Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karolinka Marzec
Karolinka Marzec , 10 miesięcy

Nasza córeczka urodziła się z poważną wadą serca! Pomóż nam w walce o jej zdrowie!

Już podczas badań prenatalnych dowiedzieliśmy się, że Karolinka urodzi się z wadą serduszka. Poczułam się jakbym miała deja vu. Już raz straciłam dziecko, nie przeżyłabym tego ponownie. Niby mieliśmy czas, aby zaakceptować nową rzeczywistość, ale jak pogodzić się faktem, że nasz malutki Skarb od początku będzie musiał walczyć? Żaden rodzic nie umie przygotować się na cierpienie własnego dziecka… Karolinka przyszła na świat, poprzez cesarskie cięcie, na początku stycznia. Łzy radości mieszały się ze łzami smutku. Lekarze od razu potwierdzili przewidywaną diagnozę – wadę serca zwaną tetralogią Fallota. Marzyliśmy, by móc, chociaż przytulić naszą córeczkę, ale lekarze musieli umieścić ją w inkubatorze i zadbać o zdrowie, które od początku było niezwykle kruche.  Po prawie dwóch tygodniach udało nam się zabrać Karolkę do domku. Niestety dziś już wiemy, że za pół roku będziemy musieli wrócić do szpitala. Wada serduszka, z którą zmaga się nasza kruszynka zagraża jej życiu. Z tego powodu konieczna jest operacja na otwartym sercu, która da jej szansę na zdrowie w przyszłości. Na razie córeczka musi być odpowiednio przygotowywana – konieczne jest jej przybranie na wadze oraz dodatkowe badania. Musimy również bardzo skrupulatnie kontrolować jej ciśnienie oraz natlenienie organizmu. Pomimo wszystkich trudności, które spotkały nasze dzieciątko, Karolka jest niesamowicie pogodna i żywiołowa. Jeden jej gest czy przejaw radości potrafi zabrać nam wszystkie troski. Niestety, walka o zdrowie naszej kruszyny nie skończy się wyłącznie na operacji. Konieczna będzie długa i intensywna rehabilitacja, która da jej szansę na sprawność. Już teraz mierzymy się z ogromnymi kosztami, a wiemy, że będzie ich tylko więcej. Zwracamy się z uprzejmą prośbą o wsparcie, gdyż sami nie dajemy już rady. Każda, nawet najmniejsza wpłata będzie dla nas ogromnym wsparciem w walce o przyszłość Karolinki!  Rodzice

43 618,00 zł ( 66,28% )
Brakuje: 22 182,00 zł
Amadeusz Kiciński
Amadeusz Kiciński , 22 lata

Mam tylko jedno marzenie – sprawić, aby codzienność mojego syna była łatwiejsza!

Jestem mamą dorosłego Amadeusza. Opiekuję się synem od jego pierwszego dnia i wiem, że tak będzie już zawsze.  Niestety radość z jego narodzin zmieniła się w ogromny strach. Podczas porodu wystąpiły komplikacje i syn urodził się z niedotlenieniem mózgu! Tamta chwila zadecydowała o całym jego życiu… Amadeusz ma obustronny niedosłuch. Niestety nie wykształcił się aparat mowy, co sprawiło, że syn jest osobą niesłyszącą i niemówiącą. Konsekwencje niedotlenienia mają także swoje odzwierciedlenie w sprawności fizycznej. Amadeusz cierpi na niedowład lewostronny, który utrudnia mu wykonywania podstawowych czynności. Każdego dnia muszę pomagać mojemu dziecku podczas kąpieli, ubierania się, a nawet jedzenia.  Pragnę dla syna tego, co najlepsze. Nie można zmienić przeszłości, nie da się sprawić, że Amadeusz będzie w pełni zdrowy, ale istnieje szansa na zmniejszenie skutków tamtych traumatycznych doświadczeń podczas porodu.  Syn wymaga stałej oraz intensywnej rehabilitacji, która jest niczym lekarstwo dla jego schorowanego ciała. Jednak teraz nie mogę mu jej zapewnić, jej koszty są zbyt wysokie. Miesięczne ceny leków, które Amadeusz musi przyjmować, zbyt bardzo przekraczają moje możliwości finansowe – nie mam więc środków, aby dodatkowo opłacić rehabilitację.  Pragnę, aby codzienność dla mojego dziecka była łatwiejsza. To zwykłe marzenie, jednak na razie nie potrafię go spełnić. Potrzebuję Twojej pomocy...  Anita, mama

2 000 zł
Olena Miglans
Pilne!
Olena Miglans , 60 lat

Żyje, choć nikt nie dawał jej już szans. Trwa walka ze złośliwym nowotworem❗️

Mój świat się rozpadł, gdy otrzymałam druzgocącą diagnozę pod koniec stycznia. Do dziś nie mogę w to uwierzyć, choć jedyne, co mi pozostało, to walczyć do utraty sił i modlić się o wygraną z tym potwornym przeciwnikiem… Cztery miesiące przed diagnozą, we wrześniu 2022 roku, w środku nieustających ataków rakietowych w naszym rodzinnym mieście Charków, podjęłam trudną decyzję o ucieczce z moją mamą do Rygi w poszukiwaniu bezpieczeństwa i schronienia. Przez tygodnie żyliśmy w strachu, ukrywając się w piwnicach, gdy nad nami szalały ostrza artyleryjskie i ataki rakietowe. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść... Diagnozę postawiono mi w łotewskim szpitalu onkologicznym, gdzie czekałam trzy tygodnie na rozpoczęcie leczenia. Zdiagnozowano nowotwór złośliwy żołądka, który w tamtym momencie był już na bardzo zaawansowanym etapie. Było już za późno na leczenie – skierowano mnie na opiekę paliatywną. Niestety, brak leczenia oznaczał dla mnie nieuchronny wyrok śmierci... Jestem ogromnie wdzięczna moim przyjaciołom i rodzinie, którzy tak szybko zareagowali i przenieśli mnie do szpitala w Turcji. Plan leczenia okazał się skuteczny, odzyskałam siły, apetyt, ale co najważniejsze — szansę, by dalej żyć. Miałam 26 cykli chemioterapii, a teraz rozpoczęłam terapię immunologiczną. ➡️ ZOBACZ WZRUSZAJĄCY FILMIK ZROBIONY PRZEZ CÓRKĘ LENY Niestety, po pokryciu wszystkich rocznych wydatków, wyczerpaliśmy fundusze rodzinne... Opiekuje się mną 85-letnia mama, która sama jest bardzo słaba… Nie wystarczy nam pieniędzy na dalsze leczenie, łagodzenie skutków ubocznych, zakwaterowanie i opiekę. Jestem zmuszona prosić o wsparcie. Sama nie dam rady… Przed chorobą prowadziłam aktywny tryb życia: narty zjazdowe, kitesurfing, zaliczałam wielodniowe wyprawy... Teraz jest ciężko w to uwierzyć... Najbardziej na świecie lubiłam pracować z ludźmi. Marzyłam, żeby zostać babcią i mieć już własne wnuki. Choroba spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, nie zważając na moje plany, nadzieje, modlitwy, czas z rodziną, którego wierzyłam, że mam jeszcze mnóstwo… Głównym celem leczenia jest zmniejszenie guza, żeby pojawiła się możliwość przeprowadzenia operacji. Niestety pojawił się problem z nogami, są bardzo spuchnięte, nie mogę chodzić, ale mimo to, jestem ogromnie wdzięczna, że mogę dalej żyć. Proszę, nie pozwól mi odejść. Nie pozwól zwyciężyć chorobie! Lena

1 587,00 zł ( 0,7% )
Brakuje: 223 413,00 zł
Katarzyna Kłusek
Katarzyna Kłusek , 37 lat

Kasia walczy o zdrowie i sprawność już prawie 40 lat! Pomóżmy wykorzystać wyjątkową szansę!

Jestem Kasia i mam 36 lat. Przez całe swoje dotychczasowe życie zmagałam się z trudnościami obcymi dla większości ludzi. Chciałabym, żeby istniał jakiś sposób na uwolnienie się od nich, niczym za dotknięciem magicznej różdżki – raz na zawsze. Niestety, nie jest to możliwe. Nie oznacza to jednak, że muszę się załamać i poddać! Od urodzenia zmagam się chorobami neurologicznymi oraz niepełnosprawnością ruchową. Na co dzień poruszam się na wózku i potrzebuję pomocy rodziców przy wielu podstawowych czynnościach. Nie stanę nigdy o własnych siłach, nie wsiądę sama do samochodu, nie zamieszkam sama.  Ze względu na słaby stan zdrowia muszę znajdować się pod opieką wielu różnych specjalistów. Wymagam pomocy neurologa, kardiologa, pulmonologa czy też okulisty. Tylko dzięki regularnym wizytom, zaleceniom lekarzy i leczeniu mogę walczyć o swoje zdrowie.  Niestety, koszty opieki lekarskiej nie są jedynym problemem, który spędza mi sen z powiek. Na co dzień potrzebuję pomocy moich rodziców. Do tej pory przez lata to właśnie oni siłą swoim mięśni umożliwiali mi pokonanie schodów czy wejście do samochodu. Niestety, robią się coraz starsi i ze względu na swój wiek mają coraz mniej siły. Coraz trudniej jest im mnie unieść czy gdzieś posadzić. Samo wsadzenie mnie do samochodu staje się przeszkodą nie do pokonania bez specjalistycznego sprzętu.  Na szczęście udało się nam otrzymać częściowe dofinansowanie na zakup samochodu dostosowanego do wózka inwalidzkiego. Dzięki takiemu zakupowi nadal będę mogła dostać się do lekarzy lub na rehabilitację. Nie będę zamknięta w małym świecie swojego domu i najbliższej okolicy. Niestety, refundacja jest jedynie częściowa, a nas nie stać na pokrycie pozostałej części kosztów.  Z tego powodu zwracam się z prośbą do Was. Wiem, że dzięki pomocy ludzi o wielkich sercach niejednokrotnie udaje się przenosić góry. Może tym razem dzięki takiemu wsparciu będzie możliwy zakup samochodu z platformą, która umożliwi przeniesienie wózka? Będę wdzięczna za każdą wpłatę czy udostępnienie mojej zbiórki. Bez Waszej pomocy moja szansa przepadnie.  Kasia

12 675,00 zł ( 21,66% )
Brakuje: 45 836,00 zł
Zuzia Poloczek
Zuzia Poloczek , 2 latka

Śmiertelna choroba, operacja serduszka i przeszczep... Błagamy, pomóż uratować życie Zuzi!

Kiedy nasza córeczka przyszła na świat nic nie wskazywało na dramat, który rozpocznie się miesiąc później… W dniu narodzin wyglądała na taką silną i zdrową dziewczynkę! Niestety, zwykła wizyta kontrolna wystarczyła, by wszystko raz na zawsze zmieniło się o 180 stopni. Usłyszeliśmy diagnozę, która wstrząsnęła całym naszym światem i sprawiła, że każdego dnia musimy walczyć o Zuzię… Miesiąc po narodzinach naszej córeczki pediatrę zaniepokoił jej kolor skóry oraz stan zdrowia. To właśnie wtedy zrozumieliśmy, że życie Zuzi jest zagrożone. Z przerażeniem w sercach trafiliśmy do szpitala, najpierw do Tychów, później do Katowic, a ostatecznie do Warszawy.  Po wielu badaniach okazało się, że Zuzia cierpi na cholestazę – zespół żółci w organizmie oraz niedrożność dróg żółciowych (atrezję). To bardzo niebezpieczna wada, która może doprowadzić do marskości wątroby. Ratunkiem dla niej miała być operacja Kasai, mająca na celu udrożnienie przewodów żółciowych.  Niestety... zabieg nie powiódł się, a stan naszego dziecka w dalszym ciągu się pogarszał. Zuzia jest zmuszona codziennie przyjmować leki, które mają przedłużyć jej życie oraz poprawić jej stan.  Ostatecznie po wielu badaniach u Zuzi zdiagnozowano Zespół Alagille’a – zespół wad wrodzonych charakteryzujący się występowaniem zaburzeń w obrębie wątroby, serca, nerek i trzustki. Niestety, choroba ta uznawana jest za chorobę nieuleczalną. Jedynym ratunkiem dla Zuzi jest przeszczep wątroby, bez niego może nie dożyć przyszłego roku. Aby mógł się jednak odbyć – w pierwszej kolejności konieczna jest operacja serca. Zuzia cierpi na zwężenie tętnicy płucnej oraz duży ubytek przegrody międzyprzedsionkowej, które trzeba wpierw zoperować – inaczej przeszczep mógłby się nie udać… Liczne zabiegi, rehabilitacja i wizyty lekarskie, które są niezbędne, aby życie naszego dziecka było lepsze, wiążą się z ogromnymi kosztami. Zuzia nigdy nie będzie zdrowym dzieckiem, a nam pozostaje jedynie walczyć o każdy lepszy dzień dla naszej małej córeczki.  Bardzo prosimy o pomoc w pokryciu leczenia i rehabilitacji naszego dziecka. Koszty są niestety ogromne, a oprócz Zuzi musimy zapewnić byt także pozostałym dzieciom. Zuzia ma jeszcze troje rodzeństwa. Dodatkowym dramatem jest to, że aktualnie tylko jedno z nas może utrzymywać rodzinę – drugie musi w stu procentach poświęcić się opiece nad chorą córką i jej rodzeństwem.  Jako mama Zuzi już niedługo zostanę dla niej dawcą wątroby – jest to jedyna szansa na uratowanie jej życia. Z tego powodu nie będę mogła przez pewien czas zajmować się dziećmi. Teraz kiedy operacje są koniecznością, aby Zuzia mogła żyć dalej, jej tata będzie musiał chwilowo zrezygnować z pracy i zostać z naszą córeczką w szpitalu.  Niestety, choroba wpływa także na rozwój naszej córeczki – do tej pory nie chodzi i nie mówi. Dlatego tak ważna jest regularna i nieprzerwana rehabilitacja oraz całościowa opieka specjalistów. Rozwój nie poczeka – porzucenie terapii spowoduje, że pewnych braków nie uda się już nigdy nadrobić. Jako rodzice staramy się, jak możemy, ale nie ukrywamy, że jest bardzo ciężko… Walczymy o każdy dzień dla Zuzi i o to, byśmy mogli w końcu cały ten koszmar zostawić za sobą. Jedyne, o czym marzymy to bezpieczeństwo i zdrowie dla naszych dzieci. Jest to jednak związane z ogromnymi kosztami finansowymi, których bez Waszej pomocy nie damy rady udźwignąć.  Błagamy o pomoc wszystkich ludzi dobrej woli. Wierzymy, że dobro wysłane w świat wróci do Was z podwójną mocą.  Rodzice Zuzi

110 640 zł
Pola Polienko
Pola Polienko , 13 lat

Stan Poliny pogarsza się. Prosimy, walcz z nami o jej lepszą przyszłość!

Pomimo niezwykle trudnych początków, Polinie udawało się osiągać wielkie sukcesy w walce z dziecięcym porażeniem mózgowym. Wszystko przerwała jednak wojna… Stan naszej córki pogarsza się. Prosimy o pomoc! Pola urodziła się w 7. miesiącu ciąży. Trzeba było przenieść ją na oddział intensywnej terapii! Nasza dziewczynka potrzebowała podłączenia pod respirator, ze względu na to, że płuca nie były w pełni rozwinięte. Tak bardzo się o nią baliśmy! Po pewnym czasie lekarze stwierdzili, że mogą odłączyć Polinę, że jej płuca są dojrzałe. Niestety, pomylili się… Nastąpiło zatrzymanie oddechu! Zanim podłączono ją ponownie, doszło do niedotlenienia! Mózg został uszkodzony… U córki zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce ze spastycznym porażeniem czterokończynowym. Lekarze mówili, że nie będzie mogła mówić, ani chodzić… Lata mijały, a stan Poli pogarszał się. Pracowaliśmy i zbieraliśmy pieniądze, żeby jej pomóc. Dzięki tym staraniom i pomocy przyjaciół udało się nam wyjechać na specjalistyczne leczenie za granicą. Tam przeprowadzono kilka operacji, wdrożono leczenie i codzienną rehabilitację. Przyniosło to niesamowite rezultaty! Polina mówi i potrafi samodzielnie stać, trzymając się rękami krzesła.  Lekarze zalecili dalsze, intensywne ćwiczenia, żeby nie zaprzepaścić tych ogromnych postępów i walczyć o kolejne. Kontynuowaliśmy więc codzienną rehabilitację. Niestety, jak wiecie, w 2022 Rosja zaatakowała Ukrainę. Jesteśmy z Chersonia, o który toczyły się ciężkie walki. Musieliśmy uciekać… Straciliśmy też źródło dochodu… Z tego powodu Polina przestała się rehabilitować, co przyniosło pogorszenie jej stanu zdrowia. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, ciało córeczki zaczęło się deformować! Pojawiła się skolioza, deformacje nóg i całego ciała! Mówi nam, że tak bardzo cierpi… Bardzo prosimy Was o pomoc! Polina ma 12 lat i ciągle rośnie. Jest to kluczowy czas, w którym musimy walczyć o jej sprawność. Nie możemy zaprzepaścić tego wszystkiego, co udało się jej osiągnąć. Dzięki Wam będzie mogła dalej walczyć o swoje lepsze życie! Pomocy! Rodzice

1 030,00 zł ( 0,17% )
Brakuje: 597 593,00 zł
Dariusz Bartosik
Dariusz Bartosik , 47 lat

Ratownik medyczny stracił obie nogi❗️Darek potrzebuje protez!

Darek zawsze miał ogromną świadomość tego, jak kruche jest życie i jak szybko diametralnie może się zmienić. Niestety los potraktował go bardzo brutalnie i doświadczył utraty zdrowia, sprawności i samodzielności. Z chwilą amputacji nóg, zmieniło się dosłownie wszystko! Dziękuję za Waszą pomoc w ramach poprzedniej zbiórki. Darek cały czas potrzebuje jednak wsparcia. Tylko wtedy będzie mógł odzyskać chociaż namiastkę samodzielności! Poznaj historię Darka: Ile trzeba mieć pecha, aby w tak przypadkowy i banalny sposób stracić obydwie nogi, pracę i sens życia i ile trzeba mieć zarazem siły, zaparcia i męskiej odwagi, by nie rezygnować i nie tracić nadziei? Z Darkiem los obszedł się wyjątkowo koszmarnie – dając najpierw życie, z którego był dumny, by następnie zabrać wszystko w jednej chwili. Na ludzi takich jak Darek czekamy z utęsknieniem i niecierpliwością, kiedy dzieje się coś złego, kiedy jesteśmy chorzy, kiedy ktoś z naszych bliskich miał wypadek i potrzebna jest pomoc. Darek każdego dnia brał rano torbę, wsiadał do karetki pogotowia i jechał na wezwanie, ratując ludzkie życie. Był przy ludziach w ich najgorszych momentach życia i podczas umierania. Kochał tę pracę, bo to ona definiowała sens jego życiu. Kilka lat temu miał miejsce wypadek, do którego Dariusz nie pojechał... To on był ofiarą tego wypadku. Podczas schodzenia po schodach w domu, zrobiło mu się słabo. Spadł na dół i stracił przytomność. W domu nie było nikogo, kto by mógł mu pomóc… Wtedy zaczęła się życiowa tragedia: połamane kości nóg, rozległe urazy stawu skokowego i cały czas pogarszający się stan, który w bardzo krótkim czasie przerodził się w ratowanie życia! Nerki i wątroba odmawiały mu posłuszeństwa, a lekarze rozkładali ręce! Życie Darka było zagrożone i, aby je ratować, AMPUTOWANO jedną nogę! Niestety organizm zaatakowała sepsa i pomimo przetoczenia krwi, ucierpiała druga noga, którą także stracił. To wszystko było jak zły sen, z którego nie można się obudzić! Z dnia na dzień jego życie straciło sens. Pomimo tego, nie poddał się i postanowił walczyć o lepsze jutro. Darek porusza się na wózku inwalidzkim i z wielkim hartem ducha pokonuje przeszkody, rozwija się i przekracza kolejne kamienie milowe.  Nie może już pomagać ludziom jak kiedyś, jednak to go nie zatrzymało. Darek skończył studia i obecnie wykłada na uczelni wyższej! To tylko świadczy o tym, że pomimo cierpienia, jakie go spotkało, nie zamierza się poddać  Niestety pewnych przeszkód nie jest w stanie sam pokonać. Jego dom jest niedostosowany do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Aby dostać się na piętro, musi samodzielnie pokonać każdy stopień, co jest bardzo trudne i męczące… Darek marzy, aby mógł kiedyś chodzić. Jego pragnienie może się spełnić, ale potrzebne są specjalistyczne protezy z systemem C-Leg, dzięki którym można płynnie chodzić, a nawet biegać. Jest to ogromny koszt, ale razem możemy mu pomóc i spełnić jego marzenie. Darek jest osobą z pasjami i ogromnymi zasobami energii. Całe swoje życie poświęcił, żeby pomagać innym. Jako ratownik medyczny spełniał się w całości. Ratował ludzkie życie, co przynosiło mu bardzo wiele satysfakcji i radości. Dzisiaj nadszedł czas, kiedy to on potrzebuje naszej pomocy! Marcin, kolega

126 082,00 zł ( 36,02% )
Brakuje: 223 918,00 zł
Maria Chrzanowska
Maria Chrzanowska , 41 lat

Proszę, pomóż mi stanąć na nogi❗️

Zaczęło się niewinnie. 3 lata temu udałam się do lekarza, bo towarzyszył mi uporczywy, silny ból między łopatkami. Po badaniu rezonansem okazało się, że powodem jest skrzywienie kręgosłupa. Dostałam skierowanie na ćwiczenia i rehabilitacje, które na szczęście przynosiły efekty. Niestety nie na długo. Gdy wracałam do lekarzy z nawracającymi objawami i nieznośnym bólem, za każdym razem otrzymywałam skierowanie na dalszą rehabilitację. Niestety w pewnym momencie nawet leki przeciwzapalne i przeciwbólowe przestały działać. Zrozumiałam, że dzieje się coś dużo poważniejszego. Udałam się do innego lekarza, który przed wystawieniem skierowania na rehabilitację, zlecił wykonanie badania rezonansem. Okazało się, że mam agresywnego naczyniaka jamistego. Świat się zatrzymał.  Ale ja nie mogłam. Od razu musiałam działać i podjąć się odpowiedniego leczenia. Jeden neurochirurg sugerował natychmiastową operację, drugi stanowczo ją odradzał. Trzeci natomiast zauważył ślady krwi w rdzeniu i zlecił wykonanie kontrolnego rezonansu za pół roku. Niestety na omówienie wyników już nie dotarłam, bo po wykonaniu kontrolnego rezonansu naczyniak się rozlał. W wyniku tego zdarzenia pojawił się obrzęk w odcinku szyjnym, jestem sparaliżowana od pasa w dół.  Odbyłam miesięczne leczenie w szpitalu, podczas którego przyjmowałam bardzo duże dawki sterydów i leków, które miały zahamować obrzęk. Obecnie przebywam w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie intensywnie ćwiczę, by odzyskać sprawność. Niestety poruszam się na wózku inwalidzkim. Dzięki rehabilitacji czynię jednak ogromne postępy. Pomału jestem w stanie wykonać jakieś ruchy nogami. To napawa mnie ogromną nadzieją i optymizmem, że dzięki ciężkiej pracy jestem w stanie odzyskać swoje dawne życie.  Niestety każda, nawet najmniejsza przerwa w rehabilitacji sprawia, że efekty, które wypracowałam, cofają się. Dlatego nie mogę pozwolić sobie na żaden przestój. Dalej muszę intensywnie pracować, bo to jedyna szansa na odzyskanie sprawności. Gdy zakończę rehabilitację, najprawdopodobniej czeka mnie operacja usunięcia naczyniaka. Wszystko zależy od wyników przeprowadzonych badań. Na ten moment niezbędna jest dalsza rehabilitacja i przystosowanie mojego mieszkania, abym mogła się po nim swobodnie poruszać na wózku.  Przed diagnozą uwielbiałam spędzać czas na świeżym powietrzu, długie spacery po górach, podróże. To jest coś, do czego pragnę wrócić. Niestety wszystko to, co daje mi szansę, jest również niezwykle kosztowne. Jestem więc zmuszona prosić Was o pomoc. Ludzi o ogromnych sercach. Wierzę, że otworzycie je również dla mnie. Maria

12 676,00 zł ( 15,27% )
Brakuje: 70 303,00 zł
Radziu Nowak
Pilne!
Radziu Nowak , 4 latka

Białaczka nie ma litości. Na celowniku 3 letni chłopiec❗️

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Radek miał stan podgorączkowy i był bardzo markotny, ale usprawiedliwialiśmy to zwykłym przeziębieniem. Niestety z czasem pojawiła się na jego ciele niepokojąca wysypka. Wtedy postanowiliśmy udać się do lekarza. Rzeczywistość okazała się przerażająca. Trafiliśmy do szpitala nieświadomi, że zostaniemy w nim na kolejne trzy miesiące. Przez pierwszy tydzień nasz synek miał przeprowadzane szczegółowe badania. Niedługo później znaliśmy już diagnozę, która wywróciła nasz świat do góry nogami. Nie mogliśmy i nie chcieliśmy w to uwierzyć, ale czas grał na naszą niekorzyść. Nie mogliśmy się załamać, trzeba było działać natychmiast!  U naszego synka zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną. Niestety niedługo wcześniej stwierdzono u niego też spektrum autyzmu. Los nie oszczędza naszego Radka. Zbyt bardzo spieszyło mu się na świat... Ale nie mógł się przecież spodziewać, że zostanie zaatakowany ze wszystkich stron, a jego malutki organizm będzie musiał stoczyć niezliczoną ilość bitew. A w konsekwencji najważniejszą walkę – o zdrowie i życie... Problemy się mnożą, a my nieustannie zadajemy sobie pytanie: “Dlaczego naszego małego synka spotyka tak ogromne cierpienie?” Nie otrzymujemy odpowiedzi… Cały czas jesteśmy w szpitalu, gdzie synek dzielnie przyjmuje chemioterapię. Jesteśmy z niego dumni, bo radzi sobie dobrze, ale niestety występuje też masa skutków ubocznych. Radek ma problem z chodzeniem, bardzo bolą go nóżki, nadal często wymiotuje, pomimo końcowego etapu chemioterapii. Jeśli jego stan się ustabilizuje i wyniki krwi będą dobre, niedługo będziemy mogli już wyjść do domu. Tam czeka nas długa kuracja chemią podtrzymującą, dalsza obserwacja i kontrola.  Pękają nam serca. Zamiast w czterech szpitalnych ścianach, Radek powinien bawić się na placu zabaw w towarzystwie swoich rówieśników i czerpać z uroków beztroskiego dzieciństwa. Niestety nie jest mu to dane, ale robimy wszystko, by udało mu się pokonać chorobę. By stała się tylko przykrym, bolesnym wspomnieniem.  Niestety nie mamy pewności, że nie nastąpi wznowa. Organizm naszego Radka jest bardzo obciążony, a co za tym idzie, narażony na kolejne ataki. Chcemy zrobić wszystko, by był szczęśliwy i miał szansę na życia w zdrowiu. Niestety, aby tak się stało, konieczny jest szereg badań, stałe kontrole, wizyty u specjalistów i dalsze leczenie. To wszystko generuje ogromne koszty, na które nie byliśmy przygotowani! Musimy zwrócić się o pomoc! Porzucamy dumę, wstyd i wszelkie opory, bo chodzi o zdrowie i życie naszego dziecka. Nie możemy odpuścić, nie możemy się poddać, musimy być jego siłą, której tak często nam samym brakuje… Pomożecie? Jesteście naszą nadzieją… Rodzice Radka

5 181 zł