Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Łukasz Malec
Łukasz Malec , 46 lat

Stracił dłonie, którymi pomagał innym! Zbieramy na przeszczep dla Łukasza

Nasz przyjaciel Łukasz stracił obie dłonie w wyniku nieszczęśliwego wypadku, który przytrafił mu się w pracy. W jednej chwili jego dotychczasowe, aktywne życie pełne pasji obróciło się o 180 stopni...  Łukasz z sercem na dłoni, honorowy dawca krwi, wrażliwy na wołanie o pomoc potrzebujących był zawsze zaangażowany w wiele akcji charytatywnych, szczególnie dotyczących dzieci z SMA m.in. dla Mai Tomczak i Wiktora Wiśniewskiego, podopiecznych Fundacji siepomaga.pl. Teraz Łukasz potrzebuje pomocy, ale sam o nią nie poprosi. Jest dumny i honorowy – zawsze umniejszał swoje potrzeby na rzecz pomocy innym, więc teraz to my podajmy mu pomocną dłoń i okażmy serce. Dłoń! W przenośni i dosłownie, bo właśnie o nią tutaj chodzi... Naszym głównym celem jest zbiórka środków na przeszczep dłoni. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby pomóc naszemu przyjacielowi żyć normalnie i nie rezygnować z pasji, jakimi są fotografia, detektorystyka, historia i podróże... W obliczu tragedii Łukasz nadal nie przestaje myśleć o innych, zapominając o sobie i swoich potrzebach, okazuje swoje wielkie serce. Nie pozwólmy mu stracić tego "wewnętrznego powera", nadziei i optymizmu, którym zawsze zarażał wszystkich dookoła. Nie pozwólmy, by zaczął myśleć, że lepsze jutro było wczoraj… Prosimy o udostępnianie zbiórki oraz grupy licytacyjnej. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc. Wesprzyj Łukasza! Tu liczy się każda złotówka. Z góry dziękujemy za wsparcie!  Przyjaciele UKIEGO ➡️ Zapraszamy na grupę licytacyjną, którą stworzyliśmy z myślą o Łukaszu - "Licytacje dla UKIEGO:)" 

389 096 zł
Laura Banasiak
Laura Banasiak , 5 lat

Naszą córeczkę zaatakował GUZ MÓZGU❗️Błagamy o pomoc, o szansę na jej życie❗️

Wrócił! Ten, którego baliśmy się przez ostatnie lata… Który już raz chciał zabrać naszą kochaną córeczkę, który raz już został pokonany! A przynajmniej tak sądziliśmy… A teraz wrócił. WRÓCIŁ ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR MÓZGU! Musimy robić wszystko, by ocalić Laurkę. Szukamy wszelkich możliwości leczenia – to zagraniczne kosztuje miliony… Błagamy, pomóżcie nam uratować życie naszej córeczki! W sierpniu tego roku pisaliśmy do Was, wypełnieni szczęściem, że jest remisja… W kwietniu Laurka przestała brać chemię podtrzymującą. To był koniec wielu miesięcy walki z najgorszym potworem – guzem AT/RT. Ulga, rozpoczęcie normalnego dzieciństwa i normalnego życia!  W październiku tego roku kontrolny rezonans wykazał niewielkie zmiany. Lekarze podejrzewali, że to pozostałość po radioterapii i polecili kolejną kontrolę za 3 miesiące. Skonsultowaliśmy wyniki z kliniką, gdzie radioterapia się odbywała – tam wykluczyli, że mógł to być skutek naświetlań. Ze znajomym lękiem w sercach zrobiliśmy wszystko, by kolejny rezonans odbył się szybciej.  21 listopada usłyszeliśmy to, czego ze wszystkich najgorszych rzeczy najbardziej nie chcieliśmy usłyszeć – to wznowa. Nie ma wątpliwości! Potwór wrócił po Laurkę! Guz jest złośliwy, rośnie bardzo szybko! Nie było szans od razu szukać ratunku za granicą, konsultować, czekać – musieliśmy działać od razu! W zeszłą środę trafiliśmy z córeczką do szpitala. Laura dostała chemię. Po 2. cyklach będzie badanie pokazujące, czy to w ogóle działa. Lekarze bali się od razu podjąć operacji, żeby guz się nie nie rozsiał po całym mózgu i jeszcze dalej…  Trudno nam w to wszystko uwierzyć… Znów z dnia na dzień znaleźliśmy się w oku cyklonu, w środku koszmaru, który jest tym gorszy, że dzieje się naprawdę!  Śmiertelny guz mózgu… On tam jest, w główce naszej córeczki! W ukochanej główce, którą gładzimy, całujemy, przytulamy…  Już zaczynamy szukać dalszych możliwości leczenia za granicą, gdzie są inne metody leczenia. Wysyłamy dokumenty do Austrii, Niemiec, USA… Nasza lekarka powiedziała, że nawet jeśli chemia w Polsce zadziała i operacja się odbędzie, powinniśmy jechać za granicę, by tam dobić guza… Tylko jak, skoro to są kwoty, których nie mamy… Z poprzedniej zbiórki i z 1,5% podatku łącznie zostało nam nieco ponad 80 000 złotych. To nie wystarczy nawet na miesiąc leczenia w Wiedniu…  Dlatego z całego serca prosimy… Błagamy Was – pomóżcie ratować naszą córeczkę! Dajcie jej szansę na życie! Nie wyobrażamy sobie jej stracić… Nie możemy jej stracić…  Paulina i Andrzej Banasiak, zrozpaczeni rodzice Laurki * W trakcie konsultacji i trwania zbiórki może okazać się, że zarówno kwota, jak i miejsce leczenia ulegną zmianie. Walka z guzem mózgu AT/RT jest bardzo trudna, wszystko zmienia się często dynamicznie – w zależności od reakcji na leczenie. O wszystkim będziemy informować Was na bieżąco.

374 917,00 zł ( 31,18% )
Brakuje: 827 210,00 zł
Michał Wawreniuk
Michał Wawreniuk , 44 lata

To cud, że Michał przeżył! Proszę, pomóż mu wrócić do domu, do naszych dzieci!

Mój ukochany mąż Michał prawie stracił życie! Tak naprawdę to cud, że przeżył i jeszcze jest z nami! Dzięki wsparciu ma szansę wrócić do zdrowia i sprawności. W domu czekam na niego ja i naszych dwóch małych synów... 15 listopada 2023 Michał źle się poczuł. Następnego dnia rozmawialiśmy przez telefon, jego stan mnie zaniepokoił. Zaalarmowałam jego kolegów z pracy. Na miejscu zastali go w stanie ciężkim! Był ledwo świadomy… Szybko zadzwonili po pomoc. W szpitalu okazało się, że Michał ma śpiączkę cukrzycową! W trakcie stabilizowania jego stanu doszło do nagłego zatrzymania krążenia! Na szczęście przeprowadzono skuteczną resuscytację! Michał został przewieziony na oddział intensywnej terapii, gdzie dodatkowo stwierdzono wstrząs septyczny i wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną, podłączono do dializy i respiratora. Rozpoczęło się leczenie, założono tracheotomię. W trakcie dwóch serii nieudanych prób nawiązania kontaktu z Michałem zaobserwowano objawy padaczkowe, świadczące o uszkodzeniu mózgu na skutek niedotlenienia! Badania obrazowe wykazały znaczne uszkodzenia strukturalne centralnego układu nerwowego, które spowodowały wyłączenie wyższych funkcji psychicznych…  28 listopada stwierdzono brak zdolności prawidłowego nawiązania kontaktu ze światem zewnętrznym i samodzielnego życia. Na początku grudnia, neurolog i psychiatra postawili finalną, nierokującą diagnozę i doradzono przeniesienie Michała do ośrodka z opieką paliatywną. Podjęto próbę odłączenia męża od respiratora, ale nie był w stanie samodzielnie oddychać przez dłuższy czas i w tej sytuacji możliwe było tylko przeniesienie go do ośrodka dla pacjentów wentylowanych mechanicznie.  I nagle 2 stycznia wszystko się zmieniło! Lekarze wprost określają to jako cud! Michał zaczął niewyraźnie mówić, trochę po polsku, trochę po angielsku. W kolejnych dniach odłączono go od respiratora, z czym fantastycznie radzi sobie do teraz! Podali mu też pierwszy prawdziwy posiłek, który zjadł z apetytem!  Dziś mąż ma możliwość prostego kontaktu słownego. Ze względu na przebyty udar, uszkodzenie centralnego układu nerwowego i niedowład połowiczny prawostronny, zgodnie z zaleceniem lekarzy pilnie potrzebuje specjalistycznej, intensywnej rehabilitacji ze stałą opieką pielęgniarską. Największe szanse na powrót do sprawności ma w ośrodku w Otwocku.  Michał to prawdziwy twardziel i robi duże postępy, ale powrót do zdrowia będzie długim i bardzo kosztownym procesem, wykraczającym poza nasze możliwości finansowe. Koszt miesięcznego pobytu w ośrodku to 30-35 tysięcy złotych! A do tego dochodzą badania, leki i środki higieniczne. Lekarze sugerują nastawić się początkowo na rok intensywnej rehabilitacji, ale sytuacja może się zmienić, w zależności od progresu. Michał to wspaniały człowiek, mąż, tatuś dla naszych dzieci - 6- letniego Kacperka i 3-letniego Kubusia. To także prawdziwy fachowiec w swojej dziedzinie. Jego ukochane lotnictwo pochłaniało go bez reszty. Od 2016 roku Michał zaczął pracę we Wrocławiu w największej europejskiej firmie lotniczej. W opinii kolegów z pracy jest perfekcjonistą, wymagającym menedżerem, który jednak nigdy nie zostawia ludzi bez pomocy. Do tego zawsze angażuje siebie, jak i innych dookoła w liczne inicjatywy charytatywne i formy wsparcia. Bardzo proszę o wsparcie dla Michała! Razem możemy pomóc mu odzyskać zdrowie i sprawność! Z góry dziękuję za każdą wpłatę! Marta, żona

371 431,00 zł ( 69,82% )
Brakuje: 160 484,00 zł
Paulina Mroncz
Paulina Mroncz , 22 lata

Wakacje marzeń zakończone sceną jak z horroru❗️Pomóż Paulinie!

Historia, która spotkała niedawno moją córkę, wydaje się nieprawdopodobna. Do dziś nie mogę uwierzyć w to, co się stało... To brzmi po prostu jak koszmar. Wyjazd, na który Paulina tak czekała, zakończył się sceną jak z horroru... Krzyk przerażonych ludzi, krew, śmierć... To miały być cudowne wakacje. Paulina wyjechała do Egiptu odpocząć od codziennej rutyny. Spędziła wspaniały czas, ciesząc się słońcem i upragnionym odpoczynkiem. Piękna pogoda, szmaragdowe morze... Ten sielski obrazek zakończył się jednak tragicznie, gdy nadszedł czas powrotu do domu. 7 kwietnia moja córka wraz z innymi turystami wsiadła do autokaru, podstawionego przez biuro podróży. Mieli udać się na lotnisko w Hurghadzie. Nigdy tam nie dojechali... W drodze na lotnisko miał miejsce wypadek... W miejscowości Sufadża autobus wpadł w poślizg i wywrócił się na remontowanej drodze, pokrytej świeżą smołą. Śmierć na miejscu poniosły 3 osoby, w tym kierowca autobusu. Aż 12 zostało ciężko rannych. W tym moja córka... Pokryci smołą, przerażeni, zakrwawieni próbowali się wydostać z roztrzaskanego pojazdu, który stał się pułapką. W wyniku wypadku Paulina straciła prawą rękę... Lewa została poważnie uszkodzona. Ma liczne rozcięcia na twarzy i całej głowie. To tragiczne wydarzenie odebrało jej tak wiele... Gdy tylko o tym myślę, łzy same napływają mi do oczu. Paulina ma dopiero 20 lat! Świadomość, że już nigdy nie odzyska sprawności, mrozi mi krew w żyłach. Mimo potwornego wypadku pragnę zrobić wszystko, by zapewnić jej jak najlepszą przyszłość. Przyszłość, na którą tak bardzo zasługuje... Potrzebujemy pomocy w zebraniu środków na nowoczesną protezę prawej ręki, która kosztuje ponad 350 tysięcy złotych! To ogromne pieniądze, których sam nie jestem w stanie zgromadzić. To kwota, która jest jedyną nadzieją Pauliny na powrót do w miarę normalnej codzienności. Wiem, że nigdy nie uda nam się zapomnieć o wypadku. Że cień potwornych wydarzeń poprzedniego miesiąca zostanie z nią już na zawsze, że do końca życia będzie zmagać się z traumą. Jedyne co mogę zrobić, to sprawić, by jej przyszłość była łatwiejsza... Tylko Ty możesz mi w tym pomóc.  Tata Pauliny  O wypadku w mediach: ➡️ TVN24 ➡️ Polska The Times ➡️ Interia ➡️ Wp.pl  ➡️ Gazeta.pl  ➡️ Radio Zet ➡️ Onet.pl  

359 127 zł
Anna Misztal
Anna Misztal , 49 lat

Ta okrutna choroba zabiera siły, pozostawiając świadomość... Pomóżcie, proszę❗️

Dokładnie 17 maja 2022 r. moja żona została zdiagnozowana — stwardnienie zanikowe boczne tzw. SLA. Ta wiadomość ścięła nas z nóg. Przecież to niemożliwe, to bardzo rzadka i nieuleczalna choroba! Ania ma dopiero 46 lat. Mamy dwójkę dzieci 18-letniego syna i 24-letnią córkę. Przed nami wiele planów na przyszłość, w których nie ma miejsca na chorobę! Między innymi ślub naszej córki. Czy to nie powinno kojarzyć się z wielkim szczęściem?  W ciągu sekundy nasze życie rozsypało się jak domek z kart. Moja żona w lipcu skończy 47 lat. Problem rozpoczął się w sierpniu 2021 r. od bólu w nadgarstku, który wiązaliśmy z wakacyjnym urazem. Od października 2021 r. żona zaczęła odwiedzać lekarzy, ponieważ ból nie ustępował i w dość znaczny sposób osłabił dłoń. Podobnie zaczęło się dziać z drugą ręką. Lekarz rodzinny, neurolog, reumatolog, znów neurolog, specjaliści chorób mięśni z Warszawy i Lublina, coraz więcej badań, pobyt w szpitalu i nic... Brak konkretnej diagnozy. Stan zdrowia mojej ukochanej żony z tygodnia na tydzień się pogarszał. Początkowo drżały pojedyncze mięśnie, teraz drży całe ciało. Bolesne skurcze, bóle, coraz mniej siły, ciągłe zmęczenie, prawie brak tolerancja wysiłku — to codzienność mojej Ani. Oczywiście nie stanęliśmy w miejscu. Podjęliśmy leczenie u krakowskiego neurologa. Pan doktor w miarę szybko, po przebyciu kilku konkretnych badań, ustalił przyczyny dolegliwości. Niestety diagnoza była jednoznaczna.  Łzy w oczach żony, zapłakana twarz jej siostry — Kasi. Wydawało się, że nie może być gorzej. Ale nasz świat runął po usłyszeniu rokowań. Średnia przeżywalność to 3-5 lat. Na tę chwilę Ania chodzi do pracy, bo jak twierdzi „dopóki starczy mi sił, chcę pracować”. Jest najdzielniejszą kobietą na świecie! Jestem z niej ogromnie dumny, chociaż gdybym tylko mógł, oddałbym jej swoje zdrowie! Ta choroba jest OKRUTNA! Przy pełnej świadomości chorego, zabiera siłę w nogach i rękach – mięśnie zanikają, później wyłączają się te  odpowiadające za przyjmowanie pokarmów i oddychanie. Oczywiście wszystkiemu towarzyszy ciągły ból. Na stwardnienie zanikowe boczne nie ma lekarstwa. Jedyną „pociechą” jest lek, który może przedłużyć życie o kilka miesięcy. Wszystkie nasze dotychczasowe problemy zeszły na dalszy plan. Przez kilka tygodni najbliższa rodzina i przyjaciele desperacko przetrząsali Internet. Nawiązywali kontakty z ludźmi, którzy albo chorują, albo znają osoby chore na SLA. Brak możliwości leczenia konwencjonalnego wymusił na nas spojrzenie w kierunku innych metod. Przewijają się co pewien czas informacje o zatrzymaniu choroby, o ozdrowieńcach. Jest ich niewiele, ale znów napełniają serce nadzieją. Największą szansę na powstrzymanie tej strasznej choroby daje terapia w Niemczech. Niestety jest bardzo kosztowna. Koszt jednej kuracji waha się w granicach 55 – 70 tysięcy złotych (obecnie). Dodatkowo trzeba ją powtarzać, nawet do 10 razy! Musimy również szybko wdrożyć odpowiednią rehabilitację, suplementację i dietę. Badania wykryły u mojej żony boreliozę... Oprócz antybiotyków będą potrzebne m.in. leki przeciwgrzybicze, leki przeciwalergiczne, wspierające pracę układu pokarmowego (wątrobę, trzustkę), a w czasie antybiotykoterapii, probiotyki i suplementacja wspomagająca. Dodatkowo specjalna dieta...  Całkowity koszt walki z tą potworną chorobą stanowi dla nas olbrzymią barierę. Moja Ania to bardzo dobry człowiek. Zawsze wspierająca, potrafiąca słuchać drugiego człowieka, jest niezwykle empatyczna.  Uśmiechnięta i kochająca życie. Pokładamy ogromną nadzieję w ludziach o wielkim sercu. Wiara i Nadzieja umiera ostatnia... Nie pozwolę odejść mojej miłości! Jarosław, mąż Ani „Nadzieja przychodzi do człowieka wraz z drugim człowiekiem” Dante Alighieri

358 996,00 zł ( 55,28% )
Brakuje: 290 369,00 zł
Filipek Deput
Pilne!
2 dni do końca
Filipek Deput , 9 lat

WZNOWA po 3 tygodniach❗️Filipek ma chłoniaka i walczy o życie - potrzebna PILNA pomoc!

PILNE❗️Nasz syn, ośmioletni Filipek, rozpoczął po raz drugi walkę z chłoniakiem anaplastycznym. Choroba wróciła zaledwie po 3 tygodniach od zakończenia leczenia... Znów jesteśmy na onkologii, drakońska chemia niszczy drobne ciało synka wraz ze szpikiem, szukamy dawcy. Niezbędna jest rehabilitacja i dalsze leczenie. Konsultujemy się ze szpitalami zagranicznymi, jest szansa na terapię w USA. Zrobimy wszystko, by ratować synka, dlatego prosimy o Waszą pomoc! Filip to nasz wspaniały syn. Pasjonuje się sportem, uwielbia piłkę nożną, ale jego serce należy do sztuk walki - trenuje judo. Lubi słuchać muzyki, uwielbia Pokemony i wszystko, co z nimi związane. Lubi podróżować z rodziną. Jest energicznym i ciekawym świata chłopcem, jednak od grudnia 2022 jego życie totalnie się zmieniło... W listopadzie odkryliśmy na plecach synka niewielką zmianę - małego guzka wielkości fasolki. Na początku wydawało nam się, że to nic poważnego, przecież mógł się uderzyć na treningu lub podczas zabawy ze starszym bratem. Nie odpuszczaliśmy jednak... Ja - mama Filipka - pracuję na oddziale radioterapii dzieci chorych onkologicznie, więc pojechaliśmy na badania do Instytutu Matki i Dziecka. Za dużo takich przypadków widziałam, zmiana u synka nie dawała mi spokoju, musieliśmy więc to sprawdzić... W szpitalu przeszliśmy szereg badan, USG, rezonans i biopsję zmiany pod łopatką. Dzień przed Sylwestrem usłyszeliśmy diagnozę: chłoniak anaplastyczny. Wiedziałam, co to znaczy... To bardzo rzadki i agresywny chłoniak nieziarniczny układu chłonnego, który powstaje z obwodowych limfocytów T i stanowi zaledwie 5% wszystkich chłoniaków. W pracy widziałam setki małych pacjentów, walczących o życie, a teraz nasz synek miał się stać jednym z nich. Wtedy zaczęło się nasze piekło... Nowy Rok zaczynaliśmy z ogromnym strachem, co przyniesie przyszłość. 5 stycznia Filipek rozpoczął leczenie. Ze względu na dodatkowe niepokojące zmiany skórne zakwalifikowano go do grupy wysokiego ryzyka. Po drodze musieliśmy zmierzyć się z gorączką neutropeniczną, małopłytkowością i niedokrwistością. Dni zmieniały się w tygodnie, a te w miesiące... W szpitalu spędziliśmy prawie pół roku, zaczął być dla nas jak drugi dom. Sterydy i chemia bardzo zmieniły synka, przestał panować nad sobą, tęsknił za domem, za starszym bratem, za własnym łóżeczkiem... Leczenie zakończyło się 9 maja z wynikiem PETu - uwidoczniono całkowitą regresję... Płakaliśmy ze szczęścia, a Filipek, szczęśliwy, że to koniec koszmaru, razem z nami...  Wspaniały czas, SUKCES, po trudnym okresie burzy wyszło dla nas słońce. Czerwiec zapowiadał się pięknie - nareszcie w domu, ale przede wszystkim RAZEM. Niestety los miał dla nas inny scenariusz, a radość nie trwała zbyt długo... 5 czerwca wróciliśmy na oddział, Filip miał gorączkę i nowe zmiany na skórze. Strach ściskał nam gardło, narastał z każdą chwilą... Jadąc do szpitala, czuliśmy, że nie będzie dobrze.Znów igły, pompy, usypianie... Wyniki pokazały to, czego obawialiśmy się najbardziej - nawrót choroby! Po 3 tygodniach! Rozpacz nie do opisania.... Walka zaczęła się po raz drugi. Filip czasem pyta nas, dlaczego właśnie go to spotkało. Płacze, a nam pękają serca... Chwilami płaczemy razem z nim. Powtarzamy mu, że da radę, że pokona nowotwór... Niestety druga walka jest dużo trudniejsza niż pierwsza, syna czka silna chemia i przeszczep szpiku. Filip mówi, że wytrzyma. My mówimy - pomóż nam... Syn słabnie z godziny na godzinę, dostaje chemię, przetaczana jest krew. Nie przyjmuje pokarmów, wprowadzono dożylne odżywianie. Potrzebujemy pieniędzy na konsultacje lekarskie, leki, rehabilitację, pomoc psychologiczną, edukację, środki pomocnicze... Syn wymaga stałej opieki. Konsultujemy przypadek Filipa ze szpitalami zagranicznymi, w tym USA. Ne znamy jeszcze kosztów leczenia, wiemy jedynie, że będą gigantyczne... Walce z chorobą podporządkowaliśmy całą naszą codzienność, nie liczy się nic poza tym, żeby Filip wyzdrowiał i żył. Prosimy o wsparcie duchowe i finansowe.Za każdy gest będziemy bardzo wdzięczni.  Artur i Monika Deput - rodzice Filipka

347 753 zł
Sergiej Batiekin
Pilne!
Sergiej Batiekin , 58 lat

PILNE❗️On ma białaczkę, ja - raka płuc... Dziadek i wnuczek z onkologii proszą o życie!

Mój tata i synek walczą o życie! W ciągu kilku miesięcy dowiedziałam się, że dwóch najważniejszych mężczyzn w moich życiu umiera... Klimek walczy z białaczką. Być może część z Was go pamięta, to dzięki Wam, Darczyńcom Siepomaga, mój malutki synek ciągle ma szansę... Nie sądziłam, że to nie koniec tragedii, które spadły na naszą rodzinę. Raka wykryto także u mojego taty... Jestem tu po raz kolejny i błagam o pomoc! Siergiej: Być może Państwo już mieli okazję zapoznać się z historią Klimka Jarmaka - mojego ukochanego wnuczka. Klimuś jest moim oczkiem w głowie... Tego, ile osób otworzyło swoje serca i pomogło mojemu wnusiowi, nie zapomnę nigdy... Nie sądziłem, że za chwilę ja sam znajdę się w tejm samej sytuacji co wnuczek... 21 marca - Pierwszy Dzień Wiosny 2021 roku - był najgorszym w moim życiu. Wtedy okazało się, że Klimek ma białaczkę... Osłabienie i rozdrażnienie maluszka okazało się symptomami śmiertelnej choroby. Moja córka, mama Klimka, szalała z rozpaczy, a ja po raz pierwszy w życiu czułem się bezradny. Komu zawiniło takie małe, bezbronne dziecko, że jest tak chore? Klimuś miał wtedy dopiero 2 latka, to dopiero start życia, nie jego koniec... Myślałem wtedy tylko o ciężko chorym wnuczku i o zrozpaczonej córce, która była z nim w szpitalu. Z Klimkiem było źle... Bardzo się o nich bałem. Byłem słaby, do złego samopoczucia doszedł kaszel, ale o wszystko obwiniałem stres. Potem niestety zaraziłem się COVID-19, chorobę przeszedłem wyjątkowo ciężko. Długo nie mogłem dojść do siebie, zacząłem mieć problemy z oddychaniem. Podczas szczegółowych badań okazało się, że mam raka płuca. To było 3 miesiące po odkryciu u Klimka białaczki... Najtrudniejsze było patrzenie na rozpacz mojej córki... Synek umierał jej na rękach, do tego moja choroba. Wiedziałem, że muszę być silny i obiecałem jej, że nie poddam się, że wyzdrowieję - Klimek też. Że czeka nas jeszcze tyle pięknych chwil, oglądania razem bajek, grania w piłkę, chodzenia na spacery. Kazałem Klimkowi się nie martwić i powiedziałem mu, że będę walczyć razem z nim. Niestety, moja postać raka płuca okazała się bardzo trudna do leczenia. Na Ukrainie odmówiono mi pomocy - guz został znaleziony tuż przy aorcie serca i nie można było go zoperować. Było ogromne ryzyko, że umrę na stole operacyjnym... Nikt nie chciał podjąć się operacji. Niestety, brak leczenia był również skazaniem mnie na śmierć, tylko odroczoną w czasie... Kazano cieszyć mi się każdym dniem i czekać na koniec. Klimek leczył się wtedy już w szpitalu w Turcji, do którego wyjeżdża wiele osób z naszego kraju. Leczenie zaczęło przynosić efekty... Przyleciałem do wnuczka i córki. Nie chciałem być sam w ojczyźnie, skazany na pewną śmierć... Po zapoznaniu się z wynikami moich badań lekarze podjęli decyzję, że spróbują mnie uratować. Znalazłem się na tym samym oddziale co mój wnuk. Paradoksalnie, cieszyłem się, że jestem obok niego... Widział, że dziadek też jest łysy, że tak jak on wymiotuje po chemii. Że jesteśmy w tym razem.  Alina: To było trudne - patrzeć, jak na sąsiednich łóżkach zaparcie walczą o życie. Mój tata i mój syn. Cała nasza rodzina, chowając łzy, trzymała kciuki za swoich wojowników.  Siergiej: Przy takim wsparciu nie mogło być inaczej: w grudniu 2021 nastąpiła długooczekiwana remisja. Odetchnąłem, mając nadzieje, że choroba ustąpiła. Od stycznia do września 2022 wszystko było dobrze: stała remisja, dobre wyniki badań. Do czasu... Alina: Mieliśmy wracać już do domu, Klimek miał przyjmować tylko chemię wspomagającą i miało się to dziać w szpitalu na Ukrainie. Cieszyliśmy się, że najgorsze już za nami. Wtedy przyszła wojna... Wojska rosyjskie zaatakowały nasz kraj. Tata bardzo to przeżył. W październiku 2022 badania wykazały wznowę choroby... Tata przeszedł 8 kursów chemioterapii i 30 kursów radioterapii, teraz przed nim immunoterapia - to jedyny sposób na to, by pokona raka, by żyć... Tata chce walczyć, jest potrzebny mi i Klimkowi! Każdy człowiek chce żyć i my nie wyobrażamy sobie życia bez innego. Niestety na ratunek dla niego i synka wydaliśmy wszystkie oszczędności... Sprzedaliśmy wszystko, co mieliśmy. Nie mamy nic... Jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc, ponieważ nie widzimy innego rozwiązania. Dziadek to filar naszej rodziny, to przykład dla Klimka, dla mnie. Proszę, nie odwracajcie wzroku, pomóżcie nam go uratować! Daliście szansę mojemu dziecku. Klimek odwiedza dziadka na dobrze znanym oddziale. Pozwólcie mi też uratować tatę...

340 788,00 zł ( 66,71% )
Brakuje: 170 022,00 zł
Gabriela Białek
5 dni do końca
Gabriela Białek , 4 latka

Przerażająco droga operacja ratunkiem dla Gabrysi❗️🚨

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w pierwszym etapie! Dzięki Wam udało się zapewnić Gabrysi leczenie i rehabilitację! Niestety teraz konieczne jest przeprowadzenie operacji… Zostaniecie z nami? Oto nasza historia: Ciąża nie była dla nas idealnym czasem. Nie takim, o jakim się marzy. Oczekiwanie na Gabrysie, wypełnione było z ogromnym strachem i obawami o jej przyszłość.  Po porodzie zaskoczyły nas liczne diagnozy, między innymi koślawość prawego stawu kolanowego, zaburzenia ośrodkowej koordynacji ruchowej… Schorzenia, o których nigdy wcześniej nie słyszałam, będą towarzyszyć Gabrysi już niemal zawsze, dlatego walkę o jej lepsze jutro trzeba było rozpocząć jak najszybciej. Gabrysia w kwietniu skończy 4 lata. Jest naszym oczkiem w głowie, razem z siostrą tworzą świetny duet. Gdy na nie patrzymy, rosną nam serca… Jedyną przeszkodą, która zaburza ich więź, jest to, że Gabrysia nie chodzi. Nasza dziewczynka ma nienaturalny kształt stopy, przez co nie utrzymuje równowagi. Do tego dochodzi również przykurcz prawego kolana, co uniemożliwia ruchy w wyproście i zgięciu. Gabi jest opóźniona w rozwoju psychoruchowym, jej mowa jest na etapie rocznego dziecka, ale pomimo tego stara się komunikować z nami najlepiej, jak potrafi… Jakby tego było mało, stwierdzono u niej również artrogrypozę wrodzoną. Gdy skontaktowaliśmy się z lekarzem ze Stanów Zjednoczonych, myślałam, że dzieli nas krok od rozwiązania wszystkich naszych problemów. Niestety wszystkie dotychczasowe operacje, które przeszła nasza mała Gabrysia okazały się nieskuteczne – pogorszyły sytuacje.  Na szczęście Gabi zakwalifikowała się na operację w Paley Institute, gdzie lekarze postarają się "naprawić" jej kolanko. Jej staw kolanowy jest w bardzo złym stanie... Niestety cena operacji jest kosmiczna… Ale to cena nie tylko za operację, ale również za przyszłość i sprawność naszego dziecka. Musimy uzbierać tą przerażająco wysoką kwotę, choć nigdy w życiu nawet nie widzieliśmy takich pieniędzy... Nigdy nie sądziliśmy, że znajdziemy się w takiej sytuacji, w której będziemy musieli prosić o pomoc... Niestety sytuacja nas zmusza – musimy zwrócić się do ludzi wielkich serc. Prosimy, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce. Dzięki Wam nasza nadzieja nie zgaśnie! Rodzice Gabrysi

336 058,00 zł ( 100,28% )
Kacper Kopański
Pilne!
Kacper Kopański , 15 lat

Postępująca choroba może zabić Kacpra! Trwa walka o operację ostatniej szansy!

Jeśli choroba będzie postępować w takim tempie, zabije Kacpra w ciągu kilku miesięcy! Nie ma czasu do stracenia - razem mamy szansę uratować życie! _____ Na jego przyjście na świat przygotowywaliśmy się z ogromną ekscytacją. Mieliśmy już wybrane imię, pokoik czekał na nowego mieszkańca, a my z niecierpliwością odliczaliśmy dni do pierwszego spotkania. Na dzień przed porodem usłyszałam wiadomość, która dosłownie zwaliła mnie z nóg - synek miał przyjść na świat z poważną chorobą - rozszczepem kręgosłupa i najprawdopodobniej z przepukliną oponowo-rdzeniową. To był moment, w którym świat się zawalił. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że właśnie przekraczamy pierwszy krąg piekła. Tuż po przyjściu na świat czułe ramiona rodziców zostały zastąpione specjalistycznym sprzętem. Kolejne wiadomości budziły coraz większy strach… Stan Kacpra określano jako krytyczny, a nam nie dawano nadziei na przyszłość. Pierwsza operacja została przeprowadzona, kiedy Kacperek miał zaledwie jeden dzień…  Nasza późniejsza historia wiedzie głównie przez kolejne oddziały i niekończącą się hospitalizację. Choć jej początek sięga 2008 roku, do dziś, prawie 6 lat życia Kacpra to przedłużające się pobyty w szpitalach. Pierwszą noc we własnym łóżeczku, synek spędził mają dopiero 11 miesięcy. Do tego czasu jedynym znanym domem były szpitalne sale lub przerażająca izolatka. Wciąż pamiętamy ten moment, gdy rutynowy zabieg prawie skończył się tragedią… Założenie gastrostomii miało być ostatnim przystankiem przed powrotem do domu, a tymczasem życie znów zawisło na włosku. Doszło do zapalenia otrzewnej i w rezultacie do posocznicy W pewnym momencie lekarze powiedzieli, że możemy wejść do sali, by się pożegnać. Nie mogliśmy w to uwierzyć, czuliśmy się jak w transie - przerażenie ściskało gardła, a łzy same płynęły po policzkach. Kolejne kroki w kierunku łóżeczka, podświadomie chyba chcieliśmy opóźnić ten moment, w którym okaże się, że przegraliśmy. Tymczasem wydarzył się cud! Serce Kacpra znów zaczęło bić!  Minęło kilka lat, a my znów walczymy o cud! Ten musi się wydarzyć, by Kacper mógł żyć! W tym momencie naszym najpoważniejszym przeciwnikiem jest postępująca w zastraszającym tempie skolioza. Zmiany w kręgosłupie to ogromne zagrożenie - jeśli płuca zostaną zmiażdżone, oddech Kacpra zatrzyma się na zawsze, a wtedy na pomoc będzie za późno!  Musimy ruszyć na ratunek, dopóki jest taka możliwość, ale jedyną szansą na pomoc jest operacja w Instytucie dr Paleya w USA. Zabieg będzie bardzo skomplikowany, specjaliści nie pozostawiają wątpliwości, że przypadek Kacpra to dla nich ogromne wyzwanie. Dla nas również, bo leczenie zostało wycenione na ogromną kwotę - ponad 2 miliony złotych! Kwota dla nas niewyobrażalna! Rachunek, który musimy zapłacić, by ratować życie naszego dziecka! Potrzebujemy pomocy i wsparcia! Dla nas jesteście jedyną nadzieją, ostatnią deską ratunku! Kacper przeszedł piekło - na stole operacyjnym był poddawany zabiegom już 35 razy! Dla niego każda kolejna operacja to rosnące zagrożenie! Boję się, że organizm wykończony walką, podda się, zanim uda się znaleźć wsparcie. Balansujemy na granicy rozpaczy, ale musimy spróbować. Gdybyśmy tego nie zrobiła, już zawsze czulibyśmy się winni... Kacper, mimo przeciwności, kocha życie całym sobą. On bariery traktuje jak wyzwania, wysiłek związany z walką o sprawność to dla niego codzienność. Nasz syn jest prawdziwym wojownikiem, a najlepsze, co możemy mu dać to kolejna szansa. Strach przed śmiercią może zniknąć, jeśli wyciągniesz do nas pomocną dłoń! Proszę, kolejnej szansy nie dostaniemy!  Rodzice

335 052,00 zł ( 14,51% )
Brakuje: 1 972 957,00 zł