Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Cyprian Gaweł
Pilne!
Cyprian Gaweł , 11 lat

Pioruny w głowie Cypriana atakują ponownie - potrzebna PILNA pomoc❗️

Burza, który niszczy życie Cyprianka, nie ma miejsca na niebie... Pioruny - bardziej groźne niż te, które przecinają chmury - strzelają w jego główce... Od wielu lat rodzice chłopca robią wszystko, żeby wydostać go z piekła padaczki. Niestety, po latach spokoju w oddali znów słychać grzmot... Wynik badania EEG niepokoi lekarzy - konieczne jest pilne badanie w klinice, w której operowano Cypriana, bo choroba może wrócić! Prosimy o pilną pomoc! Tej nocy, gdy miał przyjść na świat, nad miastem rozpętała się przeraźliwa burza. Pioruny waliły jak oszalałe... 30 lipca 2013 roku na świat przyszedł Cyprian. Jednak ta burza w jego życiu się nie zakończyła, a pioruny - o wiele bardziej niebezpieczne niż te w dzień jego narodzin - zaczęły strzelać w jego główce. Gdy miał dwa tygodnie, niepokój rodziców zwróciło dziwne postękiwanie... Nagrali to, by pokazać lekarzowi. Napady zgięciowe - te słowa wzbudziły przerażenie. Na szczęście zastosowane leki zaczęły działać i ataki ustąpiły. Zostawiły, niestety, pierwsze ślady w główce maluszka... Cyprian miał półtora roku, gdy z jednego ataku zaczęły się mnożyć kolejne, coraz mocniejsze. Dopiero wtedy padła diagnoza: padaczka... Szybko okazało się, że lekooporna, taka, na którą nie działają żadne lekarstwa. Atak trwał czasem ułamek sekundy - jak mrugnięcie oka; innym razem nawet 2-3 minuty... Ciało Cyprianka sztywniało, usta siniały - były to chwile pełne przeraźliwego strachu. Ataki były takim obciążeniem dla mózgu, że niszczyły wszystko, czego chłopiec się nauczył... Przyswajał jakąś umiejętność - i po ataku ją zapominał... Walka nie dawała szans wygrać z chorobą. Rozwiązanie było tylko jedno - operacja. Dzięki Waszej pomocy, Darczyńców o wielkich sercach, ludzi, których wzruszył los Cyprianka, chłopiec trafił do Schon Klinik - kliniki, specjalizującej się w leczeniu najcięższych form padaczki. Być może część z Was pamięta poprzednie zbiórki na Siepomaga, które odbyły się w 2016 roku - pierwszą na przeprowadzenie diagnostyki przedoperacyjnej i drugą, na operację. Ognisko padaczkowe, które znajdowało się w mózgu chłopca, zostało odcięte od pozostałej części. To był jedyny sposób, by powstrzymać chorobę... Dzięki temu, że wspieraliście Cyprianka, wspólnie daliśmy radę - operacja odbyła się w listopadzie 2016 roku. Cyprianek po operacji stał się zupełnie innym dzieckiem... W końcu zaczął się rozwijać! Choć wciąż ma problemy z mową, jak i z kontaktami społecznymi, to zrobił ogromny postęp, wcześniej wypowiadał tylko kilka słów... Ruchowo rozwija się fenomenalnie, cały czas ma rehabilitację i zajęcia z terapii integracji sensorycznej.  cały czas jestem pod opieką lekarzy, terapeutów, logopedów. W ubiegłym roku poszedł już do pierwszej klasy, cały czas robi postępy i idzie do przodu. Wydawało się, że chorobę udało się pokonać. Niestety, ostatnie badania pokazały niepokojące wieści... Cyprianek był ostatnio na wizycie kontrolnej u neurologa Marka Bachańskiego. Doktor, po przeanalizowaniu ostatnich zapisów EEG głowy, zauważył wyładowania w lewej części mózgu, których teoretycznie po operacji nie powinno  być... Nakazał przeprowadzić kontrolę w Schon Klinik, w miejscu, gdzie odbyła się operacja. Lekarze sprawdzą, czy czasem nie tworzy się tzw. lustrzane odbicie, przechodzące od prawej części mózgu... Jeśli choroba znów atakuje, konieczna będzie reoperacja! Kluczowe znaczenie ma tutaj czas - operacja musi się odbyć jak najszybciej! Tylko wiedza i doświadczenie  lekarzy z Schon Klinik pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy choroba wróciła i powstrzymać jej atak! Ponownie musimy zwrócić się do Was o pomoc... Oprócz wpłaceniu depozytu do kliniki konieczne będą dodatkowe koszty - Cyprianek musi przejść rezonans magnetyczny, EEG, trzeba zapłacić za dojazd i pobyt w Niemczech, do tego koszt rehabilitacji i wizyt... Im wcześniej uda nam się pomóc Cypriankowi, tym większe ma szanse na zdrowie. Nie pozwólmy, by burza w jego główce rozbrzmiała ponownie... Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

56 700 zł
Katarzyna Pyzik
Katarzyna Pyzik , 41 lat

PILNE❗️Obudźmy Kasię, musi żyć dla naszych córek!

Tak ciężko uwierzyć w to co się stało. Ciężko oswoić się z myślą, że życie mojej żony już nigdy nie będzie takie samo. Wypadek odebrał jej dosłownie wszystko – zdrowie, sprawność, szczęście... Radosne chwile, codzienność nasza i naszych córek została rozdarta w ułamku sekundy. Nasza tragedia rozegrała się 17 stycznia 2022 roku. Kasia jak zawsze uszykowała się i wyszła do pracy. Jednak tym razem z niej nie wróciła...  Żona uległa ciężkiemu wypadkowi. Została potrącona przez samochód. Nie dotarła do przedszkolnych dzieci, które na nią czekały i nie wróciła też do swoich ukochanych córek – Oliwi, Martyny i Dagmarki. Dziś dziewczynki z utęsknieniem czekają na ukochaną mamę. Nie potrafią odnaleźć się w zaistniałej rzeczywistości – bez jej uśmiech, ciepłych ramion, życzliwości i troski, którą każdego obdarzała. Kasia natychmiast trafiła do szpitala, gdzie rozpoczęła się dramatyczna walka o jej życie. W wyniku wypadku doznała poważnego urazu głowy, obrzęku mózgu, krwotoku i krwiaka w miejscu nieoperacyjnym – przy rdzeniu mózgowym. Niestety, jej stan był krytyczny, a lekarze nie dawali jej szans na przeżycie. Tak bardzo się bałem... Żona została wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej. Z czasem powoli przestano podawać leki, niestety Kasi nie udało się wybudzić.  Z lękiem i rozdartymi sercami patrzymy w przyszłość. Na tym etapie nie wiemy, jak dalekie zmiany zaszły w jej organizmie. Jednak już teraz, ujawnił się paraliż lewej strony ciała. Lekarze sugerują, że musimy przygotować się na bardzo długą i bardzo kosztowną rehabilitację, aby Kasia w jakimkolwiek stopniu wróciła do sprawności i samodzielności. By zwiększyć na to szanse, konieczne jest umieszczenie jej w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym i wybudzenie ze śpiączki. Niestety, koszty pobytu w takim miejscu są ogromne! Jeden miesiąc może wynieść nawet 20 tys. zł, a to nie koniec naszych wydatków...  Wiemy jednak, że zrobimy wszystko, aby zapewnić Kasi, jak najlepsze możliwości i warunki powrotu do zdrowia! Nasze córeczki potrzebują mamy. Każdego dnia ogromnie za nią tęsknią, płaczą i pytają, kiedy do nich wróci... Oliwka ma tylko 7 lat, Martynka – 10, Dagmarka – 15... Przed wypadkiem całą rodziną mieliśmy wiele planów, marzeń, które kiedyś chcieliśmy zrealizować. Teraz okazuje się, że kiedyś może nie nadejść… Dlatego błagamy, pomóżcie nam wybudzić Kasię! Aby mogła jak każda mama patrzeć, jak rosną jej dzieci, cieszyć się nimi i towarzyszyć im w ich życiu... Każdego dnia cała rodzina modli się o jej jak najszybszy powrót do domu i łaskę, aby mogła normalnie żyć. Bo Kasia to nie tylko wspaniała mama, nauczycielka i żona, to przede wszystkim człowiek o wielkim sercu! Zawsze gotowa do działania, by nieść pomoc każdemu w swej społeczności. Teraz jak nigdy sama potrzebuje wielkiego wsparcia...  Proszę więc każdego z Was o pomoc. Każda nawet najmniejsza wpłata zwiększy szansę na powrót Kasi do domu, do dziewczynek, do mnie. Szczepan, mąż Kasi z córkami Pomóc możesz również poprzez udział w licytacji na Facebooku: ➡️ Budzimy Kasię 💚

319 525 zł
Olena Viazovova
Pilne!
Olena Viazovova , 31 lat

Nie ma dokąd wrócić, nie ma środków, by opłacić dalsze leczenie! Pomóż!

Ta tragedia rozrywa nasze serca na kawałki. Olena pojechała na wymarzone wakacje do Turcji – miała odpocząć, zwiedzać, wysyłać nam piękne zdjęcia. Ciężarówka wbiła się w samochód, którym jechała, wgniatając wszystkie blachy niczym kartki papieru. Cudem przeżyła, ale jej stan jest tragiczny! Błagam, pomóż nam ją ratować! W stanie krytycznym została przewieziona do najbliższego szpitala. W wyniku bardzo rozległych obrażeń ciała i mózgu przewieziono ją do specjalistycznej kliniki. Cały proces leczenia i pobytu jest strasznie kosztowny. Mówiąc wprost – nie mamy już środków, by opłacić leczenie Oleny! Jesteśmy zrozpaczeni, nie wiemy co zrobić, by ją ratować! Z tego miejsca zwracam się z ogromną prośbą, wręcz błaganiem o wsparcie! Gdy tylko pozwoli na to jej stan, chcemy przetransportować ją do domu, do kraju, by mogła być blisko domu i kochanej rodziny. Koszty są ogromne… Sami temu nie podołamy, a świadomość tej bezradności potrafi doprowadzić do obłędu. Przyjmiemy z ogromną wdzięcznością każde wsparcie, każdą złotówkę. Każda cząstka dobra, którą się z nami podzielicie da szansę Olenie na powrót do sił i zdrowia. Im będzie nas więcej, tym większa szansa na cud, o który tak gorąco się modlimy i prosimy... rodzina i przyjaciele Oleny

39 537,00 zł ( 9,47% )
Brakuje: 377 838,00 zł
Antonina Leszczyńska
Antonina Leszczyńska , 4 latka

By życie Tosi wyglądało jak bajka, a nie koszmar!

Antosia na co dzień zmaga się z całościowymi zaburzeniami rozwoju, autyzmem oraz poważną wadą postawy. Z uwagi na deficyty wynikające z zaburzeń, córeczka miewa częste napady agresji, autoagresji. Czasami wpada w tzw. Meltdown i traci kontakt z rzeczywistością. Upada na różnego rodzaje podłoża i gwałtownie uderza główką oraz całym ciałem. Za każdym razem, gdy widzę taki napad, moje matczyne serce rozpada się na miliony kawałków... To okrutne oglądać własne dziecko, gdy nie kontroluje swojego ciała i emocji... Tośka chodzi w sposób bardzo nietypowy, biegając, przewraca się, a ze schodów musi być znoszona. Wymaga stałej rehabilitacji oraz terapii. Kochani, bardzo prosimy, otwórzcie swoje serducha i pomóżcie naszej córeczce w miarę normalnie się rozwijać. Bądźcie nadzieją Tosi na lepsze jutro... Marta i Ariel, rodzice

5 820 zł
Zuzia Zawadzka
Zuzia Zawadzka , 22 lata

Zuzia miała pisać w tym roku maturę. Stres spowodował tragiczne skutki…

Zuzia zawsze była bardzo sumienną i wzorową uczennicą, jedną z najlepszych w swojej licealnej klasie. Wrażliwa i skryta, z duszą artystki. Jej pasją było malarstwo. W październiku 2020 roku przyznała, że ma trudności ze skupieniem uwagi i nauką. Zareagowaliśmy od razu. Psychiatra stwierdził depresję, przepisał leki i chwilę później stała się tragedia…  Według opinii lekarzy i psychologa Zuzia nie była świadoma czynu, który wyrządził jej ogromną krzywdę. Prawie straciłam córkę… Na szczęście reanimacja się udała i dostała szansę na drugie życie. Niestety czeka ją teraz naprawdę trudna droga.  Całe zdarzenie miało miejsce w szczycie pandemii Covid-19 w Polsce. Wtedy właśnie Zuzia trafiła do Szpitala na Józefowie w Radomiu. Nikt z rodziny i bliskich nie mógł mieć z nią kontaktu. Dopiero po miesiącu udało mi się wejść na oddział intensywnej terapii, na którym się znalazła. Dla mnie i najbliższych był to najdłuższy miesiąc w życiu. Codzienny strach, setki telefonów do i ze szpitala. Mnóstwo informacji, które spadały na nas jak lawina…  Przez zakaz odwiedzin i brak możliwości rehabilitacji, Zuzia wiele straciła... Miesiąc to wieczność w przypadku osób leżących. Leczenie w pełni rozpoczęło się w zasadzie dopiero po powrocie Zuzi do domu, tj. 23 Grudnia 2020 r. Skutki tego opóźnienia odczuwamy do dzisiaj.  Zuzia potrzebuje stałej opieki i ciągłej rehabilitacji, co wiążę się z dużymi kosztami. Jej stan z każdym miesiącem się poprawia, ale jest to okupione wielkim wysiłkiem. Wiemy, że nie możemy się zatrzymywać i poddawać. Cały czas szukamy nowych rozwiązań i możliwości.  Trzykrotnie na przełomie stycznia i marca Zuzia była przetransportowana prywatną karetką do Ośrodka Rehabilitacyjnego w Iławie. Koszt dwutygodniowego pobytu dla pacjenta i opiekunów to około 10 000 zł + transport. Córkę prawie codziennie odwiedzają rehabilitanci, opłacani głównie z prywatnych środków. Potrzebne są nam leki, środki do higieny oraz codziennego funkcjonowania. Wierzymy, że wśród osób, które znają Zuzię, jest wiele dobrych i pomocnych serc. Mamy nadzieję, że Ci z Państwa, którzy poznają jej historię dopiero poprzez zbiórkę, również nie będą obojętni. Zuzia miała teraz kończyć egzaminy i zaczynać dorosłe życie. Miała plany i marzenia…  Dostała szansę i drugie życie. Wierzymy, że jeszcze będzie dla niej łaskawe i będzie szczęśliwa!  Mama

20 156 zł
Maja i Gucio Buszewscy
Maja i Gucio Buszewscy , 9 lat

Maja i Gucio - życie, które nie jest bajką... Pomóż dzielnym Pszczółkom walczyć o życie 🐝

Jesteśmy rodzicami 6-letnich niepełnosprawnych bliźniaków. Maja i Gucio z bajki mają tylko imiona. Zero szans – tylko lekarze dawali im na przeżycie. Dzieci urodziły się 3 miesiące za wcześnie. Mieściły się w dłoni. Zwyciężając śmierć, nasze małe Pszczółki pokazały, jak bardzo medycyna może się mylić… Każdy dzień to jednak dalsza walka o to, by ich życie, cudem ocalone, mogło trwać… Już nieraz okazaliście serce naszym bliźniakom. Byliście przy nas, kiedy musieliśmy zmierzyć się z kupnem nowych sprzętów, opłaceniem rehabilitacji, zajęć logopedycznych oraz specjalistycznych wizyt. Dziś znów doszliśmy do momentu, gdzie musimy Was prosić o pomoc... Prosimy, zostań ciocią i wujkiem tych dzielnych Pszczółek. One bardzo Cię potrzebują...                                Dla osób, które nas jeszcze nie znają,  a chciałyby poznać, przedstawimy w skrócie naszą historię. Mimo że bajkowe imiona naszych dzieci sugerują happy end, to wcale tak nie jest.... Nasze dzieci urodziły się w 25. tygodniu ciąży. Zakażenie wewnątrzmaciczne. Skurcze… Półtora kilo. Tyle dzieci ważyły - nie osobno, lecz razem. Ledwo było je widać w inkubatorze. Rączki i nóżki były mniejsze niż oplatające je kabelki... Narodzinom dziecka powinno towarzyszyć szczęście. Tu był strach. I rozpacz – taka, która sprawia, że nie chce się jeść, budzić, żyć. Przez wiele miesięcy nie było nawet nadziei. Lekarze nie chcieli jej dawać. Mówili, że dzieci nie rokują. Że nie przeżyją. Że najlepsze, co można zrobić, to się pożegnać. Maja i Gucio walczyli o życie przez dziewięć miesięcy. Dziewięć miesięcy w inkubatorze. Dziewięć miesięcy w strachu i codziennej niepewności nauczyły nas, rodziców, dużo pokory do życia oraz cierpliwości. Dziś wiemy, że ćwiczenia maluchów tez wymagają czasu, bo żaden postęp nie dzieje się z dnia na dzień. Doceniamy każdy dzień,  ponieważ wiemy, jak kruche jest życie - pokazały nam to nasze dzieciaki podczas swojej walki na OIOM-ie. Każdego wieczoru modliliśmy się o to, by następnego dnia dzieci jeszcze żyły.  Przez pierwsze dwa lata swojego życia maluchy praktycznie mieszkały w szpitalach. Najpierw na neonatologii, potem, z różnymi schorzeniami, na innych oddziałach. Dla nas były to dwa lata wyjęte z życia. Później zdrowie dzieci, m.in. dzięki założonemu PEG-owi, w miarę się ustabilizowało. Teraz odwiedzamy szpital z 2-3 razy do roku, a nie raz w miesiącu.   Wcześniaki to dzieci mniejsze, słabsze. Gdy jednak dziecko rodzi się przed 28. tygodniem, gdy waży mniej niż kilogram, mówimy o skrajnym wcześniactwie. Narządy u takich dzieci nie zdążyły się wykształcić… Płuca nie zdążyły się jeszcze rozwinąć, więc dziecko nie umie samodzielnie oddychać. Często dochodzi do wylewów krwi do mózgu… Powikłania neurologiczne są straszne, nieodwracalne.  Od momentu wyjścia ze szpitala Maja i Gucio są intensywnie rehabilitowani.  To dla nich jedyna szansa, żeby coś osiągnąć. Bez rehabilitacji dzieci prawdopodobnie by tylko leżały, zapatrzone w jeden punkt, bez ruchu… Opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem jest trudna. Nad dwójką to prawdziwe wyzwanie… Dzieci potrzebują opieki 24 godziny na dobę…  Niektórych rzeczy, których zdrowe dzieci uczą się same, Maja i Gucio być może nie nauczą się nigdy… O wszystkie inne trzeba walczyć. O każdy uśmiech, każde podniesienie rączki, włożenie jej do buzi. I tak codziennie, od dnia narodzin. Potrzebna jest codzienna rehabilitacja – tylko ona pozwoli bliźniętom dalej się rozwijać. Udało się wygrać walkę o życie, teraz trzeba zawalczyć o jakość tego życia. Korzystamy z zajęć prywatnych, gdzie koszt jednej godziny jednego dziecka to 150 złotych. Zbieramy 1%, prosimy.o pomoc, ale żebyśmy mogli nadal systematycznie uczęszczać na ćwiczenia, co roku brakuje nam kilkanaście tysięcy złotych. Do tego dochodzą sprzęty, wizyty lekarskie. U nas niestety koszty są podwójne, bo chorych jest dwoje naszych dzieci... Jest nam bardzo trudno wyciągać rękę po pomoc, ale wiemy, że tylko razem możemy więcej i więcej... Kiedy widzisz, że Twoje dziecko robi postępy - milimetrowe kroczki wywalczone Twoją, a przede wszystkim jego ciężką pracą - nie interesuje Cię wtedy, co inni pomyślą, czy powiedzą. Ważne jest tylko to, że to, co robisz, ma sens. Dlatego ponownie chowamy dumę do kieszeni i bardzo prosimy o jakiekolwiek wsparcie dla naszych dzielnych Pszczółek. Rodzice

22 210 zł
Iwo Kuś
Iwo Kuś , 9 lat

Choroba zabiera sprawność Iwa! Trwa walka o przyszłość – pomóż!

Wiedziałam, że coś jest nie tak. Obserwowałam rozwój Iwa i z dnia na dzień byłam bardziej niespokojna. Czułam to, choć do końca łudziłam się, że wyniki badań okażą się dobre, a ja dowiem się, że nad życiem mojego dziecka nie czyha żadne niebezpieczeństwo.  Około 7 miesiąca, gdy Iwo był jeszcze malutki, zauważyłam niepokojące sygnały. Jego ciałko było bardzo wiotkie, a ogólne postępy bardzo różniły się o tego, jak wyglądało to w przypadku starszego brat. To właśnie wtedy usłyszałam, że jego rozwój jest opóźniony i że potrzebna jest natychmiastowa rehabilitacja.  Testy genetyczne nie pozostawiły złudzeń - Iwo ma niepożądany gen CACNA1A, który nie został jeszcze opisany w literaturze medycznej. Ani ja, ani maż, ani starszy brat Leo nie są w grupie ryzyka występowania tego genu. Lekarza nie są w stanie określić, czy w Polsce znaleźć można, choć jedną osobę, która zmaga się z takim samym problemem jak nasz synek.  Patogenne warianty tego genu powodują ataksję móżdżkową, epizodyczną, rodzinną hemiplegię z postępującą ataksją móżdżkową oraz encefalopatię rozwojowo-padaczkową. Iwo jest jak chwiejący wieżowiec. Potyka się o własne nogi, jego ciało jest kompletnie nieskoordynowane. Do tego pojawiające się problemy z jedzeniem i przełykaniem znacząco utrudniają codzienność. Mowa Iwa jest spowolniona przez zwiotczałe mięśnie twarzy.  Iwo jest bardzo dobrym obserwatorem. Zauważył, że jego brat i rówieśnicy biegają na boisku, bawią się na placu zabaw, korzystają z dodatkowych zajęć sportowych. On też by tego bardzo chciał…   Synek wymaga stałej, długotrwałej rehabilitacji, by móc zawalczyć z przeciwnościami, jakie zesłał na niego los. Od urodzenia towarzyszą mu problemy z równowagą, chodzeniem, słabe napięcie mięśniowe, drżenie rąk i nóg, a także oczopląs i zez. Terapia pochłania ogromne pieniądze, dlatego bardzo proszę o pomoc, nie dla siebie, dla mojego synka... Adriana, mama

12 123 zł
Jakub Kołodziejczyk
Jakub Kołodziejczyk , 28 lat

Znikam mięsień po mięśniu. Ratuj!

Miał 5 lat, kiedy postawiono diagnozę – dystrofia mięśniowa postępująca typu Duchenne’a. Jeszcze wtedy jego bliscy wciąż żyli nadzieją, że choroba nie będzie zbyt szybko postępować, niestety... W ciągu kilka lat pokazała swoje najgorsze oblicze! Dodatkowo tata Kuby zachorował na nowotwór... Gdy Kuba miał 10 lat, przestał chodzić. Przez cały okres choroby  przeszedł szereg operacji, korekcji ścięgien celem likwidacji przykurczy nóg. Mimo ogromnych starań związanych z utrzymaniem sprawności, choroba wciąż postępuje.  W 2009 roku z powodu silnej skoliozy kręgosłupa powodującej zaburzenia oddechowe Kuba przeszedł bardzo skomplikowany zabieg prostowania kręgosłupa w szpitalu w Niemczech. Choć robimy wszystko, choroba wciąż wyprzedza nas o krok. Jedyną szansą na utrzymanie przez jak najdłuższy czas sprawności oddechowej oraz choć w minimalnym stopniu sprawności ruchowej Kuby jest jego systematyczna rehabilitacja, odpowiedni sprzęt ortopedyczny oraz stałe leczenie i konsultacje lekarskie.  Dotąd mama i tata radzili sobie sami z opieką nad Kubą. Byli silni i zdrowi. Niestety miesiąc temu tata poważnie zachorował. Diagnoza – nowotwór nerki, – zawaliła z nóg. Pojawiły się pytania: Co dalej? Jak rodzina poradzi sobie z opieką nad Jakubem i tatą. Mama sama nie jest w stanie dźwigać dorosłego już syna. Dlatego też tak ważna jest Wasza pomoc. Profesjonalny sprzęt, rehabilitacja, leczenie – to wszystko może sprawić, że opiek nad Jakubem będzie łatwiejsza. Prosimy o wsparcie!

10 783 zł
Sebastian Jankowski
Sebastian Jankowski , 23 lata

Wybuch butli z gazem poparzył 43% mojego ciała! Proszę, pomóż!

To były ułamki sekund. W jednej chwili wszystko było normalnie, w drugiej miałem wrażenie, że moje ciało pali się żywcem... Swąd, huk, krzyk i koszmarny ból, który z każdą chwilą był coraz trudniejszy do zniesienia. Jeszcze wtedy nie do końca wiedziałem, co się dzieje, jednak przeczuwałem, że doszło do tragedii, której skutki mogą być koszmarne...  Mam na imię Sebastian, mam 20 lat. W grudniu 2020 roku przeżyłem cudem wypadek, który okazał się tragiczny w skutkach. Wybuch butli z gazem... W rezultacie doznałem poparzeń II i III stopnia. Moje ciało było poparzone w 43%... Z tamtego okresu niewiele pamiętam. Szpitalny zapach, buczenie urządzeń, dni i noce zlewające się w jedno... I ból, który odbierał zmysły. Trafiłem na Oddział Intensywnej Terapii, gdzie lekarze walczyli o moje życie. Dziś wiem, że to cud, że przeżyłem... Wtedy z przerażeniem myślałem o przyszłości, czy kiedyś odzyskam sprawność, czy będę mógł ruszać rękami, nogami, jak będę wyglądał...? Po trzech miesiącach pobytu w szpitalu, z czego połowę spędziłem na oddziale intensywnej terapii, udało mi się wrócić do domu, zostałem wypisany do domu. Blizny, które do tej pory mam na ciele, nie dają mi zapomnieć o tragedii, do której doszło... Nie ma dnia, bym nie myślał o wypadku. Blizny powstałe na skutek oparzenia wymagają leczenia. Rehabilitacja, żele na blizny, ubrania uciskowe szyte na miarę - to wszystko pochłania ogromne sumy pieniędzy. Mam niesprawną lewą dłoń, ponieważ ogień uszkodził ścięgna i prostownik w palcu. Nie wiem, ile czasu będzie potrzebne, bym wrócił do zdrowia, nie wiem, czy uda mi się odzyskać sprawność w lewej dłoni, jednak wiem, że nie mogę się poddać, bo jestem na to zbyt młody! Proszę, pomóż mi, by jedna chwila nie przekreśliła reszty mojego życia... Sebastian 

41 027 zł