Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paweł Nowakowski
6 dni do końca
Paweł Nowakowski , 26 lat

Dziś Paweł rozgrywa swój najtrudniejszy mecz! Stawką jest zdrowie! POMOŻESZ?

Jego i nasza tragedia wydarzyła się w miejscu, któremu Paweł poświęcał wiele swojej uwagi i czasu. Boisko. To tam, w jednej sekundzie upadł i jego serce się po prostu zatrzymało... Paweł, czekamy na Ciebie!  Paweł, to piłkarz, podróżnik, dusza towarzystwa. Zawsze pracowity, radosny, bardzo ambitny. Potrafił pogodzić dwuzmianową, dwunastogodzinną pracę ze studiami na wydziale politechnicznym. Był aktywny sportowo, grał w klubie piłkarskim, jeździł na rowerze, w wolnych chwilach podróżował. Wszędzie go było pełno!  Życie jest jednak nieprzewidywalne, nie oszczędziło również naszego kochanego Pawła. W jednej chwili wszystkie plany i marzenia przestały mieć znaczenie. 2.09.2023 Paweł wszedł na boisko, było to w 29 minucie meczu. W 39 minucie doszło do tragedii, której nikt w najgorszych snach się nie spodziewał! Paweł niespodziewanie upadł na boisko, a jego serce przestało bić. Dzięki długiej, skutecznej i niestety dwukrotnej reanimacji udało się — serce Pawła zaczęło pracować, uzyskano poprawę krążenia. Od tamtego dnia nasz dzielny wojownik przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w Bełchatowie. Paweł pojechał zagrać mecz, dzień jeden z wielu... Tego dnia jednak nie wrócił do domu, nie wrócił do nas! Dostaliśmy przerażający telefon, że jest w ciężkim stanie, że z boiska zabrał go helikopter, że w jednej chwili przestał oddychać...  Paweł był w śpiączce farmakologicznej przez 4 dni. Dziś jest już wybudzony, ale nadal nie mamy z nim żadnego kontaktu. Wodzi za nami wzrokiem, delikatnie porusza jedną ręką i nogą... Nie jesteśmy w stanie opisać, jak bardzo za nim tęsknimy. Niestety, lekarze wyraźnie powiedzieli — najbliższe miesiące będą najważniejsze! Aby móc wierzyć w to, że Paweł wróci do zdrowia, konieczna będzie bardzo specjalistyczna, pilna i ogromnie kosztowna rehabilitacja.  Obecnie jego stan jest ciężki, ale wierzymy, że z Państwa pomocą ulegnie poprawie. Celem zbiórki jest zebranie pieniędzy na intensywny turnus rehabilitacyjny w specjalistycznym ośrodku, z wykwalifikowanym personelem. Jedyną szansą na poprawę jakości życia Pawła jest jego intensywna rehabilitacja. Musimy zrobić wszystko, żeby pomóc naszemu przyjacielowi odzyskać zdrowie i sprawność. Prosimy wszystkich, to dla Pawła i dla nas nowa, trudna rzeczywistość. Wierzymy, że razem uda nam się wrócić do poprzedniej, dobre, bezpiecznej... Z Pawłem! Najbliżsi 

306 979,00 zł ( 80,15% )
Brakuje: 76 000,00 zł
Liza Gruntseva
Pilne!
10 dni do końca
Liza Gruntseva , 13 lat

Pomóż mi dzisiaj, bo jutra już nie będzie❗️

Nowotwór zabija moje dziecko, niszczy jej życie i zabiera radość. Jestem załamana, bo nie umiem jej pomóc. Choroba postawiła swoje warunki – rzuciła moją córeczkę prosto w onkologiczne piekło. Liza jest dzielna, ale każdego dnia widzę na jej buzi smutek i strach. To dodziera moje serce, bo wiem, jak bardzo dramatyczna jest to sytuacja. Gdybyśmy wiedziały ze to tylko kwestia czasu, ale niestety jest znacznie gorzej. W tej chwili jest to kwestia życia lub śmierci. Jeśli przeczytasz nasz apel, to pamiętaj, że jesteś naszą jedyną i ostatnią nadzieją! Musimy zdobyć pieniądze na leczenie – pieniądze których nie mamy i które są poza naszym zasięgiem.  Mam na imię Olesia, jestem mamą dwójki dzieci, córki i syna. Moja córka Liza ma 11 lat. W zeszłym roku zaczęła się skarżyć na samopoczucie. Niestety, przez bardzo długi czas nie mogli jej prawidłowo zdiagnozować, przez co straciliśmy dużo czasu. Teraz może się okazać, że tego czasu nam zabraknie. Tym bardziej że nie mamy pieniędzy na leczenie, od którego zależy życie! W końcu w lutym 2023 roku diagnoza zapadła – mięsak Ewinga 10 żebra po lewej stronie. Diagnoza była szokiem. 12-letnie dziecko i nowotwór? Byliśmy zszokowani i załamani. Przepłakałam wiele dni i nocy, chowając przed córką moje łzy!  Całe nasze życie zawiesiliśmy na kołku. Przyszedł ten straszny dzień, w którym musieliśmy spakować Lizę i jechać do szpitala. Tam trzeba było zmierzyć się z widokami, które na zawsze pozostają przed oczami! Onkologia dziecięca – straszne miejsce, gdzie przerażone małe istotki walczą o życie! W miejscowym szpitalu skończyliśmy dwa cykły chemioterapii, i później na leczenie przyjęła nas klinika w Izraelu. We własnym zakresie uzbieraliśmy środki na 6 kursów chemioterapii, ale jesteśmy wyczerpani, wszystko, co mieliśmy, już zostało sprzedane, i więcej możliwości nie mamy. Liza bardzo pilnie potrzebuje operacji, a potem-chemio i radioterapii. Podczas operacji Lizie usuną żebro, guz i być może, śledzionę. Ponieważ nowotwór znajduje się od razu w dwóch odcinkach, piersiowym i lędźwiowym, to operować będzie od razu kilka zespołów lekarzy.  Tutaj nie można już czekać. Nowotwór wciąż jest w organizmie mojej córeczki, rozwija się i zabija ją dzień po dniu. Bez Was nie mamy żadnych szans, by zapłacić tę kosmiczną cenę za ratowanie życia.  Liza jest jeszcze dzieckiem, ale w jej oczach nie zobaczysz dziecięcej radości. W jej oczach czai się strach przed śmiercią, która od miesięcy depcze jej po piętach!  Jako mama, błagam Was z całego serca o ratunek! Prosimy o pomoc w zbiórce dla Lizy na jej leczenie i pobyt w Izraelu. Liza ma szansę na wyzdrowienie, ale bez pieniędzy na leczenie, stracimy tę szansę bezpowrotnie.  Mama

301 281,00 zł ( 57,68% )
Brakuje: 221 029,00 zł
Adrianna i Sebastian Kupiec
Pilne!
Adrianna i Sebastian Kupiec , 29 lat

Bez tego leku umrą w mękach❗️Ratujmy życie rodzeństwa!

Bez nierefundowanego leku moja córka i mój syn umrą w mękach! POMOCY! Mam dwoje dzieci, które kocham nad życie. Dwoje dorosłych dzieci, które jednak zawsze będą pod moją opieką – są śmiertelnie chore… Całe ich życie to walka. Najgorsza jest świadomość, że mogłyby żyć, bo jest lek, który na to pozwala! Problem w tym, że nie jest refundowany, a kosztuje fortunę… Dzień za dniem walczę o środki na każde kolejne opakowanie, które da Adriannie i Sebastianowi kolejny miesiąc życia. Proszę, pomóżcie moim dzieciom… Choroby rzadkie to jedna z gorszych rzeczy, jaka może przydarzyć się rodzicowi. Widzisz, jak twoje dziecko umiera, a ty nie możesz mu pomóc… Nikt nie chce pomóc, bo choroba jest tak rzadka, że nie prowadzi się nad nią badań, albo leki są horrendalnie drogie, niedostępne dla zwykłego człowieka… Możesz tylko siedzieć i patrzeć, jak dzieci gasną. Możesz przeklinać los, płakać nad waszym losem. Ale możesz też podjąć heroiczną walkę z wiatrakami i zrobić wszystko, by ratować swoje dzieci. Ja wybrałam to ostatnie. Tylko tyle i aż tyle. Nic więcej nie ma znaczenia... Jestem mamą Ady i Sebastiana. Oboje chorują na Zespół Niemanna-Picka typu C, nieuleczalną chorobę genetyczną, która powoli wyniszcza organizm – tłuste lipidy gromadzą się w śledzionie, wątrobie, płucach, szpiku kostnym i mózgu, zatykając je i zabijając.  Ze względu na przebieg i objawy choroba ta często nazywana jest dziecięcym Alzheimerem. Ada już nie pamięta, co robiła wczoraj, godzinę temu, przed chwilą... Sam przebieg choroby jest bardzo podobny u wszystkich chorych. Najpierw tracą apetyt, potem mają problemy z połykaniem, oddychaniem, pojawiają się liczne infekcje, które zagrażają życiu. Potem przestają chodzić, widzieć, mówić... Dochodzi do pełnego upośledzenia umysłowego i ruchowego... W końcu przychodzi śmierć.  Wstaję rano i myślę tylko o jednym - jak uratować moje dzieci przed cierpieniem i śmiercią. Zasypiam i myślę o tym samym. Ja, matka, zastanawiam się, jak długo będą żyły... Okropna jest ta świadomość, że ja mogę żyć dłużej. Gen odpowiedzialny za chorobę uśpiony w naszej rodzinie przez kolejne pokolenia postanowił obudzić się kilka lat temu - najpierw chorobę wykryto u Sebastiana, 3 miesiące później u Ady.  Sebastian jest jeszcze pełen radości życia, choć choroba niejednokrotnie go doświadczyła. Gdy skończył 12 lat, dostał pierwszych ataków padaczki. Potem zaczęły pojawiać się kolejne objawy. Mimo wszystko Sebastian jest wciąż w lepszym stanie, niż jego siostra. Otrzymał wcześniej szansę od losu i kilka lat otrzymywał lek w badaniu klinicznym. Przez ten czas choroba nie dawała objawów. Byliśmy tacy szczęśliwi! Cieszyłam się, że chociaż jedno moje dziecko dostało szansę… O Adriankę tymczasem walczyłam, prosząc wciąż o wsparcie zbiórki na lek. Jednak niedawno spadł na nas kolejny cios… Zostaliśmy poinformowani, że badanie kliniczne dobiegło końca. Z dnia na dzień Sebek został pozbawiony leku ratującego życie… Sebastian jest świadomy, co to oznacza. Widzi, co choroba robi z jego siostrą i wie, że bez leczenia czeka go to samo… Nie może się z tym pogodzić. Wciąż pyta, czy dziś już dostanie tabletki? Ale tabletek już nie ma, a ja nie mam pieniędzy, by je kupić…   Niestety, u syna już zaczęły się pojawiać problemy z mową i pamięcią. Pyta mnie często, kiedy umrze i czy będzie cierpieć tak samo, jak Ada… Jak mam powiedzieć prawdę? Jak mam dalej żyć ze świadomością, że moje dzieci można uratować, ale mnie nie stać na leki? Nie mogę się pogodzić z tym wszystkim… W odruchu desperacji zwracam się do wszystkich Was o pomoc. Wiem, że proszę o wiele. Miesięczne leczenie moich dzieci to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ale każdy miesiąc jest dla nich bezcenny… Nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie spróbowała i się poddała. Jako matka nie mogę po prostu bezczynnie patrzeć, jak moje dzieci umierają w mękach, choć jest lek, który powstrzyma chorobę! Proszę, pomóżcie… Beata, mama Ady i Sebka   16.12.2022: Decyzją rodziny zmarłego Podopiecznego, ŚP. Krzysia, niewykorzystane środki ze zbiórki zasiliły subkonto Ady i Sebka, dzięki czemu możemy zmniejszyć kwotę zbiórki. Dziękujemy za tak piękny ges, szczególnie w najtrudniejszych chwilach.

296 036,00 zł ( 89,79% )
Brakuje: 33 627,00 zł
Amelia Wolak
Pilne!
Amelia Wolak , 10 lat

Guz mózgu zabija Amelię! Zdołamy ocalić jej życie?

Wszystko zaczęłam się niewinnie, nagłe wymioty okazały się początkiem naszego największego koszmaru. Plany i marzenia legły w gruzach. Lekarze odsyłali nas do domu, mówiąc, że dziecko jest zdrowe! W końcu trafiliśmy na SOR – szybkie skierowanie na badania i rezonans, później już tylko gabinet lekarza i jego słowa, które w mojej głowie brzmią do dziś. Wykryto guza mózgu!  Żaden człowiek nie jest w stanie przygotować się na chorobę własnego dziecka, zwłaszcza kiedy choroba jest śmiertelnie niebezpieczna! W Polsce dali nam 20% szans na przeżycie! To za mało – wiemy, że za granicą są większe szanse, dlatego walczymy z czasem o życie Amelki! Po kilku dniach odbyła się operacja usunięcia guza. Wierzyliśmy, że nie będzie złośliwy, że wrócimy do domu z naszą małą Amelką i na zawsze zapomnimy o słowie nowotwór. Wierzyliśmy, że to wszystko to zły sen, który skończy się tak samo szybko jak się zaczął!  Niestety okazało się, że mamy do czynienia z najgroźniejszym przeciwnikiem – z glejakiem wielopostaciowym IV stopnia, najbardziej złośliwym nowotworem mózgu. Jak tu przyjąć taką diagnozę? Nie tak miało wyglądać życie 7-letniej dziewczynki. Nasze życie zatrzymało się w miejscu! Ciężko powstrzymać łzy widząc, że cierpi dziecko, które kocha się nad życie! Amelia właśnie miała siedzieć w ławce szkolnej, śmiejąc się do swoich rówieśników, a w zamian jest podłączona do kroplówki z chemią. Ja jako mama obiecałam sobie, że będę walczyć o zdrowie i życie mojej córki. Pierwszym moim krokiem było wysłanie dokumentów do zagranicznych klinik, które specjalizują się walce z guzami mózgu. Niestety, w Polsce mamy 20% na wyzdrowienie – to za mało, by bezczynnie czekać! Wiem, że Tego typu leczenie jest długotrwałe i bardzo kosztowne. Wszyscy wierzymy, że możemy wygrać i że przed Amelką jeszcze długie zdrowe lata. Jednak bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie zmierzyć się z przeciwnościami losu. Błagam, pomóż nam! Aneta, mama Amelki

292 525 zł
Marcin Sumara
Marcin Sumara , 39 lat

Marcin jest więźniem własnego ciała - pomóż mu zawalczyć o sprawność!

Świadomość, że życie Twojego syna jest zagrożone to koszmar, najgorszy z możliwych. Chwilę później zdajemy sobie jednak sprawę z czegoś znacznie bardziej przerażającego. To wszystko dzieje się naprawdę, a nie we śnie. W jednej chwili kompletnie bezbronni stajemy oko w oko z bolesną rzeczywistością... Nigdy nie byłam bardziej przestraszona niż w tamtej chwili, gdy dowiedziałam się, że Marcin miał udar i walczy o życie. Bezsilność i nieskończone godziny oczekiwań, co będzie dalej - to emocje, które wracają do mnie niemal każdego wieczora. Marcin ma dopiero 36 lat! To wiek, w którym ma się jeszcze całe życie przed sobą. To czas na walkę o to, by spełniły się nasze marzenia, a nie na walkę o sprawność i samodzielność. Los obszedł się jednak z Marcinem okrutnie. W jednej chwili zmienił piękne wyobrażenie o przyszłości w ciągły strach.  Konsekwencją udaru okazało się porażenie czterokończynowe sprzężone z zespołem zamknięcia, czyli stanem, w którym świadomość i sprawność umysłowa zostaje zachowana, ale nie ma możliwości kontrolowania własnego ciała, nie możliwości porozumiewania się z innymi za pomocą słów, jedynie za pomocą sporadycznych gestów. Mój syn w jednej chwili stał się więźniem własnego ciała! Moje serce rozpada się na pół za każdym razem, gdy o tym myślę.  Wiem, że jedyną szansą na walkę o sprawność mojego syna jest intensywna, specjalistyczna rehabilitacja. Tylko dzięki niej, Marcin ma szansę odzyskać władzę nad własnym ciałem. Nadal wierzę w to, że będzie mógł samodzielnie funkcjonować. Niestety, nie jestem w stanie z własnej kieszeni zapewnić mu odpowiedniej ilości potrzebnej rehabilitacji.  Proszę, pomóż nam... Nie mogę pozwolić na to, by Marcin na zawsze był zamknięty we własnym ciele. Nie mogę zostawić mojego syna bez pomocy, a rehabilitacja musi rozpocząć się jak najszybciej. Tylko tak syn może zawalczyć z potwornymi skutkami udaru.  Anna, mama

291 416,00 zł ( 69% )
Brakuje: 130 896,00 zł
Kacper Tkaczyk
Pilne!
Kacper Tkaczyk , 6 lat

WZNOWA! Pilna operacja ratująca życie! POMÓŻ❗️

W sobotę 14 maja otrzymaliśmy rezonans i druzgoczące wyniki! Guz odrósł! Operacja musi zostać przeprowadzona w przeciągu 2 tygodni, a następnie protonoterapia. W Polsce synek nie kwalifikuje się do leczenia. Szansą na życie jest leczenie w Niemczech. Proszę pomóżcie nam w walce o jego życie! Mieliśmy nadzieję, że to już koniec. Koniec leczenia, szpitali, strachu i niepokoju. Dzisiaj ten koszmar powrócił, a my ponownie stajemy do walki o życie synka. Kiedy po raz pierwszy przedstawiono nam diagnozę, wiedziałam, że dla wielu dzieci, ten rodzaj guza był wyrokiem śmierci. Nie chciałam nawet o tym myśleć. Obecnie mamy szansę na leczenie w Niemczech. Zapytania o koszty terapii nie wskazują dokładnej kwoty, ale już na tym etapie wiemy, że całość może kosztować nawet pół miliona.  Najpierw pilna operacja, w ciągu miesiąca od niej musi rozpocząć się protonoterapia. Jeśli jest jedna szansa, jedna nadzieja, musimy się jej trzymać! Niestety, sami nie damy rady. Nie jesteśmy w stanie natychmiast zdobyć takich środków. Konsultacje lekarskie, intensywna rehabilitacja i innowacyjna terapia - lista potrzeb nieustannie się wydłuża, a my przerażeni patrzymy w przyszłość, bo wiemy, że jeżeli zabraknie środków, wszystkie działania zostaną wstrzymane. Musimy prosić o pomoc! Pomóżcie nam zapewnić Kacprowi bezpieczeństwo, spokojne leczenie i życie, które jeszcze przed nim.  Kiedy widzimy w oczach naszego dziecka strach chciałabym mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze… Kiedy słyszę krzyk przerażenia wiem, że zapamiętam go na zawsze. Chciałabym go ukryć przed niebezpieczeństwem, zamknąć w swoich ramionach i cieszyć się każdym uśmiechem. Niestety, znaleźliśmy się w miejscu, w którym skazani jesteśmy na walkę. Ty możesz być również naszą nadzieją na to, że Kacper niebawem znów zacznie żyć dziecięcym życiem, z dala od przerażającej, onkologicznej rzeczywistości. Walka o życie dziecka powoduje, że świat nagle zwalnia i przyspiesza równocześnie. Najgorsza jest świadomość, że sami z mężem nie damy rady ze wszystkim. Muszę zdać się na Ciebie. Wiem, że to życie da się uratować, ale potrzebujemy wsparcia. Błagamy, ratunku.  rodzice Kacpra **** Fundacja Siepomaga jest w posiadaniu szczegółowej dokumentacji medycznej dziecka. Zebrane środki na leczenie rozliczane są na podstawie faktur i przekazywane bezpośrednio do szpitala w Niemczech. Nowa zbiórka została utworzona na podstawie nowego planu leczenia. Środki z poprzedniej zbiórki częściowo zostały wykorzystane na ówczesne leczenie.

289 549,00 zł ( 76,83% )
Brakuje: 87 301,00 zł
Franek Łabiak
Pilne!
Franek Łabiak , 14 lat

❗️Prosimy o pomoc! Dzisiaj liczy się tylko zdrowie Franka❗️

Nasz syn jest chory! Żadne słowa nie opiszą, jak wielki jest w takiej sytuacji strach rodziców. To jednak nie może nas powstrzymać przed szukaniem pomocy dla naszego dziecka! Franek od urodzenia był pod opieką poradni neurologicznej. W płacie czołowy wykryto bowiem tzw. pajęczynówkę. Lekarze zalecili, że co 2-3 lata powinien być wykonywany kontrolny rezonans magnetyczny.  W tym roku coś bardzo niepokojącego zaczęło jednak dziać się z naszym synem. Od marca br. Franek uskarżał się na bóle głowy. Trafił do neurologa, jednak stwierdzono, że podłoże jest psychosomatyczne. Wrzesień przyniósł jeszcze gorsze objawy! Zaczęły się wymioty, bóle brzucha i głowy. Tym razem skierowano go do szpitala, ale problemów upatrywano w nieprawidłowej pracy dwunastnicy…  Z każdym miesiącem było jednak jeszcze gorzej! W połowie października bóle głowy wróciły. Pojawiły się także zawroty, rozbieganie oczy, problemy z równowagą i niedowład lewej ręki. Byliśmy przerażeni! Lekarz zlecił serię badań, a my w napięciu czekaliśmy na wyniki… Wszystko stało się jasne w listopadzie. Kiedy Franek stracił równowagę i się przewrócił, wiedzieliśmy, że dzieje się coś naprawdę poważnego! Niestety mieliśmy rację – przyczyną tego wszystkiego był guz usadowiony między móżdżkiem a rdzeniem! Niemal natychmiast przeprowadzono operację i usunięto większą część guza. Pozostawiono jednak jego drobne kawałki w pniu mózgu, ponieważ ich wycięcie wiązałoby się z paraliżem Franka!  Franek przebywa w szpitalu na oddziale onkologii. Podawana jest mu chemioterapia. Leczenie ma trwać od 18. do 24. miesięcy! Po każdej serii jest wymagana fizjoterapia oraz konsultacja psychologiczna… Boimy się. Żaden rodzic nigdy nie powinien doświadczać tak okropnego stanu, jakim jest tak poważna choroba własnego dziecka! Prosimy o pomoc! Dzisiaj liczy się tylko zdrowie Franka! Rodzice Franka

284 436 zł
Jaś Górniak
Jaś Górniak , 21 miesięcy

Straciliśmy już jednego synka, teraz toczymy walkę o zdrowie i sprawność Jasia❗️

Oczekiwanie na naszych wspaniałych synków, było najpiękniejszym i zarazem najtrudniejszym okresem w naszym życiu. Z niecierpliwością odliczaliśmy dni, by móc w końcu zobaczyć i przytulić naszych chłopców. Niestety musieliśmy zmierzyć się z ogromną tragedią… W 30. tygodniu ciąży z groźbą martwicy przez nagłe cesarskie cięcie przyszli na świat Jaś i Julek. Przez ich stan i wady wrodzone, od razu przewieziono nas na oddział neonatologii i intensywnej terapii. Tam bliźniacy zostali rozdzieleni. Po kilku godzinach stan Julka się pogorszył. Reanimowano go przez 60 minut i w stanie ciężkim trafił znów na oddział. Nad inkubatorami wylaliśmy morze łez, by następnego dnia dowiedzieć się o odejściu Julka.  Nasze serca rozpadły się na milion kawałków. Po tej tragedii Jaś spędził w szpitalu 58 długich, okrutnych dni. Zdiagnozowano u niego wodonercze nerki prawej, która sprawna jest tylko w 1% i brak kości przedramienia prawego.  Niestety… konieczna jest operacja usunięcia chorej nerki, ponieważ bardzo obciąża tą, która pracuje prawidłowo… Pod koniec kwietnia Jasiu ma już zaplanowany zabieg. Liczymy, że wszystko pójdzie dobrze… Na szczęście pojawiła się też nadzieja na poprawę funkcjonowania rączki synka. W klinice Paley’a zaproponowano nam 3-etapowe leczenie, z czego na pierwszy etap już udało nam się uzbierać środki! To wszystko dzięki Wam, bardzo dziękujemy! Teraz musimy zebrać kolejną, kolosalną kwotę na drugi etap, podczas którego lekarze zajmą się rekonstrukcją kciuka po prawej stronie. Zabieg ten polegać będzie na wytworzeniu przeciwstawnego do pozostałych palca o funkcji kciuka poprzez poszerzenie II przestrzeni międzypalcowej, transferu mięśni oraz ścięgien. Operacja ta może być wykonana po 3. miesiącach od pierwszego etapu. Jaś ciągle chodzi na kontrole do różnych specjalistów. Dalej jesteśmy pod opieką wielu poradni specjalistycznych między innymi kardiologicznej, nefrologicznej, urologicznej, neurologicznej, okulistycznej, audiologicznej i pulmonologicznej.  Za nami pierwszy poważny zabieg operacyjny. W grudniu 2023. roku Jaś miał usuwany nowotwór niezłośliwy za lewym oczodołem, którego na szczęście udało się pokonać. Operacja przebiegła bez powikłań. Nie zwalniamy tempa i kontynuujemy intensywną rehabilitację. Jaś bardzo nie lubi ćwiczyć, ale dzięki temu, w końcu zaczął stawiać swoje pierwsze kroki! Za każdym razem podczas rehabilitacji staramy się jak najbardziej usprawnić jego prawą rączkę, aby w codziennych czynnościach było mu łatwiej. Mimo wszystkich przeciwności losu nasz syn na co dzień to bardzo radosny i uśmiechnięty chłopczyk. Jest bardzo dzielny i każdego dnia zaraża nas swoich szczerym uśmiechem. Jesteśmy pewni, że jego braciszek patrzy na nas z góry i wspiera w tej trudnej walce. Bardzo Was prosimy o dalsze wsparcie. Wasza pomoc jest naszą nadzieją! Rodzice Jasia

278 004,00 zł ( 70,62% )
Brakuje: 115 614,00 zł
Helena Stenwald
Pilne!
Helena Stenwald , 60 lat

Rak zabiera ją bliskim, to ostatni moment na pomoc❗️Ratujmy życie Heleny!

PILNE - Helena walczy o życie! Agresywny rak piersi z rozległymi przerzutami - diagnoza brzmi jak wyrok śmierci... Dzięki Twojej pomocy jest jednak szansa na życie! Helena rozpoczęła leczenie w Niemczech. Walczy z całych sił – musi żyć, bo ma dla kogo! Leczenie działa - jest szansą na wygraną! Życie jednak w tym przypadku ma swoją cenę. Błagamy o pomoc, o ratunek – nie ma czasu do stracenia… Mam na imię Helena. Jestem mamą, żoną, babcią... I wojowniczką z oddziału onkologii w tej najważniejszej walce - o własne życie. Pozwól, że opowiem Ci moją historię… To był zimowy wieczór, luty 2018 roku. Dzień jak co dzień. Po ciężkim dniu poszłam wziąć kąpiel, zamiast chwili relaksu czekał mnie jednak strach. Nigdy nie przypuszczałam, że ta z pozoru wspaniała chwila może okazać się dla mnie momentem, w którym moja historia zacznie pisać się na nowo… Kapiąc się, zauważyłam zmianę na ciele, na brodawce prawej piersi… Możesz mi nie wierzyć, ale już wtedy wiedziałam… Moje ciało krzyczało, że dzieje się coś bardzo złego. Dusza – że oto mój świat przewraca się do góry nogami… Biopsja i mammografia potwierdziły moje obawy. Agresywny rak piersi z przerzutami. Pojawił się strach, niewyobrażalny – o własne życie… Moje oczy zaszły łzami, ciało drżało. Wszystko się zmieniło. Musiałam sobie powiedzieć to na głos, żeby w to uwierzyć „Tak, jestem chora na raka piersi…” Zawsze uważano mnie za silną, energiczną osobę, z pozytywnym nastawieniem do życia. Przyszedł czas, by to zweryfikować. Jednego byłam absolutnie pewna – nie poddam się. Nie bez walki… Zaatakował mnie wyjątkowo zaciekły, przebiegły i zabójczy przeciwnik - wysoce agresywny rak piersi HER2 dodatni. Myślałam, że mam przed sobą jeszcze wiele lat szczęśliwego życia… Tymczasem walczę o to, by to życie w ogóle trwało. Onkologiczny pojedynek to bardzo ciężka bitwa… Jestem silna, wierzę, że wygram. Moja rodzina to dla mnie cały świat, nie mogę ich zostawić. Mam wspaniałego męża, ukochane córki. Są jeszcze maluchy… Kiedy doczekałam się czworga wnucząt, które dają mi tyle radości, tak bardzo chciałabym żyć i patrzeć, jak dorastają. Miałam raka w bardzo wysokim stopniu zaawansowania. Przerzuty do węzłow i płuc... Wiedziałam, że zwykła chemio- i radioterapia już nie wystarczy. Znaleźliśmy niemiecką klinikę specjalizującą się w komplementarnym leczeniu raka, oferującą innowacyjne metody leczenia. Natychmiast rozpoczęto leczenie. Lekarz powiedział mi, że przyjechałam w ostatnim możliwym momencie. Niedługo byłoby już za późno… Życie ma jednak swoją cenę, w Niemczech jestem prywatną pacjentką, za każdą rzecz muszę płacić.  Zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy. Wzięliśmy kredyt, mąż pojechał do Norwegii do pracy… To jednak wciąż za mało. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę musiała prosić o pomoc dla siebie, ale nie mam wyjścia… Przeszłam chemię i immunoterapię, mająca wzmocnić organizm i pobudzić go do walki z rakiem. Badanie PET wykazało, że nowotwór wycofał się z węzłów chłonnych... Markety nowotworowe spadły. Odzyskują siłę, czuję się coraz lepiej... Leczenie działa. Wierzę, że mogę wyzdrowieć i żyć! Rak odebrał mi poczucie kontroli – teraz pierwsze skrzypce gra niepewność… Odebrał beztroskę, spokój, odebrał pewność, że mam na wszystko czas… Jednego nie potrafi mi odebrać - przekonania, że dam radę - dla siebie, dla moich bliskich, dla świata i dla innych kobiet takich jak ja, które każdego dnia walczą! Moja rodzina jest moją siłą. Marzę o kolejnych dniach z moimi ukochanymi dziećmi, z rozbrykanymi wnukami… Chcę widzieć ich uśmiechy, patrzeć, jak dorastają, być obok, wspierać, pocieszać, kochać… Chcę mieć szansę na to, by być! Dlatego zwracam się dziś do Ciebie z prośbą o pomoc… O wsparcie mnie w tej walce. O podanie mi ręki, na którą tak bardzo liczę… Pomóż mi wrócić do moich dzieci i wnucząt, bym miała szansę im przekazać, jak wiele życie potrafi ofiarować… Jak ważna jest każda chwila, każdy serdeczny gest, uśmiech… Kiedy przychodzi choroba, to właśnie te piękne rzeczy mają największe znaczenie… Wierzę, że dobro podarowane, zwraca się kilkukrotnie. - Helena

274 237,00 zł ( 69,57% )
Brakuje: 119 913,00 zł