Złośliwy nowotwór ZABIJA naszego synka❗️Błagamy, RATUJ❗️
„U Państwa synka wykryliśmy rzadkiego i złośliwego guza wątroby” – w momencie, w którym onkolog wypowiedział te słowa, dla nas świat się zatrzymał. Patrzyliśmy po sobie nawzajem, ale nie byliśmy w stanie nic powiedzieć. Gardła zacisnęły się nam z przerażenia, a po twarzach popłynęły palące łzy rozpaczy… Nie mogliśmy zrozumieć… Dlaczego? Nasz synek miał zaledwie 3 latka, nie zrobił nigdy niczego złego. To przecież maleńkie, niewinne dziecko. Czym zasłużył na śmierć? Nic nie zapowiadało naszej tragedii. Synek rósł i rozwijał się tak, jak jego rówieśnicy. Zawsze uwielbiał bawić się z innymi dziećmi, rysować i grać w gry – był bystrym i pełnym życia chłopcem… Niestety, w 2020 roku zauważyliśmy, że synek czuje się słabo i ma coraz mniejszy apetyt. Zaniepokojeni zaczęliśmy szukać pomocy, jednak w najgorszych wizjach nie podejrzewaliśmy, w jak potwornym niebezpieczeństwie się znajduje. Wyniki badań okazały się jednak bezlitosne. Nasze maleństwo od środka wyżerał zabójczy nowotwór. Rozpoczął się wyścig z czasem o życie synka. Konieczne okazały się aż 3 operacje usunięcia guza z wątroby, dodatkowo kilkanaście cykli chemioterapii. Codziennie staliśmy przy szpitalnym łóżeczku Tairka i trzymaliśmy go za rączkę, gdy kolejne dawki chemii paliły jego żyły. Ocieraliśmy łzy synka i zbieraliśmy wypadające garściami włoski, modląc się o ratunek. Stał się cud. W lutym 2023 roku nasz koszmar się skończył. „Remisja” – żadne słowo nigdy nie przyniosło nam takiej ulgi. Wzięliśmy synka w ramiona i po raz pierwszy od momentu usłyszenia diagnozy – płakaliśmy nie z rozpaczy, lecz ze szczęścia. Odżyliśmy. Czuliśmy się, jakbyśmy po 3 latach wstrzymywania powietrza, mogli w końcu znowu oddychać. Cieszyliśmy się każdym dniem, każdą godziną, każdą minutą… Szczęście trwało jednak bardzo krótko, zaledwie rok. W marcu 2024 roku kontrolne badania wykryły nowego guza w jamie brzusznej. Nagle znowu nie mogliśmy oddychać. Dławiliśmy się łzami, jednocześnie obiecując sobie nawzajem, że tym razem także wyrwiemy naszego synka z objęć śmierci. Musimy uratować go za wszelką cenę, nie mamy już jednak pieniędzy – wszystko wydaliśmy na wcześniejsze leczenie. Sprzedaliśmy więc dom, samochód i wszystko, co mieliśmy. Niestety, okazało się, że to wciąż zbyt mało, by nasz synek miał szansę przeżyć. Koszty leczenia onkologicznego są bardzo wysokie i bez pomocy nie będziemy w stanie go opłacić – a to dla Tairka oznacza wyrok śmierci. Wiemy, że tak nie musi być, już raz w końcu wygrał z nowotworem! Jedyną przeszkodą są... pieniądze. Błagamy na kolanach, ratujcie nasze dziecko! Synek jest całym naszym światem, a bez potwornie kosztownego leczenia czeka go długa i bolesna śmierć. Błagamy Was o litość i jakąkolwiek pomoc – jesteśmy zrozpaczeni, bo wiemy, że sami nie damy rady ocalić naszego synka. Teraz jego los leży w rękach ludzi o dobrych sercach… Rodzice