Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Helena Stenwald
Pilne!
Helena Stenwald , 60 lat

Rak zabiera ją bliskim, to ostatni moment na pomoc❗️Ratujmy życie Heleny!

PILNE - Helena walczy o życie! Agresywny rak piersi z rozległymi przerzutami - diagnoza brzmi jak wyrok śmierci... Dzięki Twojej pomocy jest jednak szansa na życie! Helena rozpoczęła leczenie w Niemczech. Walczy z całych sił – musi żyć, bo ma dla kogo! Leczenie działa - jest szansą na wygraną! Życie jednak w tym przypadku ma swoją cenę. Błagamy o pomoc, o ratunek – nie ma czasu do stracenia… Mam na imię Helena. Jestem mamą, żoną, babcią... I wojowniczką z oddziału onkologii w tej najważniejszej walce - o własne życie. Pozwól, że opowiem Ci moją historię… To był zimowy wieczór, luty 2018 roku. Dzień jak co dzień. Po ciężkim dniu poszłam wziąć kąpiel, zamiast chwili relaksu czekał mnie jednak strach. Nigdy nie przypuszczałam, że ta z pozoru wspaniała chwila może okazać się dla mnie momentem, w którym moja historia zacznie pisać się na nowo… Kapiąc się, zauważyłam zmianę na ciele, na brodawce prawej piersi… Możesz mi nie wierzyć, ale już wtedy wiedziałam… Moje ciało krzyczało, że dzieje się coś bardzo złego. Dusza – że oto mój świat przewraca się do góry nogami… Biopsja i mammografia potwierdziły moje obawy. Agresywny rak piersi z przerzutami. Pojawił się strach, niewyobrażalny – o własne życie… Moje oczy zaszły łzami, ciało drżało. Wszystko się zmieniło. Musiałam sobie powiedzieć to na głos, żeby w to uwierzyć „Tak, jestem chora na raka piersi…” Zawsze uważano mnie za silną, energiczną osobę, z pozytywnym nastawieniem do życia. Przyszedł czas, by to zweryfikować. Jednego byłam absolutnie pewna – nie poddam się. Nie bez walki… Zaatakował mnie wyjątkowo zaciekły, przebiegły i zabójczy przeciwnik - wysoce agresywny rak piersi HER2 dodatni. Myślałam, że mam przed sobą jeszcze wiele lat szczęśliwego życia… Tymczasem walczę o to, by to życie w ogóle trwało. Onkologiczny pojedynek to bardzo ciężka bitwa… Jestem silna, wierzę, że wygram. Moja rodzina to dla mnie cały świat, nie mogę ich zostawić. Mam wspaniałego męża, ukochane córki. Są jeszcze maluchy… Kiedy doczekałam się czworga wnucząt, które dają mi tyle radości, tak bardzo chciałabym żyć i patrzeć, jak dorastają. Miałam raka w bardzo wysokim stopniu zaawansowania. Przerzuty do węzłow i płuc... Wiedziałam, że zwykła chemio- i radioterapia już nie wystarczy. Znaleźliśmy niemiecką klinikę specjalizującą się w komplementarnym leczeniu raka, oferującą innowacyjne metody leczenia. Natychmiast rozpoczęto leczenie. Lekarz powiedział mi, że przyjechałam w ostatnim możliwym momencie. Niedługo byłoby już za późno… Życie ma jednak swoją cenę, w Niemczech jestem prywatną pacjentką, za każdą rzecz muszę płacić.  Zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy. Wzięliśmy kredyt, mąż pojechał do Norwegii do pracy… To jednak wciąż za mało. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę musiała prosić o pomoc dla siebie, ale nie mam wyjścia… Przeszłam chemię i immunoterapię, mająca wzmocnić organizm i pobudzić go do walki z rakiem. Badanie PET wykazało, że nowotwór wycofał się z węzłów chłonnych... Markety nowotworowe spadły. Odzyskują siłę, czuję się coraz lepiej... Leczenie działa. Wierzę, że mogę wyzdrowieć i żyć! Rak odebrał mi poczucie kontroli – teraz pierwsze skrzypce gra niepewność… Odebrał beztroskę, spokój, odebrał pewność, że mam na wszystko czas… Jednego nie potrafi mi odebrać - przekonania, że dam radę - dla siebie, dla moich bliskich, dla świata i dla innych kobiet takich jak ja, które każdego dnia walczą! Moja rodzina jest moją siłą. Marzę o kolejnych dniach z moimi ukochanymi dziećmi, z rozbrykanymi wnukami… Chcę widzieć ich uśmiechy, patrzeć, jak dorastają, być obok, wspierać, pocieszać, kochać… Chcę mieć szansę na to, by być! Dlatego zwracam się dziś do Ciebie z prośbą o pomoc… O wsparcie mnie w tej walce. O podanie mi ręki, na którą tak bardzo liczę… Pomóż mi wrócić do moich dzieci i wnucząt, bym miała szansę im przekazać, jak wiele życie potrafi ofiarować… Jak ważna jest każda chwila, każdy serdeczny gest, uśmiech… Kiedy przychodzi choroba, to właśnie te piękne rzeczy mają największe znaczenie… Wierzę, że dobro podarowane, zwraca się kilkukrotnie. - Helena

274 237,00 zł ( 69,57% )
Brakuje: 119 913,00 zł
Ksawery Żero
Ksawery Żero , 12 lat

Młody król strzelców walczy z chorobą. Pomóżmy mu wygrać ten najważniejszy mecz!

Dla naszego syna Ksawerego piłka nożna to cały świat i właściwie całe jego dziecięce życie. Football zawsze go fascynował i wiedział, że to z nim chce związać swoją przyszłość. Jest na tyle utalentowany i pracowity, że po pół roku wypatrzył go trener Jagiellonii Białystok i od tego momentu grał w jej barwach. Niestety, na drodze do spełniania marzeń i rozwijania talentu stanęła choroba… Parę miesięcy temu u Ksawerego dostrzegliśmy pierwsze niepokojące objawy… Zaczął bardzo szybko chudnąć, dużo pić, był osłabiony i podupadł na zdrowiu. Zaniepokojeni od razu zaczęliśmy szukać pomocy dla syna. To właśnie wtedy wraz z wynikami badań spadła na nas diagnoza. Cukrzyca typu 1 – na tyle inwazyjna, że do końca życia będzie musiał wstrzykiwać sobie insulinę. Ku naszemu przerażeniu, taki wyrok może odebrać mu szansę na spełnienie marzeń i zostanie zawodowym piłkarzem! Syn dwa kolejne tygodnie spędził pod opieką lekarzy w szpitalu. Był to dla nas bardzo ciężki okres. Pełen niepewności i lęku o zdrowie oraz przyszłość Ksawerego.  Aktualnie syn mimo tego, że ma dopiero 10 lat odważnie stawia czoła chorobie i codziennie samodzielnie robi sobie zastrzyki przed każdym posiłkiem. Stara się nie narzekać i być dzielny, jednak widzimy, jak bardzo boi się, że choroba odbierze mu jego marzenia i szansę na normalne życie.  Po początkowym szoku i łzach naszego dziecka, że będzie musiał zrezygnować ze swojej największej pasji, zaczęliśmy szukać najnowszych metod leczenia. Na szczęście zakwalifikował się na terapię TREG w Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. To szansa na, chociażby częściowe, zachowanie funkcji jego trzustki. Przy cukrzycy typu 1 powikłania są nieuchronne – pojawią się problemy ze wzrokiem, nerkami i układem krążenia. Terapia pozwoliłaby odwlec wystąpienie tych powikłań na kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Przy tego typu leczeniu trzeba działać bardzo szybko. Niestety, terapia kosztuje 350 tysięcy złotych. Musimy zebrać tę kwotę do sześciu miesięcy od rozpoznania choroby. Potem dla Ksawerego na to leczenie będzie już za późno. Terapia komórkami macierzystymi jest innowacyjną metodą, jednak daje ogromną szansę na pełne wyleczenie cukrzycy i normalne życie. Ksawery zawsze daje z siebie 100% – zarówno na boisku, jak i w szkole. Piłka jest jego oczkiem w głowie, ale z nauką radzi sobie równie dobrze, co zresztą widzą nauczyciele i bez problemu pozwalają mu na rozwój talentu. Syn gra w juniorach już jakiś czas i zdobył dużo medali, także jako indywidualny zawodnik. Dzisiaj jest królem strzelców w swojej lidze, ale zawsze powtarza, że to sukces całej drużyny. Reprezentował klub także na turniejach międzynarodowych, gdzie walczył o awans dla drużyny i niejednokrotnie odnosił sukcesy. Niestety terapia komórkami macierzystymi jest dla nas niewyobrażalnym kosztem, którego nie jesteśmy w stanie udźwignąć sami. Wierzymy jednak, że wspólnymi siłami uda się nam zgromadzić środki na uratowanie syna przed chorobą i jej komplikacjami. Wierzymy, że dzięki postępowi medycyny i Waszej pomocy uda się rozwijać wyjątkowy talent i pasję Ksawerego. On sam obiecuje, że nie zaprzepaści takiej szansy i zrobi wszystko, by zostać najlepszym polskim piłkarzem.  Rodzice Ksawerego ➡️  Drużyna Ksawerego- razem wygrajmy najważniejszy mecz -ZDROWIE - Licytacje

272 951,00 zł ( 73,3% )
Brakuje: 99 390,00 zł
Szymon Stankiewicz
Szymon Stankiewicz , 19 lat

Mam 19 lat i walczę z guzem mózgu! Proszę – pomóż mi wygrać❗️

Moja walka trwa ponad rok. Walka, którą muszę wygrać. Choć przeciwnik nie należy do najłatwiejszych, wierzę, że wszystko będzie dobrze. Mam przed sobą całe życie. Wiele planów, marzeń i celów do zrealizowania. Czas postawić granicę i wygrać walkę o sprawną przyszłość!  W czerwcu 2021 roku dowiedziałem się, że w mojej głowie ukryty jest guz mózgu. Jestem po operacji, naświetlaniach i w trakcie chemioterapii. Mimo tak strasznej diagnozy nie tracę nadziei, że jeszcze będzie dobrze i dam radę pokonać chorobę. Życie testuje mnie na każdym kroku. Sprawdza, czy dam radę. A ja walczę i nie planuję się poddać! To mój drugi nowotwór. W trakcie ciąży moja mama usłyszała, że coś może być nie tak. Urodziłem się z potworniakiem – guzem w kości krzyżowo-ogonowej. Rodzice robili wszystko, by zapewnić mi jak najlepszą przyszłość i leczenie. Niestety, po 1,5 roku guz urósł, skazując mnie na chemioterapię. Strach miał wielkie oczy – leczenie przebiegło pomyślnie, a największą tragedię udało się zażegnać. Od tamtego czasu co roku przechodziłem badania. Co roku pozytywne wiadomości. Niestety, w czerwcu ubiegłego roku ból głowy był potworny, a ja nie wiedziałem czym, to może być spowodowane. Wtedy przyszła diagnoza, a razem z nią ogromny szok i niedowierzanie.  Ludzie często pytają mnie “Szymon, skąd w Tobie tyle optymizmu?” – ja po prostu wiem, że wszystko będzie dobrze. Walczę nie tylko dla siebie – walczę także dla otaczających i wspierających mnie ludzi… Rodzina i przyjaciele to moja największa inspiracja i sił do działania!  Od 7 roku życia grałem w piłkę nożną. Prócz tego moją pasją jest muzyka i w przyszłości chciałbym się nią zajmować. Kocham harcerstwo, tematy związane z II wojną światową i lotnictwo. Mam wiele zainteresowań i wierzę, że będę mógł je kontynuować. Moją szansą na wyleczenie jest leczenie onkologiczne w Stanach Zjednoczonych. Innowacyjna metoda leczenia, dostępna tylko za oceanem. Niestety jego koszt będzie ogromny. Już teraz wiem, że może sięgnąć 2 milionów złotych! Mam dopiero 18 lat, to nie czas na to, by poważnie chorować! Proszę, pomóż mi! Szymon

272 244,00 zł ( 24,54% )
Brakuje: 836 756,00 zł
Krzysztof Jarema
Krzysztof Jarema , 42 lata

Poważny wypadek taty niepełnosprawnej córeczki❗️POMOCY❗️

15 lipca 2023 miał być jednym z tych pięknych dni w roku. Ciepłe, sobotnie przedpołudnie miałam spędzić z dziećmi u ukochanej babci. Mój mąż Krzysztof w tym czasie przebywał w górach. Oprócz roweru i biegania to właśnie wędrówki górskie dają mu ogromną radość, są jego pasją. Ten piękny dzień niespodziewanie przerwał telefon i koszmarna wiadomość, że mój mąż miał wypadek. Podczas tej wędrówki górskiej nieszczęśliwie wraz z mężem oderwał się wielki odłamek skalny. Krzysiek spadł kilkadziesiąt metrów, doznając poważnych obrażeń i rozległych urazów ciała w tym głowy, twarzy, nogi oraz ręki. Obrażenia były na tyle poważne, że został przetransportowany helikopterem do szpitala. Trwała walka o jego życie. Mąż przeszedł szereg operacji. Wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej został potem przewieziony do szpitala w Krakowie, gdzie odbyła się bardzo skomplikowana 6-godzinna operacja twarzoczaszki. Obecnie Krzysztof przebywa na oddziale Ortopedii i Traumatologi. Przeszedł operację ręki, czeka na skomplikowaną operację nogi. Lekarze nie pozostawiają złudzeń, mąż będzie niepełnosprawny. Ze względu na uraz głowy, w tym płata czołowego, będzie wymagał nie tylko kosztownych rehabilitacji neurologicznych, ale i ortopedycznych. Do tego kosztownej odbudowy uzębienia, jeśli nie całej rekonstrukcji szczęki. A to wciąż nie wszystko. Wiemy, że niezbędna będzie pomoc psychologa i zapewne dostęp do innych specjalistów, a sama walka o sprawność może być bardzo długa... Wszystko to wiąże się z ogromnymi kosztami.  Sama nie dam rady. Mąż był jedynym żywicielem rodziny, a ja zajmuję się na co dzień niepełnosprawną córeczką Michalinką, która również wymaga stałej opieki i ciągłej rehabilitacji. Nasza sytuacja jest na tyle ciężka, że również zbieramy środki, by pomóc Michalince. (tutaj link do zbiórki: https://www.siepomaga.pl/michalina-jarema) W domu na tatę czeka jeszcze ukochany syn Kuba, dla którego tata jest całym światem. Ja jako kochająca żona, a także matka niepełnosprawnej Michalinki, proszę, błagam Was kochani o pomoc. Muszę i zrobię wszystko, aby postawić ukochanego męża na nogi. Pokonam dla męża każdy szczyt. Ale, proszę, nie przechodź obojętnie i pomóż mi w tej walce. Anna, żona

266 035 zł
Magdalena, Andrzej, Maciej, Marta, Wiktor, Weronika, Justyna i Ewa Gołaszewscy
Magdalena, Andrzej, Maciej, Marta, Wiktor, Weronika, Justyna i Ewa Gołaszewscy , 11 lat

Rodzina nękana przez choroby nowotworowe ❗️ Pomóż im stworzyć godny dom❗️

Choruje niemal cała nasza rodzina. Trzy córki i mąż zmagają się z nieuleczalną chorobą – neurofibromatozą typu 1 wzmagającą ryzyko wystąpienia złośliwych nowotworów. I tak się dzieje... Weronika jest po dwóch chemiach, Madzia po czterech, a czekają ją kolejne. Na tę chwilę nie widzi w ogóle na lewe oczko. U najmłodszej Martusi oprócz glejaków powstał nerwiak. Każde z tych słów wywołuje we mnie paniczny strach o życie i zdrowie dzieci. Mamy jeszcze dwóch synów. Maciek jest diagnozowany od 8. roku życia na zmiany w głowie, a na koniec 2023 dowiedzieliśmy się, że Wiktor cierpi na wodonercze lewej nerki. Nic nie jest dla mnie tak ważne, jak zdrowie moich dzieci. To dzięki nim, mojej wspaniałej piątce, wraz z mężem mamy motywację każdego dnia do tego, by budzić się i od nowa kolorować ich świat. Niestety, nasze plany bardzo często wyglądają inaczej niż te, które zaplanował nam los... Trudno wyliczać co przeszli moje dzieci i mąż, zliczyć ile dni spędziliśmy w szpitalu. Kolejne diagnozy spadają na nas lawiną i jedyne co możemy zrobić, to stać twardo na ziemi i nie dać się im całkowicie porwać w otchłań. Ale gdyby tego było mało, od trzech lat mąż jest prawnym opiekunem swojej niepełnosprawnej siostry. Od trzech lat żyjemy więc na dwa domy – ja z dziećmi w mieszkaniu komunalnym w Reszlu, a mąż opiekuje się siostrą w Troksach. Nie mamy niestety możliwości, by szwagierka zamieszkała u nas, a w jej domu nie ma warunków dla 8 osób. Udało nam się zakończyć sprawy spadkowe związane z domem i chcielibyśmy zacząć remont, by w końcu zapewnić dzieciom warunki, dostosować wszystko do nich i niepełnosprawnej szwagierki, a potem zamieszkać razem. Ale ciągłe wizyty, leczenie i nieplanowane wydatki wywracają nasze plany. Codzienne życie jest intensywne, chaotyczne... Ciężko nawet pisać jak wygląda, ponieważ wszystko ciągle się zmienia. Potrzeby, nowe diagnozy, nagłe pogorszenia zdrowia – nie jesteśmy w stanie zawsze przewidzieć wszystkiego. Mąż w ostatnim czasie bardzo podupada na zdrowiu. Wykryto u niego niezłośliwy nowotwór na rdzeniu kręgowym, a 2 lata temu przeszedł obustronne zapalenie płuc i będąc w szpitalu, zaraził się gruźlicą. Jego płuca są zniszczone. Czasem chciałabym uciec, wypłakać wszystkie łzy, a wraz z nimi pożegnać choroby całej mojej rodziny. Potem wrócić do domu, w którym wszystko będzie wyglądać tak, jak powinno, w którym dzieci i rodzice będą cieszyć się zdrowiem i swoją obecności.  Wciąż wierzę, że jeszcze się to uda. I dla nas nadejdą słoneczne dni, znów wszyscy razem będziemy głośno się śmiać, a jedyne łzy, które będą się wtedy pojawiać to łzy radości. Wciąż walczymy o zdrowie i życie, wciąż leczymy się i wspieramy. Ale przychodzę tutaj jeszcze raz z gorącą prośbą – Czy pomożesz nam stworzyć dom, w którym moglibyśmy żyć bez strachu? Justyna ➡️ Reportaż w TVP 3 Olsztyn ➡️ Reportaż w TVP 3 Olsztyn cz. 2 ➡️ Reporterzy TVP ➡️ Interwencja Telewizja Polska ➡️ Reportaż w TVP3 Szczecin ➡️ Reportaż w TVP3 Lublin  

263 481,00 zł ( 82,55% )
Brakuje: 55 668,00 zł
Amelka i Marcel Sokólscy
Amelka i Marcel Sokólscy , 11 lat

Wybuch butli z gazem! Odbudujmy zrujnowane dzieciństwo Amelki i Marcelka!

Dzień Babci i Dziadka – miało być pyszne ciasto, ciepłe kakao, historyjki dziadka, pyszności od babci. Weekend tylko dla nich i dla wnuków – Marcelka i Amelki. Skończyło się tragicznie – wybuch butli z gazem zrujnował dom dziadków, a oni i dzieci cudem uszli z życiem. W pomieszczeniu obok wybuchła butla. Ogromny huk zawalonych ścian i potrzaskanych okien. Wszyscy przeżyli, lecz cena jaką ponieśli jest ogromna. Utracony dobytek, ogromne oparzenia ciała, dróg oddechowych, spalone włosy i trauma tragicznego wydarzenia.  Amelka ma 10 lat – rany na jej ciele, ogromny, przeszywający ból skóry, poparzone drogi oddechowe i twarz. Po zdarzeniu została przewieziona do Warszawy, na intensywne leczenie. Zaintubowana, w śpiączce leżała przez tydzień na OIOMie. Szczególnie ważną kwestią są zdolności intelektualne i poznawcze dziewczynki. Są one na znacznie niższym poziomie niż rówieśników. Wyobraź sobie ten strach, gdy budzisz się w obcym miejscu, obolały, z zawiniętą twarzą, bez ukochanej mamy, gdzie wszędzie pikają różne maszyny, a po korytarzach kręcą się ludzie w dziwnych kombinezonach. Przerażenie i panika wzięły górę w emocjach i zachowaniu dziewczynki. Dla poczucia bezpieczeństwa Amelki, zachowując wszystkie środki ostrożności, lekarze zaprosili tatę, by mógł czuwać i być przy córeczce.  Sześcioletni Marcelek przebywa z mamą w szpitalu, w innym mieście. Poparzenia nie są tak rozległe jak u siostry, lecz równie głębokie. Na nieszczęście u chłopca wykryto koronawirusa, toteż obydwoje przebywają w izolacji. Tęsknota za mamą, za dziećmi po tak strasznym wydarzeniu jest nie do opisania.  Po wyjściu ze szpitala czeka ich bardzo długi czas rekonwalescencji. Nie wrócą do szkoły, do przedszkola po miesiącu. Gojenie się ran, zmiana opatrunków, leki przeciwbólowe, rehabilitacja, pomoc psychologiczna niezbędna po tak traumatycznym wydarzeniu… Ich rodzinę czekają ciężkie dni.  To, co można zrobić, to załatwić pomoc medyczną, która zapewni profesjonalną pomoc w zmianie opatrunków. Zabezpieczyć finansowo najbliższe miesiące, które pochłoną wydatki na leczenie i rehabilitację. Pomóż przejść przez to piekło! Z jednej strony nasze życie jest niezwykle kruche, z drugiej drzemie w nas niesamowita siła i motywacja do przezwyciężania największych dramatów. Jest to siła napędzana przez nadzieję i wiarę w ludzi. Wiarę, że nie jesteśmy sami, gdy wszystko się wali. najbliżsi Amelki i Marcelka Portale internetowe o wypadku: echodnia.eu fakt.pl tvswietokrzzyska.pl

263 173 zł
Julia Nieckula
Pilne!
Julia Nieckula , 13 lat

Guzy w główce Julki❗️Z oddziału onkologii prosimy - pomóż naszej córeczce wyzdrowieć!

PILNE! W zeszłym roku w główce Julki, naszej córeczki, wykryto 3 guzy... Jeden z nich był tak duży, że wielkością przypominał pomarańczę. Ten udało się wyciąć, pozostałe 2 są niestety nieoperacyjne... Julka przechodzi chemioterapię, oddział hematologii i onkologii stał się praktycznie naszym drugim domem. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość, dlatego orosimy o pomoc dla naszej córeczki! Julia przyszła na świat w 2011 roku. Wydawało się, że jest zdrową dziewczynką. Kiedy miała 6 tygodni, na jej ciele pojawiła się pierwsza plamka. Podczas rutynowanych badań lekarz kazał nam ją zbadać. Tak się zaczęło... Badania, poradnia chorób genetycznych. Okazało się, że Julka cierpi na nerwiakowłókniakowatość typu I, zwaną inaczej zespołem von Recklinghausena. To choroba genetyczna, która powoduje zmiany, które obejmują układ nerwowy, naczyniowy, kostny oraz oczy i skórę. Niestety, mogą powstawać w niej nowotwory, w tym glejaki, nowotwory mózgu. To był dla nas szok, nikt w rodzinie nie cierpiał na taką chorobę. Najgorsze jest to, że nie można jej wyleczyć, można tylko leczyć objawy. Trzeba być pod stałą opieką lekarzy. Julka rozwijała się bardzo dobrze, żyła jak zdrowa dziewczynka, chodziła do szkoły. Tak było do marca 2022 roku, kiedy to stan córeczki nagle się pogorszył...  Panowała epidemia jelitówki, dlatego nie zaniepokoiły nas wymioty... Do tego doszedł jednak ból głowy, niechęć do jedzenia, picia, Julka robiła się coraz słabsza. Przestraszeni, pojechaliśmy do szpitala. Tam lekarza zaniepokoiło zezujące oczko Julki... Badanie wykazało, że w główce Julki są 3 guzy, a jeden z nich ma wymiary 7x6x5 cm... Tyle ile pomarańcza. Szok, rozpacz, przepłakane noce... Nic nie wskazywało na tak straszną diagnozę. Julka normalnie mówiła, czytała, pisała, poruszała się... A tu nagle nowotwór mózgu. Okazało się, że tylko jeden z guzów jest operacyjny. Dwa pozostałe są na skrzyżowaniu nerwów wzrokowych, nerwu wzrokowego prawego i lewej półkuli mózgu. To powoduje kłopoty z widzeniem... Julka w trybie pilnym trafiła na stół operacyjny... Przeszła operację kraniotomii okolicy ciemieniowo-skroniowej lewostronnej z resekcją guza. To były bardzo trudne chwile, bardzo baliśmy się o naszą córeczkę. Od maja 2022 roku Julka jest leczona na oddziale onkologii i hematologii Uniwersyteckiego Szpital Dziecięcego w Krakowie. Przechodzi chemioterapię. Niestety to jedyny sposób, aby walczyć z dwoma pozostałymi guzami. Szpital stał się naszym drugim domem... Ze względu na chorobę Recklinghausena i glejaki Julka jest pod stałą kontrolą lekarzy. Wierzymy, że nasza córka wyjdzie zwycięsko z tej walki. Jednak terapia, której została poddana jest tak samo agresywna jak choroba, która ją dotknęła. Musimy liczyć się z szeregiem powikłań. Julka zaczęła cierpieć na neuropatię, problemy z poruszaniem, drętwieją jej kończyny... Od początku leczenia nastąpiło znaczne pogorszenie widzenia w związku z zanikaniem nerwu wzrokowego. Córka ma przyznany indywidualny tok nauczania. Niestety, choroba i liczne hospitalizacje sprawiły, że przestała chodzić do szkoły, co pozbawiło ją kontaktu z rówieśnikami z klasy. Do momentu wykrycia choroby nowotworowej była pogodną dziewczynką, chętnie pomagającą innym. Od czasu diagnozy jej świat ograniczył się do przestrzeni zamkniętej - tylko dom i szpital. Mimo trudności, z którymi musi się zmierzyć, Julka jest nadal pozytywnie nastawiona i kocha poznawać świat. Pomóżmy jej spełnić marzenia, z których najważniejszym jest powrót do zdrowia. Fakt ten wiąże się jednak z kosztownym leczeniem, rehabilitacją, stałymi konsultacjami i licznymi hospitalizacjami. Wcześniej radziliśmy sobie sami, teraz jednak nie wiemy, co przyniesie przyszłość... Leczenie Julki będzie długie i kosztowne, a my chcemy zrobić wszytko, by pomóc naszej córeczce. Bardzo prosimy Cię o wsparcie. Rodzice: Magdalena i Adam

259 440 zł
Beata Połukard
Pilne!
Beata Połukard , 54 lata

By rak piersi nie zabrał tego, co najważniejsze... Dajmy Beacie szansę na życie!

Rak — nie ma choroby, której bardziej się boimy. Jest jak wyrok! Rak piersi dla kobiety jest chyba tym najgorszym z możliwych … Gdy dowiedziałam się, że choruję, przeżyłam szok nie do opisania! Tak trudno stanąć przed lustrem i samej sobie spojrzeć w oczy i powiedzieć, że ma się raka, że to może już koniec … Jednak po chwili słyszę wewnętrzny głos — walcz Beata! Tak — nie poddam się, tym bardziej że dostałam drugą szansę! Niestety, sama nie jestem w stanie jej wykorzystać, bo leczenie kosztuje fortunę! Tylko z pomocą dobrych ludzi — z Twoją pomocą — mogę wygrać i żyć! Bardzo proszę, bądź moim aniołem... Zawsze pomagałam chorym, potrzebującym — uważam, że to taka moja misja na Ziemi, bo skoro jestem zdrowa i mam się dobrze, powinnam sprawić, by inni też mieli taką szansę. Nigdy w życiu bym nie podejrzewała, że nagle to ja znajdę się po tej drugiej stronie, ja będę chora, ja będę prosiła o pomoc … Dopiero teraz widzę, jakie to trudne. Bardzo chcę żyć, dlatego dzisiaj jestem tu i z całego serca proszę właśnie Ciebie o pomoc. Już 5 lat żyję z tym potworem, który nie ma dla mnie litości. W 2015 r. po raz pierwszy zdiagnozowano u mnie agresywnego raka piersi. Moje życie wywróciło się wtedy do góry nogami, przeżyłam ogromną traumę … Nie poddałam się jednak, postanowiłam walczyć. Wiem, że mam tu, na Ziemi jeszcze wiele do zrobienia. Była operacja, lekarze usunęli guza. Sądziłam, że już po wszystkim … Kolejne dwa lata były piękne, jednak okazało się, że to dopiero cisza przed prawdziwą burzą … W zeszłym roku moje niebo rozświetliła błyskawica, gromy oznaczały tylko jedno — rak wrócił ze zdwojoną siłą! Natychmiast poddano mnie 4 biopsjom, 3 mammografiom w celu potwierdzenia bardzo złych wyników USG. Tym razem rak zaatakował nie tylko pierś, ale także węzły chłonne. Jest to forma bardzo agresywnego raka, który daje szybko przerzuty. Po konsultacji z prowadzącym lekarzem-onkologiem zapadła zwalająca z nóg diagnoza. Nie ma całkowitej pewności, że po przeprowadzeniu następnej operacji i 3-miesięcznej chemioterapii, rak nie powróci, tak jak stało się to już po pierwszym razie w 2015 roku. Perspektywa ryzykownej i inwazyjnej operacji usunięcia piersi i węzłów chłonnych, przeraziła mnie do tego stopnia, że zaczęłam rozpaczliwie szukać alternatywnego rozwiązania za granicą. Z pomocą przyszła mi Alpstein Clinic w Szwajcarii, która ma bardzo dobre wyniki w leczeniu raka piersi.  Szwajcarscy lekarze przeanalizowali już wszystkie moje wyniki badań i są zgodni, że jeśli jak najszybciej rozpocznę kurację, daje to duże szanse na pełne wyzdrowienie! Niestety, czas ucieka. Miałam zostać przyjęta do kliniki w maju, ale nie uda mi się tak szybko uzbierać środków finansowych. Kolejny termin mam w lipcu. To nadal mało czasu, a kwota do zebrania jest gigantyczna... Alpstein Clinic stosuje najnowsze metody bioimmunologicznego leczenia z zastosowaniem m.in. immunoterapii i najwyższej jakości działań i zabiegów profilaktycznych. Koszt bioimmunologicznego leczenia to jednak blisko 380 tysięcy złotych… Koncept mojego leczenia oparty jest głównie na tzw.  BIO-IN2-Neural Therapy oraz Infusion Therapy. W tych terapiach podawane są zindywidualizowane iniekcje czynnikami bioregulacyjnymi m.in. z leków izopatycznych, mające na celu pobudzenie układu odpornościowego, aktywację metabolizmu komórkowego, zrównoważenie układu hormonalnego oraz stymulowanie procesów detoksykacji. Gdy dostałam kosztorys, moja euforia opadła, a nadzieja, która jeszcze przed chwilą rozgrzewała serce, stała się nagle bardzo odległa... Jestem już bardzo zmęczona, ale wiem, że nie mogę się poddać. Próbuję ze wszystkich sił zebrać fundusze, by wykorzystać moją szansę na życie. Profilaktycznie mój lekarz aplikuje mi cotygodniowo wlewy witaminowe, by wzmocnić organizm do walki z rakiem. Niestety, to za mało by powstrzymać raka. Jeśli pojawią się kolejne przerzuty, wtedy nawet leczenie w Szwajcarii może mi już nie pomóc… Jeśli uda mi się jak najszybciej wyjechać do kliniki, szwajcarscy lekarze dają mi duże szanse na uniknięcie wycięcia zarówno piersi, jak i węzłów chłonnych! Nadmienię, że szwajcarska klinika chlubi się bardzo dobrą opinią wśród jej byłych pacjentów. Do tej pory dotychczasowe decyzje dotyczące leczenia podejmowałam w strachu i w braku ufności do lekarzy. Tym razem wybrałam inaczej, bardzo wierzę w to, że to tam znajdę ratunek! Jeśli tylko zdążę … Dlatego proszę, pomóż mi. Będę bardzo wdzięczna, jeśli udostępnisz informację o mojej zbiórce wśród swoich znajomych, a szczególnie wśród kobiet, którym nieobcy jest rak piersi. Zamierzam dzielić się procesem leczenia tak, aby więcej kobiet poznało alternatywne możliwości walki z rakiem. Beata

256 123,00 zł ( 80,5% )
Brakuje: 62 010,00 zł
Rafał Kropski
4 dni do końca
Rafał Kropski , 48 lat

Tragiczny wypadek odebrał Rafałowi sprawność i możliwość pracy! Ratunku!

Nigdy nie sądziłem, że znajdę się w tak dramatycznej sytuacji. Jedna chwila, jeden moment całkowicie odmieniły moje życie i sprawiły, że muszę prosić Was o pomoc… W dniu 02.12.2023 r. byliśmy zaproszeni do koleżanki na imprezę urodzinową, która miała być wspólnym świętowaniem jej 40. urodzin. O godzinie 21 na środek sali wyjechał tort, wraz z dodatkową atrakcją, którą miała być "fontanna iskier". Koleżanka poprosiła mnie, abym razem z innym kolegą włączył atrakcję. Fontanna eksplodowała w mojej prawej dłoni, urywając ją.  Tego bólu nie zapomnę do końca życia. Eksplozja spowodowała również poparzenie nóg do tego stopnia, że jedna z nich musiała być szyta. Siła wybuchu była na tyle duża, że zrobiła dziurę w drzwiach i w suficie, a zdeformowana obrączka została odnaleziona w podziurawionych drzwiach. Po wypadku spędziłem prawie 3 tygodnie na oddziale ortopedii po przebytej operacji ratującej życie. W nowym roku czeka mnie kolejna operacja korygująca, mająca na celu zmniejszenie obecnych dolegliwości oraz usunięcie deformacji. Podczas wypadku byłem trzeźwy, z uwagi na przyjmowany antybiotyk. Zawsze z rozwagą, ze względu na wykonywany zawód, podchodzę do urządzeń stwarzających zagrożenie dla życia i zdrowia. Całe życie zawodowe poświęciłem mojej pracy i jednocześnie pasji, jaką jest motoryzacja – prowadzenie warsztatu elektromechaniki pojazdowej. Jestem praworęczny, więc utrata prawej dłoni to dla mnie jako mechanika nieopisany dramat. Straciłem nie tylko rękę, ale także możliwość pracy.  Ponadto, od 8 lat spełniam się jako płetwonurek. Jestem certyfikowanym instruktorem nurkowania, szkolę dzieci oraz osoby dorosłe na przyszłych nurków. Aktualna sytuacja nie pozwala mi na normalne egzystowanie, podstawowe czynności takie jak mycie i ubieranie się są dla mnie ogromnym wyzwaniem. Pieniądze ze zbiórki pomogą mi w rekonwalescencji oraz umożliwią zakup protezy, dzięki której w dużej mierze, moje codzienne funkcjonowanie pozwoli zbliżyć się do życia sprzed wypadku. Z całego serca proszę Was o pomoc i wsparcie. Wierzę, że dobro wysłane w świat, wraca z podwójną mocą! Rafał

247 624,00 zł ( 38,79% )
Brakuje: 390 674,00 zł