Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Renata Kopta-Wasik
9 dni do końca
Renata Kopta-Wasik , 65 lat

Każdy zasługuje na godne życie❗️ Wpieramy Renatę❗️

Jesień życia mojej mamy nie jest tą wymarzoną. Mimo niepełnosprawności, która towarzyszy już od kilku dekad, jeszcze do niedawna była w stanie realizować się zawodowo i żyć pełną piersią. Niestety, zły los strącił ją na wózek inwalidzki, odebrał samodzielność i radość… Ponad 30 lat temu u mamy zdiagnozowano stożek rogówki – zwyrodnienie powodujące deformację oka i ogromne zaburzenia widzenia. Przez długi czas mama obserwowała świat, jak przez szybę zachlapaną deszczem. Konieczny był przeszczep rogówki, jednak wzroku nie udało się uratować.  Przez wiele lat mama była zatrudniona w zakładzie pracy chronionej dla osób niewidomych. Dzięki temu czuła się niezależna i potrzebna. Spotykała się z ludźmi, często wyjeżdżała na wycieczki. Była po prostu szczęśliwa! Dziś wszystko wygląda zupełnie inaczej. W 2008 roku mama zaczęła cierpieć z powodu rwy kulszowej. To okazał się być początek końca… Prześwietlenie kręgosłupa wykazało liczne zwyrodnienia i skrzywienie kręgosłupa. Lekarz zażartował, że kręgosłup mamy wybiera się na emeryturę. Nam nie było do śmiechu… Wkrótce problemy z poruszaniem się stały tak poważne, że skazały mamę na wózek inwalidzki. Moja mama nie pobawi się z wnukami. Na spacer z przyjaciółmi czy do lekarza może wybrać się jedynie na wózku. Nie wyjedzie na wczasy, które sprawiały jej tyle radości… Jej ciało i mieszkanie zmieniły się niemal w więzienie! Sam jestem w trudnej sytuacji, dlatego nie mogę pomóc jej w opłaceniu niezbędnej rehabilitacji, wykupieniu lekarstw czy remoncie łazienki, z której w obecnym stanie nie może korzystać. Muszę prosić o pomoc, bo to JEDYNA NADZIEJA dla mojej mamy! Wasze wsparcie może przywrócić jej chociaż część dawnej radości i godności. Każda złotówka to dla nas szansa, że życie mamy nie będzie niekończącą się udręką… Łukasz, syn

372 zł
Iwona Majewska
9 dni do końca
Iwona Majewska , 33 lata

Potrzebuję Twojej pomocy, by wreszcie zacząć się uśmiechać i swobodnie jeść!

Odkąd pamiętam zmagam się z chorobą zębów. Z początku były one żółte i miały osłabione szkliwo. Jednak gdy dorastałam, ich stan zaczął się pogarszać! Lekarze nie potrafili postawić jednoznacznej diagnozy, trudno więc było dobrać odpowiednie leczenie… Podobne problemy miał mój tata, a teraz ma je także mój synek. Okazało się, że wada jest genetyczna – to wrodzona hipoplazja szkliwa. Choroba powoduje uszkodzenia zębów, które w efekcie zaczynają wypadać! Ciężko opisać, jak duży jest wpływ choroby na moje codzienne życie, samoocenę i psychikę. Mam dopiero 32 lata, a straciłam już większość zębów! Musiałam nauczyć się kontrolować to, w jaki sposób mówię czy się uśmiecham… Jednak problem nie jest tylko kwestią estetyczną! Choroba sprawia, że codzienne czynności stają się dla mnie ogromną trudnością. Ze względu na ubytki, coraz ciężej jest mi gryźć i normalnie jeść! W konsekwencji muszę dodatkowo mierzyć się z problemami z żołądkiem. Co miesiąc konieczne jest też podtrzymywanie zębów, które mi zostały. Regularnie przechodzę leczenie kanałowe, które niestety nie przynosi długotrwałych efektów! Zęby są stale kontrolowane, jednak nie ma szans na poprawę ich stanu – choroba jest nieuleczalna… Obecnie moim jedynym ratunkiem jest proteza, która pozwoliłaby mi na normalne funkcjonowanie! Chciałabym w końcu zacząć uśmiechać się szeroko i nie martwić tym, czy dam radę swobodnie zjeść daną potrawę. Niestety, leczenie implanto-protetyczne jest bardzo kosztowne, dlatego proszę Was o wsparcie! Iwona

440,00 zł ( 0,59% )
Brakuje: 74 029,00 zł
Ajubchon Awazow
Pilne!
9 dni do końca
Ajubchon Awazow , 7 lat

KOSZMARNIE drogie leczenie ratunkiem przed ŚMIERCIĄ❗️POMOCY 🚨

KRYTYCZNIE PILNE! Nasz synek musi przyjąć terapię genową najpóźniej za rok. Do tego czasu MUSIMY uzbierać koszmarnie wysoką kwotę – aż 12 MILIONÓW! W innym wypadku nasze dziecko nie otrzyma szansy na pokonanie choroby! Błagamy, ratuj jego życie! Synek urodził się zdrowy. Rozwijał się w prawidłowym tempie – w odpowiednim momencie nauczył się chodzić, poruszał się samodzielnie, uczęszczał do przedszkola, gdzie uwielbiał bawić się z innymi dziećmi. Byliśmy najszczęśliwsi – każdego dnia mieliśmy setki powodów do uśmiechu… Mamy też córeczkę, razem tworzyliśmy wspaniałą rodzinę… Niestety nagle w naszym życiu zupełnie niespodziewanie nastał mrok… Świat się zatrzymał, kiedy lekarz powiedział nam, że podejrzewa u naszego synka Dystrofię mięśniową Duchenne'a. To śmiertelna choroba, która atakuje wszystkie mięśnie naszego dziecka – jeden po drugim. Nieleczona prowadzi do śmierci – bardzo bolesnej i przedwczesnej… Nie mogliśmy się z tym pogodzić! Ta koszmarna diagnoza zmieniła całe nasze życie. Teraz widzimy przyszłość w samych ciemnych barwach. Boimy się, że niebawem Ajubchon usiądzie na wózek inwalidzki, jego płuca przestaną pracować, a serce się zatrzyma i dojdzie do najgorszego – nasz syn umrze...  Nasz mały chłopiec już teraz nie może wchodzić po schodach, wstać z podłogi bez pomocy, nie potrafi skakać i musi dużo ćwiczyć, żeby w ogóle się ruszać. Z każdym dniem słabnie... Na szczęście życie naszego dziecka nie zostało jeszcze przekreślone. Istnieje lek, który daje nadzieję na lepszą przyszłość. Bez niego Ajubchon straci umiejętność chodzenia, usiądzie na wózku inwalidzkim i nie zdąży wsiąść do ostatniego pociągu, o nazwie „życie”... Bez leku, czyli bez 12. MILIONÓW ZŁOTYCH, przyszłość naszego synka nigdy nie nadejdzie… Mamy rok, żeby uzbierać tę kosmiczną kwotę. Ten bezlitosny wyrok, który został wydany przez los, można jeszcze poddać apelacji. DMD — to trzy litery, które niosą śmierć. Jednak dopóki jest nadzieja, nie odpuścimy. Nigdy nie przestaniemy walczyć o życie ukochanego dziecka. Błagamy o pomoc. Bez Ciebie nasz największy koszmar się ziści... Rodzice

3 374,00 zł ( 0,02% )
Brakuje: 12 684 752,00 zł
Kaspian Frąckowiak
9 dni do końca
Kaspian Frąckowiak , 22 miesiące

Mały Kaspian walczy ze skutkami urazu główki! Pomóż odzyskać zdrowie!

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. W Wielki Piątek 2024 roku nasze życie się zatrzymało. Synek nagle stracił panowanie nad ciałem i runął z krzesełka do tyłu. Nawet nie próbował chronić się rączkami przed upadkiem. W pierwszej sekundzie zaczął ogromnie płakać. Niestety, już chwilę później stracił przytomność! Widziałam maleńkie ciało synka – nieruchome, bez życia. Natychmiast wezwałam karetkę i reanimowałam synka, rozpaczliwie modląc się, by pomoc nie przyszła za późno… Stał się cud – Kaspian odzyskał przytomność! Niestety, jego stan nadal był krytyczny i od razu zaczął wymiotować. Po przetransportowaniu go do szpitala okazało się, że u synka doszło do krwotoku podtwardówkowego. Kaspian zapadł w śpiączkę, a my ocieraliśmy łzy rozpaczy nad jego łóżeczkiem na OIOMie. Podłączony pod aparaturę wydawał się mniejszy, delikatniejszy i bardziej kruchy niż kiedykolwiek. Patrzyliśmy, jak jego mały brzuszek unosi się w rytm kolejnych wdechów i tak potwornie się baliśmy,  że któryś z nich może być tym ostatnim... Po tygodniu wydarzył się kolejny cud, Kaspianek obudził się ze śpiączki. Gdy zobaczyliśmy, jak synek otwiera oczy – z naszych popłynęły łzy radości i ogromnej ulgi. Niestety, niedługo później okazało się, że ze skutkami urazu główki będziemy zmagać się jeszcze długi czas. Kaspian nie mógł ruszać lewą rączką ani nóżką, dodatkowo nie widział na lewe oczko. Lekarze orzekli niedowład połowiczny. U naszego synka stwierdzono także padaczkę – zapewne to ona doprowadziła do upadku Kaspianka i dlatego synek runął z krzesełka, nie próbując bronić się przed obrażeniami.  Obecnie synek jest w trakcie turnusu rehabilitacyjnego i już widać pierwsze efekty terapii – zaczyna pomału poruszać lewą rączką i nogą. Niestety, przed nami jeszcze bardzo długa droga do odzyskania zdrowia i sprawności. Aby synek miał szansę normalnie funkcjonować, potrzebuje kosztownego leczenia oraz intensywnej rehabilitacji. Wiąże się to jednak z bardzo wysokimi kosztami finansowymi, które ciężko jest nam udźwignąć samodzielnie.  Codziennie patrzymy w ufne oczy synka i wiemy, że musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by miał szansę na zdrowe i szczęśliwe dzieciństwo. Prosimy, nie pozwólcie, by jeden nieszczęśliwy wypadek przekreślił szansę na lepsze jutro Kaspianka. Każda wpłata jest tu na wagę złota i stanowi krok w stronę sprawności naszego maleńkiego synka! Rodzice Kaspiana

19 668 zł
Adam Banaszek
9 dni do końca
Adam Banaszek , 5 lat

Tylko kosztowna terapia może dać Adasiowi szansę na lepsze życie! POMÓŻ!

Na początku nikt nie dawał gwarancji, że Adaś kiedykolwiek usiądzie czy wstanie z łóżka. Zdawaliśmy sobie sprawę z problemów i wyzwań, jakie nas czekają. Jednak nie poddaliśmy się  i każdego dnia walczyliśmy z całych sił o sprawność naszego synka. Chcielibyśmy podziękować Wam za okazane wsparcie i podzielić się z tym, co działo się u nas przez ostatni czas. Niestety działo się naprawdę dużo... Oto nasza historia: Adaś urodził się jako wcześniak w 33. tygodniu ciąży. Pierwszy miesiąc życia spędził na oddziale intensywnej terapii i neonatologii. Zaledwie kilka dni po urodzeniu, u synka zdiagnozowano wrodzoną wadę serca, a kiedy skończył 6 miesięcy, stwierdzono u niego oczopląs. Lekarze zalecili wykonanie rezonansu magnetycznego, który przyniósł kolejne złe wieści – encefalopatię, uszkodzenie mózgu.  Rozpoczęliśmy dalszą diagnostykę genetyczną w celu dokładniejszego rozpoznania schorzeń oraz ich przyczyn. W międzyczasie Adaś rozpoczął intensywną i regularną rehabilitację, która umożliwiła walkę o sprawność. Wyniki badań wykazały u synka nieprawidłowości w dwóch genach, co objawia się m.in. opóźnionym rozwojem psychomotorycznym, zaburzeniami mowy i zachowania, obniżonym napięciem mięśniowym oraz wadą wzroku. To był ogromny cios, ale wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać! Długie godziny spędzone na ćwiczeniach fizycznych, rehabilitacji neurorozwojowej i szeregu specjalistycznych zabiegów przyniosły wspaniały rezultat! Adaś sam usiadł, a tuż przed czwartymi urodzinami postawił samodzielnie pierwsze kroki! Nasza radość była nie do opisania. Nawet dla naszego synka był to ogromny szok – krok milowy w jego rozwoju. Niestety na tym optymistyczne wiadomości się kończą.... Opóźnienie intelektualne i umysłowe pozostawia Adasia daleko w tyle. Wszystkie środki finansowe i cała nasza uwaga skupia się teraz na terapii, która mogłaby pomóc w rozwoju intelektualnym i nauczeniu naszego szkraba porozumiewania się z otoczeniem. Synek nie mówi, swoje emocje i potrzeby komunikuje złością, płaczem oraz krzykiem. Nie rozumie też mowy, nie reaguje na swoje imię ani na słowa skierowane do niego.  Zdecydowaliśmy się na wprowadzenie komunikacji alternatywnej, aby spróbować porozumieć się z naszym synem. Widzimy drobną poprawę, ale to nadal za mało.  Przez długi czas zastanawialiśmy się, co jeszcze możemy zrobić, aby dać mu szansę na lepsze jutro.... Taką szansę Adaś może otrzymać w Bangkoku! W tamtejszej klinice istnieje jedna z najlepszych terapii komórkami macierzystymi. Polega ona na podaniu do płynu mózgowo-rdzeniowego około 400 milionow komórek po to, aby mogły naprawić uszkodzony system nerwowy. Dzięki temu pacjent otrzymuje szansę na przywrócenie części utraconej sprawności umysłowej. Ogromnym atutem tej terapii jest również zapewniona rehabilitacja ruchowa, terapia ręki, akupunktura czy elektrostymulacja mózgu, która pobudza zaaplikowane komórki do działania. Dla Adasia to ogromna szansa. Mimo że jego mózg jest uszkodzony – jest także nadal zdolny do przyswajania i odbierania bodźców. Dla naszego synka jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Niestety, koszt terapii i przelotu jest po prostu dla nas nieosiągalny. Dlatego też zwracamy się z prośbą wsparcie. Dzięki niemu Adam będzie miał możliwość korzystania z terapii, która jest jego jedyną szansą na samodzielność w przyszłości. Będziemy z całego serca wdzięczni za każdą złotówkę podarowaną naszemu małemu wojownikowi. Rodzice Adasia

64 103,00 zł ( 31,65% )
Brakuje: 138 420,00 zł
Lila Andrzejewska
9 dni do końca
Lila Andrzejewska , 4 latka

Miała nie przeżyć, ale jest z nami... – walczymy o zdrowie Lilki!

Szok, że się urodziła! Rzadkie, ale prawdziwe. Tak, to był dla nas szok. Od 12. tygodnia wiedzieliśmy o licznych wadach, o chorobach, przez które, jak mówili lekarze, nasza pierworodna córeczka miała nie przeżyć… A jednak się urodziła. Toczymy walkę od lat… Dokładnie od 12 grudnia 2019 roku, gdy Lilka przyszła na świat, chociaż gdyby dłużej się zastanowić, to nawet kilka miesięcy więcej – od pierwszej diagnozy, pierwszej ciężkiej wiadomości.  Nasze dziecko urodziło się z wieloma wadami. Na liście jest wodogłowie, wrodzone wady rozwojowe mózgu, dekstrokaria, odwrócenie trzewi, dwuujściowa prawa komora, ubytek międzykomorowy i przedsionkowy, inwersja przedsionków, zwężenie podzastawkowe tętnicy płucnej znacznego stopnia… i kilka innych wad w sercu.  Dlaczego byliśmy w szoku, gdy Lila się urodziła? Ponieważ lekarze całą ciążę mówili, że nie przeżyje porodu. Specjaliści, którzy aktualnie się nami opiekują, nie są w stanie powiedzieć, jakie należy podjąć leczenie oraz nie potrafią zaznajomić nas z rokowaniami. W swoim krótkim życiu Liliana przeszła 2. operacje na serduszko, 2 zabiegi przezskórne na serduszko oraz 2. operacje główki – założenie zastawki komorowo-otrzewnowej oraz wymiana drenu dokomorowego. Lila jest bardzo pogodną dziewczynką, lecz dodatkowo nie słyszy. Jedno uszko jest zupełnie niewykształcone, a przewód słuchowy w nim zarośnięty. Na drugim uchu ma zdiagnozowany głęboki niedosłuch. Słyszy dźwięki w granicach 110-120 dB (klaskanie, głośne tupanie), ale nie słyszy słów, rozmów, komunikuje się poprzez pokazywanie. Została już raz zakwalifikowana do założenia implantu słuchowego, po czym jej stan się pogorszył i lekarze bali się operować ze względu na stan serduszka, ale również zastawkę w główce. Od kilku miesięcy czekamy na decyzję. Nasza córeczka nie chodzi – pełza, przyjmuje pozycje na czworaka i siada. Niestety 2 lata pozycji leżącej, gdy była karmiona sondą, bardzo źle wpłynęły na jej ciało. Powstały przykurcze w nóżkach, specjaliści obserwują brak odwodzenia bioder, spastykę, co wymaga kosztownej i ciężkiej rehabilitacji. Bardzo prosimy o pomoc w zrobieniu pierwszych kroków Lili! Z góry dziękujemy! Rodzice

16 719,00 zł ( 19,64% )
Brakuje: 68 388,00 zł
Marcin Witczak
9 dni do końca
Marcin Witczak , 21 lat

Maszyna rolnicza przygniotła moje ciało – POMOCY❗️

Mam 19 lat. Jeszcze niedawno chodziłem do szkoły zawodowej. Pracowałem jako hydraulik, pokładałem w pracy nadzieję i marzyłem o przyszłości… Wypadek całkowicie odmienił moje życie, z czym nie zdążyłem się jeszcze pogodzić. Niedawno byłem samodzielnym, sprawnym, młodym i ambitnym mężczyzną. Dziś poruszam się na wózku inwalidzkim.  1 kwietnia tego roku los okrutnie ze mnie zażartował. Podczas pracy w gospodarstwie jedna z maszyn rolniczych przygniotła moje ciało. Straciłem przytomność i nie pamiętam nic z tego dnia. O wszystkim dowiedziałem się od najbliższych.  Lekarze zdiagnozowali liczne złamania w obrębie kręgosłupa lędźwiowego i piersiowego, kości biodrowej oraz żeber. Przeszedłem kilka operacji stabilizujących mój stan zdrowia w tym operację kręgosłupa i laparotomię. Dzięki temu teraz samodzielnie oddycham, jem i funkcjonuję na tyle, na ile pozwala mi nowa rzeczywistość.  Niestety, mimo wszelkiej pomocy lekarzy zmagam się z paraliżem kończyn dolnych i jest to główny powód, aby rozpocząć rehabilitację usprawniającą. Jak każdy marzyłem o szczęśliwej rodzinie, którą zbudowałbym na wzór tej, w której się wychowałem. Teraz nie jestem pewien, czy będzie to dla mnie możliwe. Teraz moja rzeczywistość wygląda całkowicie inaczej. Rodzina bardzo mnie wspiera i pomaga w codziennych czynnościach, które teraz są dla mnie o wiele trudniejsze. Ich obecność pomaga mi nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Dzięki ich wsparciu mam nadzieję i motywację do dalszej walki o samodzielność. Wiem, że moje życie już nigdy nie będzie takie jak kiedyś, ale chciałbym chociaż spróbować coś zmienić. Pragnę się usamodzielnić, a jedynym sposobem na to jest rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Bardzo mi zależy, aby skorzystać z takiej okazji i tam pojechać, ale rodzina nie ma możliwości finansowych, żeby mi pomóc. Pomóż mi odbyć turnus rehabilitacyjny, przekazując dowolną kwotę darowizny. Dziękuję za każdą wpłatę przeznaczoną na moją rehabilitację. Marcin

76 975,00 zł ( 42,31% )
Brakuje: 104 940,00 zł
Agnieszka Brzeczek
Pilne!
9 dni do końca
Agnieszka Brzeczek , 38 lat

Guz mózgu zabiera Nadii mamę❗️Potrzebna pilna pomoc!

Najgorsza jest bezradność i strach nie o siebie a o moją małą córeczkę, która nie zrozumie, dlaczego mamy już nie ma! Jestem przerażona i chce żyć – żyć dla mojej córeczki, która ma dopiero 9 lat! Nie zasłużyła sobie na tragedię, którą chce wyrządzić  jej moja choroba!  Jest wciaż dla mnie szansa, choć z każdą wznową szansę mam coraz mniejsze, dlatego błagam Was o pomoc – dla siebie i dla mojej rodziny, którą kocham nad życie! Z piętnem nowotworu żyje od 2016 roku, kiedy to po silnym ataku padaczki przewieziono mnie do szpitala. Szybki rezonans pozwolił ustalić przyczynę. Straszną przyczynę – 6-centymetrowy guz w głowie! Ta informacja w tamtej chwili przerwała spokojne życie i zniszczyła wszystkie nasze plany. Moja córeczka miała wtedy zaledwie 2-latka. Każdy, kto jest rodzicem, wie, że nie sposób wyobrazić sobie większej rozpaczy, niż ta, którą czuje matka maleńkiego dziecka, na myśl o tym, że nie będzie mogła go wychować!  Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że choroba da się zdławić na 6 długich lat! Trafiłam na stół operacyjny, nie wiedząc, czy jeszcze kiedyś zobaczę moje dziecko. Operacja guza mózgu to jak praca przy rozbrajaniu bomby! Jakieś szanse są, ale ryzyko też jest i to potworne.  Tamta operacja okazała się wybawieniem – lekarze nadludzkim wysiłkiem wycięli całego guza z mojej głowy! Nie straciłam wzroku słuchu, ani mowy! Zyskałam za to kolejne lata z mężem i moją wspaniałą córeczką!  W lutym zeszłego roku stało się coś strasznego – znów osunęłam się na podłogę podczas silnego ataku padaczki! Kiedy doszłam do siebie, wszystkie złe wspomnienia wróciły, znów moje życie stanęło mi przed oczami! Co, jeśli tak jak poprzednio znów mam nowotwór w głowie? Tomograf i tym razem nie zostawił złudzeń! Guz mózgu wrócił i znów próbuje mnie zabić. Tak jak poprzednio operację przeprowadzono ekspresowo, ale informacje jakie przyszły nie były już takie dobre. Lekarz powiedział słowo, którego boi się każdy onkologiczny pacjent – WZNOWA! Dodatkowo poprzednio miałam drugi stopień – teraz jestem już w trzecim stadium!  Szanse za każdym razem spadają, ale ja mam dla kogo żyć! Mam wspaniałą rodzinę, której nie mogę zostawić! Moja córeczka ma w tej chwili 9 lat. Nie mogę dopuścić do sytuacji, w której będę bezradnie odchodziła na jej oczach! Nie zamierzam się poddawać i czekać na ostateczność – chcę walczyć!  Leczenie, które może pomóc mi przeżyć, które wzmocni mój organizm po chemio i radioterapii, jest bardzo drogie! Jeśli się go nie podejmę, nowotwór odrośnie i dokończy dzieła! Niestety lata chorowania obciążyły nasz domowy budżet. Nie stać mnie na to, by dalej walczyć – mam dużo sił, zaciekłości i woli przetrwania, ale nie mam pieniędzy, by uczepić się mojej właściwie ostatniej szansy! Z całego serca błagam Was jako matka – pomóżcie mi wygrać wojnę z nowotworem, pomóżcie mi zostać u boku Nadii – dziewczynki, która zasługuje na to, by mieć matkę! Aga

38 033,00 zł ( 14,89% )
Brakuje: 217 287,00 zł
Marcel Świtkiewicz
9 dni do końca
Marcel Świtkiewicz , 4 latka

Teraz jest najlepszy moment, aby pomóc naszemu dziecku!

Codziennie mamy nadzieję, że dziś będzie ten dzień, w którym nasz synek zawoła: „Mamo, tato!”. I choć jeszcze nie padły te upragnione słowa, wierzymy, że nadejdzie ta piękna chwila. Marcel nie mówi, nie reaguje na polecenia, a nawet na własne imię. Jest nadpobudliwy i agresywny, a każda próba nawiązania z nim kontaktu wzrokowego kończy się niepowodzeniem. Często dochodzi do sytuacji, że nie daje się wziąć w ramiona, przytulić i uspokoić. Wrażliwość na dotyk jest kolejnym ciężarem, który mu doskwiera.  Widzieliśmy, że z Marcelem dzieje się coś niepokojącego. Przeprowadzone badania nie pozostawiły złudzeń, a diagnoza ukłuła nas prosto w serce… Nasze dziecko ma autyzm wczesnodziecięcy, czyli całościowe zaburzenie rozwojowe.  Ten stan sam nie minie, a zachowanie synka nie zmieni się z dnia na dzień. To nie jest choroba, która zniknie po zażyciu kilku tabletek. Marcel, a my wraz z nim, musimy nauczyć się żyć z autyzmem i krok po kroku zmniejszać jego negatywny wpływ na życie naszego małego synka.  Mimo że w październiki skończy 3 lata, nadal chodzi w pieluszce. Je tylko to, co już zna, a nowe potrawy wzbudzają w nim strach! Nie wierzyliśmy, że nawet jedzenie może wywoływać tak wielki lęk! Musimy przeciwdziałać, póki Marcel jest jeszcze mały. To najlepszy czas, aby pomoc okazała się skuteczna. Z zaleceń lekarzy wynika, że trzeba zakupić sprzęt do integracji sensorycznej i sprzęt do rehabilitacji. W naszym grafiku musi znaleźć się także stałe miejsce na rehabilitację, logopedię, terapię behawioralną i integracji sensorycznej.  Z dniem pierwszego września nasz synek stanie się przedszkolakiem. Znaleźliśmy specjalne przedszkole, aby zapewnić mu jak najlepsze warunki do rozwoju i nawiązywania pierwszych relacji rówieśniczych. Mamy w sobie dużo nadziei... Przed nami długa droga, nie wiemy jak Marcel będzie funkcjonował w ciągu miesiąca i roku. Jednak pomimo tych trudności chcemy, aby czuł się kochany i bezpieczny. Wasza pomoc zostanie przeznaczona na zakup sprzętu integracyjno-sensorycznego, sprzętu rehabilitacyjnego oraz wizyt u specjalistów, aby pomóc w lepszym funkcjonowaniu Marcelka.  Nie poddamy się i będziemy walczyć o naszego syneczka. Prosimy o pomoc, każda wpłata zbliża nas do celu.  Rodzice

3 000 zł