Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Wojtasik
Michał Wojtasik , 12 lat

Walczymy o przyszłość naszego syna! Proszę, nie bądź obojętny!

Mój synek nie miał łatwego startu - właściwie od samego początku całe jego życie toczy się w cieniu leczenia, rehabilitacji, ale też cierpienia, którego przyczyną jest długa lista chorób. Chciałabym móc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Niestety nie będzie to możliwe bez kompleksowej rehabilitacji… Michał urodził się z cytomegalią wrodzoną, która uszkodziła jego układ nerwowy oraz doprowadziła do znacznego opóźnienia rozwoju. Diagnozy, które usłyszeliśmy od lekarzy, stanowiły niekończącą się listę. Każda z nich to jednak nie tylko kolejne kartki dodawane do historii chorób, to też strach, ból i przerażająca niepewność.  U naszego syn zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, małogłowie, zwapnienie mózgu, wadę kory mózgowej, niedosłuch ucha prawego, głuchotę ucha lewego, zanik nerwów wzrokowych, zaburzoną praksję języka, osłabioną prawą stronę ciała... Trudno mi opisać słowami to, co czuje matka, kiedy dowiaduje się, że jej dziecko jest tak poważnie chore... Serce rodzica po prostu pęka na pół. Mój syn ma już 9 lat,  a ja z każdym rokiem coraz bardziej martwię się o jego przyszłość. Czy liczne choroby i zaburzenia pozwolą mu normalnie żyć?  Niestety, już teraz choroby znacznie obniżyły jego jakość życia. Dzieciństwo Michała niczym nie przypomina tego, które wiodą jego rówieśnicy. Nasz harmonogram wypełniają po brzegi rehabilitacje, konsultacje, wizyty u specjalistów – okulisty, neurologa, audiologa, logopedy czy fizjoterapeuty.  Wiemy, że Michał innego życia mieć nie będzie. Dlatego robimy wszystko, aby to życie, które ma, było dla niego jak najlepsze. Nie poddajemy się i dzielnie walczymy. Niestety każdego dnia pojawiają się nowe trudności...  Obecnie jednym z największych problemów, z jakim zmaga się nasz syn, jest nadmierne ślinienie, które trudno powstrzymać. Mokre zabawki, wilgotne książeczki czy częsta zmiana garderoby to nic przy ciągłych infekcjach wirusowych, bakteryjnych czy grzybiczych, pojawiających się w jamie ustnej. Ślina powoduje, że delikatna skóra naszego synka jest ciągle podrażniona, co sprawia mu ogromny ból i dyskomfort.  Probowaliśmy już wszystkiego – liczne masaże twarzy, ostrzykiwanie ślinianek, specjalistyczne plastry czy chustki – nic nie przynosiło oczekiwanych efektów.  Po długich poszukiwaniach, w końcu udało nam się dotrzeć do polecanego chirurga szczękowego. Lekarz dał nam cenne wskazówki. Jednak to nie wystarczy... Potrzebna jest jeszcze regularna i kompleksowa rehabilitacja. To jedyna szansa na życie bez ciągłych infekcji, bólu i cierpienia naszego synka. Niestety koszt jest ogromny...  Kwota znacznie przewyższa nasze możliwości finansowe. Na ten moment wszystkie oszczędności wydaliśmy na zapewnienie naszemu dziecku rehabilitacji, aparatów słuchowych czy niezbędnego sprzętu ortopedycznego… Bardzo prosimy o pomoc – to już ostatnia nadzieja na poprawę komfortu życia Michała. Prosimy, spójrz na naszego synka i nie przechodź obojętnie... Rodzice   

14 090,00 zł ( 51,73% )
Brakuje: 13 145,00 zł
Łukasz Kaźmierczak
Łukasz Kaźmierczak , 32 lata

Łukasz uległ potwornemu wypadkowi! Potrzebna pomoc, by walczyć o jego przyszłość!

W maju 2021 roku życie mojego brata wywróciło się do góry nogami! Tego dnia Łukasz, znany wszystkim jako Kasper, uległ poważnemu wypadkowi w pracy! Od tamtej chwili trwa walka o powrót do sprawności! Pomóż, aby mogła trwać... Jak doszło do tego strasznego wypadku? Kasper spadł z wysokości 8 metrów w trakcie wykonywania swoich obowiązków w pracy, która polegała na instalacji paneli fotowoltaicznych na dachu. Niestety, były to pierwsze dni Kaspra w firmie, która nie zdążyła jeszcze dopełnić wszystkich formalności związanych z zatrudnieniem, a to oznacza, że Kasper nie miał jeszcze ubezpieczenia... Kasper pracował w wówczas w Niemczech, jednak został przewieziony do szpitala w Holandii. Po wypadku miał uszkodzone narządy wewnętrzne, połamane ręce (na które przechodził i wciąż będzie przechodził kolejne operacje), a także pękniętą czaszkę... W późniejszym czasie przeszedł zapalenie opon mózgowych oraz kilka infekcji, które znacząco pogorszyły jego stan. Kasper po wypadku stracił też pamięć i dopiero stopniowo wszystko sobie przypomina... Dobra informacja w tym wszystkim była taka, że nie połamał kręgosłupa i była szansa, że powoli, ale dojdzie do siebie. Cały czas była przy nim mama, która codziennie wspiera Kaspra w terapii. Mama uczy go też od nowa jeść, pić i liczyć... Dla matki widok własnego dziecka w takim stanie jest koszmarem! Przed bratem i całą naszą rodziną długa i wyboista droga. Kasper ma dopiero 29 lat. Przed sobą mnóstwo rzeczy do zrealizowania... Prosimy o pomoc, aby zapewnić mu jak najlepszą opiekę i rehabilitację i dać szansę na powrót do zdrowia po wypadku! Jan, brat Więcej o Łukaszu ➡️ KLIK

11 122 zł
Mirosław Wąsik
Mirosław Wąsik , 57 lat

By spojrzeć na przyszłość w jasnym świetle

Dziś trochę łatwiej jest mi mówić o tym, jak się zaczęła i jak wyglądała do tej pory moja codzienność, niż w momencie, w którym los rzucił mnie na głęboką wodę. Miałem zaledwie 7 lat, kiedy w szpitalu postanowiono o amputowaniu mi prawej nogi poniżej kolana. Wtedy też musiałem na nowo nauczyć się chodzić, ale nie to okazało się największym wyzwaniem. Rozpoczęła się moja walka o akceptację zarówno ze strony rówieśników, jak i zdrowych, dorosłych osób. Jeszcze jako dziecko pragnąłem być jak każdy inny chłopak. Nie chciałem odstawać od kolegów. Nauczyłem się pływać i jeździć na rowerze, grałem w piłkę, a gdy podrosłem jeździłem na motorze. Wszędzie było mnie pełno. Nie potrafiłbym stać z boku i patrzeć jak inni czerpią radość z życia, podczas gdy los chciał mnie tego brutalnie pozbawić. Zawsze walczyłem o to, by dorównać rówieśnikom, nie poddawałem się i robiłem wszystko, aby się od nich nie odróżniać, a czy mi się to udało? Częściowo na pewno tak. Miałem kolegów, którzy w ogóle nie zwracali uwagi na moją niepełnosprawność.  Udało mi się skończyć szkołę - najtrudniejszy okres w osiąganiu akceptacji, bo czasy nie były przyjazne dla osób niepełnosprawnych. Zacząłem normalnie pracować, aby sprawiedliwie wypracować rentę inwalidzką, na którą przeszedłem w wieku 25 lat z powodu pogorszenia stanu zdrowia.  Pomimo młodego wieku, po kilkudziesięciu lat życia z protezą, dał mi o sobie znać problem z kręgosłupem lędźwiowym, ale i to nie zniechęciło mnie do dalszej kariery zawodowej. Postanowiłem poszukać takiej pracy, która pozwoliłaby mi nadal być aktywnym. Założyłem własną firmę jednoosobową, w której wykonywałem wykończenia mieszkań. Lubiłem tę pracę. Co kilka dni widziałem innego klienta, miałem kontakt z różnymi ludźmi, co dawało mi poczucie, że jestem taki sam jak oni, czułem się potrzebny w społeczeństwie.  Nagle z powodu dalszego pogorszenia zdrowia znów musiałem zmienić swoje życie zawodowe. 12 lat wcześniej przeszedłem skomplikowaną operację nowotworu złośliwego na nadnerczu, dzięki której wygrałem swoje życie. Niestety, musiałem całkowicie zrezygnować z prowadzenia firmy. Nie zamierzałem się jednak poddać. Dzięki dalszemu kształceniu znalazłem pracę agenta ubezpieczeniowego, którym jestem do dziś, a firmę prowadzę razem z żoną. Praca ta daje mi również możliwość kontaktu z przeróżnymi ludźmi. Mam satysfakcję, że mogę innym pomóc, podzielić się swoimi doświadczeniami życiowymi. Moim największym marzeniem jest spacer brzegiem morza, bez butów i długich spodni. Mimo, że staram się być twardy, są pewne aspekty życia, których nie chcę pokazywać innym. Chcę czuć się swobodnie i bez żadnego skrępowania, dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o wsparcie w zebraniu środków na zakup protezy. Każda stoczona do tej pory batalia daje mi coraz większą wiarę w dalszy sens istnienia, a każdy dzień siłę, by się nie poddawać. Z Państwa wsparciem mam szansę pokonać wszystkie przeciwności i z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Mirek 

1 052,00 zł ( 3,62% )
Brakuje: 27 991,00 zł
Justyna Krupa
Justyna Krupa , 34 lata

Pokonać podstępną chorobę, która niszczy mnie od środka

Mam 30 lat i zamiast poczucia, że wszystko przede mną, w głowie trzymam bagaż przebytych doświadczeń, a w dłoni teczkę z dokumentacją obejmującą dotychczasowe leczenie. To jakiś koszmar, z którego od lat staram się wybudzić, ale na każdym kroku napotykam jedynie więcej przeszkód… Tak naprawdę moja walka o zdrowie trwa już od pierwszych chwil życia. Przyszłam na świat jako wcześniak z ciąży bliźniaczej, przez co zmagam się z mózgowym porażeniem dziecięcym, spastycznością, a do wszystkiego dochodzi jeszcze skolioza, kifoza i liczne dyskopatie. Moja lewa noga okazała się również krótsza w stosunku do prawej, co dodatkowo obciążało mój kręgosłup.  Lata 1995-2010 to czas, w którym przebyłam liczne operacje ortopedyczne, mające poprawić mój stan zdrowia. Najbardziej dokuczały mi bolesne przykurcze w obu nogach. Codzienna walka nie tylko przyniosła oczekiwane efekty, ale przede wszystkim dała mi poczucie, że jestem o krok przed chorobą, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało… 15 czerwca 2019 roku to data, która z pewnością na długo zostanie w mojej pamięci. Tego dnia podczas jazdy samochodem straciłam na dłuższą chwilę czucie w rękach i nogach. Przez głowę przebiegł mi najczarniejszy scenariusz, na szczęście wszystko zakończyło się dobrze. Okazało się, że przyczyną tego problemu była przepuklina, która naciskała na korzenie nerwowe i rdzeń kręgowy. Po operacji i rocznej rehabilitacji udało mi się dojść do siebie na tyle, że mogłam wrócić do pracy. Z powodu uszkodzonego rdzenia wciąż musiałam jednak intensywnie ćwiczyć pod okiem fizjoterapeuty.  Informacja od lekarzy, którą usłyszałam w sierpniu 2020 roku, dosłownie zwaliła mnie z nóg. Już wcześniej czułam, że moje zdrowie znów się pogorszyło, ale nie spodziewałam się aż tak okropnych wieści. Jakby wszystkiego było mało, okazało się, że cierpię na endometriozę.  Jest to podstępna choroba, której nie widać na zewnątrz, ale od środka doszczętnie niszczy organizm, powoduje dysfunkcje narządów, unieruchamia, co prowadzi do potwornych dolegliwości bólowych. Po konsultacji w klinice we Wrocławiu zostałam zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego w celu usunięcia ognisk endometriozy i powstałych nacieków. Po operacji moje życie zmieniło się nie do poznania. To dla mnie ogromna ulga i szansa na przyszłość. Moja walka wciąż jednak trwa. Leczenie endometriozy to długi i kosztowny proces, ale nie poddaję się, dzielnie walczę o siebie i swoją sprawność, która jest tak ważna. Dzięki systematycznej rehabilitacji, dzięki dalszej terapii, jestem w stanie poruszać się samodzielnie, a choroba nie odbiera mi wyuczonych zdolności i sprawności ruchowej. Codzienne koszty są jednak ogromne,  dlatego bardzo proszę o pomoc! Justyna

4 699,00 zł ( 7,09% )
Brakuje: 61 514,00 zł
Rafał Suski
Rafał Suski , 39 lat

Spokojne życie przerwane tragicznym wypadkiem. Pomóż Rafałowi postawić samodzielny krok!

Do tej pory uważałem się za ogromnego szczęściarza. Kochająca żona, malutka córeczka, praca, która była jednocześnie moją pasją... Niczego mi nie brakowało. Nigdy nie narzekałem, ciesząc się każdym dniem. Teraz - po wypadku - zdałem sobie sprawę, że mając przy sobie rodzinę i fajną pracę, człowiek nie myśli o tym, jakie życie może być kruche. Maj to piękny miesiąc. Wszystko budzi się do życia, dni stają się dłuższe. Lubię ten czas. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że w jednej chwili można stracić wszystko, co nas do tej pory spotkało. Widząc przed sobą światła nadjeżdżającego pojazdu, nie zdążyłem nawet poczuć strachu. Nie byłem w stanie zareagować. Skręcić, zjechać na pobocze... Zupełna bezradność. Później długo trwająca ciemność i nagle szpital. Nie wiem, jak długo byłem nieprzytomny. Nie pamiętam nic oprócz ciągnika wymuszającego pierwszeństwo. Jestem Rafał i w tym roku będę obchodził 36 urodziny. Jeszcze tyle życia przede mną, a w jednej chwili mogłem je stracić. Moja codzienność przed wypadkiem była naprawdę piękna. Każdego dnia doceniałem chwile spędzone z rodziną. Oprócz tego praca, sprawiająca wiele satysfakcji i radości. Mając tak wspaniałe życie, żaden poranek nie był trudny. Do tej pory pracowałem jako specjalista od BHP oraz PPOŻ. W weekendy prowadziłem imprezy jako DJ.  Podczas śpiączki, lekarze powiedzieli żonie, że mój stan jest krytyczny. Miałem wstrząs krwotoczny, stłuczone płuca, nerki. Złamaną kość ramienną, łokciową, promieniową… To tylko kilka problemów, z jakimi przyszło mi się zmagać w trakcie pobytu w szpitalu. Postawiono na mnie krzyżyk, a przecież mam jeszcze tak wiele do zrobienia, tak bardzo kocham życie. Ta wewnętrzna siła, spowodowała, że dziś jestem tu, gdzie jestem. Na mojej drodze spotkałem wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi walczyć o zdrowie i sprawność.  Swoje życie zawdzięczam wielu lekarzom. Wykonane przez nich operacje sprawiły, że żyję. Poruszam się na wózku, jednak chciałbym być jeszcze bardziej sprawny i samodzielny. Aktualnie mam jedno bardzo ważne dla mnie marzenie. Chciałbym towarzyszyć mojej córeczce w jej pierwszych spacerach i tak jak ona stawiać pierwsze kroki.  Kilka dni temu zostałem poinformowany, że zakwalifikowałem się do 6-miesięcznej rehabilitacji. Tylko intensywna praca nad moimi mięśniami daje mi szansę na powrót do zdrowia sprzed wypadku. Niestety, koszt rehabilitacji jest ogromny i nie do udźwignięcia. Zwracam się z prośbą o wsparcie, by za jakiś czas znów móc wrócić do życia, które tak bardzo kochałem. Rafał

4 969,00 zł ( 5,3% )
Brakuje: 88 649,00 zł
Marcin Kłósek
Marcin Kłósek , 47 lat

Czas na kolejny wyścig... Wyścig o zdrowie!

Najważniejszy wyścig muszę stoczyć w osłabieniu, a cel zdaje się być zbyt odległy. Sam nie dotrę do mety, ale jeśli podasz mi pomocną dłoń, świat znów będzie w moim zasięgu. Nie mogę pozwolić, by wypadek przekreślił wszystko!  Jedna krótka chwila sprawiła, że wszystko, co znałem, zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Brałem udział w wyścigu, emocje sięgały zenitu, każdy metr mógł mieć znaczenie przy zwycięstwie. Oczami wyobraźni widziałem już metę. Byłem gotowy na ostatnią prostą, na pokonanie wyznaczonego przez organizatorów odcinka, a w pewnym momencie zamiast drogi prowadzącej do mety zobaczyłem oślepiające światło szpitalnej sali. Dźwięk aparatury monitorującej funkcje życiowe był dla mnie szokiem. Jedno spojrzenie na kable i rurki, do których byłem podłączony i wniosek właściwie nasuwał się sam.  Kiedy pierwszy szok minął, a lekarze przekazali mi informacje, co się stało, usłyszałem kolejną druzgocącą wiadomość. Diagnoza lekarzy była dla mnie poważnym ciosem - złamany kręgosłup i porażenie kończyn dolnych. Wyrok.  Nad taką wiadomością ciężko przejść do porządku dziennego. Trudno uwierzyć, że teraz na drodze zamiast szans na kolejne zwycięstwa, będą pojawiały się kolejne bariery. Przez chwilę myślałem, że to koniec… Sport jednak nauczył mnie jednego - nigdy, bez względu na to jak jest źle, nie należy się poddawać. Waleczny charakter pomógł mi uwierzyć, że to tylko przystanek na drodze do mety. Tej wiary trzymam się do dziś, to ona pozwala mi walczyć o małe postępy, które dają mi szansę na powrót do tego, co odebrał wypadek. W momencie, w którym nie można zawrócić, trzeba pójść dalej i zobaczyć, co czeka na końcu wyznaczonej drogi. Stanąłem do walki o pierwszy krok, ale sam nie mogę wstać i ruszyć przed siebie. Rehabilitacja, która daje nadzieję na sprawność to ogromne koszty. Sam nie jestem w stanie ich zdobyć w tym momencie, a ćwiczeń nie można przerwać - konieczna jest ich kontynuacja. To jak trening sportowca przygotowującego się do najważniejszego meczu w życiu. Ja ruszyłem tą drogą i wiem, że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać, jeśli dostanę od Was to, co najważniejsze - pomoc. To moja gwarancja, że walka z góry nie będzie skazana na porażkę.  Chcę być historią, która zainspiruje innych do działania, da siłę i moc do pokonywania słabości i ograniczeń. Ja wierzę z całych sił, że to jest możliwe! Wyciągnij do mnie pomocną dłoń, podaruj mi szansę, która całkowicie zmieni moje życie.

2 163,00 zł ( 3,44% )
Brakuje: 60 603,00 zł
Maciej Seweryn
Maciej Seweryn , 36 lat

Choroba zabrała mi wiele, ale wciąż mam nadzieję. Pomóż mi!

Choroba zdominowała całe moje życie, ale wiem, że nie pozwolę jej odebrać więcej. Chcę stanąć do walki i przejąć nad nią kontrolę. Wyjść z pułapki i zacząć nowy etap - tym razem bez strachu... Jak przez mgłę pamiętam czasy, kiedy moje życie nie toczyło się w rytmie choroby. Najgorsze jest to, że w momencie, w którym mogłem się tym cieszyć, nie zdawałem sobie sprawy. Byłem małym dzieckiem, a diagnozę usłyszałem - właściwie nie ja, a moi rodzice, kiedy miałem zaledwie 6 lat.  Nie spodziewałem się, że ograniczenia, liczenie i ważenie produktów staną się moją rzeczywistością. Nie przypuszczałem, że życie z cukrzycą oznacza niekończące się przeszkody, powtarzający się ból i obawy. Czasem czuję się jakby choroba była tykającą bombą bezlitośnie odmierzającą czas. Niestety, nie wiem do czego. Skuteczny lek na tę chorobę nie istnieje, a jedyna możliwość to nieustanna kontrola i trzymanie się ściśle określonych zasad.  Wszystkie reguły życia z cukrzycą znam na pamięć - miałem mnóstwo czasu, by podporządkować im całe swoje życie w obawie przed najgorszym.  Chciałbym poczuć smak prawdziwego życia, bez powracającej wizji nadchodzącej tragedii. Bo dla mnie utrata sprawności lub zapadnięcie w śpiączkę będzie osobistą tragedią. Nie jestem człowiekiem, który zawsze nastawia się na najgorsze, ale wiem, że historia zna wiele podobnych przypadków. Czasem wystarczy dosłownie chwila nieuwagi, jeden pomiar za mało, by ponieść bolesne konsekwencje związane z nagłym skokiem lub spadkiem poziomu cukru.  Moją szansą na utrzymanie choroby w ryzach jest nowa pompa insulinowa, umożliwiająca stałe śledzenie poziomu cukru. Na ten moment to najlepsze zabezpieczenie przed hiperglikemią. Dzięki zastosowaniu tego rozwiązania pomiary nie będą wiązały się z koniecznością wykonywania wielu bolesnych wkłuć dziennie. Niestety, zakup pompy to dla większości cukrzyków szczyt marzeń. Dla mnie również, bo jej cena zwala z nóg - potrzebuję kilkudziesięciu tysięcy złotych, by mieć szansę zapanowania nad niebezpieczeństwem. Potrzebuję pomocy - kilkudziesięciu bądź kilku tysięcy ludzi, którzy mogą mi pomóc w tej trudnej sytuacji. Twoje wsparcie to moja nadzieja na lepsze jutro. Na nowy etap. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, z czym osoby chorujące na cukrzycę mierzą się każdego dnia. Niewiele też wie, że zapadają na nią osoby, które nie mają problemów z pochłanianiem ogromnych ilości cukru.  Gdyby jeszcze jakiś czas temu ktoś powiedział mi, że będę musiał prosić o pomoc, nie uwierzyłbym. Dziś proszę o nadzieję na lepsze jutro. O życie, które stawia szanse, nie bariery.

3 326,00 zł ( 9,09% )
Brakuje: 33 249,00 zł
Bartosz Miszczyński
Bartosz Miszczyński , 36 lat

W wypadku straciłem dłoń... Pomóż mi znów chwycić życie w obie ręce!

Mam na imię Bartek, mam 32 lata, żonę i 3 wspaniałych dzieci. Chciałbym znów normalnie żyć, jak przed tym strasznym zdarzeniem… Nie mam dłoni. Straciłem ją w wyniku wypadku w pracy... Mija rok, ale ja nie jestem w stanie się z tym pogodzić… Dlatego bardzo proszę o pomoc w zakupie specjalistycznej protezy. Nowa ręka pozwoli mi normalnie funkcjonować, jednak sam nie jestem w stanie jej kupić… W wypadku straciłem nie tylko dłoń. Straciłem też poczucie własnej wartości i samodzielność. Tak bardzo chciałabym je odzyskać! Znów być sprawnym tatą dla moich dzieciaków! Dlatego bardzo proszę o pomoc... Do tego feralnego dnia żyliśmy szczęśliwie. Jednak po wypadku moje życie zmieniło się o 180 stopni... Największym problem są drobne z pozoru czynności, o których zdrowy człowiek w ogóle nie myśli - wykonuje je mechanicznie. Dzisiaj Mount Everestem moich możliwości jest zapięcie guzika w spodniach, zawiązanie butów i wszystkie inne te czynności, które wymagają dwóch dłoni. Tych w życiu jest naprawdę wiele. Mam protezę dłoni, jednak tylko kosmetyczną - jest zupełnie niefunkcjonalna. Nie mogę nic w niej zrobić, jest ciężka i często się zsuwa. Bardziej wygląda, niż pomaga... Kiedyś uwielbiam majsterkować, teraz jest to bardzo trudne. Z zawodu jestem traktorzystą, kocham tę pracę i chciałbym wrócić do niej wrócić. Jednak z jedną sprawą ręka jest to niemożliwe...  Powrót do pracy i szczęśliwego życia zapewnić mi może proteza bioniczna, jednak jej cena stanowczo przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Dziękuję za każdą złotówkę. Proszę, pomóżcie mi znów cieszyć się życiem i być wsparciem dla mojej rodziny!

11 354,00 zł ( 4,69% )
Brakuje: 230 242,00 zł
Agnieszka Bednarczyk
Agnieszka Bednarczyk , 49 lat

Pijany kierowca omal nie zabił Agnieszki! Pomóż!

22 grudnia 2019 roku pijany kierowca zmienił życie Agnieszki Bednarczyk w piekło. Młody mężczyzna, jadąc z niedopuszczalną prędkością, uderzył w samochód, obok którego stała, po czym uciekł z miejsca wypadku.  Agnieszka w wyniku uderzenia doznała bardzo poważnych obrażeń. Najbardziej ucierpiała głowa. Lekarze stwierdzili wiele złamań, pęknięć  i przesunięć odłamków kości. Od pękniętej podstawy czaszki, poprzez oczodoły, nos, kości jarzmowe, krtań aż po kość gnykową gardła. Liczne operacje i zabiegi mające na celu ratowanie życia i zdrowia powiodły się. Jednak to dopiero początek drogi Agnieszki. Nadal nie przywrócono podstawowych funkcji zgryzu. Możliwa jest tylko dieta papkowata, utrudniona jest wymowa, a pozostawione do zachowawczego zrostu złamania powodują dysfunkcje, ból i zniekształcenie twarzy. Konieczna będzie rekonstrukcja stawu skroniowo-żuchwowego. To kosztowny, długotrwały i kilkuetapowy proces leczenia, który potrwa od 3 do 4 lat. Tego typu rekonstrukcje nie są refundowane, są też rzadko wykonywane w Polsce. Koszt całego leczenia to kwota od 350 do 400 tys. zł.  Rekonstrukcja powinna odbyć się maksymalnie do 12 miesięcy od wypadku, ze względu na odbywającą się cały czas przebudowę kości w obrębie złamanego i przemieszczonego stawu skroniowo-żuchwowego twarzoczaszki. Zostało więc naprawdę niewiele czasu! Zaledwie dwa miesiące… Prosimy, nie bądźcie obojętni! Tylko dzięki Wam Agnieszka może otrzymać drugie życie oraz wrócić do wykonywania zawodu, który jest jej pasją!  

16 711,00 zł ( 3,9% )
Brakuje: 410 949,00 zł