Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maksymilian Adamski
Maksymilian Adamski , 8 miesięcy

Maksiu urodził się z rzadką chorobą genetyczną❗️Potrzebna POMOC❗️

Posiadanie dziecka to najpiękniejszy dar, jaki mogą otrzymać rodzice. Byliśmy niesamowicie szczęśliwi, gdy okazało się, że dołączymy do tego wspaniałego grona. Nowa rola, nowe wyzwania, marzenia. Całą ciążą przebiegała wzorowo, nie pozostawało nam wiec nic innego jak czekać na dzień poznania naszego Skarbka. Gdy tylko Maksiu przyszedł na świat lekarze zabrali go i szybko zniknęli za drzwiami. Nie rozumieliśmy co się dzieje! Po kilku minutach doktor wrócił i powiedział, że z naszym dzieckiem jest coś nie tak! Objawy były bardzo niepokojące. Maksiu miał wykrzywione stópki, problemy z termoregulacją, obniżone napięcie mięśniowe… Pierwsze dni razem upłynęły nam pod znakiem badań. Gdy przychodziły kolejne wyniki, drżeliśmy z przerażenia, że będą to następne złe wieści. W końcu zostaliśmy skierowani do pani doktor, która przekazała nam, co dolega naszemu dziecku… Nasz synek Maksymilian urodził się z bardzo rzadką chorobą genetyczną, jaką jest zespół ARC. W jej skład wchodzi: Artrogrypoza (przykurcze dolnych stawów), dysfunkcja kanalików nerkowych oraz postępująca cholestaza wątrobowa. Mimo złych rokowań synek bardzo dzielnie walczy. Obecnie jesteśmy pod opieką wielu znakomitych specjalistów, a dodatkowo Maksiu jest objęty pomocą ze strony hospicjum domowego…  Synek wymaga wszechstronnego leczenia, rehabilitacji, częstych kontroli w szpitalu i poradniach specjalistycznych. Ponadto prowadzone jest leczenie żywieniowe. Ze względu na to, że schorzenie Maksia jest niezwykle rzadkie, konsultowany był przez specjalistów z zagranicy i planowane są dalsze badania, które są bardzo kosztowne... Chcielibyśmy móc zapewnić naszemu dziecku potrzebną pomoc, jednak przerasta to nasze możliwości. Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie! Maksiu codziennie musi mierzyć się z wieloma trudnościami. Zebrane środki pieniężne zostaną przeznaczone na leki, artykuły higieniczne, sprzęt medyczny, rehabilitację, konsultacje lekarskie czy dojazdy. Za każdą formę wsparcia dziękujemy! Rodzice Maksia

20 600,00 zł ( 24,2% )
Brakuje: 64 507,00 zł
Nadia Jedziniak
Nadia Jedziniak , 10 lat

Pomóż Nadii w walce z ciągłym bólem!

Dobro dzieci jest najważniejszym celem każdej matki. Robimy wszystko w pocie czoła, by móc uszczęśliwiać swoje pociechy. W szczególności dbamy o to, aby mogły się prawidłowo rozwijać i zdrowo żyć. Niestety moja córeczka ma z tym poważne problemy... Nadia jest niezwykle radosną oraz pełną energii dziewczynką, jednak jej życie nie jest takie, jak  rówieśników. Córka zmaga się z zaburzeniami chodu, niepełnosprawnością intelektualną, padaczką, opóźnieniem rozwoju oraz dysmorfią. Wymaga kosztownego wózka inwalidzkiego i ortez, ponieważ ma duże trudności z samodzielnym poruszaniem. Mimo tych trudności Nadia nie traci uśmiechu i radości z małych codziennych rzeczy. Każdego dnia podejmuje z niezwykłą determinacją walkę, by móc lepiej funkcjonować. Niestety,  niepełnosprawność córki sprawia, że bywa to bardzo trudne. Nadia często się przewraca, ma problemy z utrzymaniem równowagi, a po dniu pełnym zabawy cierpi z powodu bólu kończyn. To nie koniec problemów mojego dziecka. Nadia boryka się też z krótszą o 2 cm lewą nogą, co powoduje bolesne wygięcie kręgosłupa. Lekarze mówią, że czeka ją operacja, ale przedtem musimy zakończyć intensywną rehabilitację.  Zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe, aby Nadia mogła przejść przez ten trudny czas z jak najmniejszym bólem i jak największą szansą na normalne życie. Leczenie oraz rehabilitacja są niezbędne do rozwoju mojego dziecka, jednak dla mnie zbyt kosztowne. Niestety, córka potrzebuje też specjalistycznego sprzętu. Bez Was nie jestem w stanie udźwignąć finansowo takich kosztów. Mama Nadii

2 955 zł
Waldemar Sobecki
Waldemar Sobecki , 65 lat

Tragiczny finał zwyczajnego dnia! Pomóż!

Rower szosowy od zawsze był największą pasją mojego taty. Traktowany jak członek rodziny, pielęgnowany, myty… Jego oczko w głowie. W najgorszych snach nie wybraziłabym sobie tego, co stało się podczas jednej z wielu zwyczajnych przejażdżek. 4 lipca 2024 roku tata wyszedł na przejażdżkę rowerową, z której nie wrócił. W drodze powrotnej miał nagłe zatrzymanie krążenia. Osunął się z roweru i spadł na drogę. Konsekwencją zdarzenia był rozległy zawał serca. Miał sporo szczęścia, że stało się to w miejscu, w którym znajdowali się pomocni ludzie. Czekając na pogotowie, natychmiast podjęli się reanimacji. Tatę do szpitala zabrał helikopter. Trafił na oddział Intensywnej Opieki Kardiologicznej. Nigdy nie myślałam, że zobaczę go w takim stanie. Podłączony do aparatury, utrzymywany w hipotermii i w śpiączce farmakologicznej… Odczuwałam bezsilność i ogromny strach przed tym, co będzie dalej… Tata był okazem zdrowia. Dwa miesiące temu miał konsultację kardiologiczną. Wyniki badań zawsze były prawidłowe. Nie rozumiem, dlaczego przytrafiło się to właśnie jemu. Przecież ma dopiero sześćdziesiąt pięć lat… Wciąż nie przebudził się ze śpiączki farmakologicznej, która stała się jednym z głównych tematów w życiu moim i mojej rodziny. Tata dostał osiem punktów w skali GCS, służącej do oceny przytomności. To mało, ale wciąż mamy nadzieję na poprawę. Wiemy, że tata nas słyszy i na nas reaguje. Lekarze mówią, że rehabilitacja jest teraz kluczowa. Nie ma czasu do stracenia. Szpital i placówki leczniczo opiekuńcze nie są w stanie jej zapewnić. Tutaj musimy działać sami. Niestety, koszt pobytu w specjalistycznym ośrodku jest ogromny. Chcę pomóc tacie odzyskać przynajmniej część jego dawnej sprawności. Nie zamierzam bezczynnie czekać.  Trudno mi patrzeć jak mój najlepszy przyjaciel, kochany tata, nie może się z nami skomunikować lub to my nie potrafimy zrozumieć go. Zrobię wszystko, by odzyskał sprawność. Nam wszystkim bardzo na tym zależy. Jeśli są wśród Was ludzie dobrej woli, którzy chcą wpłacić choć złotówkę, będę niezwykle wdzięczna za każdy najdrobniejszy gest. Nigdy nie potrzebowałam od nikogo pomocy  bardziej niż teraz. Proszę, pomóżcie uratować naszego tatę! Córka z Rodziną

31 420,00 zł ( 32,81% )
Brakuje: 64 325,00 zł
Paulinka Zamielska
Paulinka Zamielska , 2 latka

Ile razy można wymknąć się śmierci? Pomóż Paulince ❗️

Byliśmy ogromnie szczęśliwi, gdy dowiedzieliśmy się, że do dwójki naszych synów wreszcie dołączy wyczekana córeczka. Już podczas ciąży szczęście zaczęło powoli zmieniać się w niepokój. Po przyjściu Paulinki na świat poczuliśmy się, jakby spadły na nas wszystkie kataklizmy świata.  U córki zdiagnozowano zespół Costello, czyli niezwykle rzadki i niebezpieczny zespół wad wrodzonych o podłożu genetycznym. Co to znaczy dla Paulinki i naszej rodziny? Bardzo długo nie potrafiliśmy wypowiedzieć tych słów na głos…  Chore serduszko, dysmorfie twarzy, niepełnosprawność intelektualna, niskorosłość, opóźnienie rozwoju psychoruchowego, problemy z odżywianiem i refluks. Duże ryzyko pojawienia się złośliwych NOWOTWORÓW! Odebrano jej wszelkie szanse na normalne życie…  Paulinka urodziła się z powikłanej ciąży. Od razu po porodzie musiała zostać zaintubowana. To były dla nas chwile prawdziwej grozy, choć dziś myślimy, że wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, czym jest strach… W szpitalu lekarze wykryli przerost prawej komory serca, hepatomegalię, czyli powiększoną wątrobę i rozszczep podniebienia miękkiego. Po 3 tygodniach rozpoczęliśmy proces diagnostyczny. Odpowiedź, która zaprowadziła nas do samej otchłani rozpaczy, usłyszeliśmy w 5. miesiącu życia córeczki. Piekło rozpętało się jednak jeszcze przed otrzymaniem wyników… Paulince od początku towarzyszyła niewydolność oddechowa, która w pewnym momencie przerodziła się w ZAGROŻENIE ŻYCIA! W maju 2022 roku trafiliśmy na OIOM. Połykaliśmy własne łzy, siedząc na szpitalnym korytarzu, podczas gdy zespół lekarzy ratował nasze dziecko. Niemal straciliśmy Paulinkę… By ratować jej życie, lekarze w ostrym trybie przeprowadzili zabieg TRACHEOTOMII.  Nasza mała córeczka na stole operacyjnym. Duszny, letni dzień, choć i bez tego trudno było nam oddychać. Nagle alarm: pojawiły się powikłania i KREW zalała płuca Paulinki. PRZEŻYŁA.  Rurka tracheotomijna tkwi w jej krtani do dziś… Zespół Costello zdiagnozowano dotychczas w naszym kraju jedynie u kilku osób. Jednak przebieg choroby zawsze wygląda tak samo. Pewne jest, że los nie oszczędzi Pauliny i wszystkie objawy, prędzej czy później, nadejdą. Jednym z nich jest kardiomiopatia przerostowa – najczęstsza przyczyna nagłych zgonów kardiologicznych, którą Paulinka dostała w prezencie na swoje pierwsze urodzinki. By zmniejszyć tętno i ulżyć serduszku, córka na stałe przyjmuje lekarstwa. Teraz wystarczą te tanie, ale ostatnia deska ratunku będzie poza naszym zasięgiem finansowym… Silny refluks i trudności w przyjmowaniu pokarmów to przyczyny, dla których Paulina jest odżywiana dojelitowo. Próbujemy podawać jej specjalne pokarmy, ale najczęściej kończy się to wymiotami. To, co dla innych dzieci nie jest wyzwaniem, dla naszej córki wydaje się być niemożliwe do osiągnięcia...  To nie jest rodzicielstwo, które znaliśmy, ani na które czekaliśmy… Jedno z nas musiało zrezygnować z pracy, bo Paulinka wymaga całodobowej opieki. Naszą codzienność wypełniają: intensywna rehabilitacja, obsługa PEG i tracheostomii, dbanie o każdy szczegół, regularne badania i rezonanse, by na czas wykryć nowotwór, narkozy, pobyty w szpitalu, których córeczka panicznie się boi. Nie narzekamy. Śmierć czyha na naszą córkę z każdej strony! Musimy być silni! By dalej walczyć o rozwój naszej dziewczynki i trzymać ją przy życiu, potrzebujemy Waszego wsparcia. Paulina potrzebuje interdyscyplinarnej opieki, wysokospecjalistycznej diety i sprzętów rehabilitacyjnych, dzięki którym będziemy mogli kontynuować pracę nad jej postępami w domu. Nigdy nie byliśmy jeszcze na turnusie rehabilitacyjnym... Boleśnie przekonaliśmy się, jak ciężko jest być rodzicami chorego dziecka… Chcemy zrobić wszystko, by Paulince żyło się jak najlepiej. Dlatego porzucamy wstyd, obawy i zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Wiemy, że los znowu może wystawić życie córki na próbę i musimy być gotowi na każdą ewentualność. Jesteście naszą nadzieją! Rodzice ➡️ FB Paulinki

19 335,00 zł ( 18,17% )
Brakuje: 87 048,00 zł
Małgorzata Noga
Małgorzata Noga , 64 lata

Krwotok a potem udar❗️Pomóż Małgosi wrócić do dawnej sprawności❗️

Nic nie zapowiadało, że Małgosia, ukochana żona i mama, miała problemy zdrowotne. Jak każdego dnia szykowała się do pracy i nagle usłyszeliśmy hałas w łazience. Pobiegłem sprawdzić, co się stało i zobaczyłem moją żonę leżącą na podłodze. Natychmiast udzieliliśmy jej pomocy i wezwaliśmy pogotowie. Karetka przewiozła Małgosię do szpitala MSWiA. Jednak po przyjeździe lekarze zdecydowali, że nie są w stanie udzielić jej pomocy na takim poziomie, jakiego potrzebuje. Podjęto decyzje o zmianie szpitala. Okazało się, że przeszła wylew. Jej stan stopniowo się stabilizował, kiedy przyszedł kolejny niespodziewany cios.  Kilka dni później Małgosia doznała udaru. Był dużo gorszy niż wylew i doprowadził do ogromnego spustoszenia w jej organizmie. Nie reagowała na bodźce, dopiero po kilku dniach zaczęła nas rozpoznawać, nie mówiła i zmagała się z paraliżem prawej strony ciała. Postępy są, przychodzą bardzo powoli, ale dają nam nadzieję, że Małgosia z tego wyjdzie. Obecnie rehabilituje się ambulatoryjnie w Krakowie, jest w stanie mówić, ale nie mamy pojęcie, czy zajęcia raz w tygodniu będą wystarczające. Lekarze jasno mówią, że powrót do zdrowia może być trudny, a przede wszystkim długotrwały. Małgorzata jest bardzo zaangażowaną i lubianą w pracy i przez uczniów nauczycielką biologii. Przez lata budowała relacje, poświęcała się pracy, przygotowywała młodzież do matury nawet na emeryturze. A teraz to wszystko stoi pod znakiem zapytania. Mamy syna Dominika i dwójkę wnucząt – 8-letnią Julcię i 11-letniego Jasia. Żona uwielbia zabierać ich do nas na „dzień z babuliną”, jak to nazywa. Doceniała każdą chwilę spędzoną z rodziną. Dlatego nikt z nas nie był przygotowany na taki tok wydarzeń… Chcielibyśmy zagwarantować Małgorzacie możliwość powrotu do zdrowia. Ma kochającą rodzinę, przyjaciół oraz przyszłych studentów, którzy czekają na jej powrót do sprawności. Dlatego prosimy o przekazanie darowizny w jakiejkolwiek kwocie, nawet najmniejszej. Każda wpłata ma ogromne znaczenie. Mąż Adam i syn Dominik

1 657,00 zł ( 1,69% )
Brakuje: 96 329,00 zł
Aurelia Cikota
Aurelia Cikota , 8 lat

Lewa stopa Aurelki jest mniejsza o pięć rozmiarów❗️ Podaruj szansę na operację...

Radość z narodzin naszej Małej Kobietki niestety nie trwała długo. Diagnoza rozerwała nam serca. Emocji, które wówczas nam towarzyszyły, nie da się opisać. Strach i niepewność zatopione w morzu łez. Czy nasze dziecko będzie chodzić? Aurelka urodziła się z wrodzoną wadą lewej kończyny. Lekarze postanowili działać natychmiastowo. W swoich pierwszych miesiącach nóżka córeczki była wielokrotnie zatapiana w gipsie. Konieczne było także nacięcie ścięgna Achillesa. Do czwartego roku życia rehabilitowaliśmy nóżkę Aurelki przy pomocy szyny korekcyjnej. Kolejne skomplikowane zabiegi były wykańczającą nasze dziecko walką. Jak wytłumaczyć małej dziewczynce, że znów musi jechać na operację? Byliśmy bezsilni… Z dnia na dzień nasz kalendarz wypełniało coraz więcej ważnych dat. Terminy licznych rekonstrukcji i osteotomii napawały nas równocześnie nadzieją i niepokojem. Szpital stał się placem zabaw córci. Robiliśmy wszystko, by Aurelka była sprawna. Troska o nasze dziecko zawsze była dla nas priorytetem. Mimo zaciekłej walki lewa stopa córki jest mniejsza od prawej o pięć rozmiarów! Zaniepokojeni jej stanem, zdecydowaliśmy się na konsultację u światowej sławy ortopedy, doktora Paleya. Podczas wizyty dowiedzieliśmy się, że konieczna jest korekcja hemimelii strzałkowej. To skomplikowana operacja, którą należy wykonać najszybciej, jak to możliwe. Czujemy, że walczymy z czasem! Przeszkodą jest porażający koszt zabiegu. To on sprawił, że jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Nie jesteśmy w stanie zgromadzić w tak krótkim czasie tak wielkiej kwoty. Chora nóżka staje się coraz większym powodem do smutku. Aurelka dorasta, a oceniające spojrzenia obcych ludzi nie pomagają. Nikt nie zdaje sobie sprawy, jak trudną walkę toczy nasza córka! Naszym marzeniem jest ocalenie jej dzieciństwa. Widzimy jaką radość czerpie ze śpiewu, tańca, czy rysunku. Jej pokój wypełniają same barwne obrazki. Chcielibyśmy, by przyszłość córki również była kolorowa. W trudnych chwilach głaszczemy ją po główce i zapewniamy, że wszystko się ułoży. Wierzymy, że nasza mała wojowniczka będzie sprawna. Chcemy dla naszej Aurelki tego, co każdy rodzic dla swojego dziecka – zdrowia, szczęśliwego dzieciństwa i żeby nie traciła wiary w siebie. Brak środków na opłacenie operacji jest naszym najtrudniejszym przeciwnikiem… Obawa o przyszłość Aurelii towarzyszy nam na co dzień. Prosimy, pomóżcie nam w walce o zdrową nóżkę Aurelii, aby mogła przejść przez swoje życie równym krokiem.  Joanna i Marcin, rodzice Aurelii

118 800,00 zł ( 27,91% )
Brakuje: 306 732,00 zł
Kacper Jankiewicz
Kacper Jankiewicz , 8 lat

Trwa walka z padaczką❗️Kacper potrzebuje wsparcia❗️

Jak każda mama marzyłam o tym, by Kacper mógł się prawidłowo rozwijać, by miał szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Rzeczywistość przygotowała jednak zgoła inny scenariusz. Taki, w którym mój synek musi codziennie zmagać się z chorobą.  Gdy Kacper miał 8 miesięcy, zdiagnozowano u niego padaczkę. Nie mogłam w to uwierzyć. Wiedziałam, że od tej pory codzienność mojego synka będzie wiązała się z ciągłą walką o każdy postęp, każdą nową umiejętność.  Od tamtej chwili mój dzielny chłopiec poddawany jest leczeniu. Przyjmuje bardzo mocne leki, a ataki i tak występują… W związku ze znacznym opóźnieniem psychoruchowym synek musi odbywać liczne zajęcia pod okiem specjalistów, uczęszcza do specjalnego ośrodka terapeutycznego. Dobrze to na niego wpływa. Wraca zmęczony, ale szczęśliwy.  Najważniejszy jest teraz rozwój mowy, z którą synek ma spore problemy. Staramy się z mężem, jak możemy, aby pokryć wszystkie potrzeby, ale one wciąż rosną i zaczynają przerastać nasze możliwości finansowe. Kolejne ataki choroby niestety odbierają synkowi wszystkie wypracowane postępy. Nie możemy jednak odpuścić. Musimy walczyć o lepsze jutro Kacpra.  Na chwilę obecną badania genetyczne nie wykazały nic konkretnego. Są zmiany w mózgu, ale lekarze jeszcze określają, jakie dokładnie. Możemy więc czekać i do tego czasu wciąż walczyć o sprawność i zdrowie Kacpra. Już raz otrzymaliśmy ogromne wsparcie i dzięki temu mogliśmy opłacić rehabilitację. Teraz znów potrzebujemy środków na leczenie i środki medyczne. Jesteśmy coraz bliżej odpowiedzi i będziemy wdzięczni za każdą pomoc z Waszej strony. Nie możemy stracić nadziei na to, że będzie lepiej, że stan zdrowia naszego synka się poprawi i Kacper będzie mógł zawalczyć o dalsze postępy w rozwoju. Każdy pomocny gest ma naprawdę ogromne znaczenie!  Karolina, mama Kacpra

636 zł
Wojciech Klimek
Wojciech Klimek , 12 lat

Wojtek na drodze do sprawności! Pomóż chłopcu dalej walczyć...

Wojtek przeszedł już tak wiele... Życie doświadczyło go okrutną chorobą, przez którą od urodzenia musi walczyć o samodzielność. Od pierwszych dni jego dzieciństwo wypełnione jest kolejnymi operacjami, rehabilitacją, gipsowaniem rączek i nóżek... Już od narodzin synka walczymy z jego okrutną chorobą mięśni i stawów – artrogrypozą. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by Wojtek miał szansę na zdrowie i samodzielność. Los jednak wciąż stawia na naszej drodze kolejne przeszkody... Serce rodzica pęka, gdy choruje dziecko! Artrogrypoza objawia się zniekształceniem kończyn, przeprostem stawów, wykręceniem nadgarstków, przykurczami oraz stopami końsko-szpotawymi. By dać Wojtkowi szansę na sprawność, konieczne było przeprowadzenie wielu poważnych operacji oraz wielokrotne gipsowania rąk i nóg. Od urodzenia jest też stale rehabilitowany i zaopatrywany w ortezy. Jego schorzenie nadal jednak uniemożliwia mu wykonywanie wielu podstawowych czynności życiowych oraz, co najgorsze, powoduje okropny ból! Nie spodziewaliśmy się, że na naszego synka może spaść jeszcze więcej cierpienia. Niestety tak się właśnie stało – lekarze wykryli u niego guza! Nasz świat się zatrzymał. W głowach pojawiały się tylko pytania: "Dlaczego?! Jak to możliwe?!" Kolejnym ciosem była informacja, że zmiany nie dało się wyciąć, była zbyt rozległa! W dodatku to nerwiak... Wojtek żyje z tykającą bombą! Marzymy, by w życiu synka, zamiast cierpienia i zmęczenia, pojawiły się radość i spokój. Wiemy, że musimy jeszcze wiele przejść, by to osiągnąć. Mimo wszystko wierzymy, że w końcu będzie lepiej. Gdy Wojtek był malutki, lekarze mówili, że on nigdy nie będzie chodził. A dziś, dzięki ciężkiej pracy, porusza się prawie samodzielnie! Niestety wszystkie niezbędne terapie, leki, konsultacje ze specjalistami wiążą się z ogromnymi kosztami finansowymi, którym nie jesteśmy w stanie sami sprostać. Dotychczas jednak mogliśmy liczyć na Waszą pomoc, za co z całego serca dziękujemy. Prosimy jednocześnie o dalsze wsparcie. Wierzymy, że dzięki Waszemu zaangażowaniu i pomocy nadal będziemy w stanie kompleksowo zadbać o zdrowie naszego syna. Rodzice Wojtka

23 756 zł
Rafał i Marcin Krawczyk
Rafał i Marcin Krawczyk , 27 lat

DMD zabija po kolei moich braci – błagam, pomóż!❗️

Byliśmy piątką rodzeństwa… Niestety okrutny los nie pozwolił nam żyć szczęśliwie razem. Wszyscy moi bracia chorowali na Dystrofię Mięśniową Duchenne’a – dwóch z nich pokonała choroba. Całą rodziną walczymy teraz o godne życie Marcina i Rafała! Dystrofia Mięśniowa Duchenne’a to rzadka choroba genetyczna, która osłabia wszystkie mięśnie w ciele. Marcin i Rafał od lat muszą poruszać się na wózkach inwalidzkich, a w ostatnim czasie choroba coraz bardziej postępuje. 6 lat temu Marcin złapał pozornie niegroźną infekcję, która jednak zasiała spustoszenie w jego organizmie. By ratować jego życie, trzeba było podłączyć go do respiratora. Kilka tygodni temu ten koszmar spotkał także Rafała. W szpitalu przeprowadzono tracheostomię i on również jest wentylowany mechanicznie.  Ciężar pielęgnacji Marcina i Rafała spoczywa na moich rodzicach… Odejście dziecka to niewyobrażalna tragedia, a moich rodziców spotkało to już dwa razy. Razem z nimi obserwuję, jak choroba podstępnie niszczy zdrowie moich braci i w końcu prowadzi ich do ŚMIERCI! Marcin i Rafał są pod opieką hospicjum domowego, dzięki czemu nie muszą mieszkać w ośrodku opiekuńczym. Pilnie jednak potrzebujemy wsparcia wykwalifikowanych asystentów osób z niepełnosprawnością – specjalistów, którzy odciążą moich rodziców w opiece. Niezbędna jest też pomoc w zakupie odpowiednich opatrunków i leków na odleżyny, z którymi boryka się Rafał.  Marzymy, żeby Marcin i Rafał mieli jak najlepszą opiekę i by mogli godnie żyć. Choroba jest nieubłagana, ale musimy zawalczyć o komfort i jak najdłuższą sprawność moich braci. Błagamy, pomóżcie!  Małgorzata, siostra

21 720 zł