drutami Kirschnera - mama miała nosić je przez dwa miesiące. Po kolejnej operacji mama bardzo cierpiała... Dokuczał jej ból, nie miała też sprawnej stopy i ręki, co bardzo utrudniało jej poruszanie się i wykonywanie codziennych czynności. Bardzo przeżywaliśmy jej cierpienie. Pomagaliśmy na wszelkie możliwe sposoby, aby tylko ułatwić jej powrót do sprawności. Wydawało się, że to koniec tragedii, niestety, najgorsze miało dopiero nadejść... Niestety w czerwcu zdarzył się wypadek, którego nie można w żaden sposób cofnąć - złamanie kręgosłupa z przerwaniem rdzenia kręgowego. Wyjeżdżając do ośrodka rehabilitacyjnego mama była cała zesztywniała... Nie mogła ruszać samodzielnie rękami, które były wykrzywione w różnych kierunkach. Ciężko jej było mówić, nie jadła samodzielnie. Jej stan sprawiał, że pękało nam serce...  Mama przebywa tymczasowo w ośrodku rehabilitacyjnym. Jedynym sposobem, by przywrócić jej sprawność, jest długa i kosztowna rehabilitacja neurologiczna. Niestety jej koszt przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Koszt pobytu mamy w ośrodku rehabilitacyjnym to 4500 złotych miesięcznie. Wspieramy ją, jak tylko możemy, ale same dobre słowa bez fachowej rehabilitacji i mobilizacji nie pomogą. Człowiek postawiony przed takimi trudnościami wydaje się bezradny. Jedyne, o czym teraz marzymy, to by mama potrafiła poruszać się na wózku i wróciła do życia z nami. Dzięki Waszemu wsparciu mama powoli nabiera sił i walczy każdego dnia, by wrócić do sprawności. Niestety w wyniku długiej hospitalizacji powstały odleżyny, co nie ułatwia procesu zdrowienia. Jednak mimo to walka wciąż trwa. Zmagania o poprawę stanu zdrowia mogą zmierzać ku lepszemu tylko i wyłącznie dzięki Wam. Mama i my, jej rodzina, jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za całą dotychczasową pomoc. Pełni nadziei prosimy o dalsze wsparcie w sfinansowaniu rehabilitacji neurologicznej mamy, która jest jedyną możliwością na jej powrót do normalności! Każda złotówka to iskierka nadziei na jej dalszą walkę o życie. Agnieszka, córka Doroty

29 486,00 zł ( 13,85% )
Brakuje: 183 280,00 zł
Jaś Kapczyński
Pilne!
1 dzień do końca
Jaś Kapczyński , 4 latka

Życie w cieniu choroby... Pomóż ratować serduszko Jasia!

Na wstępie chcielibyśmy z całego serca podziękować wszystkim darczyńcom za wsparcie przy pierwszej zbiórce. Dziękujemy za każdy szczodry gest, okazane serce i słowa otuchy, którymi tak licznie nas obdarowaliście. Ze względu na dalszy etap leczenia naszego synka ponownie potrzebujemy Waszej pomocy.  Poznaj naszą historię: Jeszcze podczas badań prenatalnych usłyszeliśmy przerażającą wiadomość o chorobie naszego synka – lekarz stwierdził u Jasia wrodzoną wadę serca – ubytek przegrody międzykomorowej, odejście obu dużych naczyń z prawej komory, wadę rozwojową zastawki trójdzielnej.  Po narodzinach Jaś przeszedł dwa poważne zabiegi. Wciąż pamiętamy te emocje, kiedy żegnaliśmy się z nim przed salą operacyjną. Wciąż przed oczami mamy widok całej medycznej aparatury, setki kabli i naszego malutkiego synka, który bez ruchu walczył o powrót do zdrowia.  W tamtym momencie wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by jego serduszko nigdy nie przestało bić! Sine paluszki, usta, okolice oczu… Popielata skóra, która na pierwszy rzut oka zdradzała chorobę, łamała nasze serca.  Dziś jesteśmy już po trzeciej operacji serca. Wciąż jednak potrzebujemy środków na leczenie i rehabilitację. Do tego kosztowne leki, dojazdy do lekarzy oraz zakup sprzętów medycznych generują ogromne koszty. Chcielibyśmy zakupić monitor, aby na bieżąco kontrolować pracę serduszka Jasia, a w razie kryzysowej sytuacji mieć szansę na natychmiastową reakcję. Musimy także systematycznie sprawdzać krzepliwości krwi, a potrzebne do tego produkty są bardzo drogie i nierefundowane.  Czeka na nas wiele wyzwań – w niedługim czasie cewnikowanie serduszka oraz próba zamknięcia kolejnych kolaterali. Niezmiennie walczymy o każde kolejne uderzenie jego malutkiego serduszka! A Wasze wsparcie będzie w tej walce nieocenione! Rodzice

29 471 zł
Waldemar Sobecki
Waldemar Sobecki , 65 lat

Tragiczny finał zwyczajnego dnia! Pomóż!

Rower szosowy od zawsze był największą pasją mojego taty. Traktowany jak członek rodziny, pielęgnowany, myty… Jego oczko w głowie. W najgorszych snach nie wybraziłabym sobie tego, co stało się podczas jednej z wielu zwyczajnych przejażdżek. 4 lipca 2024 roku tata wyszedł na przejażdżkę rowerową, z której nie wrócił. W drodze powrotnej miał nagłe zatrzymanie krążenia. Osunął się z roweru i spadł na drogę. Konsekwencją zdarzenia był rozległy zawał serca. Miał sporo szczęścia, że stało się to w miejscu, w którym znajdowali się pomocni ludzie. Czekając na pogotowie, natychmiast podjęli się reanimacji. Tatę do szpitala zabrał helikopter. Trafił na oddział Intensywnej Opieki Kardiologicznej. Nigdy nie myślałam, że zobaczę go w takim stanie. Podłączony do aparatury, utrzymywany w hipotermii i w śpiączce farmakologicznej… Odczuwałam bezsilność i ogromny strach przed tym, co będzie dalej… Tata był okazem zdrowia. Dwa miesiące temu miał konsultację kardiologiczną. Wyniki badań zawsze były prawidłowe. Nie rozumiem, dlaczego przytrafiło się to właśnie jemu. Przecież ma dopiero sześćdziesiąt pięć lat… Wciąż nie przebudził się ze śpiączki farmakologicznej, która stała się jednym z głównych tematów w życiu moim i mojej rodziny. Tata dostał osiem punktów w skali GCS, służącej do oceny przytomności. To mało, ale wciąż mamy nadzieję na poprawę. Wiemy, że tata nas słyszy i na nas reaguje. Lekarze mówią, że rehabilitacja jest teraz kluczowa. Nie ma czasu do stracenia. Szpital i placówki leczniczo opiekuńcze nie są w stanie jej zapewnić. Tutaj musimy działać sami. Niestety, koszt pobytu w specjalistycznym ośrodku jest ogromny. Chcę pomóc tacie odzyskać przynajmniej część jego dawnej sprawności. Nie zamierzam bezczynnie czekać.  Trudno mi patrzeć jak mój najlepszy przyjaciel, kochany tata, nie może się z nami skomunikować lub to my nie potrafimy zrozumieć go. Zrobię wszystko, by odzyskał sprawność. Nam wszystkim bardzo na tym zależy. Jeśli są wśród Was ludzie dobrej woli, którzy chcą wpłacić choć złotówkę, będę niezwykle wdzięczna za każdy najdrobniejszy gest. Nigdy nie potrzebowałam od nikogo pomocy  bardziej niż teraz. Proszę, pomóżcie uratować naszego tatę! Córka z Rodziną

29 400,00 zł ( 30,7% )
Brakuje: 66 345,00 zł
Zuzanna Witek
Zuzanna Witek , 7 lat

Nie wyleczymy jej nigdy, pomóc możemy zawsze! Wspieramy Zuzię!

Choć ciąża i poród przebiegały prawidłowo, tuż po narodzinach u Zuzi zdiagnozowano hipotrofię, a w pierwszej dobie żółtaczkę fizjologiczną. Trudno się zmierzyć z rzeczywistością, która w jednej chwili niszczy piękne wyobrażenie o rodzicielstwie i beztroskim dorastaniu własnego dziecka. Nie mieliśmy jednak wyjścia. Obiecałam sobie, że stawimy czoła przeciwnościom, choćby nie wiem co... Gdy Zuzia skończyła roczek jej rozwój psychoruchowy był bardzo opóźniony. Stwierdzono m. in. obniżone napięcie mięśniowe i wiotkość w stawach, dlatego od 5. miesiąca życia córeczka odbywa intensywną rehabilitację. Wciąż mieliśmy poczucie, że wiemy zbyt mało, że nie znamy przyczyn wszystkich dolegliwości, które w jednej chwili zawładnęły codziennością Zuzi. Właśnie dlatego konieczne stały się badania genetyczne. Od pewnego czasu wiemy, że córeczka zmaga się z chorobą genetyczną, która powoduje nieodwracalne zmiany i ma charakter patogenny. Zespół częściowej trisomii krótkiego ramienia chromosomu 9 z delecją; zespół aberracji chromosomowej w krótkim ramieniu chromosomu 9 - to tylko niektóre z groźnie brzmiących nazw. Z początku nie mówiły nam nic, nie dawały też odpowiedzi na pytania, które tak długo kumulowały się w naszych myślach. Dopiero później, gdy coraz więcej dowiadywaliśmy się od lekarzy, zrozumieliśmy jak trudna droga nas czeka. Zdiagnozowane u Zuzi zmiany są odpowiedzialne za opóźniony rozwój, nieprawidłowe napięcie mięśniowe, zaburzenia mowy, trudności w nauce i niepełnosprawność intelektualną. W późniejszej perspektywie mogą również pojawić się problemy z infekcjami dróg oddechowych, zaburzeniami widzenia, bólem, sztywnością i zwichnięciami stawów oraz skoliozą. Zuzia ma niecałe 5 lat, a już żyjemy ze świadomością, że jeśli nie podejmiemy teraz walki, czeka ją tak wiele cierpienia... Walczymy każdym możliwym sposobem, aby codzienność Zuzi nie była skazana jedynie na szereg wyrzeczeń i rezygnację z marzeń, aby córeczka nie straciła szansy na walkę o swoją przyszłość. Zuzia potrzebuje regularnych zajęć ruchowych i rehabilitacji pod okiem specjalisty, terapii logopedycznej, stymulacji narządów zmysłu. Oprócz tego ogromne nadzieje pokładamy w terapii komórkami macierzystymi, która w połączeniu z systematyczną rehabilitacją i zajęciami pod okiem specjalistów może przynieść pozytywne efekty. To dla nas, dla Zuzi, wielka szansa, pomost do lepszego jutra, który stałby na wyciągnięcie ręki, gdyby nie ogromna przeszkoda finansowa. Nie jesteśmy w stanie samodzielnie pokryć wszystkich kosztów, dlatego bardzo prosimy panstwa o wsparcie!  Agnieszka, mama

29 356,00 zł ( 38,21% )
Brakuje: 47 453,00 zł
Agnieszka Bojanowicz
Agnieszka Bojanowicz , 46 lat

Wypadek na hulajnodze zniszczył życie Agi i jej rodziny❗️Amputacja, reanimacja, sepsa... POMOCY!

Jedna chwila zniszczyła życie moje i całej mojej rodziny! Wyjechaliśmy na kilkudniowe wakacje do Włoch. To był wyczekany wyjazd, miał być cudownym czasem, tymczasem skończył się tragicznie! Zapoczątkował serię dramatycznych zdarzeń... Amputacja, zatrzymanie serca, sepsa i walka o życie! Zaczął się piękny, wakacyjny dzień... Nie wiedziałam wtedy, że będzie najgorszym w moim życiu. Rano udaliśmy się na zakupy do lokalnego sklepu... Mieliśmy do niego kawałek, więc pojechaliśmy tam na hulajnogach elektrycznych. Nie wiem, jak to się stało... Nierówna nawierzchnia, chwila nieuwagi? Spadłam z hulajnogi, czego skutkiem było złamanie nogi w kolanie! Nie mogłam się ruszyć, ból był nie do zniesienia... Natychmiast zostałam przewieziona do szpitala we Włoszech.  Urlop zamienił się w koszmar... Zamiast wypoczynku - operacja. Niestety lekarze popełnili kilka błędów. Doszło do zaniku krążenia w nodze! W tym momencie moja sytuacja stała się naprawdę dramatyczna... Konieczna była ponowna operacja, ratująca nie tylko nogę, ale i życie... Wdała się bakteria, bardzo poważna bakteria, którą się długo i ciężko leczy. Doszło do martwicy nogi! 6 tygodni leżałam z otwartą rana nogi... Czas mijał, a koszty pobytu rosły a każdym dniem. Mój stan się nie poprawiał. Po konsultacji z polskimi lekarzami postanowiliśmy wrócić do kraju. Niestety, lekarze we Włoszech popełnili szereg błędów i nie mieli pomysłu, co robić dalej. 28 sierpnia trafiłam do szpitala MSWiA na dalsze leczenie. Lekarze próbowali uratować nogę, czyścili ranę, leczyli bakterie. Niestety, bezskutecznie... 7 września 2022 roku mój stan bardzo się pogorszył. Okazało się, że to przez zakażenie, które miałam cały czas od momentu pobytu we Włoszech. Dalszą część znam tylko z opowieści... Niewiele brakowało, a straciłabym życie. Doszło do zatrzymania akcji serca, reanimacji, krwotoku. Otarłam się o śmierć, lekarze walczyli o to, bym została. Byłam operowana kilkukrotnie, zostałam wprowadzona w stan śpiączki. Dwukrotnie walczyłam z naprawdę  groźnym przeciwnikiem, jakim jest sepsa... 20 września lekarze musieli podjąć dramatyczną decyzję. Stan się pogarszał... Zdecydowano o amputacji nogi, aby ratować mi życie. To niestety nie koniec tragedii... Przez sepsę doszło do uszkodzenia trzustki, wątroby, serca, nerek. Wyszły mi wszystkie włosy. Byłam zdrowa, w pełni sił, dziś jestem niepełnosprawna, a moje zdrowie po tych tragicznych chwilach jest zrujnowane... Koszty leczenia, pilnych wizyt lekarskich, rehabilitacji są ogromne. Pobyt za granicą też dużo kosztował, ubezpieczenie pokryło tylko część, transport do Polski też był bardzo drogi. Czeka mnie też zakup bardzo kosztownej protezy. Dodatkowo mam zanik mięśni i uszkodzony nerw strzałkowy w drugiej nodze, co też musi być pilnie rehabilitowane. Niestety prywatnie - mimo zalecenia pilnego działania, na najbliższy termin na NFZ muszę czekać około 8 miesięcy! Bardzo proszę o pomoc, chcę znów chodzić, być samodzielna, chcę odzyskać to, co zabrał mi wypadek... Chcę stanąć na nogi - dosłownie i w przenośni. Skończyły nam się wszystkie oszczędności, a ja nie mam wyjścia, jak tylko prosić o pomoc... Bez Ciebie nie mam szans w tej walce. Za każde wsparcie będę bardzo wdzięczna. Agnieszka Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

29 354,00 zł ( 13,79% )
Brakuje: 183 412,00 zł