Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maja Ledwoch
Maja Ledwoch , 2 latka

Maja od chwili narodzin musiała walczyć o życie❗️Dziś walczy o przyszłość❗️

Cała ciąża z Majeczką przebiegała spokojnie, naprawdę bezproblemowo. Z niecierpliwością czekaliśmy na narodziny naszej drugiej córeczki. Nagle w 29. tygodniu ciąży poczułam silny ból brzucha – był nie do zniesienia! Kiedy dotarliśmy do szpitala, wszystko zaczęło się dziać zbyt szybko... Dostałam informację, że mam krwotok wewnętrzny, ponieważ doszło do odklejenia się łożyska. Tętno naszego dziecka było bardzo niskie, konieczne okazało się pilne cesarskie cięcie! Lekarze powiedzieli, że istnieje ogromne ryzyko, że Maja nie przeżyje porodu. Rozpoczęła się walka z czasem! Z ogromnymi komplikacjami nasza córeczka przyszła na świat, lecz jej stan był KRYTYCZNY!  Nawet nie mogliśmy jej dotknąć, wziąć w objęcia czy szepnąć, że wszystko będzie dobrze. Od pierwszych chwil nasze dziecko musiało walczyć o przeżycie. Maja urodziła się w ciężkiej zamartwicy, otrzymała 0 punktów w skali Apgar. Przez swoje pierwsze dwa miesiące, które spędziła w szpitalu, przeszła naprawdę wiele. Jej wola życia była jednak ogromna, pomimo wylewu I i II stopnia, martwiczego zapalenia jelit oraz sepsy – nie poddała się. Czas, w którym nasze dziecko walczyło o życie, był dla nas tragiczny. Każdy dzień wyglądał tak samo, jeździliśmy między domem a szpitalem z nadzieją, że może tego dnia pojawią się jakieś dobre informacje. W międzyczasie musieliśmy skupiać się też na opiece nad naszą starszą córeczką, która tak bardzo chciała poznać swoją małą siostrzyczkę.  Z czasem stan Majusi zaczął się poprawiać i mogliśmy zabrać nasz Skarb do domu. Spełniło się nasze marzenie i w końcu wszyscy mogliśmy być razem, wszystko zaczynało się układać! Jednak nasze szczęście nie mogło trwać długo...  Minął zaledwie miesiąc, kiedy pojawiły się pierwsze ataki padaczki u naszej córeczki. Strach rozrywał nasze serca. W głowach pojawiało się pytanie: "ile może znieść tak małe dziecko?!". Wykonaliśmy masę badań, a stan naszego dziecka drastycznie się pogarszał. Doszliśmy do momentu, gdy Maja przechodziła 40-minutowe napady praktycznie co chwilę! Trafiliśmy na miesiąc do szpitala, na poszerzoną diagnostykę, gdzie usłyszeliśmy miażdżącą diagnozę – u Mai wykryto Zespół Westa.  Obecnie stan naszej córeczki jest stabilny natomiast wymaga częstej i intensywnej rehabilitacji. Przez wszystkie komplikacje, których doświadczyła w pierwszych miesiącach życia, jej rozwój bardzo się spowolnił. Pani psycholog stwierdziła, że obecnie jest na etapie dwumiesięcznego dziecka, co i tak jest wielkim sukcesem, ponieważ wcześniej zachowywała się jak noworodek. Wiemy, że małymi krokami jest w stanie wypracować swoją sprawność, natomiast wymaga to większej intensywności w działaniach.  Częstotliwość refundowanej rehabilitacji jest niestety zbyt mała, aby przynosiła większe rezultaty. Aby Maja mogła szybciej się rozwijać i dogonić swoich rówieśników, musiałaby ćwiczyć codziennie. Niestety, aby jej to zapewnić, potrzebne są ogromne nakłady finansowe. Do tego dochodzą liczne wizyty u specjalistów, zajęcia z neurologopedą… Naprawdę nie dajemy już rady! Pomimo swoich ciężkich przeżyć Maja ma wielką wolę walki i jest pogodnym dzieckiem. Prosimy, pomóż nam w walce o lepszą przyszłość naszej córeczki. Pragniemy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby pomóc jej w walce o lepsze życie. Bez Ciebie nie damy rady! Rodzice Mai 

8 441 zł
Laetitia Collard
Laetitia Collard , 18 lat

Przez nieuleczalną chorobę moja córka strasznie cierpi❗️Błagam, pomóż❗️

Dni, w których moja córka nie cierpiała z bólu myślę, że mogłabym policzyć na palcach jednej dłoni. Nieuleczalna choroba zabiera jej wszystko, co najpiękniejsze – młodość, radość i sprawność. Chciałabym zabrać od niej cierpienie. Chciałabym, aby mogła w końcu doznać ukojenia. Niestety los nie jest dla Laetiti łaskawy. Poznajcie naszą historię… Gdy byłam w 7. miesiącu ciąży wyjechałam do Francji, aby razem z ojcem Laetiti móc oczekiwać wspólnie na przyjście naszego małego cudu. Dotychczas wszystko układało się pomyślnie, czułam się dobrze, ciąża przebiegała bezproblemowo. Niestety, całą naszą radość przerwało nagłe krwawienie!  Lekarze postanowili wykonać pilne cesarskie cięcie. Liczyła się każda minuta! Na szczęście nasza córeczka przyszła na świat cała i zdrowa. Towarzyszyły mi wspaniałe emocje, pierwsze dziecko, wyśnione, wymarzone! Laetitia była moim najskrytszym marzeniem. Myślałam, że teraz już wszystko będzie dobrze – nie mogłam się bardziej pomylić. Córeczka w ciągu trzech dni, ani razu się nie wypróżniła, lekarze zaczęli wykonywać specjalistyczne badania. Gdy przyszli z diagnozą, rozpoczął się mój największy koszmar! Już po trzech dniach od urodzenia, lekarze stwierdzili u mojej córki chorobę Hirschprunga. Jest to wada wrodzona, polegająca na braku zwojów nerwowych śródściennych w końcowym odcinku jelita grubego. Przez kolejne miesiące walczyli o życie mojej córeczki. Laetitia przeszła w tym czasie, aż dwie operacje ratujące życie – jej stan był krytyczny! Finalnie moje maleństwo wygrało walkę o to, co najważniejsze. Niestety, choroba nie była litościwa i do dziś nie chce odpuścić.  W kolejnych latach, gdy moja córeczka dorastała, jej organizm atakowały kolejne choroby. Było ich tak wiele, że lekarze rozkładali z bezsilności ręce, nie wiedząc, jak temu zaradzić i jak mają dalej leczyć Laetitię. Wróciłam z córką do Polski, gdzie w pojedynkę zaczęłam walczyć o jej dalszą, specjalistyczną diagnostykę. We Francji mogłyśmy liczyć na ogromne wsparcie państwa, ale nie było możliwości wykonania np. rezonansu magnetycznego czy USG. Niestety, naszą ostatnią szansą na zdobycie kluczowej odpowiedzi na pytanie „co tak naprawdę dolega mojemu dziecku?”, okazało się badanie DNA.  Jest ono bardzo drogie, jego cena mocno przerastała moje możliwości finansowe, ale w końcu otrzymałyśmy główną przyczynę wszystkich chorób. Diagnoza mnie przeraziła. Okazało się, że Laetitia cierpi na Zespół Ehlersa–Danlosa. Jest to nieuleczalna choroba, która prowadzi do całkowitej niepełnosprawności i życia na wózku inwalidzkim. Mój świat się zawalił, przecież każda matka najbardziej pragnie dla swojego dziecka tylko jednego – zdrowia.  Aby moje dziecko mogło żyć bez bólu i cierpienia, musi cały czas być rehabilitowane oraz poddawane specjalistycznemu leczeniu u wielu specjalistów. Wiem, że choroba będzie postępowała, dlatego muszę działać szybko i intensywnie. Dotychczas dawałam sobie radę sama i nie musiałam prosić nikogo o pomoc, ale sytuacja zrobiła się krytyczna. Chcę dać mojej córeczce wszystko, co najlepsze, jak najlepszą opiekę,  ale na to potrzebne są środki, których zaczyna mi brakować.  Zwracam się z ogromną prośbą o pomoc. Moja córka już nie może nawet chodzić, w nocy nie śpi przez nieustanny ból. Tak bardzo chciałabym móc dalej jej pomagać. Zawsze będę ją wspierać, potrzebuję jedynie finansów, aby móc dalej walczyć o jej jak najdłuższe życie bez cierpienia. Jeśli możesz proszę, POMÓŻ! Mama Laetiti

3 116 zł
Hanna Wilczek
Hanna Wilczek , 13 lat

Skolioza odbiera Hani sprawność❗️

Nasza Hania to cudowna i radosna dziewczynka. Niestety pomimo tego uśmiechu, który widać na zdjęciu – funkcjonowanie na co dzień utrudnia jej schorzenie kręgosłupa! U naszej córeczki zdiagnozowano skoliozę na dwóch odcinkach kręgosłupa (na odcinku lędźwiowym 28° i rotację dwóch kręgów oraz na odcinku piersiowym 29° i rotację jednego kręgu). Nieleczona prowadzi do groźnych powikłań w obszarze narządów wewnętrznych. W tej chwili Hania nosi gorset ortopedyczny, który zatrzymał pogłębianie wady kręgosłupa. Nosząc go, unika poważnej operacji! Jej jedyną szansą na sprawność i lepszą przyszłość jest bardzo kosztowna rehabilitacja, która mocno obciąża nasze finanse! Hania na szczęście może chodzić do szkoły, widywać się z rówieśnikami, w miarę "normalnie" funkcjonować. Niestety gorset, który musi nosić 23 godziny na dobę, bardzo utrudnia jej codzienność. Chcemy ją wzmocnić, zabieramy córkę na zajęcia na siłownię. Hania uwielbia też śpiewać – chodzi na lekcje i spełnia się w swojej pasji. To daje nam nadzieję, że pomimo trudności, które stawia na jej drodze skolioza, będzie w stanie samodzielnie funkcjonować i cieszyć się każdą chwilą! Z Waszą pomocą będzie nam, a przede wszystkim Hani łatwiej znosić trudy. Turnusy rehabilitacyjne dają szansę na korekcję skrzywienia, skrócenie czasu noszenia gorsetu w ciągu doby, lub pozbycie się go całkowicie! Rodzice

1 979,00 zł ( 10% )
Brakuje: 17 809,00 zł
Wiesław Aftowicz
Wiesław Aftowicz , 71 lat

Tata przeżył ZAWAŁ i UDAR w ciągu tygodnia❗️

Mój tata jest cudownym człowiekiem, który wiele razy bezinteresownie pomagał potrzebującym. Otwierał swoje serce, by wesprzeć tych, którzy tego potrzebowali. Teraz on sam znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. Wigilia, dzień, w którym wszyscy powinni być razem, cieszyć się tym wyjątkowym czasem i celebrować. Dla nas zamienił się w koszmar… Tata doznał nagłego, rozległego zawału serca, a tydzień później, dzień przed Sylwestrem, rozległego prawostronnego udaru wraz z afazją. Przebywał w szpitalu kardiologicznym i neurologicznym, w którym lekarze walczyli o jego życie. Tata cierpi na niewydolność serca i miażdżycę, a w wyniku tych tragicznych wydarzeń, również na niedowład prawostronny! Bardzo dużo rozumie, ale sam ma problem z komunikacją. Musimy wszystkiego uczyć go od nowa, nagły zawał i udar sprawiły, że wszystkie umiejętności, które posiadał – zniknęły! Obecnie tata znajduje się w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie przechodzi intensywną rehabilitację, szereg ćwiczeń i zajęć terapeutycznych. Rokowania są dobre, a tata walczy jak tylko może i nie poddaje się. Niestety intensywna rehabilitacja, która jest niezbędna, generuje ogromne koszty! Bardzo prosimy o wsparcie. Tata, który zawsze dla wszystkich otwierał swoje serce, teraz sam potrzebuje pomocy. Prosimy, nie zostawiajcie go w tej trudnej sytuacji. Każda złotówka jest na wagę złota! Syn Wiesława

1 005,00 zł ( 3,14% )
Brakuje: 30 910,00 zł
Olga Zajdel
Pilne!
Olga Zajdel , 50 lat

Samotna mama trójki dzieci walczy o życie❗️Oldze kończy się czas - RATUNKU!

KRYTYCZNIE PILNE❗️Mam na imię Olga i od kilku miesięcy zmagam się ze strasznym przeciwnikiem - nowotworem... Ból jest nie do wytrzymania, guz jest nieoperacyjny, a ja potrzebuję pomocy, by ratować moje życie! Niestety moim wrogiem jest czas, którego mam już bardzo mało. Mam dwie córki i syna. Tomek ma tylko 15 lat... Wychowuję go samotnie, ma tylko mnie. Wierzę, że jestem w stanie pokonać chorobę i wejść z nim w dorosłe życie... Niestety nowotwór to okrutny przeciwnik, a ja potrzebuję pomocy, bo moja sytuacja jest naprawdę trudna. Proszę, pomóż mi! Latem ubiegłego roku stwierdzono u mnie raka szyjki macicy... Zrobiłam cytologię, której wyniki wyszły źle. Natychmiast podjęto decyzję o operacji. Naprawdę myślałam, że najgorsze już jest za mną. Wszystko mnie bolało, nie mogłam nawet usiąść. Pocieszano mnie jednak, że to normalne po operacji i że niedługo przejdzie... Niestety mój stan zdrowia zaczął pogarszać się z dnia na dzień... Byłam pod stałą opieką chirurga, który - jak się potem okazało - przeoczył rosnącego we mnie guza jelita grubego! Pod koniec listopada trafiłam z ogromnym bólem brzucha na SOR. Tam lekarze podjęli decyzję o natychmiastowej operacji, która skłoniła ich do dalszej diagnozy pod kątem nowotworu. Po kilku tygodniach kolejna druzgocąca wiadomość – złośliwy rak odbytu z naciekami na węzłach chłonnych! Co więcej, okazało się, że guz jest nieoperacyjny... Mój świat się po prostu zawalił... Nie mogłam w to uwierzyć... Przecież jestem młoda, regularnie się badam i jeszcze pół roku temu nie odczuwałam żadnych dolegliwości. Miałam tyle planów i marzeń... Przede wszystkim mam dzieci, w tym 15-letniego syna, którym muszę się zająć i być dla niego wsparciem. Niestety rak jest chorobą podstępną i bardzo okrutną.,, Tak zaczęła się moja dramatyczna walka. Zostałam objęta programem onkologicznym. Przygotowywano dla mnie plan leczenia, któremu nie mogłam zostać poddana. Doszło do niedrożności jelit i w trybie pilnym musiałam jechać do Zielonej Góry na operację wyłonienia stomii... Mój stan pogorszył się drastycznie, nie mogłam jeść, straciłam sporo na wadze.... Jestem cieniem siebie. Ból jest nie do wytrzymania. Od momentu trafienia do szpitala byłam cały czas na morfinie... Teraz, od czterech tygodni, leczenie objawów bólowych odbywa się przy pomocy silnych leków, które powodują, że nie jestem w stanie choć przez chwile normalnie funkcjonować! Boli mnie wszystko, całe ciało, wszystkie mięśnie... Ciężko mi się ruszać. Pomaga mi rodzina i przyjaciółki. Najgorsze, że na to wszystko patrzy mój 15-letni syn... Wspomagam się kosztowną suplementacją, bo tylko dzięki niej mogę wzmocnić mój organizm na tyle, żeby móc dostawać chemię. W innym wypadku mogłabym nie przeżyć najmniejszej dawki. Czeka mnie wspomniana chemia połączona z radioterapią. Tej drugiej formie leczenia mam zostać poddana przez 12 tygodni, o ile wyniki krwi oraz stan stomii na to pozwolą. Niestety - terapia proponowana w Polsce na tego typu raka, z którym się zmagam, jest bardzo ryzykowna. Lekarze mówią wprost - mogę jej nie przeżyć... Umieram ze strachu, bo jeśli nie nadejdzie pomoc, umrę naprawdę. Nowotwór jest bezlitosny, a mój stan naprawdę kiepski. Przyjaciele nie pozwalają mi się poddać... Udało mi się znaleźć alternatywę - leczenie poza Polską, w Izraelu, które da mi większą szansę. Powinnam zacząć je jak najszybciej... Leki uśmierzające ból są dozwolone tylko przez maksymalnie 2 tygodnie, a ja ich używam już ponad miesiąc. Liczy się każdy dzień na zebranie potrzebnej kwoty! Rak atakuje, zajęte są węzły chłonne, czas niestety działa na moją niekorzyść... Historia mojej choroby zbiegła się z dużymi problemami w firmie, której działanie musiałam zawiesić, a pracownikom dać wypowiedzenia. Nie jestem w stanie pracować, a oszczędności już zostały wyczerpane. Kwota, którą musimy zdobyć, znacznie przekracza nasze możliwości, zwłaszcza po zobowiązaniach względem firmy i pracowników. Zawsze byłam zwolenniczką inicjatyw pomagania innym i łączenia sił w walce z rakiem, jednak teraz znalazłam się w sytuacji, gdzie sama potrzebuję wsparcia. Leczenie wspomagające jest kosztowne, a właściwe leczenie, którego potrzebuję, nie jest refundowane w Polsce. Jego koszt jest naprawdę ogromny... Nie mam wyjścia muszę prosić o pomoc. Proszę wszystkich nieobojętnych ludzi dobrej woli o wsparcie mojej zbiórki. To dla mnie szansa na ratunek, na leczenie, na życie. Na to, bym mogła zostać ze swoimi dziećmi, by być mamą, babcią, by żyć... Mam dopiero 50 lat, chcę zrobić wszystko, by jeszcze trochę pożyć. Dziękuję za ogromne wsparcie oraz waszą pomoc. Dobro wraca. Proszę, pomóżcie mi. Olga

9 240,00 zł ( 8,68% )
Brakuje: 97 142,00 zł
Michał Wójcik
Michał Wójcik , 32 lata

Synku, wróć do nas❗️Czekamy na Ciebie❗️

Rodzicami jest się przez całe życie. Niezależnie, czy dziecko ma rok, 15 lat, czy 30. Za każdym razem serca pęka dokładnie w ten sam sposób, gdy własne dziecko doznaje cierpienia, bólu, choroby, wypadku. Nasze serca każdego dnia krwawią i tęsknią za naszym ukochanym synem… Michał przebywał w szpitalu. Mieliśmy z nim stały kontakt i codziennie odwiedzaliśmy. Mieliśmy wielką nadzieję, że już niebawem wszystko będzie dobrze. Jednak zamiast szczęśliwego zakończenia, na naszą rzeczywistość zapadł mrok. 18 stycznia br. odebraliśmy telefon. Teraz już wiemy, że to ten z najgorszych możliwych! Po nim już nic nie było takie samo… Na skutek nagłego zatrzymania krążenia, Michał zapadł w śpiączkę wegetatywną, w której trwa do dzisiaj! Ciężko jest nam to zrozumieć. Wypełnia nas rozpacz, strach, niepewność i obawa o przyszłość. Wiemy, że przed nami jeden z największych życiowych sprawdzianów – musimy ratować zdrowie naszego syna! Michał nie nawiązuje z nami kontaktu, nie wiemy, czy nas w ogóle słyszy. Jednak w głębi serca wierzymy, że gdzieś tam jest i próbuje do nas wrócić. Codziennie przypominamy mu, że czekamy na niego i zrobimy wszystko, abyśmy kiedyś mogli znowu zjeść posiłek przy wspólnym stole i pójść na spacer. Na razie musimy skupić się na tym, co jest teraz. Śpiączka sprawiła, że pojawiła się spastyka mięśni. Dlatego pragniemy zapewnić Michałowi jak najlepszą rehabilitację – zarówno teraz, jak i po wybudzeniu się ze śpiączki. Jego ciało wymaga intensywnych ćwiczeń, aby jak najszybciej odzyskało dawną sprawność.  Wierzymy, że Michał wybierze się jeszcze kiedyś w wędrówkę po górach, które tak kocha. Wierzymy, że weźmie do ręki swoje ulubione książki i znowu zacznie cieszyć się nowym filmem w kinach. Z całego serca wierzymy.  Pragniemy prosić Was o pomoc w uzbieraniu środków, które pozwolą opłacić długotrwały pobyt Michała w ośrodku rehabilitacyjnym. Nie możemy pozwolić, aby pieniądze stanęły na przeszkodzie do odzyskania przez niego dawnej sprawności i dawnego życia! Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.  Rodzice Michała

55 600,00 zł ( 10,45% )
Brakuje: 476 315,00 zł
Ruslan
Pilne!
Ruslan , 6 lat

Przyszłość i życie niewinnego dziecka pod znakiem zapytania❗️

Już w trzecim trymestrze ciąży coś było nie tak… U żony pojawiła się rzucawka ciążowa. Takiego problemu doświadcza 1 na 200 000 kobiet. Jej życie było zagrożone, byliśmy przerażeni! W ostatniej chwili lekarze podjęli decyzję o cesarskim cięciu. Gdyby zdarzyło się to 15 minut później, straciłbym ich oboje – żonę i syna.  Niestety, czarne chmury wciąż wisiały nad naszą rodziną… Nie było nam dane beztrosko cieszyć się rodzicielstwem. Kolejna rzadka choroba pojawiła się niespodziewanie i zaatakowała naszego synka. Nie mogliśmy w to uwierzyć, gdy okazało się, że Ruslan cierpi na hamartomię podwzgórza. Ta choroba występuje u 1 na 300 000 dzieci. Nie wiemy, jakim cudem trafiło akurat na naszego synka… W podwzgórzu Ruslana zaobserwowano guza. Początkowo zapewniano nas, że operacja nie jest konieczna. Jednak dalsza diagnostyka wykazała co innego…  Niezłośliwy guz w mózgu synka co roku zwiększa się o 3 mm. Nie możemy dopuścić do tego, żeby rósł dalej i zagrażał życiu Ruslana. Choroba spowodowała już tyle zniszczeń...  Ruslan wciąż miewa ataki padaczki oraz przymusowe napady śmiechu, do których dochodzi czasem nawet 10 razy dziennie. Hamartomia spowodowała znaczne problemy w rozwoju synka. Ruslan nie mówi, nie rozumie, co się do niego mówi. Każdego dnia jest wykończony nieustającymi napadami. Gdy widzimy go w takim stanie, łamie to nasze serca… W konsekwencji choroby nasz mały chłopiec doświadcza przedwczesnego dojrzewania płciowego. Aby to zatrzymać, musimy wprowadzić silny lek hormonalny. Będzie go przyjmował, aż do lat nastoletnich. Jednak najważniejsze jest teraz, aby pozbyć się guza! Tylko operacja da nam taką możliwość. Niestety, to wysoki koszt. Na zabieg musimy udać się do specjalistycznej placówki w Hiszpanii. Rokowania są dobre. Lekarze dają nam nadzieję, że synek będzie jeszcze zdrowym chłopcem. Przed nim jeszcze całe życie… Musimy zrobić wszystko, żeby jak najszybciej doszło do operacji!. Prosimy Was o wsparcie w walce o przyszłość naszego ukochanego dziecka.  Tata

1 245,00 zł ( 0,27% )
Brakuje: 454 968,00 zł
Ola Stawska
Ola Stawska , 22 lata

BŁAGAM o pomoc dla mojej córki❗️Ola cierpi❗️

Z sercem pełnym bólu i troski proszę o pomoc dla mojej kochanej córki Oli – niesamowitej 21-letniej dziewczyny, która od urodzenia zmaga się z wieloma trudnościami zdrowotnymi. Ola cierpi na rzadki zespół wad wrodzonych znany jako zespół Pierre Robina. To walka z wieloma przeciwnościami – obustronny niedosłuch znacznego stopnia, wysoka krótkowzroczność, niedorozwój kości twarzoczaszki, język powodujący zwężenie światła gardła, słabo rozwinięte kości szczęki… Niestety, ostatnie dwa lata przyniosły nowe wyzwania. Problemy z mową, połykaniem i jedzeniem, mięśnie twarzy i przełyku przestały współpracować… Ola jest teraz zagrożona niedożywieniem! Założenie PEGa dla niej jest ogromnym stresem, a dla nas – strach o każdy dzień. Największą nadzieją, oprócz terapii i rehabilitacji, jest elektrostymulacja z neurologopedą. Niestety, te zabiegi nie są refundowane i tym samym dla nas nieosiągalne… Bezsilność dobija nas każdego dnia, z każdą myślą, że nie możemy zapewnić córce leczenia. Każda przerwa w terapii oznacza ogromne cierpienie dla Oli. Dlatego błagam Was o pomoc.  Niech Ola nie będzie sama w tej walce. Każda złotówka przyniesie nam nadzieję na lepsze jutro dla córki. To młoda dziewczyna, którą choroba zamyka w świecie koszmaru i stresu. Nie chcemy tylko przyglądać się, jak cierpi, chcemy jej pomóc… Anna, mama

5 150 zł
Antoni Meller
Antoni Meller , 7 lat

Cena operacji drastycznie wzrosła❗️Mały Antoś potrzebuje naszej pomocy!

Ponownie musimy prosić Was o pomoc dla naszego małego synka! Niestety, stało się coś, czego nie spodziewał się nikt... Ze względu na stan zdrowia Antka operacja, na którą zbieraliśmy pieniądza, została przełożona przez lekarzy. Robiliśmy wszystko, by utrzymywać synka w dobrym stanie, niestety - nie można już dłużej czekać. Jesteśmy już po konsultacji u doktora Paulischa z kliniki w Aschau. Termin operacji został ustalony na marzec. Niestety koszty operacji w porównaniu z 2021 rokiem dramatycznie wzrosły... Nie spodziewaliśmy się, że aż tak! Transport, zaopatrzenie medyczne oraz rehabilitacja również kolosalnie podrożały. Szacowane koszty to około 260 tysięcy złotych... A to oznacza, że brakuje nam jeszcze 100 tysięcy złotych! Jesteśmy pod ścianą, Antoś musi dostać tę szansę... Ze wszystkich sił jeszcze raz musimy prosić Was o pomoc! Nasza historia zaczęła się 22 grudnia 2016 roku. Data USG połówkowego. Zastanawialiśmy się, czy nasze dziecko będzie Hanią, czy Antosiem... Nic nie zapowiadało tego, że już za chwilę nie będziemy nawet myśleli o płci. Cisza podczas badania nie zapowiadała nic dobrego... W końcu lekarz się odezwał. Powiedział nam, że nasze maleństwo jest chore, że ma powiększone komory w główce i rozszczep kręgosłupa... To bardzo poważna wada układu nerwowego. Może powodować niedowłady, porażenie nerwów. Dziecko jest skazane na wózek inwalidzki, czasami nigdy nie może się poruszać… Może być upośledzone nie tylko fizycznie, ale i umysłowo. Pierwsze kilkanaście dni po usłyszeniu tych wieści były najgorszym czasem w naszym życiu... Zniknęła radość z nowego życia, pojawił się przeraźliwy strach. Płakaliśmy dzień i noc... Wiedzieliśmy jednak, że musimy wziąć się w garść i zawalczyć o życie i zdrowie naszego synka. Antoś przeszedł pierwszą operację jeszcze w brzuchu mamy, w 25. tygodniu ciąży. Operacja groziła przedwczesnym porodem i tak się niestety stało. Antek urodził się jako wcześniak z niewydolnością oddechową, z 3 punktami w skali Apgar, w ciężkiej zamartwicy, z dysplazją stawów biodrowych oraz z przepukliną oponowo-rdzeniową w odcinku lędźwiowo-krzyżowym, poważną wadą układu nerwowego. Następstwem tej złożonej wady są m.in. niedowład wiotki kończyn dolnych, wodogłowie, zespół Arnolda Chiariego, hipoplazja ciała modzelowatego oraz pęcherz i jelito neurogenne (uszkodzenie funkcji układu moczowo-jelitowego). W szpitalu spędziliśmy 90 dni z dala od naszych najbliższych. Antoś jest pod opieką wielu specjalistów - m.in. kardiologa, endokrynologa, ortopedy i dietetyka. Cały czas jest rehabilitowany, codziennie wstajemy bardzo wcześnie i zaczynamy rehabilitację. Szpitale, ćwiczenia, wizyty u lekarzy -  walce o zdrowie synka jest podporządkowane wszystko. Każdy nasz dzień… Gdybyśmy nic nie robili, synek już zawsze byłby dzieckiem leżącym. Antek miał nigdy nie chodzić i być upośledzony umysłowo. Tymczasem porusza się w ortezach, jeździ na rowerze, umysłowo rozwija się bardzo dobrze. Jest naszym kochanym syneczkiem, "kierownikiem" całej naszej rodziny. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Antoś przeszedł już kilka operacji... Od pewnego czasu wiemy, że czeka go kolejna. Prawe biodro naszego synka jest podwichnięte. 2 lata temu pierwszy raz usłyszeliśmy od doktora o prawdopodobnej operacji. Do teraz udało się to odwlekać. Niestety biodro synka uległo pogorszeniu i nie unikniemy już operacji. Powinna być wykonana w ciągu najbliższych miesięcy. Według doktora, Antek na tyle dobrze chodzi i na tyle dobre ma mięśnie, że warto tego nie zaprzepaścić. Operacja zapobiegnie zwichnięciu biodra i jego degradacji. Lewa stópka również nadaje się do operacji... Niestety, cena operacji, od czasu kiedy zbieraliśmy na nią pieniądze, wzrosła dwukrotnie. Musimy dozbierać brakująca sumę, aby uchronić naszego synka przed cierpieniem. Do tej pory mogliśmy liczyć na ludzi o dobrych sercach, którzy pomogli naszemu synkowi. Mamy ogromną nadzieję, że uda nam się raz jeszcze... Prosimy o Waszą pomoc. Rodzice Antosia ➡️ Bądź z Antosiem na Facebooku: Antosiowa droga do zdrowia  ➡️ Antosiowi możesz pomóc też przez LICYTACJE: Antosiowa droga do zdrowia - Bazarek 

29 924,00 zł ( 70,32% )
Brakuje: 12 630,00 zł