Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Sara Fodrowska
Pilne!
14 dni do końca
Sara Fodrowska , 28 lat

"Chcę walczyć z nowotworem, nie chcę umierać..." – Ratuj Sarę❗️

To miały być niegroźne torbiele – tak przez pół roku byłam zbywana przez kolejnych lekarzy. Ale ciągle był ból i inne dolegliwości, przez które nawet myślałam, że jestem w ciąży. Niestety – zamiast nowego życia, okazało się, że moje życie jest zagrożone! Złośliwy nowotwór jajnika. Wyrok – właśnie dowiedziałam się, że w Polsce wyczerpali już wszystkie możliwości leczenia, a guzy rosną… Moją ostatnią nadzieją jest niezwykle drogie leczenie zagraniczne. I Wasze wsparcie, bym mogła je podjąć…  Byłam za młoda, by lekarze od razu podejrzewali najgorsze. Może gdybym nie straciła pół roku, gdyby diagnoza została postawiona szybciej, a leczenie szybciej się rozpoczęło – dziś byłoby inaczej. Ale nie mogę teraz gdybać… Patrzę, jak jest teraz – a moja sytuacja jest bardzo ciężka. Staram się nie załamywać, żyć normalnie – jak tylko potrafię. I czekać, wierzyć w cud – w skuteczne leczenie za granicą. To moja ostatnia nadzieja.  Gdy pojechałam na pierwszą operację – wtedy sądziłam, że wycięcia torbieli laparoskopowo, bardzo się bałam. Narkozy, tego jak ją zniosę, bólu po zabiegu. Ale gdy się obudziłam i na brzuchu zamiast 3 małych plasterków zobaczyłam ogromny, po rozcięciu całego brzucha, byłam przerażona… Bolało przy każdym ruchu. Najgorsze jest to, że nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Ale w końcu się dowiedziałam… Gdy lekarze otworzyli mnie na stole operacyjnym, zamiast torbieli zobaczyli… guza nowotworowego! Obudziłam się bez całego prawego jajnika, a wkrótce dostałam diagnozę – złośliwy nowotwór jajnika w IV stadium, z odległymi przerzutami! Wtedy się załamałam. Płakałam i nie mogłam uwierzyć… Miałam i wciąż mam wsparcie rodziny i partnera. Nie pozwolili mi się poddać, więc walczyłam. I wciąż walczę.  Przeszłam najróżniejsze chemie, łącznie 4 operacje, w tym wycięcia 2. jajnika i całej macicy. Wypadły mi włosy i wiedziałam, że nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Byłam bardzo słaba… W pewnym momencie leżąca, w ciężkim stanie… Szpital w Bydgoszczy w 2020 roku się poddał – nic więcej nie mogli dla mnie zrobić. Uratowała mnie wtedy pani profesor ze szpitala w Gdańsku. Wyłonili mi wtedy stomię. Przez 4 lata walki z rakiem więcej było ciężkich chwil, informacji o nowych przerzutach, o kolejnych zawiedzionych nadziejach, niż tych podnoszących na duchu. Jednak w 2022 roku, w Boże Narodzenie, dowiedziałam się, że jest remisja!  Moje szczęście trwało jednak tylko 7 miesięcy… W końcu markery nowotworowe zaczęły się podnosić, a badanie PET wykazało aktywne przerzuty na węzłach chłonnych…  Kolejne leczenie, kolejny brak rezultatów i możliwości operacji… Cudem w Białymstoku znaleźliśmy lekarza, który w 2023 roku przeprowadził na mnie bardzo ciężką, 10-godzinną operację. Udało się – wyciął wszystkie zmiany, a wraz z nimi cześć przepony, wszczepy w otrzewnej, esicę, odbytnicę, 15 cm jelita grubego, 5-centymetrową zmianę przy ujściu pochwy. Wyłonił także kolostomię końcową.  Miałam nadzieję na chwilę odpoczynku, na nacieszenie się wygraną – choć bardzo ciężką – bitwą z nowotworem. Niestety… Guzy odrosły bardzo szybko i pojawiły się nowe – w płucach i otrzewnej. To oznacza jedno – koniec pomysłów na skuteczne leczenie… Moi lekarze walczą, widząc mój stan i wolę życia. Gdybym była leżąca, już by się poddali. A tak podają mi chemię eksperymentalną (teraz zazwyczaj podawaną mężczyznom na nowotwór jąder), starają się dowiadywać o badaniach klinicznych. Nie ukrywają jednak, że leczenie się wyczerpało i nie ma wielkich nadziei już w Polsce… Razem z rodziną zaczęliśmy szukać innych możliwości za granicą. Jesteśmy w kontakcie z kliniką w Izraelu, która osiąga rewelacyjne na światową skalę efekty w leczeniu nowotworu jajnika. Niestety, koszt leczenia zwala z nóg, ale to moja ostatnia szansa na życie, innej już nie mam. Jako że nie mam czasu do stracenia – bo ja nie mam czasu – już teraz z całego serca proszę Was o pomoc. Ja nie poddaję się, choć coraz ciężej mi się oddycha, coraz szybciej się męczę… Patrzę jednak w lustro, na moją głowę już z odrośniętymi włosami i nie chcę uwierzyć w to, że przegrywam, że moje życie się kończy! Miałam pecha, zachorowałam w bardzo młodym wieku, a nie jestem obciążona genetycznie. Teraz wiem, że choroba może spotkać każdego. A bez pomocy i wsparcia bardzo trudno z nią wygrać… Chcę walczyć. Proszę Was – pomóżcie mi. Sara  

497 150,00 zł ( 31,15% )
Brakuje: 1 098 595,00 zł
Ewa Kanak
Pilne!
Ewa Kanak , 66 lat

Zamiast domowego ciepła, chłód ścian oddziału onkologicznego❗️Ewę zaatakowały dwa nowotwory❗️

Gdy byłam dzieckiem, często opiekowała się mną babcia. Przyszedł jednak czas, że role się odwróciły. Dzisiaj to ja chcę zrobić wszystko, by pomóc mojej babci pokonać okrutną chorobę! Chcę, by została z nami jak najdłużej! Pierwszym niepokojącym objawem był uciążliwy ból brzucha. Babcia przeszła kolonoskopię, jednak początkowe badanie nie wykazało nieprawidłowości. Ból i złe samopoczucie nie ustawały, więc babcia zdecydowała się na ponowne badanie. To właśnie wyniki drugiej kolonoskopii sprawiły, że nasz świat runął. Okazało się, że babcię zaatakował nowotwór złośliwy jelita grubego! Choroba zmieniła nasze życie nie do poznania… Wcześniej to dziadek potrzebował pomocy, ponieważ po udarze niedokrwiennym mózgu jest sparaliżowany. Całodobową opiekę sprawowała nad nim babcia, która teraz sama potrzebowała wsparcia! Babcia przeszła operację wycięcia zmian nowotworowych, jednak okazało się, że rak panoszy się po jej organizmie znacznie bardziej niż podejrzewaliśmy. Wykryto przerzuty w wątrobie, a co więcej zidentyfikowano drugi nowotwór – jajników. Każda diagnoza była kolejnym ciosem dla babci i całej naszej rodziny! Mimo wdrożonej chemioterapii i kolejnej operacji nastąpiła progresja choroby. Zaczęliśmy już tracić nadzieję… Specjaliści zasugerowali jednak, że warto wykorzystać jeszcze terapię immunologiczną, która pozwoliłaby na zniwelowanie negatywnych skutków choroby i zahamowanie rozrostu nowotworów! Niestety, to leczenie jest nierefundowane, a koszt prawie 80 tysięcy złotych jest dla naszej rodziny przeszkodą nie do pokonania! Nie wyobrażam sobie jednak, by zostawić babcię bez wsparcia, dlatego postanowiłam zwrócić się z prośbą o pomoc do Was! Błagam, pomóżcie mi zawalczyć o szansę na dalsze komfortowe życie dla mojej ukochanej babci!  Oliwia, wnuczka

29 303,00 zł ( 36,72% )
Brakuje: 50 485,00 zł
Emilka Wcisło
Pilne!
Emilka Wcisło , 22 miesiące

Nowotwór pnia mózgu niesie śmierć! RATUNKU❗️

Nigdy wcześniej nie pomyślelibyśmy, że kiedykolwiek będziemy musieli prosić o pieniądze na leczenie naszego dzieciątka. Ale znaleźliśmy się w sytuacji, która zmusiła nas do tego aby prosić o pomoc w leczeniu córeczki. Emilka jest spełnieniem naszych marzeń i całym naszym światem. Jest niezwykle pogodnym dzieckiem i potrafi wszystkich zarazić swoim uśmiechem. Bardzo lubi oglądać książeczki o zwierzątkach i przebywać na łonie natury. Niestety nasza ogromna radość i beztroskie dzieciństwo niespełna dziewietnastomiesięcznej córeczki trwało krótko. Gorący, lipcowy dzień 2024 r. całkowicie odmienił nasze życie – diagnoza: złośliwy nowotwór mózgu IV komory. Niezwłocznie po diagnozie odbyła się skomplikowana, wielogodzinna operacja. Próbki pobranego materiału trafiły do Warszawy i stamtąd też po dwóch tygodniach otrzymaliśmy wynik badania histopatologicznego – medulloblastoma IV stopień złośliwości. Ta diagnoza brzmi jak wyrok! W obliczu bezsilności my jako rodzice szukaliśmy ratunku wszędzie, dzwoniąc po klinikach, konsultując się z najlepszymi lekarzami. Każdy rodzic małego dziecka chce dla niego wszystkiego, co najlepsze, a my stajemy w obliczu potwornej, śmiertelnej choroby oraz koszmarnego, wieloetapowego leczenia, które wyniszczy organizm naszej córeczki. Jedyną nadzieją na wyleczenie naszego dziecka jest wyjazd za granicę w celu poddania się ekstremalnie kosztownej terapii! Niestety nie mamy innego wyjścia – bez Waszej pomocy nie wygramy tej nierównej walki! Dodatkowo potrzebne są środki na rehabilitację. Każda, nawet najmniejsza, darowizna przybliży nas do zdrowia i normalnego funkcjonowania naszej córki. Prosimy, pomóżcie Emilce cieszyć się dzieciństwem i życiem, a nam – jej rodzicom – córeczką. Z całego serca dziękujemy za Wasze wsparcie, modlitwę i dobre słowo... Wdzięczni Rodzice STRONA➡https://www.facebook.com/profile.php?id=61564920398125 LICYTACJE➡ https://www.facebook.com/groups/765934275558344 TIK TOK ➡ https://www.tiktok.com/@gwardiaemilki

1 365 171,00 zł ( 66,08% )
Brakuje: 700 758,00 zł
Michał Bień
Pilne!
Michał Bień , 5 lat

"Mój synek umiera..." ❗️Najdroższy lek świata, albo ŚMIERĆ❗️Ratuj Michasia!

Bliźnięta, chłopcy – Michaś i Marcel. Moi ukochani, niespełna 4-letni synkowie. Przed jednym z nich długie i szczęśliwe życie. Drugi nie dożyje dorosłości, będzie powoli umierał – ten proces już się zaczął… Michaś ma Dystrofię Mięśniową Duchenne’a. Wyrok.  Przynajmniej do niedawna. Teraz w USA został zatwierdzony nowy lek, terapia genowa, nadzieja dla tysięcy chorych! Jednak dla większości ludzi poza zasięgiem! Koszt – ok. 16 MILIONÓW ZŁOTYCH. Dla jednego dziecka… Na razie podawana jest chłopcom między 4 a 6 rokiem życia. Chłopcom – bo chorują tylko chłopcy…  Mamy więc dwa lata, by zebrać tak gigantyczną kwotę i dać synkowi szansę na dłuższe życie, na sprawność, na zatrzymanie śmiertelnej choroby! By Michaś mógł dorastać z Marcelkiem, by w dorosłym życiu mogli być dla siebie wsparciem. By nie umarł, zanim tak naprawdę zacznie żyć… Wiem, że walczymy o cud. Co byłaby jednak ze mnie za matka, gdybym nawet nie spróbowała? Teraz gdy medycyna daje nadzieję, której jeszcze niedawno nie było, muszę zrobić wszystko, by dać szansę Misiowi! Bym mogła spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że mama zrobiła wszystko, co w jej mocy…  O chorobie rodzicie dowiadują się ok. 3 roku życia dziecka, gdy zauważają, że nie ma tyle sił, co rówieśnicy. Zaczyna się szukanie, badania i potem jest szok… My przeżyliśmy go znacznie wcześniej, gdy chłopcy mieli pół roku… Jak większość bliźniąt, są wcześniakami. Michaś urodził się ze zniekształconą czaszką. Szukaliśmy sposobów, by ją zrekonstruować. Do tego potrzebne było badanie tomografem. Przed badaniem standardowy komplet badań krwi. I one pokazały nam, że coś jest nie tak… Dalsze poszukiwania sprawiły, że usłyszeliśmy wyrok. Michać ma zanik mięśni… Zapytałam, czy to SMA – jedyna choroba związana z umieraniem mięśni, którą wtedy znałam. “To nie SMA, ale coś tak samo okrutnego. Michał ma dystrofię mięśniową Duchenne’a” – usłyszeliśmy. Zaczynamy czytać o chorobie, o rokowaniach. Nic już nie jest takie same… Odtąd odczuwam paniczny strach o życie Michasia. Gdy tylko złapie infekcję, ma problemy z oddychaniem, myślę, że umiera na moich oczach… Nie jesteśmy w stanie pogodzić się z chorobą, z powolnym, nieuchronnym umieraniem! Dziś, gdy chłopcy mają 4 latka, już widać różnicę w ich rozwoju. Michaś nie biega jak jego brat. Żeby wejść po schodach, potrzebuje pomocy. Ma mniej siły i traci je każdego dnia. "Chorzy najczęściej przestają chodzić w wieku około 12 lat, umierają przed ukończeniem 20 roku życia. Zgon następuje zazwyczaj z powodu zaburzeń oddychania, które pojawiają się ze względu na osłabienie mięśni oddechowych bądź z powodu zaburzeń krążenia." Znam opis choroby na pamięć. W żadnej chwili nie opuszcza mnie myśl, co będzie jutro. Gdy chłopcy oglądają bajki, bawią się, spierają – jak dzieci – ja widzę przyszłość. Widzę Michałka przypiętego do wszystkich urządzeń, dzięki którym oddycha, je, żyje. Wychudzone, powykręcane, bezwładne ciało. I świadome oczy, pełne cierpienia, w których gaśnie życie... A obok zdrowego Marcelka. Michaś mógłby być taki sam. Gdybyśmy zdążyli podać mu lek... Dlatego dzisiaj staję przed Wami z błaganiem o pomoc dla Michasia, by nie umierał! By nie cierpiał… By żył tak, jak jego brat bliźniak! Choć w części… Walczymy o cud i musimy w niego wierzyć. Tylko to nam pozostało… Dziękujemy za każde wsparcie. Za każdą cegiełkę pomocy… Agata, mama Misia i Marcelka *Koszt samego leku to ok 3 200 000 $. Szczegółowy kosztorys całego leczenia i pobytu w USA prawdopodobnie zwiększy kwotę zbiórki (wszystko zależy także od kursu dolara), dlatego kwota na zbiórce w miarę jej trwania będzie aktualizowana.  ➡️ Licytacje dla Michała ➡️ Strona na FB: Jestem Misiek i walczę o cud  ➡️ Instagram: misiu_kontra_dmd ➡️ Licytacje w UK dla Michasia ➡️ Licytacje w Niemczech dla Michasia ➡️ Wspieraj Michała poprzez udział w organizowanych warsztatach z tworzenia świec! ➡️ Rowerem przez Polskę – jestem Misiek i walczę o cud! ➡️ wiadomosci.onet.pl - "Michaś ma 5 lat i walczy o życie. Potrzebny jest najdroższy lek świata. Ty też możesz pomóc" ➡️ telewizjagorzow.pl – Pomóż małemu Michasiowi ze Słubic w walce o życie! ➡️ iloveslubice.pl – Daniel Krawczyk i Tomasz Adamczyk, w wyprawie „Rowerem przez Polskę” dla Michała Bienia ➡️ gazetalubuska.pl - Wyrok śmierci albo najdroższa terapia świata. Michaś ze Słubic walczy o życie i potrzebuje naszego wsparcia ➡️ rzeszowskieinfo.pl – „Mój synek umiera…”. Trwa zbiórka na najdroższy lek świata! ➡️ dziennikwschodni.pl - 16 mln złotych. Tyle kosztuje życie Michałka ➡️ iloveslubice.pl - „Przybij PIĄTKĘ z Miśkiem” – słubiczanka prosi o włączenie się do pomocy na rzecz Michała Bień ze Słubic ➡️  Na Horyzoncie – HORYZONT TV ➡️ Radio INDEX TV ➡️ gorzow.tvp.pl – Każdy może pomóc. Mały Michał potrzebuje 16 milionów złotych na terapię ➡️ slubice24.pl – Michał Bień walczy ze straszliwą chorobą i potrzebuje naszego wsparcia. Kto pomoże? ➡️ gorzow.tvp.pl - Piłkarze zagrali w meczu niepodległościowo-charytatywnym dla chorego Michałka

7 585 623,00 zł ( 51,7% )
Brakuje: 7 086 717,00 zł
Krzyś Zawada
Pilne!
Krzyś Zawada , 5 lat

❗️Pomóż uratować Krzysia przed DMD – ŚMIERTELNĄ chorobą❗️Potrzebny lek za 15 milionów❗️

Krzyś, nasz malutki synek, żyje z wyrokiem, który wydała na niego śmiertelna choroba. Cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne’a… Jego mięśnie zanikają, a my rozpaczliwie walczymy o ratunek. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której po raz kolejny musimy błagać o pomoc. Tym razem nie chodzi o turnusy rehabilitacyjne, czy leczenie. Lekarze w USA chcą podawać dzieciom w wieku od 4 do 5 lat terapię genową. To metoda, która może zmienić wszystko. Jednak jej koszt to ponad 14 milionów złotych!  Mięśnie… To one pozwalają nam poruszać się, chodzić, chwytać, ale też uśmiechać się, mówić, jeść i oddychać… Każdemu zależy, żeby były sprawne i silne. Kiedy słabną mimo ciężkiej pracy, rozgrywa się prawdziwy dramat. Człowiek traci kolejne umiejętności… Przestaje się ruszać, połykać, oddychać – jego życie zależy od wózka inwalidzkiego, respiratora i sondy… Chcemy zrobić wszystko, by oszczędzić tego naszemu kochanemu synkowi. Krzyś urodził się zdrowy, wszystkie badania uspokajały nas, że tak już zostanie. Byliśmy tacy szczęśliwi… Pierwszy kryzys pojawił się, gdy synek skończył 7 miesięcy. Opóźnienie jego rozwoju stawało się coraz bardziej widoczne. Krzyś nie podnosił główki, leżał niemal nieruchomo... Wyniki badań wciąż wychodziły niemal książkowo, jednak nasza intuicja podpowiadała nam, że musimy szukać… Dopiero bardzo szczegółowe badanie genetyczne dało dramatyczną odpowiedź - dystrofia mięśniowa Duchenne'a.  Dlaczego on musi cierpieć – nasz mały, niewinny, bezbronny synek. Nie mogliśmy się z tym pogodzić, nie możemy do dzisiaj… Dystrofia mięśniowa Duchenne'a jest arcyrzadka, dotyka jednego na trzech tysięcy chłopców. Nasz Krzyś miał tego pecha, że znalazł się w tej nieszczęsnej trójce… Codziennie widzimy, jak choroba postępuje i łamie nam to serca... Przy życiu trzymają go sterydy. Każdej nocy budzi nas krzyk – Krzysiu ma bardzo mocne skurcze nóżek, które powstrzymuje jedynie masowanie. Do tego dochodzą problemy kardiologiczne… Każda, nawet drobna infekcja kończy się zapalenie płuc, bo mięśnie nie współpracują i synek ma problemy z kaszleniem.  Każdy spacer to walka o to, by po kilku krokach Krzysiu się nie wywrócił. Nóżki odmawiają posłuszeństwa, Krzyś krzyczy, jak bardzo go boli… Wózek jest naszym nieodłącznym kompanem… Podawanie sterydów zahamowało też wzrost synka. Tak wiele problemów u tak małego dziecka… Zazwyczaj stwierdza się uszkodzenie jednego lub dwóch eksonów, czyli odcinków genu. U Krzysia uszkodzonych jest aż 16 fragmentów! Wyrokowi sprzeciwić się możemy tylko podaniem bardzo drogiej terapii genowej w USA. Dlatego kolejny raz musimy prosić o pomoc…  Potrzebujemy wsparcia, aby zapewnić Krzysiowi lepsze życie. Przez ostatnie lata żyliśmy ze świadomością, że nie ma lekarstwa na chorobę naszego synka. Teraz gdy pojawiła się nadzieja, musimy walczyć! Droga będzie długa i wyboista, ale chodzi o życie naszego największego cudu!  Im większą Krzyś zachowa sprawność w momencie podania leku, tym większa nadzieja, że terapia genowa przyniesie upragnione rezultaty. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie, wpłaty i udostępnienia zbiórki. Wierzymy i mamy ogromną nadzieję, że zbiórka tej niebotycznej kwoty zostanie zrealizowana, a Krzyś pełen sił podziękuje za każdy dar serca ratujący jego życie. Anna i Łukasz, rodzice Krzysia  ➤ Obserwuj walkę Krzysia na jego FACEBOOK'U ➤ Wesprzyj zbiórkę Krzysia poprzez LICYTACJE  ➤ #SuperbohaterzyLeosia - Licytacje Dla Krzysia Zawady ➤ konin.naszemiasto.pl – II Runda ORLEN SUPER RACE w Kleczewie dla Krzysia. ➤ porady.sympatia.onet.pl – Ania samotnie walczy o życie nieuleczalnie chorego synka. "Każdej nocy budzi mnie krzyk" ➤ leczyca.naszemiasto.pl – 4-letni Krzyś z Łęczycy zmaga się z rzadką chorobą genetyczną. W sieci trwa zbiórka na terapię genową w USA ➤ onet.pl - Ciężko chory Krzyś pilnie potrzebuje pomocy. Koszt leczenia zwala z nóg ➤ lodz.tv.pl – Krzyś cierpi na dystrofię mięśniową Duschenna. Potrzebne jest 14 mln na lek ➤ wiadomosci.onet.pl – Ciężko chory Krzyś pilnie potrzebuje pomocy. Trwa zbiórka na kosztowną terapię genową ➤ dzienniklodzki.pl – Mały Krzyś z Łodzi to pierwszy pacjent w Polsce, który zbiera na terapię genową by leczyć dystrofię mięśniową Duchenne'a. Kosztuje 15 mln zł ➤ lodz.tvp.pl – Potrzebna pomoc dla Krzysia. 14 mln złotych na lek przeciw chorobie Duchenne'a ➤ lodz.tvp.pl – Biegacze na Zdrowiu wspierali zbiórkę na leczenie 3-letniego Krzysia ➤ tvtoya.pl ➤ LUKAMARO.PL 

5 664 386,00 zł ( 38,63% )
Brakuje: 8 995 295,00 zł
Grześ Mnich
Pilne!
Grześ Mnich , 5 lat

Pomóż Grzesiowi pokonać NOWOTWÓR mózgu❗️

Mam na imię Angelika i jestem mamą 5-letniego Grzesia, który walczy ze śmiertelnie niebezpieczną chorobą. Strach o synka spędza mi sen z powiek, ale wiem, że nie mogę się poddać! Sytuacja niestety jest dramatyczna, a ja modlę się o każdy dzień... Bardzo proszę o pomoc… Z Twoim wsparciem mam szansę ocalić moje dziecko! Nasz koszmar rozpoczął się w kwietniu tego roku. Właśnie wtedy zaczęłam zauważać nieprawidłowości w zachowaniu i funkcjonowaniu Grzesia. Nieprawidłowości, które pojawiały się coraz częściej. Zaczęło się od zmęczenia i osłabienia. Usprawiedliwiałam to bardzo wymagającym czasem i wieloma zajęciami – Grześ przecież chwilę wcześniej zaczął swoją przygodę z przedszkolem. Niestety. Jak się okazało, sytuacja była dużo poważniejsza. 10. kwietnia trafiliśmy do szpitala, ponieważ mojemu synkowi towarzyszył nieznośny ból głowy i zaburzenia równowagi, które były tak silne, że zdarzyło mu się uderzyć w ścianę! Tam wszystko potoczyło się już bardzo szybko… Po wykonaniu tomografii komputerowej głowy usłyszałam najgorsze — okazało się, że Grześ ma ogromnego guza w IV komorze mózgu… Mój świat się zawalił. Guz uciskał już wtedy również na inne komory! Lekarze powiedzieli, że trzeba działać bardzo szybko, ponieważ w każdej chwili może dojść do najgorszego… Grześ mógł umrzeć.  Już następnego dnia zabrali go na blok operacyjny… Synek przeszedł operację usunięcia guza, którego udało się wyciąć prawie w całości. Niestety lekarze nie mogli zagwarantować, że Grześ będzie w stanie wrócić do pełnej sprawności neurologicznej.  Pierwsze cztery tygodnie po operacji to był horror. Nie miałam nawet pewności, czy mój synek mnie słyszy i rozpoznaje. Nie chodził, nie mówił, nie brał niczego w rączki – tylko leżał i płakał. Tego strasznego widoku nie zapomnę nigdy… Po zbadaniu wyciętego guza dowiedziałam się, że niestety jest to nowotwór złośliwy o nazwie Medulloblastoma. To bardzo groźny nowotwór, który nie odpuszcza tak łatwo. Walka z nim jest niezwykle trudna, wymagająca i kosztowna! Obecnie jesteśmy już po chemioterapii, którą Grześ znosił bardzo ciężko. Po każdej dawce wymagał przetaczania krwi z powodu spadków parametrów w morfologii. Mamy za sobą również pełną kurację radioterapią, która też nie była łatwa! Grześ musiał być codziennie znieczulany i usypiany i miał kolejne przetaczania krwi z powodu słabych wyników… Od czasu operacji synek wymaga noszenia pampersów, stracił apetyt i jest karmiony przez sondę. Na szczęście wróciła mu sprawność rąk i mowy, a dzięki codziennej rehabilitacji – chodzenia. Grześ powoli i dzielnie od nowa uczy się chodzić.  Teraz czeka nas leczenie immunologiczne oraz chemioterapia podtrzymująca. Niestety immunoterapii nie można przeprowadzić w Polsce i w tym celu konieczny będzie wyjazd do Niemiec. Potrzebne są jeszcze spore nakłady finansowe, których nie mam… Gdybym mogła, oddałabym wszystko, żeby tylko mój synuś był zdrowy i szczęśliwy. Nie chcę myśleć, co się wydarzy, jeśli nie uzbieram tej ogromnej kwoty… Bardzo proszę o pomoc, jesteście moją jedyną nadzieją! Angelika – mama Grzesia

182 338,00 zł ( 57,13% )
Brakuje: 136 811,00 zł
Amelia Petryszyn
Amelia Petryszyn , 3 latka

"Nie stać mnie na lek, który uratuje moją córeczkę"❗️Amelka w szponach zespołu Retta – POMOCY❗️

Po raz pierwszy o pomoc w ratowaniu naszej córeczki poprosiliśmy w maju 2023 roku. To wtedy krótko po otrzymaniu diagnozy zespołu Retta z przerażeniem pisaliśmy pierwsze słowa apelu. Nie wiedzieliśmy, jak bardzo choroba zmieni nasze życie. Dziś wiemy, że zmieniła w nim wszystko i podporządkowała sobie niemal każdy kolejny dzień...  Ramię w ramię, wspólnymi siłami zebraliśmy kwotę, która miała wystarczyć na pokrycie 2 lat leczenia. Miała – bo krótko po zakończeniu zbiórki cena leku wzrosła, a my dowiedzieliśmy się, że Amelka będzie musiała przyjmować większą dawkę niż zakładaliśmy!  Mamy zabezpieczone środki na pewien czas, jednak koszty leczenia stale rosną i boimy się, że w pewnym momencie zabraknie nam pieniędzy. Nagłe przerwanie leczenia będzie miało bardzo negatywne skutki – może dojść do silnego regresu, z którego nie wyprowadzimy już Amelki. Oznaczałoby to utratę wszystkiego, o co tak dzielnie walczyliśmy od wielu miesięcy. Dlatego po długich rozmowach postanowiliśmy założyć zbiórkę na dalsze leczenie Amelki, aby nie bać się o jej przyszłość. Teraz pieniędzy nie starczy nawet na 2 lata... Amelka przyjmuje lek od kwietnia. Od tego momentu zauważyliśmy naprawdę duże zmiany. Córeczka nie wentyluje się tak bardzo, jest mocniej zainteresowana wszystkim, co się dzieje wokół niej, nie ma tych okropnych ataków drgawek, które ją tak męczyły, Z jednej strony cieszymy się, że Amelka lepiej je i przybiera na wadze, a z drugiej martwimy się,  bo wraz z większą wagą zwiększa się dawka, co generuje jeszcze większe koszty. A przecież nie możemy głodzić naszego dziecka... Nie możemy również dopuścić do przerwania leczenia. Nawet nie chcemy sobie wyobrażać, co będzie jeśli zabraknie nam pieniędzy i Amelka znów zniknie w świecie zespołu Retta? Jeśli przerwiemy leczenie znów mamy patrzeć bezradnie na to co choroba robi z ukochaną córeczką? Ten koszmar wciąż mamy w pamięci.  Pierwsze objawy zespołu Retta zaczęliśmy zauważać, gdy Amelka miała 8 miesięcy. Oczywiście nie mieliśmy wtedy pojęcia, że to wszystko jest efektem straszliwej choroby. Córeczka nie siadała ani nie raczkowała. Konsultowaliśmy się z wieloma neurologami, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, gdzie leży źródło jej problemów. Do końca mieliśmy nadzieję, że jej życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo... Pogłębione badania wykonano, gdy nastąpił ogromny REGRES! Amelka miała wtedy około roku. Przestała mówić, a jej rączki nie mogły już utrzymać zabawki czy nawet jedzenia. Już tak pięknie mówiła „mama” i „tata”, tak bardzo się cieszyliśmy z jej rozwoju. Teraz funkcjonuje, jakby zapomniała jak to mówić! Otrzymana diagnoza wydawała się być bezlitosna – zespół Retta. To genetyczna, rzadka i niestety nieuleczalna choroba. W większości przypadków choroba ta dotyka dziewczynki. Gdy zaczęliśmy czytać informacje o schorzeniu, jakie komplikacje rozwojowe i niebezpieczeństwa mogą czyhać na naszą córeczkę – załamaliśmy się... Potem dowiedzieliśmy się o leku ze Stanów Zjednoczonych, który wstrzymuje rozwój choroby i wspiera dziewczynki w pracy nad utraconymi umiejętnościami. Oczywiście przyjęcie leku nie oznaczało końca walki o Amelkę. Nasza córeczka musi być pod stałą opieką wielu specjalistów. Regularne konsultacje kontrolne, walka podczas rehabilitacji o odzyskanie tego, co już utraciliśmy to walka na drugim froncie, która wciąż trwa. Z ogromną nadzieją spoglądamy w przyszłość oczekując na jakiekolwiek informacje na temat terapii genowej, nad którą wciąż trwają badania. Do tego czasu musimy utrzymać Amelkę w jak najlepszym stanie, a do tego potrzebujemy Waszego dalszego wsparcia.  Dlatego jesteśmy tu po raz kolejny i zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Wasze dobre serca działają cuda. Nasza maleńka Amelka takiego cudu właśnie potrzebuje! Jesteśmy wdzięczni za każdą wpłatę i udostępnienie naszej zbiórki! Nie możemy dopuścić do przerwania leczenia, dlatego prosimy o każde wsparcie...  Angelika Kozubek-Petryszyn i Rafał Petryszyn, rodzice Amelki ➡️ Amelka Petryszyn kontra zespół Retta ➡️  Licytacje na Facebooku ➡️ Kurier Opolski ➡️ Radio Doxa ➡️ Radio Park

973 204,00 zł ( 13% )
Brakuje: 6 511 874,00 zł
Natalia Krajna
10 dni do końca
Natalia Krajna , 5 miesięcy

PILNE❗️ Operacja już w grudniu! Ratuj maleńkie serduszko!

Przyjście na świat Natalki na świat to cud – nie towarzyszyły nam łzy wzruszenia, a strach i przerażenie, że ją stracimy! Jesteśmy załamani, bo nasze jedyne dziecko, musi przejść operację serduszka – termin jest już w grudniu! Błagamy o pomoc, każda złotówka się liczy! Już w trakcie ciąży dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka urodzi się z bardzo poważną wadą – zespołem niedorozwoju lewej komory serca. Bez przerwy jeździliśmy na badania, żeby skonsultować przypadek Natalki z różnymi specjalistami. Myśleliśmy, że jesteśmy przygotowani. Ale na takie chwile nie da się przygotować… Trudno nam opisać słowami, co czuliśmy, gdy nasze malutkie, bezbronne dziecko zabrano na salę operacyjną. Po ratującej życie operacji konieczne było podłączenie sztucznego płuco-serca, ponieważ serduszko za słabo się kurczyło. Dzięki tej maszynie i staraniom lekarzy nasza córeczka przeżyła. Jednak minęły długie tygodnie, zanim Natalka zaczęła ponownie samodzielnie oddychać. Nasza córeczka po raz pierwszy zobaczyła swój dom dopiero po dwóch miesiącach. Przed wyjściem ze szpitala lekarze powiedzieli nam, że nasza córeczka jest cały czas w bezpośrednim zagrożeniu życia i musimy bardzo dokładnie ją obserwować oraz mierzyć saturację, która wynosi u Natalki 80-85. Byliśmy załamani tym, że córeczka będzie żyła z jednokomorowym serduszkiem, bo wiemy, że jest to tylko tymczasowe rozwiązanie. Natalkę w przyszłości czeka leczenie paliatywne, a w końcu i tak konieczny będzie przeszczep, by mogła żyć.  Poruszyliśmy niebo i ziemię, by znaleźć jakieś rozwiązanie… Skonsultowaliśmy się ze specjalistami z Genewy. Po zapoznaniu się z dokumentacją lekarze odpowiedzieli, że są w stanie dać naszej córeczce szansę na rozwój lewej komory serca. Prawdopodobnie będzie to leczenie dwuetapowe, a kosztorys za sam pierwszy etap dosłownie zwalił nas z nóg… Takiej kwoty się nie spodziewaliśmy… Najbardziej przeraża nas fakt, że mamy bardzo mało czasu! Termin operacji wyznaczono już na grudzień! Nawet gdybyśmy sprzedali wszystko, to nie zdołamy zebrać takiej kwoty! Prosimy Was o pomoc! Bez tej operacji nasza córeczka będzie skazana na liczne operacje, nieustanne pobyty w szpitalach, a na końcu skomplikowany przeszczep serca... Ratujcie ją! Rodzice ➡️ FB: Serduszko Natalki Krajna ➡️ Licytacje Rycerzy serca Natalki

1 855 259,00 zł ( 107,19% )
Muhammad Ravshanov
Pilne!
Muhammad Ravshanov , 4 miesiące

Tylko PILNY przeszczep uratuje naszego synka❗️POMOCY❗️

PILNE: Mamy dwa tygodnie na uzbieranie kwoty potrzebnej na przeszczep! Inaczej dla tego maleństwa nie będzie ratunku! Pomóż teraz! Zawsze marzyliśmy o tym, by być szczęśliwymi rodzicami trójki maluchów i wydawało się, że nasze marzenie się spełniło… Niestety los postanowił wystawić nas na straszliwą próbę. Dwoje starszych dzieci przyszło na świat zdrowe, ale nasz trzeci synek urodził się z żółtaczką. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, w jak poważnym jest niebezpieczeństwie… Błagamy o pomoc! Nasz synek po narodzinach trafił na oddział intensywnej terapii w bardzo ciężkim stanie. Nikt nie potrafił nam powiedzieć, co się z nim dzieje. Nikt nie mógł postawić diagnozy. Nasze maleństwo było cały czas żółte, a jego wyniki wątrobowe były bardzo złe. Leczyliśmy go na żółtaczkę, różne wirusy, a podejrzewano nawet zapalenie wątroby. Wyniki z każdym dniem były coraz gorsze. Pewnego dnia wydarzyło się coś strasznego – brzuszek synka zaczął rosnąć w zastraszającym tempie! Zabraliśmy go do szpitala w innym mieście, gdzie przeprowadzono bardziej szczegółowe badania i zdiagnozowano atrezję dróg żółciowych. W wątrobie naszego synka nie ma przewodów, którymi zdrowy człowiek wydala żółć. W rezultacie wątroba rośnie, a żółć zatruwa jego organizm, co prowadzi do marskości! Powiększający się brzuszek jest jak tykająca bomba. Synek znosi potworny ból, wymiotuje, krwawi i gorączkuje… To prawdziwy koszmar! Lekarze w naszym kraju nie są już w stanie nam pomóc. Najbliższy kraj, który może zaoferować ratunek, to Turcja. Jest tam możliwość przeprowadzenia przeszczepu wątroby. Bez tej operacji nasz synek wkrótce umrze! Patrzy na nas swoimi małymi oczkami, a my widzimy w nich ból i strach. Nasze starsze dzieci codziennie płaczą i pytają, czy uda nam się uratować ich młodszego braciszka. Oczywiście obiecujemy im, że damy radę, ale boimy się nawet pomyśleć, co nasza rodzina przeżyje, jeśli nie zdążymy go ocalić...  Koszt operacji jest ogromny – to aż 50 000 dolarów! Mamy maksymalnie dwa tygodnie na uzbieranie tej potężnej sumy. Inaczej nadejdzie śmierć i odbierze nam dziecko! Ta operacja to jedyny sposób, by uratować naszego synka. Błagamy, dobrzy ludzie, pomóżcie nam ocalić nasze maleństwo przed śmiercią! Jeśli on umrze, nasz świat się skończy… Rodzice

4 125,00 zł ( 1,98% )
Brakuje: 204 120,00 zł