Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojciech Adamczyk
Wojciech Adamczyk , 45 lat

Nagły udar zabrał już zbyt wiele...

Nie wiemy, jak dziękować Wam za wsparcie, okazaną pomoc i każdą wpłatę na poprzednią zbiórkę. Dzięki tym środkom Wojciech mógł trafić na półroczny turnus do kliniki PCRF w Krakowie. Jesteśmy bardzo wdzięczni za okazaną pomoc, dzięki Wam Wojtek jest wciąż intensywnie rehabilitowany.  Niestety ponownie musimy prosić o wsparcie... Proszę, zapoznaj się z naszą historią: Środa 23 listopada miała być kolejnym normalnym dniem pracy i obowiązków, jednak los chciał inaczej. Wojtek nagle źle się poczuł, potem wszystko działo się już szybko…  Wylew krwi do mózgu i stan bardzo ciężki, a w kolejnych dniach rozległy udar krwotoczny i duży obrzęk mózgu – z takimi obrażeniami nasz Wojtek trafił do szpitala. Od pierwszych godzin walki o życie został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. „Trzeba czekać…” – tak brzmiał najczęstszy komunikat od lekarzy. Nikt jednak nie odpowiadał na pytania: na co i jak długo…  To najgorszy czas w naszym życiu. Każdego dnia jego rodzina, bliscy, znajomi i klienci kawiarni, którą prowadził, drżeli w obawie o jego życie i zdrowie.  Minęło już pół roku od zdarzenia. Ile zmieniło się przez ten czas ? Zdecydowanie za dużo. Życie Wojtka, ale i także nasze wywróciły się do góry nogami. Przez te najdłuższe dla nas miesiące jego stan uległ poprawie, jednakże walka trwa i nikt w tej walce nie zamierza złożyć broni.  Nasz Wojtek jest z nami, obudził się i...WALCZY! W końcu po paru miesiącach oczekiwania na poprawę widzimy pierwsze efekty pracy fizjoterapeutów. Przez pierwsze 2 miesiące rehabilitacji trwała walka o ustabilizowanie parametrów. Postępy, jakie Wojtek poczynił od pierwszego dnia, przychodzą powoli, jednak to daje nam nadzieję, że jego organizm jest silny i  zdolny do spektakularnej poprawy.  Mój mąż codziennie jest poddawany specjalistycznym rehabilitacjom. Każdego dnia, przez wiele godzin sztab ludzi walczy o jego zdrowie. Choć Wojtek daje nam tak niewiele znaków, wiemy, że on też stara się ze wszystkich sił. Chce do nas wrócić, by być z nami i śmiać się jak dawniej.  Obecnie spędza całe dnie na wózku, jest bardziej przytomny, oddycha samodzielnie. Jest codziennie pionizowany, a jego parametry życiowe są bardzo stabilne. Ja co tydzień dostrzegam drobną poprawę, również jeśli chodzi o kontakt z Wojtkiem, który w dalszym ciągu jest bardzo ograniczony. Wiem, że on mnie słyszy, czuje naszą obecność i wsparcie. Są pewne symptomy, które dają mi nadzieję, że usłyszę jeszcze kiedyś mojego męża i że on wie, że jestem przy nim. Chcemy kontynuować rehabilitację najdłużej jak to możliwe i zachować Wojciecha w jak najlepszej formie, bo tylko w taki sposób ma szanse, na jakikolwiek powrót do mnie i do wszystkich, którzy na niego czekają. Niestety rehabilitacja jest bardzo kosztowna... Kochani przyjaciele, rodzino, znajomi i całkiem nam nieznani – dziękujemy Wam. Nasze serca przepełnia wdzięczność za każdą pomoc i za każde dobre słowo. Choć z trudem odnajdujemy się w tym nowym dla nas świecie, dziękujemy Bogu za ludzi, którymi nas otoczył. Prosimy, nie odwracajcie się od nas. Pomóżcie nam wygrać tę walkę! Żona i rodzina Wojtka ➡️ Artykuł o Wojtku w serwisie Medonet.pl

136 162,00 zł ( 83% )
Brakuje: 27 881,00 zł
Mateusz Strzemecki
Mateusz Strzemecki , 10 lat

Walka o sprawność Mateusza nadal trwa! Potrzebna pilna pomoc!

Pierwsze miesiące nie zapowiadały tak wielkich problemów, z jakimi musi się zmagać nasz ukochany synek. Po porodzie Mateuszek otrzymał magiczne 10 punktów w skali Apgar i był najpiękniejszym stworzeniem na świecie. Dopiero po pół roku lekarz pediatra zauważył wzmożone napięcie mięśniowe i zalecił rehabilitację. Ćwiczyliśmy z nim niemal każdego dnia, aż do momentu, kiedy inny specjalista — neurolog powiedział, że rehabilitacja nie jest konieczna, a dziecko poradzi sobie samo… To był błąd… Mateusz bardzo długo nie zaczynał chodzić, a migająca do tej pory lampka ostrzegawcza zaczęła się palić pełnym blaskiem. Znowu wizyty, konsultacje, wędrówki od drzwi do drzwi, aż w końcu zapadł  wyrok… Diagnoza nie pozostawia wątpliwości — dziecięce porażenie mózgowe. Choroba, której nie da się wyleczyć. Uciążliwości, zostają z człowiekiem do samego końca… Można jedynie ciężką pracą zmniejszać ich skutki. Zbyt duże napięcie mięśniowe powodowało, że nóżki Mateuszka nie chciały go słuchać, a w nocy często bolały. Synek przeszedł nie jedną operację, lecz nadal potrzebuje kolejnej… Jego kończyna skręca się do środka podczas chodzenia. Widoczna jest wyraźna supinacja stępu i przywiedzenie przodostopia. Ostatnio operowana była prawa noga, obecnie podobny zabieg musi być wykonany na nogę lewą. Przed naszym dzieckiem kolejne chwile cierpienia, spędzone w zimnych murach szpitala. Niestety ta operacja jest bardzo kosztowna, a my nie jesteśmy w stanie jej pokryć samodzielnie. Dlatego z całego serca ponownie prosimy o pomoc. Już niejednokrotnie udowodniliście nam, że nie jesteśmy sami w tej trudnej walce. Prosimy – nie zostawiajcie nas! Rodzice Mateusza

1,00 zł ( 0,01% )
Brakuje: 9 999,00 zł
Sara i Antoni Formela
Sara i Antoni Formela , 7 miesięcy

Walczymy nie o jedno, ale o dwa wspaniałe życia❗️Potrzebna pomoc❗️

Wszystko jest łaską… Jestem o tym przekonana, jednak czasem trudno przyjmować i godzić się z rzeczywistością, z którą musimy się z mierzyć… W sierpniu 2023. roku bez testu ciążowego czułam, że noszę pod swoim sercem życie. Jak się później okazało – miało nas ogarnąć podwójne szczęście…  Mamy z mężem trójkę starszych dzieci i zawsze pierwszy trymestr ciąży znosiłam ciężko. Tym razem było jednak naprawdę ekstremalnie. Wiele więc wytłumaczyła informacja od lekarza na badaniu USG, że w moich brzuchu rozwija się dwoje dzieci! Byliśmy przeszczęśliwi – podwójnie! A właściwie kilkukrotnie, bo mąż zawsze marzył o bliźniętach, syn marzył o braciszku, a córeczki o siostrzyczce. Ciąża, mimo że wymagająca, przebiegała bardzo dobrze i bez komplikacji. W 29. tygodniu na badaniach wszystko było dobrze, ale już dwa dni później zaczęłam odczuwać lekki dyskomfort. Poprosiłam męża, by zawiózł mnie do szpitala… Jak się okazało – miałam już wtedy pełne rozwarcie, a dzieci trzymały tylko worki owodniowe. W filmowym tempie trafiliśmy na salę porodową.  Niedługo później na świat przyszła Sara i Antoś: 1350 i 1390 g SZCZĘŚCIA. Myślałam wówczas, że dzieci, ze względu na szybsze przyjście na świat, potrzebują kilku tygodni obserwacji w szpitalu i będziemy mogli zabrać je do domu… Niestety. Bardzo szybko lekarze uświadomili nas, że wcześniaki to tykające bomby, które w każdej sekundzie mogą czymś zaskoczyć. Mieli rację… Ich rozmiary paraliżowały. Te malutkie kuleczki na środku inkubatora to nasze dzieci, choć niedojrzałe, to tak idealne i piękne. Baliśmy się ich dotykać, bo skórka zdawała się być cieniutka jak pergamin. Szybko okazało się, że wyniki są złe… U Sarci zdiagnozowano perforację i martwicze zapalenie jelit, natomiast u Antosia śródczaszkowy nieurazowy krwotok… W przypadku córeczki konieczna była natychmiastowa, poważna operacja. Początkowo miała trwać dwie godziny – zakończyło się na pięciu… Gdy lekarz odebrał telefon, usłyszałam tylko, że jest bardzo źle… Wszyscy przygotowywali nas na najgorsze… Nasze serca krwawiły rozdarte między jednym szpitalem a drugim. Wbrew przewidywaniom i Sara i Antoni z każdym dniem zaskakiwali lekarzy. Zdarzały się infekcje, u Sary także sepsa, jednak nasze dzieci z tego wyszły! Sara po prawie miesiącu została odłączona od respiratora, wróciła do szpitala do brata, gdzie dalej rośli i nabierali sił. Po czasie mogliśmy w końcu zabrać ich do domu – do starszego rodzeństwa... Pozostajemy pod kontrolą specjalistów i wierzymy, że wszystko będzie dobrze. Sara ma wyłonioną stomię, a ja do dziś nie dowierzam, że są dłonie, które potrafią zoperować jelita dziecka, które waży jedynie 1300 g! Codziennie dziękuję Bogu, za wszystkich ludzi, których spotkaliśmy na naszej drodze. Ludzi, którzy uratowali Sarę i Antosia… To niestety nie koniec naszej walki. Dzieci wymagają intensywnej rehabilitacji, dalszego wsparcia specjalistów i stałej opieki. Koszty są bardzo wysokie w przypadku jednego dziecka, a co dopiero dwóch… Wierzymy jednak, że otacza nas mnóstwo wspaniałych ludzi, którzy nie przejdą obojętnie obok naszej trudnej sytuacji… Bardzo prosimy o pomoc! Rodzice Sary i Antosia

79 766 zł
Patrycja Michajłów
Patrycja Michajłów , 13 lat

Niespotykana choroba, która odbiera Patrycji sprawność! Pomoc ponownie potrzebna!

Całym sercem dziękuję Wam za wsparcie naszej pierwszej zbiórki. Naprawdę pokazaliście, że wspólnie mamy ogromną moc. Dzięki Wam Patrycja przeszła badania genetyczne i w czerwcu otrzymaliśmy wreszcie diagnozę. Po wieloletniej drodze pełnej wyzwań i wielu niewiadomych w końcu możemy powiedzieć, że znamy przeciwnika, z którym przyszło nam się mierzyć.  U Patrycji stwierdzono nieprawidłowość w jednym z genów, która przełożyła się na niskorosłość, wadę stóp i kolan. Oprócz tego wykryto również zespół delecji proksymalnej 16p11.2, powodujący liczne zaburzenia neurorozwojowe: zaburzenia ze spektrum autyzmu, upośledzenie umysłowe, opóźnienie rozwoju mowy, w tym również czytania i pisania, zaburzenia kontroli emocji, przyczyniające się do niestabilności emocjonalnej i napadów agresji. Jedną ze sprzężonych konsekwencji jest również otyłość.  To wciąż nie koniec naszych zmagań. Patrycja jest ciągle diagnozowana ze względu na kolejne, bardziej złożone objawy. Córka wchodzi właśnie w okres dojrzewania. Najbliższe lata będą dla niej bardzo trudne, ponieważ nie będzie mogła żyć tak, jak jej rówieśniczki. Jej codzienność będzie uzależniona od walki o zdrowie i sprawność.  Patrycja zmaga się z otyłością, skoliozą, nadciśnieniem tętniczym, hiperlipidemią, hiperinsulinemią, insulinoopornością, niealkoholowym stłuszczeniem trzustki, chorobą Hashimoto, niedoborem witaminy D3. Jest cały czas pod opieką endokrynologa, neurologa, gastrologa, nefrologa i psychiatry. Jest jednocześnie diagnozowana pod kątem autyzmu i padaczki. Córka jest bardzo wrażliwa na bodźce, szybko się męczy, a gdy się porusza towarzyszy jej ból. Do wszystkiego dochodzą jeszcze niekontrolowane ataki agresji. Patrycja ma nogi o różnej długości, malutkie stopy, na których spoczywa ciężar całego ciała. Niestety, z powodu zdiagnozowanych zaburzeń przestała już rosnąć, osiągnęła dojrzałość kostną. Przez zbyt późną diagnozę genetyczną i obecny stan zdrowia córka nie może zostać zakwalifikowana do podania hormonu wzrostu. Teraz jedyną szansą na to, by Patrycja mogła się dalej rozwijać, robić postępy na drodze po sprawność i samodzielność - jest intensywne leczenie, rehabilitacja i terapie pod okiem specjalistów. Tej szansy nie możemy zaprzepaścić, ale koszty przerastają nasze możliwości. Ponownie zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie!  Anna, mama Patrycji *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

27 356,00 zł ( 85,71% )
Brakuje: 4 559,00 zł
Irek Gontarz
Irek Gontarz , 54 lata

Trwa walka o odzyskanie sprawności... Pomocy❗️

Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do takiej tragedii. To miała być zwykły sobotni poranek, jakich wiele. Niestety, tego dnia nasz świat na moment się zatrzymał. U mojego wujka Ireneusza – doszło do zawału mózgu… W momencie udaru Ireneusz był sam. Nie wiadomo, ile dokładnie minęło czasu, zanim ciocia wróciła  z pracy do domu i znalazła go w łazience. Natychmiast wezwała karetkę, która przewiozła wujka do szpitala.  Zawał mózgu okazał się być tragiczny w skutkach. Wujek stracił władzę nad lewą stroną ciała. Wymaga całościowej i całodobowej opieki drugiej osoby. Nie może sam się poruszać, musi być wożony na wózku. Powrót do zdrowia sprzed udaru najpewniej nigdy nie będzie już możliwy. Marzymy jednak, by Ireneusz mógł odzyskać, choć część dawnej sprawności. Dzięki dotychczasowej rehabilitacji udało się poczynić pierwsze drobne postępy, jednak przed wujkiem jeszcze długa droga do samodzielności. Niestety, rehabilitacja w ramach NFZ dobiega obecnie końca, a prywatna pomoc specjalistów jest bardzo kosztowna. Dodatkowo niezbędny będzie zakup sprzętu umożliwiającego codzienne funkcjonowanie, a w przyszłości zapewne także dostosowanie domu do nowych ograniczeń wujka.  Ciężko jest udźwignąć tak duży ciężar finansowy samodzielnie. Prosimy, wyciągnijcie do Ireneusza pomocną dłoń. Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy pomóc mu być znów samodzielnym, choć częściowo. Każda wpłata to krok w stronę zdrowia i lepszego funkcjonowania Ireneusza  – kochanego męża, taty i wujka… Paweł

24 253,00 zł ( 22,79% )
Brakuje: 82 130,00 zł
Bogdan Cisowski
Bogdan Cisowski , 60 lat

Pożar domu i wypadek męża❗️Pomóż przerwać pasmo nieszczęść❗️

7 kwietnia 2022 r. spłonął nasz dom i wszystko, co mieliśmy, łącznie z dokumentami oraz ubraniami. Razem z mężem walczyliśmy, aby go odbudować i dzięki pomocy przyjaciół został wyremontowany dach i dół domu. Niestety potem spotkała nas KOLEJNA TRAGEDIA! Mój mąż uległ nieszczęśliwemu wypadkowi! 24 listopada przygniotło go drzewo! Miał połamane wszystkie żebra, przebite płuca, krwiaka opłucnej, złamanie łopatki prawej i złamany kręgosłup... Przeszedł kilka operacji, w tym  kręgosłupa całego odcinka lędźwiowego.  Cały czas zastanawiam się jak to możliwe, że znowu spotkał nas koszmar! Czy istnieje granica ludzkiego cierpienia! Bogdan wrócił do domu tuż przed Bożym Narodzeniem, ale nasza historia nie ma jeszcze szczęśliwego zakończenia. Wyrósł przed nami kolejny problem, tym razem finansowy – Bogdan potrzebuje rehabilitacji, leków i środków opatrunkowych! Staram się jak umiem, ale jest mi niezwykle ciężko. Oprócz męża opiekuję sie także synami, chorą babcią i cały czas ciąży na mnie obowiązek remontu spalonego domu. Tego jest już zbyt dużo, dlatego postanowiłam poprosić Cię o pomoc...  Plan rehabilitacji zakłada ćwiczenia 5 razy w tygodniu przez okres minimum 6. miesięcy. Miesięczny koszt to ponad 5 tysięcy złotych! Oprócz tego potrzebne będą wizyty u neurochirurga i mnóstwo leków, to kolejne wysokie sumy… Sama nie zdołam uzbierać tak wielkiej kwoty. Proszę o pomoc, aby Bogdan otrzymał szansę na odzyskanie zdrowia. Proszę, pomóż zakończyć złą passę, która nas stale spotyka! Kasia, żona

19 968 zł
Łukasz Jagodzki
Łukasz Jagodzki , 40 lat

Stan Łukasza był krytyczny, ale wygrał życie! Dziś walczy o sprawność!

Łukasz wybudził się ze śpiączki! Jestem tak bardzo szczęśliwa! Najgorszy okres, pełen strachu i niepewności, mamy już za sobą, lecz teraz stoi przed nami kolejne wyzwanie… Musimy zrobić wszystko, aby przywrócić Łukaszowi utraconą sprawność! Dlatego zbieramy na turnusy rehabilitacyjne na rok 2024. Nasza historia:  Łukasz to mój wspaniały mąż i cudowny ojciec naszych dzieci. Pełny zaangażowania i pasji we wszystko, co robi. Wesoły i energiczny, nic nie stanowiło dla niego problemu. Do 20 lutego 2022 roku, czyli dnia wypadku, w którym w jednej chwili zmieniło się życie całej naszej rodziny…  To był rodzinny wyjazd. Wspólnie z naszymi dwoma synami byliśmy na feriach w górach. Łukasz podczas zabawy z chłopakami zjeżdżał z górki na dmuchanym kole. Zjechał ze stoku, w wyniku czego wybiło go w górę i upadł na taflę lodu, uderzając w nią głową. Przerażenie, z jakim zetknęliśmy się wszyscy, było ogromne. Po samym zdarzeniu Łukasz był świadomy, prosił o wezwanie karetki… Po chwili stracił przytomność. Na miejsce niezwłocznie przybyła pomoc i za kilkanaście minut Łukasz był już operowany. W wyniku zdarzenia mąż miał krwiaka podtwardówkowego prawej półkuli mózgu. Został wykonany zabieg kraniotomii i wprowadzono go w śpiączkę farmakologiczną. Lekarze jego stan określali jako krytyczny, nie dając dużych szans na przeżycie! Wyjazd na zimowe ferie zamienił się w nieprawdopodobny, tragiczny scenariusz.  Byłam załamana… Nie mogłam uwierzyć, że mój ukochany mąż walczy o życie. Wierzyłam, że będzie dobrze, jednak wyrok śmierci nadany na mojego męża przez lekarzy odbijał się echem. Po kolejnych dobach leczenia, Łukasz zaczął reagować na bodźce, wykonywać proste polecenia lecz nie był w pełni wybudzony…  Tak bardzo się bałam. Dziękuję, że zjawiliście się wtedy w naszym życiu i okazaliście pomoc. Zawsze będę za to wdzięczna!  Dziś rozpoczął się kolejny etap walki o Łukasza. Mój mąż nie chodzi samodzielnie i potrzebuje pomocy we wszystkich czynnościach życia codziennego.  Nadal wymaga też intensywnej i nieustannej rehabilitacji, która przynosi efekty, jednak cały ten proces jest bardzo wolny. Łukasz musi również korzystać z terapii neuropsychologicznej oraz zajęć z neurologopedą, ponieważ ma problem z mówieniem.  Jego mięśnie są spastyczne i przykurczone. Z tego względu musi być rozmasowywany i raz na kilka miesięcy obstrzyknięty toksyną botulinową. Niestety koszty zajęć i rehabilitacji są ogromne, ponieważ dwutygodniowy turnus kosztuje ok. 9000 zł. Niestety ze względów finansowych, nie jesteśmy w stanie często na nie jeździć. Zajmując się mężem nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy. Przez ostatni rok, byliśmy 8 razy na takich turnusach, po którym zawsze pojawiały sie efekty!   Łukasz dzielnie i z całych sił walczy o lepsze jutro, żeby stanąć na nogi i stać się samodzielnym. Bardzo prosimy o pomoc ludzi o dobrym sercu, żeby Łukasz znów był tatą takim, jak kiedyś dla swoich dzieci.  Monika, żona

4 864,00 zł ( 4,57% )
Brakuje: 101 519,00 zł
Florcia Mikolcz
Florcia Mikolcz , 10 lat

Czy historia Florci zakończy się szczęśliwie? Uciekamy przed amputacją!

Pielęgniarka przyniosła zawiniątko. Ze łzami w oczach i grobowym, łamiącym się głosem powiedziała: “trzeba pokochać, jakby było zdrowe...”. Nie wiedziałam, o co jej chodzi. Przecież zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej położyli mi nowo narodzoną Florcię na brzuchu, widziałam jej główkę, czułam ciepło. Przecież była zdrowa, musiała! Moja wymarzona córeczka… Florianna urodziła się z niedorozwojem prawej nóżki. To bardzo poważna wada, która coraz bardziej utrudnia życie… Konieczna jest pilna operacja, na którą nas nie stać, dlatego bardzo prosimy, pomóżcie naszej córeczce mieć jak najlepszą przyszłość! Moment załamania? Chyba nigdy go nie było. Tak bardzo cieszyliśmy się z narodzin Florci, że informacja o krótkiej nóżce nie zawaliła nam świata. Mieliśmy ją - nasz największy cud i już wtedy wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by jej życie było jak najlepsze! Do wszystkiego staramy się podchodzić pozytywnie, z uśmiechem na ustach, by Florci było lżej. Niestety, nie wszystko pokonamy uśmiechem… Proteza jest ciężka, niewygodna, Florka jej nie lubi, chociaż tylko dzięki niej chodzi. Ściąga ją jednak w domu, wtedy przemieszcza się na czworaka. Przez to jej zdrowa nóżka coraz bardziej się wykrzywia, kolano twardnieje, powiększa się skolioza. Florcia ubiera ortezę, gdy chce bawić się z dziećmi. Idzie do nich, ale one ciągle gdzieś gonią, biegają - jak to dzieci. Florcia wtedy zostaje z tyłu, jest smutna, po jej policzkach płyną łzy jak grochy, a mnie boli serce z bezradności i żalu… Nie wiedzieliśmy, że urodzi się z krótszą nóżką. Na każdym USG pytaliśmy o płeć. Mamy starszego synka, marzyliśmy o córeczce. Za każdym razem lekarz mówił, że nie widzi, że nóżki zasłaniają… Nie widział, że jedna z tych nóżek ma tylko trzy paluszki, że jest niedorozwinięta, o wiele krótsza? Nie wiemy. Nie zdążyliśmy się też przygotować, poszukać informacji, rozwiązań… Wszystkiego musieliśmy nauczyć się w błyskawicznym tempie. Trafiliśmy do lekarza, który od razu sugerował amputację. Twierdził, że przecież bez nogi ludzie sobie świetnie radzą, mogą chodzić, być sprawni… Jednak amputacja na poziomie biodra to wielkie utrudnienie, nawet jeśli chodzi o protezę. Wiedzieliśmy, że musi istnieć jakieś inne wyjście. Trafiliśmy na grupę w mediach społecznościowych, gdzie rodzice dzieci z wadami kończyn dzielą się swoimi doświadczeniami. Tam po raz pierwszy usłyszeliśmy nazwisko Dror Paley. To światowej sławy specjalista, ratuje rączki i nóżki dzieci, które w swoim kraju były skazane na amputację. Wiedzieliśmy, że właśnie to jest ratunek dla Florci! Po dwóch konsultacjach, wielu badaniach i szukaniu najlepszych rozwiązań, zapadła decyzja o operacji metodą plastyki rotacyjnej. To jeszcze dosyć rzadko stosowana, ale niezwykle praktyczna operacja, która daje możliwość na pełną sprawność! Gdy pierwszy raz o niej usłyszeliśmy, pojawił się mętlik w głowie. Jak to tak, obrócić nóżkę o 180 stopni? Pięta ma spełniać funkcję kolana? Dr Paley jednak wszystko nam objaśnił, pokazał dzieciaki, które wspaniale sobie radzą z taką nóżką! Trafiliśmy też na przypadek nastolatki Gabi Shull, która - właśnie z taką nóżką - trenuje balet! Wiemy, że to najlepsze rozwiązanie dla naszej Florci! Od niedawna dr Paley operuje też okazjonalnie w Polsce. Niestety, ze względu na niezwykle skomplikowaną wadę nóżki, operacja Flo może odbyć się wyłącznie w USA. Biodro jest dysplastyczne, nie trzyma równie nieukształtowanej kości, przez co córeczka chodzi ze stale zwichniętym biodrem. Jej kolano jest nieruchome, jego kości zrośnięte pod kątem. Rośnie asymetria ciała i grozi jej poważna skolioza, która już się zaczyna, mimo stałej rehabilitacji. Udo jest krótkie, podobnie podudzie. Cała nóżka jest długości połowy zdrowej nogi. Brakuje kości strzałkowej, są braki również w stawie skokowym. Mała, mocno koślawa stopka, jest wykręcona do zewnątrz i ma tylko 3 promienie z 3 palcami. Mimo to jest nadzieja na sprawność, na normalną, szczęśliwą przyszłość - czeka za oceanem. Plastyki rotacyjnej, która jest kluczowym elementem leczenia, nie robi się w Polsce u pacjentów bez nowotworu. Jedyne co proponują krajowi lekarze, to leczenie częściowe, eksperymenty albo amputacja. Wiemy, że klinika Paley Institute na Florydzie leczy z sukcesami tak rzadkie przypadki i to właśnie tam czeka ratunek dla Florci! Niestety, koszt leczenia jest ogromny, taka kwota nas przerasta i przeraża… Staraliśmy się o sfinansowanie leczenia przez NFZ, ale odmówiono nam… Postępowanie trwało rok. Dzisiaj Florcia ma już 4,5 roku, właśnie teraz jest najlepszy moment na operację, ale nie mamy za co jej opłacić… Samo leczenie na Florydzie trwa pół roku, a szanse na to, że córeczka będzie sprawna przed pójściem do szkoły, maleją z każdym dniem. Nasza Flo jest niezwykłą dziewczynką, bo chociaż ma chwile załamania, zadziwia nas swoją pogodą ducha i poczuciem humoru. Ostatnio po zdjęciu protezy upadła. Bałam się, że zacznie płakać, a ona z uśmiechem na twarzy odparła: “oj, zapomniałam, że mam krótką nóżkę”. Chciałabym kiedyś móc powiedzieć do córeczki: “Chodź, Flo!” i widzieć, jak radośnie do mnie idzie - na dwóch nóżkach, bez bólu, bez krzywego kręgosłupa... Florka się krzywi, jej organizm niszczeje w oczach, rehabilitacja za tym nie nadąża. Chcemy zrobić wszystko, by córeczka dostała swoją szansę, by mogła być zdrowa, uśmiechnięta, sprawna! Ale sami nie damy rady, dlatego bardzo prosimy o pomoc. Mamy coraz mniej czasu, a koszty są ogromne, jednak cały czas mamy wiarę, że się uda. Dobro musi zwyciężać! Z góry dziękujemy za każde wsparcie i za to, że dołączycie do armii dzielnej wojowniczki. Rodzice walecznej Florki

177 164 zł
Mariusz Wierzbicki
Mariusz Wierzbicki , 43 lata

By spojrzenie Mariusza nareszcie zaczęło być świadome...

Każdego dnia Mariusz wracał do domu o tej samej porze. Szczęśliwy Franek biegł w jego stronę, rzucając się mu na szyję. Codziennie cieszył się, że ukochany tata wrócił z pracy. Tego dnia było inaczej. Mijały godziny, a nikt nie otwierał drzwi. Żona czekała, martwiąc się coraz bardziej. W telefonie słyszała tylko głuchą ciszę. Cały stres związany z brakiem kontaktu, zmienił się w ogromną rozpacz. Mariusz na co dzień pracował w mieszalni farb, jednak najbardziej interesował się motoryzacją. Bardzo się cieszył kiedy wolne dni mógł spędzać w garażu. Lubił pomajsterkować przy samochodach. Chętnie pomagał znajomym i sąsiadom. Naprawiał samochody, a z czasem też motocykle… Bardzo często towarzyszył mu jego starszy syn, który z ogromną chęcią pomagał mu i uczył się tego, co pokazywał mu Mariusz. 10 maja 2021 roku Renata, żona Mariusza odebrała telefon ze szpitala. Okazało się, że jej mąż miał poważny wypadek komunikacyjny. Auto wymusiło pierwszeństwo. Uderzenie było tak silne, że został przewieziony nieprzytomny do szpitala i wymagał jak najszybszej operacji. Rozpacz, która ogarnęła całą naszą rodzinę, była nieporównywalna do niczego, co wcześniej nas spotkało. Nigdy nikt z nas nie bał się tak bardzo o życie bliskiej osoby.  W szpitalu przekazano nam wiele przerażających informacji. Odbite płuca, liczne złamania, obrzęk mózgu… Każda kolejna diagnoza jeszcze bardziej nas niepokoiła. Czekaliśmy, aż operacja dobiegnie końca. Lekarz, który operował brata, powiedział, że wszystko się udało, a jego stan jest stabilny. Dni mijają, a Mariusz cały czas musi być wspomagany oddechowo przez respirator. Niestety, do dziś nie odzyskał świadomości. Otwiera oczy, reaguje na światło… Wydaje nam się, że gdy do niego mówimy, wszystko rozumie. Kilka dni temu lekarze powiedzieli, że pojawiły się także próby przełykania. Mamy ogromną nadzieję, że już niedługo Mariuszowi wróci świadomość, rozpozna nas i powie choćby jedno słowo…  Mimo że Mariusz przez cały czas jest nieświadomy, wiemy już, że czeka go intensywna rehabilitacja. Bardzo zaangażowaliśmy się w zorganizowanie mu miejsca w ośrodku, jednak by móc rozpocząć rehabilitację, konieczne jest, aby zaczął samodzielne oddychać. Turnusy, zabiegi, terapie - to wszystko jest bardzo kosztowne. Niestety, nie uda nam się tego opłacić bez Twojego wsparcia. Zależy nam na zapewnieniu mu profesjonalnej pomocy, aby jak najszybciej mógł wrócić do sprawności. Rodzina i bliscy Mariusza Mariusza możecie również wspierać poprzez licytację na Facebooku ➡️ Obudźmy Tatusia dla Wiktora i Franusia

63 920 zł