Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Edyta Kucharczyk
Edyta Kucharczyk , 49 lat

Na oczach córeczki Edycie pękł tętniak w głowie... Pomóż jej wrócić do zdrowia, do męża i dzieci!

Siedzę przy szpitalnym łóżku żony, trzymam Edytę za rękę i w myślach błagam ją, by do nas wróciła. Mówię jej, jak bardzo tęsknię, jak brakuje jej w domu i jak tęsknią nasze dzieci. Tak jest od połowy listopada, od kiedy Edyta trafiła do szpitala, po tym, gdy pękł jej tętniak w mózgu. W dzień, kiedy to się stało, w szkole córki było ślubowanie. Laura poszła w tym roku do pierwszej klasy. To był dla niej bardzo ważny dzień. Podczas przygotowań do uroczystości Edyta nagle zasłabła. Upadła na podłogę, nie dając żadnych oznak życia. Wszystko to wydarzyło się na oczach naszej córeczki. Przerażona Laura widziała, jak mama traci przytomność, nie rusza się... Karetka zabrała żonę do szpitala, gdzie od razu trafiła na stół operacyjny. Pamiętam te chwile, choć wydają się nierealne, jak zły sen… Okazało się, że w głowie żony pękł tętniak. Po operacji Edyta nie odzyskała przytomności. Nie było z nią żadnego kontaktu. Oprócz strachu została mi jednak wiara, że kiedy do niej mówię, słyszy mnie i że niedługo otworzy oczy, ściśnie moją dłoń, uśmiechnie się, da znać, że do nas wraca… Tak było jeszcze w listopadzie. Koniec roku był dla naszej rodziny bardzo trudny… Nie było radosnego oczekiwania na Święta, przygotowywania Wigilii... To był czas oczekiwania, bardzo trudny czas. Wszyscy wierzyliśmy, że Edytka nas słyszy. Wykorzystywaliśmy każdą chwilę, jaką mogliśmy z nią spędzić. Mówiliśmy do niej, opowiadaliśmy, co u dzieci… Każdy uścisk, każdy grymas, poruszenie ręką był znakiem, że Edytka wróci, kiedy będzie gotowa. Pewnego dnia stojąca przy łóżku Edytki pielęgniarka rozmawiała z nami o tym, by obciąć Edycie włosy. Nagle żona uniosła rękę i uderzyła o łóżko, jakby chciała wyrazić w swój sprzeciw. To był moment przełomowy. Kilka dni później otworzyła oczy. Wielkie przebudzenie, wielka radość i nadzieja w naszych sercach, że będzie dobrze. Wszystko, co teraz mogę zrobić dla Edyty, to zapewnić jej możliwie jak najlepszą opiekę i leczenie. Potrzebna jest długa, intensywna i niestety kosztowna rehabilitacja. Kontakt z Edytką jest wciąż niewerbalny – odpowiada wzrokiem, gestem, czasem uśmiechem. Nie mówi. Potrzebuje zajęć z neurologopedą, neuropsychologiem, fizjoterapeutą… Uczą ją mowy, skojarzeń, próbują przywrócić pamięć, odzyskać władzę nad ciałem… W styczniu Edytka, wraz z ich pomocą, po raz pierwszy od listopada stanęła na nogi. Do odzyskania przez nią sprawności jednak bardzo długa droga. Edytka jest wspaniałą żoną, troskliwą mamą Laurki i Adriana… Z zawodu jest fryzjerką, bardzo uzdolnioną… Pozytywna i towarzyska, uzdolniona artystycznie, wspaniała gospodyni. Lubi muzykę i taniec. Kocha życie… Wierzę, że jeszcze usłyszymy jej śmiech, zobaczymy, jak tańczy… Że znów będzie z nami. Dlatego proszę - pomóż nam.

56 696 zł
Cyprian Gaweł
Pilne!
Cyprian Gaweł , 11 lat

Pioruny w głowie Cypriana atakują ponownie - potrzebna PILNA pomoc❗️

Burza, który niszczy życie Cyprianka, nie ma miejsca na niebie... Pioruny - bardziej groźne niż te, które przecinają chmury - strzelają w jego główce... Od wielu lat rodzice chłopca robią wszystko, żeby wydostać go z piekła padaczki. Niestety, po latach spokoju w oddali znów słychać grzmot... Wynik badania EEG niepokoi lekarzy - konieczne jest pilne badanie w klinice, w której operowano Cypriana, bo choroba może wrócić! Prosimy o pilną pomoc! Tej nocy, gdy miał przyjść na świat, nad miastem rozpętała się przeraźliwa burza. Pioruny waliły jak oszalałe... 30 lipca 2013 roku na świat przyszedł Cyprian. Jednak ta burza w jego życiu się nie zakończyła, a pioruny - o wiele bardziej niebezpieczne niż te w dzień jego narodzin - zaczęły strzelać w jego główce. Gdy miał dwa tygodnie, niepokój rodziców zwróciło dziwne postękiwanie... Nagrali to, by pokazać lekarzowi. Napady zgięciowe - te słowa wzbudziły przerażenie. Na szczęście zastosowane leki zaczęły działać i ataki ustąpiły. Zostawiły, niestety, pierwsze ślady w główce maluszka... Cyprian miał półtora roku, gdy z jednego ataku zaczęły się mnożyć kolejne, coraz mocniejsze. Dopiero wtedy padła diagnoza: padaczka... Szybko okazało się, że lekooporna, taka, na którą nie działają żadne lekarstwa. Atak trwał czasem ułamek sekundy - jak mrugnięcie oka; innym razem nawet 2-3 minuty... Ciało Cyprianka sztywniało, usta siniały - były to chwile pełne przeraźliwego strachu. Ataki były takim obciążeniem dla mózgu, że niszczyły wszystko, czego chłopiec się nauczył... Przyswajał jakąś umiejętność - i po ataku ją zapominał... Walka nie dawała szans wygrać z chorobą. Rozwiązanie było tylko jedno - operacja. Dzięki Waszej pomocy, Darczyńców o wielkich sercach, ludzi, których wzruszył los Cyprianka, chłopiec trafił do Schon Klinik - kliniki, specjalizującej się w leczeniu najcięższych form padaczki. Być może część z Was pamięta poprzednie zbiórki na Siepomaga, które odbyły się w 2016 roku - pierwszą na przeprowadzenie diagnostyki przedoperacyjnej i drugą, na operację. Ognisko padaczkowe, które znajdowało się w mózgu chłopca, zostało odcięte od pozostałej części. To był jedyny sposób, by powstrzymać chorobę... Dzięki temu, że wspieraliście Cyprianka, wspólnie daliśmy radę - operacja odbyła się w listopadzie 2016 roku. Cyprianek po operacji stał się zupełnie innym dzieckiem... W końcu zaczął się rozwijać! Choć wciąż ma problemy z mową, jak i z kontaktami społecznymi, to zrobił ogromny postęp, wcześniej wypowiadał tylko kilka słów... Ruchowo rozwija się fenomenalnie, cały czas ma rehabilitację i zajęcia z terapii integracji sensorycznej.  cały czas jestem pod opieką lekarzy, terapeutów, logopedów. W ubiegłym roku poszedł już do pierwszej klasy, cały czas robi postępy i idzie do przodu. Wydawało się, że chorobę udało się pokonać. Niestety, ostatnie badania pokazały niepokojące wieści... Cyprianek był ostatnio na wizycie kontrolnej u neurologa Marka Bachańskiego. Doktor, po przeanalizowaniu ostatnich zapisów EEG głowy, zauważył wyładowania w lewej części mózgu, których teoretycznie po operacji nie powinno  być... Nakazał przeprowadzić kontrolę w Schon Klinik, w miejscu, gdzie odbyła się operacja. Lekarze sprawdzą, czy czasem nie tworzy się tzw. lustrzane odbicie, przechodzące od prawej części mózgu... Jeśli choroba znów atakuje, konieczna będzie reoperacja! Kluczowe znaczenie ma tutaj czas - operacja musi się odbyć jak najszybciej! Tylko wiedza i doświadczenie  lekarzy z Schon Klinik pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy choroba wróciła i powstrzymać jej atak! Ponownie musimy zwrócić się do Was o pomoc... Oprócz wpłaceniu depozytu do kliniki konieczne będą dodatkowe koszty - Cyprianek musi przejść rezonans magnetyczny, EEG, trzeba zapłacić za dojazd i pobyt w Niemczech, do tego koszt rehabilitacji i wizyt... Im wcześniej uda nam się pomóc Cypriankowi, tym większe ma szanse na zdrowie. Nie pozwólmy, by burza w jego główce rozbrzmiała ponownie... Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

56 680 zł
Marek Kęsik
Marek Kęsik , 49 lat

Choroba zabrała mi Tatusia.
 Pomóż mi go odzyskać!

Jego życie było zupełnie zwyczajne. Szczęśliwy mąż, Tata 11-letniej Zosi. Miał w życiu wszystko, czego potrzebował.  Aż do 12 października… ten dzień zmienił wszystko. Zaczęło się od problemów z wysławianiem się. Nikt nawet nie pomyślał, że ten chłodny, jesienny dzień będzie początkiem prawdziwego piekła dla ich rodziny. Kolejnego dnia pojawiły się zaburzenia świadomości i stany padaczkowe. Marka podłączono do respiratora. Wszyscy z przerażeniem zadawali sobie pytanie - co się dzieje? Przecież nasz Marek to zdrowy, silny mężczyzna… Potem wszystko potoczyło się szybko. Przeraźliwie szybko. Pojawiają się drgawki czterokończynowe i sztywność mięśniowa. Słowa lekarzy zwalają z nóg, a diagnoza wbija nóż w sam środek serca - zapalenie mózgu! Pomimo włączonych antybiotyków, Marek wciąż gorączkuje i ma zapalenie płuc. Choroba szybko doprowadza do bardzo poważnego paraliżu ciała - nie jest w stanie samodzielnie mówić, nie chodzi… Ciało pozwala mu tylko na mrugnięcie oczami. Pierwsze tygodnie są dla rodziny prawdziwym koszmarem. Zosia nie rozumie, co się dzieje. Tęskni za Tatą, który nie może jej przytulić, lub chociaż się odezwać. Trudne jest dla niego nawet oddychanie. Zosia odtwarza w głowie każde „kocham Cię córeczko” wciąż od nowa. Modląc się o to, że kiedyś usłyszy je ponownie... Że Tata do nich wróci. Znów z uśmiechem na twarzy. Bo przecież taki właśnie jest Tata. Jej bohater.  Pomóc może tylko rehabilitacja. Tylko dzięki niej Marek może odzyskać sprawność. Tylko to może pomóc mu wrócić do domu, przytulić żonę i ukochaną córkę. Iwona walczy o męża codziennie. Staje na głowie, żeby zdobyć pieniądze na leczenie i rehabilitacje, ale sama powoli traci już siły. A przecież jest jeszcze Zosia, która teraz potrzebuje swojej Mamy jak nigdy przedtem. Ona ma tylko 11 lat… nie może stracić Taty, swojego bohatera, inspiracji, autorytetu. Każde ich spotkanie to morze łez - Zosia nie rozumie, co się dzieje, a w oczach Marka widać bezsilność, ból, ale też chęć walki.  W szpitalu, obok łóżka wisi ich wspólne zdjęcie z napisem "Kocham Cię". Marek codziennie na nie patrzy. Ma o co walczyć. A przede wszystkim - ma dla kogo. "Pęka mi serce, kiedy widzę, jak Marek reaguje na mój widok i córki. W jego oczach widać bezsilność. Zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie życie rodzinne" Wiem, że Zosia potrzebuje taty, ale żeby mógł z nią w pełni być, potrzebujemy pomocy..."  – mówi Iwona, żona Marka. Marek potrzebuje pomocy - rehabilitacja wiąże się z ogromnymi kosztami, ale z Waszym wsparciem może się udać! Zosia czeka na swojego Tatę, a Iwona marzy, by znów przytulić ukochanego męża... Wspólnie możemy zdziałać więcej! Dziękujemy za każdą podarowaną złotówkę. Bliscy Marka ➡️ Licytacje: Pomagamy Markowi!

56 666 zł
Karol Koroluk
Karol Koroluk , 2 latka

Choroba nie może zabrać nadziei! Pomóż Karolkowi!

Chociaż zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy, wiemy, że nie jesteśmy w stanie zdjąć z barków Karolka chorób, z którymi przyszedł na świat. Od pierwszych chwil życia nasz mały synek zmaga się z zespołem Downa, wadą serca oraz obniżonym napięciem mięśniowym. Nie jest łatwo, ale nie przestajemy wierzyć w to, że czeka na niego dobre życie. Najważniejsze, by zapewnić mu teraz odpowiednie leczenie i rehabilitację wspierające jego rozwój. Pierwsze przypuszczenia o tym, że Karolek urodzi się z zespołem Downa, pojawiły się podczas badań prenatalnych. Usłyszeliśmy wtedy, że u synka uwidoczniła się wada serduszka, która może wskazywać właśnie na tę chorobę. Aby jednak potwierdzić diagnozę konieczne będzie wykonanie amniopunkcji.  Gdy wyszliśmy z gabinetu lekarskiego, cały czas byliśmy w szoku. W jednej chwili ogarnął mnie niesamowity lęk, a w głowie pojawiło się mnóstwo pytań: Czy dam radę? Czy będę umiała zaopiekować się Karolkiem? A co najważniejsze, jak będzie wyglądała jego przyszłość, gdy nas już zabraknie? Tak jak zalecali lekarze, dwa tygodnie później wykonaliśmy amniopunkcję. Krótko przed sylwestrem otrzymaliśmy wyniki, które niestety potwierdziły przypuszczenia. Karolek miał urodzić się z ciężką wadą serca – zespołem Fallota oraz zespołem Downa. Trudno opisać słowami, jak wielki strach nosi w sobie matka, gdy dowiaduje się, że zdrowie i życie jej dziecka jest zagrożone. Razem z mężem wiedzieliśmy jednak, że informacja o wykrytych wadach, nic dla nas nie zmienia. Nadal nie mogliśmy doczekać się, gdy po raz pierwszy ujrzymy Karolka i powiemy mu, jak bardzo go kochamy.  Przez kolejne tygodnie przygotowywaliśmy się na przyjście synka na świat. Staraliśmy się być dobrej myśli, a ja cały czas byłam pod kontrolą specjalistów. W maju wyznaczono mi konsultację w szpitalu w Warszawie, w którym miałam rodzić. W dniu wizyty czułam się bardzo źle. Byłam blada i przemęczona. Nie chciałam jednak odkładać jej na późniejszy termin, dlatego zebrałam siły i pojechałam na miejsce. Gdy Pani doktor zobaczyła, w jakim jestem stanie, postanowiła natychmiast przeprowadzić KTG.  To była dobra decyzja. Jak później usłyszałam, znalazłam się w dobrym miejscu i o dobrej porze, ponieważ serce Karolka przestało bić! Byłam w szoku! Wszystko działo się tak nagle i szybko, że nie mogłam oswoić się z tą myślą. W jednej sekundzie rozpoczęła się dramatyczna walka o życie synka. Mieliśmy kilka minut, aby go uratować! Zaledwie półtorej godziny później odkąd przekroczyłam próg szpitala, Karolek był już na świecie. Nie mogłam w to uwierzyć… Zaraz po porodzie zabrano go na badania. Na szczęście lekarze szybko poinformowali mnie, że stan synka jest dobry i stabilny. Początkowo nie mogłam go zobaczyć, było to możliwe dopiero na drugi dzień. Nigdy nie zapomnę tej chwili – długo wpatrywałam się, jak spokojnie śpi niczym aniołek.   Po kilku dniach wróciliśmy do domu i próbowaliśmy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Od tamtego momentu jesteśmy cały czas pod kontrolą lekarzy. Synek rozwija się dobrze, niestety ma bardzo obniżoną odporność. Często łapie infekcje, przez które średnio raz w miesiącu jesteśmy w szpitalu. Ze względu na wadę serduszka Karolek będzie musiał przejść także bardzo ważną operację. Wkrótce odbędzie się badanie, które pozwoli ustalić kolejne szczegóły leczenia. Nasz synek nadal potrzebuje wielu wizyt u specjalistów oraz regularnej rehabilitacji. To bardzo ważne, by zapewnić mu odpowiednie leczenie, które będzie wspierało jego rozwój, dlatego Karolek dwa razy w tygodniu uczęszcza na zajęcia z rehabilitantem. Wiemy, że już zawsze będzie potrzebował naszej pomocy. Na szczęście będzie mógł liczyć także na pomoc starszego brata, który nie widzi poza nim świata. To niesamowite uczucie, przyglądać się, jak ich braterska miłość z dnia na dzień rośnie. W tej niełatwej dla nas sytuacji jedyne co możemy zrobić dla Karolka, to być przy nim, czuwać i wspierać w walce każdego dnia. Niestety kosztowna rehabilitacja, wizyty u specjalistów i turnusy generują ogromne koszty. Staramy się, jak możemy, by zapewnić synkowi odpowiednie leczenie, jednak nie jesteśmy w stanie już dłużej sami pokryć wszystkich kosztów. To dlatego zdecydowaliśmy się prosić Was o pomoc. Każda złotówka znaczy dla nas wiele!  Dziękujemy.  rodzice Karolka

56 511 zł
Jagoda Staś
8 dni do końca
Jagoda Staś , 2 latka

Od pierwszych swoich dni walczy o życie – Jagoda wygrała walkę z sepsą!

Moja córeczka przyszła na świat z zespołem Beckwitha-Widemanna. Cierpi także na ciężką hipoglikemię, połowiczny przerost ciała, przerost języka i przepuklinę pępkową. Jagoda ma powiększone narządy wewnętrzne (trzustkę, wątrobę i lewą nerkę) oraz połowiczny przerost ciała i przerost języka. Przez powiększoną trzustkę cierpi na ciężką hipoglikemię. Najniższy poziom stężenia cukru we krwi, jaki u niej zbadano to 5 mg/dl… Była o krok od zapadnięcia w śpiączkę.  Od 2. miesiąca życia Jagoda ma wbijany w nóżkę sensor, po to, aby nie kłuć często jej malutkich paluszków glukometrem. Jagoda przeszła już tak wiele, a droga po zdrowie jest jeszcze bardzo długa... W klinice w Szczecinie lekarze stale kontrolują badania krwi oraz USG brzucha, ponieważ w zespole Beckwitha-Widemanna bardzo często występują zmiany nowotworowe. Córka przeszła już operację podcięcia wędzidełka.  W najbliższym czasie jedziemy na konsultację do Kliniki Chirurgii Głowy i Szyi Dzieci i Młodzieży w Olsztynie. W planach jest już operacja zmniejszenia języka. Specjaliści zbadają przyczynę przerostu policzka oraz przyjrzą się zmianom szczęki i uzębienia. Chciałabym móc zapewnić córeczce odpowiednie leczenie, by dalej mogła się prawidłowo rozwijać. Teraz jest najważniejszy etap rozwoju mojego dziecka.  Jagoda codziennie bierze udział w zajęciach, które mają bardzo duży wpływ na to, jak będzie funkcjonowała w przyszłości. Niestety wszystkie koszty związane z zakupieniem leków, sensorów, a także zajęcia ze specjalistami znacznie przewyższają moje możliwości finansowe.  Każdego dnia jeżdżę z córeczką na zajęcia, przyglądam się jej i widzę, jak duże robi postępy dzięki zajęciom z fizjoterapeutą, zajęciom sensorycznym, konsultacjom i ćwiczeniom z neurologopedą oraz konsultacjom z dietetykiem. Proszę o wsparcie w walce o lepsze jutro. Z całego serca już teraz dziękuję!  Iga, mama Jagódki Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Licytuj i pomóż Jagódce!

56 471,00 zł ( 53,08% )
Brakuje: 49 912,00 zł
Karol Smętek
Karol Smętek , 14 lat

Choroba, która może prowadzić do śmierci! Pomagamy Karolowi!

Życie jest naprawdę niesprawiedliwe. Zwłaszcza wtedy, kiedy wielkie nieszczęścia spotykają małe, bezbronne i niewinne dzieci... Tak trudno się z tym pogodzić...  Gdy Karol przyszedł na świat, był zdrowym, książkowo rozwijającym się chłopcem. Niestety, od samego początku dużo chorował. Infekcje ucha, gardła, oskrzeli, bóle brzucha, mięśni – to była niemal nasza codzienność. Byliśmy jednak spokojni, ponieważ lekarze za każdym razem zapewniali nas, że to przejściowe i lada moment minie.  Niestety, w 2019 roku stan Karola znacznie się pogorszył. Pojawiły się drgawki, tiki, krzyki. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Zaczęliśmy się niepokoić... Bez zastanowienia rozpoczęliśmy nasz maraton. Biegaliśmy od lekarza do lekarza i szukaliśmy pomocy. Był to dla nas bardzo wyczerpujący czas, pełen narastającego lęku i permanentnego stresu.  Początkowo padła diagnoza zespół Tourette'a. Niestety, tragiczne w skutkach leczenie nie przyniosło żadnej poprawy. Wiedzieliśmy, że musimy szukać dalej. Wykonaliśmy niezliczoną ilość prywatnych badań, które w końcu pozwoliły poznać nam prawdę. U Karola zdiagnozowano boreliozę, a także zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Trudno mi opisać słowami to, co czuje matka, kiedy dowiaduje się, że jej dziecko jest tak poważnie chore...  Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie wlewami z immunoglobulin. Udało nam się zdobyć środki na pierwszy cykl, po którym niemal od razu było widać poprawę. Niestety, nie na długo, ponieważ ostatnie badania wykazały, że stan Karola znów się pogorszył. By mój syn miał szansę w pełni wyzdrowieć, konieczne są trzy wlewy w odstępie maksimum 8 tygodni, a  także dodatkowe leczenie boreliozy, które również dużo kosztuje... Codzienne rano budzę się i czuję narastające poczucie lęku. Boję się, że jeśli Karol nie podejmie odpowiedniego leczenia choroba w szybkim czasie może doprowadzić do kolejnych katastrofalnych skutków – najpierw niepełnosprawności, a następnie śmierci.  Nie mogę pogodzić się z tym, że od pieniędzy zależy życie mojego dziecka, dlatego proszę, pomóż! Beata, mama

56 424 zł
Agata Śmigielska
Agata Śmigielska , 29 lat

Agata walczy z rakiem❗️Bądź dla niej wsparciem w drodze do zdrowia!

Agata jest moją najwspanialszą żoną i mamą naszej ukochanej, 1,5-rocznej córeczki Laury, którą kocha z całych sił. Od zawsze marzyła, żeby zostać pielęgniarką. W końcu poszła do wymarzonej pracy i wydawało się, że dalej będzie już tylko pięknie! A wtedy życie zmieniło się w koszmar… Lekarz wypowiedział słowa, które brzmiały jak wyrok. Codzienność wywróciła się do góry nogami… Właśnie zostaliśmy rodzicami. Staliśmy się odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też za naszą córeczkę. I wtedy jak grom spadła na nas informacja o nowotworze… W kwietniu tego roku Agatka usłyszała diagnozę – złośliwy rak żołądka, najgorszy stopień złośliwości. Świat stanął w miejscu… Zadawaliśmy sobie tylko jedno pytanie: dlaczego to dotknęło akurat nas?! Przecież moja żona ma dopiero 27 lat! Poczucie szoku i niesprawiedliwości przygniata… Pierwsze dni w nowej, onkologicznej rzeczywistości to był koszmar… Jeden wielki płacz, miliardy myśli kołatających się po głowie. Wiedzieliśmy, że są ciężkie choroby, ale nigdy nie dopuszczaliśmy do siebie świadomości, że przecież to może spotkać każdego – także nas… A kiedy to właśnie ciebie i twoją rodzinę trafia coś takiego, jest bezsilność, pustka, smutek… Własne myśli porażają, nie pozwalają spać… Po pierwszym szoku zaczęliśmy oswajać myśl o chorobie. Było już wsparcie, rozmowy i chęć działania. Pojawiły się osoby, które bardzo nam pomogły, a których właściwie nie znaliśmy! Ich obecność sprawiła, że odzyskaliśmy nadzieję i siłę do walki.  Od razu rozpoczęliśmy walkę i zbieranie potrzebnych informacji, rozpoczęliśmy walkę z tym „dziadem”. Musieliśmy oswoić potwora. Przyświecała nam i wciąż przyświeca myśl o naszej córce – obiecaliśmy jej w końcu, że będzie miała wszystko, co dobre. A los teraz chce pokrzyżować nam plany… Nie pozwolimy mu na to! Nastawiamy się pozytywnie do działania. Nie możemy przegrać wojny! Agata ma za sobą pierwszą chemię. I pierwszą bitwę…  Pojawiły się pierwsze schody – okazało się, że sonda dojelitowa była umieszczona w żołądku, nie w jelicie, przez co żona cały czas wymiotowała. Nie przyjmowała posiłków, jej organizm stał się bardzo osłabiony! 17 kwietnia trafiła na oddział onkologiczny z podejrzeniem sepsy.  Częste wizyty w szpitalach, u lekarzy, dojazdy, pochłaniają bardzo dużą część naszych oszczędności. Przed nami kolejne dalekie wyjazdy na konsultacje oraz leczenie. Jest to zbyt duże obciążenie dla naszej rodziny. I trudno nam prosić o pomoc, ale w tej sytuacji nie mamy wyjścia… Do tej pory zawsze razem z Agatką pomagaliśmy. Wybraliśmy zawody, w których praca często ratuje życie! A teraz to my prosimy o wsparcie. Nie sądziliśmy, że znajdziemy się w tym miejscu, po drugiej stronie. Dziś wiemy, że każdy może, w każdej chwili. Wtedy pomoc drugiego człowieka jest niezbędna… Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. I z góry dziękujemy. Wierzymy, że dobro wraca! Mariusz, mąż Agaty

56 402,00 zł ( 66,27% )
Brakuje: 28 705,00 zł
Honorata Stantejska
Pilne!
Honorata Stantejska , 47 lat

Moja mama walczy ze złośliwym nowotworem❗️ POMÓŻ❗️

Ten rok powitał naszą rodzinę informacjami, o których nie śniliśmy w najgorszych możliwych snach. Mama całe życie była dla nas wszystkim oparciem. Teraz to ona potrzebuje pomocy i największej możliwej mobilizacji… Ma dla kogo żyć i wiemy, że będzie walczyć! Wszystko zaczęło się we wrześniu 2023. U mamy wykryto guza, który szybko zaczął się rozrastać. Zlecono biopsję. Wyniki badania histopatologicznego zwaliły nas z nóg – nowotwór złośliwy piersi. Mama od zawsze żyła aktywnie i miała wiele zainteresowań. Prowadziła warsztaty ceramiczne, zajmowała się strzyżeniem psów. W tej chwili jeszcze pracuje. Jednak rozpoczęła już przyjmowanie chemii i wiemy, że lada moment będzie to niemożliwe.  Lekarze zaplanowali 12 podań chemii białej i 4 podania chemii czerwonej. Mama musi również wykonać badania genetyczne. Pozwolą one podjąć decyzję o mastektomii jednej lub obu piersi. Termin operacji zostanie ustalony po zakończonej chemioterapii. Mamę czeka również radioterapia. Koszty już teraz są duże, a wiemy, że będą rosły. Mama na chemię dojeżdża 120 km w jedną stronę. Przed każdym podaniem należy wcześniej przyjechać na badania. Przed operacją zaleca się wzmocnienie mięśni dedykowaną fizjoterapią. Bardzo ważne jest też wsparcie psychologiczne. Ta sytuacja jest dla całej naszej rodziny bardzo trudna.  Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby być dla mamy jak największym wsparciem. Każda  pomoc wzmacnia naszą determinację i daje siłę w tym trudnym czasie. Doceniamy Waszą życzliwość bardziej, niż możemy wyrazić słowami. Iga, córka

56 389 zł
Przemuś Glac
Przemuś Glac , 7 lat

Proszę, uratuj mój wzrok – pozwól mi widzieć❗️

Jego domem przez prawie 2 miesiące była klinika oddalona o 70 km. Nasz pierwszy wspólny czas nie trwał długo – szpitale były jego domem przez kolejne trzy miesiące. Na OIOM-ie, neurologii tam były jego łóżeczka. Kolejne diagnozy zdawały się nie mieć końca! Bezdechy, zapalenia opon mózgowych, obniżone napięcie mięśniowe, obniżona odporność, wnętrostwo, opóźnienie psychoruchowe. Kiedy myśleliśmy, że to już koniec, przychodzili lekarze i wymieniali kolejne choroby – padaczka lekooporna, refluks, ostre atypowe zapalenie skóry, problemy ze wzrokiem... Mózg próbował kodować te wszystkie rzeczy, a serce pękało na kawałki... Przemuś jest już po pierwszej serii przeszczepów komórek macierzystych w Bangkoku. Minął dopiero niewielki okres od naszego powrotu, a my widzimy już dużą różnicę w poprawie funkcjonowania Przemusia, zresztą nie tylko widzi to rodzina, ale także rehabilitanci i lekarza:) Przemuś nadal nie siedzi, ale zrobił ogromny postęp w tym kierunku – posadzony potrafi utrzymać się kilkanaście sekund!!! A to jak na początek bardzo dużo. Poprawiła się reakcja jego oczek! Przemuś obraca głowę za światełkami, kontrastami i odblaskami w normalnym świetle! Teraz czekamy, aż zacznie skupiać wzrok na twarzach i innych przedmiotach Poprawiła się jego sprawność fizyczna, bardzo się wzmocnił- coraz dłużej potrafi utrzymać głowę w górze, kręgosłup coraz lepiej trzyma, poprawiła się sprawność rączek – ciągle coś próbuje złapać. Kilkadziesiąt badań, konsultacji, ale wciąż nie wiemy, jaka jest przyczyna jego nieustających bezdechów, zagrażających życiu! Badania genetyczne wykluczały kolejne podejrzewane choroby. Synek został nazwany przez lekarzy dzieckiem roślinką, które powinno być pod opieką hospicjum. Po ciężkich miesiącach ciągłej walki o życie wyszliśmy do domu. Nasza radość i tym razem nie trwała długo. Sepsa – miesiąc walki o każdy następny dzień. Chodź jego stan był krytyczny, wygrał walkę o życie i walczy jak lew, by odzyskać sprawność. Przemuś stracił większość odruchów, które udało nam się już wypracować. Zmiany w mózgu wyrządziły kolejne szkody. Przemuś od tej pory musi być karmiony przez sondę, którą w ostatnim czasie zmieniliśmy na PEG-a. Martwica jelita – dodatkowa pozostałość po sepsie niemal go zabiła. Szybka operacja uratowała Przemusiowi życie. Lekarze mówili, że przeprowadzili ją w ostatniej chwili, bo parę godzin później już nie byłoby szans, by go uratować. Zapalenie płuc oraz wiele innych infekcji ciągle atakowały jego organizm. Od samego początku, w miarę możliwości i stanu zdrowia Przemusia, prowadzimy intensywną rehabilitację, która przynosi efekty, lecz każda choroba, pobyt w szpitalu powoduje, że robimy ogromny krok w tył. Każda najmniejsza poprawa, reakcja to dla nas ogromny sukces. Mózgowego porażenia dziecięcego nie da się wyleczyć – jedyne co może pomóc to intensywna rehabilitacja i przeszczep komórek macierzystych, które pomagają odbudować zniszczenia w mózgu, jakie spowodowały wylewy, padaczka i sepsa.  Najważniejsze jest teraz dla nas to, że Przemuś będzie widział – tak, jego wzrok już uległ poprawie! Nie możemy zmarnować tej szansy! Zrobię wszystko, by mógł widzieć, widzieć nas – rodziców, siostrę, dziadków, otaczający go świat! Wiem, że będzie mial wtedy większa motywację do  postępów. Oczami wyobraźni widzę, jak mówi pierwsze świadome słowa – mama, kocham czy dziękuje, zacznie chodzić, bawić się z Tosią. Ja to naprawdę widzę! Każdy uśmiech, każdy śmiech na jego twarzy uświadamia mi, jak bardzo go kocham i zrobimy wszystko by mu pomóc… Aby móc zdobywać kolejne zdolności, Przemuś musi mieć zapewnioną bardzo intensywną wielokierunkową rehabilitację w najlepszej postaci – czyli turnusy rehabilitacyjne. Potrzebuje także odpowiednich sprzętów, by utrzymywać prawidłową postawę i nie dopuszcza do skrzywień kręgosłupa, bo to może oznaczać operację i kolejne problemy. Jesteśmy dumni, że mamy takiego wojownika przy sobie :) Jesteśmy wdzięczni Ogromnej armii naszych aniołów za to, że dali nam możliwość odbycia pierwszej terapii – nie zmarnowaliśmy tej szansy – mamy efekty, musimy walczyć dalej ! Wierzymy, że i tym razem nasza Armia będzie z nami i nam pomoże! W Klinice w Bangkoku Przemuś, w krótkim czasie będzie mógł otrzymać kolejną dawkę 400 milionów komórek! Do tego bardzo intensywna rehabilitacja i dieta mogą naprawdę mu pomóc. Nie będę czekać na sam cud – muszę mu sama pomóc! A stanie się to tylko dzięki pomocy ludzi o dobrych sercach. Dzięki Wam! Mama

56 365,00 zł ( 23,77% )
Brakuje: 180 748,00 zł