Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Bandosz
Marcin Bandosz , 22 lata

Tragiczny wypadek 20-letniego Marcina❗️Wesprzyj walkę o sprawne życie❗️

To był czwartek, 27 kwietnia 2023. Data, którą cała nasza rodzina zapamięta do końca życia. Marcin był na treningu motocrossowym. Dzień jak co dzień... Niestety, gdy dowiedzieliśmy się, co się stało podczas prób, już nic nie brzmiało zwyczajnie. Nasz syn podczas treningu uległ bardzo poważnemu wypadkowi, który doprowadził do niestabilnego złamania kręgu lędźwiowego i znacznego uszkodzenia nerwów obwodowych. To właśnie wtedy rozpoczął się nasz rodzinny dramat, który trwa do dziś. Szok, niedowierzanie i ogromny stres. Złamanie kręgosłupa? Co będzie dalej? Dlaczego Marcin? Czy nasz syn będzie chodził? – w głowie pojawiało się tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Przy życiu trzymała nas nadzieja…  Po przewiezieniu do szpitala potrzebna była pilna operacja. Każda minuta spędzona przed salą operacyjną trwała jak wieczność. Ta niepewność wyniszczała nas od środka.  Operacja przebiegła pomyślnie, jednak w tym momencie stan Marcina jest bardzo ciężki. Nasz syn wymaga kilkuletniej, intensywnej, codziennej, kilkugodzinnej i kosztownej rehabilitacji oraz odpowiedniego sprzętu rehabilitacyjnego, a także równie intensywnej pomocy psychologicznej. Wiemy, że za jakiś czas potrzebne będą także skomplikowane operacje z zakresu mikrochirurgii. Choć dla Marcina oddalibyśmy wszystko, to koszty te przerastają możliwości naszej rodziny.  To dla samego Marcina bardzo przykra i trudna sytuacja. Trudna dla niego i całej naszej rodziny. Jednak pomimo tego, że czas, w którym się znaleźliśmy, jest dla nas krytyczny, nasz syn w każdym momencie pokazuje, że nawet na chwilę nie stracił woli walki, a jego sportowa dusza nie pozwala mu się poddać. Dzięki temu jesteśmy bardzo zdeterminowani, by pomóc mu wrócić do zdrowia.  Wierzymy w dobre serce. Wierzymy też w ludzi, w całe fighterskie środowisko sportowe i każdego człowieka, który w nawet małym geście może dać Marcinowi szansę na powrót do zdrowia, sprawności, a w przyszłości wykonanie samodzielnego kroku. Dlatego pełna mobilizacja! Razem możemy zdziałać cuda! Marcin – kochamy Cię i zrobimy wszystko, byś jak najszybciej stanął na nogi! Iza i Przemek, rodzice 

91 318 zł
Łukasz Dębicki
Łukasz Dębicki , 34 lata

Moje życie legło w gruzach w ułamku sekundy... Proszę, pomóż!

Historia mojego życia ma wiele mrocznych rozdziałów. To raczej scenariusz na dramat, niż lekką powieść czy komedię romantyczną. W przeszłości doświadczyłem naprawdę wiele złego, na własnej skórze boleśnie przekonałem się jakie życie potrafi być niesprawiedliwe. Może właśnie dlatego teraz potrafię cieszyć się i doceniać te drobne rzeczy… Moje dzieciństwo nie należało do najprostszych. Wobec mnie i mojej mamy stosowano przemoc psychiczną i fizyczną. Było nam bardzo ciężko, ale mieliśmy siebie, więc mieliśmy wszystko… Z czasem na szczęście sytuacja w domu się ustabilizowała i postanowiłem samodzielnie ułożyć sobie życie. Podjąłem pracę na budowie, poznałem kobietę, w której się zakochałem i z którą chciałem związać się do końca życia. Żyliśmy skromnie, ale szczęśliwie, a owocem naszej miłości są nasze cztery wspaniałe córki. Gdy wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku, sytuacja diametralnie się zmieniła...  Niespodziewanie zmarła mi mama, co mocno odbiło się na mojej psychice. Nie mogłem się z tym pogodzić, ale wiedziałem, że muszę żyć dalej... Kiedy miałem nadzieje, że wszystko zaczyna się układać, los postanowił zadać kolejny cios. Podczas wykonywania obowiązków służbowych uległem wypadkowi – spadłem z rusztowania, z 5. metrów na beton. Cud, że przeżyłem, jednak konsekwencje wypadku będę odczuwał już do końca życia.  Mam zmiażdżony rdzeń kręgowy i poruszam się na wózku. Na domiar złego, w czasie gdy nie mogłem wstawać z łóżka, zmarł mój tata. Wypadek spowodował, że nawet nie miałem możliwości pożegnania się z nim.  Po wypadku wymagałem stałej i wymagającej opieki, którą otrzymywałem od moich najbliższych. Z czasem jednak sytuacja w domu uległa pogorszeniu. Podczas mojego turnusu rehabilitacyjnego w Centrum Opiekuńczo-Mieszkalnym w Resku, ostatecznie rozstaliśmy się z moją partnerką. Zostałem całkiem sam. Był to dla mnie wielki wstrząs, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać, nie teraz… Dziś próbuje odbudować to, co jeszcze jest możliwe do poskładania. Próbuje zorganizować sobie nowe miejsce do życia. Mieszkanie, jakie mam po ojcu wymaga gruntownego remontu i przystosowania do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Chciałbym walczyć o związek, moje dzieci, jednak wiem, że teraz muszę skupić całą swoją energię na pracy nad sobą. Jestem zdeterminowany, by wrócić do dawnej sprawności. Aby mieć na to szanse, potrzebne są pieniądze na moją rehabilitację.  Chciałbym stanąć na nogi, zrobię to dla moich córeczek, które kocham nad życie. Ogromnie proszę o Wasze wsparcie. Tylko dzięki ćwiczeniom, które są bardzo kosztowne, jest szansa na odzyskanie sprawności i dawnego życia. Proszę, nie odwracajcie wzroku... Łukasz

2 587,00 zł ( 1,55% )
Brakuje: 163 371,00 zł
Maciej Pągowski
Maciej Pągowski , 17 lat

TRAGEDIA rozegrała się niedaleko domu❗️ Maciek był w złej sekundzie, w złym miejscu...

Sekunda to tak niewiele, a wszystko potrafi zmienić. Od czasu naszej tragedii życie już nigdy nie było takie same... Chwila wypadku mogła być ostatnią naszego syna. To cud, że jest z nami! Maciej wraz z grupką rówieśników właśnie opuszczał boisko szkolne. Kierowca zbliżający się do pasów zatrzymał się na widok chłopców. Niestety pojazd poruszający się za nim, chcąc wyminąć zatrzymujące się auto, gwałtownie przyśpieszył. Kierujący nie zachował należytej ostrożności i z ogromną prędkością potrącił Maćka! Siła uderzenia była tak wielka, że doszło do rozległego urazu głowy. Karetka pogotowia w kilka chwil pojawiła się na miejscu zdarzenia i przystąpiła do reanimacji. Wszystko rozegrało się niedaleko naszego domu, dlatego natychmiast dotarłam na miejsce. To, co czuje matka w takim momencie, nie da się opisać słowami. Panika, ogromny strach i rozpacz na samą tylko myśl, że już nigdy nie usłyszę głosu syna… Gdy pojawiłam się na miejscu, ratownicy nie pozwolili mi zobaczyć Maćka. Trwały próby podtrzymania mojego synka przy życiu. Wszystko wydawało się dłużyć w nieskończoność… Po około godzinnej reanimacji podjęto decyzję o przetransportowaniu Maćka do szpitala. Lekarze nie byli w stanie określić, czy uda się uratować jego życie. Rozległy uraz czaszkowo-mózgowy doprowadził do guza mózgu, do tego pojawiły się inne problemy w postaci obrzęku płuc oraz uszkodzona śledziona... W noc po wypadku doszło jednak do operacji określanej mianem ‚‚operacji ostatniej szansy".  Obecnie u naszego synka utrzymuje się stan głębokiej śpiączki, mimo odstawienia leków farmakologicznych. Maciek przed wypadkiem był w pełni sprawnym, wesołym chłopcem. Miał tak wiele planów i marzeń... Dziś potrzebuje naszej pomocy.  Potrzebne jest wiele godzin, dni, tygodni, a nawet miesięcy rehabilitacji, by się obudził i miał szanse wrócić do normalnego życia i funkcjonowania. Wierzymy, że nie zabraknie nam siły, nadziei i determinacji do powrotu do dawnego życia. Jednak przychodzimy z prośbą, by zebrać pieniądze na jego rehabilitacje. Każdy grosz się liczy. Marzymy, by przywrócić naszego synka do zdrowia. Z góry dziękujemy wszystkim ludziom o dobrym sercu! Mama, Tata i najbliżsi Maćka ➡️ Facebook - team Maćka

141 811,00 zł ( 72,17% )
Brakuje: 54 658,00 zł
Michał Zoń
Michał Zoń , 11 lat

Całe jego życie to walka o zdrowie! Pomóż Michałowi żyć bez bólu!

Mój synek, Michał ma 10 lat. Od 8 lat mierzy się z niepełnosprawnością. Jego problemy zaczęły się jednak zaraz po urodzeniu, kiedy wykryto u niego wadę serca o nazwie Tetralogia Fallota. Mój dzielny chłopiec przeszedł już tak dużo, a dalej strasznie cierpi…  Oprócz problemów z sercem okazało się, że synek ma wrodzone zwężenie krtani. Trzeba było założyć u niego rurkę tracheostomijną, z którą żył do 5 roku życia. Gdy Michałek skończył roczek, udało się przeprowadzić I etap operacji serca. W tym czasie jego rozwój nie odbiegał od rówieśników. Bardzo się z tego cieszyłam. Gdy synek skończył dwa latka, wykonano pełną korekcję wady serca. Podczas operacji i bezpośrednio po niej - nie było żadnych komplikacji. Po cichu liczyłam, że problemy zdrowotne niedługo będą dla Michała przeszłością. Nie mogłam bardziej się mylić…  Niestety, po kilku dniach okazało się, że doszło do niedotlenienia mózgu, w wyniku którego wystąpiło porażenie czterokończynowe. Pojawiły się przykurcze rączek i wzmożone napięcie mięśniowe w nóżkach. Nagle mój kochany synek nie potrafił chodzić, a nawet siedzieć… Nie wodził wzrokiem, nie umiał sam jeść i pić… To było takie straszne! To biedne dziecko musiało być przerażone tym, co się z nim dzieje! Walka o zdrowie i sprawność synka nadal trwa. Dzisiaj Michał ma 10 lat i dzielnie znosi swoją sytuację. Jest wesołym chłopcem, lubiącym spacery, zabawy i przebywanie z dziećmi w jego wieku. Bardzo dużo się uśmiecha. Jestem z niego taka dumna! Codziennie jeździmy na rehabilitację. Nie ma tygodnia, w którym Michał nie odwiedzałby kilku specjalistów. Jest pod opieką neurologa, ortopedy, laryngologa, psychologa, endokrynologa, gastrologa, kardiologa, neurologopedy. Odwiedzamy lekarzy w całej Polsce. Obecnie wielkim problemem Michała są stawy biodrowe, które są obustronnie zwichnięte. Łamię mi się serce, gdy widzę, z jakim mierzy się bólem... Niestety, pomimo zabiegów i rehabilitacji stan bioderek ulega ciągłemu pogorszeniu. Dlatego potrzebne będą operacje, które zaplanowane są na styczeń 2024 roku. Dzięki nim jego rozwój ruchowy może ruszyć z miejsca.  Po wykonaniu zabiegów Michałka czeka, jeszcze bardziej intensywna niż dotąd, rehabilitacja. Planowane jest aż sześć 2-tygodniowych turnusów. Ich koszt to około 50 tysięcy złotych! Konieczna będzie również wymiana części sprzętów, dzięki którym Michał może na co dzień funkcjonować. Bardzo trudno jest nam udźwignąć te wszystkie koszty! Zrezygnowałam z pracy, żeby móc opiekować się Michałem. Mój mąż utrzymuje naszą rodzinę. Mamy jeszcze 17-letnią córkę, która od samego początku jest dla swojego brata ogromnym wsparciem. Raz nawet uratowała mu życie, gdy wystąpił problem z rurką tracheostomijną! Wierzę, że wspólnymi siłami można zdziałać wiele. Michał zasługuje na większą sprawność i życie bez bólu! Anna, mama

104 669 zł
Igor Semenov
Pilne!
Igor Semenov , 44 lata

Walczę dla żony i dzieci – Igor vs. nowotwór złośliwy❗️

Z Igorem znamy się od lat. Wychowaliśmy się na jednym podwórku. Gdy usłyszałem, z jaką chorobą się mierzy, byłem zrozpaczony. To mężczyzna w sile wieku, który powinien skupić na rodzinie, a nie na walce z chorobą… Znam całą rodzinę Igora – jego rodziców, wspaniałą żonę, urocze dzieciaki. Ma 13-letniego syna i 10-letnią córkę. Z zawodu jest hutnikiem. Jego staż pracy w hucie wynosi ponad 10 lat. Zaczynał pracę jako podrzędny pracownik, po latach sięgnął aż stanowiska mistrza. Niestety z pracy w hucie musiał zrezygnować ze względu na stan zdrowia... To taki pracowity, dobry i spokojny człowiek.  Na początku choroby Igor walczył sam. Nikt z przyjaciół nie wiedział, z czym się mierzy. Jednak doszło do momentu, kiedy nie da się tego ukryć. Nowotwór zabiera każdy skrawek życia. Igor przeszedł chemioterapię, radioterapię, operację guza, ale… doszło do wznowy. To rak migdałka podniebnego. Z rany w szyi wycieka ropa. Jednak Igor nie kwalifikuje się do kolejnej operacji, ponieważ ten nowotwór złośliwy ma już cechy naciekania na tętnicę szyjną. To bardzo niebezpieczne zjawisko. Przez jakiś czas jako przyjaciele dawaliśmy radę pomagać we własnym zakresie. Niestety teraz nie możemy uzbierać potrzebnej kwoty. Brakuje około 15 tys. złotych, żeby Igor otrzymał niezbędny kurs terapii. Wiemy, że bez Twojej pomocy nie damy rady. Tylko ze wsparciem darczyńców Igor ma szansę na pokonanie złośliwego nowotworu. Igor, imiennik i przyjaciel Igora

1 436,00 zł ( 8,99% )
Brakuje: 14 522,00 zł
Gabryś Sułgut
Gabryś Sułgut , 7 lat

Ataki padaczki są coraz groźniejsze! Szukamy pomocy dla naszego wnuka!

Koniec stycznia 2021 r. Wtedy zdarzyło się coś, co diametralnie zmieniło nasze życie. Nasz kochany wnuczek niespodziewanie miał atak padaczki! Wiele badań, liczne wizyty kontrolne, hospitalizacja, leczenie farmakologiczne… Nic nie pomogło na wyciszenie napadów, których etiologia dotąd nie została ustalona! Nawet badania genetyczne nie przyniosły odpowiedzi, co leży u podłoża epilepsji lekoopornej. Z czasem ten horror zaczął się pogłębiać. Atakom padaczki towarzyszą omdlenia i upadki, co stanowi dla Gabrysia dodatkowe zagrożenie! Za każdym razem może doznać bardzo dotkliwych obrażeń! Strach, jaki on i my wtedy odczuwamy jest nie do opisania...  Nasz wnuczek ma 5 lat. Zamiast beztrosko bawić się na placu zabaw, skazany jest na wiele ograniczeń. Musimy mieć oczy dookoła głowa i być w ciągłej gotowości. Nigdy przecież nie wiemy, kiedy zdarzy się kolejny atak!  Padaczka Gabrysia nie jest jedynym naszym zmartwieniem! Wnuczek ma potwierdzony zespół FAS, opóźniony rozwój psychoruchowy oraz małogłowie.  Życie naszego wnuka nie jest łatwe. Problemy zdrowotne zabierają mu coraz więcej uroków dzieciństwa! Musimy pogłębić diagnostykę i znaleźć w końcu odpowiedź skąd wzięła się padaczka i jak możemy sobie z nią radzić. Przecież nie możemy zostawić Gabrysia bez pomocy!  Wnuczek znajduje się pod stałą opieką wielu specjalistów, których pomoc jest w tej sytuacji niezwykle ważna. Potrzebna jest również intensywna rehabilitacja, która będzie wzmacniała jego prawidłowy rozwój. Bez profesjonalnego wsparcia nasz mały chłopiec nie będzie mógł sobie poradzić… Jesteśmy dziadkami Gabrysia. Stanowimy dla niego także rodzinę zastępczą. Mamy w sobie ogromne pokłady miłości wobec naszego wnuka, któremu chcemy pomóc najlepiej, jak tylko potrafimy!  Każda pomoc, każda wpłata przybliża nas do ustalenia w końcu przyczyny napadów Gabrysia. Bez pomocy ludzi o dobrych sercach dalsza diagnostyka i leczenie nie będą możliwe! Babcia i dziadek Gabrysia 🎥 Padaczka sieje spustoszenie!

3 324 zł
Magdalena Andruszkiewicz
Magdalena Andruszkiewicz , 35 lat

Kiedy udar mózgu próbuje zniszczyć życie na samym starcie...

Konie, taniec, rysunek, pasja, gwałtowne hamowanie i nagły zwrot akcji. Kilka miesięcy temu wydawało się, że nikt nie zatrzyma pędu życia tej dziewczyny. Młoda, piękna, utalentowana, nie pasowała do oddziału ratunkowego… Życie wymknęło jej się z rąk, ale każdy, kto znał Magdę, wie, że tylko na chwilę, że da radę wrócić do dawnego życia. Dzisiaj stoi przed wyzwaniem – najtrudniejszym treningiem w życiu, od którego będzie zależało wszystko. Potrzebna jest Wasza pomoc, w odbudowaniu życia. Magda pomogłaby każdemu bez wahania... Jeszcze 5 miesięcy temu uśmiechała się do świata i brała z życia pełnymi garściami. Tańczyła i uczyła tańca, prowadziła własną firmę, malowała koszulki, spotykała się z gwiazdami, jeździła konno, kręciła teledyski i realizowała milion pomysłów jednocześnie. Udar zatrzymał najszybszy bieg, radość i zmazał ten piękny uśmiech ze zdjęcia. Pod koniec listopada przyszedł niespodziewany cios – bardzo poważny, rozległy udar mózgu…W kilka godzin pasja i radość z życia zmieniły się wolę przetrwania. Lekarze robili wszystko, by Magda z tego wyszła. Młoda, piękna dziewczyna, niczym motyl złapana w siatkę choroby, nad którą nawet się nie zastanawiała. Kiedy ma się 30 lat, człowiek nie boi się chorób, nie myśli o nich. Po kilku dniach nadludzkich wysiłków całego personelu szpitala stał się pierwszy cud – Magda się wybudziła. Niestety konsekwencje wydarzeń z listopada są bardzo poważne. Dzisiaj Magda to cień dawnej siebie. Choroba odebrała jej wszystko nagle – nie mogła się przygotować, a co dopiero pogodzić. Piękne sukienki, kosmetyki, wszystko zostało na stole. Pozostała sala treningowa, która dla Magdy jest teraz być, albo nie być. Młody organizm regeneruje się szybciej, potrafi poradzić sobie z wieloma przeciwnościami, ale nie można leżeć i czekać, aż w cudowny sposób zdrowie powróci. To wszystko trzeba teraz wypracować... Konieczna jest długa i bardzo droga rehabilitacja. Życie nie powinno się kończyć, kiedy ma się niespełna 30 lat. Magda swą energią zarażała wszystkich wokół. Tańczyła, prowadziła własną firmę, malowała. Wszystko przekreślił udar mózgu. Najgorsze już za nią – wygrała własne życie i jest gotowa, by walczyć o więcej. Konieczna jest długotrwała i kosztowna rehabilitacja, by odzyskać dane życie, a przede wszystkim pasję i piękny uśmiech, które są Magdy wizytówką. By mogła jeszcze chodzić, mówić i cieszyć się życiem, potrzebna jest bardzo duża kwota, ale dla takich ludzi jak Magda, warto robić cudowne rzeczy. Tacy ludzie jak ona zmieniają świat. Teraz my zmieńmy świat dla niej. ––––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki

13 750,00 zł ( 12,92% )
Brakuje: 92 633,00 zł
Maksymilian Michalczyk
Maksymilian Michalczyk , 5 lat

Piętno, które niszczy życie Maksia! Pomóż!

Mój długooczekiwany synek Maksymilian urodził się z  patologią rozwoju twarzoczaszki — bardzo rzadką i ciężką wadą, zwaną także zespołem Treachera-Collinsa.  Zniekształcenie małżowin, zarośnięte przewody uszy, rozszczepienie powiek, niedorozwój kości policzkowych i szczeki, podniebienie gotyckie to tylko mała lista problemów, towarzyszących mu od urodzenia. Mówiąc prościej, synek ma problem z oddychaniem, słyszeniem i widzeniem. Wszystko, co dla każdego z nas jest naturalne, o czym nawet nie myślimy, Maksiowi daje się wielkim trudem. Dużo pracujemy, żeby zmienić sytuację. Maksiu uczęszcza na rehabilitację neurologopedyczną, surdologopedyczną, fizjoterapię; regularnie chodzimy na konsultacje otolaryngologiczne i audiologiczne, okulistyczne i neurochirurgiczne, a także na stymulacje ogólnorozwojowe. Jednak niektórych rzeczy nie da się poprawić bez wtrącania operacyjnego. Maksiowi jest wskazana rekonstrukcja uszy, trudna, skomplikowana i droga operacja. Wierzymy, że zdążymy pomóc synkowi, zanim pójdzie do szkoły. Nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej kwoty, dlatego bardzo prosimy Was o wparcie. Dziękujemy za każdy grosz. Aleksandra, mama Szacunkowa kwota zbiórki

1 979,00 zł ( 0,89% )
Brakuje: 218 021,00 zł
Amelia Radzikowska
Amelia Radzikowska , 10 lat

Jeden chromosom za dużo, ale tyle samo chęci, by żyć... Walka o przyszłość Amelki trwa - pomocy!

Amelka ma 8 lat. Tyle też trwa walka o jej rozwój, jej zdrowie i życie... Amelka rośnie, robi się coraz większa i tak samo większe stają się koszty leczenia. Dochodzą kolejne problemy, z którymi musimy się mierzyć... Nie mam wyjścia, kolejny raz muszę prosić o pomoc dla mojej małej córeczki... Zawsze chciałam mieć córeczkę. Urodziłam jednak dwóch synków. Gdy dowiedziałam się, że znów jestem w ciąży i będzie to dziewczynka, nie posiadałam się ze szczęścia. Moi synkowie byli już wtedy nastolatkami. Cieszyli się, że będą mieć małą siostrzyczkę. Los bywa jednak przewrotny. Cena za córeczkę była ciężka do zapłacenia – zespół Downa. A także, co często zdarza się przy dzieciach z trisomią chromosomu 21, wiele problemów zdrowotnych, w tym wada serca... Gdy dowiedziałam się o wadzie mojego dziecka, zareagowałam tak, jak chyba każdy zrobiłby w tej sytuacji – szokiem. Wyparciem. To niemożliwe, myślałam, może się pomylili. Potem przyszła rozpacz i strach. Miałam cztery miesiące, żeby pogodzić się z myślą, że Amelka będzie mieć zespół Downa. Przyszła na świat 30 września 2014 roku. Moje biedne maleństwo pierwsze miesiące swojego życia spędziło w szpitalu. Los jakby ją testował, jakby sprawdzał, z czym będzie w stanie sobie poradzić. A ona okazała się taka dzielna, taka silna…  Czy się nie bałam? Bardzo. Dziś wiem, że takie dzieci są inne, wyjątkowe… Mają wyjątkowe potrzeby. I trzeba też je wyjątkowo kochać i wyjątkowo o nie dbać. Mocniej. Czasami jest trudno, bardzo. Ale każdy uśmiech Amelki wynagradza mi wszystko… Dla takich chwil, w których ona się uśmiecha, właśnie żyję. Amelka miała zaledwie 2 miesiące, gdy lekarze podjęli decyzję o operacji serca. Bardzo się bałam… Wiedziałam, że jakikolwiek błąd na stole operacyjnym może skończyć się tym, że stracę Amelkę na zawsze… Nie zdążyłam jednak oswoić się z myślą, że moje maleństwo będzie walczyć o życie na operacyjnym stole, gdy znów wylądowaliśmy w szpitalu. Amelka złapała ciężkie zapalenie płuc… Walczyła 2 miesiące. Raz, przez pomyłkę lekarza, który dał jej złą dawkę leku, była o włos od śmierci. Operacja serca udała się, ale spędziłyśmy w szpitalu kilka miesięcy. Amelka bardzo ciężko zniosła operację, długo dochodziła do siebie. Przez to, że tyle musiała czekać, dziś rozwija się wolniej… Niestety, nie dosyć, że jest opóźniona intelektualnie jak inne dzieci z zespołem Downa, to jeszcze trudniej jej rozwijać się fizycznie, przez ciężką walkę o zdrowie. Musi nadgonić stracony czas. Córeczka ma już 8 lat, a nadal samodzielnie nie chodzi... Niedawno zaczęła w końcu robić kroczki, trzymana pod pachy... Jest coraz cięższa, niestety przez słabe napięcie mięśniowe dochodzi do deformacji sylwetki. Niestety, lekarze zdecydowali, że musi nosić specjalny gorset, bo inaczej będzie grozić jej operacja kręgosłupa... Konieczne są też ortezy, bo Amelka wykoślawia nogi. Musimy kupić gorset, ortezy, nowy wózek... Do tego dochodzi jeszcze rehabilitacja, turnusy... Potrzeby są naprawdę ogromne, tak samo jak koszty leczenia. To jedyna szansa, by Amelka mogła się rozwijać i być kiedyś samodzielna. Martwię się, co z nią będzie, jak mnie zabraknie, dlatego chcę zrobić wszystko, aby radziła sobie sama. Wsparcie tej zbiórki - tylko o tyle proszę. Wszystko inne, na czele z miłością, jestem w stanie dać Amelce sama. Dla niektórych to chore dziecko, ale dla mnie jest cudem. Dla niektórych dodatkowy, dwudziesty pierwszy chromosom to tragedia. Dla mnie to dodatkowy powód, żeby kochać moją córeczkę, dla której zrobiłabym wszystko… dlatego proszę o pomoc.

2 336,00 zł ( 4,77% )
Brakuje: 46 622,00 zł