Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szymon Prowadzisz
Szymon Prowadzisz , 8 lat

Pomóż Szymkowi❗️ Ta operacja to jego jedyna szansa na sprawność

Badania genetyczne wykryły u naszego synka zespół BEACK-FAHRNERA. Dzięki temu badaniu znamy głównego przeciwnika i zrobimy wszystko, aby się z nim rozprawić. Ale droga do zdrowia Szymona jest jeszcze długa i niezwykle kosztowna. Leczenie przekracza nasze możliwości finansowe. A przecież jako rodzice, nie możemy stać bezczynnie i nie spróbować walczyć o zdrowie naszego ukochanego dziecka! To dla nas najważniejsza rzecz na świecie i bardzo prosimy o pomoc i wsparcie! Szymon marzy, żeby mógł chwycić mamę swoją lewą ręką - to marzenie jest możliwe do spełnienia! Pomóż Szymkowi zawalczyć o chwyt. Mój synek to najdzielniejszy człowiek, jakiego znam. Każdego dnia wstaje uśmiechnięty i pełen optymizmu rusza na podbój swojego dziecięcego świata, mimo tego, że musi się zmagać z wieloma trudnościami, nieznanymi zdrowemu dziecku. Szymek uwielbia chodzić do przedszkola i przebywać w grupie, codziennie wkłada wiele wysiłku, aby mógł na równi z innymi dziećmi uczestniczyć w zajęciach i rozwijać swoje pasje. Aż serce rośnie patrząc, jak dzięki swojej pracowitości i wytrwałości zdobywa nowe umiejętności, które dla zdrowego dziecka są dostępne ot tak! Jest otwarty na kontakty z rówieśnikami, a ja tak bardzo bym chciała, żeby mógł uczestniczyć w pełni w zabawach z nimi. Żeby mógł być samodzielny – zapiąć sobie guzik, otworzyć jogurt….Do tego potrzebuje chwytnej lewej ręki… Szymek urodził się jako skrajny wcześniak w 28 tygodniu ciąży z wagą 1146g. Od samego początku był naszym superbohaterem, przez 73 dni walcząc na intensywnej terapii o możliwość wyjścia do domu. Jego najwięksi wrogowie to porażenie splotu barkowego, przedwczesne zarośnięcie szwu czołowego (kraniostenoza), niedosłuch, rozszczep podniebienia podśluzówkowy, zespół Beack-Fahrner’a. Do tej pory przeszedł kilka operacji, z czego najważniejsze to rekonstrukcja kości czaszki i oczodołów, zamknięcie podniebienia oraz meringoplastyka uszu. Wymaga codziennej specjalistycznej rehabilitacji fizycznej, logopedycznej i wspierania rozwoju. Jest rehabilitowany 5 dni w tygodniu, co bardzo obciąża nasz budżet. Wszystkie umiejętności, które obecnie posiada, uzyskał swoją ciężką pracą, która niejednokrotnie przewyższa wysiłek dorosłego mężczyzny. Ale synek się nie poddaje. Pragnie więcej… Pragnie w pełni przeżywać życie, chce być jak najbardziej samodzielny, dlatego obecnie sprawą wymagającą jak najszybszej interwencji jest przywrócenie mu możliwości chwytania lewą ręką. Dlaczego to takie ważne? Szymek od łokcia do dłoni nie ma czucia. W związku z tym, oprócz tego że nie potrafi wykonać wszystkich tych manualnych czynności jak: zapięcie kurtki, zawiązanie butów itp., to niesprawność tej jednej ręki wpływa na niedorozwój lewej połowy ciała: Szymek nie obciąża lewej nogi, w związku z czym noga robi się coraz krótsza i chudsza; pogłębia się skolioza, żebra zaczynają wystawać; ma zaburzoną równowagę, opóźnienie w mowie, nauce czytania i pisania, problemy z korelacją wzrokowo- ruchową. Prostowniki dłoni się nie rozwijają, co powoduje, że jest coraz bardziej odgięta do tyłu, co w przyszłości będzie wiązało się także z bólem; w ręce dochodzi do zaników mięśniowych, czego efektem może być nawet jej uschnięcie. Przywrócenie chwytu dłonią spowoduje, że Szymek zacznie prawidłowo używać lewej strony ciała i jego rozwój i wzrost będzie bardziej równomierny. Nie ukrywam, że nasze marzenie jest bardzo trudne do zrealizowania, a według polskich lekarzy wręcz niemożliwe. Ale jest człowiek – dr Paley, który dał nam nadzieję i powiedział, że jest gotowy podjąć się tej skomplikowanej operacji i sprawić, że Szymek odzyska pewną władzę w ręce. Operacja byłaby początkiem długiej drogi odzyskiwania funkcji w lewej ręce, ale z Waszą pomocą możemy w nią wyruszyć. Bez tej operacji Szymek będzie skazany na życie w bólu i uzależnieniu od pomocy innych. Proszę pozwól mu zawojować świat!

123 091,00 zł ( 32,64% )
Brakuje: 254 004,00 zł
Oluś Jutrzenka
Oluś Jutrzenka , 4 latka

Przewlekła i nieuleczalna choroba niszczy sprawność Aleksandra! Pomoż!

Przez 12 miesięcy żyliśmy w zupełnej nieświadomości tego, co nas czeka. W tym czasie Aleksander doświadczył już pierwszych objawów choroby. Zaczęło się od problemów z chodzeniem, bólu oraz obrzęku stawów.  Późniejsze badania jednoznacznie wykazały MIZS, czyli Młodzieńcze Idiopatyczne Zapalenie Stawów. To było dla nas jak wyrok – nieprzespane i przepłakane noce oraz setki przeczytanych artykułów o chorobie. Niestety zdobyta wiedza nie napawa optymizmem.  To nieuleczalna, przewlekła i bardzo bolesna choroba, która prowadzi do uszkodzenia wzroku i szybko postępujących zmian w obrębie stawów. Niszczy układ odpornościowy, tkanki oraz narządy wewnętrzne. Charakteryzuje się stanem zapalnym stawów. Może również zaatakować kręgosłup, a w konsekwencji prowadzić do unieruchomienia na wózku inwalidzkim! Nasz synek odczuwa częste bóle nóg, poranną sztywność stawów, pojawiają się obrzęki, co uniemożliwia mu zwyczajne funkcjonowanie i powoduje ogromne cierpienie. Obecnie jest w trakcie leczenia, które prawdopodobnie będzie trwało do końca życia. Leki, które przyjmuje, mają załagodzić objawy tej podstępnej choroby, ale niestety negatywnie wpływają na jego odporność i mogą powodować trwałe następstwa narządów wewnętrznych, dlatego też jest pod stałą opieką wielu poradni specjalistycznych m.in. reumatologicznej, okulistycznej, rehabilitacyjnej, hematologicznej oraz kardiologicznej.  Oprócz leczenia farmakologicznego wymagana jest również stała, kosztowna rehabilitacja, która wiąże się z codziennym wysiłkiem i bólem naszego dziecka. Układ odpornościowy Aleksandra jest bardzo osłabiony i każda poważniej przebyta infekcja powoduje zaostrzenie choroby. Wtedy to ból ogranicza aktywność fizyczną, natomiast nietypowa postawa ruchowa zaburza prawidłowe funkcjonowanie mięśni i stawów.   Serce nam pęka, gdy widzimy jak nasz ukochany synek, cierpi z bólu, dlatego postanowiliśmy podjąć walkę o zdrowie i sprawność Aleksandra, aby żył z jak najmniejszą ilością bólu i cieszył się każdym nowym dniem. Bardzo prosimy o Twoją pomoc! Rodzice Aleksandra

17 051 zł
Jaruś Jakubowski
Jaruś Jakubowski , 5 lat

Autyzm u 3-letniego Jareczka – pomóż z nim zawalczyć!

Napady złości i agresji. Autoagresja w postaci uderzania głową w ścianę. Kopanie, gryzienie i to wszystko spowodowane przez błahostki… Nie wiedziałam, z czym się mierzę, aż do czasu, gdy u mojego synka zdiagnozowano autyzm. Zauważyłam niepokojące objawy, gdy Jaruś skończył 2 latka. Nie mówił, zachowywał się inaczej niż dzieci w jego wieku. Podczas kontrolnych badań u pediatry powiedziałam o niepokojących oznakach. Pani doktor skierowała nas na badania. Na NFZ musielibyśmy czekać 2 lata, dlatego zdecydowałam się na leczenie prywatne. W przypadku tak małych dzieci nie można czekać. Im wcześniej wykryjemy problem, tym lepiej można przeciwdziałać. Mimo wszystko minął rok, zanim usłyszałam ostateczną diagnozę. Jarek ma już 3 latka. Nadal nie reaguje na imię, nie potrafi jeść, ciągle jest pampersowany. Dopiero zaczyna mówić. Niestety agresja się utrzymuje. Ubrać może go tylko wyznaczona przez Jarka osoba. Jedynie ulubiona pani w przedszkolu może się nim zajmować, a przy sobie musi mieć ulubioną zabawkę. Gdy mu się ją zabierze, rzuca się na podłogę, krzyczy, kopie, demoluje pomieszczenie. Mój synek ma też duży problem z komunikacją i używaniem słów. Nie wie, że ciężarówka to też auto. Wszystkie samochody wkoło to “auta”. Nie potrafi rozróżnić nazw zwierząt. Może się to wydawać niegroźne, ale te umiejętności to milowy krok w rozwoju dziecka, dlatego tak ważne jest wprowadzenie specjalistycznych zajęć, jak najszybciej. Obecnie czekamy na dokładne badania genetyczne, EEG głowy, testy padaczkowe. Dzięki nim dowiemy się dokładnie jakie jeszcze zaburzenia dotknęły mojego synka. Jak mantrę powtarzam prośbę, by na autyzmie się skończyło…  Bardzo proszę Cię o pomoc. Muszę zapewnić Jarkowi rehabilitację, zajęcia ze specjalistami, leczenie, turnusy rehabilitacyjne. Jest mi trudno podołać tym wszystkim wydatkom. Wiem, że dzięki Tobie jesteśmy w stanie pomóc Jarkowi być jak najbardziej samodzielnym dzieckiem, a potem dorosłym człowiekiem. Dziękuję już teraz!  Renata, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

2 721,00 zł ( 51,14% )
Brakuje: 2 599,00 zł
Antoś Łanczkowski
Antoś Łanczkowski , 5 lat

Skrajne wcześniactwo nie może przesądzić o sprawności Antka - pomóż!

Jesteśmy pięcioosobową rodziną. Mamy 2 córki, które uczęszczają już do liceum i 3-letniego syna Antosia, który mimo przeżytych doświadczeń jest uśmiechniętym dzieckiem. Byliśmy bardzo szczęśliwi w oczekiwaniu na narodziny 3-ciego dziecka. Ciąża do pewnego momentu przebiegała prawidłowo. Jednak w jednej chwili, wszystko się zmieniło. Antoś urodził się w 24. tygodniu ciąży z ciężką zamartwicą urodzeniową oraz niewydolnością oddechowo-krążeniową. Jest skrajnym wcześniakiem, ważył zaledwie 800 gramów. W szpitalu w Szczecinie na oddziale Intensywnej Terapii Noworodka spędził 3 i pół miesiąca. Przeszedł liczne badania i zabiegi. Od momentu narodzin Antoś jest stale rehabilitowany z powodu mózgowego porażenia dziecięcego z niedowładem spastycznym kończyn dolnych, obniżonym napięciem mięśni i opóźnionym rozwojem psychoruchowym. Wymaga specjalistycznych zajęć terapeutycznych szczególnie w zakresie ruchu, wzroku i mowy, a także sprzętu ortopedycznego w postaci ortez, pionizatora i chodzika, który ułatwi mu samodzielne poruszanie się. Z powodu ciężkiej wady wzroku (obecnie -7.0) wymaga ciągłej korekty wzroku. Dzięki intensywnej rehabilitacji Antoś stale robi postępy. Staramy się ze wszystkich sił zapewnić synkowi to, czego potrzebuje. Wymaga to od nas wiele czasu i cierpliwości, aby Antoś miał zapewnioną stałą, intensywną rehabilitację. Jednak jest to jedyny sposób, aby dać mu szansę na samodzielne życie w przyszłości. Stale rosnące koszty rehabilitacji przerastają nasze możliwości finansowe, dlatego z całego serca prosimy o wsparcie. Dziękujemy za każdą złotówkę! Rodzice 🎥 Postępy w rehabilitacji Antka, dziękujemy za pomoc.

5 527 zł
Małgorzata Kwiecińska
Pilne!
Małgorzata Kwiecińska , 68 lat

Pomóż mi w tej trudnej walce – rak nie może wygrać❗️

Rok temu moje życie zmieniło się na zawsze. Otrzymałam informację, która przewartościowała moje życie, zniszczyła plany i marzenia. Dziś mam tylko jeden cel – pokonać nowotwór.  Choruję na raka piersi. Mam za sobą 6 cykli chemioterapii, którą przeszłam bardzo ciężko.  Jestem po amputacji piersi i węzłów chłonnych. Od grudnia ponownie przechodzę chemioterapię, a w przyszłym roku czeka mnie radioterapia. Naświetlania będą odbywać się codziennie, przez 6 tygodni...  Jestem już bardzo zmęczona i osłabiona, a czeka mnie następny rok walki z rakiem i z objawami ubocznymi wdrożonego leczenia. Jest to niezwykle trudna walka, ciało odmawia posłuszeństwa, a umysł również nie współpracuje. Jest ciężko, ale wiem, że mam jeszcze wiele do zrobienia na tym świecie, dlatego walczę. Niestety brakuje mi również środków niezbędnych do kontynuowania terapii. Ze względu na chorobę nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy, aby dorobić do małej emerytury, dlatego niezmiernie liczę na Twoje wsparcie! Na wsparcie ludzi o wielkich sercach! Dziękuję za każdą złotówkę. Nawet niewielką wpłatą ogromnie mi pomagasz! Małgorzata

6 517,00 zł ( 72,92% )
Brakuje: 2 420,00 zł
Anna Zięba
Anna Zięba , 30 lat

Walczę o życie bez bólu... Pomożesz mi?

Nazywam się Ania, mam 28 lat i potrzebuję Twojej pomocy. Od zawsze byłam osobą aktywną, cieszącą się z każdego nadchodzącego dnia. Wspinaczka sportowa jest moją największą pasją. Rok temu dowiedziałam się, że mam endometriozę. Choroba zaczęła ujawniać się już 10 lat temu, jednak aż do tej pory nie była poprawnie zdiagnozowana, mimo częstych wizyt lekarskich i życia w ciągłym, przenikliwym bólu. Żadna z diagnoz stawianych w tym okresie nie była trafna, a przepisywane leki spowodowały mnóstwo skutków ubocznych. Dzięki środkom z poprzedniej zbiórki udało mi się przejść operacje usunięcia endometriozy. Z każdym dniem czuję się lepiej i powoli dochodzę do siebie. Wierzę, że z każdym dniem przybliżam się do powrotu do normalnego życia.  Niestety, powrót do zdrowia po operacji nie należy do najłatwiejszych. W najbliższych miesiącach czeka mnie fizjoterapia oraz terapia dietą, która ograniczy stan zapalny w organizmie. Endometrioza całkiem nie zniknie, ale można ją przygasić. W tym celu kontynuuję zbiórkę, gdyż koszty powrotu do zdrowia nie są małe. Suplementacja, dieta przeciwzapalna, kontrole w klinice  i  związane z tym dojazdy to wydatki, które ciągle wzrastają. Dzięki zbiórce na operację uwierzyłam, że ludzie o wrażliwych sercach są obok mnie i w cudowny sposób pomogli mi uwolnić się od choroby. Teraz mam odwagę i nadzieję myśleć o wyzdrowieniu i dzięki pomocy być i żyć aktywnie. Proszę, pomóżcie mi przybliżyć się do powrotu do normalnego życia. Życia bez bólu, za którym tak bardzo tęsknię. Dziękuję Ci z całego serca, Ania

2 657 zł
Jakub Megger
Jakub Megger , 10 lat

Koszmar nieuleczalnych chorób... Ratujcie moje dziecko❗️

Tak trudno zrozumieć, dlaczego los najbardziej doświadcza tych, którzy najmniej na to zasługują. Jestem mamą ośmioletniego Kuby, który już od pierwszych swoich dni podjął ciężką walkę o swoje zdrowie. Niestety, choć robimy wszystko, by tak nie było, koszmar wielu chorób zdominował całe nasze życie.  Wszystko zaczęło się od problemów z przyjmowaniem pokarmów – Kubuś nie chciał jeść. Bardzo mnie to martwiło. Po wielu badaniach i konsultacjach udało się ustalić, że powodem była alergia pokarmowa. Z tego względu Kuba musiał przyjmować specjalny preparat bezmleczny, który kosztował ponad tysiąc złotych za puszkę! Starałam się jednak zapewnić mu wszystko, czego wtedy tak bardzo potrzebował. Niestety z tygodnia na tydzień pojawiały się coraz to nowe diagnozy. Wkrótce u Kubusia wykryto AZS, czyli alergiczny nieżyt nosa oraz astmę. Byłam załamana. Wtedy nie wiedziałam jednak jeszcze, że to dopiero wierzchołek góry lodowej i początek naszej walki. Kubuś od zawsze był bardzo wymagającym dzieckiem. Nie mogłam odkładać go do łóżeczka, chciał być cały czas na rączkach, dużo płakał. Widziałam, że nie rozwijał się prawidłowo. W wieku 6 miesięcy, gdy dzieci zaczynają siadać a później raczkować, on nadal machał jedynie rączkami, nie próbował nawet pełzać. W wieku 2 lat zauważyłam, że synek zachowuje się inaczej niż jego rówieśnicy. Zaniepokojona po raz kolejny udałam się do poradni, by sprawdzić, czy na pewno wszystko jest w porządku. Niestety, choć bardzo nie chciałam, ponownie potwierdziły się moje obawy. Po kilku miesiącach od tamtej wizyty mieliśmy już cały komplet dokumentów potwierdzających autyzm atypowy.  W dodatku Kubuś zawsze dużo chorował. Miał niezwykle niską odporność. Bywały okresy, że przez pół roku nie zdrowiał i nie mógł wychodzić z domu. Rozpoczęliśmy również badania pod tym kątem. Wkrótce immunolog stwierdził niedobór immunoglobulin i limfocytów, potem pospolity niedobór odporności oraz zespół stawowo-więzadłowy. I choć od tego czasu minęło kilka lat, los nadal nas nie oszczędza. Parę tygodni temu Kubuś zaczął uskarżać się na wzrok. Po konsultacji okulistycznej okazało się, że stracił ostrość widzenia, ale jeszcze nie wiemy, z jakiego powodu. Kuba zmaga się również z wadą serca – wykryto lekką niedomykalność zastawki aortalnej. Ostatnio przeszedł także trwającego 2,5 tygodnia rotawirusa. Nasz koszmar się nie kończy!  Postanowiliśmy skontaktować się z neurologiem, który wysunął podejrzenie ostrego rozsianego zapalenia mózgu PANDS. Niestety, diagnostyka w tym zakresie jest droga i nierefundowana w ramach NFZ.  Syn jest pod stałą kontrolą 13 poradni specjalistycznych. Nasze życie to nieustanna walka i wędrówka od specjalisty do specjalisty, od szpitala do szpitala. Pomimo tych wszystkich trudności staram się, by Kubuś miał dobre dzieciństwo. Jest moim jedynym dzieckiem i chcę, by w przyszłości, gdy mnie zabraknie, mógł samodzielnie funkcjonować. Wiem, że muszę działać już teraz, by lata terapii nie poszły na marne...  Każda z chorób, która dotknęła moje dziecko, wymaga kosztownego leczenia. Do tej pory udawało mi się pokrywać wszystkie wydatki z własnej kieszeni – z tego, co zarobiłam i zaoszczędziłam. Niestety moje możliwości już się wyczerpały. Lista chorób i potrzebnych leków tylko się wydłuża, a mi kończą się pieniądze… Błagam, nie pozwólcie, by te wszystkie choroby zabrały mi go na zawsze! Kinga, mama Kubusia

8 433 zł
Matylda Kowalczyk
Pilne!
Matylda Kowalczyk , 5 lat

Cztery latka to nie wiek, by umierać❗️Ratujemy życie małej Matyldy❗️

Nie wiem, ile razy już czytałam widniejącą na dokumentach mojego dziecka diagnozę. Dziesiątki czy setki? Jednak za każdym razem, kiedy docieram do słów "nowotwór złośliwy mózgu" całe moje ciało pokrywa dreszcz... Choroba naszego dziecka sprawiła, że świat się zawalił, ale to, z czym zmagamy się teraz jest jeszcze gorsze. Dziś mamy wrażenie, że z każdym dniem odkrywamy nowe oblicze piekła... Jednak choć strach jest paraliżujący to nie możemy się poddać. Walczymy o najwyższą stawkę – życie naszej córki!  Nasz dramat rozpoczął się w sierpniu, tuż przed jej 3. urodzinami. Matylda zaczęła specyficznie się poruszać, tracić równowagę i często upadać. Bardzo się zaniepokoiliśmy. Postanowiliśmy jak najszybciej skonsultować się ze specjalistą. Pojechaliśmy na SOR, gdzie po wielu godzinach czekania usłyszeliśmy, że to 'lekki" wstrząs mózgu i otrzymaliśmy zalecenie, aby wrócić do domu i cierpliwie czekać, aż wszystko wróci do normy...  Nie odpuściliśmy.  Następnego dnia objawy wciąż się utrzymywały, dlatego udaliśmy się do kolejnego lekarza. Tym razem usłyszeliśmy: "to zwykłe zwichnięcie nogi". Byliśmy w szoku! Przecież nasza córka nawet przez moment nie skarżyła się na ból nogi! Czuliśmy, że postawiona diagnoza znów jest błędna!  Szukaliśmy dalej.  Udaliśmy się do lekarza rodzinnego. Mając nadzieję, że teraz nasza córka zostanie odpowiednio przebadana i zdiagnozowana. Niestety, po raz kolejny się zawiedliśmy. Lekarz powiedział, że występujące objawy są normalne i adekwatne do wieku naszej córki. Byliśmy zdezorientowani...  To jednak nie uśpiło naszej czujności... Nadal szukaliśmy pomocy.  W ten sposób trafiliśmy na świetną panią neurolog, która nie zbagatelizowała sprawy. Podobnie jak my, dostrzegła w dolegliwościach Matyldy coś niepokojącego. W trybie pilnym skierowała nas na dalsze badania.  Niestety, chwilę później spełnił się najgorszy z możliwych scenariuszy. Usłyszeliśmy: złośliwy nowotwór mózgu (rozlany guz pnia mózgu – DIPG). Nasz świat runął. Mieliśmy ochotę krzyczeć z niemocy i przerażenia! Bo przecież to nie może dotyczyć naszej córki! Jeszcze kilka dni temu, Matyldzia wydawała się całkowicie zdrową dziewczynką! Poczuliśmy, jakby ktoś wyrwał nam serce... Ona jest jeszcze za mała na takie cierpienie... Zbyt mała na śmierć...  Długo nie mogliśmy się pozbierać. Mijały dni, a my wciąż żyliśmy jak w koszmarze. Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się poddać. Nowotwory mózgu, z jakim przyszło nam walczyć jest bardzo agresywny. Z każdą chwilą rośnie i potrafi się rozprzestrzenić – należy działać szybko!  Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie. Niestety w najbliższych dniach okazało się, że guz jest nieoperacyjny, a biopsja obarczona jest wysokim ryzykiem powikłań... Lekarze podjęli więc decyzję o przeprowadzeniu zabiegu założenia zastawki. Następny tydzień spędziliśmy w szpitalu pod czujnym okiem wielu specjalistów.  Dziś, od tych dramatycznych chwil dzieli nas kilka tygodni. Niestety, stan naszej córki wciąż jest ciężki. Objawy znacznie się nasiliły. Matylda ma ogromne problemy z chodzeniem, zaburzenia wzroku, problemy z jedzeniem, piciem, koordynacją... W jej oczkach widać strach, ból i zdezorientowanie... To dla nas - rodziów - straszny widok...  Szukając klinik i szpitali, które specjalizują się w walce z tego typu chorobami, trafiliśmy na miejsce, które stało się naszym światełkiem w tunelu. Skontaktowaliśmy się z kliniką w Zurichu, w której chcielibyśmy kontynuować leczenie onkologiczne. Obecnie jesteśmy na etapie konsultacji i wciąż czekamy na szczegółowe kosztorysy, jednak już wiemy, że łączny koszt będzie ogromny i znacznie przekroczy nasze możliwości...  Walka trwa!  Walka o życie, nasze marzenia i naszą rodzinę. Dlatego ja nie proszę, a błagam Was o pomoc! To okrutne, że życie naszego dziecka zależy teraz od pieniędzy. Przeraża nas bezsilność, bo wiemy, że jeśli nie zdobędziemy tych pieniędzy, stanie się tragedia. Pomóż, proszę. Matylda ma dopiero 3-latka... Rodzice

42 664 zł
Tomek Curyło
Tomek Curyło , 18 lat

Straciłam męża. Teraz o zdrowie syna walczę sama – z Twoją pomocą będzie nam łatwiej!

Tomek urodził się z wodogłowiem. Oprócz tego jest niepełnosprawny intelektualnie. Mój syn ma już 16 lat, a nie mówi. Porusza się samodzielnie, jednak z ogromną  trudnością. Rozumie, co do niego mówię, jest w stanie wykonać proste polecenia. Robimy np. razem zakupy, jednak jego ograniczenia sprawiają, że nie może w żaden sposób przekazać mi tego, co myśli czy na co ma ochotę. Tomek wymaga stałej rehabilitacji, aby mógł jak najlepiej się rozwijać.  Dawaliśmy sobie radę do czasu, gdy 5 lat temu zmarł tata Tomka. Świat nam się zawalił, zostałam sama, a syn obecnie oprócz mnie nie ma nikogo bliskiego. Odejście męża sprawiło, że w naszym domowym budżecie zostało mniej środków na życie, ale też rehabilitację Tomka. Jestem w trudnej sytuacji, ponieważ nie mogę podjąć pracy ze względu na to, że syn wymaga stałej opieki. Tomek chodzi do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Gdyni. Tam ma zapewnioną wspaniałą opiekę i rozwój, a przede wszystkim otacza się tam osobami, które go rozumieją i w pełni akceptują. Bardzo proszę Cię o pomoc finansową na leczenie i rehabilitację mojego syna. Jest ona kosztowna, a mnie nie stać na jej opłacenie. Będę wdzięczna za każdą wpłatę. Grażyna Kwota zbiórki jest szacunkowa.

4 863,00 zł ( 13,06% )
Brakuje: 32 372,00 zł