Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Damian Śliwowski
Damian Śliwowski , 24 lata

Damian wywalczył życie. Czy dzięki Tobie wywalczy pierwszy krok po wypadku?

Strażak w Ochotniczej Straży Pożarnej, brat 6. rodzeństwa, uczeń technikum mechanicznego. Życie szło swoim tempem, aż do zatrważającego wypadku. Dzień wypadku drogowego odwrócił nasze życie do góry nogami. To było jak uderzenie w twarz. Ratowała naiwna myśl, że to jednak nic takiego. Zrobią Damianowi operację, poleży w szpitalu. Wyjdzie cały i zdrowy.  28 maja 2017 roku to był najdłuższy dzień w naszym życiu. Od godziny 08.00 do 20.00, gdy Damian był na bloku operacyjnym, nikt nie udzielał nam żadnych informacji. Nikt nie chciał z nami rozmawiać. Dopiero po 20.00 wyszedł do nas lekarz. Zapytaliśmy, co z Damianem, dlaczego to tak długo trwało, przecież nawet nie mogliśmy go zobaczyć. Lekarz spojrzał na nas i powiedział: „Tyle lat jestem chirurgiem, ale dawno nie widziałem tak zmasakrowanej głowy. Jeżeli jesteście wierzący, to idźcie się modlić, bo nic więcej nie zostało. Daje mu 2% szans na przeżycie. Jeżeli tak się stanie, to do końca życia będzie rośliną. Szukajcie już hospicjum”.  Świat nam się rozsypał. Nerwy wzięły górę. Wstrząśnięci rodzice nie mogli wypowiedzieć słowa. Rodzeństwo zaczęło płakać. Myśleliśmy o najgorszym, że Damian umrze. Na samo wspomnienie tego dnia mam dreszcze. Pamiętam tę sytuację, jakby wydarzyła się wczoraj. Pamiętam wszystkie emocje oraz dni gdy zasypiałam z różańcem w ręku, modląc się, aby żył i walczył. Kolejne tygodnie były wyczekiwaniem i nadzieją, że przeżyje, że będzie lepiej, ale przez 2 miesiące nie było praktycznie żadnej poprawy. Później zaatakowała sepsa, następnie grzybiczne zapalenie mózgu. Dopiero w listopadzie jego stan zaczął się stabilizować.  W styczniu 2018 roku musieliśmy szukać ośrodka, który podejmie się jego rehabilitacji. Wiele ośrodków nam odmawiało, że to ciężki przypadek, że wysokie koszty opieki. Pocztą pantoflową trafiliśmy na ZOL w Toruniu Fundacji Światło, to właśnie tam Damian się wybudził, właśnie tam dostał drugie życie. Nigdy, przenigdy nie straciliśmy w niego wiary, staraliśmy się być zawsze przy nim i dawać mu do zrozumienia, że jesteśmy, że czekamy, że ma dla kogo żyć.  Wypadek zmienił życie Damiana, ale także i nasze. Wszyscy czujemy się współwinni, wszyscy wierzymy, że musi się udać, postawić go na nogi. Tym bardziej że z czyjąś asekuracją oraz pomocą on wstaje.   Damian nie jest roślinką, wszystko rozumie, chce żyć i chodzić. Na ten moment jest przykuty do wózka. Z całego serca, proszę Cię o pomoc. Zbieramy na 10 turnusów rehabilitacyjnych. Nie jesteśmy w stanie wyrazić słowami tej wdzięczności za uzyskaną już pomoc od Was wszystkich, jednak jesteśmy zmuszeni prosić dalej. Uwierz mi, Damian jest tego wart! Ewelina, siostra

54 644,00 zł ( 30,48% )
Brakuje: 124 612,00 zł
Ilona Wieczorek
Ilona Wieczorek , 45 lat

Tętniak! To tykająca bomba, która wybuchła w głowie mojej mamy!

Ilona to najwspanialsza żona, siostra, przyjaciółka i matka 4. dzieci. 7 marca upadła na ulicy i pojawiło się niepokojące prężenie ciała. Po odzyskaniu przytomności i wezwaniu pogotowia sama weszła do karetki. Ratownicy przewieźli ją do szpitala we Włocławku. Po zrobieniu tomografii okazało się, że mama ma tętniaka! Natychmiast została przetransportowana do szpitala w Bydgoszczy, gdzie miały odbyć się 2. operacje. Tam dostała 5 w skali Hunta Hessa, czyli najgorszą możliwą notę i 50% szans na przeżycie. Jej stan był krytyczny! Na szczęście operacje odbarczania i zaklipsowania tętniaka odbyły się prawidłowo. Pierwsze 3 doby po operacji były decydujące. Na szczęście obeszło się bez komplikacji i mama żyje…  Po 2. dniach mama została z powrotem przewieziona do szpitala we Włocławku (w śpiączce i pod respiratorem). Po 5. tygodniach zaczęła otwierać oczy, ściskać prawą dłoń, a potem zauważono ruchy głowa. Wyniki badań wychodziły bardzo dobre i tomografia pokazała, że jest trochę lepiej. Jednak 16 kwietnia mama miała wyciek z rany z tyłu głowy! Okazało się, że to ropniak mózgu. Przeszła trzecią operację, która polegała na oczyszczeniu i wypłukaniu płynu, który znajdował się w głowie.  Aktualnie stan mamy powrócił do stanu przed operacją i jest dobrze. Zbliża się czas, kiedy mama będzie przeniesiona na oddział neurochirurgi. Tam lekarze upewnią się, że ropniak nie wróci. Następnie zostanie oddana do ośrodka rehabilitacyjnego. Chcemy zapewnić mamie miejsce, gdzie będzie w naprawdę dobrych rękach. Znaleźliśmy już taki ośrodek rehabilitacyjny blisko naszego miejsca zamieszkania.  Niestety miesięczne koszty, jakie poniesiemy za rehabilitacje mamy, są ogromne i burzą naszą wizję spokojnego życia finansowego. Dlatego z całego serca prosimy o pomoc, aby dzięki rehabilitacji mama jak najszybciej doszła do zdrowia i normalnego życia – takiego jak dawniej. Weronika, córka Ilony

54 607 zł
Piotr Hadaj
Piotr Hadaj , 23 lata

Możemy jeszcze uratować jego cudem ocalone młode życie❗️Proszę, pomóż...

15.10.2022 r. - otrzymałam telefon z wiadomością, której nie życzę żadnemu rodzicowi! Mojego jedynego syna zabrała karetka do szpitala w stanie krytycznym! Właśnie takie słowa usłyszałam. Niewiele pamiętam z tego dnia. Na miejscu okazało się, że Piotr jest w ciężkim stanie w wyniku wypadku samochodowego, w którym uczestniczył. Auto, w którym jechał Piotr jako pasażer z trójką znajomych, wyleciało z drogi i uderzyło w drzewa. To on z czterech pasażerów doznał największych obrażeń. W momencie przyjazdu straży pożarnej Piotr był nieprzytomny i zaklinowany w aucie, a po wyciągnięciu go również reanimowany... Mojego syna przewieziono do najbliższego szpitala, gdzie został ustabilizowany, a z powodu braku miejsc natychmiastowo przewieziono do szpitala w Busko-Zdroju. Wstępne rokowania były bardzo złe... Rozległy uraz głowy, złamanie kości czaszki i twarzoczaszki, złamanie kości podstawy czaszki, krwawienie do mózgu, obrzęk mózgu, liczne złamania kończyn dolnych i górnych, połamane żebra/obojczyk, zapadnięte płuco i śpiączka. W naszych głowach i sercach działa się wtedy największa tragedia. Po upływie czasu podjęto próbę wybudzania — bez powodzenia. Lekarze nie dawali nam nadziei i szans na przeżycie Piotra. Po skonsultowaniu ze specjalistami z innych szpitali podjęto decyzje przewiezienia Piotra do Krakowa. Tam udało się przeprowadzić rozległą operację twarzoczaszki i szczęki. Po upływie czasu pobytu w szpitalu podjęto drugą próbę wybudzenia — tym razem z powodzeniem! Piotrek na nowo musiał nauczyć się pić, jeść i siadać, niestety obrażenia, jakich doznał, kilkutygodniowe przykucie do łóżka sprawiły, że jego sprawność jest mocno ograniczona, a mięśnie i ciało zapomniały jak pracować... Obecnie mój syn przebywa na oddziale rehabilitacji w szpitalu, gdzie dzielnie i zawzięcie walczy o powrót do zdrowia. Pomimo ogromnego bólu jest zdeterminowany, by wrócić do sprawności. W najbliższym czasie pragniemy, aby Piotrek pojechał na turnus rehabilitacyjny. Turnusy mają świetne opinie i dają nadzieje, ale niestety jednocześnie wiele kosztują. Ile takich turnusów będzie potrzebować, aby wrócić do sprawności? Tego nie wiemy... Piotruś był pełnym życia, silnym, uśmiechniętym chłopakiem, a przede wszystkim zawsze chętny do niesienia pomocy innym, więc mam nadzieję, że pomoc i dobroć do niego wróci. Z całą rodziną i przyjaciółmi zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie finansowe dla mojego syna. By mógł ponownie cieszyć się życiem. To młody człowiek. Dajmy mu szansę na odzyskanie sprawności! Dostał drugą szansę od życia, pomóżmy mu ją wykorzystać! Mama i najbliżsi 

54 442 zł
Weronika Suska
Weronika Suska , 17 lat

Niech ten koszmar się skończy! Pomóż mi wygrać z rakiem!

Nie wiem, czy możliwe jest oswojenie się ze śmiertelną chorobą swojego dziecka. Wiem jednak, że ja się z tym nie pogodzę. Przecież Weronika ma dopiero 13 lat, tyle marzeń i planów... Chciałabym, żeby ostatnie tygodnie okazały się być zwykłym koszmarem, z którego mogłabym się obudzić. Chciałabym zobaczyć moją córkę uśmiechniętą i energiczną, jak zawsze... Choroba pojawiła się nagle, długo nie dawała żadnych objawów. Postawienie diagnozy było właściwie niemożliwe. Pod koniec czerwca Weronika trafiła do szpitala z powodu strasznego bólu brzucha, który w ciągu kilku godzin stał się twardy i bardzo opuchnięty. Odchodząc od zmysłów, czekaliśmy na wyniki badań. Badań, które pokazały, że w macicy Weroniki rozwija się ogromny guz! W jednej chwili ziemia usunęła się spod naszych stóp.  Po serii bardziej szczegółowych badań dano nam nadzieję, że to nie nowotwór, tylko nieszkodliwy guz, który można wyciąć i zapomnieć o tym koszmarze... Operacja usunięcia guza miała się odbyć w Łodzi. Jednak wbrew naszym oczekiwaniom w trakcie zabiegu chirurdzy wycofali się z zamiaru usunięcia guza. Zaniepokoiło ich to, jak wygląda guz. Ich przeczucie ocaliło nasze dziecko! Pobrany kolejny wycinek guza przyniósł straszliwą diagnozę – mięsak prążkowanokomórkowy. Podstępny i bezlitosny typ nowotworu. Nasz świat zawalił się po raz kolejny! W ciele naszego dziecka rozwijała się w najlepsze tykająca bomba! Natychmiast znaleźliśmy się w Warszawie, w ośrodku specjalizującym się w tego typu nowotworach. Tam zaczęła się nasza walka na śmierć i życie... Mimo bólu, powikłań po chemioterapii i tęsknoty za tatą oraz młodszym rodzeństwem, z którymi nie widziała się już od tak wielu tygodni, dzielnie o siebie walczy... A przed nami wciąż jeszcze długa droga. Konieczne będzie usunięcie guza, chemioterapia i radioterapia pooperacyjne oraz chemioterapia celowana, najważniejszy i nierefundowany etap leczenia. Nie mamy czasu do stracenia. Na szali leży przyszłość naszego dziecka, którą Ty możesz uratować. Pomóż nam, proszę!  

54 177 zł
Wojtuś Szlachetka
Pilne!
Wojtuś Szlachetka , 4 latka

Wojtuś stracił wzrok, ale nowotwór może zabrać mu też życie! POMOCY❗️

Diagnoza która spadała na nas kilka miesięcy temu całkowicie zmieniła nasze życie. Wojtuś nagle zaczął tracić wzrok. Coraz częściej widzieliśmy, że dzieje się coś złego. W styczniu trafiliśmy na rezonans i byliśmy zszokowani tym co usłyszeliśmy. U naszego 3-letniego synka Wojtusia zdiagnozowano glejaka nerwów wzrokowych – wynik wrodzonej neurofibromatozy typu 1. Na przestrzeni kilku miesięcy guz prawie całkowicie zabrał mu wzrok. W tamtej chwili zagrożone było nie tylko widzenie, ale i życie naszego dziecka. Wojtuś przeszedł ciężką operację częściowego usunięcia guza, która uratowała mu życie. Lekarze usunęli część guza wielkości mandarynki. W tym czasie Wojtuś miał już postępujące wodogłowie, stąd decyzja o założeniu zastawki komorowo-otrzewnowej. Pozostała część guza jest jednak nieoperowalna i szukamy dalszych rozwiązań. W tej chwili lekarze nie zaobserwowali progresji, więc decyzja o chemioterapii jest wstrzymana. Nie wiemy jednak jak dalej potoczy się leczenie! Wojtuś potrzebuje teraz rehabilitacji, specjalistycznych leków i diety, licznych badań i częstych wizyt na oddziale onkologicznym, jak również przystosowania do nowego życia po utracie wzroku. Neurofibromatoza typu 1 to choroba, która na przestrzeni całego życia może sprawić Wojtusiowi więcej przykrych niespodzianek. Dlatego konieczne są regularne wizyty w poradni fakomatoz oddalonej o 400 km od naszego domu, konsultacje neurologiczne, badania genetyczne, częste badania rezonansem... To wszystko kosztuje, ale my chcemy walczyć, aby każdego dnia jego uśmiech rósł razem z nim. Wojtuś jest bardzo dzielny, a my chcemy zrobić wszystko, żeby zwyciężył w tej walce. Twoje wsparcie może pomóc nam dać mu lepsze dzisiaj, i jeszcze lepsze jutro.  

54 131,00 zł ( 50,88% )
Brakuje: 52 252,00 zł
Adam Juszczak
4 dni do końca
Adam Juszczak , 15 lat

Aby uśmiech i pogoda ducha Adasia nie były ulotne, jak dmuchawiec. Pomóż!

Adaś urodził się z rzekomym stawem podudzia prawego oraz z nerwiakowłókniakowatością typu NF1 (niezłośliwą). W swoim życiu trafił na wspaniałych lekarzy, którzy walczyli poprzez liczne operacje, zabiegi i wiele godzin rehabilitacji, aby Adaś samodzielnie się poruszał. Niestety, najprawdopodobniej nasza trzynastoletnia walka zakończy się amputacją kończyny dolnej. Przygotowujemy się całą rodziną do tego trudnego czasu, ale jednocześnie pragniemy, aby Adaś miał zapewnioną rehabilitację i protezę. Dzięki temu nasz syn nadal będzie mógł cieszyć się życiem mimo bólu i cierpienia, jakiego doświadcza każdego dnia, aby nadal zachował swoją pogodę ducha. Dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc i wsparcie. Chcemy być przygotowani na ten trudny szczególnie dla Adasia czas, abyśmy nie musieli martwić się o zabezpieczenie finansowe.  Rodzice Adasia

54 084 zł
Czesław Stępień
Czesław Stępień , 67 lat

Najpierw choroba zabrała moją żonę, teraz ja walczę o życie... Pomóż!

Niedawno, w wyniku nowotworu, straciłem ukochaną żonę, towarzyszkę podróży, opiekunkę… Sam od 35 lat zmagam się z nieubłaganie postępującą chorobą. Walczę o każdy dzień, o każdy oddech… Bliscy określają mnie jako osobę niezwykle pogodną i życzliwą. Kogoś, kto cieszy się życiem, pomimo trudności, które przysparza mu choroba. Wspominamy czasy, w których normalnie żyłem, chodziłem do pracy i prowadziłem samochód. Uwielbiałem jazdę na rowerze i aktywność fizyczną. Niestety choroba to wszystko przekreśliła. W pewnym momencie, zanim jeszcze na świat przyszedł mój syn, zaczęło się ze mną dziać coś złego.  Nogi i ręce odmawiały posłuszeństwa. Po wielu badaniach i wizytach u specjalistów zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Obecnie jestem całkowicie uzależniony od pomocy innych ludzi. Mam porażenie czterokończynowe — zarówno nogi jak i ręce w ogóle niesprawne. Jestem wentylowany mechanicznie, ponieważ w ostatnim roku przebyłem covid i dwukrotnie zapalenie płuc. Wymagam specjalistycznej opieki pielęgniarskiej i stałej rehabilitacji. Ostatnie 35 lat minęło w mgnieniu oka. Przez cały ten czas towarzyszyły mi rehabilitacje, wizyty u lekarzy, cierpienie i strach o następny dzień. Wątpliwości: „czy będę w stanie samodzielnie funkcjonować?”, „czy najprostsze czynności nie zmienią się w górę nie do zdobycia?”. Te pytania zadawałem sobie codziennie. Na szczęście przez te wszystkie lata była przy mnie ukochana żona–moja podpora i wsparcie. Niestety, w ostatnim czasie przegrała walkę z nowotworem. Moja choroba po odejściu żony ewoluowała gwałtownie. Święta Bożego Narodzenia ubiegłego roku, nie były dla nas szczęśliwe. Planowaliśmy już wspólną rodzinną kolację, ale choroba miała dla mnie inne plany. Niestety w Wigilię trafiłem do szpitala, gdyż mój stan uległ pogorszeniu. Obecnie przebywam w prywatnym, specjalistycznym zakładzie opiekuńczo-leczniczym. W najbliższym otoczeniu nie ma ośrodka finansowanego, chociażby częściowo, przez NFZ, zajmującego się takimi pacjentami jak ja. Do tej pory jakoś radziłem sobie z pomocą bliskich. Jednak szybki wzrost opłat za pobyt i rehabilitację obecnie przerasta możliwości finansowe mojej rodziny, która, dopóki mogła, to mnie wspierała. Widzę postępy w rehabilitacji. Są dni, gdy czuję się lepiej i wytrzymuję kilka godzin bez respiratora. Niestety, na co dzień jestem stale wentylowany i będzie mi to towarzyszyło do końca życia. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę zmuszony prosić o pomoc finansową dla siebie, ale przyszedł ten moment, że proszę o wsparcie, co jest dla mnie bardzo trudne.  

54 001,00 zł ( 26,22% )
Brakuje: 151 925,00 zł
Leszek Salwa
6 dni do końca
Leszek Salwa , 50 lat

Pomóż nam odzyskać tatę❗️Pomóż powrócić mu do dawnej sprawności...

"Dzień, w którym pękło niebo..." 2 listopada 2021 roku. Tego dnia życie całej naszej rodziny stanęło w miejscu. Nasz tata nie odebrał telefonu, nie oddzwonił, nie napisał SMS-a. Nie mógł. Był sam w domu, kiedy tętniak w jego głowie pękł... Nie wiemy, jak długo leżał nieprzytomny. Dopiero wieczorem trafił na blok operacyjny, gdzie wykonano zabieg embolizacji. Konieczny był respirator i neurologiczny OIOM Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach. Najtrudniejszy był pierwszy miesiąc. Przez ten czas słyszeliśmy całą gamę rokowań. Był moment, kiedy lekarze nie dawali mu szans na wybudzenie.  Wiemy, że nasz tata nigdy się nie poddaje, dlatego nie mógł się poddać i tym razem. Po miesiącu otworzył oczy. Zaczął reagować. Komunikował się z nami poprzez uścisk dłoni. Z każdym dniem wracał do nas coraz bardziej. A w styczniu, kiedy stan zdrowia taty pozwolił na transport – przewieźliśmy go do ośrodka rehabilitacyjnego w Sawicach. Tam zaczął znowu do nas mówić i przypominać sobie... życie. Teraz trzeba tatę postawić na nogi. Czas spędzony w szpitalnym łóżku, odleżyny, których leczenie opóźniło rehabilitację ruchową, zanik mięśni i przykurcze – to wszystko jest do nadrobienia. Z tym wszystkim tata musi jeszcze powalczyć, ale my go nie zostawimy. Dlatego prosimy Was o pomoc i wsparcie finansowe. Konieczna jest codzienna, kosztowna rehabilitacja, zabiegi z nowoczesnym sprzętem oraz indywidualna fizjoterapia. To jedyny sposób na powrót taty do sprawności. Na powrót do nas, do domu i do jego ukochanego sportu, którym zajmuje się od wielu lat zawodowo jako dziennikarz. Koszt rehabilitacji i dalszego leczenia to około 28 tysięcy złotych miesięcznie. Takich miesięcy potrzebujemy jednak jeszcze wielu... Nie jesteśmy w stanie, sami pokryć tak dużej sumy. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę, bo każda minuta rehabilitacji przybliża tatę do nas. Do Marty, Franka, Leny i Leona. Bliscy Leszka

53 866,00 zł ( 30,56% )
Brakuje: 122 369,00 zł
Jan Iwański
Jan Iwański , 23 lata

Moja skóra mnie niszczy, a ja błagam o ratunek!

Już 6 lat choruje na atopowe zapalenie skóry.  Od czasu usłyszenia diagnozy sięgałem wielokrotnie po pomoc u dermatologów, niestety leczenie miejscowe za pomocą maści sterydowych czy kremów nie dawało efektów. Choroba postępowała, a stan mojej skóry coraz bardziej się pogarszał.  Z roku na rok było coraz gorzej, aż choroba zajęła całe moje ciało... Skóra łuszczyła się i pękała. Świąd skóry był na tyle nasilony, że miałem trudności ze spaniem. W 2016 roku podjąłem próbę naświetlania całej skóry lampami UVB, które chwilowo dawały miejscową poprawę. Niestety jej stan nie wrócił do normalności. Zacząłem się bać, że to nie minie już nigdy, nigdy nie poczuję się dobrze, choroba zniszczy to, o czym tak bardzo marzyłem - spokojne, zdrowe życie. Kolejną próbą leczenia była cyklosporyna, preparat działający immunosupresyjnie. Byłem bardzo zadowolony z efektów terapii, ponieważ praktycznie z dnia na dzień ustąpiły wszelkie objawy skórne. Odbywałem comiesięczne kontrolne badania krwi pod kątem objawów niepożądanych na lek. Niestety lek ten nie można stosować przez bardzo długi okres czasu. Po odstawieniu cyklosporyny choroba wróciła ze zdwojoną siłą... Stan zapalny całej skóry był tak nasilony, że miałem problemy z poruszaniem się. Nie wstawałem z łóżka, aby zmniejszyć nasilenie bólu. Tamte dni były niczym koszmar senny, który chciałem jak najszybciej przerwać... Nie widziałem nadziei na normalne życie. Z tego powodu musiałem zrezygnować z trenowania piłki nożnej, którą kocham i trenuje ją od 10. roku życia. Przestałem pływać, ponieważ pobyt w basenie bardzo podrażniał moją skórę. Z powodu tragicznego stanu mojej skóry w 2019 roku dermatolog zdecydował się na ponowne włączenie cyklosporyny. Niestety, przestałem na ten lek odpowiadać. Zacząłem mieć najczarniejsze myśli, myśli, że już nigdy nie zatrzymam choroby... Zdecydowałem zgłosić się na badania kliniczne z najnowszymi preparatami i lekiem biologicznym. W badaniach klinicznych często można trafić na grupę placebo, ja jednak zaobserwowałem, że któryś z 2 aktywnych leków zaczął działać. Zobaczyłem wtedy światełko w tunelu. W końcu moje życie zaczęło się zmieniać!  Pomyślałem, że rozwiązaniem problemu może być lek biologiczny, który początkowo mogłem brać w badaniu klinicznym. Jest to lek, który jest refundowany w wielu krajach, ale nadal nie w Polsce... To moja ostatnia szansa, o którą proszę z całego serca, o szansę na normalne życie! Jan

53 625,00 zł ( 68,59% )
Brakuje: 24 552,00 zł