Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Wilk
Katarzyna Wilk , 32 lata

Tragiczny wypadek w dzieciństwie naznaczył życie Kasi! Potrzebna operacja!

Myślę dziś o sobie z przeszłości – małej Kasi, wesołej i beztroskiej dziewczynce, której życie zmienił traumatyczny wypadek… Gdy miałam 6 lat na gospodarstwie mojego taty wpadłam pod koło przyczepy, która po mnie przejechała!  Miałam zerwaną skórę z połowy głowy i lewej części twarzy, a do tego uszkodzony nerw wzrokowy i porażone mięśnie powieki. Lekarze rozpoczęli walkę o moje życie i musiałam przejść skomplikowaną operację! Na szczęście przebiegła pomyślnie, ale spędziłam długie miesiące w szpitalu... W późniejszych latach przechodziłam przez kolejne operacje i pobyty w różnych szpitalach w wielu miastach w Polsce. Jednak żadna z nich nie przywróciła mojego wzroku ani ruchomości gałki ocznej do pełnej sprawności! Do dziś mam ubytki w kości budującej oczodół i skroni. Przez to widzę znacznie gorzej i podwójnie. Powieka uszkodzonego oka opadła przez porażenie mięśni. Co więcej, w lewym kąciku oka pojawiła się narośl, która się powiększa… Badania wykazały, że nie jest to zmiana nowotworowa, jednak wymaga ona usunięcia.  Po 25 latach od wypadku znalazłam w końcu lekarza, który jest w stanie przywrócić mój wzrok i wygląd do normalności! Niestety, taka operacja nie jest finansowana przez NFZ, a jej koszt znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Dlatego też zwracam się do Was o pomoc. Operacja pozwoli mi poprawić komfort codziennego funkcjonowania i sprawi, że odzyskam to, co zniszczył wypadek! Będę Wam ogromnie wdzięczna za każde, nawet najmniejsze wsparcie!  Kasia

12 902,00 zł ( 12,12% )
Brakuje: 93 481,00 zł
Patryk Krzyżewski
Patryk Krzyżewski , 5 lat

Sen = śmierć. Potrzebna dalsza pomoc dla Patryczka!

Kochani, Patryczek jest już po siedmiogodzinnej operacji wszczepienia stymulatora oddechu. Jeszcze na bloku operacyjnym, został po raz pierwszy włączony stymulator, celem sprawdzenia reakcji nerwów na elektrodę. Lekarze zapewniają,że wszystko poszło zgodnie z planem i są zadowoleni z przebiegu operacji. Natomiast, czy wszystko udało się w pełni dowiemy się za miesiąc, gdy rany pooperacyjne zagoją się i stymulator podczas kontroli zostanie włączony. Patryś w dalszym ciągu po operacji jest bardzo słaby, obolały i powoli dochodzi do siebie po tak długiej i ciężkiej operacji" - relacjonuje mama Dominika Patryk od urodzenia walczy o swoje życie… Wspierają go kochający rodzice, którzy poruszą niebo i ziemię, by ratować ukochanego synka! "Patryk jest po operacji wszczepienia stymulatora oddechu. Po miesiącu od zagojenia ran pooperacyjnych ponownie musimy zgłosić się na oddział neurochirurgii w Gdańsku w celu uruchomienia stymulatora. W trakcie snu Patryka, będzie kontrolowana praca nerwów przepony ,czy współpracują z elektrodami, które są połączone specjalnymi antenami ze stymulatorem który wysyła impulsy elektryczne. Potrzebujemy środków finansowych na zapewnienie synkowi systematycznej terapii psychologicznej, ze względu na zdiagnozowany autyzm, neurologopedycznej z powodu zaburzeń mowy(komunikacji), tlenoterapii w komorze hiperbarycznej, integracji sensorycznej, fizjoterapii i zajęć z pedagogiem specjalnym. Zebrane środki przeznaczymy także na zakup artykułów medycznych, leków, nierefundowanych, szczepionek,oraz pomocy sensorycznych. Potrzeb jest wiele, które niestety przewyższają moje możliwości finansowe, zwłaszcza, że całodobowo opiekuję się synkiem i nie mogę podjąć pracy. Wierzę w moc ludzkich serc, które pomogą nam w tej trudnej sytuacji. Za każde wsparcie dziękuję z całego serca. – apeluje mama chłopca. --- ➡️ Możesz pomóc Patryczkowi biorąc udział w LICYTACJACH 

12 300,00 zł ( 30,75% )
Brakuje: 27 700,00 zł
Agata Kamzol
11 dni do końca
Agata Kamzol , 21 lat

Dziewczynka, która nie miała prawa przeżyć... Agata znów prosi o Twoją pomoc!

Nigdy nie zaponę tamtej tragicznej chwili. Chwili, w której omal nie straciłam córki… Przez dobę żyłam ze świadomością, że moja córka umarła, że nic nie dało się zrobić… Chciałam odebrać ciało Agatki. Zadzwoniłam do szpitala. Wtedy mi powiedzieli, że pojawiły się odruchy, że nadal mam dziecko! Chwila euforii została szybko ukrócona przez lekarzy: „Proszę się nie łudzić, to pewnie chwilowe, nic z tego nie będzie…”.  Tymczasem Agata żyje, choć to życie jest niezwykle trudne. Proszę, pomóż mojej córeczce do nas wrócić… 5 września 2016 roku zaczął się nasz koszmar. To był poniedziałek. Agatka poszła do szkoły, była wzorową uczennicą. Na ostatniej lekcji rozbolała ją głowa. Zadzwonili do mnie ze szkoły: „Proszę jak najszybciej przyjechać, Agata zemdlała. Karetka już jedzie...” Serce córki się zatrzymało, zaczęła umierać na moich oczach!  Odbarczanie mózgu niewiele pomogło i już kolejnego dnia konieczna była następna operacja. Po niej córeczka zapadła w głęboką śpiączkę, a nas – jej rodziców – pochłonęła najczarniejsza rozpacz. Jednak pomimo okrutnych prognoz, Agata wywalczyła swoje życie! Udar odebrał jej wiele lat, który mogłaby spędzić na szczęśliwym dorastaniu. Dzisiaj jedynie rehabilitacja daje nam jakąkolwiek nadzieję. Tylko dzięki niej dzisiaj jesteśmy tu, gdzie jesteśmy! Niestety, to ogromne koszty, z którymi musimy radzić sobie sami.  Opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem jest niezwykle kosztowna, pochłania wszystkie nasze pieniądze. Jednak nie możemy się zatrzymać, stracić tego, co już mamy! Proszę, pomóżcie Agatce, by mogła znów być zdrowa i szczęśliwa, jak przed udarem... Rodzice

12 212,00 zł ( 52,17% )
Brakuje: 11 193,00 zł
Janina Prus-Wilk
Janina Prus-Wilk , 75 lat

Codzienność odbiera mi siłę. Proszę o pomoc!

Dzięki ofiarodawcom pierwszej zbiórki jestem na dobrej drodze do odzyskiwania sił i poprawy zdrowia, za co serdecznie dziękuję! Zakup koncentratora tlenu, zabieg na lewe kolano i rehabilitacja oraz podręczny sprzęt medyczny dają mi większe poczucie bezpieczeństwa. Odzyskuję nadzieję, że będę bardziej sprawna... W osiągnięciu tego celu nadal potrzebuję wsparcia innych osób... Dotyczy to zarówno rocznego leczenia, jak i dodatkowych zabiegów... Widząc większą sprawność leczonego kolana, już marzę o zabiegu również na drugie kolano... Ogromną pomocą byłby dla mnie sprzęt rehabilitacyjny, który w warunkach domowych utrwali efekty rehabilitacji, którą obecnie przechodzę... W wyniku udaru mam jedną stronę ciała słabszą. Taki sprzęt pomoże mi odzyskać równowagę fizyczną, wzmocni organizm, poprawi ukrwienie oraz da mi poczucie większej stabilizacji zdrowotnej. Jestem wdzięczna wszystkim osobom, które nie przechodzą obojętnie obok takich historii jak moja. Moja historia:  Jestem po dwóch udarach (zawałach mózgu) wywołanych zakrzepem tętnic mózgowych. Mam ostre nawrotowe uszkodzenie prawego płata czołowego oraz wieloogniskowe zmiany malacyjne mózgu, niewydolność krążenia mózgowego. Przeszłam jeden zawał serca. Chorobami objęty jest u mnie cały organizm. Od wielu lat choruję na cukrzycę typu II, która powoli wyniszcza mój organizm, hypertrójglicerydemię, miażdżycę tętnic domózgowych, nadciśnienie tętnicze, przewlekłą niewydolność serca/choroba niedokrwienna serca, niedokrwistość (okresowo), refluks żółciowy z przewlekłym zanikowym zapaleniem błony śluzowej żołądka, dyskopatię kręgosłupa, artrozę stawów i kolan. Mam retinopatię cukrzycową, zaćmę, znaczny niedosłuch. Gorzej funkcjonują mi płuca po przejściu covid-19 oraz ze względu na POCHP (rozedma śródrazikowa, guzek podopłucnowy w prawym płucu) często mam problemy z oddychaniem, szybko łapię infekcje oddechowe, które ciężko przechodzę. Nerki pracują coraz słabiej i może dojść do ich niewydolności (ciągle blisko granicy niewydolności, ale stan udaje się poprawiać). W nerce lewej torbiel okołokielichowa oraz torbiel korowa. W nadnerczu prawym pojawiła się zmiana ogniskowa. Choruję na niedoczynność tarczycy od wielu lat. Mam dwa spore guzki tarczycy w obu płatach. Kilka miesięcy temu miałam usuwanego polipa żołądka, oraz polipy jelita grubego. Stwierdzono u mnie przy tej okazji przełyk Barretta, który może być zalążkiem nowotworu przełyku i wymaga obserwacji, kontroli. Gastroskopia w marcu wykazała zanik śluzówki w całym żołądku. Dwa lata temu miałam usuwany pęcherzyk żółciowy i bardzo ciężko przeszłam tę operację. Pogłębiły się u mnie problemy kardiologiczne, złapałam zapalenie płuc – wymagałam pobytu na OIOM. Ze względu na cukrzycę rana pooperacyjna nie goiła się prawidłowo... Po miesięcznym pobycie w szpitalu wróciłam do domu. Ostatecznie dopiero po dwóch miesiącach leczenia domowego rana się wygoiła i zabliźniła. Dlatego potrzebuję wzmacniać organizm poprzez suplementację, rehabilitację, właściwą dietę, aby jak najdłużej utrzymywać wystarczająco dobry, jak na mnie stan zdrowia. W moim przypadku najistotniejsze jest hamowanie, spowalnianie pogarszania sytuacji zdrowotnej, aby nie dopuścić do stanu, w którym będą konieczne ryzykowne dla mnie operacje, gdyż może wystąpić kolejny udar, a nawet niebezpieczeństwo utraty życia! Z obawy przed takimi skutkami lekarze od 4 lat nie decydują się na zoperowanie mi 2 kostniaków w zatoce czołowej, które tak się rozrosły, że zajmują praktycznie prawie całą jej przestrzeń, a trzeci z nich jest na sklepistości kości ciemieniowej...  Moją kolejną potrzebą jest poprawa warunków mieszkaniowych. Łazienka wymaga remontu i dostosowania. Od kilku lat nie mam możliwości umyć się pod bieżącą wodą, gdyż ze względu na stan zdrowia nie jestem w stanie korzystać z wanny-wejść do niej. Mycie gąbką w misce wody jest dla mnie bardzo uciążliwe, więc marzę o tym, aby mieć prysznic...  Żeby zmienić wannę na brodzik trzeba przenieść piecyk gazowy. To z kolei wiąże się gruntowny remontem. Konieczne jest również powiększenie otworu i zamontowanie szerszych drzwi, a także ulepszenie odpływu wody, z którym są ciągłe problemy. Spotkałam się kiedyś z opinią, że z tyloma chorobami to ja długo nie pożyję. Cieszę się, że od tamtej rozmowy minęło już dwa lata, a ja – dzięki Bogu i wsparciu wielu osób w leczeniu - nadal żyję... Życie jest tak pięknym darem, że nie chcę się poddawać beznadziei i walczę o przeżycie każdego pojedynczego dnia. Gdy doświadczam ludzkiego wsparcia to jest to dla mnie komunikat, że inni ludzie też chcą, abym żyła... Wiem, że nie da się pomóc wszystkim ludziom na świecie, ale cieszę się bardzo, gdy ktoś dostrzega w tym świecie również moje potrzeby, moje pragnienie życia i na miarę możliwości przychodzi mi z pomocą!  Janina

9 162,00 zł ( 17,22% )
Brakuje: 44 030,00 zł
Marcin Chrześcijański
1 dzień do końca
Marcin Chrześcijański , 18 lat

Pomóż Marcinowi odzyskać upragnioną sprawność!

Marcin to młody mężczyzna. Pełen energii, zawsze lubiany za swoją otwartość i poczucie humoru. Uwielbiał spędzać czas na świeżym powietrzu, łowić ryby i spotykać się ze znajomymi. Tak jak rówieśnicy miał plany i marzenia… Niestety wszystko zmienił nieszczęśliwy upadek! Nie wiem ile cierpienia jest w stanie udźwignąć jeden człowiek. Ale okrutny los z pewnością chce sprawdzić moje możliwości. Po śmierci męża wszystko musiałam wziąć na swoje barki. Jednak dzieci dawały mi ogromną siłę. Pogodziłam się z losem i z pokorą przyjęłam to, co mi pisane. Niestety nawet najwytrwalszym w boju, świat potrafi zawalić się na głowę… Nigdy nie zapomnę dnia, gdy nagle otrzymałam druzgoczącą informację o tym, że mój młodszy syn Marcin spadł z wysokości! Tak bardzo bałam się, że stracę kolejną najważniejszą osobę w moim życiu! Gdy dotarłam do szpitala usłyszałam od lekarzy, że syn jest w ogólnym stanie dobrym. Kamień spadł mi z serca i odczułam chwilową ulgę. Tymczasową, bo były też złe wieści. Marcin doznał złamania wybuchowego trzonu L1! Konieczna była pilna operacja, jednak nie rozwiązała ona wszystkich problemów. Syn do dziś zmaga się z niedowładem kończyn dolnych… Marcin ma szansę na powrót do sprawności, jednak wymaga to intensywnej rehabilitacji i wsparcia wielu specjalistów. A to niestety kosztuje majątek! Sama nie dam rady. Dlatego błagam Was o wsparcie! Syn nigdy nikomu nie odmawiał pomocy, a teraz pomocy potrzebuje on sam! Podarujcie mu szansę na lepszą przyszłość i odzyskanie upragnionej sprawności! Mama Marcina

8 838 zł
Aleksandra Oberda
Aleksandra Oberda , 5 lat

Przez koszmarną diagnozę mała Ola musi walczyć o zdrowie❗️RATUNKU❗️

Jesteśmy rodzicami trzech wspaniałych córek. Niestety, jedna z nich nie może cieszyć się beztroskim dzieciństwem. Od dnia postawienia diagnozy okropny ból i rozpacz codziennie rozrywa nasze serca. Choroba odbiera Oli sprawność… Musimy uratować jej wzrok! Ciąża przebiegała prawidłowo, a po urodzeniu nic nie wskazywało na to, że córeczka jest ciężko chora. Z czasem jednak zaczęliśmy zauważać niepokojące sygnały w jej zachowaniu. Niedługo później dowiedzieliśmy się, że to napady lekoopornej padaczki! Ola trafiła do szpitala, gdzie zrobiono jej rezonans mózgu. Okazało się, że w głowie naszego dziecka jest bardzo dużo guzów. Po dalszej diagnostyce i kolejnych badaniach lekarze stwierdzili u Oli stwardnienie guzowate! To był szok! Świat naszej rodziny zawalił się w jednym momencie… Chcieliśmy obudzić się z tego koszmaru… Ciągle szpital, badania i płacz, który nie daje ukojenia. Z każdym dniem było jednak gorzej. Kolejnym ciosem okazał się wynik badania okulistycznego, które wykazało guzy także w oczach Oli! Córeczka rozpoczęła leczenie, jednak ze względu na ciągłe infekcje trzeba było je przerwać. Wciąż jednak szukamy innego sposobu czy leku, który pomoże Oli. Nie możemy czekać, aż guzy zaczną rosnąć i niszczyć maleńkie ciało naszej córeczki! Choroba nie śpi! Opieka nad Olą to duże wyzwanie. Nigdy nie wiemy, co przyniesie kolejny dzień… Na tę chwilę córeczka wymaga ciągłej opieki, nie komunikuje się i potrzebuje pomocy we wszystkich czynnościach. Marzymy, aby Ola stała się kiedyś na tyle samodzielna, że nie będziemy się martwić, co się stanie, gdy nas zabraknie… Życie z chorobą stało się już naszą normalnością, choć nigdy się z tym nie pogodzimy. Córeczka jest pod stałą opieką wielu różnych specjalistów. Codzienność Oli wygląda inaczej niż jej rówieśników – zamiast na zajęcia dodatkowe, jeździmy na terapię… Choroba i napady padaczkowe w każdej chwili mogą odebrać Oli sprawność i wszystko, co do tej pory wypracowała. Nigdy nie prosiliśmy o pomoc, ale teraz sami sobie nie poradzimy… Koszty wizyt lekarskich i rehabilitacji są ogromne! Wierzymy jednak, że Wasza pomoc da Oli nadzieję, by zobaczyła dobro i kiedyś sama powiedziała „dziękuję!”. Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę! Rodzice

8 170 zł
Ada Kubiak
Ada Kubiak , 25 lat

Ratujemy zdrowie Ady! Tak wiele już przeszła...

Dziękujemy za dotychczasową pomoc. Chociaż Adusia wygląda już na silną i zdrową, to choroba nadal władam jej całym życie... Błagam, zostań z nami i pomóż walczyć! Nasza historia: Budzę się z nadzieją, że to tylko koszmarny sen… Nic z tego. Ile nieszczęść może spaść na jednego człowieka? Ile cierpienia i bólu może znieść?  Razem z córką od wielu lat szukałam przyczyn zaburzeń immunologicznych i genetycznych, by w końcu usłyszeć druzgocącą diagnozę — padaczka. Gdy poznaliśmy przyczynę jej złego samopoczucia i mogliśmy zacząć leczenie, zdarzył się okropny wypadek!  To był Dzień Ojca. Adrianna myła włosy nad wanną, gdy nastąpił atak. Córka zsunęła się do wanny i po kilku minutach nieprzytomną znalazł ją tata. Adę udało się uratować, ale niedotlenienie trwało zbyt długo. Mózg został uszkodzony i do tej pory nie ma z nią kontaktu.  Trudno w tej beznadziei pozbierać myśli. Dzięki wielomiesięcznej fizjoterapii i pracy wielu lekarzy różnych specjalności Ada odzyskała część utraconych umiejętności. Uczyła się na nowo mówić, poruszać rękoma, siadać, chodzić... Jednak śpiączka to nie sen. Potrzebna jest cała gama wsparcia wielokierunkowego i bardzo żmudnej i systematycznej rehabilitacji. Jest to bardzo trudny i wymagający czas, w którym najważniejsza jest systematyczność. Brak rehabilitacji to ryzyko powrotu na wózek. Niestety, w przypadku Ady pozostała już tylko prywatna ścieżka leczenia. Nie mamy tylu środków...  Z całego serca prosimy o pomoc. Wierzę, że zapobiegniemy regresom. Wierzę, że Wami to się uda! Proszę, nie zostawiaj nas...  Agnieszka — mama

8 150,00 zł ( 10,94% )
Brakuje: 66 319,00 zł
Ewa i Sara Laufer
Ewa i Sara Laufer , 33 lata

Nie pozwól, aby bliźniaczki utraciły to, o co tak ciężko walczyły!

Dziękuję, że kiedyś już nam pomogliście! Rehabilitacja jest najważniejszą częścią życia moich córek, dlatego raz jeszcze musiałam założyć zbiórkę. Proszę, wspomóż nas w tej ciężkiej walce… Nasza historia: Ewa i Sara urodziły się o miesiąc za szybko. Wtedy też rozpoczął się horror walki o ich życie. Moje córeczki ważyły nieco ponad kilogram i od początku były skazane na śmierć… Nie umiały same oddychać, ich płuca były niewykształcone. Przez długi poród doszło do niedotlenienia oraz do krwotoków do komór…  Sara była w nieco lepszej sytuacji – silniejsza, walczyła dzielnie. Ale Ewunia… Lekarze kazali przygotować się na najgorsze i nie mogli uwierzyć, że żyje kolejną godzinę, kolejny dzień. Dziś córeczki mają 32 lata i nie umiem sobie wyobrazić, by którejś miało zabraknąć… Nigdy jednak nie wiem, jak to wszystko się skończy, dlatego walka trwa nieustannie. U Ewy najpoważniejsza jest niewydolność oddechowa – garb uciska na płuca, przez co nieustannie boję się o jej życie. Córa niestety prawie nie widzi, to cena za to, że żyje. Zbyt duża mieszanka tlenowa uszkodziła nerw wzrokowy, a zaawansowana skolioza jest realnym zagrożeniem. Nie sprawdziły się żadne nowoczesne metody. Ewa nie przeżyje długotrwałej operacji, dlatego walczymy, by skolioza się nie pogłębiała. Boimy się każdego zapalenia płuc, najdrobniejszej infekcji… Życie w stresie nie jest łatwe! Ewa cały czas jest osobą leżącą. Niestety z biegiem lat doszły nowe problemy. W wyniku ostrego zapalenia trzustki wymaga specjalistycznej diety trzustkowej. Przeszła też kilka operacji okulistycznych, w wyniku odklejenia siatkówki w obu oczach. Jedno oko pozostało niewidzące. Jej skolioza nadal się jednak powiększa i obecnie wynosi aż 115  stopni! Z tego względu często dochodzi do niewydolności oddechowej. Z uwagi na przemieszczenia organów wewnętrznych, potrzebne są stałe ćwiczenia rozciągające, aby nie doprowadzić do znacznego pogorszenia stanu zdrowia. Sara także potrzebuje intensywnej rehabilitacji, ponieważ to dzięki niej może się samodzielnie poruszać. Przez wiele lat przebywała na wózku, dlatego tym bardziej nie chce stracić tego, co udało jej sie wypracować.  Te wszystkie lata, to nieustanna walka i ciężka praca. Boję się jednak, że jeżeli zabraknie środków na systematyczną rehabilitację, wszystko stracimy! Proszę, nie pozwól, aby moje córki cierpiały jeszcze mocniej! Mama Ewy i Sary

6 555 zł
Dorota Trzeciak
Dorota Trzeciak , 61 lat

Odkąd skończyła 30 lat – walczy ze stwardnieniem rozsianym❗️Potrzebne wsparcie 🚨

Mam na imię Dorota i mam 61 lat. Kiedyś moje życie wyglądało normalnie, byłam krawcową, opiekowałam się dziećmi, patrząc, jak dorastają... Niestety wszystko zawaliło się prawie 30 lat temu... Zbierałam się do pracy i nagle straciłam wzrok. Lekarz natychmiast wysłał mnie do szpitala z przypuszczeniem nieuleczalnej, przewlekłej choroby, jaką jest stwardnienie rozsiane. Dzięki pomocy lekarskiej i zastosowaniu bardzo silnych sterydów mój wzrok udało się przywrócić, natomiast diagnoza brzmiała jak wyrok... Od tamtych chwil mój stan zdrowia tylko się pogarsza, codzienność stała się niezwykle trudna, bardzo potrzebuję pomocy! Musiałam zrezygnować z pracy ze względu na niedowład rąk, ale bardzo zależało mi na normalnym życiu, więc postanowiłam otworzyć sklep, który pomagał mi w utrzymywaniu kontaktów z ludźmi. Pomimo niesprawnych rąk mogłam być w ruchu i czuć się potrzebna. Po kilku latach choroba zaatakowała jednak również nogi. Najpierw starałam się chodzić o kulach, później o balkoniku, aż w końcu nastąpiło nieuniknione i zostałam przykuta do wózka, na którym jestem do dziś. Niecałe 20 lat temu zostałam zmuszona zamknąć mój sklep, stan zdrowia nie pozwalał na dalsze funkcjonowanie w ten sposób. Od 10. lat moje życie jest szare i monotonne, jestem skazana na swoje cztery ściany i pomoc dzieci... Rok temu samodzielnie nie byłam w stanie wstać z łóżka, tylko dzięki pomocy bliskich mogłam przesiąść się na wózek. Nadal staram się walczyć i chociaż odrobinę poprawiać swoją sprawność, ale moje ciało jest bardzo słabe. Dzięki pomocy sprzętów dla niepełnosprawnych mogę codziennie rano unieść się sama, chociaż kosztuje mnie to niewyobrażalnie wiele wysiłku! Przez to wszystko czuje się ciężarem dla mojej rodziny. W 2009. roku zostałam babcią. Jak każda matka chciałam być oparciem dla swojej córki i bawić się z wnukami, ale moje słabnące ciało mi to uniemożliwiło. Powoli traciłam nadzieję, zaczęłam godzić się z myślą, że już zawsze będę skazana na całkowitą pomoc innych przy najprostszych czynnościach. Całe szczęście odnalazłam światełko w tunelu! Kombinezon rehabilitacyjny. Mogłam sprawdzić, w jaki sposób ten sprzęt zadziała na mój organizm i efekty po godzinie testowania były dla mnie zdumiewające! Moje ciało się rozluźniło, mogłam wstać, wyprostować się, a przejście kilku kroków było zdecydowanie łatwiejsze. Efekt utrzymywał się przez 48 godzin, był to czas, w którym czułam się dużo lepiej. Odzyskałam wiarę w samodzielne funkcjonowanie! Poczułam, że dzięki regularnemu używaniu kombinezonu będę mogła zabrać moje wnuki na wycieczkę rowerową! Niestety kombinezon kosztuje 30 tysięcy, dla mnie to nieosiągalna kwota, dlatego muszę poprosić o Wasze wsparcie. Choroba ogranicza mnie każdego dnia... Z Waszą pomocą, moje życie stanie się piękniejsze i bardziej kolorowe! Dzięki Wam będę mogła wrócić do sprawności! Zdaje sobie sprawę, że to ogromna kwota, ale jesteście Państwo moją jedyną nadzieją. Za okazanie serca, ogromnie Wam DZIĘKUJE! Dorota  

5 541,00 zł ( 16,85% )
Brakuje: 27 332,00 zł