Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maria Chrzanowska
Maria Chrzanowska , 41 lat

Proszę, pomóż mi stanąć na nogi❗️

Zaczęło się niewinnie. 3 lata temu udałam się do lekarza, bo towarzyszył mi uporczywy, silny ból między łopatkami. Po badaniu rezonansem okazało się, że powodem jest skrzywienie kręgosłupa. Dostałam skierowanie na ćwiczenia i rehabilitacje, które na szczęście przynosiły efekty. Niestety nie na długo. Gdy wracałam do lekarzy z nawracającymi objawami i nieznośnym bólem, za każdym razem otrzymywałam skierowanie na dalszą rehabilitację. Niestety w pewnym momencie nawet leki przeciwzapalne i przeciwbólowe przestały działać. Zrozumiałam, że dzieje się coś dużo poważniejszego. Udałam się do innego lekarza, który przed wystawieniem skierowania na rehabilitację, zlecił wykonanie badania rezonansem. Okazało się, że mam agresywnego naczyniaka jamistego. Świat się zatrzymał.  Ale ja nie mogłam. Od razu musiałam działać i podjąć się odpowiedniego leczenia. Jeden neurochirurg sugerował natychmiastową operację, drugi stanowczo ją odradzał. Trzeci natomiast zauważył ślady krwi w rdzeniu i zlecił wykonanie kontrolnego rezonansu za pół roku. Niestety na omówienie wyników już nie dotarłam, bo po wykonaniu kontrolnego rezonansu naczyniak się rozlał. W wyniku tego zdarzenia pojawił się obrzęk w odcinku szyjnym, jestem sparaliżowana od pasa w dół.  Odbyłam miesięczne leczenie w szpitalu, podczas którego przyjmowałam bardzo duże dawki sterydów i leków, które miały zahamować obrzęk. Obecnie przebywam w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie intensywnie ćwiczę, by odzyskać sprawność. Niestety poruszam się na wózku inwalidzkim. Dzięki rehabilitacji czynię jednak ogromne postępy. Pomału jestem w stanie wykonać jakieś ruchy nogami. To napawa mnie ogromną nadzieją i optymizmem, że dzięki ciężkiej pracy jestem w stanie odzyskać swoje dawne życie.  Niestety każda, nawet najmniejsza przerwa w rehabilitacji sprawia, że efekty, które wypracowałam, cofają się. Dlatego nie mogę pozwolić sobie na żaden przestój. Dalej muszę intensywnie pracować, bo to jedyna szansa na odzyskanie sprawności. Gdy zakończę rehabilitację, najprawdopodobniej czeka mnie operacja usunięcia naczyniaka. Wszystko zależy od wyników przeprowadzonych badań. Na ten moment niezbędna jest dalsza rehabilitacja i przystosowanie mojego mieszkania, abym mogła się po nim swobodnie poruszać na wózku.  Przed diagnozą uwielbiałam spędzać czas na świeżym powietrzu, długie spacery po górach, podróże. To jest coś, do czego pragnę wrócić. Niestety wszystko to, co daje mi szansę, jest również niezwykle kosztowne. Jestem więc zmuszona prosić Was o pomoc. Ludzi o ogromnych sercach. Wierzę, że otworzycie je również dla mnie. Maria

12 676,00 zł ( 15,27% )
Brakuje: 70 303,00 zł
Radziu Nowak
Pilne!
Radziu Nowak , 4 latka

Białaczka nie ma litości. Na celowniku 3 letni chłopiec❗️

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Radek miał stan podgorączkowy i był bardzo markotny, ale usprawiedliwialiśmy to zwykłym przeziębieniem. Niestety z czasem pojawiła się na jego ciele niepokojąca wysypka. Wtedy postanowiliśmy udać się do lekarza. Rzeczywistość okazała się przerażająca. Trafiliśmy do szpitala nieświadomi, że zostaniemy w nim na kolejne trzy miesiące. Przez pierwszy tydzień nasz synek miał przeprowadzane szczegółowe badania. Niedługo później znaliśmy już diagnozę, która wywróciła nasz świat do góry nogami. Nie mogliśmy i nie chcieliśmy w to uwierzyć, ale czas grał na naszą niekorzyść. Nie mogliśmy się załamać, trzeba było działać natychmiast!  U naszego synka zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną. Niestety niedługo wcześniej stwierdzono u niego też spektrum autyzmu. Los nie oszczędza naszego Radka. Zbyt bardzo spieszyło mu się na świat... Ale nie mógł się przecież spodziewać, że zostanie zaatakowany ze wszystkich stron, a jego malutki organizm będzie musiał stoczyć niezliczoną ilość bitew. A w konsekwencji najważniejszą walkę – o zdrowie i życie... Problemy się mnożą, a my nieustannie zadajemy sobie pytanie: “Dlaczego naszego małego synka spotyka tak ogromne cierpienie?” Nie otrzymujemy odpowiedzi… Cały czas jesteśmy w szpitalu, gdzie synek dzielnie przyjmuje chemioterapię. Jesteśmy z niego dumni, bo radzi sobie dobrze, ale niestety występuje też masa skutków ubocznych. Radek ma problem z chodzeniem, bardzo bolą go nóżki, nadal często wymiotuje, pomimo końcowego etapu chemioterapii. Jeśli jego stan się ustabilizuje i wyniki krwi będą dobre, niedługo będziemy mogli już wyjść do domu. Tam czeka nas długa kuracja chemią podtrzymującą, dalsza obserwacja i kontrola.  Pękają nam serca. Zamiast w czterech szpitalnych ścianach, Radek powinien bawić się na placu zabaw w towarzystwie swoich rówieśników i czerpać z uroków beztroskiego dzieciństwa. Niestety nie jest mu to dane, ale robimy wszystko, by udało mu się pokonać chorobę. By stała się tylko przykrym, bolesnym wspomnieniem.  Niestety nie mamy pewności, że nie nastąpi wznowa. Organizm naszego Radka jest bardzo obciążony, a co za tym idzie, narażony na kolejne ataki. Chcemy zrobić wszystko, by był szczęśliwy i miał szansę na życia w zdrowiu. Niestety, aby tak się stało, konieczny jest szereg badań, stałe kontrole, wizyty u specjalistów i dalsze leczenie. To wszystko generuje ogromne koszty, na które nie byliśmy przygotowani! Musimy zwrócić się o pomoc! Porzucamy dumę, wstyd i wszelkie opory, bo chodzi o zdrowie i życie naszego dziecka. Nie możemy odpuścić, nie możemy się poddać, musimy być jego siłą, której tak często nam samym brakuje… Pomożecie? Jesteście naszą nadzieją… Rodzice Radka

5 181 zł
Eryk Frol
Eryk Frol , 8 lat

Mama walczy o życie swoje i syna! Pomóż!

Jestem mamą 7-letniego Eryka. To moje oczko w głowie, ukochany synek, dla którego mogłabym oddać własne zdrowie, tylko po to, by jemu żyło się lepiej.  Około 1,5 roku temu zaczęły pojawiać się pierwsze problemy z oczkami. Po kilku wizytach i diagnozach okulistycznych synek zaczął nosić okularki, ponieważ jak się okazało, zmagał się z wadą wzroku. Jednak nic wtedy jeszcze nie zapowiadało, co będzie dalej... Około pół roku temu na mięsku łzowym w prawym oczku pojawiły się dwie zmiany barwnikowe, które obserwowaliśmy przez kolejne tygodnie. Byliśmy pod opieką okulisty. Otrzymaliśmy skierowanie do poradni okulistycznej w szpitalu w celu dalszej diagnostyki. Konsultacja odbyła się w marcu. Nie spodziewałam się jednak takich informacji. Wysłano nas do kliniki okulistycznej, gdzie przeprowadzono szereg kolejnych badań. Wkrótce było już pewne, u Eryka wystąpił zez jawny, zbieżny. To jednak nie wszystko. Otrzymaliśmy również skierowanie na operację w celu wycięcia zmian w oku, które następnie zostaną poddane badaniu histopatologicznemu. Lekarze chcą wiedzieć, z czym przyszło im walczyć.  Przed nami jest również zabieg zezującego oczka, ćwiczenia ortoptyczne, wizyta u neurologa i rezonans głowy oraz wizyta w Warszawie u onkologa okulistycznego. Jak każdy wie, liczy się czas, a terminy, które nam wyznaczono, są bardzo odległe. Nie możemy dłużej zwlekać! Musimy działać tu i teraz!  Całą sytuację utrudnia fakt, że jednocześnie muszę toczyć swoją własną walkę o życie z nowotworem. W zeszłym roku poddałam się usunięciu guza z wątroby, pół roku temu dowiedziałam się o wznowie. Z tego względu, chcąc jak najszybciej pomóc synkowi, szukam wsparcia w prywatnych placówkach. Prywatna rehabilitacja, dojazdy do specjalistów, wizyty lekarskie pochłaniają ogromne sumy pieniędzy. Pieniędzy, których zaczyna nam brakować...  Z całego serca proszę o pomoc. O szansę dla mojego synka, który zasługuje na wszystko, co najlepsze… Anna, mama Eryka Kwota zbiórki jest szacunkowa

3 340,00 zł ( 52,32% )
Brakuje: 3 043,00 zł
Gabriel Różański
Gabriel Różański , 6 lat

Mały Gabryś bez pomocy nie będzie mógł prawidłowo się rozwijać!

Ile nam się udało wypracować!? Coś pięknego! Gabryś świadomie zaczął odpowiadać „tak” i „nie”. Ubiera się sam, słucha poleceń. Również w przedszkolu stał się bardziej otwarty. Mój synek bawi się z innymi dziećmi, aktywnie słucha… a to wszystko dzięki Wam! Dzięki zaangażowaniu wspaniałych Darczyńców! Nasza wdzięczność jest nie do opisania. Zbieramy na dalsze leczenie. Nie chcemy zaprzepaścić tego, co udało się wypracować, a możemy jeszcze wiele osiągnąć. Każda Twoja wpłata to olbrzymi krok ku samodzielniejszej przyszłości. Poznaj historię Gabrysia: Jako trzylatek, tak wiele mógł nam powiedzieć. A my, jego rodzice, jeszcze bardziej chcieliśmy usłyszeć wypowiadane przez nasze dziecko słowa. Wiemy, że synkowi już zawsze będzie towarzyszył autyzm. Ale teraz, póki jest jeszcze szansa, pragniemy stworzyć mu łatwiejszą przyszłość. Bo start i tak ma już wystarczająco trudny… Gabryś przyszedł na świat w czerwcu 2018 roku. Mając 3 lata, nadal przejawiał ogromne problemy z wypowiadaniem pełnych zdań, a nawet słów. Zaniepokojeni brakiem możliwości komunikacji z własnym dzieckiem, rozpoczęliśmy jego diagnozowanie. Szerokie, specjalistyczne konsultacje pozwoliły stwierdzić całościowe zaburzenia rozwoju pod postacią autyzmu atypowego.   Ciągle pozostaje pod stałą opieką wielu specjalistów, m.in.: neurologa, psychiatry i logopedy. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby zapewnić mu kształcenie specjalne oraz udział w zajęciach w ramach wczesnego wspomagania rozwoju.    Nasz syn jest całkowicie niesamodzielny, wymaga pomocy w każdym aspekcie swojego funkcjonowania. Nie chodzi jedynie o podstawowe czynności opiekuńcze, ale przede wszystkim o jego bezpieczeństwo. Problemy, jakie go dotknęły, znacząco obniżają umiejętność oceny sytuacji pod względem potencjalnego zagrożenia. Gabryś, całkowicie nieświadomie, sam sobie może wyrządzać krzywdę! Dlatego nawet na chwilę nie możemy zostawić go samego i kontrolujemy każdy jego ruch. Musimy być nieustannie czujni i gotowi do natychmiastowej reakcji…     Z uwagi na dobro i potrzeby naszego dziecka, zwracamy się z prośbą o wsparcie. Zgromadzone środki pozwolą rozszerzyć zakres działań terapeutycznych, które są niezbędne przy tego typu zaburzeniach. Tylko dzięki intensywnej, sukcesywnej i stałej terapii będzie mógł skutecznie niwelować swoje deficyty.  Każdy Państwa gest jest dla nas nieocenionym wsparciem, które realnie wpływa na przyszłość naszego synka! Dziękujemy za okazaną pomoc!  Rodzice Gabrysia

22 000 zł
Tymoteusz Russel
Tymoteusz Russel , 5 lat

Walka o lepsze jutro – Wspieramy Tymka❗️

Nasz najdroższy skarb Tymek urodził się z asymetrią ułożeniową. Skutkiem są zaburzenia rozwoju, nieprawidłowości w budowie kości lub choroby genetyczne. Asymetria powinna zanikać samoczynnie, jednak w przypadku Tymka tak się nie stało… Dlatego odkąd miał 3 miesiące jest pod opieką neurologa, a kiedy skończył 6 miesięcy, rozpoczęliśmy rehabilitację. Od początku było bardzo ciężko. Maleńki Tymek bał się i wciąż boi, nowych otoczeń i obcych ludzi. Nie chciał współpracować na rehabilitacjach, krzyczał i płakał, a mi pękało serce. Dlatego zdecydowaliśmy się skupić na rehabilitacji domowej, a specjalistyczną ograniczyć. Kiedy Tymek skończył 3 lata, na kontroli lekarskiej dowiedzieliśmy się, że z jego zdrowiem wszystko w porządku. Ale wciąż nie mówił. Sporadycznie wołał „mama”, „tata”... Wciąż ma problemy rozwojowe, afazję, pojawiła się autoagresja i problemy ze wzrokiem.  Nie przestajemy o niego walczyć! Oprócz ćwiczeń w domu raz w tygodniu mamy rehabilitację wspomagającą rozwój i staramy się o zajęcia z terapii SI. Czekamy również na wyniki konsultacji okulistycznej. W międzyczasie szukam dodatkowej pracy, możliwości i innych sposobów, by pomóc Tymkowi. Robimy, co możemy, ale z każdym dniem przepełnia mnie strach, że to wciąż za mało… Tymek codziennie cierpi z powodu swojej choroby. Nie komunikuje potrzeb, nie powie, co mu dolega i złości się, kiedy inne dzieci go nie rozumieją. Są dni, w których synek nie chce w ogóle współpracować. Wtedy w najgorszym wypadku przepada nam dzień rehabilitacji… Moje serce krwawi, kiedy widzę, jak wielką trudność sprawia naszemu Tymkowi zwykła codzienność. Zrobilibyśmy wszystko, by zapewnić mu jak najlepszą przyszłość, ale czekając na diagnozy możemy jedynie przygotować się na to co nadejdzie. Koszty leczenia, rehabilitacji, terapii… Już teraz wiemy, że będą ogromne. Dlatego tak bardzo potrzebujemy wsparcia i pomocy ludzi dobrego serca. Bez Was szczęśliwa przyszłość Tymka pozostanie w strefie marzeń… Małgorzata, mama

2 620 zł
Mia Sołomiewicz
Mia Sołomiewicz , 3 latka

Jej siostra bliźniaczka odeszła... Dziś walczymy o zdrowie Mii❗️

Staraliśmy się o dziecko i czekaliśmy na nie z utęsknieniem. Niestety, straciliśmy pierwsze, ale chwilę później przyszła nowa nadzieja. Cudowne przygotowania i ogromna niespodzianka — ciąża bliźniacza!  Żona miała wiele badań, kontroli i jedna z nich odmieniła wszystko. Jedno z serduszek naszych dzieci niestety już nie biło! Drugie, leżące zaraz obok walczyło, by przyjść na ten świat. Wiedzieliśmy, że naszym zadaniem będzie ochronić je przed wszystkim, co złe...  Mia przyszła na świat w skrajnie tragicznym stanie. Siedzieliśmy z żoną zupełnie bezradni, czekając na jakiekolwiek wieści, gdy zaraz z porodówki zabrano ją na operację. To nie był wymarzony poród i pierwsze godziny spędzone w objęciach małego cudu. To były godziny trwające wieczność. Ogromny strach i niepokój, co dalej?  Nasza córeczka kilka razy wymknęła się z rąk śmierci. Za każdym razem okazywała się silniejsza. Znosiła i znosi do dziś cierpienia nie do opisania. Problemy z pęcherzem, odwodnienia, nagminnie wzywane karetki, wizyty na oddziałach i SOR-ach, gdy tylko ulewała nam się na rękach.  Mia nie jadła, karmimy ją do dziś strzykawkami. Bardzo mało piła, jej organizm nie radził sobie z przyjmowaniem żadnych substancji. Lekarze częst chcieli leczyć ją antybiotykami, często otrzymywała pochopne diagnozy.  Dziś już wiemy, że jej wystające na zewnątrz, niezoperowane jelitko będziemy musieli oddać w ręce specjalistów. Zbyt wiele błędów i nieudanych prób przetrwaliśmy. Mia z kolejnymi już sobie nie poradzi...  Przychodzimy dzisiaj by błagać o wsparcie. Zdrowie naszej córeczki jest dla nas najważniejsze. Zostawiliśmy w naszej codzienności wszystko, by móc jej się w pełni oddać. Każdy dzień warunkuje nam szereg chorób naszej malekiej dziewczynki!  Chcemy w końcu to zatrzymać! Przed nami poważne operacje i leczenie, rehabilitacja, wiele środków, lekarstw i opatrunków. Jesteśmy gotowi to udźwignąć, ale tylko z Twoją pomocą będziemy w stanie za to zapłacić. Zapłacić za zdrowie naszej córeczki... Rodzice  

14 229 zł
Marcin Bandosz
Marcin Bandosz , 22 lata

Tragiczny wypadek 20-letniego Marcina❗️Wesprzyj walkę o sprawne życie❗️

To był czwartek, 27 kwietnia 2023. Data, którą cała nasza rodzina zapamięta do końca życia. Marcin był na treningu motocrossowym. Dzień jak co dzień... Niestety, gdy dowiedzieliśmy się, co się stało podczas prób, już nic nie brzmiało zwyczajnie. Nasz syn podczas treningu uległ bardzo poważnemu wypadkowi, który doprowadził do niestabilnego złamania kręgu lędźwiowego i znacznego uszkodzenia nerwów obwodowych. To właśnie wtedy rozpoczął się nasz rodzinny dramat, który trwa do dziś. Szok, niedowierzanie i ogromny stres. Złamanie kręgosłupa? Co będzie dalej? Dlaczego Marcin? Czy nasz syn będzie chodził? – w głowie pojawiało się tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Przy życiu trzymała nas nadzieja…  Po przewiezieniu do szpitala potrzebna była pilna operacja. Każda minuta spędzona przed salą operacyjną trwała jak wieczność. Ta niepewność wyniszczała nas od środka.  Operacja przebiegła pomyślnie, jednak w tym momencie stan Marcina jest bardzo ciężki. Nasz syn wymaga kilkuletniej, intensywnej, codziennej, kilkugodzinnej i kosztownej rehabilitacji oraz odpowiedniego sprzętu rehabilitacyjnego, a także równie intensywnej pomocy psychologicznej. Wiemy, że za jakiś czas potrzebne będą także skomplikowane operacje z zakresu mikrochirurgii. Choć dla Marcina oddalibyśmy wszystko, to koszty te przerastają możliwości naszej rodziny.  To dla samego Marcina bardzo przykra i trudna sytuacja. Trudna dla niego i całej naszej rodziny. Jednak pomimo tego, że czas, w którym się znaleźliśmy, jest dla nas krytyczny, nasz syn w każdym momencie pokazuje, że nawet na chwilę nie stracił woli walki, a jego sportowa dusza nie pozwala mu się poddać. Dzięki temu jesteśmy bardzo zdeterminowani, by pomóc mu wrócić do zdrowia.  Wierzymy w dobre serce. Wierzymy też w ludzi, w całe fighterskie środowisko sportowe i każdego człowieka, który w nawet małym geście może dać Marcinowi szansę na powrót do zdrowia, sprawności, a w przyszłości wykonanie samodzielnego kroku. Dlatego pełna mobilizacja! Razem możemy zdziałać cuda! Marcin – kochamy Cię i zrobimy wszystko, byś jak najszybciej stanął na nogi! Iza i Przemek, rodzice 

91 318 zł
Łukasz Dębicki
Łukasz Dębicki , 34 lata

Moje życie legło w gruzach w ułamku sekundy... Proszę, pomóż!

Historia mojego życia ma wiele mrocznych rozdziałów. To raczej scenariusz na dramat, niż lekką powieść czy komedię romantyczną. W przeszłości doświadczyłem naprawdę wiele złego, na własnej skórze boleśnie przekonałem się jakie życie potrafi być niesprawiedliwe. Może właśnie dlatego teraz potrafię cieszyć się i doceniać te drobne rzeczy… Moje dzieciństwo nie należało do najprostszych. Wobec mnie i mojej mamy stosowano przemoc psychiczną i fizyczną. Było nam bardzo ciężko, ale mieliśmy siebie, więc mieliśmy wszystko… Z czasem na szczęście sytuacja w domu się ustabilizowała i postanowiłem samodzielnie ułożyć sobie życie. Podjąłem pracę na budowie, poznałem kobietę, w której się zakochałem i z którą chciałem związać się do końca życia. Żyliśmy skromnie, ale szczęśliwie, a owocem naszej miłości są nasze cztery wspaniałe córki. Gdy wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku, sytuacja diametralnie się zmieniła...  Niespodziewanie zmarła mi mama, co mocno odbiło się na mojej psychice. Nie mogłem się z tym pogodzić, ale wiedziałem, że muszę żyć dalej... Kiedy miałem nadzieje, że wszystko zaczyna się układać, los postanowił zadać kolejny cios. Podczas wykonywania obowiązków służbowych uległem wypadkowi – spadłem z rusztowania, z 5. metrów na beton. Cud, że przeżyłem, jednak konsekwencje wypadku będę odczuwał już do końca życia.  Mam zmiażdżony rdzeń kręgowy i poruszam się na wózku. Na domiar złego, w czasie gdy nie mogłem wstawać z łóżka, zmarł mój tata. Wypadek spowodował, że nawet nie miałem możliwości pożegnania się z nim.  Po wypadku wymagałem stałej i wymagającej opieki, którą otrzymywałem od moich najbliższych. Z czasem jednak sytuacja w domu uległa pogorszeniu. Podczas mojego turnusu rehabilitacyjnego w Centrum Opiekuńczo-Mieszkalnym w Resku, ostatecznie rozstaliśmy się z moją partnerką. Zostałem całkiem sam. Był to dla mnie wielki wstrząs, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać, nie teraz… Dziś próbuje odbudować to, co jeszcze jest możliwe do poskładania. Próbuje zorganizować sobie nowe miejsce do życia. Mieszkanie, jakie mam po ojcu wymaga gruntownego remontu i przystosowania do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Chciałbym walczyć o związek, moje dzieci, jednak wiem, że teraz muszę skupić całą swoją energię na pracy nad sobą. Jestem zdeterminowany, by wrócić do dawnej sprawności. Aby mieć na to szanse, potrzebne są pieniądze na moją rehabilitację.  Chciałbym stanąć na nogi, zrobię to dla moich córeczek, które kocham nad życie. Ogromnie proszę o Wasze wsparcie. Tylko dzięki ćwiczeniom, które są bardzo kosztowne, jest szansa na odzyskanie sprawności i dawnego życia. Proszę, nie odwracajcie wzroku... Łukasz

2 587,00 zł ( 1,55% )
Brakuje: 163 371,00 zł
Maciej Pągowski
Maciej Pągowski , 17 lat

TRAGEDIA rozegrała się niedaleko domu❗️ Maciek był w złej sekundzie, w złym miejscu...

Sekunda to tak niewiele, a wszystko potrafi zmienić. Od czasu naszej tragedii życie już nigdy nie było takie same... Chwila wypadku mogła być ostatnią naszego syna. To cud, że jest z nami! Maciej wraz z grupką rówieśników właśnie opuszczał boisko szkolne. Kierowca zbliżający się do pasów zatrzymał się na widok chłopców. Niestety pojazd poruszający się za nim, chcąc wyminąć zatrzymujące się auto, gwałtownie przyśpieszył. Kierujący nie zachował należytej ostrożności i z ogromną prędkością potrącił Maćka! Siła uderzenia była tak wielka, że doszło do rozległego urazu głowy. Karetka pogotowia w kilka chwil pojawiła się na miejscu zdarzenia i przystąpiła do reanimacji. Wszystko rozegrało się niedaleko naszego domu, dlatego natychmiast dotarłam na miejsce. To, co czuje matka w takim momencie, nie da się opisać słowami. Panika, ogromny strach i rozpacz na samą tylko myśl, że już nigdy nie usłyszę głosu syna… Gdy pojawiłam się na miejscu, ratownicy nie pozwolili mi zobaczyć Maćka. Trwały próby podtrzymania mojego synka przy życiu. Wszystko wydawało się dłużyć w nieskończoność… Po około godzinnej reanimacji podjęto decyzję o przetransportowaniu Maćka do szpitala. Lekarze nie byli w stanie określić, czy uda się uratować jego życie. Rozległy uraz czaszkowo-mózgowy doprowadził do guza mózgu, do tego pojawiły się inne problemy w postaci obrzęku płuc oraz uszkodzona śledziona... W noc po wypadku doszło jednak do operacji określanej mianem ‚‚operacji ostatniej szansy".  Obecnie u naszego synka utrzymuje się stan głębokiej śpiączki, mimo odstawienia leków farmakologicznych. Maciek przed wypadkiem był w pełni sprawnym, wesołym chłopcem. Miał tak wiele planów i marzeń... Dziś potrzebuje naszej pomocy.  Potrzebne jest wiele godzin, dni, tygodni, a nawet miesięcy rehabilitacji, by się obudził i miał szanse wrócić do normalnego życia i funkcjonowania. Wierzymy, że nie zabraknie nam siły, nadziei i determinacji do powrotu do dawnego życia. Jednak przychodzimy z prośbą, by zebrać pieniądze na jego rehabilitacje. Każdy grosz się liczy. Marzymy, by przywrócić naszego synka do zdrowia. Z góry dziękujemy wszystkim ludziom o dobrym sercu! Mama, Tata i najbliżsi Maćka ➡️ Facebook - team Maćka

141 791,00 zł ( 72,16% )
Brakuje: 54 678,00 zł