Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Pawełek Kowalewski
Pilne!
9 dni do końca
Pawełek Kowalewski , 11 lat

Ma 11 lat, a walczy z GUZEM MÓZGU❗️Pomóż nam ratować Pawełka❗️

Nie wiem nawet jak zacząć… Ostatnie tygodnie nie przypominają w niczym naszego życia. Wszystko zmieniło się nie do poznania. Pojawił się strach, smutek i niekończąca się lista pytań. Dlaczego dotyka to Pawełka? Przecież jest jeszcze dzieckiem… 13 lipca – to dzień, w którym zawalił się nasz świat. Były wakacje, upragnione lato. Mój synek przyjechał do mnie, mieliśmy spędzić fajnie razem czasem. Szybko zauważyłem pewną zmianę. Paweł dziwnie się poruszał – w inny sposób niż zawsze stawiał lewą nogę. Jego lewa ręka była słabsza. Coś mi nie pasowało. Bardzo się zmartwiłem. Pomyślałem, że to może być udar, dlatego zabrałem syna do szpitala.  Po wstępnym wywiadzie zlecono wykonanie tomografii komputerowej. Już tam na miejscu po zachowaniu lekarzy widziałam, że wyniki nie są dobre. Po chwili usłyszałem, że w głowie Pawełka znaleziono guza. Mój świat się zatrzymał.  Szybko przetransportowano nas do szpitala w Łodzi, gdzie dodatkowo wykonano rezonans. Niestety wstępne diagnozy potwierdziły się – to guz.  Nie potrafiłem zrozumieć, jak to możliwe… Starałem się być dobrej myśli i wspierać Pawełka. Stamtąd karetką pogotowia zabrano nas na odział neurochirurgii w Warszawie. Przeprowadzono dalsze badania, zrobiono biopsję, by dowiedzieć się, z czym dokładnie mamy do czynienia.  Okazało się, że to glejak IV stopnia – najgorszy z możliwych. Bardzo groźny nowotwór. Trudno opisać, jakie myśli kłębią się w mojej głowie po otrzymaniu takiej diagnozy, z jakimi emocjami walczę. Paniczny lęk, rozgoryczenie, poczucie niesprawiedliwości, z drugiej strony siła i determinacja, którą trzeba dać synkowi. Bo przecież bez wsparcia i wiary nic się nie uda.  Obecnie Pawełek jest w trakcie radioterapii i otrzymuje chemię, która ma wspomóc jej działanie, jakkolwiek by to nie brzmiało… Paweł podczas początkowych radioterapii czuł się dobrze, ostatnio jednak nastąpiła chwila ”grozy” – jego stan się pogorszył, doszły wymioty, apatia i senność. Musiał mieć wykonywany tomograf komputerowy, by zobaczyć, czy guz się nie zwiększył, czy nie doszło do wodogłowia. Niestety, badania wykazały, iż obrzęk się zwiększył, dlatego konieczne było zwiększenie dawki leków. Na razie jest lepiej, aczkolwiek Pawełek miewa różne nastroje i organizm różnie znosi naświetlania. Zaczyna być widać pierwsze efekty przyjmowania chemii – wypadają mu włosy, ale jak to mówi “one kiedyś odrosną”. Swoim podejściem zdumiewa nas wszystkich.  Jego siła i determinacja w walce z chorobą zasługują na pełne wsparcie. Wiemy, że jesteśmy na samym początku naszej drogi. Szukamy najlepszych możliwości leczenia, które dadzą największe szanse na wygraną. Dlatego już dziś rozpoczynamy zbiórkę pieniędzy, by w każdym momencie być gotowym na podjęcie terapii, również tych zagranicznych.  Pamiętajcie, że żaden gest nie jest zbyt mały, a każda wpłata przyczyni się do walki o życie Pawła! Będziemy Wam wdzięczni za każde wsparcie i okazane serce! Przemysław Kowalewski, tata Pawełka

2 643 zł
Tymek Cichy
9 dni do końca
Tymek Cichy , 3 latka

Bez Ciebie Tymek nie przestanie kroczyć w stronę ciemności... Błagamy o wsparcie!

Jak powinno wyglądać życie 3-latka? Spacery na plac zabaw, odkrywanie świata i poznawanie rówieśników – nic z tych rzeczy nie jest częścią codzienności naszego synka... Tymuś ma całościowe zaburzenia rozwojowe, które nie pozwalają mu normalnie się rozwijać i funkcjonować. Cały czas ma też szansę, by żyć lepiej! Jednak bez Waszej pomocy nie będzie mógł z niej skorzystać... Największym koszmarem synka jest brak mowy. Tymek nie może powiedzieć, że coś go boli, że się boi, że jest głodny... Nie potrafi nawiązać interakcji z rówieśnikami. To w połączeniu z silnymi zaburzeniami sensorycznymi doprowadza do stanów silnej złości, którą coraz ciężej nam opanować.  Trudne emocje towarzyszą Tymkowi, gdy coś pójdzie nie po jego myśli, gdy chcemy iść na spacer inną drogą, niż zazwyczaj lub gdy nie jesteśmy w stanie odgadnąć, czego potrzebuje. Nietrudno zrozumieć, że brak komunikacji z otoczeniem powoduje ogromną frustrację… Tymuś budzi się w nocy z krzykiem, płacze, jest bardzo niespokojny. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by pomóc synkowi, lecz tak często jesteśmy bezsilni… Godzinami tulimy nasze roztrzęsione dziecko, które nie rozumie, co się z nim dzieje... Tymek radzi sobie z emocjami jak umie, niestety najczęściej w nieodpowiedni sposób. By odwrócić uwagę od złości, sprawia sobie ból… Dlatego chcielibyśmy zakupić dla niego sprzęty sensoryczne, które będą alternatywą w sytuacjach, kiedy nasze serca pękają na pół… Dzięki nim synek  Tymuś jest jeszcze małym dzieckiem, to teraz ma szansę na najlepsze efekty prowadzonych terapii. By jego układ nerwowy był gotowy na przyswajanie nowych wiadomości, musimy zapewnić mu odpowiednie sprzęty sensoryczne. Wierzymy, że w połączeniu z dodatkową terapią logopedyczną, wreszcie zaczniemy obserwować postępy synka. Dlatego z serca prosimy o Wasze wsparcie. Każdą złotówkę wykorzystamy na walkę o lepsze jutro naszego synka. Jesteśmy przekonani, że z Waszą pomocą wreszcie uda się wydobyć jego zagubione słowa i pomóc mu lepiej się rozwijać, że marzenia o jego dobrym życiu, przestaną być tak odległe... Rodzice

1 014,00 zł ( 11,91% )
Brakuje: 7 497,00 zł
Mateusz Węgrzycki
Pilne!
9 dni do końca
Mateusz Węgrzycki , 24 lata

❗️24-letni Mateusz kontra NOWOTWÓR MÓZGU❗️Operacja potrzebna NA JUŻ❗️

PILNE! Mamy KRYTYCZNIE mało czasu, by uzbierać kwotę niezbędną do przeprowadzenia operacji!  Życie zadało mi już bardzo wiele ciosów. Wszystkie przyjmowałem z pokorą, wierząc, że choroba w końcu odpuści. Niestety... Gdy wychodziłem na prostą i pełen pozytywnych emocji planowałem swoją przyszłość, nowotwór zaatakował po raz trzeci! W 2009 roku w życiu mojej rodziny po raz pierwszy nastał mrok. Właśnie wtedy moi rodzice dowiedzieli się, że u ich 8-letniego synka zdiagnozowano NOWOTWÓR. Świat naszej rodziny się zawalił. Ja, jako małe dziecko, nie wiedziałem, co się dzieje, ale moi rodzice nie przestali o mnie walczyć. Dzięki chemio i radioterapii – udało mi się pokonać chorobę. Guz zniknął. Niestety nie na długo… Już 5 lat później okazało się, że nowotwór powrócił, dając przerzuty do rdzenia kręgowego. Przeprowadzono operację i znów kurację chemio i radioterapią. Ponownie los się do mnie uśmiechnął – udało się. Wierzyłem, że mój młody, silny organizm zdoła podnieść się po tak wymagającej walce. Wierzyłem, że teraz wyjdę na prostą i będę mógł spełniać marzenia. Zdrowy byłem jednak tylko przez chwilę… Kilka lat później zauważyliśmy, że mój kręgosłup wykrzywia się w odcinku szyjnym. Przeprowadzono stabilizację, która miała pomóc, ale nowotwór nie dawał o sobie zapomnieć... Po przeprowadzeniu specjalistycznych badań dowiedziałem się, że nastąpił rozsiew do mózgu. DRUGA WZNOWA – nie mogłem w to uwierzyć! Obecnie czeka mnie skomplikowana operacja, w której lekarze planują wyciąć 92% guza, a następnie przeprowadzić szczegółowe badania. Wówczas będą mogli podjąć decyzję o dalszym leczeniu. Za dwa tygodnie muszę się stawić w szpitalu. Mamy krytycznie mało czasu, by uzbierać kwotę niezbędną do przeprowadzenia operacji.  Do 2023 roku udawało mi się pogodzić leczenie ze studiowaniem. Rozpocząłem nawet swoją pierwszą pracę, jednak spustoszenie, które sieje w moim organizmie NOWOTWÓR, prowadzi do tragicznych skutków. Zauważyłem znaczące pogorszenie wzroku, przez co musiałem zrezygnować z pracy. Obecnie mieszkam z rodzicami, którzy robią wszystko, by ułatwić mi funkcjonowanie i wykonywanie najprostszych czynności. Tak naprawdę nigdy nie zaznałem spokojnego dzieciństwa, dorastania, dorosłości. Moja walka z chorobą trwa i zdaje się, że przeciwnik nie odpuści tak łatwo. Wiem jednak, że mam dla kogo walczyć. Mam wspaniałą rodzinę, która nie pozwoli mi się poddać. Porzucam lęk, wstyd, obawy i błagam o Twoją pomoc. Tu czas gra ogromną rolę, nie mam chwili do stracenia. Jesteś moją nadzieją. Mateusz

271 508,00 zł ( 85,07% )
Brakuje: 47 641,00 zł
Paweł Gach
9 dni do końca
Paweł Gach , 35 lat

Mąż i tata dwójki dzieci uległ koszmarnemu wypadkowi! Potrzebna pomoc! 🚨

Z Pawłem znamy się większość życia. Poznaliśmy się w liceum, później razem studiowaliśmy już jako para. Potem życie układało się już jak w bajce – wymarzony ślub, własne mieszkanie, cudowne dzieci i satysfakcjonująca praca… Jednak nieoczekiwanie, nasz idealny świat zawalił się w ułamku sekundy! „Wracam” – to były ostatnie słowa napisane przez mojego męża, gdy wychodził z pracy 13 maja. Czekałam z niecierpliwością na jego powrót, bo planowaliśmy krótki wyjazd. W międzyczasie, przeglądając portal społecznościowy, zobaczyłam informację o wypadku samochodowym w pobliskiej miejscowości. Pomyślałam, że Paweł będzie długo stać w korku.  Wybrałam jego numer telefonu, jednak nie odebrał. Zadzwoniłam kolejny raz i znowu cisza… Przyglądając się dokładniej zdjęciom z miejsca wypadku, nagle rozpoznałam w zmiażdżonym aucie samochód męża! Poczułam jak krew zamarza mi w żyłach. Natychmiast pojechałam do szpitala mając nadzieję, że to tylko jakiś koszmar, z którego zaraz się obudzę! Niestety, to nie był zły sen! Wszystkie moje najgorsze myśli się sprawdziły. Paweł w bardzo ciężkim stanie trafił na SOR. Lekarze dawali mu bardzo małe szanse, ale na szczęście udało im się go ustabilizować. Trafił na Oddział Intensywnej Terapii z narastającym obrzękiem mózgu i krwiakami… Walka o życie mojego męża trwała tydzień. Potem przez kolejne siedem dni był wybudzany się ze śpiączki. Obecnie jest świadomy, powoli zaczyna też samodzielnie przełykać jedzenie. Stara się także komunikować na swój sposób, próbuje też wymawiać pojedyncze słowa. Widok Pawła w takim stanie jest dla mnie niewyobrażalnie bolesny… Nie sposób opisać co czułam, kiedy musiałam powiedzieć dzieciom, że ich tata ucierpiał w wypadku. Od tamtego dnia tkwimy w zawieszeniu, czekając na jego powrót do zdrowia. Wierzymy, że Paweł z tego wyjdzie i razem wrócimy do naszego dawnego, szczęśliwego życia! Mój mąż zawsze powtarzał, że ze wszystkim sobie poradzimy, bylebyśmy byli zdrowi. Teraz jak nigdy potrzebuje pomocy w powrocie do sprawności! Jedyną szansą jest intensywna rehabilitacja. Tylko ona może pomóc Pawłowi! Niestety, turnus jest bardzo kosztowny – to kwota, której nigdy sama nie uzbieram. Proszę, pomóżcie mi w walce o przyszłość męża! Żona Natalia z dziećmi

156 495,00 zł ( 81,83% )
Brakuje: 34 740,00 zł
Filip Chaczyński
9 dni do końca
Filip Chaczyński , 4 latka

❗️Przeszedł już 7 operacji serca, a to wciąż nie koniec – pomóż Filipkowi❗️

Filipek jest jeszcze małym dzieckiem, a tym, co przeżył, można by obdzielić kilkoro dorosłych... Początek jego życia wiązał się z dramatyczną walką o każdy dzień, każdy oddech, każde uderzenie chorego serca... Prawie rok mieszkaliśmy w szpitalu, gdzie nasz syn przeszedł 7 operacji. Nie ma słów, by opisać, jaki był dzielny i jakie ciężkie przeżycia przypadły nam w udziale... Chyba nigdy nie baliśmy się tak bardzo, jak wtedy, gdy okazało się, że nasz synek ma wadę serca... Dowiedzieliśmy się na badaniach prenatalnych. Oprócz radości z nowego życia pojawił się wtedy strach. Filip musiał urodzić się w specjalistycznym szpitalu, oddalonym 350 km od domu. Od razu po porodzie, zamiast w nasze kochające ramiona, trafił pod kroplówkę... Dostał lek utrzymujący go przy życiu. Dodatkowo sytuację utrudniała pandemia i rozłąka... Po kilku badaniach okazało się, że wada serca, jaką ma Filipek, jest jeszcze bardziej skomplikowana niż zdiagnozowano to prenatalnie. Synek ma przerwany łuk aorty, wspólny pień tętniczy i ubytki w przegrodach międzykomorowej i międzyprzedsionkowej. To bardzo ciężka wada, krytyczna... Bez natychmiastowej interwencji lekarskiej Filipka czekałaby śmierć. Czasami wadę serca wystarczy zoperować i po kilkunastu dniach wraca się do domu. Naszego synka czekała jednak naprawdę zacięta walka o życie... W szpitalach spędziliśmy 11 trudnych miesięcy. Filipek przeszedł 7 operacji serca. Tak, otwierano go 7 razy, bo co chwilę coś było nie tak... Przez ponad 6 miesięcy był pod respiratorem. Były chwile, w których było naprawdę krytycznie... Śmiertelne zakażenie pałeczką ropy błękitnej, sepsa. Dzięki cudownym lekarzom i woli życia naszego synka udało się uratować jego życie... Po niemal roku walki opuściliśmy szpital, który stał się prawie naszym drugim domem. Synek poznał w końcu prawdziwy dom, swój pokoik, łóżeczko. Niestety to nie oznaczało końca walki...  Przez operacje i silne leki synek stracił słuch. Ma niedosłuch aż o wysokości 100 db na oba uszka. Przez to, że tak długo był zaintubowany, miał porażoną krtań i nagłośnię, dlatego nie wydawał głosu. Nie radził sobie z samodzielnym jedzeniem. Był i jest jednak cudownym, kontaktowym dzieckiem, obdarzonym ogromną wolą życia. Mimo że jego stan zdrowia jest wciąż naprawdę ciężki, tak często się uśmiecha, a uśmiech ten dodaje wiary w lepsze jutro. Dziś Filipek wciąż oddycha przez rurkę i jest karmiony przez sondę. Stan jego serca nie pozwala na ćwiczenia ze względu na niską saturację, ale kardiologicznie jest stabilnie. Chociaż wciąż czeka nas przetoka do zamknięcia, lekarze czekają, bo być może uda się uniknąć operacji. Jest możliwość cewnikowania, ale do czasu decyzji jeździmy na kontrole. Synek przeszedł też zabieg wszczepienia implantu, ale przez źle dobrane leki przeciwkrzepliwe pojawił się krwiak podczaszkowy. Implant się wysunął i niestety, prawdopodobnie czeka nas reoperacja. Przez operacje i pobyty w szpital rozwój synka wciąż jest opóźniony... Ale na szczęście pomiędzy chwilami grozy zdarzają się chwile szczęścia – Filipek zaczyna trochę chodzić za rękę!  Robimy co w naszej mocy, by Filipek miał wszystko, czego mu potrzeba, jednak koszty tej walki zaczynają nas przerastać. Turnusy, dojazdy, do tego rehabilitacja i leczenie... Prosimy, pomóż nam! Rodzice Filipka 

3 086,00 zł ( 17,06% )
Brakuje: 15 000,00 zł
Ola Grzybek
9 dni do końca
Ola Grzybek , 10 lat

Choroba zamyka drzwi do marzeń❗️Potrzebne wsparcie, by uniknąć operacji❗️

Historia choroby Oli zaczyna się od bilansu 7-latka, kiedy wykryto u niej nieprawidłową postawę ciała. W ciągu tych trzech lat jeździłam po różnych ośrodkach, niestety żadna rehabilitacja nie przynosiła skutku. W końcu metodą prób i błędów udało mi się znaleźć klinikę rehabilitacji neurologicznej, wad postaw i skolioz w Opolu, gdzie postawiono diagnozę. Ola cierpi na skoliozę prawowypukłą, lewostronne wygięcie osi kręgosłupa, pogłębienie fizjologicznej lordozy oraz idiopatyczną skoliozę dziecięcą. Powyższe skutkuje koniecznością rehabilitacji, noszenia gorsetu korekcyjnego i badań kontrolnych, aby na bieżąco sprawdzać stan zdrowia córki oraz ewentualne postępy w leczeniu. Ola kocha tańczyć, od kilku lat należy do sekcji mażoretkowej w Ozimku. Podczas mistrzostw niejednokrotnie wróciły do domu z medalem albo pucharem! Jak na razie lekarz zezwala na treningi, ale jeśli zdrowie ulegnie pogorszeniu, Ola będzie musiała zrezygnować z tego, co kocha. Dla dziewczynki w jej wieku to nieopisany cios. Dzięki specjalistycznej rehabilitacji Ola uniknie operacji i skolioza nie zamknie jej drzwi do rozwijania pasji. Niestety, w obecnej klinice, gdzie rehabilitacja jest dostosowana do niej, uderzyła w nas kolejna przeszkoda – koszty. Początek drogi jest trudny i my nie jesteśmy wyjątkiem. Wciąż szukam, dowiaduję się, nie poddaję nawet na chwilę, ale nieważne, którą drogą pójdziemy, nie unikniemy kosztów. Dlatego zdecydowałam się poprosić o pomoc, by zapewnić Oli jak najlepszą opiekę zdrowotną. Każda wpłata i udostępnienie to kolejny krok bliżej szczęśliwej i sprawnej przyszłości. Mama Oli

9 750,00 zł ( 30,54% )
Brakuje: 22 165,00 zł
Oliwia Rajchel
9 dni do końca
Oliwia Rajchel , 38 lat

Oliwia odczuwa ból od kilkunastu lat! Pojawiła się szansa na ratunek!

W każdej sekundzie niewyobrażalny ból przeszywa moje ciało. Cierpię każdego dnia i nic ani nikt nie jest w stanie mi teraz pomóc. Moje życie to męka. Nie mam już siły. Jesteście moją ostatnią nadzieją! Od przeszło dziesięciu lat zmagam się z konsekwencjami samochodowego wypadku, który zmienił moje życie w koszmar. Mój stan był tragiczny. Lekarze cudem mnie uratowali. Zdrowie pogorszyło się w 2021 roku. Na zewnątrz jednak nie widać, jak bardzo cierpię.  To właśnie wtedy doszło do powstania szczeliny i przetoki w okolicach dolnego odcinka pokarmowego. To podstawowy organ, o którym zdrowi ludzie zwykle nie myślą. Dopiero kiedy dotyka go choroba, okazuje się, jak bardzo jest ważny. Każdego dnia ból się nasilał.  Lekarze mieli problem z ustaleniem jednoznacznej diagnozy, więc problem ciągnął się latami. Czas, który mogłam przeznaczyć na leczenie, uciekał mi przez palce. Było coraz gorzej. Kiedy pojawiły się krwawienia, specjaliści podjęli decyzję o skomplikowanej operacji. Ta nie rozwiązała problemu. Rana nie chciała się goić. Zabieg powtarzano jeszcze dwa razy, z tym samym skutkiem. Każda operacja wiązała się z jeszcze większym bólem. Cierpienie było nie do wytrzymania. Płakałam na szpitalnym łóżku, licząc na koniec mojej męki. Byłam na skraju rozpaczy. Sytuacja się nie poprawiała… Od tego czasu nic się nie zmieniło. Jestem co prawda w domu, ale ból nie daje mi szans na normalne funkcjonowanie. Całe dnie spędzam w łóżku, coraz bardziej zamykając się w sobie. We wszystkim pomagają mi rodzice. Gdyby nie oni, nie wiem, jak by się to skończyło… Odczuwam ból w każdej sekundzie. Moja twarz jest spuchnięta od ciągłego płaczu i blada od cierpienia. Codziennie doświadczam stanów lękowych, podczas których z trudem łapię oddech. Stresuję się kolejnym krwawieniem i ryzykiem operacji. Czuję się jak w pułapce. Porzuciłam wszystkie moje plany i marzenia. Życie zdominowało cierpienie. Powoli nie daję rady. Moją ostatnią nadzieją jest leczenie w specjalistycznej, prywatnej klinice, w której zajmują się tak trudnymi przypadkami. Trzeba podejść do problemu inaczej niż dotychczas. Koszty z tym związane przewyższają jednak najśmielsze wyobrażenia. Innego ratunku nie ma. Próbowałam już wszystkiego… Chcę wierzyć, że będę kiedyś zdrowa. Pasmo nieustannego cierpienia, które towarzyszy mi tyle lat, musi wreszcie się skończyć. Nie chcę być ciężarem. Marzę o sprawności i życiu bez bólu. Proszę wszystkie osoby o wielkim sercu o każdą, nawet najdrobniejszą wpłatę. Uwolnijcie mnie ze szponów tej tragicznej sytuacji, błagam! Oliwia

16 645 zł
Iwona Zelman
9 dni do końca
Iwona Zelman , 56 lat

Tragiczny wypadek odebrał mi zdrowie – pomóż!

Nigdy nie sądziłam, że zwyczajny dzień spędzony w ogrodzie zmieni moje życie na zawsze. W 2011 roku zdarzył się tragiczny wypadek… Podczas zrywania czereśni w sadzie spadłam z drabiny z dużej wysokości. W szpitalu poznałam brutalną prawdę – złamałam kręgosłup, co spowodowało paraliż połowy ciała! Niestety, okazało się, że złamałam również żebra, a mój rdzeń kręgowy jest uszkodzony w 90%. Wszystkie moje plany i marzenia nagle straciły sens…  Wiedziałam jednak, że nie mogę się poddać – muszę żyć dalej i walczyć o sprawność dla mojej córki!  Po kilku latach od wypadku pojawiły się poważne powikłania takie jak zaburzenia krążenia, problemy z oddychaniem, kamica żółciowa i zwichnięcie stawu skokowego. Codziennie muszę mierzyć się z wyzwaniami, które stawia mi moje własne ciało! Najbardziej uciążliwe i wywołujące ogromny ból jest samoistne napinanie się mięśni, które ogranicza samodzielne i swobodne funkcjonowanie. Momentami nawet podniesienie kubka herbaty jest niemożliwe z powodu występujących przykurczy dłoni.  Po wypadku zostałam sama z 5 letnim dzieckiem. Musiałam zmierzyć się z utrzymaniem siebie i córeczki jako osoba z niepełnosprawnością. To właśnie córka jest dla mnie ogromnym wsparciem oraz motywacją do walki o zdrowie i każdy dzień. Niestety, nasza sytuacja finansowa jest bardzo trudna. Obecnie nie mogę pracować i utrzymuję się z niewielkiej renty, które nie pozwala mi nawet na opłacenie wszystkich potrzebnych artykułów spożywczych. Tym bardziej nie starcza mi środków na bardzo kosztowne zabiegi specjalistycznej rehabilitacji. Z tego powodu chciałabym posiadać w domu sprzęt, który umożliwi mi pionizację i zaangażuje nogi do ruchu. Nie mogę także już dłużej zwlekać z przystosowaniem domu do moich potrzeb jako osoby na wózku. Podczas ulewnych deszczy okazało się, że dach naszego domu przecieka. Jest to 100 metrów kwadratowych blachy, którą należy wyremontować z powodu obecnej pleśni. Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie. Każda złotówka będzie ogromnym ułatwieniem i da mi nadzieję na poprawę mojego stanu zdrowia. Wasza pomoc pomoże mi postawić postawić pierwszy krok na drodze ku większej sprawności i samodzielności. Iwona

380,00 zł ( 0,32% )
Brakuje: 117 493,00 zł
Sylwia Bulaszewska
9 dni do końca
Sylwia Bulaszewska , 30 lat

Wypadek mógł zabić mamę małych chłopców❗️Pomóż❗️

Gdybym tylko mogła wyjechać do pracy wcześniej lub później, wybrać alternatywną drogę, wziąć wtedy dzień wolny… Zrobiłabym to bez wahania. Tak bardzo chciałabym wymazać ten jeden moment z mojego życia. Niestety, czasu nie da się cofnąć… To był zwyczajny poranek. Jak zawsze, przed wyjazdem do pracy, pożegnałam moich synków, życząc im dobrego dnia. Droga do pracy nie była skomplikowana, ale od jakiegoś czasu remontowali istotny kawałek drogi. Jechałam tędy nie pierwszy raz, jednak to, co stało się później, zmieniło moje życie bezpowrotnie… Jadący na sąsiednim pasie TIR wjechał na mój pas! Zamarłam. Wydawało mi się, że jedzie wprost na mnie! Pamiętam, że odbiłam wtedy w lewo i wpadłam w poślizg. Samochód dachował, obrócił się na koła i wpadł w betonowe barierki. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co się dzieje! Ludzie przybiegli mi na pomoc. Ktoś zadzwonił po służby. Strażak, który wyciągał mnie z samochodu, powiedział, żebym nie patrzyła na swoją rękę… Nie wiedziałam, co się dzieje. To był istny chaos.  Ktoś podał mi telefon, żebym zadzwoniła do męża. Nie odebrał. Znalazł mnie później w szpitalu, gdzie trwała operacja. Walka o moją rękę trwała kilka dni. Sytuacja zmieniała się dynamicznie. Spędziłam tydzień na oddziale intensywnej terapii. Kiedy zakażenie zaczęło atakować cały organizm, balansowałam na granicy życia i śmierci. Martwica nie odpuszczała, dając lekarzom jasny sygnał, co do mojej przyszłości. Ostateczna decyzja była brutalna, ale nie podlegała dyskusji. Musieli amputować moją rękę! Byłam wykończona. Chciałam być sprawna, ale myśl o tym, że mogę nigdy więcej nie zobaczyć moich dzieci, nie dawała mi spokoju. Musiałam słuchać zaleceń specjalistów. Po operacji nadeszły złe dni, w których nie mogłam pogodzić się ze wszystkim, co się stało. Wciąż jest mi trudno… Ukojenie przynosiła myśl o powrocie do domu, gdzie czeka na mnie kochający mąż i cudowni synowie. Nie chcę już przegapić żadnego dnia, w którym mogę spędzać czas z moimi maluchami. Są moją największą motywacją w powrocie do zdrowia. Chciałabym zastąpić moją rękę protezą, która pomogłaby mi w codziennych czynnościach. Marzę o byciu sprawną dla moich dzieci. Chcę być jak najlepszą mamą... Niestety, leczenie, rehabilitacja i zakup protezy to wydatki, które znacznie przekraczają nasz domowy budżet. Chciałabym jak najszybciej wrócić do pracy i zająć się domem, żeby odciążyć mojego męża. Tylko Wy możecie dać mi wsparcie… Pomóżcie, proszę! Sylwia 

143 935 zł