Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olaf Górny
Olaf Górny , 5 lat

Nieznana choroba powoli zabija Olafa! Pomóż!

Olafek nie przybiera na wadze i nie rozwija się prawidłowo, jak jego rówieśnicy. W październiku 2021 roku Olafek skończył 3-latka i do tej pory sam nie usiadł, nie podniósł główki i nie mówi. Wszystko jest dziś dla nas trudne i niewyobrażalnie ciężkie. Kochamy Olafka miłością bezgraniczną, jest naszym małym skarbem. Cieszymy się gdy robi, choć minimalne postępy, gdy się uśmiecha i wyciąga do nas rączki. Wszystko zaczęło się w marcu 2021 roku – świat nam się zawalił. Synek w krytycznym stanie z ostrą niewydolnością oddechową trafił na OIOM, gdzie walczył o życie. Jego mięśnie nie pozwalały mu normalnie oddychać. Musiał mieć założoną tracheostomię oraz PEGa (żywienie dojelitowe). Był to najdłuższy miesiąc w naszym życiu. Po powrocie do domu Olafek jest cały czas podłączony do respiratora oraz karmiony dojelitowo. Obecnie oprócz kosztów pokrywających codzienną rehabilitację i wyjazdów do specjalistów środki są potrzebne na płatne badania genetyczne, które wskażą, co za choroba atakuje naszego synka oraz na sprzęt rehabilitacyjny. Rehabilitacja jest bolesna i sprawia mu nieopisany ból, ale jest niezwykle potrzebna, wręcz konieczna. Każdego dnia Olafek poddaje się dzielnie rehabilitacji i udowadnia nam, że nasza walka przynosi, choć minimalne efekty. Marzę, aby mój synek podszedł do mnie, mógł mnie przytulić i powiedzieć jak bardzo nas kocha. Ta bezlitosna nieznana choroba, która zaatakowała naszego synka, odbiera nam władze nad jego ciałem. Jego nierozpoznana choroba jest barierą w osiągnięciu tego celu. Nie wiemy, co to za cichy złodziej kradnie życie, samodzielność i możliwość rozwoju naszego synka. Chcemy dać mu wspaniałe dzieciństwo. Mimo przeciwności losu i mimo ciężkiej choroby się nie poddajemy. Chcemy, aby był szczęśliwy, ale możemy mu to w pełni zapewnić jedynie dzięki Państwa pomocy. Jeśli możesz, wyciągnij do nas pomocną dłoń. Twoje wsparcie to dla nas nadzieja na życie i zdrowie dla naszego Olafka. Z góry dziękujemy! Rodzice Olafka ➡️ Licytuj i pomóż Olafkowi!

520 260 zł
Kinga Niemyjska
Kinga Niemyjska , 18 lat

Kinga walczy ze wznową złośliwego nowotworu❗️

Nie spodziewaliśmy się, że to wróci, że po zaledwie roku koszmar zacznie się na nowo… Nasza córeczka nie zasłużyła na to wszystko. Nie powinna tak cierpieć, tak się bać! Zrobimy jednak wszystko, by ją uratować. Bardzo prosimy, pomóżcie nam… Guz odrasta! Mamy około 3 tygodnie od dzisiaj, od startu zbiórki, by uzbierać środki na operację Kini w Niemczech! To tam prof. Schuhmann dokonuje operacji pod rezonansem – wycina wszystko, co się świeci. Nie ma dokładniejszej metody usunięcia guza, a my musimy wyciąć go z całości, żeby Kinia doczekała kolejnych etapów leczenia: chemii i radioterapii. Innej nadziei nie ma… Rok – tyle dostaliśmy. Dzięki poprzedniej zbiórce córeczka przeszła protonoterapię w Niemczech. Leczenie zakończyło się sukcesem i w czerwcu zeszłego roku wróciliśmy do domu z nowymi nadziejami na przyszłość! Po drodze spotkały nas małe trudności, ale to nic w porównaniu z horrorem walki z rakiem, który przeżyliśmy. Jeszcze do niedawna sądziliśmy, że najgorsze za nami. Niestety, Kinia znów staje do walki o życie. Jest jeszcze trudniej, niż wcześniej… Kontrolne rezonanse mieliśmy robić co 6 miesięcy. Na ostatnim, pod koniec sierpnia dowiedzieliśmy się, że jest wznowa! Jeszcze były resztki nadziei, że może to jakiś krwiak, może coś innego… Niestety, neurochirurg potwierdził – jest duży guz w kręgosłupie, w odcinku szyjnym. Jesteśmy zrozpaczeni… W trakcie wcześniejszego leczenia Kinia otrzymała maksymalną dawkę promieniowania, i to podwójnie! Na jej guza działa radioterapia, jednak organizm musi się zregenerować, by przyjąć kolejną dawkę… Na to nie ma czasu! Jeśli guz zacznie rosnąć, a może w każdej chwili, rdzeń kręgowy ulegnie uszkodzeniu!  Dziś jedyną szansą na życie jest całkowite usunięcie guza. Jakakolwiek resztka może całkowicie zniweczyć szanse na życie. Dlatego musimy mieć pewność, że Kinga będzie operowana przez najlepszego neurochirurga w Europie. To dlatego walczymy o to, żeby trafiła w ręce prof. Martina Schuhmanna z kliniki uniwersyteckiej w Tybindze. Nie znamy jeszcze ostatecznych kosztów tej operacji, ale wiemy, że mogą one sięgnąć aż 400 000 zł. To dlatego już teraz musimy zacząć zbierać pieniądze, bo czasu właściwie nie mamy! Dlatego właśnie nie mamy innego wyjścia – musimy jechać do Niemiec na pilną operację, która pozwoli wyciąć guza w całości! To da nam więcej bezcennego czasu. Stawka jest najwyższa!  Przed chorobą córki byliśmy zwykłą, skromną rodziną. Cieszyliśmy się z tego, co mamy – z pracy, spokojnego życia, zdrowych dzieci. Nowotwór w jednej chwili zmienił wszystko… Wszystko kręci się wokół walki z guzem, wszystko podszyte jest strachem o życie Kini. Musieliśmy wyjść z naszym nieszczęściem do ludzi, podzielić się najtrudniejszymi emocjami. To naprawdę było bardzo trudne. Wciąż jest… Ale dla naszego dziecka zrobimy wszystko! Dziś z całego serca prosimy o pomoc. Bez Was nie zdążymy, jedyna szansa przepadnie… Nie możemy na to pozwolić, musimy ratować Kinię! Sylwia i Adam - rodzice Kingi ➡️ Facebook: Kinga Niemyjska powtórna walka z glejakiem

508 404 zł
Władysław Łukin
Pilne!
14 dni do końca
Władysław Łukin , 21 lat

Mały guzek okazał się śmiertelnym wyrokiem! Ratuj Władka!

Po głowie chodzi mi tylko jedno: znaleźć ratunek dla mojego dziecka! Potworna choroba powoduje rosnące zagrożenie. Mój syn ma tylko 18 lat, on umiera na moich oczach… Pomoc potrzebna jest natychmiast!  Kiedy samopoczucie Władka zaczęło się pogarszać, nie zwlekaliśmy - niemalże od razu zaczęliśmy konsultacje ze specjalistami. Początkowo przypuszczano, że to łagodna torbiel lub tłuszczak - bardzo chcieliśmy wierzyć, że zmiana okaże się niegroźna, a syn szybko wróci do formy. Operacja miała nam pomóc znaleźć odpowiedź na pytanie z czym walczymy…  Wrzesień 2020 roku przeszedł do historii naszej rodziny jako najtrudniejszy, najbardziej przerażający… Zamiast potwierdzenia niegroźnej choroby otrzymaliśmy informację, która zwaliła nas z nóg - niepozorny guz okazał się wyrokiem śmierci dla mojego dziecka. U syna zdiagnozowano pęcherzykowy mięśniakomięsak prążkowanokomórkowy.  Według statystyk to jeden przypadek na milion. Szanse na ratunek, jak wskazali lekarze prowadzący, były określane jako znikome. Rozpacz, jakiej doświadczyliśmy, była nie do opisania…  Na ten moment zostało włączone leczenie tymczasowe, dające szansę do utrzymania Władka w dobrej kondycji do czasu znalezienia odpowiedniej i skutecznej terapii, która pomoże nam pokonać chorobę. Niestety, na Ukrainie nikt nie może nam pomóc - nie mamy odpowiednich specjalistów, którzy mogliby uratować życie. Poszukiwanie pomocy zajęło mi sporo czasu, ale wreszcie trafiłam na informację, która zmieniła praktycznie wszystko. Jedyna szansa na ratunek znajduje się w Izraelu. Niestety, koszt terapii przekracza nasze możliwości - ratowanie życia wyceniono na ponad milion złotych! Leczenie powinno rozpocząć się właściwie natychmiast, a my musimy zdobyć niewyobrażalną sumę, by rozpocząć procedury. To ty i sieć twoich kontaktów jesteście naszą nadzieją! Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takiej sytuacji. Nie spodziewałam się, że życie mojego dziecka będzie zależało od wsparcie i pomocy obcych ludzi. Na szali leży wszystko. Błagam, my nie mamy czasu!  Proszę, błagam! Twój gest może zmienić życie całej naszej rodziny… Wiadomość o chorobie była dla nas potężnym ciosem, ale jeszcze nie wszystko stracone. Dopóki Władek żyje, mamy nadzieję! On ma tylko 18 lat. To czas, by zaczynać życie, a nie je kończyć. Nie mogę powiedzieć mojemu synowi, że przegrałam.  Katarzyna, mama Władka

498 384,00 zł ( 62,05% )
Brakuje: 304 754,00 zł
Hubert Bodziany
Hubert Bodziany , 12 lat

Zjednoczmy się i pokażmy Hubertowi jak wiele warte jest jego życie❗️

Hubert ma 12 lat i zdiagnozowano u niego złośliwy nowotwór mózgu! Chłopic przeszedł już 2 operacje usunięcia guza. Teraz jest w trakcie chemii, później czeka go jeszcze radioterapia i kolejna chemia... Jakby to dziecko mało cierpiało... Na co dzień boryka się ze zwyrodnieniem kręgosłupa i ogromnym bólem z tym związanym. Po ostatniej chemii potrzebna będzie rehabilitacja, która według lekarzy potrwa nawet od 1,5 roku do 2 lat! Po radioterapiach i chemiach mogą wystąpić powikłania (oby nie). Powikłania takie, jak problemy z błędnikiem i pamięcią – co też będzie wymagało rehabilitacji. Nie chcemy tak myśleć, ale musimy być gotowi na wszystko! Ojciec Huberta nie interesuje się dzieckiem, nie odwiedza go, nie pomaga nawet w jego leczeniu... Co dzieje się w sercu chłopca? Jaka tam jest tragedia?  Huberta mamy nie ma już wśród nas. Zmarła niedawno, bo w styczniu 2022 roku. Chorowała na nadciśnienie tętnicze i nie doczekała przeszczepu płuc... Opiekę prawną nad Hubertem sprawują dziadkowie. Oboje w podeszłym wieku i schorowani. Dziadek jest na rencie, babcia na zasiłku opiekuńczym. Dziadek jest po operacji tętniaka mózgu, którego skutkiem jest niedowład lewostronny. Pomimo tego na wszystkie zabiegi Huberta wozi go właśnie on. Nie możemy stać obok tej historii obojętni. Dziecko przeżywa tragedię i cierpi! Proszę, pokażmy mu jak wiele warte jest jego życie! Ten mały człowiek musi wiedzieć, że jest bardzo ważny i kochany! Proszę, pomóżcie nam!  Hubertowi możesz pomóc także przez licytacje

459 499 zł
Paweł Szulc
Paweł Szulc , 40 lat

Miłość do rodziny silniejsza niż guz mózgu!

Życie, które budowałem latami, przepadło. W zamian dostałem małą szansę, by to życie zatrzymać i tylko z Wami może mi się to udać. Mam 38 lat, cudowną żonę, 6-letnią córeczkę, oraz diagnozę, która ciąży mi niczym kula u nogi... Ale od początku. Historia mojej choroby zaczęła się po wypadku samochodowym. Prowadząc samochód, dostałem niespodziewanego ataku padaczki i straciłem przytomność. Wtedy moje życie zmieniło się na zawsze... Wypadek nie był poważny, jednak zabrano mnie do szpitala na dokładne badania. Diagnoza do dziś nie daje mi spokojnie zasnąć. Atak padaczki został wywołany przez guza mózgu... Gwiaździak to potwór, z którym przyszło mi się zmierzyć. Przeszedłem już operację, radioterapię, obecnie jestem w trakcie chemioterapii. Aby mieć jak największe szanse na pokonanie nowotworu, pragnę wziąć udział w leczeniu, które w Polsce niestety nie jest refundowane. Chcę spróbować wszystkiego. Jestem silnym mężczyzną, nie mam zamiaru poddać się chorobie. Muszę walczyć! Dla siebie, dla ukochanej rodziny... Niestety leczenie będzie kosztować ogromne pieniądze. Już dziś wiem, że nie będziemy w stanie go pokryć z domowego budżetu... z zawodu jestem strażakiem-ratownikiem oraz nurkiem PSP. Od wielu lat moja praca skupiona była na pomocy drugiemu człowiekowi. Mam ogromną nadzieję, że dziś Wy pomożecie mi. Jesteście moją największą szansą! Paweł *Szacunkowa kwota zbiórki –––––– LICYTACJE – KLIK  

440 122,00 zł ( 57,46% )
Brakuje: 325 835,00 zł
Agata Mincha
Agata Mincha , 47 lat

Rak piersi chce zabrać matkę 5 dzieci... Pomóż ją uratować!

Moją życiową rolą jest bycie mamą dla mojej piątki dzieci. Są dla mnie całym światem. Niestety już niedługo ich świat może się zawalić. 8 lat temu wykryto u mnie złośliwy nowotwór piersi i od tej pory każdego dnia drżę o własne życie. Szpitale, chemie, kroplówki, utrata włosów. Tak wygląda rzeczywistość osoby z chorobą nowotworową. Tak wyglądała moja codzienność. Walka z tak niebezpiecznym przeciwnikiem bardzo wycieńcza organizm, który w pewnym momencie wywiesza po prostu białą flagę. Nie mogę do tego dopuścić, dlatego tak ważne jest dla mnie, żeby się wzmacniać na wszystkie możliwe sposoby. Niestety, niesie to za sobą ogromne koszty finansowe... Pierwszą batalię z nowotworem udało mi się wygrać, jednak przed dwoma laty powrócił, by na nowo zasiać strach w życiu moim i mojej rodziny. Ogarnęła mnie prawdziwa ciemność, depresja, beznadzieja... Nie wyobrażam sobie co stanie się z moimi synkami, gdy mnie zabraknie. To ze względu na nich muszę podjąć walkę, aby jak najdłużej przy nich być. Móc ich tulić do snu, codziennie powtarzać, jak bardzo ich kocham. Każdy, kto kiedykolwiek walczył z rakiem najbardziej boi się słowa "wznowa", bo to oznacza, że trzeba wszystko zaczynać od nowa, a nikły płomień nadziei ponownie zalewa fala cierpienia. Na chorobie tracą wszyscy - brakuje sił, energii, a często nawet zwykłego czasu, żeby go ofiarować najbliższym.  Decyzje, wyrzeczenia, stres i cierpienie fizyczne są niczym wobec chwil, kiedy myśląc o moich dzieciach, dosłownie rozdziera się moje serce! Chłopcy są jeszcze za mali, żeby zrozumieć, co dzieje się z mamą. Nie pozwalam, żeby widzieli moje łzy i strach. Boję się nie tyle o siebie, ile o los moich dzieci, gdy mnie zabraknie.  Pokrycie horrendalnych kosztów leczenia m.in. w Niemczech to jedyna szansa, abym mogła być z nimi jak najdłużej! Błagam, pomóżcie mi żyć dla moich dzieci! Agata

418 355,00 zł ( 53,77% )
Brakuje: 359 572,00 zł
Wiktor Foks
Wiktor Foks , 21 lat

Pomocy ! Nowotworowy guz na kręgosłupie Wiktora to śmiertelne zagrożenie!

W szesnastoletnie życie wdarł się rak! Niepostrzeżenie rozwijał się w młodym organizmie, by w konsekwencji zniszczyć swojego żywiciela. Wiktor skarżył się na bóle brzucha, ale przecież każdy młody człowiek ma jakieś przypadłości i nikt od razu nie podejrzewa nowotworu. Potem człowiek zastanawia się, czy można by go wykryć wcześniej, czy wtedy jego dziecko miałoby większe szanse… Kiedy ból był nie do  wytrzymania, gdy poza brzuchem zaczęły boleć plecy, lekarze postanowili wykonać rezonans. Wiecie, jaki był wynik tego badania? Dyskopatia! Jedyne czego dopatrzyli się lekarze, to zwyrodnienie kręgosłupa, które powoduje ucisk i ból. Wiktor wrócił do domu, ale nie na długo. Wieczorem ból był nie do wytrzymania, zaczęły drętwieć nogi, a w nocy zatrzymał się mocz!  Tej samej nocy poznałam największego wroga, który chce mi zabrać dziecko. W ciele syna, przy kręgosłupie lekarze znaleźli guz, nowotwór złośliwy- mięsak! Natychmiast zapadła decyzja – będziemy operowali! W ekspresowym tempie zorganizowano asystę i blok operacyjny. Po chwili byłam już przed salą i zagryzałam zęby ze strachu!  Lekarze powiedzieli, że być może uda się usunąć guza w całości, ale w czasie operacji odstąpili od tego pomysłu. Usytuowanie nowotworu naciekającego na kręgosłup wykluczyło opcję całkowitego pozbycia się guza. Lekarze ocenili, że jest zbyt blisko tętnicy i operacja jest zbyt ryzykowna.  Usłyszałam, że Wiktor ma nowotwór złośliwy tzw. mięsak. Teraz lekarze nie są tego już tak pewni i ponownie badają pobrane w trakcie operacji tkanki guza. Ta niepewność jest jeszcze gorsza. Mój syn cierpi, a ja nie mogę mu pomóc.  Wiktor był i wierzy, że jeszcze będzie sportowcem, choć trudno wierzyć w chwili, kiedy ledwo trzyma się na nogach, gdy jego kręgosłup podtrzymuje specjalny gorset... Wiktor rozpoczął chemioterapię. Bardzo ciężko ją znosi. Pojawiła się gorączka, do tego syn wciąż jest częściowo unieruchomiony. Wciąż istnieje duże ryzyko, że guz zacznie odrastać. W leczeniu nowotworu najtrudniejsze jest czekanie na rezultat leczenia. Nigdy nie wiadomo, czy chemia zadziałała, czy niszczy raka i pacjenta, czy tylko jedno z nich… Na świecie jest wiele terapii, które są skuteczniejsze niż standardowa chemioterapia, lub pełnią rolę uzupełnienia leczenia. Taka terapia mogłaby okazać się zbawieniem dla Wiktora. W tej chwili toczy się gra o największą stawkę – jego życie! Drugiej szansy nie dostaniemy, dodatkowego czasu na walkę też nie dlatego tak ważna jest pomoc, o którą dzisiaj prosimy. Leczenie Wiktora będzie wiązało się z ogromnymi kosztami, dlatego już teraz chcę zbierać na rehabilitację i dalszą terapię. Proszę, pomóż! Mój syn ma dopiero 16 lat. Całe życie przed nim... Justyna, mama Wiktora

411 501 zł
Józefinka Chomicz
Józefinka Chomicz , 5 lat

Mogę Cię zobaczyć, ale nie mogę Cię usłyszeć. Pomożesz mi?

Świadomość, że Józefinka nie słyszy naszych czułych szeptów, że może nigdy nie wypowiedzieć pierwszego słowa nas paraliżuje. Kiedy pojawiła się szansa wiedzieliśmy jedno: musimy zrobić wszystko, by jej pomóc. Niestety, jedno jest pewne bez pomocnej dłoni, nasza kruszynka nie ma szans. Na naszą córeczkę czekaliśmy z ogromną niecierpliwością. Byliśmy ciekawi, jakie będzie nasze dziecko. To pytanie zadaje sobie chyba każdy, kiedy wraz z każdym dniem zbliża się życiowy cud. Jeszcze w ciąży dużo do niej mówiliśmy, włączaliśmy ulubioną muzykę przekonani, że ta nicć porozumienia pozostanie z nami na zawsze.  Kiedy Józefinka przyszła na świat nie mogliśmy wyjść z szoku. Nic, żadne badanie nie wskazywało na tę przedziwną, niezwykle rzadką chorobę. Nasza córeczka urodziła się bez uszek. Na pierwszy rzut oka można było tego zupełnie nie zauważyć. Od początku uwagę przyciągały jej wielkie oczy, którymi z ufnością spoglądała na nas, kiedy tylko pojawiła się na świecie… Niestety, konsekwencje tej choroby okazały się znacznie trudniejsze do zniesienia niż początkowo nam się wydawało. Okazało się, że nasza córeczka cierpi na znacznie więcej dolegliwości niż początkowo zakładaliśmy: obustronny rozszczep podniebienia, cofnięta żuchwa, zbyt mały, zapadający język, a do tego niewykształcone uszy, zrośnięte przewody słuchowe. To było dla nas zbyt wiele dna początek… Nie takiego początku się spodziewaliśmy.  Teraz naszym jedynym marzeniem jest to, by Józefinka usłyszała nasze głosy, gdy codziennie powtarzamy jej jak bardzo ją kochamy. By kiedyś w przyszłości samodzielnie mogła komunikować swoje potrzeby przy użyciu słów. Niestety, nasze marzenia mają swoją cenę. Ogromną cenę. Józefinka może zostać poddana operacji rekonstrukcji uszu i otwarcia kanałów słuchowych pod kontrolą specjalistów z USA, ale cena leczenia to ponad 700 tysięcy złotych. Środki, których nie uzbieramy w takim czasie. Pieniądze, których prawdopodobnie nie będziemy mieli nigdy… To jeden z tych momentów, kiedy rodzice stają przed potworną wizją tego, że ich dziecku już nigdy nie da się pomóc. Nie możemy uwierzyć w to, że nie ma szans, dlatego prosimy Was o pomoc. Dla naszej kruszynki to jedyna szansa na zdrowie lub chociażby jego namiastkę. Walka o dziecko, o jego zdrowie to najtrudniejsze wyzwanie, z jakim przyszło nam się zmierzyć. Nie mam słów, by opisać tysiące myśli, które pojawiają się w głowie rodzica, który od lekarzy słyszy “przykro nam, dziecko jest chore…”. Czasem jednak nie to jest najbardziej przerażające, a to, że nikt nie mówi, jakie kroki należy podjąć, by zapewnić dziecku właściwą opiekę, jakie leczenie jest najlepsze i gdzie szukać pomocy. Pierwsze dni zdominowane intensywnym poszukiwaniem podobnych przypadków, odpowiednich specjalistów i rodziców dzieci zmagających się z podobnymi problemami. To jak się okazało dopiero początek, bo kiedy dostaliśmy kosztorys z USA dosłownie zabrakło nam tchu, a świat zdawał się na chwilę zatrzymać. Wierzymy jednak, że dzięki dobrym ludziom cel jest w zasięgu ręki. To jedyna nadzieja, jaką mamy…  Bardzo chcielibyśmy, by nasza córka usłyszała te wszystkie słowa, które mówimy do niej każdego dnia. By czuła się bezpieczna, kochana, by poznała otaczające ją głosy. Chcielibyśmy, by dzieciństwo było dla niej czasem beztroski, zabaw i przygód w gronie rówieśników. Świadomość, że sami sobie nie damy rady bywa przytłaczająca, ale jeśli jest choć cień szansy na zwycięstwo musimy stanąć do walki. Potrzebujemy do tego armii dobrych ludzi i serc, którzy chcą dać Józefince szansę na przyszłość. Możesz do nas dołączyć ze świadomością, że dobro, które podarowałeś z pewnością wróci, czasem ze zdwojoną siłą. ––––––––– LICYTACJE –> KLIK

407 909,00 zł ( 56,38% )
Brakuje: 315 495,00 zł
Piotr Brosz
Pilne!
Piotr Brosz , 37 lat

Tata, mąż, ratownik medyczny - Piotrek walczy z guzem mózgu❗️Ratujmy jego życie!

BARDZO PILNE❗️Ratujemy życie Piotra! Kochający mąż, cudowny tata dwójki malutkich dzieci, ratownik medyczny dziś znalazł się w sytuacji, w której sam potrzebuje pomocy! Guz mózgu, glejak IV stopnia, to zabójczy przeciwnik, ale Piotr nie poddaje się - walczy, bo ma dla kogo żyć! Prosimy Was o pomoc, nie ma czasu do stracenia! "Cześć, mam na imię Piotrek, mam 37 lat, mieszkam w Wałczu, niewielkim miasteczku. Mam kochającą żonę Beatę i dwójkę pięknych dzieci - Kingę i Kacpra. Moja rodzina jest całym moim życiem. Od 2007 roku pracowałem jako ratownik medyczny w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Pile oraz w Zespołach Ratownictwa Medycznego w Wałczu. W międzyczasie studiowałem pielęgniarstwo. Nie mogę nazwać mojej pracy jako coś, co tylko wykonywałem, ponieważ ona jest moją pasją. Lubię dokształcać się i dzięki swojej wiedzy pomagać innym. Zawsze wykorzystywać medycynę, żeby nieść pomoc innym. Nigdy nie sądziłem, że to ja stanę się pacjentem i znajdę się w pozycji tego, kto rozpaczliwie będzie tej pomocy potrzebować... Zawsze lubiłem koszykówkę, bieganie, słuchałem hip-hopu oraz grałem na perkusji. Miałem wiele pasji, ale największą radość przynosiło mi spędzanie czasu z rodziną. Dzieci są malutkie - Kinga ma 6 lat, Kacperek zaledwie 3. Chciałem i nadal chcę im pokazać cały świat, nauczyć tylu rzeczy. Mieliśmy swoje plany na przyszłość... Niestety na razie musimy je przełożyć, bo zachorowałem. Muszę stoczyć walkę o własne życie i wygrać ze śmiertelnie groźnym przeciwnikiem, aby móc zostać z moją rodziną. 12 września zacząłem mieć zaburzenia widzenia... Doszło do zwężenia pola widzenia, rozmazał się cały świat. Trafiłem do okulisty, a potem z natychmiastowym skierowaniem na neurologię... Tego samego dnia okazało się, że mam guza mózgu. Ta wiadomość była szokiem dla mnie i całej mojej rodziny... Tydzień później, 19 września w Poznaniu, odbyła się operacja usunięcia guza mózgu. Czekałem na wyniki histopatologii, żeby przekonać się, z jakim przeciwnikiem się mierzę... 6 października zawsze był dla mnie i dla żony dniem wyjątkowym. Obchodzimy urodziny tego samego dnia. 6 października 2023 był najgorszą datą w naszym życiu... Dostaliśmy wyniki, które pokazały prawdę najgorszą z możliwych. Guz w mojej głowie okazał się jednym z najbardziej złośliwych i agresywnych guzów mózgu - glejakiem IV stopnia! Nie poddajemy się, walczymy, wierzymy, że będzie dobrze. Potrzebujemy jednak funduszy na nowe terapie, które niestety nie są refundowane. Muszę skorzystać z każdej możliwej szansy, bo glejak to naprawdę jeden z najbardziej śmiertelnych guzów mózgu, który bardzo często wraca. Po radio- i chemioterapii, które zaczynam niedługo, chcę zaszczepić się szczepionką immunologiczną, która dostępna jest w m.in. Niemczech czy Izraelu. Jej koszt to 90 tysięcy euro. Jeśli będę mieć wznowę, co niestety jest bardzo częste w przypadku glejaka, wtedy potrzebna będzie terapia NanoTherm, której koszt to 20-40 tysięcy euro. Bez tego szanse na pokonanie tego potwora są znikome. Walczę dla siebie, żony i moich dzieci i tych wszystkich ludzi, którym mam jeszcze nadzieję pomóc. Proszę Was o pomoc finansową i modlitwę.  Piotrek Piotrkowi możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK! Przez lata ratował innych. Teraz walczy o życie i prosi o pomoc

393 373,00 zł ( 61,62% )
Brakuje: 244 925,00 zł