Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Zoń
Michał Zoń , 11 lat

Całe jego życie to walka o zdrowie! Pomóż Michałowi żyć bez bólu!

Mój synek, Michał ma 10 lat. Od 8 lat mierzy się z niepełnosprawnością. Jego problemy zaczęły się jednak zaraz po urodzeniu, kiedy wykryto u niego wadę serca o nazwie Tetralogia Fallota. Mój dzielny chłopiec przeszedł już tak dużo, a dalej strasznie cierpi…  Oprócz problemów z sercem okazało się, że synek ma wrodzone zwężenie krtani. Trzeba było założyć u niego rurkę tracheostomijną, z którą żył do 5 roku życia. Gdy Michałek skończył roczek, udało się przeprowadzić I etap operacji serca. W tym czasie jego rozwój nie odbiegał od rówieśników. Bardzo się z tego cieszyłam. Gdy synek skończył dwa latka, wykonano pełną korekcję wady serca. Podczas operacji i bezpośrednio po niej - nie było żadnych komplikacji. Po cichu liczyłam, że problemy zdrowotne niedługo będą dla Michała przeszłością. Nie mogłam bardziej się mylić…  Niestety, po kilku dniach okazało się, że doszło do niedotlenienia mózgu, w wyniku którego wystąpiło porażenie czterokończynowe. Pojawiły się przykurcze rączek i wzmożone napięcie mięśniowe w nóżkach. Nagle mój kochany synek nie potrafił chodzić, a nawet siedzieć… Nie wodził wzrokiem, nie umiał sam jeść i pić… To było takie straszne! To biedne dziecko musiało być przerażone tym, co się z nim dzieje! Walka o zdrowie i sprawność synka nadal trwa. Dzisiaj Michał ma 10 lat i dzielnie znosi swoją sytuację. Jest wesołym chłopcem, lubiącym spacery, zabawy i przebywanie z dziećmi w jego wieku. Bardzo dużo się uśmiecha. Jestem z niego taka dumna! Codziennie jeździmy na rehabilitację. Nie ma tygodnia, w którym Michał nie odwiedzałby kilku specjalistów. Jest pod opieką neurologa, ortopedy, laryngologa, psychologa, endokrynologa, gastrologa, kardiologa, neurologopedy. Odwiedzamy lekarzy w całej Polsce. Obecnie wielkim problemem Michała są stawy biodrowe, które są obustronnie zwichnięte. Łamię mi się serce, gdy widzę, z jakim mierzy się bólem... Niestety, pomimo zabiegów i rehabilitacji stan bioderek ulega ciągłemu pogorszeniu. Dlatego potrzebne będą operacje, które zaplanowane są na styczeń 2024 roku. Dzięki nim jego rozwój ruchowy może ruszyć z miejsca.  Po wykonaniu zabiegów Michałka czeka, jeszcze bardziej intensywna niż dotąd, rehabilitacja. Planowane jest aż sześć 2-tygodniowych turnusów. Ich koszt to około 50 tysięcy złotych! Konieczna będzie również wymiana części sprzętów, dzięki którym Michał może na co dzień funkcjonować. Bardzo trudno jest nam udźwignąć te wszystkie koszty! Zrezygnowałam z pracy, żeby móc opiekować się Michałem. Mój mąż utrzymuje naszą rodzinę. Mamy jeszcze 17-letnią córkę, która od samego początku jest dla swojego brata ogromnym wsparciem. Raz nawet uratowała mu życie, gdy wystąpił problem z rurką tracheostomijną! Wierzę, że wspólnymi siłami można zdziałać wiele. Michał zasługuje na większą sprawność i życie bez bólu! Anna, mama

104 669 zł
Igor Semenov
Pilne!
Igor Semenov , 44 lata

Walczę dla żony i dzieci – Igor vs. nowotwór złośliwy❗️

Z Igorem znamy się od lat. Wychowaliśmy się na jednym podwórku. Gdy usłyszałem, z jaką chorobą się mierzy, byłem zrozpaczony. To mężczyzna w sile wieku, który powinien skupić na rodzinie, a nie na walce z chorobą… Znam całą rodzinę Igora – jego rodziców, wspaniałą żonę, urocze dzieciaki. Ma 13-letniego syna i 10-letnią córkę. Z zawodu jest hutnikiem. Jego staż pracy w hucie wynosi ponad 10 lat. Zaczynał pracę jako podrzędny pracownik, po latach sięgnął aż stanowiska mistrza. Niestety z pracy w hucie musiał zrezygnować ze względu na stan zdrowia... To taki pracowity, dobry i spokojny człowiek.  Na początku choroby Igor walczył sam. Nikt z przyjaciół nie wiedział, z czym się mierzy. Jednak doszło do momentu, kiedy nie da się tego ukryć. Nowotwór zabiera każdy skrawek życia. Igor przeszedł chemioterapię, radioterapię, operację guza, ale… doszło do wznowy. To rak migdałka podniebnego. Z rany w szyi wycieka ropa. Jednak Igor nie kwalifikuje się do kolejnej operacji, ponieważ ten nowotwór złośliwy ma już cechy naciekania na tętnicę szyjną. To bardzo niebezpieczne zjawisko. Przez jakiś czas jako przyjaciele dawaliśmy radę pomagać we własnym zakresie. Niestety teraz nie możemy uzbierać potrzebnej kwoty. Brakuje około 15 tys. złotych, żeby Igor otrzymał niezbędny kurs terapii. Wiemy, że bez Twojej pomocy nie damy rady. Tylko ze wsparciem darczyńców Igor ma szansę na pokonanie złośliwego nowotworu. Igor, imiennik i przyjaciel Igora

1 436,00 zł ( 8,99% )
Brakuje: 14 522,00 zł
Gabryś Sułgut
Gabryś Sułgut , 7 lat

Ataki padaczki są coraz groźniejsze! Szukamy pomocy dla naszego wnuka!

Koniec stycznia 2021 r. Wtedy zdarzyło się coś, co diametralnie zmieniło nasze życie. Nasz kochany wnuczek niespodziewanie miał atak padaczki! Wiele badań, liczne wizyty kontrolne, hospitalizacja, leczenie farmakologiczne… Nic nie pomogło na wyciszenie napadów, których etiologia dotąd nie została ustalona! Nawet badania genetyczne nie przyniosły odpowiedzi, co leży u podłoża epilepsji lekoopornej. Z czasem ten horror zaczął się pogłębiać. Atakom padaczki towarzyszą omdlenia i upadki, co stanowi dla Gabrysia dodatkowe zagrożenie! Za każdym razem może doznać bardzo dotkliwych obrażeń! Strach, jaki on i my wtedy odczuwamy jest nie do opisania...  Nasz wnuczek ma 5 lat. Zamiast beztrosko bawić się na placu zabaw, skazany jest na wiele ograniczeń. Musimy mieć oczy dookoła głowa i być w ciągłej gotowości. Nigdy przecież nie wiemy, kiedy zdarzy się kolejny atak!  Padaczka Gabrysia nie jest jedynym naszym zmartwieniem! Wnuczek ma potwierdzony zespół FAS, opóźniony rozwój psychoruchowy oraz małogłowie.  Życie naszego wnuka nie jest łatwe. Problemy zdrowotne zabierają mu coraz więcej uroków dzieciństwa! Musimy pogłębić diagnostykę i znaleźć w końcu odpowiedź skąd wzięła się padaczka i jak możemy sobie z nią radzić. Przecież nie możemy zostawić Gabrysia bez pomocy!  Wnuczek znajduje się pod stałą opieką wielu specjalistów, których pomoc jest w tej sytuacji niezwykle ważna. Potrzebna jest również intensywna rehabilitacja, która będzie wzmacniała jego prawidłowy rozwój. Bez profesjonalnego wsparcia nasz mały chłopiec nie będzie mógł sobie poradzić… Jesteśmy dziadkami Gabrysia. Stanowimy dla niego także rodzinę zastępczą. Mamy w sobie ogromne pokłady miłości wobec naszego wnuka, któremu chcemy pomóc najlepiej, jak tylko potrafimy!  Każda pomoc, każda wpłata przybliża nas do ustalenia w końcu przyczyny napadów Gabrysia. Bez pomocy ludzi o dobrych sercach dalsza diagnostyka i leczenie nie będą możliwe! Babcia i dziadek Gabrysia 🎥 Padaczka sieje spustoszenie!

3 324 zł
Magdalena Andruszkiewicz
Magdalena Andruszkiewicz , 35 lat

Kiedy udar mózgu próbuje zniszczyć życie na samym starcie...

Konie, taniec, rysunek, pasja, gwałtowne hamowanie i nagły zwrot akcji. Kilka miesięcy temu wydawało się, że nikt nie zatrzyma pędu życia tej dziewczyny. Młoda, piękna, utalentowana, nie pasowała do oddziału ratunkowego… Życie wymknęło jej się z rąk, ale każdy, kto znał Magdę, wie, że tylko na chwilę, że da radę wrócić do dawnego życia. Dzisiaj stoi przed wyzwaniem – najtrudniejszym treningiem w życiu, od którego będzie zależało wszystko. Potrzebna jest Wasza pomoc, w odbudowaniu życia. Magda pomogłaby każdemu bez wahania... Jeszcze 5 miesięcy temu uśmiechała się do świata i brała z życia pełnymi garściami. Tańczyła i uczyła tańca, prowadziła własną firmę, malowała koszulki, spotykała się z gwiazdami, jeździła konno, kręciła teledyski i realizowała milion pomysłów jednocześnie. Udar zatrzymał najszybszy bieg, radość i zmazał ten piękny uśmiech ze zdjęcia. Pod koniec listopada przyszedł niespodziewany cios – bardzo poważny, rozległy udar mózgu…W kilka godzin pasja i radość z życia zmieniły się wolę przetrwania. Lekarze robili wszystko, by Magda z tego wyszła. Młoda, piękna dziewczyna, niczym motyl złapana w siatkę choroby, nad którą nawet się nie zastanawiała. Kiedy ma się 30 lat, człowiek nie boi się chorób, nie myśli o nich. Po kilku dniach nadludzkich wysiłków całego personelu szpitala stał się pierwszy cud – Magda się wybudziła. Niestety konsekwencje wydarzeń z listopada są bardzo poważne. Dzisiaj Magda to cień dawnej siebie. Choroba odebrała jej wszystko nagle – nie mogła się przygotować, a co dopiero pogodzić. Piękne sukienki, kosmetyki, wszystko zostało na stole. Pozostała sala treningowa, która dla Magdy jest teraz być, albo nie być. Młody organizm regeneruje się szybciej, potrafi poradzić sobie z wieloma przeciwnościami, ale nie można leżeć i czekać, aż w cudowny sposób zdrowie powróci. To wszystko trzeba teraz wypracować... Konieczna jest długa i bardzo droga rehabilitacja. Życie nie powinno się kończyć, kiedy ma się niespełna 30 lat. Magda swą energią zarażała wszystkich wokół. Tańczyła, prowadziła własną firmę, malowała. Wszystko przekreślił udar mózgu. Najgorsze już za nią – wygrała własne życie i jest gotowa, by walczyć o więcej. Konieczna jest długotrwała i kosztowna rehabilitacja, by odzyskać dane życie, a przede wszystkim pasję i piękny uśmiech, które są Magdy wizytówką. By mogła jeszcze chodzić, mówić i cieszyć się życiem, potrzebna jest bardzo duża kwota, ale dla takich ludzi jak Magda, warto robić cudowne rzeczy. Tacy ludzie jak ona zmieniają świat. Teraz my zmieńmy świat dla niej. ––––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki

13 750,00 zł ( 12,92% )
Brakuje: 92 633,00 zł
Maksymilian Michalczyk
Maksymilian Michalczyk , 5 lat

Piętno, które niszczy życie Maksia! Pomóż!

Mój długooczekiwany synek Maksymilian urodził się z  patologią rozwoju twarzoczaszki — bardzo rzadką i ciężką wadą, zwaną także zespołem Treachera-Collinsa.  Zniekształcenie małżowin, zarośnięte przewody uszy, rozszczepienie powiek, niedorozwój kości policzkowych i szczeki, podniebienie gotyckie to tylko mała lista problemów, towarzyszących mu od urodzenia. Mówiąc prościej, synek ma problem z oddychaniem, słyszeniem i widzeniem. Wszystko, co dla każdego z nas jest naturalne, o czym nawet nie myślimy, Maksiowi daje się wielkim trudem. Dużo pracujemy, żeby zmienić sytuację. Maksiu uczęszcza na rehabilitację neurologopedyczną, surdologopedyczną, fizjoterapię; regularnie chodzimy na konsultacje otolaryngologiczne i audiologiczne, okulistyczne i neurochirurgiczne, a także na stymulacje ogólnorozwojowe. Jednak niektórych rzeczy nie da się poprawić bez wtrącania operacyjnego. Maksiowi jest wskazana rekonstrukcja uszy, trudna, skomplikowana i droga operacja. Wierzymy, że zdążymy pomóc synkowi, zanim pójdzie do szkoły. Nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej kwoty, dlatego bardzo prosimy Was o wparcie. Dziękujemy za każdy grosz. Aleksandra, mama Szacunkowa kwota zbiórki

1 979,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 218 021,00 zł
Amelia Radzikowska
Amelia Radzikowska , 10 lat

Jeden chromosom za dużo, ale tyle samo chęci, by żyć... Walka o przyszłość Amelki trwa - pomocy!

Amelka ma 8 lat. Tyle też trwa walka o jej rozwój, jej zdrowie i życie... Amelka rośnie, robi się coraz większa i tak samo większe stają się koszty leczenia. Dochodzą kolejne problemy, z którymi musimy się mierzyć... Nie mam wyjścia, kolejny raz muszę prosić o pomoc dla mojej małej córeczki... Zawsze chciałam mieć córeczkę. Urodziłam jednak dwóch synków. Gdy dowiedziałam się, że znów jestem w ciąży i będzie to dziewczynka, nie posiadałam się ze szczęścia. Moi synkowie byli już wtedy nastolatkami. Cieszyli się, że będą mieć małą siostrzyczkę. Los bywa jednak przewrotny. Cena za córeczkę była ciężka do zapłacenia – zespół Downa. A także, co często zdarza się przy dzieciach z trisomią chromosomu 21, wiele problemów zdrowotnych, w tym wada serca... Gdy dowiedziałam się o wadzie mojego dziecka, zareagowałam tak, jak chyba każdy zrobiłby w tej sytuacji – szokiem. Wyparciem. To niemożliwe, myślałam, może się pomylili. Potem przyszła rozpacz i strach. Miałam cztery miesiące, żeby pogodzić się z myślą, że Amelka będzie mieć zespół Downa. Przyszła na świat 30 września 2014 roku. Moje biedne maleństwo pierwsze miesiące swojego życia spędziło w szpitalu. Los jakby ją testował, jakby sprawdzał, z czym będzie w stanie sobie poradzić. A ona okazała się taka dzielna, taka silna…  Czy się nie bałam? Bardzo. Dziś wiem, że takie dzieci są inne, wyjątkowe… Mają wyjątkowe potrzeby. I trzeba też je wyjątkowo kochać i wyjątkowo o nie dbać. Mocniej. Czasami jest trudno, bardzo. Ale każdy uśmiech Amelki wynagradza mi wszystko… Dla takich chwil, w których ona się uśmiecha, właśnie żyję. Amelka miała zaledwie 2 miesiące, gdy lekarze podjęli decyzję o operacji serca. Bardzo się bałam… Wiedziałam, że jakikolwiek błąd na stole operacyjnym może skończyć się tym, że stracę Amelkę na zawsze… Nie zdążyłam jednak oswoić się z myślą, że moje maleństwo będzie walczyć o życie na operacyjnym stole, gdy znów wylądowaliśmy w szpitalu. Amelka złapała ciężkie zapalenie płuc… Walczyła 2 miesiące. Raz, przez pomyłkę lekarza, który dał jej złą dawkę leku, była o włos od śmierci. Operacja serca udała się, ale spędziłyśmy w szpitalu kilka miesięcy. Amelka bardzo ciężko zniosła operację, długo dochodziła do siebie. Przez to, że tyle musiała czekać, dziś rozwija się wolniej… Niestety, nie dosyć, że jest opóźniona intelektualnie jak inne dzieci z zespołem Downa, to jeszcze trudniej jej rozwijać się fizycznie, przez ciężką walkę o zdrowie. Musi nadgonić stracony czas. Córeczka ma już 8 lat, a nadal samodzielnie nie chodzi... Niedawno zaczęła w końcu robić kroczki, trzymana pod pachy... Jest coraz cięższa, niestety przez słabe napięcie mięśniowe dochodzi do deformacji sylwetki. Niestety, lekarze zdecydowali, że musi nosić specjalny gorset, bo inaczej będzie grozić jej operacja kręgosłupa... Konieczne są też ortezy, bo Amelka wykoślawia nogi. Musimy kupić gorset, ortezy, nowy wózek... Do tego dochodzi jeszcze rehabilitacja, turnusy... Potrzeby są naprawdę ogromne, tak samo jak koszty leczenia. To jedyna szansa, by Amelka mogła się rozwijać i być kiedyś samodzielna. Martwię się, co z nią będzie, jak mnie zabraknie, dlatego chcę zrobić wszystko, aby radziła sobie sama. Wsparcie tej zbiórki - tylko o tyle proszę. Wszystko inne, na czele z miłością, jestem w stanie dać Amelce sama. Dla niektórych to chore dziecko, ale dla mnie jest cudem. Dla niektórych dodatkowy, dwudziesty pierwszy chromosom to tragedia. Dla mnie to dodatkowy powód, żeby kochać moją córeczkę, dla której zrobiłabym wszystko… dlatego proszę o pomoc.

2 336,00 zł ( 4,77% )
Brakuje: 46 622,00 zł
Nikola Gościniak
Nikola Gościniak , 21 lat

PILNE❗️Znikają mięśnie, a wraz z nimi gaśnie moje życie

Czasem nie potrafię udźwignąć cierpienia, jakie znosi moja córka. To najgorsze z możliwych uczuć, kiedy widzę, jak łapczywie chwyta resztki powietrza, jej oczy błagają o pomoc. A ja płaczę, bo nic nie mogę zrobić… SMA wyłącza organy odpowiedzialne za wszystkie, nawet te najważniejsze, funkcje życiowe! To zabójcza choroba, a wraz z zanikiem mięśni, znika też Nikola...   Nie potrafię opisać, co czuje matka, kiedy dowiaduje się, że ratunek dla jej dziecka nie istnieje. Nie wiem, jakimi słowami mogłabym opowiedzieć o 14 latach strachu, o nieprzespanych nocach, o miłości, która jest tak silna, że rzuca wyzwanie samej śmierci. To, że wciąż dajemy radę, to zasługa Nikoli, jej uśmiechu i chwil szczęścia, które wielbi tak bardzo, że są potężniejsze niż śmiertelna choroba. Rdzeniowy zanik mięśni wyniszcza cały organizm, atakuje narządy, bez których człowiek nie może żyć - sprawne przestają być kolejno wszystkie mięśnie, coraz słabiej bije serduszko, zanika oddech… W nocy Nikola już nie oddycha samodzielnie - robi to za nią respirator. Jej płuca są tak bardzo niewydolne…   Lekarze położyli Niki w szpitalnym łóżku, uważnie ją obserwowali. Zlecili badania genetyczne, a ja pierwszy raz w życiu poczułam ten przeraźliwy strach. Wynik - SMA2, stan ciężki. Objawy pojawiły się już w pierwszych miesiącach życia Nikoli, co sugerowało, że będzie słabsza niż inne dzieci z tą odmianą choroby. Maluszki cierpiące na SMA1 często umierają zaraz po narodzinach; SMA2 to wróg równie śmiertelny i bezwzględny, można jednak zyskać trochę czasu. Nie wiemy ile, kochamy każdy dzień. Pamiętam, jak jeden z lekarzy poradził nam, abyśmy zdecydowali się na drugie dziecko, mówił, że z Niki nic nie będzie… Ciekawe czy dziś, po latach, widząc jej uśmiech, piękne, jasne włosy i bystre oczka, powiedziałby to samo. W płucach Nikoli zalega ogromna ilość wydzieliny. Wtedy z pomocą przychodzi koflator - asystor kaszlu, sprzęt, bez którego mogłaby się udusić. Bez oddechu nie ma życia. Pamiętam, jak kiedyś, podczas zajęć rehabilitacyjnych, akumulator przestał działać, po prostu się rozładował. W tym samym czasie była awaria prądu, a ja nie mogłam ulżyć mojej córce w bólu! Potrzebowała asystora kaszlu, dusiła się, pogłębiała się niedrożność. Nigdy nie pogodzę się z tym, że od czegoś tak absurdalnego jak baterie może zależeć życie mojego dziecka. Czasem panicznym lękiem napawają mnie chwile, kiedy wychodzimy z domu na dłużej. Boję się puścić moją Nikusię gdziekolwiek samą, beze mnie… Moje serce pękało, kiedy widziałam, jak Niki garnie się do życia. Marzyłam o tym, by spokojnie zasnęła, by w nocy nie dręczyły ją ból i koszmary. Zrezygnowaliśmy z nauczania indywidualnego, Niki poszła do szkoły, bardzo tego chciała. Tam poznała koleżankę, z którą czasem chciałaby wyjść - na spacer czy zakupy. Przekonuje mnie, że przecież nic jej nie będzie, że ma już 14 lat, że da sobie radę. A ja wiem, że wystarczy chwila nieuwagi… Nigdy nie wybaczyłabym sobie, gdyby Niki coś się stało, a przecież niczego nie da się przewidzieć, nigdy nie wiem, kiedy pojawi się atak ani jak bardzo będzie gwałtowny. Zawsze jestem w pobliżu, podążam za nią, trzymając dystans kilkunastu kroków. Wózek, na jakim jeździ Niki, ma już 14 lat. Do tej pory jakby rósł z Nikolką, był jej drugimi nogami. Teraz nie daje już rady, w tym roku musimy kupić nowy. Chcemy zrobić wszystko, aby uniknąć deformacji ciała. Moja córka cierpi, całe dnie spędza na wózku. Potrzebny jest taki, który powstrzymanie krzywienie się kręgosłupa i nie będzie uciskał na narządy wewnętrzne. Bez specjalistycznego sprzętu, Niki będzie skazana na przegraną w starciu z SMA. Niedopasowany wózek spowoduje lawinę bólu, przykurcze, odleżyny, rany… 14 lat temu, kiedy dowiedzieliśmy się o chorobie Nikoli, o rdzeniowym zaniku mięśni było wiadomo naprawdę mało. Otrzymaliśmy diagnozę, wypis i nie mieliśmy pojęcia, gdzie szukać pomocy. Dziś takie sytuacje nie mają miejsca - dzieci od razu są kierowane do najlepszych specjalistów, rodzice wpisują hasło w internet i wyskakuje cała dotychczasowa wiedza. My wszystkiego musieliśmy nauczyć się sami, dosłownie na skórze-życiu Niki. Pragnę dla Niki samych pięknych chwil, takich bez bólu, kiedy nie  Marzę o wytchnieniu, takim, kiedy człowiek nie musi drżeć ze strachu, a zwyczajnie cieszy się spokojnym dniem. SMA każdego dnia kradnie kawałek mojej córki! Od lat patrzę, jak jej nóżki, stają się coraz bardziej wklęsłe, jak kręgosłup nienaturalnie się wygina. Jest bardzo krzywy, a przez zmiażdżone płuca nie można go zoperować. Lekarze powiedzieli, że istnieje ogromne ryzyko - aż 70% tragicznych szans na to, że moje dziecko nie przeżyje operacji! Kiedyś Nikola nie była taka chudziutka, teraz waży tylko 18 kilogramów, to wszystko zrobił ten okropny potwór, który żywi się jej ciałem...  SMA postępuje, straciliśmy tak wiele… Jesteśmy w stanie z tym żyć, pogodzić się, nie mogę jednak pozwolić, by choroba uczyniła jeszcze większe spustoszenia w organizmie Niki! *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

64 797,00 zł ( 32,39% )
Brakuje: 135 203,00 zł
Nikodem Lewicz
Nikodem Lewicz , 4 latka

Nie słyszy, ale kocha i czuje, jak każde zdrowe dziecko! Pomóż!

Byliśmy w szoku. Jak to możliwe, że przez tyle czasu żaden lekarz nie zobaczył nic niepokojącego? Gdy Nikoś przyszedł na świat, czuliśmy się najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Gdy miał trzy miesiące, przeszedł badania, które zostały źle wykonane, przez co straciliśmy mnóstwo czasu na to, by ratować jego słuch. Dopiero w listopadzie 2021 roku okazało się, że synek ma głęboki obustronny niedosłuch czuciowo-nerwowy. Tak naprawdę nigdy poprawnie nie usłyszał żadnego dźwięku, który go otacza!  Nikodem od końca stycznia 2022 roku nosi aparaty słuchowe, ale przy tak dużym ubytku słuchu korzyści są żadne. Jeśli Nikoś nie będzie słyszał, to nigdy nie nauczy się mówić! Przeszliśmy kwalifikację do wszczepienia implantu ślimakowego i teraz pozostaje nam czekać na telefon ze szpitala, kiedy zabieg może się odbyć. Nasz synek będzie wymagał kosztownej rehabilitacji, dlatego już teraz zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Każda złotówka pomoże Nikosiowi poznawać świat dźwięków! Rodzice Nikosia 

2 665 zł
Dominik Kłos
Dominik Kłos , 35 lat

Moje ciało mnie nie słucha! Pomóż, proszę!

Kiedyś żyłem w ciągłym ruchu. Dziś problem sprawia mi założenie skarpet. Choroba stopniowo zabierała mi coraz więcej i więcej, z aktywnego człowieka zmieniła mnie w pacjenta potrzebującego pomocy... Gdy skończyłem 22 lata, zaczęły się moje problemy ze zdrowiem. Okazało się, że choruje na genetyczne zesztywniające zapalenie stawów kręgosłupa (ZZSK). Obecnie mam 33 lata, a moje życie toczy się na szpitalnych salach. Konsultacje, badania i przeciągające się w nieskończoność pobyty w szpitalach wypełniają mój kalendarz po brzegi. Próbowałem wszystkiego. Podejmowałem każdą metodę leczenia, która dawała mi jakąkolwiek nadzieję, wszystkie jednak zawiodły. Szansą jest dla mnie operacja, a po niej wieloetapowe leczenie i rehabilitacja. Proszę, pomóż mi! Dominik

4 418 zł