Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ada Kubiak
Ada Kubiak , 25 lat

Ratujemy zdrowie Ady! Tak wiele już przeszła...

Dziękujemy za dotychczasową pomoc. Chociaż Adusia wygląda już na silną i zdrową, to choroba nadal władam jej całym życie... Błagam, zostań z nami i pomóż walczyć! Nasza historia: Budzę się z nadzieją, że to tylko koszmarny sen… Nic z tego. Ile nieszczęść może spaść na jednego człowieka? Ile cierpienia i bólu może znieść?  Razem z córką od wielu lat szukałam przyczyn zaburzeń immunologicznych i genetycznych, by w końcu usłyszeć druzgocącą diagnozę — padaczka. Gdy poznaliśmy przyczynę jej złego samopoczucia i mogliśmy zacząć leczenie, zdarzył się okropny wypadek!  To był Dzień Ojca. Adrianna myła włosy nad wanną, gdy nastąpił atak. Córka zsunęła się do wanny i po kilku minutach nieprzytomną znalazł ją tata. Adę udało się uratować, ale niedotlenienie trwało zbyt długo. Mózg został uszkodzony i do tej pory nie ma z nią kontaktu.  Trudno w tej beznadziei pozbierać myśli. Dzięki wielomiesięcznej fizjoterapii i pracy wielu lekarzy różnych specjalności Ada odzyskała część utraconych umiejętności. Uczyła się na nowo mówić, poruszać rękoma, siadać, chodzić... Jednak śpiączka to nie sen. Potrzebna jest cała gama wsparcia wielokierunkowego i bardzo żmudnej i systematycznej rehabilitacji. Jest to bardzo trudny i wymagający czas, w którym najważniejsza jest systematyczność. Brak rehabilitacji to ryzyko powrotu na wózek. Niestety, w przypadku Ady pozostała już tylko prywatna ścieżka leczenia. Nie mamy tylu środków...  Z całego serca prosimy o pomoc. Wierzę, że zapobiegniemy regresom. Wierzę, że Wami to się uda! Proszę, nie zostawiaj nas...  Agnieszka — mama

8 150,00 zł ( 10,94% )
Brakuje: 66 319,00 zł
Ewa i Sara Laufer
Ewa i Sara Laufer , 33 lata

Nie pozwól, aby bliźniaczki utraciły to, o co tak ciężko walczyły!

Dziękuję, że kiedyś już nam pomogliście! Rehabilitacja jest najważniejszą częścią życia moich córek, dlatego raz jeszcze musiałam założyć zbiórkę. Proszę, wspomóż nas w tej ciężkiej walce… Nasza historia: Ewa i Sara urodziły się o miesiąc za szybko. Wtedy też rozpoczął się horror walki o ich życie. Moje córeczki ważyły nieco ponad kilogram i od początku były skazane na śmierć… Nie umiały same oddychać, ich płuca były niewykształcone. Przez długi poród doszło do niedotlenienia oraz do krwotoków do komór…  Sara była w nieco lepszej sytuacji – silniejsza, walczyła dzielnie. Ale Ewunia… Lekarze kazali przygotować się na najgorsze i nie mogli uwierzyć, że żyje kolejną godzinę, kolejny dzień. Dziś córeczki mają 32 lata i nie umiem sobie wyobrazić, by którejś miało zabraknąć… Nigdy jednak nie wiem, jak to wszystko się skończy, dlatego walka trwa nieustannie. U Ewy najpoważniejsza jest niewydolność oddechowa – garb uciska na płuca, przez co nieustannie boję się o jej życie. Córa niestety prawie nie widzi, to cena za to, że żyje. Zbyt duża mieszanka tlenowa uszkodziła nerw wzrokowy, a zaawansowana skolioza jest realnym zagrożeniem. Nie sprawdziły się żadne nowoczesne metody. Ewa nie przeżyje długotrwałej operacji, dlatego walczymy, by skolioza się nie pogłębiała. Boimy się każdego zapalenia płuc, najdrobniejszej infekcji… Życie w stresie nie jest łatwe! Ewa cały czas jest osobą leżącą. Niestety z biegiem lat doszły nowe problemy. W wyniku ostrego zapalenia trzustki wymaga specjalistycznej diety trzustkowej. Przeszła też kilka operacji okulistycznych, w wyniku odklejenia siatkówki w obu oczach. Jedno oko pozostało niewidzące. Jej skolioza nadal się jednak powiększa i obecnie wynosi aż 115  stopni! Z tego względu często dochodzi do niewydolności oddechowej. Z uwagi na przemieszczenia organów wewnętrznych, potrzebne są stałe ćwiczenia rozciągające, aby nie doprowadzić do znacznego pogorszenia stanu zdrowia. Sara także potrzebuje intensywnej rehabilitacji, ponieważ to dzięki niej może się samodzielnie poruszać. Przez wiele lat przebywała na wózku, dlatego tym bardziej nie chce stracić tego, co udało jej sie wypracować.  Te wszystkie lata, to nieustanna walka i ciężka praca. Boję się jednak, że jeżeli zabraknie środków na systematyczną rehabilitację, wszystko stracimy! Proszę, nie pozwól, aby moje córki cierpiały jeszcze mocniej! Mama Ewy i Sary

6 555 zł
Dorota Trzeciak
Dorota Trzeciak , 61 lat

Odkąd skończyła 30 lat – walczy ze stwardnieniem rozsianym❗️Potrzebne wsparcie 🚨

Mam na imię Dorota i mam 61 lat. Kiedyś moje życie wyglądało normalnie, byłam krawcową, opiekowałam się dziećmi, patrząc, jak dorastają... Niestety wszystko zawaliło się prawie 30 lat temu... Zbierałam się do pracy i nagle straciłam wzrok. Lekarz natychmiast wysłał mnie do szpitala z przypuszczeniem nieuleczalnej, przewlekłej choroby, jaką jest stwardnienie rozsiane. Dzięki pomocy lekarskiej i zastosowaniu bardzo silnych sterydów mój wzrok udało się przywrócić, natomiast diagnoza brzmiała jak wyrok... Od tamtych chwil mój stan zdrowia tylko się pogarsza, codzienność stała się niezwykle trudna, bardzo potrzebuję pomocy! Musiałam zrezygnować z pracy ze względu na niedowład rąk, ale bardzo zależało mi na normalnym życiu, więc postanowiłam otworzyć sklep, który pomagał mi w utrzymywaniu kontaktów z ludźmi. Pomimo niesprawnych rąk mogłam być w ruchu i czuć się potrzebna. Po kilku latach choroba zaatakowała jednak również nogi. Najpierw starałam się chodzić o kulach, później o balkoniku, aż w końcu nastąpiło nieuniknione i zostałam przykuta do wózka, na którym jestem do dziś. Niecałe 20 lat temu zostałam zmuszona zamknąć mój sklep, stan zdrowia nie pozwalał na dalsze funkcjonowanie w ten sposób. Od 10. lat moje życie jest szare i monotonne, jestem skazana na swoje cztery ściany i pomoc dzieci... Rok temu samodzielnie nie byłam w stanie wstać z łóżka, tylko dzięki pomocy bliskich mogłam przesiąść się na wózek. Nadal staram się walczyć i chociaż odrobinę poprawiać swoją sprawność, ale moje ciało jest bardzo słabe. Dzięki pomocy sprzętów dla niepełnosprawnych mogę codziennie rano unieść się sama, chociaż kosztuje mnie to niewyobrażalnie wiele wysiłku! Przez to wszystko czuje się ciężarem dla mojej rodziny. W 2009. roku zostałam babcią. Jak każda matka chciałam być oparciem dla swojej córki i bawić się z wnukami, ale moje słabnące ciało mi to uniemożliwiło. Powoli traciłam nadzieję, zaczęłam godzić się z myślą, że już zawsze będę skazana na całkowitą pomoc innych przy najprostszych czynnościach. Całe szczęście odnalazłam światełko w tunelu! Kombinezon rehabilitacyjny. Mogłam sprawdzić, w jaki sposób ten sprzęt zadziała na mój organizm i efekty po godzinie testowania były dla mnie zdumiewające! Moje ciało się rozluźniło, mogłam wstać, wyprostować się, a przejście kilku kroków było zdecydowanie łatwiejsze. Efekt utrzymywał się przez 48 godzin, był to czas, w którym czułam się dużo lepiej. Odzyskałam wiarę w samodzielne funkcjonowanie! Poczułam, że dzięki regularnemu używaniu kombinezonu będę mogła zabrać moje wnuki na wycieczkę rowerową! Niestety kombinezon kosztuje 30 tysięcy, dla mnie to nieosiągalna kwota, dlatego muszę poprosić o Wasze wsparcie. Choroba ogranicza mnie każdego dnia... Z Waszą pomocą, moje życie stanie się piękniejsze i bardziej kolorowe! Dzięki Wam będę mogła wrócić do sprawności! Zdaje sobie sprawę, że to ogromna kwota, ale jesteście Państwo moją jedyną nadzieją. Za okazanie serca, ogromnie Wam DZIĘKUJE! Dorota  

5 541,00 zł ( 16,85% )
Brakuje: 27 332,00 zł
Bruno Widzisz-Kubasiewicz
Bruno Widzisz-Kubasiewicz , 3 latka

Ile cierpienia może znieść małe, niewinne dziecko? Bruno Cię potrzebuje!

Bruno tak dużo już wycierpiał. Od sierpnia 2023 roku przebywa w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci prowadzonym przez siostry zakonne. Jest to chłopiec bardzo radosny i cieszący się życiem mimo swojej choroby, która każdego dnia mu cząstkę jego samego. Bruno ma rozpoznaną chorobę genetyczną: deficyt dehydrogenazy 2-metylo 3-hydroksybutyrylo CoA. Jest również obserwowany pod kątem niedosłuchu i niedowidzenia. Gdy u dziecka z tą chorobą pojawia się gorączka, wymioty lub brak apetytu – wchłanianie glukozy zostaje upośledzone, a jej poziom spada. Dochodzi wtedy do nieodwracalnego uszkodzenia komórek nerwowych i mózgu, a czasami nawet zgonu! Ile cierpienia może znieść małe, niewinne dziecko? Każdemu z nas zależny, by dla Bruna był to wyjątkowy czas, by mógł cieszyć się każdą chwilą. Dziękujemy za każdy gest dobra i życzliwości już otrzymany i każdy przyszły. Intensywna rehabilitacja, dodatkowe zajęcia i odpowiedni tryb życia mogą przyhamować rozwój choroby! Obecnie Bruno potrzebuje intensywnej rehabilitacji i stymulacji. Byliśmy już na pierwszych zajęciach rehabilitacji metodą Wojty! Wymaga to dużo wysiłku, ale Bruno się nie poddaję. Jeśli możesz udostępnić, bardzo proszę. Koszt trzech spotkań w tygodniu to 600 złotych, na miesiąc wychodzi około 2400 złotych. Rocznie cena takiej rehabilitacji to prawie 30 tysięcy! A chcielibyśmy skorzystać z dodatkowej rehabilitacji wzmacniającej, usprawniającej, zajęć na basenie, turnusów... Czeka nas też badanie słuchu i wzroku, by mieć pewność diagnostyczną. Prosimy o pomoc i wsparcie dla Bruna. Wspólnie jeszcze raz możemy podarować mu szansę na lepsze jutro. Sprawmy, by rósł, wiedząc, że na świecie jest jeszcze wielu ludzi, dla których jego los nie jest obojętny… Dziękujemy za każdy gest dobra i życzliwości. Siostra zakonna, Mariola ➡️ Facebook – Bruno i jego świat 

4 947,00 zł ( 4,65% )
Brakuje: 101 436,00 zł
Anna Gierdosz
Anna Gierdosz , 39 lat

Walczę o moje zdrowie dla mojego synka! Pomóż mi zakupić pompę insulinową!

W życiu doświadczyłam wielu trudności. Zawsze starałam się je pokonywać. Los odwdzięczył mi się spełnieniem mojego największego marzenia – kilka lat temu zostałam mamą cudownego chłopca. Chciałabym móc skupić się w pełni na rodzicielstwie i nie musieć myśleć o chorobie w każdej możliwej sekundzie… Moje zdrowotne problemy zaczęły się, gdy byłam dzieckiem. W wieku 3 lat wskutek  wypadku straciłam wzrok w prawym oku. Musiałam pogodzić się z faktem, że już zawsze będę się różnić. 8 lat później, gdy miałam 11 lat, zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu I. Mój świat się zawalił. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego znów trafiło na mnie… Choroba rzutuje na pracę wzroku, bardzo się bałam, co będzie z moim drugim, zdrowym okiem. Nie miałam jednak wyjścia, musiałam codziennie nakłuwać paluszki, przed każdym posiłkiem przyjmować zastrzyk. Mijały lata, a medycyna przynosiła coraz to nowsze rozwiązania. Dostałam pena, który ułatwił dokładne podawanie jednostek insuliny. Wiedziałam, że istnieją też pompy insulinowe, ale taki wydatek był poza zasięgiem naszej rodziny i mogłam jedynie o nim pomarzyć. W końcu w dorosłym życiu zdecydowałam się na zakup własnej pompy na kredyt. Po 5 latach użytkowania pompa zepsuła się. Niestety, nie była już na gwarancji. Zostałam z niczym. Staraliśmy się z mężem o dziecko, wszystkie oszczędności inwestowaliśmy w wizyty lekarskie i leczenie w tym obszarze. Kiedy Wiktorek pojawił się na świecie, nie mogliśmy uwierzyć w nasz cud. Już godziliśmy się z tym, że może bycie rodzicami to nie nasza droga. Ale udało się! Dla mojego synka muszę zawalczyć o swoje zdrowie. Żeby było to możliwe, potrzebuję nowej pompy insulinowej, która pomoże mi w regulacji poziomu cukru. Sprawi, że będę czuła się bezpiecznie, gdy opiekuję się synkiem. Chcę być sprawną, pełną energii mamą. Nie chcę się bać, że podczas pobytu na placu zabaw spadnie mi drastycznie cukier. Wierzę, że ze wsparciem ludzi o wielkich sercach uda się dokonać kolejnego cudu i będę mogła zakupić pompę, która odmieni moje życie. Anna Grupa licytacyjna 💚

4 543,00 zł ( 14,23% )
Brakuje: 27 372,00 zł
Kacper i Oliwier Pawlisiak
Kacper i Oliwier Pawlisiak , 11 lat

Kolejny etap walki o przyszłość – Pomóż nam❗️

Kochani, Wasze dotychczasowe wsparcie było nieocenione! Chcielibyśmy bardzo podziękować każdemu, kto dołożył swoją cegiełkę do naszej zbiórki! Niestety dotychczasowe środki się już skończyły, a chłopcy wymagają stałej, systematycznej rehabilitacji. Potrzeby są ogromne, a wciąż wzrastają. Dlatego proszę, nie zostawiajcie nas teraz! Nasza historia: Kacper i Oliwier to bliźniacy urodzeni w 36 tygodniu ciąży. Po urodzeniu nic nie zapowiadało, że chłopcy będą się rozwijać gorzej od rówieśników. Pierwsze lata ich życia przebiegały spokojnie, chociaż widziałam, że rozwijają się wolniej od rówieśników. Jednak cały czas byliśmy pod opieką lekarzy specjalistów, którzy początkowo zrzucali to na karb ich wcześniactwa. Dokładniejsze badania i testy przyniosły niepokojące diagnozy.  U Oliwiera zdiagnozowano autyzm dziecięcy, niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym i głuchotę prawostronną. Widać u niego postępy, więcej mówi i kontaktuje jeśli coś mu się podoba. Ale dalej wymaga intensywnej terapii. Miał predyspozycje do mniejszego napięcia i niestety jak rośnie, robi się niezgrabny. Kacper natomiast choruje na Mózgowe Porażenie Dziecięce połowicze z niedowładem lewostronnym, ma też zdiagnozowaną niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim oraz autyzm atypowy. Obecnie jest ciężko. Kacper ma napady agresji, a kolejne badania kosztują go dużo łez. Mimo ciągłej, intensywnej terapii wiemy, że niestety, nie będzie lepiej. Możemy jedynie walczyć, by z czasem nie było tylko gorzej. Mamy zaplanowane też 3 turnusy. W październiku, w styczniu i lipcu 2024 roku. Na co dzień Kacper i Oliwier odbywają terapie w Wielkopolskim Centrum Fizjoterapii w Poznaniu. Jest to fizjoterapia, terapia integracji sensorycznej, neurologopedia, terapia zachowań trudnych, terapia pedagogiczna, oraz psychologiczna. Chłopcy potrzebują stałej rehabilitacji min. 2 razy w tygodniu. Każde zajęcia to wydatek od 100 do 150 zł w zależności od rodzaju zajęć. Dla mnie jako samotnej matki ciężko jest udźwignąć wydatki związane z rehabilitacją synów. Dlatego z całego serca po raz kolejny proszę o pomoc i wsparcie, aby Kacper i Oliwier mieli w przyszłości szansę na samodzielność. Wiem, że razem możemy znów dokonać małego cudu. Eliza, mama bliźniaków

4 045,00 zł ( 25,34% )
Brakuje: 11 913,00 zł
Artem Sokolov
Pilne!
Artem Sokolov , 23 lata

Pilne❗️PRZERZUTY❗️24-latek ze złośliwym nowotworem!

Jak wyobrażałem sobie swoje życie w wieku 24 lat? Takiego koszmaru się nie spodziewałem… Moja walka trwa, nie mogę się poddawać… Przede mną jeszcze całe życie i zrobię wszystko, by wydostać się z onkologicznego piekła! Proszę, pomóż mi! Do dziś ciężko pogodzić mi się z myślą, że zwykły krwotok nosa doprowadził mnie do śmiertelnej diagnozy… Początkowo podejrzewano, że to problemy z ciśnieniem. Dopiero gdy zacząłem wymiotować krwią, laryngolog zlecił mi wykonanie tomografii. W moim nosogardle był GUZ! Umierałem z przerażenia! Konieczna była operacja. Leżałem na stole, czekając na uśpienie i błagałem, by to nie było nic groźnego… Niestety, udało się usunąć tylko połowę guza. Przez 2 tygodnie chodziłem z tamponami w nosie i czekałem na wyniki. Każdy dzień trwał wieczność… W końcu otrzymałem diagnozę, której wolałbym nigdy nie usłyszeć: nowotwór złośliwy zatok sitowych. Nie zdążyłem się obejrzeć, gdy rozpoczęła się pierwsza chemioterapia. Zaplanowano 3 cykle chemii. Guz nie przestawał jednak rosnąć… Już sam mogłem zobaczyć go w lustrze – a więc tak wyglądał mój zabójca... Czułem się coraz gorzej. Zdecydowano o podaniu kolejnej chemii i wdrożono radioterapię. Byłem pewny, że to już koniec, straciłem siły i zacząłem się poddawać… Umierałem. Lekarze dawali mi już tylko kilka dni życia. Na szczęście guz zareagował na naświetlania i jego wzrost się zatrzymał. Przeszedłem kolejną operację. Byłem wycieńczony. Wyniki wykazały, że guz nie jest już aktywny. A ja cieszyłem się, że przeżyłem i ten koszmar mam już za sobą. Powoli dochodziłem do siebie. Nie spodziewałem się, że los ma dla mnie inne plany… Nie minął nawet miesiąc od operacji, gdy zacząłem odczuwać ogromny ból pleców. Okazało się, że to przerzuty – w moim kręgosłupie wykryto guz… Czekam na wyniki badań. Jestem przerażony, bo nie wiem, czy po raz kolejny uda mi się zwalczyć tak bezwzględnego przeciwnika. Badania i poszerzoną diagnostykę muszę wykonać jak najszybciej, a to kosztuje… Dlatego proszę – pomóż mi. Sam już nie dam rady… Artem

3 226 zł
Anastazja Madziar
Anastazja Madziar , 6 lat

Anastazja od lat cierpi na mukowiscydozę! W jej życiu pojawiła się nowa diagnoza...

Nasza kochana Nastka to prawdziwy promyk radości, pełen życia i miłości do zwierząt. Widzimy ją, jak biega, bawi się i cieszy każdą chwilą. Jednakże, jak w przypadku każdej historii, istnieje druga strona medalu – walka Nastki z MUKOWISCYDOZĄ. Jest to choroba genetyczna i nieuleczalna, która dzień po dniu zabiera oddech i życie. Niszczy płuca, oskrzela, przewód pokarmowy oraz układ rozrodczy. Organizm jest zalewany ropną, lepką wydzieliną. Prowadzi to do niewydolności oddechowej, a w następstwie nawet do przedwczesnej śmierci. Nastka nie jest w stanie samodzielnie odkrztusić tej wydzieliny. Napady kaszlu nieraz trwają bardzo długo, a córka z wielkim trudem łapie oddech. Codzienność Nastki to pobyty w szpitalach i mnóstwo wizyt u strony specjalistów. Choć córka jest pełna siły i determinacji, to wiemy, że walka z chorobą jest dla niej wyjątkowo trudna.  Gdy myśleliśmy, że już nic więcej nie może nas zaskoczyć, w trakcie rutynowej kontroli spadła na nas kolejna straszna wiadomość. Sprawy, które budziły wątpliwości u lekarzy, zostały rozwiane wynikiem jednego badania. Dostaliśmy telefon, że mamy natychmiast przyjechać do lekarza, ponieważ ma nam coś ważnego do przekazania… W gabinecie usłyszeliśmy, że nasza córka cierpi na Zespół Turnera. Obecnie czekamy na kwalifikacje do leczenia hormonem wzrostu.  Tak długo żyliśmy w nieświadomości… Strach nas ogarnia, gdy myślimy, ile jeszcze może skrywać ciało naszego bezbronnego dziecka. Jakie jeszcze zło może czaić się wewnątrz?  Czy będziemy w stanie na czas to wykryć i leczyć? Istnieją badania Wes jednak są bardzo kosztowne. Nasz cały budżet pochłania wielospecjalistyczna opieka, prywatne konsultacje, rehabilitacja, leczenie i konieczne sprzęty. Dzięki Wam udało się zakupić m.in. urządzenie do drenażu autogenicznego i kamizelkę oscylacyjną. Jednak to tylko kropla w morzu potrzeb… Marzy nam się, aby zabrać kiedyś Nastusie na turnus rehabilitacyjny, ale jego koszty powodują, że możemy tylko o nim pomarzyć.  Miewamy ciężkie chwile, ale mimo wszystko nie dajemy tego po sobie poznać. Chcemy dać naszej córeczce wszystko, co najlepsze. Niestety nie zawsze możemy sprostać trudnościom, zwłaszcza tym finansowym. Dlatego serdecznie prosimy o wsparcie Nastki. Każda złotówka ma dla nas znaczenie. Rodzice

2 673 zł
Alan Bednarowicz
3:36:07  do końca
Alan Bednarowicz , 9 lat

Razem możemy dać mu szansę na lepszy rozwój! Pomoc dla Alana!

Alan jest fajnym, pogodnym dzieckiem. Mierzy się jednak z przeciwnikiem, który bardzo wpływa na jego funkcjonowanie. Jest to ciężka postać autyzmu. Bardzo chciałbym zapewnić mu większe możliwości rozwoju. Bardzo proszę o pomoc! Problemy zaczęły się, gdy syn miał trzy latka. Obecnie ma osiem i niestety nie potrafi porozumiewać się tak, jak dzieci w jego wieku. Chodzi do klasy specjalnej, ma stwierdzony znaczny stopień niepełnosprawności. Potrzebuje też pomocy ortodonty i specjalnych butów. Korzystamy z pomocy neurologa i psychiatry. Alan chodzi na rehabilitację organizowaną przez lokalną fundację oraz w ramach NFZ. Nie jest to jednak wystarczające. Syn musi uczyć się funkcjonowania w grupie, ma z tym duży problem. Pomocny okazałby się z pewnością wyjazd na turnus rehabilitacyjny. To jednak kosztuje tak dużo… Alan bardzo lubi auta i oglądać mecze. Gdy jest w swoim świecie i bawi się zabawkami uspokaja się. Bardzo lubi spacery i wycieczki szkolne. Musi rozwijać się społecznie. Ma też problem z wyrażaniem emocji inaczej niż krzykiem.  Choć robię dla niego wszystko, co tylko mogę, to jest nam naprawdę trudno. Marzę, żeby podarować synowi szansę na rozwój w postaci wyjazdu na turnus. Wierzę, że pomożecie mi je zrealizować! Z góry dziękuję! Arleta, mama

2 582 zł