Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kacper Banasiak
Kacper Banasiak , 7 lat

Koszmarna choroba zabija Kacperka! Zbieramy na leczenie ostatniej szansy

Kacperek to cały nasz świat. Kiedy miał roczek, nikt nie spodziewał się, że w jego organizmie kryje się bardzo ciężka choroba. Był jak każde inne dzieciątko. Dokładnie takie jak twoje. Ciekawy świata, pełen energii, uśmiechnięty. Z czasem zaczął czuć się coraz gorzej. Coś pochłaniało jego energię. Nie chciał się już bawić, nie chciał próbować stawiać pierwszych kroków, coraz częściej płakał. Zamiast uśmiechu na jego twarzy, częściej gościły łzy. Po kilkunastu wizytach u różnych specjalistów otrzymaliśmy diagnozę. Był to najgorszy dzień w naszym życiu. Od tamtej pory każdego dnia walczymy, aby choroba nie odebrała nam naszego synka...  Kacper cierpi na nieuleczalną, bardzo szybko postępującą chorobę genetyczną, zwaną Zespołem Leigha. Komórki w ciele Kacperka powoli zaczynają obumierać i nie produkują energii. Dziecko pomimo chęci poznawania świata staje się coraz bardziej ograniczone i słabsze. Organy przestają funkcjonować prawidłowo. Nie bawi się zabawkami jak jego rówieśnicy, ponieważ jego mały organizm nie ma na to sił.  Lekarze na pytanie, jak pomóc naszemu synkowi spuszczają wzrok, jesteśmy zdani sami na siebie, musimy sami w domu być lekarzami dla naszego skarba i przeprowadzać różnego rodzaju eksperymenty z suplementacją, aby wesprzeć jego organizm w tej nierównej walce. Choroba każdego dnia sieje spustoszenie w jego malutkim organizmie, mimo cierpienia i ciągłej walki Kacperek się nie poddaje i każdego dnia stawia czoła tej chorobie. Nieustanny strach, cierpienie, smutek i żal wypełniają nam każdy dzień. Po długich i bezskutecznych poszukiwaniach w końcu pojawiła się nadzieja… Dotarliśmy do rodziców mieszkających w USA, których synek również choruje na Zespół Leigha z taką samą mutacją SURF1. Dzięki ich inicjatywie została założona fundacja Cure Surf1. Zbierają oni środki na finansowanie badań nad terapią. Kacperek, jako jedyny z całej Polski jest jej podopiecznym i na obecną chwilę kwalifikuje się do terapii. Celem tego projektu jest zastąpienie brakującego genu SURF1 u dzieci cierpiących na jego brak. Zastąpienie genu odbywa się za pomocą specjalnego wirusa o nazwie AAV9. Aby zwiększyć szanse naszego synka do zakwalifikowania się do terapii, musimy dołożyć część środków finansowych do całej zbiórki. Dzięki zebranym funduszom wesprzemy badania nad terapią genową i umożliwimy jej jak najszybsze uruchomienie. Nie znamy dokładnej kwoty leczenia, ale wiem, że będzie duża, sami nie damy rady! Dzięki tej terapii w przyszłości nie tylko nasz synek może żyć normalnie, ale wszystkie inne dzieci, ich rodzice ominą wielu cierpień, przez które my musimy przechodzić, a nie ma nic gorszego niż walczyć z chorobą dziecka, z którą nie ma szans wygrać...  Z całego serca prosimy, pomóż nam uratować naszego synka i daj szansę innym dzieciom oraz nadzieję ich rodzicom. Rodzice Kacperka

127 402 zł
Artur Włodarczak
Pilne!
Artur Włodarczak , 49 lat

Artur walczy z nowotworem trzustki❗️Potrzebna PILNA operacja – pomóż❗️

Zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc dla naszego kochanego taty, męża i przyjaciela. Artur, zawsze pełen życia i energii dziś toczy najtrudniejszą walkę w swoim życiu – ze złośliwym nowotworem trzustki. Pomóż nam opłacić operację ratującą życie! Kilka miesięcy temu, Artur usłyszał diagnozę, która wstrząsnęła naszą rodziną. Nowotwór trzustki to jeden z najtrudniejszych nowotworów, a jego agresywny charakter wymaga natychmiastowego i skomplikowanego leczenia. W styczniu tego roku Artur rozpoczął chemioterapię przygotowującą do operacji. Niestety konsylium w Warszawie nie zakwalifikowało go do zabiegu. Wtedy mieliśmy moment załamania, tak naprawdę baliśmy się, że to już koniec... Ale nie poddaliśmy się! Zaczęliśmy szukać pomocy za granicą i wreszcie los się do nas uśmiechnął. Szansą dla Artura jest skomplikowana operacja w renomowanej klinice Charite w Berlinie. To jedna z najlepszych placówek w Europie specjalizująca się w leczeniu trzustki. Koszt operacji, wraz z dalszym leczeniem niestety przekracza możliwości finansowe naszej rodziny. Potrzebujemy ponad 300 tysięcy złotych, aby dać Arturowi szansę na dalsze życie. Z operacją nie możemy zwlekać, musimy działać szybko, gdyż w nowotworach trzustki liczy się czas. Mamy miesiąc na zebranie tej kwoty, aby Artur nie przyjmował kolejnej chemii, która oddala go od terminu operacji. Wierzymy, że z Waszą pomocą możemy zebrać te środki i dać Arturowi nadzieję na przyszłość. Każda złotówka przybliża nas do celu. Prosimy również o udostępnienie tej zbiórki wśród znajomych i w mediach społecznościowych, aby dotarła do jak największej liczby osób. Dziękujemy z całego serca za każdą pomoc. Wierzymy, że dzięki niej Artur wygra tę walkę i wróci do zdrowia! Z wyrazami wdzięczności, rodzina i przyjaciele

47 659,00 zł ( 13,01% )
Brakuje: 318 565,00 zł
Katarzyna Pietrzyk
Pilne!
Katarzyna Pietrzyk , 49 lat

Osłabienie, które okazało się nowotworem tarczycy❗️ Pomóż Kasi walczyć❗️

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie… Od jakiegoś czasu czułam, że brakuje mi energii, byłam zmęczona i ospała. Zanotowałam także wzrost wagi. Zaczęłam szukać przyczyny takiego stanu i trafiłam do endokrynologa. To wtedy okazało się, że mam liczne guzki na tarczycy! Zostałam skierowana na biopsję, jednak wciąż miałam jeszcze nadzieję, że to nic takiego. Niestety, wyniki nie pozostawiały wątpliwości i usłyszałam diagnozę, której boi się każdy: nowotwór złośliwy. Zaatakował mnie gruczolakorak brodawkowaty! Poczułam się bezradna. Nie umiałam sobie wyobrazić, jak mam sprostać wyzwaniu, jakim jest leczenie onkologiczne. Cały czas myślałam też o mojej córce… Jestem mamą trójki dzieci – dwóch synów jest już dorosłych, jednak córka jeszcze nie. Zawsze byłam gotowa, żeby być przy niej w najważniejszych momentach życia. A teraz po prostu się bałam. Co jeśli nowotwór okrutnie mnie osłabi?  Lekarze ocenili, że konieczna będzie operacja wycięcia tarczycy wraz z węzłami chłonnymi. W październiku czeka mnie konsultacja chirurgiczna i później zostanie wyznaczona data zabiegu. Wtedy też specjaliści podejmą decyzję o kierunku dalszego leczenia. Staram się nie tracić nadziei i korzystać z każdej chwili z moimi dziećmi i bliskimi, jednak cień nowotworu cały czas za mną podąża…  Będę Wam ogromnie wdzięczna za finansowe wsparcie mojej walki o zdrowie. Koszty onkologicznego leczenia mogą być bardzo duże i boje się, że sama sobie z nimi nie poradzę. Z całego serca proszę Was o pomoc!  Kasia

20 190 zł
Arkadiusz Dorawa
Arkadiusz Dorawa , 32 lata

Tylko dalsza rehabilitacja daje mi szansę na zahamowanie skutków choroby! POMOCY!

Zaczęło się niepozornie, jednak diagnoza zmieniła wszystko. Teraz grozi mi wózek inwalidzki! Przez całe życie myślałem, że jestem zdrowy. Choroba przebudziła się niepostrzeżenie, niczym wygłodniały niedźwiedź. Kilka lat temu zaczął doskwierać mi przewlekły ból brzucha. Wylądowałem na SORze, na izbie przyjęć… W końcu po dokładnych badaniach usłyszałem – adrenomielnoneuropatia. Kompletnie nie rozumiałem, co to oznacza. Teraz jednak wiem, z czym walczę. Z chorobą, na którą nie ma lekarstwa. Adrenomielnoneuropatia to choroba genetyczna, dająca pierwsze sygnały między 20 a 30 rokiem życia. Powoduje niedowład nóg. Przez około 1,5 roku od pierwszych objawów żyłem w niewiedzy… Wpłynęło to na rozwój choroby, której tempo stale przyspiesza. Jedynym moi ratunkiem jest stała i intensywna rehabilitacja. Dzięki Waszemu wsparciu miałem szansę na prywatną fizjoterapię, która znacząco przełożyła się na zahamowanie objawów choroby.  Niestety, środki się skończyły, musiałem zrezygnować ze współpracy z trenerem, co negatywnie wpłynęło na mój stan zdrowia. Choroba wytoczyła kolejne działa, straciłem większość wypracowanych efektów i zrozumiałem, że muszę wrócić do poprzedniego planu rehabilitacyjnego, bo ten, który oferuje NFZ w moim stanie jest już niewystarczający… Miesięczny koszt takiego pakietu to około 2 tysiące złotych. Dla mnie bardzo dużo. Przez rozwój choroby obecnie nie mogę pracować, przebywam na zwolnieniu lekarskim. Chcę jak najszybciej wrócić do pracy, jednak bez rehabilitacji moja nieobecność będzie się wydłużała… Nie mogę do tego dopuścić. Bardzo proszę o pomoc. Choroba postępuje, dziś chodzę już o kuli, a gdy jest bardzo źle muszę wyciągać chodzik. Neurolog rozkłada ręce. Rehabilitacja to moja jedyna deska ratunku. Bez Ciebie nie będę mógł jej opłacić. Proszę Cię o pomoc! Arek

1 812,00 zł ( 5,67% )
Brakuje: 30 103,00 zł
Dawid Tomaszewski
Pilne!
Dawid Tomaszewski , 20 lat

PILNE❗️Moją kość pożera nowotwór! Ratunku!❗️

Całkiem niedawno moje życie było jeszcze pełne planów i wielkich oczekiwań. Miałem marzenia, które chciałem realizować krok po kroku. Każdej nocy śniłem o wspaniałej przyszłości, jaką mogłem sobie zagwarantować. Nie spodziewałem się nigdy, że kiedyś nadejdzie moment, że to wszystko legnie w gruzach. Wszystko zmieniło się 18 maja 2024 roku. Trafiłem wtedy do szpitala ze złamaniem kości udowej, co miało być tylko nieszczęśliwym wypadkiem. Niestety, badania wykazały coś znacznie gorszego – NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY KOŚCI. Zwykle sprzyjająca rzeczywistość, wbiła mi ostry sztylet w plecy. Od tamtej pory w głowie odbijają się echem tylko dwa słowa – "Dlaczego ja?" Usłyszałem od lekarzy diagnozę, która brzmiała jak wyrok. Przeraża mnie myśl, że METĄ tego wyścigu z czasem i chorobą, może okazać się śmierć. Niestety choroba w zaskakująco szybkim tempie odbiera mi wszystko, kawałek po kawałeczku... Moja walka trwa od 11 czerwca – codziennie przyjmuję chemioterapię, a we wrześniu czeka mnie poważna operacja, która ma uratować moją złamaną kończynę. To jednak nie koniec tej trudnej drogi. Dojazdy do kliniki w Warszawie, oddalonej o 250 km od mojego domu, to koszmar – nie tylko fizyczny, ale i finansowy. Moi rodzice robią, co mogą, aby mnie wspierać, ale wychowują jeszcze młodsze rodzeństwo, a ich dochody ledwo starczają na podstawowe potrzeby.  W jednej chwili wszystkie moje marzenia oraz plany na przyszłość zostały brutalnie przerwane. Jestem młodym dwudziestoletnim mężczyzną. Chłopaki w moim wieku myślą o wspaniałych wakacjach za granicą, karierze sportowca lub biznesmena. Ja od chwili diagnozy mogę pomarzyć jedynie o dłuższym życiu.  Czuję, jakbym był na granicy wytrzymałości. Czy tak wygląda wymarzone życie dwudziestolatka? Jednak gdzieś we mnie, tli się iskra nadziei na wygranie walki z nowotworem. MUSZĘ WALCZYĆ DALEJ! Bez specjalistycznego leczenia onkologicznego sobie nie poradzę — niestety jego koszt wykracza poza możliwości mojej rodziny. Bez Waszej pomocy finansowej nie dam rady. Dlatego zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie. Każda wpłata na tę zbiórkę to krok w kierunku życia bez bólu i strachu. Proszę, pomóżcie mi stawić czoła tej strasznej chorobie i wrócić do życia, które tak nagle zostało mi odebrane. Dawid

7 257,00 zł ( 11,86% )
Brakuje: 53 914,00 zł
Artem Sokolov
Pilne!
Artem Sokolov , 23 lata

Pilne❗️PRZERZUTY❗️24-latek ze złośliwym nowotworem!

Jak wyobrażałem sobie swoje życie w wieku 24 lat? Takiego koszmaru się nie spodziewałem… Moja walka trwa, nie mogę się poddawać… Przede mną jeszcze całe życie i zrobię wszystko, by wydostać się z onkologicznego piekła! Proszę, pomóż mi! Do dziś ciężko pogodzić mi się z myślą, że zwykły krwotok nosa doprowadził mnie do śmiertelnej diagnozy… Początkowo podejrzewano, że to problemy z ciśnieniem. Dopiero gdy zacząłem wymiotować krwią, laryngolog zlecił mi wykonanie tomografii. W moim nosogardle był GUZ! Umierałem z przerażenia! Konieczna była operacja. Leżałem na stole, czekając na uśpienie i błagałem, by to nie było nic groźnego… Niestety, udało się usunąć tylko połowę guza. Przez 2 tygodnie chodziłem z tamponami w nosie i czekałem na wyniki. Każdy dzień trwał wieczność… W końcu otrzymałem diagnozę, której wolałbym nigdy nie usłyszeć: nowotwór złośliwy zatok sitowych. Nie zdążyłem się obejrzeć, gdy rozpoczęła się pierwsza chemioterapia. Zaplanowano 3 cykle chemii. Guz nie przestawał jednak rosnąć… Już sam mogłem zobaczyć go w lustrze – a więc tak wyglądał mój zabójca... Czułem się coraz gorzej. Zdecydowano o podaniu kolejnej chemii i wdrożono radioterapię. Byłem pewny, że to już koniec, straciłem siły i zacząłem się poddawać… Umierałem. Lekarze dawali mi już tylko kilka dni życia. Na szczęście guz zareagował na naświetlania i jego wzrost się zatrzymał. Przeszedłem kolejną operację. Byłem wycieńczony. Wyniki wykazały, że guz nie jest już aktywny. A ja cieszyłem się, że przeżyłem i ten koszmar mam już za sobą. Powoli dochodziłem do siebie. Nie spodziewałem się, że los ma dla mnie inne plany… Nie minął nawet miesiąc od operacji, gdy zacząłem odczuwać ogromny ból pleców. Okazało się, że to przerzuty – w moim kręgosłupie wykryto guz… Czekam na wyniki badań. Jestem przerażony, bo nie wiem, czy po raz kolejny uda mi się zwalczyć tak bezwzględnego przeciwnika. Badania i poszerzoną diagnostykę muszę wykonać jak najszybciej, a to kosztuje… Dlatego proszę – pomóż mi. Sam już nie dam rady… Artem

3 228 zł
Hania Smolarek
Hania Smolarek , 11 miesięcy

Maleńka Hania cudem wygrała walkę o życie! Pomóż!

Podczas ciąży wprost nie mogliśmy się doczekać, aż nasza ukochana córeczka pojawi się na świecie. Niestety, nie wszystko okazało się spełnieniem snów i marzeń. Hania przyszła na świat z wrodzonymi wadami, a my drżeliśmy ze strachu o jej życie. U naszego dziecka wykryto liczne wady serca, wymagające natychmiastowej operacji. Z wizyty na wizytę nasza teczka z dokumentacją medyczną pękała w szwach. U Hani stwierdzono dodatkowe nieprawidłowości wrodzone oraz zespół Kabuki typu I. Choroba ta charakteryzuje się zróżnicowanym stopniem niepełnosprawności intelektualnej, opóźnieniem rozwoju psychoruchowego, charakterystycznym fenotypem morfologicznym twarzy, pourodzeniowym zahamowaniem wzrostu oraz zwiększonym ryzykiem wad wrodzonych. Podczas pierwszej operacji serca drżeliśmy ze strachu o życie naszej córeczki. Niestety, nadzieja na poprawę prysnęła jak mydlana bańka. Po kilku dniach, ze względu na powikłania pooperacyjne, Hania wymagała reoperacji. Nasza córeczka spędziła siedem dni na oddziale intensywnej terapii, cudem unikając śmierci. Trudno opisać koszmar, jaki wtedy przeżyliśmy. Wizja utraty dziecka to najgorsze, co może spotkać rodzica. Rozpacz, nieprzespane noce i ogromna nadzieja, że wkrótce będzie dobrze. Po czterech miesiącach od narodzin córeczki wreszcie mogliśmy pokazać jej dom. Cieszymy się, jednakże trudno nadrobić czas spędzony w szpitalu, gdzie Hania nie miała szans na poprawny rozwój. Naszym największym wyzwaniem jest nauka jedzenia oraz picia, ponieważ córeczka od urodzenia karmiona jest sondą, co zaburzyło naturalne odruchy ssania i połykania.  Rozwój Hanny jest wielką niewiadomą, ponieważ zespół Kabuki jest chorobą bardzo rzadką i nieznaną. Zdiagnozowane dzieci różnią się od siebie intensywnością choroby oraz jej przebiegiem. Choroba może atakować różne narządy. Nie wiemy, co czeka nas w przyszłości… Aby nasza mała wojowniczka miała szansę na poprawę, potrzebuje stałej opieki licznych specjalistów, dalszego leczenia, intensywnej terapii neurologopedycznej oraz rehabilitacji ruchowej i psychologicznej. Naszym priorytetem jest teraz turnus rozkarmiający, dzięki któremu ma szansę, by zacząć jeść samodzielnie.  Niestety, koszt z tym związany przewyższa nasze możliwości finansowe. Jeśli zechcecie nam pomóc, będziemy niezwykle wdzięczni. Proszę, wesprzyjcie nas w tym trudnym czasie! Rodzice

114 789,00 zł ( 53,95% )
Brakuje: 97 977,00 zł
Łukasz Giezek
Łukasz Giezek , 43 lata

Wygrał walkę o życie, a teraz walczy o sprawność❗️Wesprzyj Łukasza❗️

Jeden dzień na zawsze zmienił życie całej naszej rodziny! Łukasz doznał ciężkiego urazu głowy i pogotowie zabrało go do szpitala. Miał mieć założone szwy i na drugi dzień wrócić do domu. Tak się jednak nie stało! Życie mojego syna znalazło się w niebezpieczeństwie, gdyż przez noc, którą spędził w szpitalu krew zaczęła zalewać mu mózg… Łukasz prowadził swoje małe gospodarstwo rolne. Miał wiele pomysłów na to jak je udoskonalać. Niestety, pewnego dnia wszystkie jego plany legły w gruzach! Na początku lipca zdarzył się wypadek i syn trafił do szpitala w celu zaszycia rany na głowie. Doszło jednak do krwotoku i lekarze musieli wykonać natychmiastową operację. Łukasz przeszedł ciężką i wielogodzinną walkę na stole operacyjnym o swoje życie! Później przez 3 tygodnie był jeszcze w śpiączce farmakologicznej. Po wybudzeniu zaczęła się druga walka – o powrót do sprawności! Aktualnie Łukasz przebywa dalej w szpitalu, ponieważ jest żywiony poprzez PEG oraz czasami wspomaga go rurka tracheostomijna. Prawa część ciała syna jest sprawna, natomiast lewa jest sparaliżowana, więc nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. W szpitalu ma codziennie rehabilitację i widzimy, że przynosi ona postępy. Jednak do powrotu do zdrowia i pełnej sprawności jeszcze bardzo długa droga… Wierzymy, że Łukasz będzie mógł wkrótce wrócić do domu i być aktywny, jak dawniej. Jednak by tak się stało, potrzebna jest rehabilitacja, która niestety jest bardzo kosztowna. Po wyjściu ze szpitala syn będzie musiał przebywać w ośrodkach, w których będzie ćwiczył, aby wrócić do sprawności.  Prosimy więc ludzi dobrego serca o pomoc finansową w rehabilitacji Łukasza! Pomóżmy mu, żeby mógł w przyszłości funkcjonować samodzielnie! Łukasz nigdy nie odmawiał pomocy, a teraz sam jej potrzebuje. Mamy więc nadzieję, że wesprzecie go i całą naszą rodzinę w tym trudnym czasie. Będziemy ogromnie wdzięczni! Mama Łukasza z rodziną

22 227,00 zł ( 13,92% )
Brakuje: 137 348,00 zł
Katarzyna Kowczuga
Katarzyna Kowczuga , 44 lata

Potrzebuję operacji, by nie dopuścić do rozwoju choroby! Proszę, pomóż!

Mam na imię Katarzyna. Do niedawna wiodłam spokojne życie, pozbawione problemów zdrowotnych. Niestety, moja sytuacja znacznie zmieniła się w 2021 roku, kiedy na dolnej powiece mojego oka pojawiła się niepokojąca zmiana! Na początku wyglądało to jak maleńki, niepozorny guzek. Byłam pewna, że pojawił się w wyniku jakiegoś zakażenia i niedługo zniknie. Udałam się na konsultację do lekarza, który przepisał mi leki przeciwwirusowe. Dzięki nim zmiana zmalała, jednak nie na długo… Z czasem guzek zaczął powoli rosnąć, co niepokoiło mnie coraz bardziej. W 2023 roku ponownie zgłaszałam się do różnych specjalistów. Żaden z nich nie był w stanie dokładnie stwierdzić, co to jest, jednak lekarze podejrzewają nowotwór! Usunięcie zmiany jest jedynym sposobem, by nie dopuścić do postępu choroby. Zabieg wymaga precyzyjnego podejścia, aby zminimalizować ryzyko uszkodzenia oka. Po operacji będzie też potrzebna rekonstrukcja powieki. Wszystko to wiąże się niestety z ogromnymi kosztami… W trudnych sytuacjach zawsze starałam się radzić sobie sama, jednak teraz muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc. Czas jest istotny, a koszt operacji i biopsji przewyższa moje możliwości finansowe… Sama nie dam rady zebrać potrzebnej kwoty. Każda złotówka będzie dla mnie ogromnym wsparciem w tym ciężkim czasie! Katarzyna

427,00 zł ( 4,01% )
Brakuje: 10 212,00 zł