Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tair Alpenev
Pilne!
11 dni do końca
Tair Alpenev , 6 lat

Złośliwy nowotwór ZABIJA naszego synka❗️Błagamy, RATUJ❗️

„U Państwa synka wykryliśmy rzadkiego i złośliwego guza wątroby” – w momencie, w którym onkolog wypowiedział te słowa, dla nas świat się zatrzymał. Patrzyliśmy po sobie nawzajem, ale nie byliśmy w stanie nic powiedzieć. Gardła zacisnęły się nam z przerażenia, a po twarzach popłynęły palące łzy rozpaczy…  Nie mogliśmy zrozumieć… Dlaczego? Nasz synek miał zaledwie 3 latka, nie zrobił nigdy niczego złego. To przecież maleńkie, niewinne dziecko. Czym zasłużył na śmierć?  Nic nie zapowiadało naszej tragedii. Synek rósł i rozwijał się tak, jak jego rówieśnicy. Zawsze uwielbiał bawić się z innymi dziećmi, rysować i grać w gry – był bystrym i pełnym życia chłopcem… Niestety, w 2020 roku zauważyliśmy, że synek czuje się słabo i ma coraz mniejszy apetyt. Zaniepokojeni zaczęliśmy szukać pomocy, jednak w najgorszych wizjach nie podejrzewaliśmy, w jak potwornym niebezpieczeństwie się znajduje.  Wyniki badań okazały się jednak bezlitosne. Nasze maleństwo od środka wyżerał zabójczy nowotwór. Rozpoczął się wyścig z czasem o życie synka.  Konieczne okazały się aż 3 operacje usunięcia guza z wątroby, dodatkowo kilkanaście cykli chemioterapii. Codziennie staliśmy przy szpitalnym łóżeczku Tairka i trzymaliśmy go za rączkę, gdy kolejne dawki chemii paliły jego żyły. Ocieraliśmy łzy synka i zbieraliśmy wypadające garściami włoski, modląc się o ratunek. Stał się cud. W lutym 2023 roku nasz koszmar się skończył. „Remisja” – żadne słowo nigdy nie przyniosło nam takiej ulgi. Wzięliśmy synka w ramiona i po raz pierwszy od momentu usłyszenia diagnozy – płakaliśmy nie z rozpaczy, lecz ze szczęścia. Odżyliśmy. Czuliśmy się, jakbyśmy po 3 latach wstrzymywania powietrza, mogli w końcu znowu oddychać. Cieszyliśmy się każdym dniem, każdą godziną, każdą minutą…  Szczęście trwało jednak bardzo krótko, zaledwie rok. W marcu 2024 roku kontrolne badania wykryły nowego guza w jamie brzusznej. Nagle znowu nie mogliśmy oddychać. Dławiliśmy się łzami, jednocześnie obiecując sobie nawzajem, że tym razem także wyrwiemy naszego synka z objęć śmierci. Musimy uratować go za wszelką cenę, nie mamy już jednak pieniędzy – wszystko wydaliśmy na wcześniejsze leczenie. Sprzedaliśmy więc dom, samochód i wszystko, co mieliśmy. Niestety, okazało się, że to wciąż zbyt mało, by nasz synek miał szansę przeżyć.  Koszty leczenia onkologicznego są bardzo wysokie i bez pomocy nie będziemy w stanie go opłacić – a to dla Tairka oznacza wyrok śmierci. Wiemy, że tak nie musi być, już raz w końcu wygrał z nowotworem! Jedyną przeszkodą są... pieniądze. Błagamy na kolanach, ratujcie nasze dziecko! Synek jest całym naszym światem, a bez potwornie kosztownego leczenia czeka go długa i bolesna śmierć. Błagamy Was o litość i jakąkolwiek pomoc – jesteśmy zrozpaczeni, bo wiemy, że sami nie damy rady ocalić naszego synka. Teraz jego los leży w rękach ludzi o dobrych sercach… Rodzice

6 225,00 zł ( 6,93% )
Brakuje: 83 570,00 zł
Katarzyna Dudczenko
Pilne!
11 dni do końca
Katarzyna Dudczenko , 32 lata

Zaatakował mnie złośliwy nowotwór❗️Błagam o pomoc❗️

Mam na imię Katarzyna i jeszcze rok temu miałam tak wiele planów i marzeń. Wszystko stanęło pod znakiem zapytania z powodu jednej okrutnej diagnozy… Gdy usłyszałam od lekarza: choruje pani na nowotwór złośliwy piersi, mój świat się rozpadł!  Rok temu podczas samobadania wyczułam pod pachą nieduży guzek. Natychmiast zgłosiłam się do lekarza, licząc, że to tylko niegroźna zmiana. Niestety, było zupełnie na odwrót… Okazało się, że to groźny nowotwór!  Przeszłam zabieg usunięcia ropienia oraz radioterapię, a później skierowano mnie na wielomiesięczną chemioterapię. Przed diagnozą prowadziłam intensywne życie: pracowałam jako cukierniczka i praktykowałam jogę. Choroba odebrała mi prawie wszystko!  Ciężko mi zachować optymizm, ale specjaliści mówią, że dotychczasowe leczenie odnosi pozytywne skutki. Niestety, jestem osłabiona działaniem chemii i nie mogę podjąć żadnej pracy. Moja sytuacja finansowa jest przez to niezwykle trudna. Potrzebuję środków na zakup leków, witamin wspierających organizm, opatrunków oraz wsparcia w opłaceniu czynszu za mieszkanie.  Z powodu wojny toczącej się w moim kraju, dotychczasowe wsparcie ze strony rodziny stało się mocno ograniczone. Każda pomoc, nawet najmniejsza, będzie dla mnie ogromną ulgą. Dziękuję za zrozumienie i wsparcie. Jesteście moją nadzieją!  Katarzyna

1 326,00 zł ( 2,76% )
Brakuje: 46 547,00 zł
Adriana Rozner
11 dni do końca
Adriana Rozner , 31 lat

🚨 Cudem przeżyła tragiczny wypadek... Trwa walka o powrót do sprawności❗️

Kochani, dziękujemy Wam za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich etapach. Wasza pomoc jest nieoceniona! Niestety nadal jej potrzebujemy... Zostaniecie? Oto nasza historia: Z takiego wypadku właściwie nie miała prawa wyjść żywa… 28. marca 2019 roku Ada prawie zginęła. Do dziś nie są znane przyczyny tragedii, nie było świadków. Samochód, którym podróżowała, na autostradzie A1 niedaleko Rybnika dachował i uderzył w betonową skarpę. Tak skończyło się dawne życie naszej ukochanej córki i siostry, wspaniałej dziewczyny, która miała przed sobą szczęśliwą przyszłość. Dziś pozostała walka o to, by odzyskała, choć część zdrowia... Adriana doznała bardzo poważnych obrażeń, ran i uszkodzeń głowy. Nikt nie wierzył, że z tego wyjdzie. Ada zadziwiła jednak wszystkich… Dziś prosimy o pomoc, bo bardzo chcemy ją odzyskać… Obrażenia mózgu były tak poważne, że córka całkowicie straciła czucie w rękach i nogach i zdolność mowy. W prywatnej klinice nastąpił jednak przełom! Po trzech miesiącach intensywnej, kompleksowej rehabilitacji i leczenia Ada częściowo odzyskała władzę w jednej ręce i nodze! Zaczęła też mówić — głośnym szeptem. Kamień spadł nam z serca gdy okazało się, że to, co mówi, jest logiczne, że ma z nami kontakt! Dzięki Waszej pomocy udało się zapewnić naszej córce rehabilitację i wszystko, czego potrzebowała do możliwie jak najlepszego rozwoju. Niestety w wyniku wypadku naszej Adrianie wycięto aż 45 procent czaszki! Udało nam się znaleźć lekarza, który chce podjąć się operacji uzupełniającej powłoki czaszki. Niestety wiąże się ona z ogromnymi kosztami, których sami nie będziemy w stanie uzbierać. Dodatkowo córka MUSI kontynuować rehabilitację! Bez tego wszystko, co udało jej się osiągnąć, zostanie zaprzepaszczone... Ponownie musimy poprosić o Wasze wsparcie. Wierzymy, że nie opuścicie nas w tej trudnej sytuacji... Już tyle dobra otrzymaliśmy, aż trudno nam w to uwierzyć... Jednak wiemy, że bez Was, bez pomocy ludzi o wielkich sercach, nasza Ada nie ma szans wrócić do zdrowia. A o niczym innym nie marzy... Rodzice 

11 020,00 zł ( 2,95% )
Brakuje: 361 321,00 zł
Agnieszka Wójcicka
Pilne!
11 dni do końca
Agnieszka Wójcicka , 40 lat

Dla mojego syna, dla mojej rodziny... CHCĘ ŻYĆ❗️

Mam na imię Agnieszka. Jestem żoną oraz matką trójki dzieci. Mam 39 lat i walczę o życie. We wrześniu tamtego roku usłyszałam najgorszą wiadomość w życiu: mam guza mózgu. Pojawiła się rozpacz i strach, gdyż guz okazał się glejakiem IV stopnia, jednym z najbardziej agresywnych i złośliwych nowotworów! Przeszłam już 3 operacje w ciągu roku, sześciotygodniowe naświetlania i dwie chemie, jednak nowotwór nie daje za wygraną. Okazało się, że nie tylko nadal rośnie, ale też przeniósł się na lewą stronę mózgu! Po kilku konsultacjach z lekarzami dostaliśmy informację, że operacja nie jest już możliwa i jedynym ratunkiem jest lek nierefundowany w Polsce. Nigdy nie buntowałam się, ani nie roztrząsałam, dlaczego mnie to spotkało. Chciałabym tylko podążać dalej drogą prowadzącą do zdrowia. Nawet kiedy operacje i chemioterapia pozostawiły ślady w moim organizmie. Moja rodzina i znajomi motywują mnie i dają siłę do walki z tą okrutną chorobą. Moim marzeniem jest żyć dla trójki moich dzieci, a zwłaszcza dla trzyletniego Alana, by móc patrzeć, jak rośnie i się rozwija. Najnowsze możliwości znaleźliśmy za granicą. Dotychczasowa diagnostyka we Francji wyniosła nas już 10 tysięcy złotych! To koszty dojazdów, zakwaterowania i badań w klinice. Planujemy operację, której koszty musimy pokryć z góry, ale każdy dzień w szpitalu to 1700 euro.  Dlatego dziś muszę prosić Was o wsparcie, choć nigdy tego nie robiłam… Teraz po prostu bardzo tego potrzebuję. Ta zbiórka to moja szansa na dalsze leczenie. Agnieszka

7 035,00 zł ( 6,61% )
Brakuje: 99 348,00 zł
Mateusz Zalewski
11 dni do końca
Mateusz Zalewski , 29 lat

Guz mózgu powrócił i chce zabrać młode życie❗️Historia Mateusza nie może skończyć się już teraz...

Mówi się, że sensem życia jest spełnianie marzeń. Perspektywa zmienia się, gdy marzeniem jest po prostu przeżycie. Mam 28 lat, a ponownie staje do walki z przeciwnikiem, z którym nikt nie chce się mierzyć. Nowotwór złośliwy mózgu powrócił i zamierza odebrać mi życie! Tak wiele chciałabym jeszcze doświadczyć, zobaczyć tyle miejsc. Nie wiem, czy rak na to pozwoli… 4 lata temu po raz pierwszy usłyszałem wieści, które odmieniły moje życie. Niestety nie w taką stronę, jaką był chciał… Wykonano rezonans, który wykazał, że w mojej głowie znajduje się guz! Byłem zdruzgotany… Myślałem, że przecież dopiero co zacząłem dorosłe życie, a już może się ono skończyć?! Przeszedłem pilną operację usunięcia nowotworu. Później była radioterapia i sześć miesięcy chemii. Przed kontrolnymi badaniami zżerał mnie stres. Oczekiwanie na wynik było nieznośne. Ale udało się, guz zniknął! Od tego czasu pozostawałem pod ścisłą kontrolą lekarską. Wróciłem do normalnego życia. 20 czerwca 2023 mój świat ponownie się zawalił… Kontrolny rezonans wykazał, że guz odrósł! Tym razem operacja nie wchodziła w grę. Istniało zbyt duże ryzyko… Rozpocząłem walkę za pomocą chemioterapii. Dziś niestety wiem, że leczenie okazało się nieskuteczne. Moją jedyną szansą na pokonanie śmiertelnego przeciwnika jest nowy, nierefundowany lek! Miesięczny koszt takiego leczenia to 60-70 tysięcy złotych! Dla mnie taka kwota jest wręcz niewyobrażalna. Za namową przyjaciół i bliskich zdecydowałem się więc założyć zbiórkę i poprosić Was o pomoc.  Wierzę, że mogę wrócić do zdrowia oraz do normalnego życia. Mam wsparcie mojej rodziny i dziewczyny. Sił dodają mi również moje marzenia o podróżowaniu. Chciałbym zobaczyć Amerykę Północną i Południową. Uczę się języka hiszpańskiego, świetnie znam angielski, więc wiem, że będę w stanie zrealizować swoje plany.  Najpierw jednak muszę skupić się na wygraniu z chorobą. Bez Waszej pomocy nigdy nie dam rady! Mam tylko 28 lat. Proszę, nie pozwólcie, żeby moja historia już teraz się skończyła, żeby pozostała niedokończona… Mateusz

6 569,00 zł ( 0,77% )
Brakuje: 844 495,00 zł
Karina Franczuk
Pilne!
11 dni do końca
Karina Franczuk , 18 lat

Nowotwór zaatakował ją w trzeciej klasie liceum❗️Pomóż nam walczyć o Karinę❗️

Karina ma 17 lat. Poznałam ją trzy lata temu, gdy objęłam wychowawstwo kolejnej klasy w liceum w Błoniu. Do niedawna była pogodną, uśmiechniętą dziewczyną, pasjonującą się fotografią i rysunkiem, lubiącą zwierzęta i beztrosko spędzającą wolny czas w gronie przyjaciół. Jak każda nastolatka miała swoje plany i marzenia. To jej zwykłe życie zmieniło się niespodziewanie.  Kilka miesięcy temu – w listopadzie pojawił się ból nogi, z czasem coraz silniejszy i trudniejszy do wytrzymania, który w końcu uniemożliwił jej przychodzenie do szkoły. Rozpoczęła się żmudna diagnostyka, wizyty u lekarzy, badania… Opinie były różne, bardziej lub mniej niepokojące, ale nikt z nas nie podejrzewał najgorszego. W ferie zadzwoniła do mnie mama Kariny i płacząc, powiedziała, że u jej córki zdiagnozowano najcięższy nowotwór wieku dziecięcego – kostniakomięsak. Kolejne badania wykazały przerzuty – kilkanaście zmian w płucach. W szpitalu rozpoczęła się trudna walka o życie Kariny. Wdrożono chemioterapię i na kwiecień zaplanowano operację. Codzienność Kariny i jej mamy weszło w okrutny rytm: kilka dni w domu, wyjazd do szpitala, badania, kwalifikacja, chemia, płukanie, powrót do domu i znowu szpital… Czas naznaczony ogromnym bólem nogi, dziewczęcym smutkiem spowodowanym utratą włosów i lękiem, by infekcje nie zaburzyły cyklu podawania chemii.  Równocześnie to czas wielkiej determinacji w walce, nadziei, że ją wygramy i że spełni się marzenie Kariny, by w październiku, razem z przyjaciółmi, którzy tak mocno ją teraz wspierają, świętować „osiemnastkę”. A potem oczywiście studniówka i matura, bo Karina z wielką stanowczością zdecydowała, że choroba nie powstrzyma jej przed nauką. Chce ją dokończyć. Niestety, już i tak niezmiernie trudna sytuacja uległa pogorszeniu. Doszło do złamania zaatakowanej przez nowotwór kości. Lekarze zabezpieczyli nogę, zdecydowali o przerwaniu chemioterapii i przyspieszeniu operacji, której zasięg może okazać się bardzo radykalny… Niemożliwe stały się nawet krótkie pobyty w domu, bo Karina nie opuszcza szpitalnego łóżka, a ból jest nie do wytrzymania bez silnych leków. Promykiem rozjaśniającym tę ciemną rzeczywistość jest postawa naszej młodzieży szkolnej. Wspierają Karinę swoją obecnością i pomysłami jak zebrać pieniądze na leczenie. Jesteśmy pełni wiary, że Karina wygra swoją walkę i prosimy wszystkich ludzi dobrej woli, by jej w tym pomogli. Renata

230 801 zł
Magdalena Dahlke
Pilne!
11 dni do końca
Magdalena Dahlke , 45 lat

Nie byłam gotowa na walkę o własne życie... Wesprzyj mnie w wojnie z RAKIEM❗️

Życie pisze różne scenariusze, nigdy nie wiesz, kiedy to Ciebie dosięgnie tragedia… Tyle się słyszy o nowotworach, jednak człowiek nie spodziewa się, że któregoś dnia sam będzie musiał się z nim zmierzyć. Ten trudny czas nadszedł znienacka i wywołał wiele łez bólu i cierpienia.  Na początku stycznia 2024 roku, zdiagnozowano u mnie raka piersi. Nie miałam żadnych objawów, po prostu wyczułam guzka na piersi, z którym niezwłocznie udałam się do lekarza. Od razu otrzymałam kartę DILO. Pierwsze uczucie? Szok, niedowierzanie oraz ciągle tlące się głowie pytanie – dlaczego to musiało spotkać akurat mnie?! Nie miałam zbyt wiele czasu, aby oswoić się z nową rzeczywistością, ponieważ wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Przeszłam wiele specjalistycznych badań, dwie biopsje gruboigłowe i jedną cienkoigłową. Wyniki jedynie potwierdziły ten tragiczny scenariusz – konieczne było pilne rozpoczęcie leczenia.  Na początku byłam załamana. Czułam jak gorycz wypełnia moje serce. Cały czas płakałam i nie byłam w stanie skupić się na czymkolwiek innym, niż myśleniu o chorobie. Na szczęście z pomocą przyszli moi najbliżsi. Dzięki nim bardzo się wzmocniłam, ubrałam zbroję i teraz jestem w stanie walczyć z tym potwornym przeciwnikiem.  Niedawno wróciłam z trzeciej chemii czerwonej, niedługo czeka mnie podanie kolejnych, dwunastu dawek chemii białej. Następnie będę musiała przejść operację mastektomii wraz z usunięciem węzłów chłonnych. Na razie się nie boję, staram się wychodzić do ludzi, nie myśleć o trudach walki i jak najbardziej wzmacniać psychikę. Moim kluczem do wyzdrowienia jest dobre nastawienie – dzięki niemu lepiej przechodzę przez pole bitwy z nowotworem.  Walka z rakiem diametralnie zmieniła moje życie i to w mgnieniu oka. Nigdy nie byłam na nią gotowa – z resztą, choroba nie przyjdzie i nie zapyta, czy to odpowiedni moment, aby zaatakować. Ta nowa sytuacja jest dla mnie i moich najbliższych naprawdę trudna. Leczenie wiąże się z wieloma kosztami, którym coraz ciężej mi sprostać… Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie. Jeśli możesz – stan w moich szeregach i pomóż mi zaopatrzyć się w amunicję, potrzebną do dalszej walki z wrogiem. Wierzę, że z Twoją pomocą na pewno dam radę i wygram to, co najcenniejsze, czyli życie i zdrowie! Magda

4 389,00 zł ( 8,25% )
Brakuje: 48 803,00 zł
Zuzia Kaźmierczak
11 dni do końca
Zuzia Kaźmierczak , 10 lat

Zuzia od lat toczy walkę z okrutnymi przeciwnościami losu! POMÓŻ!

Jeszcze kiedy byłam w ciąży z Zuzanką dowiedziałam się, że dzieje się z nią coś niepokojącego. To był ogromny cios, bo całe życie marzyłam o dziecku. Tak jak każdy rodzic, jedyne czego chciałam to, aby urodziła się zdrowa… Zuzia przyszła na świat poprzez cesarskie cięcie. Już w pierwszej dobie życia musiała zostać poddana operacji. U córeczki lekarze wykryli wady przewodu pokarmowego – wytrzewienie. Pierwszy miesiąc moja mała wojowniczka musiała spędzić w szpitalu. A ja cierpiałam, nie mogłam znieść tego, co przechodzi mój najcenniejszy Skarb!  Od tego momentu było tylko gorzej. Po kilku miesiącach od powrotu ze szpitala do domu zauważyłam, że córeczka nie rozwija się jak inne dzieci w jej wieku. Zuzia miała ogromne problemy z przewracaniem się na bok i utrzymaniem główki. Z czasem, zauważyłam, że ma problem także z siadaniem. Chodzić zaczęła natomiast, dopiero gdy miała półtora roku.  Udałam się z córką do lekarza, który zdiagnozował u Zuzi zaburzenia chodu, z którymi mierzy się do dziś. Od razu konieczne było wprowadzenie intensywnej rehabilitacji. Ponieważ wada została wykryta szybko, mogłam też niezwłocznie zapisać Zuzię na zajęcia z wczesnego wspomagania.  I tak toczyło się nasze życie przez dłuższy czas. Jednak dwa lata temu postanowiłam zawalczyć o dokładniejszą diagnostykę, która wykazała, co tak naprawdę dolega mojej córce...  Zuzia otrzymała skierowanie na rezonans magnetyczny, który wykazał, że córka zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Z jednej strony byłam przerażona, z drugiej szczęśliwa, że w końcu będę mogła zapewnić Zuzi dopasowaną do jej potrzeb pomoc. Każdego dnia walczyłam o jej lepsze jutro.  Niestety, to nie wszystko. Zauważyłam, że córka od dłuższego czasu wykazuje niepokojące zachowania. Była wycofana, nie radziła sobie z emocjami, często w nowych miejscach krzyczała i płakała. Postanowiłam sprawdzić, co się dzieje z Zuzią. Udałyśmy się do psychiatry, który wykrył u mojego dziecka Zespół Aspergera… To był kolejny ogromny cios, wymierzony prosto w moje matczyne serce.  Zuzia wymaga dodatkowej terapii, bardzo bym chciała, aby zaczęła chodzić na basen i hipoterapię. Niestety w ostatnim czasie straciłam pracę. Niezmiernie trudno jest mi opłacić dotychczasowe zobowiązania związane z rehabilitacją i terapią psychologiczną Zuzi, a co dopiero myśleć o dodatkowych formach wsparcia. Szczególnie że walkę o jej lepsze jutro od lat toczę w pojedynkę.  Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie. Doszłam do momentu, gdzie muszę pochylić głowę i myśleć wyłącznie o przyszłości mojego dziecka. Zuzia ma szansę na lepsze życie! Tak bardzo chciałabym, żeby otworzyła się na świat, który ją otacza. Proszę, jeśli możesz, pomóż mojej Zuzance! Ewa, mama Zuzi

1 048 zł
Katarzyna Rodakowska
11 dni do końca
Katarzyna Rodakowska , 28 lat

Ostatnia szansa na życie – Pomóż mi z niej skorzystać❗️

Moje życie dopiero się rozpoczynało. Mam 27 lat, jestem pełną życia kobietą... A przynajmniej byłam. 3 lata temu na prawej ręce wykryto u mnie guz nowotworowy miejscowy – fibromatoza. Korzystałam z chemioterapii dożylnej, ale ta niestety nie działała. Guz nadal rósł i coraz bardziej uniemożliwiał mi ruchy ręką. Kolejne podejście z innym lekiem. Słyszałam, że wielu osobom pomógł i miałam szczerą nadzieję, że będę jedną z nich. Ale znów został tylko okropny ból. Od roku jestem na badaniu klinicznym, które przez pół roku pomogło, a potem znów brak poprawy. Ale pozostawiło po sobie dużo skutków ubocznych. Niedawno zapaliło się dla mnie światełko nadziei – zabieg krioablacji, mający na celu wymrażanie guza. Chciałabym z niego skorzystać. Zwłaszcza że jest szansa, by pozbyć się tego potwora w 100%! Ale na drodze stoją ogromne koszty. Aktualnie nie jestem w stanie ocenić jak wielkie, więc chciałabym się do tego przygotować, a w międzyczasie nie rezygnować z też kosztownej rehabilitacji i leczenia. Do tego bardzo potrzebne mi wsparcie, dlatego postanowiłam poprosić o pomoc Was, ludzi dobrego serca. Każda wpłata ma znaczenie, a każdy gest to kolejny krok ku celu, jakim jest wygrane zdrowie i co najważniejsze, życie. Kasia

821 zł