Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jacek Ratajczak
Jacek Ratajczak , 60 lat

Zakrzepica zabrała mi nogę... Teraz walczę o powrót do dawnego życia!

Niesamowite, jak jeden dzień, jedna chwila potrafią tak wiele zmienić w życiu. Muszę przyznać, że to, czym pewnego dnia obdarował mnie los, zupełnie się nie spodziewałam. W grudniu wszystko, co spokojne i dobre zamieniło się w ogromną niepewność i żal. Niespodziewanie, w ciężkim stanie trafiłem do szpitala, gdzie w wyniku zakrzepicy amputowano mi nogę.  Początkowo lekarze próbowali zrobić wszystko, by ją uratować. Niestety ponad 12 godzin silnego niedokrwienia, silny obrzęk i postępująca martwica były bezlitosne. Nie można było uniknąć amputacji. Po zabiegu obudziłem się w nowej rzeczywistości – w rzeczywistości, której nie znałem i w której na nowo musiałem nauczyć się żyć.  Mam 58 lat i można powiedzieć, że za mną naprawdę duży kawał życia. Trudno było więc mi się pogodzić z tym, że tak z dnia na dzień po prostu zostałem bez nogi. Mój dom i przestrzeń, w której spędziłem wiele lat przestały być dla mnie funkcjonalne. Poruszanie sprawia mi wiele trudności. Dom nie jest przystosowany do osoby niepełnosprawnej.  W dodatku chciałbym móc w przyszłości pójść na spacer o własnych nogach. Wiem, że jest to możliwe dzięki protezie. Niestety koszty leczenia, przystosowania domu i zakup protezy znacznie przekraczają moje możliwości. Nie jestem w stanie zebrać potrzebnych środków na remont i dalsze leczenie. Choć trudno mi prosić o pomoc, nie mam innego wyboru. Ta zbiórka i wasze wsparcie są dla mnie ostatnią nadzieją na to, że choć w małym stopniu będę mógł wrócić do dawnego życia, za którym tak bardzo tęsknie.  Jacek

5 647 zł
Marcelinka Żulińska
Marcelinka Żulińska , 2 latka

Serce Marcelinki na moment się zatrzymało❗️Pomóż nam w dalszej walce...

Marcelinka jest z nami od listopada 2022 roku. Była długo wyczekiwanym i naszym pierwszym dzieckiem. Wszyscy w rodzinie nie mogli doczekać się jej narodzin, a gdy już powitaliśmy ją na świecie, wniosła w nasze życie radość i szczęście nie do opisania.  W grudniu zeszłego roku, gdy przygotowywaliśmy się do Świąt Bożego Narodzenia… To miały być nasze pierwsze wspólne Święta… Zaniepokoił nas katar i kaszel u córeczki, który utrzymywał się od kilku dni. Skonsultowaliśmy się z lekarzem, ale wykonane badania nie wykazywały nic poważniejszego niż zwyczajne przeziębienie.  Kilka dni przed Wigilią znów próbowaliśmy skontaktować się z lekarzem, ale odmówił przyjęcia z uwagi na brak miejsc i zaprosił nas na wizytę na następny dzień. Niestety, jak się okazało – zaplanowana wizyta nie miała prawa się odbyć. Było już za późno…  20 grudnia około godziny 22.00 postanowiliśmy przewieźć Marcelinkę do szpitala. Poinformowaliśmy szpital w Piszu, że niebawem pojawimy się z niemowlakiem. Podczas transportu, po przejechaniu kilometra, serduszko Marceliny się zatrzymało! To były najdłuższe minuty w naszym życiu! Podjęliśmy próbę reanimacji córki. Trwała ona kilkanaście minut, następnie akcję przejęli ratownicy pogotowia. Nadzieja w nas nie umarła – usłyszeliśmy krótki płacz naszego maleństwa. Marcelinka trafiła do szpitala w Piszu, następnie została przewieziona do szpitala dziecięcego w Olsztynie na oddział intensywnej terapii. Po kilku tygodniach przeniesiono ją na oddział pediatryczny. Częściowo przywrócono jej funkcje życiowe, jednak zbyt długie niedotlenienie sprawiło, że Marcelinka nie oddycha samodzielnie, nie przełyka, nie otwiera oczu, nie reaguje na światło.  Gdy ustabilizowano stan Marcelinki, mała wojowniczka musiała przyjąć kolejny cios – posocznica, czyli sepsa. Marcelinka została wprowadzona w śpiączkę. Swoją postawą już nie raz udowodniła, że ma w sobie ogromną wolę życia.  Niebawem Marcelinka wróci do domu. Przygotowujemy się do tego, by córeczka mogła w nim na co dzień przebywać. Marcelinka wymaga wsparcia respiratora i jest karmiona sondą. Czeka ją długa rehabilitacja. Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie, które pozwoli nam  pokryć koszty wizyt u specjalistów oraz umożliwi rehabilitację córeczki! Rodzice Marcelinki 

244 288 zł
Krzysztof Derencz
Krzysztof Derencz , 40 lat

Ukochany mąż i tata walczy z SLA! Pomóżmy!

Zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne. Zwłaszcza, gdy naszą rzeczywistością okazuje się nieuleczalna choroba. W takich chwilach inne problemy wydają się błahe, a wszystko, co miało miejsce wcześniej, nagle odgradza się od nas kloszem. Zdajemy sobie sprawę, że beztroskie chwile, gdy byliśmy w pełni zdrowi i sprawni, już nigdy nie wrócą… W październiku 2022 roku mój mąż został zdiagnozowany - stwardnienie zanikowe boczne (SLA). Choroba ta jest wywołana uszkodzeniem układu nerwowego i objawia się osłabieniem, a następnie zanikiem mięśni. Wraz z upływem czasu dochodzi do paraliżu całego ciała i organów odpowiedzialnych za przełykanie i oddychanie! Rokowania w przebiegu stwardnienia zanikowego bocznego są bardzo złe. U większości pacjentów do zgonu dochodzi zazwyczaj w okresie 3-5 lat od postawienia diagnozy. Niestety, choroba rozwija się szybko i nie ma na nią żadnego leku. Można jedynie opóźniać jej postępy. Krzysiek ma dopiero 38 lat. Mamy dwie córeczki w wieku 12 i 7 lat. Do tej pory nie mieliśmy na co narzekać. Wiedliśmy szczęśliwe życie, bez większych problemów, aż do momentu, gdy na naszej drodze pojawił się bezwzględny przeciwnik - SLA. Choroba pojawiła się po tym, jak w marcu 2021 roku Krzysiek przechorował infekcję wirusową. Tydzień później zaczęły się problemy z jego kciukiem. Z czasem mąż zaczął tracić czucie w całej prawej ręce. We wrześniu 2021 roku mąż po raz pierwszy trafił na oddział neurologii. Tam otrzymał diagnozę - borelioza, ale leczenie antybiotykiem nic nie zmieniło. Od stycznia 2022 roku pojawiał się ten sam problem, ale już z drugą ręką. Mąż znów przeszedł szereg badań, miesięczną rehabilitację w sanatorium, aż w końcu przyszedł czas na ostateczną diagnozę…  Choroba cały czas postępuje. Krzysztof ma niedowład kończyn górnych, zaczęły się też problemy z mową, kończynami dolnymi i stopniowy zanik mięśni w całym ciele. Mąż nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Potrzebuje pomocy najbliższych w codziennych czynnościach takich, jak spożywanie posiłków, ubieranie się, higiena osobista.  Udało nam się znaleźć klinikę w Niemczech, która podjęła się leczenia męża. Jesteśmy już po pierwszym pobycie w klinice, wszelkich badaniach i rozpoczętej terapii, mającej na celu opóźnianie postępów choroby. W marcu Krzysztof przejdzie następny etap leczenia, a później czekają go kolejne terapie za granicą. W międzyczasie musi przyjmować leki, które nie są refundowane przez NFZ, a są bardzo kosztowne. Choć jest to choroba nieuleczalna, robimy co w naszej mocy, aby ją spowolnić i spróbować zatrzymać. W związku z tym potrzebujemy Waszego wsparcia, aby móc kontynuować leczenie Krzyśka i zapewnić mu kompleksową rehabilitację!  Agnieszka, żona

94 263,00 zł ( 44,3% )
Brakuje: 118 503,00 zł
Ksawery Stofrowski
Ksawery Stofrowski , 3 latka

Choroba może zabić Ksawusia! Podaruj mu nadzieję na długie i piękne życie...

Pragniemy tylko dwóch rzeczy – aby nasze kochane, długo wyczekiwane dziecko nie musiało cierpieć oraz, żeby miało lepsze życie… tak jak jego zdrowi rówieśnicy. Tylko tyle i niestety aż tyle… Nasz Ksawuś już niedługo skończy 2 lata. Od urodzenia choruje na mukowiscydozę.  Jest to nieuleczalna choroba genetyczna, atakująca układ oddechowy oraz pokarmowy. Organizm człowieka wytwarza gęsty śluz, który zaburza pracę wszystkich narządów posiadających gruczoły śluzowe. Średnia długość życia w Polsce to 35 lat!  Zapewniamy synkowi stałą opiekę. Codziennie robimy inhalacje oraz drenaże. Jest to męczące dla takiego malca, który zupełnie nie rozumie, że w ten sposób ratujemy jego życie… Nie możemy zrobić ani jednego dnia przerwy w wykonywaniu ww. zabiegów. Potrzebna jest także regularna rehabilitacja...  Choroba jest bardzo nieprzewidywalna. Ksawery przeszedł już dwa razy zapalenie gardła, zapalenie oskrzeli, zapalenie płuc oraz ospę. Musiał przyjmować mocne antybiotyki oraz być hospitalizowany…  Ze względu na swój wiek, synek nie kwalifikuje się do programu lekowego. Nadal jednak wierzymy, że będzie dla niego nadzieja i otrzyma w końcu lek, który zmieni jego życie na lepsze. Koszty są wysokie. Nie możemy liczyć na niczyje wsparcie, oprócz Waszego… Ksawuś to cudowny, wesoły i mądry chłopczyk. Bardzo prosimy o pomoc dla tego maluszka. Wszystkim z całego serca bardzo dziękujemy. Będziemy już zawsze Wam wdzięczni!  Rodzice Ksawusia

4 412 zł
Wiktor Dobrowolski
Wiktor Dobrowolski , 30 lat

Pozostać samodzielnym... Pomóżmy Wiktorowi spełnić to marzenie!

Wierzę w dobry świat i jeszcze lepszych ludzi, którzy bezinteresowanie umieją pomagać. Dlatego dziś znów ośmielam się prosić o pomoc, bo wiem, że tylko dzięki osobom takim jak Wy, jestem w stanie w miarę funkcjonować. Pokrótce przypomnę moją historię… Przeszedłem na świat z przepukliną oponowo-rdzeniową oraz wodogłowiem. Nigdy nie było mi dane poruszać się na własnych nogach. Od urodzenia poruszam się na wózku inwalidzkim i choć często tak bardzo chciałbym to zmienić, czuję się bezsilny...  Kilka lat temu, poczułem, że choroba nie musi mnie ograniczać! Zrobiłem rewolucję w swoim życiu i zamieszkałem sam w dużym mieście, znalazłem pracę. Mimo że niektóre czynności, jak robienie zakupów, czy przemieszczanie się po mieście są dla mnie wyzwaniem, to staram się nieustannie cieszyć tym, co mam.  Jednak choroba cały czas daje o sobie znać. Jest wpisana w moją codzienność. Dlatego, aby móc dalej żyć tak jak teraz, muszę się cały czas leczyć… Tym, czego najbardziej w tej chwili potrzebuję, jest terapia podciśnieniowa wspomagająca leczenie ran, zabieg chirurgiczny w związku z moim pęcherzem neurogennym oraz nieustanne rehabilitacje. Pomimo że staram się być jak najbardziej samodzielny, to muszę brać pod uwagę bardzo wysokie koszty mojego utrzymania. W końcu muszę nie tylko utrzymać siebie tak jak zdrowe osoby, ale jeszcze wykupić leki, zapłacić za wizyty lekarskie. Dlatego nie stać mnie już na ekstra wydatki, a przecież muszę je ponieść, aby dalej funkcjonować tak dobrze, jak teraz! Proszę Cię, wesprzyj moją zbiórkę i daj mi szansę stać się jeszcze bardziej samodzielnym człowiekiem! Wiktor

1 258 zł
Justyna Motyczyńska
Justyna Motyczyńska , 25 lat

Niewydolność wątroby, chłoniak i wada serca - diagnozy zmieniły życie Justyny w horror❗️

Urodziłam się z wadą serca, przez co liczne pobyty w szpitalu nie były mi obce. Lekarze poinformowali mnie, że jest to zwężenie odpływu lewej komory serca, które musi być bacznie kontrolowane przez kardiologów. Wierzyłam, że los nie wystawi mnie na więcej bolesnych niespodzianek... Niestety, po czasie zdiagnozowano u mnie również autoimmunologiczne zapalenie wątroby. Narząd funkcjonował słabo, a przez leki, które musiałam przyjmować, dodatkowo się osłabiał. Przeszłam na sterydy, które pozostawiły trwały ślad w moim organizmie... Czułam się słabo i potrzebowałam fizjoterapii oraz rehabilitacji, ponieważ woda, która zbierała się w moim organizmie, uszkadzała narząd ruchu. Nabawiłam się skoliozy, czyli wady kręgosłupa. Nagle okazało się, że leki przestały działać, co oznaczało, że moja wątroba również! Dano mi trzy miesiące życia chyba, że znajdzie się dawca. Zostałam wpisana na krajową listę oczekujących na transplantację wątroby. Na narząd czekałam trzy miesiące.  13 listopada 2020 roku przeszłam wyczekiwany przeszczep wątroby! Była to 14-godzinna operacja, po której reoperowano mnie ponownie z powodu krwiaka. Musiałam przejść długą rekonwalescencję na oddziale intensywnej terapii. To był trudny czas zarówno dla mnie, jak i dla mojej rodziny. Z powodu mojej choroby nie mogę pracować, a każdy odłożony grosz przeznaczam na leki. Los nie ma dla mnie litości... W kwietniu 2021 zdiagnozowano u mnie kolejną chorobę - chłoniak rozlany z dużych komórek B. Guz przy jajniku ograniczał mnie ruchowo, a ból był nie do opisania. Pod koniec kwietnia przeszłam operację usunięcia guza przy jajniku oraz kilkucentymetrową resekcję jelita cienkiego. Podczas operacji wdało się krwawienie do otrzewnej, które natychmiastowo zadecydowało o końcu operacji i niestety nie udało się wyciąć całej zmiany. Moje życie wisiało na włosku.  Podczas leżenia na intensywnej terapii byłam bardzo słaba. Okazało się, że nie mogę ruszać lewą nogą. Podczas operacji doszło do przecięcia nerwu w biodrze. Do tej pory nie mam czucia w stopie i nie mogłam sobie pozwolić na rehabilitację. Brak pieniędzy boleśnie dał o sobie znać... Jestem bardzo wdzięczna za dotychczasową pomoc, którą od Was otrzymałam. To dzięki niej aktualnie jestem w trakcie rehabilitacji. Obecnie przyjmuję wiele leków, które pomagają, ale osłabiają mój organizm. Nowotwór wyniszczył moją odporność, a wyniki badań krwi nadal są nieprawidłowe. Chemioterapia pozostawiła ogromny ślad w moim ciele, przez co aktualnie mam wiele problemów zarówno fizycznych, jak i psychicznych. Niestety, wizyty u psychologa oraz psychiatry kosztują bardzo wiele, a leki, które zostały zalecone przez psychiatrę nie są refundowane. Operacje, które przeszłam spowodowały, że w moim ciele pojawiły się zrosty. Powodują one potworny ból, dlatego muszę odbywać regularne wizyty u fizjoterapeuty. Porady u specjalistów najczęściej wymagają form prywatnych z powodu zbyt długiego czasu oczekiwania. Niestety, transplantacja wątroby nie zminimalizowała mojego problemu ze śledzioną która jest ponadgabarytowa i zajmuje większość mojej jamy brzusznej. Splenomegalia, czyli powiększenie śledziony, z którym się zmagam, coraz bardziej daje o sobie znać. Małopłytkowość natomiast, często objawia się osłabieniem oraz brakiem siły. Wciąż muszę być pod opieką kardiologiczną z powodu wrodzonej wady serca i jestem poddawana dalszej diagnostyce. To wszystkie wiąże się z ogromnymi kosztami, których nie mam jak pokryć z własnych środków. Będę wdzięczna za każde okazane wsparcie, które umożliwi mi kontynuowanie działań podjętych w walce z tak licznymi komplikacjami zdrowotnymi! Justyna

973 zł
Tymon Grat
Tymon Grat , 3 latka

Uwolnij małego Tymka od wyroku choroby❗️Pomóżmy mu lepiej żyć...

Synku, gdybyś tylko mógł powiedzieć, jak możemy Ci pomóc... Tymek jest dla nas idealny, choć od strony medycznej złożony z wielu wad, schorzeń i chorób, które zabierają mu zdrowie.  Urodził się jako wcześniak. Ważył zdecydowanie za mało i to miał być jedyny problem. Niestety z każdym dniem, tygodniem i miesiącem pojawiały się kolejne złe wiadomości.  Od urodzenia pomaga nam hospicjum, wiele rzeczy musieliśmy się nauczyć. Wiedzieliśmy, że dziecko to wyzwanie, ale nie spodziewaliśmy się takiego trudnego zadania. U Tymka codzienność wygląda zupełnie inaczej. Przebieranie, karmienie, spędzanie czasu, cały rozwój...  Na początku usłyszeliśmy o zespole Pataua. Następnie pojawiła się cukrzyca, która nieco zmieniła pogląd. Przed nami jeszcze długa droga nim dowiemy się, co tak naprawdę mu dolega. Niestety lista wad wrodzonych rośnie w siłę...  W tej chwili Tymcio jest karmiony przez PEG-a. Przez zdiagnozowaną cukrzycę, przed każdym posiłkiem ma mierzony cukier i ma też pompę, która kontroluje poziom i dostarcza insulinę.  PEG był konieczny, bo przed synkiem operacja rozszczepu podniebienia. To nie jedyny zabieg przed malutkim chłopcem.  Tymon ma wiotkość krtani i kręgosłupa, spastykę w nóżkach i rączkach, dodatkowe paluszki, wzrok prawdopodobnie mocno uszkodzony, widzi tylko jednym i niestety niewiele. Kojarzy nasze głosy, lubi, gdy wokół jest muzyka, lecą bajki, niestety nie rozwija się wg swojego wieku.  Przed nami wiele pracy. Rehabilitacja, bez której nie będzie miał szans na zdrowie. Konieczne, pilne operacje, które wiele sfer jego życia ułatwią — na to liczymy. Każde z tych działań mających na celu pomoc jego zdrowiu niestety przekraczają nasze możliwości.  Tata Tymka chodzi do pracy, ja zostałam z nim w domu — Tymcio wymaga całodobowej opieki, nie może zostać sam...  Proszę, jeśli możesz — pomóż nam walczyć o lepszą przyszłość naszego synka!  Rodzice     

4 630 zł
Martin Zieliński i Nolan Kowalczyk
Martin Zieliński i Nolan Kowalczyk , 19 lat

Braterska walka o lepsze jutro! Pomóż!

Jestem samotną mamą dwóch synów – 17-letniego Martina z niepełnosprawnością, który ma głęboki niedosłuch na jedno i drugie ucho oraz 4-letniego Nolana, u którego stwierdzono afazję. Nasza codzienność zdominowana jest przez szereg niekończących się wizyt, kontroli w poradniach lekarskich i zajęć z wieloma specjalistami.  Pomimo trudności głęboko wierzę w to, że moje dzieci czeka dobre i szczęśliwe życie.  Starszy syn od lat uczęszcza do szkół specjalnych w Łodzi. Młodszy wymaga regularnych i systematycznych zajęć z logopedą. Niestety na te refundowane trzeba wiele czekać, a to najgorsze, co moglibyśmy w tej sytuacji zrobić. Prywatne zajęcia są jednak zbyt drogie, by pokryć je z własnej kieszeni. Do tej pory dawaliśmy radę sami, jednak rosnące wydatki związane z leczeniem chłopców mocno mnie obciążają. Opieka, wizyty, dojazd na zajęcia, a w końcu tak bardzo potrzebny apart słuchowy są już poza moimi możliwościami. Pomimo dofinansowania, które udało mi się zdobyć, nadal nie posiadam odpowiednich środków, by zakupić potrzebny sprzęt. Bez aparatu Martin nie słyszy i jest mu bardzo trudno funkcjonować. Dlatego dziś nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc! Potrzebuję Waszego wsparcia jak nigdy wcześniej. Rosnące koszty zaczynają mnie przerażać, a ja muszę przecież zapewnić moim dzieciom odpowiednie warunki, aby mogły się dalej rozwijać. Każda złotówka będzie dla mnie ogromnym wsparciem!  Magdalena, mama 

600 zł
Wiktoria Przybylska
Wiktoria Przybylska , 17 lat

POMOCY❗️Życie Wiki to ciągła walka o zdrowie, o sprawność, o ODDECH❗️

Dziękujemy z całego serca za pomoc, to również dzięki Tobie Wiktoria żyje! Moja 16-letnia córka uczy się w liceum. Jej marzeniem jest zostać psychologiem, aby nieść pomoc innym ludziom... Wiktoria choruje na rdzeniowy zanik mięśni SMA typ 1. Sprawą priorytetową w tej chorobie jest intensywna i nieustająca rehabilitacja. Wiki ćwiczy 6 razy w tygodniu, ale oprócz tego potrzebuje udziału w turnusach rehabilitacyjnych, gdzie ma zapewnioną wielospecjalistyczną rehabilitację. Niestety ceny takich turnusów drastycznie wzrosły i są poza naszym zasięgiem. Dlatego też zwracam się do ludzi dobrego serca o pomoc w zapewnieniu środków na rehabilitację! Nasza historia: Moja córeczka znika, każdego dnia jest jej mniej. Rdzeniowy zanik mięśni odbiera jej władzę nad ciałem. Wiktoria nie rusza już nóżkami, zamiast nich jest wózek inwalidzki. Siedzi tylko dzięki implantom w kręgosłupie… Wciąż jednak mówi i, co najważniejsze, oddycha!  Każda mama zrobiłaby wszystko, żeby uchronić dziecko przed złem; każda oddałaby życie, żeby uratować je przed chorobą i śmiercią.  Mięśnie — to dzięki nim ruszamy się, mówimy, połykamy, oddychamy. W rdzeniowym zaniku mięśni obumierają neurony, odpowiedzialne za ich pracę.  Najpierw przestają działać te, odpowiedzialne za ruch rąk i nóg. Chory ląduje na wózku inwalidzkim tak jak moja córeczka... Potem choroba atakuje mięśnie, odpowiedzialne za mowę i połykanie. Następnie doprowadza do paraliżu mięśni, odpowiedzialnych za oddychanie. Tak właśnie umierają dzieci, chore na najcięższą postać SMA – z powodu niewydolności oddechowej… Gdy Wikusia przyszła na świat, nie przypuszczałam, że tak potoczy się nasza historia… Przez 6 miesięcy byłam mamą zdrowej dziewczynki – tak mi się wtedy wydawało. Wiktoria była chora już wtedy, nikt jednak o tym nie wiedział. Dopiero gdy zaczęła rosnąć, we mnie zaczął rosnąć strach… Mam starszego syna – w wieku Wiktorii już raczkował, już siedział.  Wiki jest dzieckiem, które nigdy samodzielnie nie siedziało i nie chodziło. Wymaga codziennej intensywnej rehabilitacji, ćwiczy 6 razy w tygodniu.  Istnieje kilka typów SMA. Wikusia ma ten pierwszy. Najpoważniejszy. Najgorszy. Ten, w którym bez leczenia dzieci umierają… Nie da się opisać słowami tego, jak to jest – żyć z tą myślą. Na szczęście medycyna nie jest już bezradna! Wiktoria przyjmuje lek, mający spowolnić postęp choroby, który na szczęście w jej przypadku działa… Postęp choroby się zatrzymał, Wikusia ma silniejsze ręce…  Jest dużo lepiej!   Przy intensywnej rehabilitacji Wikusia mogłaby żyć dalej tak, jak teraz! Największe efekty dają turnusy, na których córeczka ćwiczy od rana do wieczora. Powinno odbywać się kilka razy w roku. Potrzebujemy też nowego wózka, bo Wiktoria rośnie i stary stał się już za mały. Ja, mama tej wspaniałej, chorej dziewczynki, proszę Cię o pomoc. Proszę Cię o szansę na życie, godne życie dla mojego dziecka. Bycie jej mamą to ogromny zaszczyt. To też ogromny ból, gdy widzę, ile ją kosztuje walka z chorobą. Bardzo proszę Cię o wsparcie, bo od Twojej pomocy zależy nasze zwycięstwo… Nie daj śmiertelnej chorobie wygrać.

6 295,00 zł ( 10,76% )
Brakuje: 52 184,00 zł