Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marysia Derek
Marysia Derek , 4 latka

Choroba NISZCZY naszą córeczkę... Odebrała Marysi wszystko❗️Błagamy o ratunek❗️

Prawda jest okrutna, prawda boli. Marysia cierpi na Zespół Retta, straszną chorobę, która odbiera dziewczynkom wszystkie umiejętności. Zamyka je we własnym ciele, sprawia, że stają się żywymi lalkami... Prosimy o pomoc dla naszej cierpiącej córeczki! Codziennie toczymy walkę z chorobą. Póki co możemy przeciwstawiać się jedynie rehabilitacją. Niestety jesteśmy jak Syzyf, wtaczający swój kamień na górę… Gdy wydaje się, że Marysi udało się osiągnąć sukces, zdobyć jakąś umiejętność, choroba okrutnie ją odbiera. I zaczynamy od nowa. Znów codziennie ćwicząc, jeżdżąc na kosztowne turnusy rehabilitacyjne…  Nasza biedna Marysia nie potrafi chodzić, mówić, ciało nie słucha jej poleceń. Nie słuchają jej ręce, nogi, nie słucha buzia. Nie sięgnie po ulubioną zabawkę, czy jedzenie. A w czerwcu skończy 4 latka… Czasami myślimy, co byłoby gdyby nie choroba, która odebrała jej radość życia. Jaka byłaby nasza dziewczynka, co lubiłaby robić? Z takich rozmyślań wyrywa nas straszna rzeczywistość. Ta rzeczywistość to nocne wybudzanie z okropnym krzykiem. To okrutne ataki epilepsji. To karmienie przez PEGa i częste wizyty w szpitalu. To infekcje, które przychodzą znienacka i zabierają wszystkie wypracowane postępy…  Jednak Marysia cały czas walczy, walczy o odrobinę radości w jej małym życiu. Pomimo jej okropnej choroby każdego dnia budzi nas pięknym uśmiechem, patrząc w oczy, tak jakby chciała do nas powiedzieć – “mamo, tato nie martwcie się, poradzimy sobie, mamy siebie”. Jesteśmy szczęśliwą rodziną, która robi wszystko, żeby pomóc Marysi. Niesamowitym wsparciem są nasze trzy cudowne córki, pomagają przy opiece nad swoją młodszą siostrą. Gdy jesteśmy w szpitalu, co chwilę dzwonią, kiedy do nich wrócimy. Ale my jako rodzice, nie chcemy ich obciążać, są nastolatkami, przed nimi mnóstwo wyzwań związanymi z wchodzeniem w dorosłość.  Kiedy dwa lata temu dowiedzieliśmy się o chorobie naszej córeczki, ciężko było nam to przyjąć. Czuliśmy smutek, ból, rozczarowanie i zadawaliśmy sobie pytanie: Dlaczego nasza córeczka, dlaczego los sprawił, że to ona musi być chora? Jednak dziś po prostu walczymy i staramy się myśleć o przyszłości!  Nasze wydatki są jednak ogromne i trudno nam udźwignąć je samemu. Musimy kupić Marysi nowe ortezy, wózek… Córeczka potrzebuje też sprzętów, takich jak pionizator. Wyjazdy na turnusy również wiążą się z dużymi wydatkami. A nie możemy przestać walczyć, bo choć choroba zabiera wypracowane postępy, to bez rehabilitacji byłoby jeszcze gorzej! Liczymy, że w przyszłości będzie można pomóc Marysi. Trwają zaawansowane badania nad terapią genową, która będzie mogła zatrzymać okrutną chorobę. Koszt leczenia będzie wynosił jednak kilkanaście milionów złotych! Póki co, musimy walczyć z chorobą rehabilitacją. Nasza córeczka to taki nasz kochany milczący aniołek, bo tak nazywa się dziewczynki z Zespołem Retta. Kochani, prosimy Was o wsparcie. Ona nas wszystkich potrzebuje. Każda nawet najmniejsza kwota daje Marysi szansę na lepsze życie. Za każde otwarte serce dla naszej córeczki – z góry DZIĘKUJEMY! Rodzice ➡️ Licytacje dla Marysi ➡️ Strona Marysi na Facebooku ➡️ TikTok

56 779,00 zł ( 26,68% )
Brakuje: 155 989,00 zł
Adrianna Ozdarska
Adrianna Ozdarska , 53 lata

Nowotwór pozbawił mnie władzy w nogach❗️Proszę o wsparcie❗️

Życie potrafi przewrócić wszystko do góry nogami w najmniej oczekiwanym momencie. W najbardziej nieprzewidywalny i okrutny sposób, ponieważ wystarczy jedno słowo, by rozbić życie i codzienność na milion bolesnych kawałeczków – nowotwór. W maju usłyszałam druzgocącą diagnozę – nowotwór płuca z przerzutami do kręgosłupa i innych organów. Choroba w krótkim czasie zniszczyła mój kręgosłup i kość udową do tego stopnia, że nie mam już władzy w nogach.  A mój stan się pogarsza – od niedawna przebywam w Hospicjum im. św. Wawrzyńca w Gdyni, ponieważ leczenie, które początkowo miało mi pomóc, nie przyniosło efektu. Chemia okazała się zbyt dużym obciążeniem dla mojego organizmu, a dalsza terapia jest już wyłącznie paliatywna. Choroba nie tylko pozbawiła mnie zdrowia, ale również wpłynęła na moją sytuację finansową. Potrzebuję wsparcia, aby zapewnić sobie godne warunki – na bieżąco kupuję niezbędne leki, środki pielęgnacyjne i paramedyczne, które nie są refundowane, a także opłacam koszty związane z pobytem w hospicjum. Każda, nawet najmniejsza wpłata, będzie dla mnie ogromnym wsparciem w tej trudnej walce. Choruję, ale chcę walczyć o to, co najważniejsze – godność i komfort w tym czasie. Dziękuję za każdą pomoc i wsparcie, jakie mogę otrzymać. To dla mnie więcej, niż jesteście w stanie sobie wyobrazić. Z góry dziękuję za wszelką pomoc i dobre słowo. Ada

17 129 zł
Jan i Małgorzata Seliga
2 dni do końca
Jan i Małgorzata Seliga , 29 lat

Potrzebuję protezy, a moja córka nowego wózka inwalidzkiego! Proszę, pomóż nam❗️

Mam na imię Jan. Wspólnie z żoną opiekujemy się niepełnosprawną córką Małgosią, która porusza się na wózku inwalidzkim. Od zawsze staraliśmy się radzić sobie najlepiej, jak potrafimy. Jednak nasze życie drastycznie zmieniło się w styczniu 2024 roku, gdy niespodziewanie trafiłem do szpitala! Tego dnia jak zwykle pojechałem z córką na zajęcia rehabilitacyjne. Podczas wizyty nagle poczułem się gorzej, a chwilę później ból w klatce piersiowej był nie do wytrzymania… Ratownicy, którzy zostali wezwani na miejsce, podejrzewali u mnie zawał serca! Trafiłem do szpitala, gdzie okazało się, że przyczyną mojego bólu był jednak tętniak rozwarstwiający aorty. Nie było czasu do stracenia! Natychmiast przeszedłem operację, która uratowała mi życie. Mimo to, mój stan był ciężki. Na ponad tydzień zapadłem w śpiączkę, a potem przez miesiąc walczyłem o powrót do zdrowia. To jednak nie był koniec nieszczęśliwych wydarzeń! Miałem już zostać wypisany do domu, lecz ta nadzieja zniknęła równie szybko, jak się pojawiła! W wyniku powikłań ponownie trafiłem na stół operacyjny. Niestety nie dało się już nic zrobić – lekarze byli zmuszeni amputować moją nogę…  Ciężko było mi odnaleźć się w nowej sytuacji. Do tej pory byłem aktywny fizycznie i bez problemu wypełniałem obowiązki taty. Z dnia na dzień stałem się zależny od kul i wózka inwalidzkiego. Przerażała mnie myśl, że nie będę już w stanie jak dotychczas pomagać w opiece nad Małgosią…  Chciałbym móc znów swobodnie chodzić. Muszę wrócić do sprawności – moja rodzina mnie potrzebuje! W naszym życiu bywały już trudne momenty, ale zawsze jakoś sobie radziliśmy. Boję się, że tym razem zostaliśmy jednak wystawieni na cięższą próbę. Jedyną szansą na odzyskanie sprawności jest dla mnie proteza. Niestety, to ogromny wydatek a nasze możliwości finansowe są ograniczone. Większość środków, jakie mamy, przeznaczamy na niezbędną rehabilitację i leczenie Małgosi. A jeszcze niedługo będziemy musieli wymienić córce jej wózek inwalidzki na nowy! Nie jesteśmy w stanie odłożyć tak dużej kwoty... Los nie zawsze był łaskawy dla mojej rodziny, jednak wierzę, że z Waszą pomocą może się odmienić. Tylko dzięki protezie znów będę w stanie chodzić i opiekować się córką jak dawniej! Proszę, wesprzyjcie mnie w walce o powrót do sprawności! Będę wdzięczny za każdą złotówkę! Jan

67 740,00 zł ( 95,39% )
Brakuje: 3 271,00 zł
Maria Nowak
Pilne!
Maria Nowak , 58 lat

Trwa walka o życie wspaniałej mamy, żony i babci❗️Pomóż pokonać NOWOTWÓR❗️

BARDZO PILNE!!! Kochani, nie jest nam łatwo prosić o pomoc, ale nie mamy innego wyjścia... 24. sierpnia 2024 roku nasz świat się zawalił. Dowiedzieliśmy się, że nasza ukochana mama, żona i babcia cierpi na ŚMIERTELNĄ CHOROBĘ… Mamy 2 tygodnie na uzbieranie ogromnych środków potrzebnych na operację! Błagamy o pomoc… Wszystko zaczęło się na początku roku. Mama miewała dość częste bóle głowy, które zmotywowały ją do wykonania kontrolnych badań. Został przeprowadzony rezonans magnetyczny, ale nie wykazał żadnych zmian. Lekarze uznali, że ból, z którym mama się mierzy, to ból migrenowy... Niestety kilka miesięcy później stan mamy drastycznie się pogorszył! Pewnego lipcowego popołudnia zauważyliśmy u niej zaburzenia mowy, widzenia, problemy z utrzymaniem równowagi, wysokie skoki ciśnienia. Bez chwili namysłu udaliśmy się na SOR, gdzie podano kroplówki na wzmocnienie organizmu. Mama kilka dni później leżała już na oddziale neurologii, gdzie po raz pierwszy usłyszeliśmy o dwóch zmianach znajdujących się w jej głowie… Jedna o wymiarach 4,8 cm x 1,3 cm, druga 3 cm x 1,3 cm. Staraliśmy się być dobrej myśli, ale wyniki biopsji nie pozostawiły już żadnych złudzeń… Okazało się, że mama cierpi na najgorszy z możliwych nowotworów mózgu. Diagnoza brzmi jak wyrok: glejak wielopostaciowy w IV stopniu złośliwości. Świat runął. Naszą jedyną nadzieją jest operacja w prywatnej klinice, ale jej koszt przeraża… Musimy w bardzo krótkim czasie zebrać ogromną sumę, która jest dla naszej mamy szansą na życie. Życie, które dla nas jest bezcenne… Niestety teraz mama nie funkcjonuje najlepiej – ma zaburzenia widzenia, a na lewe oko nie widzi praktycznie wcale. Do tego dochodzą bóle głowy, zawroty, problemy z pamięcią i koncentracją. Każdego dnia musi zażywać sterydy, a także leki przeciwpadaczkowe, które bardzo odbijają się na jej zdrowiu i samopoczuciu.  Mama jest cudowną, życzliwą i kochającą osobą – zawsze chętnie pomagała innym... Niedawno została babcią, a malutka Lila jest dla niej całym światem…  Chcemy, żeby miała szansę zobaczyć, jak wnusia dorasta… Kochamy ją najczulej i najgłębiej i nie wyobrażamy sobie, że ten potwór mógłby nam ją odebrać. Poruszymy niebo i ziemię, żeby mama została z nami jak najdłużej. Niestety goni nas czas – operacja musi odbyć się jak najszybciej, ponieważ guz tego rodzaju jest tak paskudny, że w przeciągu 2-3 miesięcy może urosnąć do ogromnych rozmiarów i uniemożliwić przeprowadzenie operacji… 27. września musimy wpłacić pierwszą ratę w wysokości 50. tysięcy złotych! Miesiąc później drugie tyle… Po operacji mamę czeka jeszcze wyczerpująca radio, chemioterapia i rehabilitacja. Bardzo prosimy, pomóżcie nam ocalić jej życie... Sami nie zdołamy uzbierać takich pieniędzy! Nie pozwólcie, by stało się najgorsze... Dzieci, rodzina Marysi

32 517,00 zł ( 15,28% )
Brakuje: 180 249,00 zł
Wojciech Berka
Wojciech Berka , 6 lat

Leczenie w Tajlandii ratunkiem dla Wojtusia ❗️ Pomożesz ❓

Dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam do tej pory! Wasza pomoc jest nieoceniona. Dzięki Wam Wojtek przez rok miał zapewnione żywienie specjalistyczne! Jesteście wspaniali, dziękujemy! Niestety nadal potrzebujemy pomocy… Oto nasza historia: To nie jest choroba, którą po prostu można wyleczyć. Ograniczenia stawiane przez dolegliwości wciąż są większe, a ja mimo wszystko nie tracę nadziei na lepsze jutro dla mojego synka... Wojtek przyszedł na świat zbyt wcześnie, 3 miesiące przed planowanym terminem. Był maleńki i bardzo słaby, nie oddychał samodzielnie. Przeszedł bardzo wiele, od swoich pierwszych chwil zmagał się z retinopatią wcześniaczą, wylewami dokomorowymi, zakażeniami bakteryjnymi, niewydolnością oddechową, dysplazją oskrzelowo – płucną… Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Bardzo bałam się o jego życie. Przebyliśmy bardzo długą drogę, która nie była usłana różami, lecz przeszkodami, które spadały na nas bezlitośnie. Wojtek nie potrafi samodzielnie siedzieć, chodzić, nie mówi, ale codziennie bardzo intensywnie ćwiczy, by poprawiać swoją sprawność i samodzielność! Synek jest rehabilitowany metodą Bobath, Vojty i jest pod opieką wielu specjalistów.  Czasem chciałabym móc powiedzieć „dość”. Cierpieniu, barierom, chorobie. Niestety to nie takie proste.... Wojtuś na każdą umiejętność musi ciężko pracować. Nieprzewidywalność choroby jest dla mnie bardzo trudna, bo wciąż żyję ze świadomością, że stan Wojtusia może się pogorszyć, a wtedy całą pracę będziemy musieli zaczynać od samego początku…  Pojawiła się nadzieja! Wojtek został zakwalifikowany do leczenia komórkami macierzystymi w Tajlandii. W Bangkoku dają szansę mojemu dziecku! Terapia zakłada 8 dawek komórek, intensywną rehabilitację, pomoc medyczną i specjalistyczne żywienie. To ogromna szansa dla mojego synka! Po powrocie do Polski czeka nas dalsza, wymagająca rehabilitacja. To wszystko generuje ogromne koszty! Bardzo proszę o pomoc! Już nie raz okazaliście nam swoje ogromne serca, nie znam takich słów, które mogłyby wyrazić wdzięczność. Proszę, nie zamykajcie ich, Wasza pomoc jest naszym ratunkiem! Mama Wojtka

160 837,00 zł ( 65,89% )
Brakuje: 83 238,00 zł
Maksymilian Szendera
Pilne!
Maksymilian Szendera , 15 lat

Jego cierpienie przekracza wszystkie granice❗️ Maksiu walczy o każdy oddech!

Jak długo można stawiać czoła przeciwnością losu. Ile można cierpieć we własnym ciele i walczyć o każdy płytki oddech. Ile można mieć w sobie siły, kiedy ma się dopiero 14 lat!  Skolioza Maksa wynosi ponad 100 stopni i postępuje! Mój syn cierpi z bólu, bardzo szybko się męczy, ma już przesuniętą nerkę oraz ucisk na płuco i jelita. Musi być jak najszybciej zoperowany! Niestety lekarze wycofali się z decyzji o operacji w Polsce. Szukając ratunku, dotarliśmy do Niemiec. Finalnie do operacji nie doszło. Lekarze rozkładają ręce! W tej chwili jest tylko jedna klinika, która uratuje życie i zdrowie Maksia! Klinika Dr. Paleya na Florydzie to ostatni ratunek! Otrzymaliśmy nowy kosztorys leczenia Maksa! Kwota jest ogromna! Maks urodził się jako wcześniak 13.08.2009 r. Ważył zaledwie 1,5 kg, ale przez pierwsze miesiące rozwijał się zupełnie prawidłowo. Niestety podanie szczepionki w 4. miesiącu dramatycznie zmieniło całe jego życie. Maks zapadł w śpiączkę, po wybudzeniu dostał drgawek, a po 24 godzinach był już zupełnie innym dzieckiem: nie wodził oczami, nie obracał się na boki, nie śmiał się, nawet rysy twarzy mu się zmieniły. Okazało się, że przeszedł poszczepienne zapalenie mózgu, w wyniku którego nastąpiło dziecięce porażenie mózgowe, małogłowie i padaczka. Dzisiaj Maks ma już 15 lat. Jest dzieckiem niepełnosprawnym, opóźnionym psychoruchowo, nie mówi, porusza się z trudem, musi być pieluchowany. Dwukrotnie był reanimowany, przeszedł depresję szpiku kostnego z podejrzeniem białaczki, choruje na leukopenię (spadek liczby leukocytów prowadzący do skrajnego osłabienia układu odpornościowego), przebył serię bardzo ciężkich zapaleń płuc oraz ostre i przewlekłe ropne zapalenie zatok, a na tym nie koniec… W 2017 roku syn przeszedł operacje bioder (prawego oraz lewego). Były one konieczne, ponieważ podczas ruchu kość udowa wyskakiwała z panewki i powodowała ogromny ból. Niestety operacje się nie powiodły, o czym dowiedzieliśmy się rok później, podczas konsultacji z dr Feldmanem z Instytutu Paley’a. W związku z tym, w 2019 roku Maks musiał przejść reoperację bioder i tu znowu spadły kolejne kłody pod nasze nogi. Nastał COVID, utrudnione kontakty z lekarzami, brak kontroli pooperacyjnych, to wszystko doprowadziło do tego, że lewe biodro syna uległo ponownej destrukcji. Znów przyszedł ból, strach i cierpienie. W 2021 roku podjęto decyzję o powtórnej operacji. Była ona ciężka, bardzo skomplikowana, potwornie bolesna. Przez 10 dni Maks nie spał ani nie jadł, był skrajnie wyczerpany, popadł w depresję, pogorszyły się wyniki jego badań krwi, nastąpił zanik mięśni. Wtedy też otrzymaliśmy kolejny cios. Dowiedzieliśmy się o konieczności operowania postępującej skoliozy! Jednak w tym stanie fizycznym i psychicznym nie było to możliwe… Decyzja zapadła, czekaliśmy tylko, aż stan syna się poprawi. Nie mamy już siły, po ludzku mamy dość. To jest okropne, co nas spotkało. Lekarze z Polski wycofali się z decyzji o operacji, a Maks nie może już czekać! Zrozpaczeni szukaliśmy pomocy, by nie zostawić syna w takim stanie. Ratunku podjęli się lekarze z Niemiec. Niestety, finalnie do operacji nie doszło z uwagi na zły stan ogólny. Kręgosłup jest już w dramatycznym stanie, narządy wewnętrzne zduszone. Maksiu słabnie, a jego wyniki są gorsze z tygodnia na tydzień! Cement, który muszą wpuścić w kości podczas zabiegu, w przypadku dzieci daje się w minimalnych dawkach, co wyklucza jednorazowe podanie. Dodatkowo konieczne jest wyrównanie nóg Maksa. W tej chwili kwota leczenia znacznie urosła i niestety nie unikniemy wyjazdu do USA!  Nie mamy innego wyjścia – wszystkie inne kliniki zamknęły przed nami drzwi... Brakuje nam już sił na zbiórkę, proszenie o pomoc, ale musimy to zrobić – dla Maksa, on niczemu nie zawinił! Kręgosłup syna i jego stan pogorszyły się tak bardzo, że nie możemy czekać. Zrobimy wszystko, by nie cierpiał! Błagam, pomóżcie! Aneta, mama. BAZAREK DLA MAKSIA –> KLIK Maksymilian Szendera-Pomoc dla Maksia  –> KLIK

175 065,00 zł ( 20,06% )
Brakuje: 697 275,00 zł
Amina Elgokhari
Pilne!
5:17:38  do końca
Amina Elgokhari , 16 lat

Moja ostatnia walka z rakiem!

W lutym 2021 Amina zauważyła guzek w brzuchu i po USG zalecono nam wizytę u onkologa. Onkolog dziecięcy skierował nas do szpitala, gdzie przeprowadzono prostą operację wycięcia torbieli. Tak wtedy myśleli lekarze. Na wyniki histologiczne z Instytutu Badawczego czekaliśmy dwa tygodnie. Diagnoza brzmiała: nowotwór złośliwy osłonek nerwów obwodowych, diagnoza bardzo rzadka, zwłaszcza u dziecka. Niektórzy lekarze, jak i my sami, nie wierzyliśmy, że coś takiego jest możliwe. Poszliśmy do innych klinik, ale wszędzie potwierdzono diagnozę. Po operacji guz nadal agresywnie rósł i Amina potrzebowała radykalnej operacji wycięcia tkanki towarzyszącej. Przeprowadzono 10-godzinną, bardzo rozległą operację. Chemioterapia jest nieskuteczna przy tym typie nowotworu, dlatego Aminie zalecono poddanie się radioterapii zaraz po tym jak dojdzie do siebie po operacji. Była w stanie ukończyć cykl radioterapii dopiero we wrześniu 2021 r., Ponieważ jej tkanki brzuszne długo się regenerowały po operacji, a wcześniejsze rozpoczęcie nie było możliwe. Lekarze powiedzieli, że w historii były tylko 3-4 takie przypadki i wszystkie dzieci z taką diagnozą zmarły. Nie możemy pozwolić, żeby to się skończyło! Podczas rutynowej kontroli w styczniu 2023 roku wykryto u niej guza w lewej nerce i podjęliśmy decyzję o locie do Izraela na dalsze badania i leczenie. Słowa lekarza brzmiały w moich uszach: „Wszyscy umarli… wszyscy umarli…” . Zebraliśmy pieniądze na zadatek w klinice, wzięliśmy pożyczkę w pracy i liczyliśmy, że pokryje zarówno badanie, jak i ewentualną operację. Natychmiast zrobiliśmy badanie krwi i rezonans magnetyczny jamy brzusznej z kontrastem, PET CT i trzy dni później Amina miała biopsję. Na wyniki czekaliśmy 10 dni. Gdy były już gotowe, przyszliśmy na konsultację z lekarzem. Zmiany przerzutowe stwierdzono w różnych narządach: płucach, kościach i jamie opłucnej. Obecnie nie ma mowy o operacji, ponieważ jest ona bezzasadna. Aminie pilnie przepisano kilka kursów chemioterapii. W tym czasie wynik biopsji był już gotowy, a następnie potwierdzono go testem genetycznym, że początkowa diagnoza była błędna. Ten test został zakończony w zeszłym tygodniu i okazało się, że Amina ma mięsaka BCOR typu Yuinga, ale w tkankach miękkich. Mięsak ten reaguje na chemioterapię, a szanse na korzystny wynik znacznie wzrosły! Lekarze zmienili nieco schemat chemioterapii, ale wiadomo, że środki, które udało nam się odłożyć na pierwszą wpłatę i rozpoczęcie leczenia w Izraelu, nie wystarczą. Jeśli przerwiemy leczenie, jej szanse na przeżycie będą równe zeru. Sami nie damy sobie rady i bez Waszej pomocy nie zapłacimy za leczeni, które tak naprawdę jest ostatnią szansą! Chcemy, aby nasza córka, siostra i przyjaciółka miała szansę na wyleczenie! Jeśli chemioterapia się powiedzie, czeka nas operacja, radioterapia i leczenie biologiczne i to wszystko też będziemy musieli opłacić.  Proszę, pomóż Aminie, ona ma dopiero 14 lat i bardzo chce żyć!

435 650,00 zł ( 39,5% )
Brakuje: 667 119,00 zł
Aneta Bzinkiewicz
Pilne!
Aneta Bzinkiewicz , 52 lata

Trwa nierówna walka Anety z GLEJAKIEM❗️Potrzebne kosztowne leczenie❗️

To wszystko potoczyło się tak szybko… Wakacyjny wyjazd z rodziną do Chorwacji w ciągu zaledwie paru godzin zamienił się w koszmar. Wszystko zaczęło się od niewinnego bólu głowy… Początkowo podejrzewaliśmy udar, lecz po przewiezieniu mamy na SOR, usłyszeliśmy jeszcze bardziej wstrząsającą diagnozę. NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY MÓZGU! Nasz świat się załamał… Z powodu obrzęku mózgu normalny powrót do Polski groził śmiercią. Musieliśmy natychmiast opłacić prywatny transport medyczny. Jego koszt sięgnął bez mała 20 tysięcy złotych. Aneta przeszła w Polsce pilną operację usunięcia nowotworu mózgu. Mimo to nasze problemy się nie skończyły i każdy dzień to walka o życie naszej mamy. Udało się usunąć guza w całości, jednak według lekarzy w każdej chwili może zacząć odrastać i to ze zdwojoną siłą. Już teraz wiemy, że radio i chemioterapia to za mało, a niestety metody leczenia w Polsce na tym się kończą. Aby wydłużyć życie mamie, szukamy różnych metod leczenia za granicą. Istnieją nierefundowane terapie urządzeniem Optune oraz immunoterapia, a także leki wspomagające chemioterapię, które mama musi zacząć przyjmować jak najszybciej. Niestety ich koszt przewyższa nasze możliwości! Mimo śmiertelnej choroby staramy się żyć, cieszyć się każdym dniem i stawić czoła diagnozie 15. miesięcy życia. Mama ma ogromną wolę walki i chęci do życia, chce doczekać wnuków i wychować jeszcze niepełnoletniego syna Stasia. Choć ciężko prosić nam o pomoc, bez Waszego wsparcia nie damy rady sfinansować tak drogiego leczenia! Aneta to pełna życia, radości i otwartości na drugiego człowieka kobieta. Każdy, kto ją zna, wie, że dobro innych zawsze stawia nad swoje. Nawet w natłoku zajęć i pracy zawsze znajduje dla nich czas. Teraz to ona potrzebuje naszej uwagi i pomocy! Każdy może pomóc, możesz i Ty! Wierzymy, że dobro, które okazujemy drugiemu człowiekowi – wraca do nas z podwójną mocą! Dzieci Anety – Zuzia i Staś

77 227,00 zł ( 6,04% )
Brakuje: 1 199 369,00 zł
Michał Ringwelski
Michał Ringwelski , 30 lat

Wypadek przykuł go do szpitalnego łóżka... Ratujmy Michała!

9 lipca 2023 Michał znalazł się w złym miejscu i czasie… Mój brat podróżował jako pasażer, a na drodze doszło do niebezpiecznej sytuacji. W wyniku zderzenia doznał bardzo poważnego urazu głowy. Trwa walka o to, żeby do nas wrócił!  Michał w stanie krytycznym trafił do szpitala w Słupsku, gdzie po wstępnym rozpoznaniu przekierowano go na oddział intensywnej terapii. Co najgorsze przez dłuższy czas po wypadku utrzymywał się obrzęk mózgu. Później doszło też do udaru! Wypadek sprawił, że życie mojego brata zmieniło się o 180 stopni. Wcześniej towarzyski i uczynny chłopak, dziś walczy o życie. Dalej przebywa na OIOMie. Ma czterokończynowy niedowład, karmiony jest przez PEG. Może tylko otworzyć oczy… Razem z rodziną wierzymy, że Michał nas rozpoznaje. Pielęgniarki twierdzą, że na pewno nas słyszy. Wiemy, że ma szansę na powrót, przynajmniej do częściowej sprawności. Obecnie szukamy dla niego odpowiedniego ośrodka, gdzie mógłby się rehabilitować. Staramy się też o miejsce w Klinice Budzik.  Michał jest muzycznie uzdolniony. Gra na trąbce i często uświetnia uroczystości i spotkania. Pragnę, by miał jeszcze szanse cieszyć się życiem, spotkać się z najbliższymi, założyć rodzinę… Mój brat będzie potrzebował długiej i kosztownej rehabilitacji, na którą niestety brakuje środków. Liczy się każda złotówka. Dlatego proszę, wesprzyj Michała w jego drodze do zdrowia. Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę! Renata, siostra Szacunkowa kwota zbiórki

38 386,00 zł ( 14,43% )
Brakuje: 227 572,00 zł