Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Stasiak
Julia Stasiak , 2 latka

Aby początek drogi nie był jej końcem... Nowotwór nie może wygrać❗️Pomóż ❗️

W marcu 2022 roku powitaliśmy na świecie nasze maleństwo. Łzy radości płynęły strumieniami. Oto jest nasza wymarzona córeczka – Juleczka. Pół roku żyliśmy jak każda rodzina z nowo narodzonym dzieckiem. Radość z pierwszych uśmiechów i każdego postępu przeplatała się z nieprzespanym nocami i marzeniem o odpoczynku. Dziś, z perspektywy czasu, tak bardzo chcielibyśmy wrócić do tego „normalnego” życia. Nie możemy zrozumieć, dlaczego nasze łzy radości musieliśmy zamienić na łzy bezsilności… We wrześniu 2022 roku odkryliśmy na lewym ramieniu Julki niewielki guz, który z czasem zaczął się rozrastać. Od razu zaczęliśmy działać, bo nie wyglądało to, jak coś, co można zbagatelizować. Odwiedziliśmy wielu chirurgów, a ostatecznie pokierowano nas do Poradni Chirurgi Onkologicznej przy Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Sam fakt trafienia do takiej poradni napawał nas ogromnym niepokojem. Jednak w najgorszych snach nie mogliśmy przypuszczać, co wydarzy się dalej… Zdecydowano się na wykonanie biopsji, po której guz rozrósł się do olbrzymich rozmiarów! Już samo to było dla nas szokiem… Oczekiwanie na wyniki to był straszny czas. Ta niewiedza i niepewność nas dobijały. 13 listopada dostaliśmy informację, że mamy przyjść na pilną wizytę lekarską do Instytutu w Warszawie. Szliśmy jak na skazanie, bo przecież taka nagła wizyta nie może oznaczać nic dobrego! Zrobiło się poważnie. Jednak zarówno lekarz prowadzący, jak i patomorfolog nie byli pewni wyniku – opis był niejednoznaczny. Próbkę odesłano dalej do innego laboratorium. A to oznaczało, że znów czekamy! Jednak tym razem nie bezczynnie, bo lekarze zdecydowali się na kolejne badania w tym m.in. PET, które miały pomóc w uzyskaniu pełnej diagnozy.  W końcu otrzymaliśmy dokładny wynik biopsji i innych badań, które brzmiały jak wyrok – chłoniak limfoblastyczny rozlany  z komórek B, IV stopnia z przerzutami do szpiku kostnego! To, co przeżyliśmy w tym momencie, jest nie do opisania. Nie życzymy tego najgorszemu wrogowi! Byliśmy i jesteśmy zdruzgotani! Od listopada 2022 roku naszym domem stał się szpital. Po diagnozie zostało bardzo szybko wdrożone leczenie. Julia została zakwalifikowana do chemioterapii według protokołu EURO-LB 2022. Obecnie jesteśmy w trakcie leczenia drugim protokołem Ib ARA-C. Niestety leczenie polega również na wielokrotnym przetaczaniu krwi i płytek. To, co robimy, by ratować jej życie, ma skutki uboczne – co prawda niszczy złe komórki, ale niestety również te dobre… Dziś wiemy, że przed naszą cudowną Julcią jeszcze długie i intensywne leczenie. Nasza mała wojowniczka jest dopiero na początku swojej bitwy o zdrowie i lepsze jutro! My jako jej rodzice zrobimy wszystko, aby nasze maleństwo wyzdrowiało.  Proszę, pomóżcie nam zmierzyć się z tym okrutnym wyzwaniem, jakie postawił przed nami los… Rodzice

42 070 zł
Magdalena Klimek
Magdalena Klimek , 22 lata

Jej walka o sprawność trwa od urodzenia! Pomóż!

Urodziłam się w 6 miesiącu ciąży, co wiązało się z licznymi komplikacjami. Rozpoznano u mnie mózgowe porażenie dziecięce z niedowładem czterokończynowym. Już od tamtego momentu wymagam stałej opieki specjalistów, ciągłej rehabilitacji, a także pomocy bliskiej osoby w wykonywaniu różnych czynności. Około dwa lata temu pojawiła się dla mnie szansa na realne usamodzielnienie się. Przeglądając różne informacje na temat rehabilitacji, natrafiłam na robota do terapii chodu.  Od razu bardzo mnie on zainteresował, ponieważ poprzez symulacje prawidłowego chodu mógł on sprawić, że powstaną nowe połączenia nerwowe w miejsce tych uszkodzonych.  Jednak na tamten moment taka rehabilitacja okazała się niemożliwa, ponieważ najbliższy ośrodek z takim urządzeniem znajdował się za daleko. W maju zeszłego roku dowiedziałam się, że w Krakowie powstało Centrum Origin, w którym znajduje się właśnie ten robot i już od wakacji zaczęłam tam cykl rehabilitacji. Efekty pojawiły się już po pierwszych kilku ćwiczeniach. Poczułam się lepiej, moja stabilność i równowaga poprawiły się oraz zaczęłam lepiej wykonywać wiele czynności. Obecnie dalej kontynuuje rehabilitacje, jednak z mniejszą częstotliwością. Stąd moim celem stał się wyjazd na turnus do centrum Origin w Krakowie, aby móc zawalczyć o swoją sprawność i samodzielność. Do codziennego funkcjonowania potrzebowałam także nowego wózka i dzięki Waszej pomocy już mogę cieszyć się nowym sprzętem. Całkowity koszt turnusu i wózka to było 55 000 zł.  Jednak po podwyżkach cen w czerwcu sam turnus będzie kosztował około 60 000 zł. Po dopłacie do wózka na koncie zostało 22 000 zł.   Do pełnej kwoty brakuje nam jeszcze około 40 000 zł.  Wiem, że taki wydatek jest zbyt ciężki do pokrycia dla mojej rodziny, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Głęboko wierzę w to, że każde dobro do nas wraca. Każda złotówka jest dla mnie ważna, ponieważ przybliża mnie do mojej samodzielności.

42 065 zł
Brajan Prętnik i Franio Goc
Brajan Prętnik i Franio Goc , 15 lat

Dwaj bracia i jedna walka❗️POMÓŻMY❗️

Brajan to nastoletni chłopak, który żył jak każdy inny chłopak w jego wieku. Niestety, nagle z dnia na dzień jego życie się zmieniło. Od tego czasu nowotwór próbuje zabrać wszystko, co ważne... A syn potrzebuje pilnie naszej pomocy i wsparcia!  12 grudnia 2022 roku zdiagnozowano u niego guza nerwu słuchowego o nieokreślonym charakterze! Świat się zatrzymał...  Zgłosiliśmy się chwilę przed świętami Bożego Narodzenia do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie 24 stycznia Brajan przeszedł skomplikowaną operację neurochirurgiczną. Kosztowało nas to wiele nerwów i nieopisanego, nieznanego wcześniej stresu.  Obecnie przebywa na oddziale neurochirurgii i nie ma zbyt dobrych wieści. Niestety nie udało się uratować słuchu w prawym uchu. Czeka go jeszcze długie leczenie i wizyty w szpitalu, które nie należą do przyjemnych... Brajan ma brata Franka, który też wymaga rehabilitacji i leczenia. Nie poradzimy sobie sami finansowo...  Proszę ludzi dobrej woli o pomoc w walce o zdrowie i życie!  Nie możemy pozwolić, by o tym zadecydowały pieniądze, a raczej ich brak...  Mama Brajana

42 058 zł
Wiktor Kopeć
Wiktor Kopeć , 13 lat

11 lat i złośliwy nowotwór kości❗️Pomóż Wiktorowi wygrać walkę o życie!

Jesteśmy rodzicami 11-letniego Wiktora. Wakacje, na które syn tak długo czekał, okazały się najgorszymi w naszym życiu... W lipcu u Wiktora zdiagnozowano złośliwy nowotwór kości - osteosarcomę... Trwa walka o życie naszego syna, dlatego prosimy o pomoc! Wiktor jest dzieckiem niedowidzącym. Ma niedorozwój nerwów wzrokowych w obu oczkach... Całkiem niedawno uderzył się w biurko, którego po prostu nie zauważył. Bolała go noga, spuchła, pojawił się guz. Martwiło nas, że ból nie znika i utrzymuje się przez kilka tygodni... Trafiliśmy do lekarza na prześwietlenie, jednak nie umiał nam pomóc... Powiedział tylko, że coś jest z kością, tak samo jak kolejny specjalista z Rzeszowa. Opuchlizna nie schodziła. Otrzymaliśmy skierowanie na badania do Warszawy. Gdy usłyszeliśmy, że synek będzie mieć biopsję, nie mogliśmy w to uwierzyć... Baliśmy się, ale wciąż mieliśmy nadzieję, że to nic złego. Gdy przyszła diagnoza, nie mogliśmy uwierzyć w to, że to może być prawda. Brutalna prawda zwaliła nas z nóg... Guz kości. Nasz synek ma osteosarcomę, kostniakomięsaka, złośliwy nowotwór... Szok, załamanie... Łzy same leciały z oczu. Przecież Wiktor już jest chory, jego życie już nie jest łatwe, a teraz jeszcze to... Zaczęła się walka. Szpital, badania, kolejne podania chemii... Inne dzieci cieszą się wakacjami, wyjeżdżają nad morze, w góry, a naszego Wiktora czeka codzienność na oddziale onkologii... Cierpienie, kłucia, walka z nowotworem i przeraźliwy strach o to, co będzie... Ciężko pisać te słowa, serca rozrywa ból. Wiktor jest dla nas wszystkim. Jesteśmy zrozpaczeni tym, że nasz syn w wieku 11 lat musi mierzyć się z tak strasznym przeciwnikiem... Że nowotwór pozbawia go szczęśliwego dzieciństwa. Dość już przeszliśmy z jedną chorobą, a tu znowu... Wiemy, że musimy pomóc naszemu dziecku przejść tę niezwykle trudną drogę, by na końcu zobaczyć upragniony cel - zdrowego syna. Będziemy walczyć do końca! Przed Wiktorem długotrwałe leczenie... Potem rehabilitacja, walka ze skutkami ubocznymi chemii, ciągłe dojazdy do lekarzy... Do strachu o Wiktora dochodzi kolejny - skąd wziąć pieniądze na leczenie? Sami nie udźwigniemy finansowo tej walki. Ciężko prosić o pomoc, ale sami nie damy sobie rady... Dumę trzeba schować do kieszeni, najważniejszy jest Wiktor, jego życie i zdrowie. Prosimy o pomoc dla naszego syna. Wierzymy, że z Waszym wsparciem nam się uda, a Wiktor będzie zdrowy. Ewelina i Dawid, rodzice Wiktora

42 010 zł
Aleksandra Jakubczyk
Aleksandra Jakubczyk , 18 lat

Padaczka rujnuje życie Oli! Chcemy znaleźć sposób, aby ją wyleczyć!

Dramat, który wciąż powraca. Słowa lekarzy, że zrobili już wszystko, co możliwe, że na nic więcej nie możemy już liczyć. To najgorsza wiadomość dla matki. Kiedy myślałam, że już wszytko stracone, pojawiła się szansa…  Beztroskim macierzyństwem cieszyłam się tylko przez krótką chwilę. Niespełna 2 tygodnie po przyjściu na świat u Oli pojawiły się pierwsze drgawki. Wcześniej nic nie wskazywało na problemy, ciąża przebiegała prawidłowo, a ja byłam pełna nadziei i ekscytacji. Te ataki wzbudziły nasze przerażenie. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, wtedy jeszcze mieliśmy nadzieję, że to jednorazowy przypadek, że na tym się skończy…  Konsultacje z lekarzami nie dawały jednoznacznej diagnozy. Rozpoczęliśmy poszukiwania, wykonanie kompletu badań zajęło 6 długich tygodni. Czas spędzony w szpitalu dawał i odbierał nadzieję. Niestety, ostateczna diagnoza wciąż budziła ogromne zmartwienia: padaczka nieokreślona. Zaplanowano leczenie długotrwałe, mieliśmy wracać na konsultacje. Niestety, otrzymane leki działały przez zaledwie 3 miesiące, a później koszmar wrócił…  Od tego czasu nasze życie toczy się w ściśle określonym rytmie: kolejne leki, zmiana, badania. Mimo przestrzegania zasad i zaleceń lekarskich ataki były coraz silniejsze i powtarzały się coraz częściej. Doszliśmy do momentu krytycznego, napady występowały co 2 minuty, to było przerażające! Wylądowaliśmy na OIOMie, by ratować mózg Oli, lekarze zdecydowali o wprowadzeniu córki w śpiączkę. To, co było naszym zbawieniem, stało się jednocześnie przekleństwem, bo Oli nie można było wybudzić. Lekarze próbowali wielokrotnie. Bezskutecznie. Każda z tych prób kończyła się niepowodzeniem, a ja z coraz większym strachem czekałam na kolejne wieści. Po 5 tygodniach osiągnęliśmy to, na co tak długo czekaliśmy… Ola obudziła się ze śpiączki, ale jej stan był tragiczny. Nie mówiła, nie reagowała na bodźce. Zupełnie jakbyśmy ją stracili. Po raz kolejny w naszej historii myślałam, że to koniec. Nie wierzyłam w to. Moje dziecko, które do szpitala trafiło w ciężkim stanie miało już nigdy nie wyjść z niego o własnych siłach… Dla matki to jedna z najgorszych wiadomości... Dwie operacje, każda z nich miała pomóc Oli wrócić do siebie, pokonać potworną chorobę, która zabierała nasze dziecko kawałek po kawałku… Niestety, zabiegi nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, a my natknęliśmy się na ścianę. Lekarze powiedzieli, że nie są w stanie pomóc. Nawet wszczepienie specjalistycznego implantu mającego na celu ograniczenie i kontrolę nad atakami nie poprawiło naszej sytuacji. Wciąż musimy czuwać w oczekiwaniu na kolejny cios. Ataki powtarzają się z różnym natężeniem, szczególnie w nocy. Codziennie kładę się do łóżka z myślą, że nie mogę zasnąć…  Dla nas wiadomość, że nie ma ratunku była nie do przyjęcia. Po długich poszukiwaniach znalazła się możliwość. Klinika w Niemczech specjalizuje się w podobnych przypadkach, daje nam szansę na szczegółową diagnostykę i dopasowanie odpowiedniego leczenia. Takiego, które uratuje Olę przed dalszym postępem choroby. Niestety, koszt badań jest duży, dla nas zbyt duży. Bez nich nie mamy szans na ratowanie córeczki przed potworną padaczką, która niebawem odbierze jej resztkę sprawności i świadomości… Błagam, pomocy! Dla mojej Oli świat zatrzymuje się kilka-, kilkanaście razy w ciągu dnia i nocy… Moim jedynym i najważniejszym zadaniem jest ratowanie jej przed konsekwencjami choroby, która niszczy ją od środka. Wahanie i obawę zamieniłam na działanie. Muszę zrobić wszystko, by jej pomóc, właśnie dlatego potrzebuję Twojej pomocy!

41 879,00 zł ( 23,43% )
Brakuje: 136 845,00 zł
Alanek Kozera
Alanek Kozera , 13 lat

Alanek cierpi na ultrarzadką chorobę genetyczną – potrzebna terapia komórkami macierzystymi❗️ RATUNKU❗️

Jesteśmy rodzicami Alanka, który cierpi na ultra rzadką chorobę genetyczną – mutację genu UBTF. Prawdopodobnie jest pierwszym dzieckiem w Polsce z taką przypadłością! Na świecie znaleźliśmy około 30 dzieci cierpiących na tę okrutną chorobę. Niestety, na dzień dzisiejszy jest ona nieuleczalna. W Stanach Zjednoczonych prowadzone są badania genu UBTF, lecz na razie nie odnaleziono lekarstwa. Jest możliwe jedynie leczenie objawowe… Przestanie samodzielnie jeść – to PEG, przestanie chodzić – to wózek inwalidzki... Oczywiście nie poddajemy się i szukamy wszędzie, gdzie się da możliwości, by choć trochę ulżyć mu w cierpieniu oraz poprawić komfort życia.  Alanek jest już nastolatkiem, funkcjonuje jednak jak półtoraroczne dziecko. Wszystkie czynności samoobsługowe trzeba wykonywać za niego. Nie zgłasza potrzeb fizjologicznych – nawet gdy jest głodny lub spragniony nie komunikuje tego w żaden sposób. Wszystko robimy „na wyczucie”. Nie jest to proste, ale radzimy sobie.  Syn ma duże problemy z chodzeniem, ma przykurcze mięśni kończyn dolnych oraz utyka na jedną nogę. Ogólnie jego postawa nie jest prawidłowa – jak siedzi na krześle, to się zsuwa na boki. Ma równie problemy z przełykaniem i pracą języka, obniżone napięcie jamy ustnej i wysoki próg bólu. Już od kilku lat nic nie mówi, jedynie czasem wydaje różne dźwięki. Nie umie pisać ani rysować, nie wspominając o innych czynnościach. Jego zabawa polega na noszeniu zabawek i wkładaniu ich do buzi. Uwielbia się przytulać i wygłupiać. Zawsze się śmieje, jak daje mu się całusy. Już dość dawno dowiedzieliśmy się o szansie dla naszego synka, jaką dają komórki macierzyste – najbardziej pierwotne komórki ludzkiego organizmu. Są one w stanie wytworzyć prawie każdy narząd i naprawić prawie każdą strukturę organizmu. Komórki macierzyste zostały pobrane od jego najmłodszej siostrzyczki. Od lekarza zapoznanego z przypadkiem naszego Alanka dostaliśmy namiary na klinikę na Słowacji, która zajmuje się transplantacją komórek macierzystych. Niestety, w Polsce nie ma możliwości ich przeszczepienia. Doktor już kontaktował się z kliniką i zgodzili się podać komórki macierzyste naszemu synkowi. Po zapoznaniu się z dokumentacją medyczną dali nam nadzieję na poprawę zdolności motorycznych, mięśni – a nawet zatrzymania postępu choroby! Koszt przeszczepu jest jednak bardzo wysoki – wynosi około 2500 euro. Do tej pory zawsze dawaliśmy sobie radę sami, jednak teraz po raz pierwszy doszliśmy do ściany. Prosimy Was o pomoc i danie Alankowi szansy na lepsze funkcjonowanie! Wierzymy, że może to być dla naszego synka początek przełomu, na który czekaliśmy już od tak wielu lat… Rodzice Alanka

41 850 zł
Krzysztof Lilla
Krzysztof Lilla , 32 lata

Jedna chwila zniszczyła życie młodego taty! Pomóż mu wrócić do sprawności!

Po operacji lekarz mi powiedział, że to pierwszy przypadek w jego karierze zawodowej, gdy człowiek przeżył taki upadek. Kilka sekund wywróciło moje życie do góry nogami, odbierając sprawność, samodzielność i plany na przyszłość. Praca, która miała zapewnić bezpieczeństwo finansowe mojej rodziny przyczyniła się do tragedii, której skutki mogę nosić całe życie… Nie mam jeszcze trzydziestu lat, a obawiam się, że moje życie będzie uzależnione od innych. Od wielu lat pracowałem w branży budowlanej. 20 kwietnia był moim ostatnim dniem w pracy. Musiałem wejść na dach, od ziemi dzieliło mnie 5 metrów. Od życiowej tragedii zaledwie kilka sekund... Runąłem na plecy, słysząc gruchot łamanych o krawężnik kręgów i kości. Głową uderzyłem o niewielką górkę ziemi. Szok trzymał mnie w ryzach przytomności, ale nie pozbawił przeszywającego bólu. Wkrótce znalazłem się w szpitalu na stole operacyjnym.  Gdy się przebudziłem nie czułem nóg, nie mogłem nimi poruszyć. Lekarze tłumaczyli, że upadek doprowadził do wybuchowego złamania kręgów odcinka piersiowego ze zmiażdżonym rdzeniem. W trakcie operacji wstawiono mi dwa pręty i osiem śrub, które mają wzmacniać mój kręgosłup do końca życia… Rdzeń nie został przerwany, lecz zmiażdżony. Żaden specjalista nie jest w stanie oszacować moich szans na powrót do sprawności. Po takich informacjach ciężko dojść do siebie... Wszyscy mówią, że rehabilitacja i czas pokażą, czy uda się odzyskać utraconą sprawność. Chcę walczyć, choć jest to trudne na każdym kroku... Wózek, który teraz mam jest ciężki i nieporęczny. Wyjście z mieszkania na trzecim piętrze, po wąskich schodach i przez ciasne klatki jest właściwie niemożliwe. Przejścia w mieszkaniu są za małe, by swobodnie się przemieszczać. Mój dom nagle stał się torem przeszkód...  Dobijające jest to, że choćbym chciał – nie mogę pójść do pracy i zarabiać jak dawniej. Troszczyłem się, by mojej rodzinie nic nie brakowało. A teraz? Teraz to ja wymagam opieki i specjalnego traktowania, a koszty mojego leczenia pochłaniają znaczącą część domowego budżetu. Niestety, to tylko kropla w morzu potrzeb. Rehabilitacja, lekarstwa, badania, usunięcie barier architektonicznych… kwota, której nie jestem sobie w stanie wyobrazić! Jedynie nadzieja i wsparcie bliskich ratują mnie przez ogarniającą bezradnością.  Mam wiarę, że uda mi się odzyskać zdrowie! Że moje maluchy będą mogły bawić się z tatą. Bardzo proszę, pomóż mi w tej walce! Wciąż mam szansę... Krzysztof

41 810,00 zł ( 22,01% )
Brakuje: 148 084,00 zł
Marcin Iglewski
Marcin Iglewski , 39 lat

Po wypadku odbyła się amputacja… Marcin musi wrócić do chorej córki, do syna i żony❗️

Mój ukochany, tata dwójki dzieci, uległ poważnemu wypadkowi. Gdy tylko się o tym dowiedziałam, moje serce pękło na miliony kawałków. Mimo tego, że nie chciałam, co jakiś czas przychodziły do mojej głowy najczarniejsze scenariusze. W takich sytuacjach najbardziej docenia się osoby, które mamy obok siebie! Teraz gdy Marcin zaczyna walkę o normalne życie, wiem, że będę z nim w każdym wzlocie i upadku… A z pomocą dobrych ludzi, razem zaczniemy nowe, normalne życie!  Niesienie pomocy nigdy nie było nam obce. W wielu sprawach staraliśmy się udzielać i dawać od siebie tyle i w jakim stopniu było nas stać. Angażowaliśmy się w różnych akcjach i zbiórkach. Nigdy nie pomyśleliśmy, że pojawimy się kiedyś po stronie potrzebujących…  4 czerwca mój narzeczony uległ poważnemu wypadku. Zderzenie dwóch motocykli niemal odebrało mu życie. Na jednym z nich jechał mój Marcin. Od tego momentu każdego dnia dzielnie walczył o życie! Jego stan był bardzo ciężki… Mając dwójkę dzieci, musiałam zachować pozory. Nie pokazywać jak bardzo się boję i co przeżywam. To były okropne dni…  Naszym wielkim szczęściem jest to, że Marcin przeżył. Jest z nami, w pełni świadomy. Ale niestety… W wyniku wypadku stracił nogę, która ze względu na obrażenia została amputowana.  W bardzo kiepskim stanie jest też jego ręka. Po zespoleniu kości udało się ją uratować, ale prawdopodobnie nie będzie to ostatnia operacja…  Dzisiaj czekamy już tylko na wypis ze szpitala i chwilowy powrót do domu. Chcę, by po tych wszystkich ciężkich tygodniach wrócił po prostu do domu. Do dzieci.  Ta zbiórka powstała dlatego, że sama niestety nie będę w stanie pomóc Marcinowi. Chciałabym i on również chciałby wrócić do „życia”. Do pracy, do możliwości zarabiania, do opieki nad naszymi dziećmi. Nasz synek i niepełnosprawna córeczka bardzo go potrzebują!  Zbieramy na protezę, która nie przykuje go do wózka i da samodzielność! Oczywiście potrzebna będzie również rehabilitacja, która nie należy do najtańszych… Natomiast koszt protezy to około 200 000 złotych.  Skorzystamy z dofinansowania, dołożę wszystkie nasze oszczędności, ale to nie pozwoli uzyskać nam 100%...  Zdaje sobie sprawę, że inflacja poszybowała w górę i wszystko jest bardzo drogie. Dlatego proszę o nawet najmniejsze kwoty… Marcin miał tyle planów, które w jednej chwili pękły jak bańka mydlana. Wszystko na chwilę stanęło w miejscu. Pomóżmy mu podnieść się, aby nadal korzystał i cieszył się życiem.  Wiem, że nie pozostanie dłużny i zaniesie to dobro dalej!  Angelika z dziećmi *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 

41 792,00 zł ( 39,28% )
Brakuje: 64 591,00 zł
Natalia, Julia i Gabrysia Wiąckiewicz
Natalia, Julia i Gabrysia Wiąckiewicz , 26 lat

TRAGEDIA❗️W kilka miesięcy straciły rodziców... Pomóż siostrom!

Mają już tylko siebie... Siostry Wiąckiewicz: Natalię, Julię i Gabrysię, spotkała niesamowita tragedia! W zaledwie 4 miesiące straciły oboje rodziców! Dziś pozostał ogromny smutek, żal i poczucie niesprawiedliwości na to, co zgotował im los... Pomóż siostrom w najtrudniejszych chwilach życia! Czy cierpienie może mieć kres? Czy nieszczęścia mogą się kiedyś skończyć, a szczęścia na nowo zagości w tym domu? Wierzymy, że tak, bo przecież człowiek ma swoje granice wytrzymałości...  W lipcu 2022 roku choroba nowotworowa zabrała mamę dziewczyn. Mimo  ogromnej woli życia rak okazał się silniejszy... Żałoba jeszcze nie minęła, a dziewczynki musiały po raz drugi zmierzyć się ze śmiercią kolejnej najbliższej osoby! 23 listopada 2022 roku śmierć zabrała tatę sióstr... Gdyby mało było nieszczęść, niedawno pochowały także dziadka. 3 śmierci w najbliższej rodzinie w tak krótkim czasie. Kto jest to w stanie udźwignąć? Teraz mają już tylko siebie. Tragiczną już sytuację potęguje jeszcze fakt, że najstarsza z sióstr – Natalia – zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Potrzebuje opieki i rehabilitacji. Oprócz spokoju i cierpliwości, dziewczynki potrzebują także wsparcia, które pozwoli im lepiej funkcjonować na co dzień. Tak trudny okres w ich życiu nie może odebrać im nadziei na to, że wkoło są wciąż dobrzy ludzie, którzy pomogą się im zmierzyć z tak licznymi tragediami. Jeśli tylko możesz – pomóż... Tutaj liczy się każda złotówka...  Wszystkich ludzi o dobrych sercach proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki. Pamiętajmy, dobro wraca! Bliscy sióstr Wiąckiewicz

41 750 zł