Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olga Zajdel
Pilne!
Olga Zajdel , 50 lat

Samotna mama trójki dzieci walczy o życie❗️Oldze kończy się czas - RATUNKU!

KRYTYCZNIE PILNE❗️Mam na imię Olga i od kilku miesięcy zmagam się ze strasznym przeciwnikiem - nowotworem... Ból jest nie do wytrzymania, guz jest nieoperacyjny, a ja potrzebuję pomocy, by ratować moje życie! Niestety moim wrogiem jest czas, którego mam już bardzo mało. Mam dwie córki i syna. Tomek ma tylko 15 lat... Wychowuję go samotnie, ma tylko mnie. Wierzę, że jestem w stanie pokonać chorobę i wejść z nim w dorosłe życie... Niestety nowotwór to okrutny przeciwnik, a ja potrzebuję pomocy, bo moja sytuacja jest naprawdę trudna. Proszę, pomóż mi! Latem ubiegłego roku stwierdzono u mnie raka szyjki macicy... Zrobiłam cytologię, której wyniki wyszły źle. Natychmiast podjęto decyzję o operacji. Naprawdę myślałam, że najgorsze już jest za mną. Wszystko mnie bolało, nie mogłam nawet usiąść. Pocieszano mnie jednak, że to normalne po operacji i że niedługo przejdzie... Niestety mój stan zdrowia zaczął pogarszać się z dnia na dzień... Byłam pod stałą opieką chirurga, który - jak się potem okazało - przeoczył rosnącego we mnie guza jelita grubego! Pod koniec listopada trafiłam z ogromnym bólem brzucha na SOR. Tam lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej operacji, która skłoniła ich do dalszej diagnozy pod kątem nowotworu. Po kilku tygodniach kolejna druzgocąca wiadomość – złośliwy rak odbytu z naciekami na węzłach chłonnych! Co więcej, okazało się, że guz jest nieoperacyjny... Mój świat się po prostu zawalił... Nie mogłam w to uwierzyć... Przecież jestem młoda, regularnie się badam i jeszcze pół roku temu nie odczuwałam żadnych dolegliwości. Miałam tyle planów i marzeń... Przede wszystkim mam dzieci, w tym 15-letniego syna, którym muszę się zająć i być dla niego wsparciem. Niestety rak jest chorobą podstępną i bardzo okrutną.,, Tak zaczęła się moja dramatyczna walka. Zostałam objęta programem onkologicznym. Przygotowywano dla mnie plan leczenia, któremu nie mogłam zostać poddana. Doszło do niedrożności jelit i w trybie pilnym musiałam jechać do Zielonej Góry na operację wyłonienia stomii... Mój stan pogorszył się drastycznie, nie mogłam jeść, straciłam sporo na wadze.... Jestem cieniem siebie. Ból jest nie do wytrzymania. Od momentu trafienia do szpitala byłam cały czas na morfinie... Teraz, od czterech tygodni, leczenie objawów bólowych odbywa się przy pomocy silnych leków, które powodują, że nie jestem w stanie choć przez chwile normalnie funkcjonować! Boli mnie wszystko, całe ciało, wszystkie mięśnie... Ciężko mi się ruszać. Pomaga mi rodzina i przyjaciółki. Najgorsze, że na to wszystko patrzy mój 15-letni syn... Wspomagam się kosztowną suplementacją, bo tylko dzięki niej mogę wzmocnić mój organizm na tyle, żeby móc dostawać chemię. W innym wypadku mogłabym nie przeżyć najmniejszej dawki. Czeka mnie wspomniana chemia połączona z radioterapią. Tej drugiej formie leczenia mam zostać poddana przez 12 tygodni, o ile wyniki krwi oraz stan stomii na to pozwolą. Niestety - terapia proponowana w Polsce na tego typu raka, z którym się zmagam, jest bardzo ryzykowna. Lekarze mówią wprost - mogę jej nie przeżyć... Umieram ze strachu, bo jeśli nie nadejdzie pomoc, umrę naprawdę. Nowotwór jest bezlitosny, a mój stan naprawdę kiepski. Przyjaciele nie pozwalają mi się poddać... Udało mi się znaleźć alternatywę - leczenie poza Polską, w Izraelu, które da mi większą szansę. Powinnam zacząć je jak najszybciej... Leki uśmierzające ból są dozwolone tylko przez maksymalnie 2 tygodnie, a ja ich używam już ponad miesiąc. Liczy się każdy dzień na zebranie potrzebnej kwoty! Rak atakuje, zajęte są węzły chłonne, czas niestety działa na moją niekorzyść... Historia mojej choroby zbiegła się z dużymi problemami w firmie, której działanie musiałam zawiesić, a pracownikom dać wypowiedzenia. Nie jestem w stanie pracować, a oszczędności już zostały wyczerpane. Kwota, którą musimy zdobyć, znacznie przekracza nasze możliwości, zwłaszcza po zobowiązaniach względem firmy i pracowników. Zawsze byłam zwolenniczką inicjatyw pomagania innym i łączenia sił w walce z rakiem, jednak teraz znalazłam się w sytuacji, gdzie sama potrzebuję wsparcia. Leczenie wspomagające jest kosztowne, a właściwe leczenie, którego potrzebuję, nie jest refundowane w Polsce. Jego koszt jest naprawdę ogromny... Nie mam wyjścia muszę prosić o pomoc. Proszę wszystkich nieobojętnych ludzi dobrej woli o wsparcie mojej zbiórki. To dla mnie szansa na ratunek, na leczenie, na życie. Na to, bym mogła zostać ze swoimi dziećmi, by być mamą, babcią, by żyć... Mam dopiero 50 lat, chcę zrobić wszystko, by jeszcze trochę pożyć. Dziękuję za ogromne wsparcie oraz waszą pomoc. Dobro wraca. Proszę, pomóżcie mi. Olga

9 240,00 zł ( 8,68% )
Brakuje: 97 142,00 zł
Michał Wójcik
Michał Wójcik , 32 lata

Synku, wróć do nas❗️Czekamy na Ciebie❗️

Rodzicami jest się przez całe życie. Niezależnie, czy dziecko ma rok, 15 lat, czy 30. Za każdym razem serca pęka dokładnie w ten sam sposób, gdy własne dziecko doznaje cierpienia, bólu, choroby, wypadku. Nasze serca każdego dnia krwawią i tęsknią za naszym ukochanym synem… Michał przebywał w szpitalu. Mieliśmy z nim stały kontakt i codziennie odwiedzaliśmy. Mieliśmy wielką nadzieję, że już niebawem wszystko będzie dobrze. Jednak zamiast szczęśliwego zakończenia, na naszą rzeczywistość zapadł mrok. 18 stycznia br. odebraliśmy telefon. Teraz już wiemy, że to ten z najgorszych możliwych! Po nim już nic nie było takie samo… Na skutek nagłego zatrzymania krążenia, Michał zapadł w śpiączkę wegetatywną, w której trwa do dzisiaj! Ciężko jest nam to zrozumieć. Wypełnia nas rozpacz, strach, niepewność i obawa o przyszłość. Wiemy, że przed nami jeden z największych życiowych sprawdzianów – musimy ratować zdrowie naszego syna! Michał nie nawiązuje z nami kontaktu, nie wiemy, czy nas w ogóle słyszy. Jednak w głębi serca wierzymy, że gdzieś tam jest i próbuje do nas wrócić. Codziennie przypominamy mu, że czekamy na niego i zrobimy wszystko, abyśmy kiedyś mogli znowu zjeść posiłek przy wspólnym stole i pójść na spacer. Na razie musimy skupić się na tym, co jest teraz. Śpiączka sprawiła, że pojawiła się spastyka mięśni. Dlatego pragniemy zapewnić Michałowi jak najlepszą rehabilitację – zarówno teraz, jak i po wybudzeniu się ze śpiączki. Jego ciało wymaga intensywnych ćwiczeń, aby jak najszybciej odzyskało dawną sprawność.  Wierzymy, że Michał wybierze się jeszcze kiedyś w wędrówkę po górach, które tak kocha. Wierzymy, że weźmie do ręki swoje ulubione książki i znowu zacznie cieszyć się nowym filmem w kinach. Z całego serca wierzymy.  Pragniemy prosić Was o pomoc w uzbieraniu środków, które pozwolą opłacić długotrwały pobyt Michała w ośrodku rehabilitacyjnym. Nie możemy pozwolić, aby pieniądze stanęły na przeszkodzie do odzyskania przez niego dawnej sprawności i dawnego życia! Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.  Rodzice Michała

55 600,00 zł ( 10,45% )
Brakuje: 476 315,00 zł
Ruslan
Pilne!
Ruslan , 6 lat

Przyszłość i życie niewinnego dziecka pod znakiem zapytania❗️

Już w trzecim trymestrze ciąży coś było nie tak… U żony pojawiła się rzucawka ciążowa. Takiego problemu doświadcza 1 na 200 000 kobiet. Jej życie było zagrożone, byliśmy przerażeni! W ostatniej chwili lekarze podjęli decyzję o cesarskim cięciu. Gdyby zdarzyło się to 15 minut później, straciłbym ich oboje – żonę i syna.  Niestety, czarne chmury wciąż wisiały nad naszą rodziną… Nie było nam dane beztrosko cieszyć się rodzicielstwem. Kolejna rzadka choroba pojawiła się niespodziewanie i zaatakowała naszego synka. Nie mogliśmy w to uwierzyć, gdy okazało się, że Ruslan cierpi na hamartomię podwzgórza. Ta choroba występuje u 1 na 300 000 dzieci. Nie wiemy, jakim cudem trafiło akurat na naszego synka… W podwzgórzu Ruslana zaobserwowano guza. Początkowo zapewniano nas, że operacja nie jest konieczna. Jednak dalsza diagnostyka wykazała co innego…  Niezłośliwy guz w mózgu synka co roku zwiększa się o 3 mm. Nie możemy dopuścić do tego, żeby rósł dalej i zagrażał życiu Ruslana. Choroba spowodowała już tyle zniszczeń...  Ruslan wciąż miewa ataki padaczki oraz przymusowe napady śmiechu, do których dochodzi czasem nawet 10 razy dziennie. Hamartomia spowodowała znaczne problemy w rozwoju synka. Ruslan nie mówi, nie rozumie, co się do niego mówi. Każdego dnia jest wykończony nieustającymi napadami. Gdy widzimy go w takim stanie, łamie to nasze serca… W konsekwencji choroby nasz mały chłopiec doświadcza przedwczesnego dojrzewania płciowego. Aby to zatrzymać, musimy wprowadzić silny lek hormonalny. Będzie go przyjmował, aż do lat nastoletnich. Jednak najważniejsze jest teraz, aby pozbyć się guza! Tylko operacja da nam taką możliwość. Niestety, to wysoki koszt. Na zabieg musimy udać się do specjalistycznej placówki w Hiszpanii. Rokowania są dobre. Lekarze dają nam nadzieję, że synek będzie jeszcze zdrowym chłopcem. Przed nim jeszcze całe życie… Musimy zrobić wszystko, żeby jak najszybciej doszło do operacji!. Prosimy Was o wsparcie w walce o przyszłość naszego ukochanego dziecka.  Tata

1 245,00 zł ( 0,27% )
Brakuje: 454 968,00 zł
Ola Stawska
Ola Stawska , 22 lata

BŁAGAM o pomoc dla mojej córki❗️Ola cierpi❗️

Z sercem pełnym bólu i troski proszę o pomoc dla mojej kochanej córki Oli – niesamowitej 21-letniej dziewczyny, która od urodzenia zmaga się z wieloma trudnościami zdrowotnymi. Ola cierpi na rzadki zespół wad wrodzonych znany jako zespół Pierre Robina. To walka z wieloma przeciwnościami – obustronny niedosłuch znacznego stopnia, wysoka krótkowzroczność, niedorozwój kości twarzoczaszki, język powodujący zwężenie światła gardła, słabo rozwinięte kości szczęki… Niestety, ostatnie dwa lata przyniosły nowe wyzwania. Problemy z mową, połykaniem i jedzeniem, mięśnie twarzy i przełyku przestały współpracować… Ola jest teraz zagrożona niedożywieniem! Założenie PEGa dla niej jest ogromnym stresem, a dla nas – strach o każdy dzień. Największą nadzieją, oprócz terapii i rehabilitacji, jest elektrostymulacja z neurologopedą. Niestety, te zabiegi nie są refundowane i tym samym dla nas nieosiągalne… Bezsilność dobija nas każdego dnia, z każdą myślą, że nie możemy zapewnić córce leczenia. Każda przerwa w terapii oznacza ogromne cierpienie dla Oli. Dlatego błagam Was o pomoc.  Niech Ola nie będzie sama w tej walce. Każda złotówka przyniesie nam nadzieję na lepsze jutro dla córki. To młoda dziewczyna, którą choroba zamyka w świecie koszmaru i stresu. Nie chcemy tylko przyglądać się, jak cierpi, chcemy jej pomóc… Anna, mama

5 150 zł
Antoni Meller
Antoni Meller , 7 lat

Cena operacji drastycznie wzrosła❗️Mały Antoś potrzebuje naszej pomocy!

Ponownie musimy prosić Was o pomoc dla naszego małego synka! Niestety, stało się coś, czego nie spodziewał się nikt... Ze względu na stan zdrowia Antka operacja, na którą zbieraliśmy pieniądza, została przełożona przez lekarzy. Robiliśmy wszystko, by utrzymywać synka w dobrym stanie, niestety - nie można już dłużej czekać. Jesteśmy już po konsultacji u doktora Paulischa z kliniki w Aschau. Termin operacji został ustalony na marzec. Niestety koszty operacji w porównaniu z 2021 rokiem dramatycznie wzrosły... Nie spodziewaliśmy się, że aż tak! Transport, zaopatrzenie medyczne oraz rehabilitacja również kolosalnie podrożały. Szacowane koszty to około 260 tysięcy złotych... A to oznacza, że brakuje nam jeszcze 100 tysięcy złotych! Jesteśmy pod ścianą, Antoś musi dostać tę szansę... Ze wszystkich sił jeszcze raz musimy prosić Was o pomoc! Nasza historia zaczęła się 22 grudnia 2016 roku. Data USG połówkowego. Zastanawialiśmy się, czy nasze dziecko będzie Hanią, czy Antosiem... Nic nie zapowiadało tego, że już za chwilę nie będziemy nawet myśleli o płci. Cisza podczas badania nie zapowiadała nic dobrego... W końcu lekarz się odezwał. Powiedział nam, że nasze maleństwo jest chore, że ma powiększone komory w główce i rozszczep kręgosłupa... To bardzo poważna wada układu nerwowego. Może powodować niedowłady, porażenie nerwów. Dziecko jest skazane na wózek inwalidzki, czasami nigdy nie może się poruszać… Może być upośledzone nie tylko fizycznie, ale i umysłowo. Pierwsze kilkanaście dni po usłyszeniu tych wieści były najgorszym czasem w naszym życiu... Zniknęła radość z nowego życia, pojawił się przeraźliwy strach. Płakaliśmy dzień i noc... Wiedzieliśmy jednak, że musimy wziąć się w garść i zawalczyć o życie i zdrowie naszego synka. Antoś przeszedł pierwszą operację jeszcze w brzuchu mamy, w 25. tygodniu ciąży. Operacja groziła przedwczesnym porodem i tak się niestety stało. Antek urodził się jako wcześniak z niewydolnością oddechową, z 3 punktami w skali Apgar, w ciężkiej zamartwicy, z dysplazją stawów biodrowych oraz z przepukliną oponowo-rdzeniową w odcinku lędźwiowo-krzyżowym, poważną wadą układu nerwowego. Następstwem tej złożonej wady są m.in. niedowład wiotki kończyn dolnych, wodogłowie, zespół Arnolda Chiariego, hipoplazja ciała modzelowatego oraz pęcherz i jelito neurogenne (uszkodzenie funkcji układu moczowo-jelitowego). W szpitalu spędziliśmy 90 dni z dala od naszych najbliższych. Antoś jest pod opieką wielu specjalistów - m.in. kardiologa, endokrynologa, ortopedy i dietetyka. Cały czas jest rehabilitowany, codziennie wstajemy bardzo wcześnie i zaczynamy rehabilitację. Szpitale, ćwiczenia, wizyty u lekarzy -  walce o zdrowie synka jest podporządkowane wszystko. Każdy nasz dzień… Gdybyśmy nic nie robili, synek już zawsze byłby dzieckiem leżącym. Antek miał nigdy nie chodzić i być upośledzony umysłowo. Tymczasem porusza się w ortezach, jeździ na rowerze, umysłowo rozwija się bardzo dobrze. Jest naszym kochanym syneczkiem, "kierownikiem" całej naszej rodziny. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Antoś przeszedł już kilka operacji... Od pewnego czasu wiemy, że czeka go kolejna. Prawe biodro naszego synka jest podwichnięte. 2 lata temu pierwszy raz usłyszeliśmy od doktora o prawdopodobnej operacji. Do teraz udało się to odwlekać. Niestety biodro synka uległo pogorszeniu i nie unikniemy już operacji. Powinna być wykonana w ciągu najbliższych miesięcy. Według doktora, Antek na tyle dobrze chodzi i na tyle dobre ma mięśnie, że warto tego nie zaprzepaścić. Operacja zapobiegnie zwichnięciu biodra i jego degradacji. Lewa stópka również nadaje się do operacji... Niestety, cena operacji, od czasu kiedy zbieraliśmy na nią pieniądze, wzrosła dwukrotnie. Musimy dozbierać brakująca sumę, aby uchronić naszego synka przed cierpieniem. Do tej pory mogliśmy liczyć na ludzi o dobrych sercach, którzy pomogli naszemu synkowi. Mamy ogromną nadzieję, że uda nam się raz jeszcze... Prosimy o Waszą pomoc. Rodzice Antosia ➡️ Bądź z Antosiem na Facebooku: Antosiowa droga do zdrowia  ➡️ Antosiowi możesz pomóc też przez LICYTACJE: Antosiowa droga do zdrowia - Bazarek 

29 924,00 zł ( 70,32% )
Brakuje: 12 630,00 zł
Hania Neumiler
Hania Neumiler , 15 lat

To niekończąca się walka o sprawność! Pomóż!

Mamy dobre wieści! Hania stała się o wiele bardziej samodzielna, poszła też do liceum. To wszystko dzięki prywatnej rehabilitacji i niezwykłej pracy mojej córki. Wasza pomoc jednak dalej jest dla nas niezastąpiona. Przykurcze w kolanach oraz stopy końsko-szpotawe zmuszają nas do dalszej rehabilitacji. Poznaj historię Hani: Na zdjęciu widzisz nastolatkę, której życie nie szczędziło cierpień od przyjścia na świat. Z niecierpliwością czekałam na narodziny córeczki - imię było wybrane, pierwsze sukieneczki i buciki kupione. W siódmym miesiącu ciąży moje życie wywróciło się do góry nogami… Lekarz zauważył zmiany, które nazwał przepukliną oponowo-rdzeniową. Każda kolejna informacja podczas wizyty powodowała, że zapadałam się w otchłań przerażenia. Nic nie rozumiałam z tych słów. Przecież wszystko było dobrze, to musiała być pomyłka. Kolejne słowa, które padały, zapamiętałam jako hasła: „nie będzie mówić, nie będzie chodzić, roślinka”...  Czas do porodu wypełniony był panicznym lękiem i łzami. Zupełnie nie wiedziałam, czego się mogę spodziewać. Nikt nie przygotowuje kobiety do roli matki, a co dopiero do roli matki dziecka niepełnosprawnego.  Hania urodziła się z niedotlenieniem. Nie oddychała. Było bardzo źle, lekarze ratowali jej życie, a ja umierałam ze stresu. Już w drugiej dobie życia musiała mieć przeprowadzoną operację na przepuklinę. To są najgorsze, najczarniejsze dni mojego życia. Przez pierwszy miesiąc codziennie przyjeżdżałam do szpitala, by przy niej być. Nie mogłam Hani zabrać do domu. W szpitalu pielęgniarki uczyły mnie ją cewnikować, karmić i nosić.  Czas mijał, Hania rosła, a ja z całą miłością oddałam się opiece nad nią. Na przekór lekarskim przewidywaniom, Hania zaczęła mówić, porusza się na wózku, uczy się w szkole ogólnodostępnej. Jak każda nastolatka interesuje się makijażem, robieniem fryzur i często pomaga mi, gdy gotuję.  Rehabilitacja i sprzęty są niezbędne, by utrzymać Hankę w formie. Zapobiegają przykurczom i wzmacniają mięśnie. Aby zapewnić córce systematyczne ćwiczenia, potrzebny jest specjalistyczny sprzęt, na którym będzie mogła ćwiczyć. Wózek, na którym się porusza, jest coraz mniejszy i ciaśniejszy. Hanna rośnie, a wraz z nią rosną potrzeby na sprzęt niezbędny do minimalizowania wszystkich ograniczeń. Wartość wszystkich przyrządów opiewa na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Są to kolosalne pieniądze, których nie jestem w stanie sama zdobyć. Zrzekłam się pracy, by wychowywać niepełnosprawną Hanią i jej młodszą siostrą.  Bardzo proszę o wsparcie finansowe. Tym razem, sama nie dam rady podołać. Życie próbowało złamać mnie nie raz, ale ja nie mogę się poddać. Każda złotówka przybliża nas do celu, jakim jest lepsze życie Hani! Katarzyna, mama Hanny

6 460,00 zł ( 30,36% )
Brakuje: 14 817,00 zł
Filip Nejmanowski
Filip Nejmanowski , 7 lat

Diagnostyka i rehabilitacja – dwie potrzeby, które kosztują najwięcej. Pomóż Filipkowi!

Filip urodził się jako śliczny i zdrowy chłopczyk. Przez pierwsze tygodnie rozwijał się w miarę prawidłowo, jednak później zaczęliśmy zauważać problemy w rozwoju fizycznym naszego dziecka.  Zaczęło się od stwierdzenia obniżonego napięcia mięśniowego. Niestety na tym się nie skończyło. Wykonaliśmy szereg badań, aby dowiedzieć się, co dokładnie jest naszemu dziecku. Wyniki wykluczyły nam niektóre z chorób, ale również jednoznaczne nie wskazały jakiejś konkretnej. Od tamtego czasu jesteśmy cały czas pod opieką lekarzy, specjalistów i fizjoterapeutów. Od pięciu lat Filip jest cały czas badany i diagnozowany. Rok w rok w szpitalu jesteśmy kilkukrotnie. W tym roku nasz synek był już 5 razy. Co 3 miesiące Filipek musi być kontrolowany przez specjalistów, tj.: neurologa, kardiologa, otolaryngologa, pulmonologa, okulistę. Po każdej wizycie wykonywane ma różne badania, które są konieczne, aby kontrolować jego obecny stan zdrowia. Codziennie jest pod opieką fizjoterapeuty, logopedy, neurologopedy, specjalisty SI, gdzie spędza na ćwiczeniach i zajęciach co najmniej trzy godziny.  To nie są 3 godziny zabawy tylko ciężkiego wysiłku i ogromnej pracy z jego strony. Filipek jest bardzo zmęczony po ćwiczeniach, ale niestety bez tego nie funkcjonowałby w miarę sprawnie.  Po ostatniej wizycie w szpitalu dowiedzieliśmy się, że będziemy musieli powtórzyć badanie WES. Jego koszt to kilka tysięcy złotych. Miesięczne koszta rehabilitacji, wizyt u specjalistów, badań i zajęć wynoszą 5-6 tysięcy złotych. Nie jesteśmy w stanie sprostać takim kosztom, a pieniądze zabrane z dobrowolnych wpłat lub z jednego procenta podatku przez fundację w ostatnim roku wystarczą nam na pokrycia kosztów leczenia na 2-3 miesiące. To dlatego zdecydowaliśmy się założyć zbiórkę. Bez rehabilitacji i ćwiczeń stan Filipka będzie się pogarszał, więc nie możemy z nich zrezygnować.  Filipek ma duże trudności z wykonywaniem różnych  podstawowych czynności w życiu codziennym. Odstaje od swoich rówieśników, ale dzielnie stara się ich gonić. Próbujemy zrobić wszystko, aby mu pokazać, że może robić wiele rzeczy tak jak inne dzieci. Czasem wymaga to od niego dużego wysiłku i pokonywania wielu nieudanych prób, jednak jak w końcu uda nam się osiągnąć jakiś cel, to radość i uśmiech Filipka są nie do opisania. To właśnie motywuje naszego synka do dalszej pracy, a nam daje siłę, aby walczyć razem z nim. Nie wiemy, jak to dalej wszystko będzie wyglądało. Jak nasz synek będzie się rozwijał, czy będzie kiedyś w pełni sprawny, czy jego stan się polepszy, a przede wszystkim, czy się nie pogorszy? Jest wiele niewiadomych, które nie dają nam spokoju i budzą w nas okropny lęk i strach! Jednak musimy być silni, starać się myśleć pozytywnie, walczyć i robić wszystko co się da, aby Filipek mógł być jak najdłużej sprawny. Z bólem serca patrzymy na cierpienie i trudy, z jakimi musi mierzyć się nasze dziecko. Targają nami ogromne emocje: strach, przerażenie, załamanie, bezsilność. Jednak nie możemy się poddawać! Chcemy pomóc naszemu dziecku, by mogło w miarę normalnie funkcjonować, chcemy walczyć o jego sprawność i samodzielność. Prosimy o wsparcie i za okazaną pomoc serdecznie dziękujemy! Rodzice, Kasia i Kamil

305,00 zł ( 0,47% )
Brakuje: 63 525,00 zł
Antoś Michałkiewicz
Antoś Michałkiewicz , 5 lat

Walczymy o rozwój mowy naszego synka! Pomoc dla Antosia!

Antoś urodził się jako wcześniak. Dostał tylko 4 punkty w skali Apgar. Mimo że ma cztery latka, to ciągle walczymy o to, żeby wypowiedział swoje pierwsze słowa. Prosimy o pomoc! Synek ma zdiagnozowany autyzm. Jest dzieckiem niemówiącym i nadpobudliwym ruchowo. Ma dużą wybiórczość pokarmową. Potrzebuje kosztownej, wielotorowej rehabilitacji. Każdego dnia robimy wszystko, aby nasz synek lepiej się rozwijał, aby mógł być samodzielny, a przede wszystkim, żeby zaczął mówić.  Naszym największym marzeniem jest wreszcie usłyszeć te dwa słowa: "mama" i "tata"! Od lipca do końca sierpnia Antek był poddany terapii słuchowej Tomatisa. Podczas niej wypowiedział pierwsze sylaby! Byliśmy tacy szczęśliwi, że usłyszeliśmy głos naszego synka! Trwało to jednak bardzo krótko, Antoś dalej milczy… Przed nim i nami, rodzicami, ogromna praca do wykonania. Dodatkowym problemem jest też nadwrażliwość słuchowa. Mimo tego wierzymy, że w końcu nam się uda! Pojawiło się już światełko w tunelu.  Koszty walki są jednak ogromne. Chcielibyśmy, żeby Antoś pojechał na turnus rehabilitacyjny, który pomoże mu robić postępy w rozwoju mowy. Dlatego bardzo prosimy o wsparcie! Razem możemy dać mu lepszą przyszłość! Rodzice

6 270,00 zł ( 58,93% )
Brakuje: 4 369,00 zł
Maciej Ribakowski
Maciej Ribakowski , 6 lat

Cała kartoteka chorób... – Pomóż Maciusiowi!

Gdy Maciuś miał 9 miesięcy, trafił do szpitala z powodu rotawirusa. Tam się okazało, że ma splenomegalię – powiększoną śledzionę. Z tego powodu skierowano nas do kliniki w Gdańsku. Niestety to nie była ostatnia diagnoza. Maciej od maluśkiego zmaga się z niedokrwistością i niskim poziomem żelaza. W lutym zeszłego roku Maciejowi pobrano krew na badanie genetyczne WES. Zdiagnozowano mutację genetyczną. Lekarzy podejrzewają bardzo rzadki zespół Nicolaides Baraitser. Aby potwierdzić tę chorobę, badaniu genetycznemu powinni poddać się również oboje rodziców. Niestety przez problemy rodzinne nie wiem, czy kiedykolwiek doprowadzimy tę sprawę do końca.   13 maja 2022 r. pamiętam tak dokładnie jak dzisiejszy poranek. Maciej wybudził się, wymiotując. Zrobił się blady, miał sine usta, nie reagował na bodźce, zwiotczał i stracił przytomność. Zabrała go karetka. Rozpoznanie – padaczka. Badanie EEG odchyleń od normy nie ujawniło. W dalszym ciągu syn jest pod obserwacją w tym kierunku. Synek ma także problemy z nerkami. Lekarze podejrzewają m.in. tubulopatię. W tym roku dodatkowo stwierdzili astygmatyzm i krótkowzroczność na poziomie aż -6. Kolejna diagnoza to niepełnosprawność intelektualna w stopniu umiarkowanym. Na dodatek tego wszystkiego Maciej ma obniżona odporność, bardzo często choruje. Ciężko go wyleczyć i źle przechodzi choćby zwykłe przeziębienie. Maciej nie rozwija się jak inne dzieci. Jest opóźniony m.in. psychoruchowo oraz psychomotorycznie. Potrzebuje stymulacji mowy (jego słownictwo jest bardzo ubogie), stymulacji sprawności motorycznych, manualnych i rozwoju funkcji wzrokowo-ruchowych. Musi być pod opieką wielu specjalistów, m.in. neurologa, nefrologa, immunologa, hematologa, okulisty, genetyka, fizjoterapeuty, psychologa, pedagoga, neurologopedy.  Niestety ze względu na długi czas oczekiwania na wizyty często musimy korzystać z wizyt i badań prywatnych. Konieczne są też turnusy rehabilitacyjne, które byłyby najskuteczniejszym narzędziem pracy w jego drodze do samodzielności. Rosnące koszty leczenia bardzo obciążają nasz budżet domowy. Dziękuję za każdą wpłatę. Daje to mi nadzieję na lepsze jutro mojego syna. Sylwia, mama Macieja ➡️ Licytacje dla Maćka. Roczne leczenie i rehabilitacja

37 347,00 zł ( 76,98% )
Brakuje: 11 164,00 zł