Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Czerpak
Piotr Czerpak , 55 lat

Piotr wracał od żony i dziecka, kiedy został staranowany na drodze. Ratunku!

To nie jest długa historia, choć wydaje się, jakby już od tamtego czasu upłynęła wieczność. Świat wtedy wyglądał jeszcze normalnie, nikt się nie zastanawiał, czy można wyjść we dwójkę lub we trójkę z domu... 18 lutego 2020 r. Piotr uległ wypadkowi drogowemu. Odwoził żonę i synka na Ukrainę, gdzie mieszkają. Wracając już samemu do Polski, czołowo zderzył się z innym samochodem, który wyprzedzał na podwójnej ciągłej. Chociaż to nie Piotr był sprawcą, to on z tego najgorzej wyszedł. Przez długi czas leżał nieprzytomny w ciężkim stanie w szpitalu we Lwowie i oddychał za niego respirator. Dzięki staraniom wielu osób udało się go w czerwcu przetransportować do Polski, gdzie jednak wciąż będzie potrzebował kosztownej rehabilitacji.  Wystarczyła chwila, czyjeś nieodpowiedzialne zachowanie, żeby zwyczajne życie naszej rodziny rozpadło się na milion kawałków. Zapomnieliśmy już o spokojnym śnie. Nie pamiętamy już, jak to jest się beztrosko uśmiechnąć. Wszystkie nasze myśli biegną na oddział intensywnej terapii, gdzie nasz ukochany Piotrek, który do tej pory był kucharzem i pracował w wielu firmach, gdzie zawsze go ceniono, jako uczciwego i sumiennego pracownika, a przede wszystkim  dobrego i pomocnego we wszystkim człowieka, toczy nierówną walkę na śmierć i życie. Strach wypełnił każdą sekundę, a wzięcie powietrza do płuc boli jak uderzenie młotem... Ponieważ europejskie ubezpieczenie zdrowotne nie obejmuje Ukrainy, za wszystkie działania szpitala jak i za sam pobyt musieliśmy płacić prywatnie, co przerasta możliwości rodziny, dlatego uruchomiliśmy pierwszą zbiórkę. Teraz okazuje się, że pomoc dla Piotra jest wciąż potrzebna, bo koszty pobytu w ośrodku rehabilitacyjnym są ogromne. Kruche jest życie i zdrowie ludzkie. Doświadczamy tego teraz na własnej skórze bardzo boleśnie. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia Piotra sprzed. i po wypadku. Różnica jest ogromna. Chcemy go odzyskać. Chcemy naprawić zniszczenia, które dokonały się w trakcie wypadku. Sami jednak nie damy rady. Bądźcie nadal z nami. Prosimy o wsparcie! Rodzina Piotra

10 664,00 zł ( 18,56% )
Brakuje: 46 783,00 zł
Mikołaj Miedziejewski
Mikołaj Miedziejewski , 30 lat

Tragiczne konsekwencje potrącenia... Mikołaj walczy o sprawność!

Kilka sekund zadecydowało o tym, jak bardzo zmieniło się życie. Coś odeszło i skończyło się bezpowrotnie. Coś innego się zaczęło… I chociaż to “nowe” życie wcale nie jest lepsze, to doceniamy każdą jego minutę.  Dla najbliższych Mikołaj to Misiek. Był właściwie na początku swojej drogi, znalazł miłość, snuł plany na przyszłość i realizował marzenia wciąż uzupełniając długą listę. Był silny i właściwie w oczach wielu niezniszczalny. Aż do tego dnia, kiedy świat zmienił bieg, a to co miał, na chwilę przestało mieć znaczenie.  Od domu dzieliło go zaledwie kilkaset metrów. Była noc, Mikołaj przechodził przez przejście dla pieszych, do końca zostało zaledwie kilka kroków… W tym momencie uderzyło w niego rozpędzone auto. Ta wiadomość zwaliła nas z nóg, a później złe wiadomości spadały na nas lawinowo… Stan określono jako krytyczny, za mojego syna oddychał respirator, a lista urazów była tak długa, że lekarze bali się nam robić jakiekolwiek nadzieje… Baliśmy się o każdy dzień. Mieliśmy nadzieję, ale to wszystko. Wtedy też nie spodziewaliśmy się, że wygrane życie będzie oznaczało wstęp do kolejnej walki, równie trudnej, tej o życie i zdrowie.  Batalia trwa od ponad roku. Regularna rehabilitacja, konsultacje ze specjalistami, zajęcia dające nadzieję na przywrócenie pamięci. Długa lista, z którą mierzymy się niemalże każdego dnia. Ten wypadek zmienił życie wszystkich - Misiek ze wszystkich sił angażuje się w pracę, by jeszcze stanąć na własnych nogach, a my liczymy każdy grosz, bo koszty, które ponosimy w związku z codzienną opieką już są duże i rosną w zastraszającym tempie… Kilka tygodni temu dostaliśmy informację, że sytuacja jest znacznie poważniejsza. Mikołaj musi jak najszybciej przejść operację kolana, by rehabilitacja wciąż mogła postępować. Najgorsze jest to, że na refundowany zabieg nie mamy szans. Musielibyśmy ustawić się w długiej kolejce, która mogłaby trwać nawet kilka lat… Jesteśmy przerażeni, bo na tym etapie nie możemy sobie na to pozwolić. Każdy dzień jest ważny w walce o sprawność! Co możemy zrobić w tej sytuacji? Musimy przeprowadzić operację w prywatnym ośrodku, ale na to brakuje nam środków, bo koszt zabiegu to kilkadziesiąt tysięcy złotych! W połączeniu z bieżącymi wydatkami to kwota, o której boimy się myśleć.... Musimy prosić o pomoc! Ta kwota potrzebna jest nam jak najszybciej, by nie stracić nadziei. Ta suma daje Mikołajowi szansę stanąć na nogi - dosłownie i w przenośni.  Misiek zawsze był aktywny. Studiował na Akademii Wychowania Fizycznego, wypadek zastał go jeszcze przed odebraniem dyplomu i sprawił, że plany i marzenia musiały zostać odłożone na dalszy plan. Coś się kończy, coś zaczyna… Dla nas walka toczy się każdego dnia.  Wypadek pokazał nam jak niewiele rzeczy jesteśmy w stanie w życiu przewidzieć. Jedno zdarzenie burzy znany porządek i sprawia, że nagle świat staje na głowie. Przed Miśkiem całe życie. Robimy wszystko, by za kilka lat ten okres był dla niego tylko przykrym wspomnieniem. Razem możemy dokonać tego, co jeszcze w ubiegłym roku zdawało się niemożliwe. Wspólnie z Mikołajem pokażemy, że niemożliwe nie istnieje! Potrzebujemy Ciebie i armii ludzi, którzy będą dla nas wsparciem w najtrudniejszej walce w życiu.  Gdyby ciebie coś takiego spotkało też prosiłbyś o pomocną dłoń, prawda?

4 611,00 zł ( 20,63% )
Brakuje: 17 730,00 zł
Filip Osiowski
Filip Osiowski , 23 lata

By odzyskać sprawność, by odzyskać życie...

Kochanowski z Mickiewiczem mieli rację. Zdrowie... ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił. Jeśli bolą cię nogi od chodzenia, to trzeba się cieszyć, że możesz chodzić, być samodzielnym. Nie przejmować się wysokim krawężnikiem, czy nierównym chodnikiem. Z wózka ta perspektywa wygląda, niestety zupełnie inaczej...  Jedna chwila nieuwagi... To było kilka dni po Bożym Narodzeniu ubiegłego roku. Nie pamiętam tego dnia, i lekarze mówią, że już sobie nie przypomnę... Skończyło się moje stare życie, a zaczęło nowe. Inne, trudniejsze. Spadłem z dachu, z 10 metrów i obudziłem się po dwóch miesiącach, po 6 ciężkich operacjach ratujących życie, operacji składania złamanego kręgosłupa i kilku mniejszych zabiegach. Przeżyłem, ale... Moje szczęśliwe życie zostało jedynie mglistym wspomnieniem. Jeździłem na nartach, snowboardzie, byłem w sekcji tenisa AWF, miałem zdawać egzamin na instruktora windsurfingu, na wiosnę miałem wyjechać na kolejny obóz surfingowy do Maroka. Miałem... Dzisiaj walczę, aby samodzielnie przesiąść się z wózka na łóżko, walczę, aby ustać w pionizatorze, walczę i będę walczył, żeby odzyskać samodzielność. Skończyłem niedawno 19 lat, czeka mnie powrót do przerwanej nauki, matura. To nie czas na niemoc, to czas na mobilizację! I chociaż nie brakuje mi sił, ani motywacji, to brakuje mi pieniędzy... Rehabilitacja, czyli moja ostatnia nadzieja generuje ogromne koszty. Jestem więźniem własnego ciała. Nawet dom, w którym powinienem czuć się bezpiecznie, teraz, nieprzystosowany stanowi dla mnie zagrożenie... Sam nie jestem w stanie zawalczyć o swoje życie... Proszę, pomóż mi! Filip

93 513,00 zł ( 64,03% )
Brakuje: 52 530,00 zł
Ewa Ochenduszko
Ewa Ochenduszko , 47 lat

Wypadek prawie odebrał życie... Pomóż Ewie wrócić do zdrowia!

Tamtego dnia - jak co dzień - Ewa odprowadzała swoją 5-letnią córeczkę do przedszkola. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że jej życie mogło skończyć się w tak prozaicznej chwili… Wystarczyła sekunda, nieuwaga kierowcy… Chwila i było po wszystkim. Po całym szczęśliwym życiu. Tak zaczął się koszmar… Na przejściu dla pieszych Ewa została potrącona przez rozpędzony samochód. Z bardzo poważnymi obrażeniami głowy i organów wewnętrznych oraz z licznymi złamaniami została przewieziona do szpitala na oddział intensywnej terapii.  Ten poranek na zawsze zmienił nasze życie. Najpierw był szok, niedowierzanie i złość na los, jaki nas spotkał. Przecież Ewa nie zrobiła nic złego! Zgodnie z przepisami przechodziła przez ulicę... Nie miała szans w starciu z rozpędzonym autem. Nasza Ewa to kochająca żona i mama. Miała jeszcze tak wiele planów do zrealizowania w swoim życiu, a teraz? Wszystko zostało jej odebrane. Żyje, choć ciągle o to życie walczy. Do dzisiaj ma podtrzymywane niektóre funkcje życiowe i fizjologiczne - oddycha tylko przy pomocy respiratora. Jedyną szansą na powrót do zdrowia i stęsknionej rodziny jest bardzo długa i bardzo kosztowna rehabilitacja. Wierzymy, że jeszcze będzie pięknie, że przed Ewą i jej rodziną wspaniała przyszłość. Taki scenariusz wymaga pomocnych dłoni. Na twarzy Ewy pojawił się pierwszy uśmiech. Nie pozwólmy, by zniknął, by zniknęła nadzieja! Córeczka Ewy tak bardzo tęskni… Mama przecież zawsze pokazywała jej, jaki świat jest piękny! Miały tyle przygód, tyle radości. A teraz mamy nie ma obok... Pomóż Ewie wrócić! Rodzina Ewy

82 356,00 zł ( 80,63% )
Brakuje: 19 772,00 zł
Jakub Żupiński
Jakub Żupiński , 20 lat

O krok od tragedii... Pomóż Kubie w walce o przyszłość.

Choć wypadek miał miejsce miesiąc temu, tamte wydarzenia wciąż przewijają nam się w głowie klatka po klatce, jak film w zwolnionym tempie… Na takie wypadki nie sposób się przygotować... Kuba zawsze był aktywny. Prowadził życie typowego nastolatka. Paczka znajomych, codzienne aktywności, szalone planu na przyszłość, mnóstwo marzeń, które chciał spełnić. W tym wieku wydaje się, że świat nie ma granic, a wszelkie możliwości są na wyciągnięcie ręki. Kuba niedawno skończył pierwszą klasę technikum, planował zostać kucharzem. My jako rodzice byliśmy dumni, że znalazł coś, czemu się poświecił swoją energię i zaangażowanie.  Kiedy Kuba wyjeżdżał nad rzekę, jak każda mama, czułam niepokój. Woda, młodzież, zabawa - przed oczami pojawiały się różne wizje. Niestety, wypadek wydarzył się w miejscu, które na pozór miało być najbezpieczniejszą przystanią. Do tragedii doszło tuż pod domem. Zabawa w basenie miała się kończyć, kiedy doszło do prawdziwego nieszczęścia. To była dosłownie sekunda nieuwagi. Kuba potknął się wchodząc na drabinkę, stracił kontrolę i wpadł do wody. Walczył. Szarpał się, by złapać jeszcze jeden oddech… Nie wie, ile to trwało, ale w końcu stracił przytomność. To mógł być koniec. Mieliśmy odrobinę szczęścia, bo znaleźliśmy go praktycznie w ostatniej chwili. Ten widok był przerażający. Byłam sparaliżowana strachem. Na szczęście tata Kuby zachował zimną krew i uratował go praktycznie w ostatniej chwili. Tylko dzięki jego reakcji Kuba dziś może prowadzić swoją walkę. Tylko dzięki niemu możemy planować przyszłość…  To, co się zdarzyło całkowicie zmieniło nasze życie. Kiedy pierwszy szok minął, musieliśmy zmierzyć się z lawiną złych informacji. W wyniku wypadku i niedotlenienia Kuba stracił całkowicie czucie od pasa w dół. Początkowo nie poruszał też rękami, ale teraz pozostało ograniczenie ruchu w palcach u rąk. Kuba dochodzi do siebie w szybkim tempie, ale wiemy, że to za mało. By syn mógł wrócić do pełni sił potrzebujemy intensywnej i regularnej rehabilitacji. Tylko dzięki wsparciu fizjoterapeutów i innych specjalistów Kuba znów może stanąć na własnych nogach!  Wierzymy, że nie wszystko stracone, że ten epizod kiedyś pozostanie dla nas jedynie smutnym i traumatycznym wydarzeniem, do którego będziemy czasem wracać. Siły całej rodziny są skupione wokół walki o zdrowie Kuby, ale pierwsze informacje dosłownie zwaliły nas z nóg. Rehabilitacja to ogromne koszty! Setki tysięcy złotych, które musimy uzbierać, by dla Kuby wciąż była nadzieja. Sami nie mamy szans zebrać takiej kwoty, to niewyobrażalna suma… Musimy ją zdobyć jak najszybciej, by Kuba po pobycie w szpitalu trafił pod opiekę najlepszych specjalistów. Nie ma czasu do stracenia… Pomocy!  Sekunda sprawiła, że wszystkie życiowe plany i marzenia stanęły pod znakiem zapytania. Na chwilę obecną jedno jest pewne: musimy działać szybko i zdecydowanie, ale bez Was nie mamy na to szans. Każda matka na moim miejscu zachowałaby się dokładnie tak samo - zrobić wszystko, by zapewnić dziecku zdrowie. Jeśli sama nie mogę, wyciągniesz do nas pomocną dłoń? Przed Kubą wciąż całe życie...

51 014,00 zł ( 23,26% )
Brakuje: 168 221,00 zł
Mateusz Drwal
Mateusz Drwal , 36 lat

W drodze do sprawności, w nadziei na lepsze życie.

Mam 32 lata i nie wiem, co to znaczy być samodzielnym. Mam 32 lata i każdy mój dzień to walka. Walka o sprawność, o pokonanie barier, o samodzielność. Od urodzenia zmagam się z porażeniem mózgowym. Nie mogę się z niego wyleczyć, ale mogę codziennie pracować nad zniwelowaniem jego skutków i to właśnie jest cel nadrzędny mojego życia. Nie jestem w stanie chodzić, cierpię na bolesne przykurcze mięśni, które sprawiają, że moje ręce nie są w pełni sprawne. Praktycznie każda czynność wymagająca przemieszczenia się, nawet w obrębie mieszkania nie jest możliwa bez pomocy innych... Najczęściej pomaga mi mama, jednak jestem dorosłym mężczyzną, który swoje waży. W ostatnim czasie pojawiły się nowatorskie metody rehabilitacji, dzięki którym jestem w stanie choć przez chwilę przyjąć wyprostowana postawę, poruszać nogami… Taka forma rehabilitacji znacznie łagodzi  też moje bolesne przykurcze. Jest to dla mnie bezcenne. Niestety seanse na urządzeniu są kosztowne. Od świata zewnętrznego dzielą mnie schody, których każde pokonanie jest dla mnie ogromnym wyzwaniem. Moje problemy mógłby rozwiązać lekki wózek inwalidzki. W miarę swoich możliwości staram się pracować i zdobywać środki na utrzymanie i rehabilitację. Niestety koszty stale rosną...Moja choroba nigdy nie zniknie. Liczę na Państwa wsparcie i życzliwość. Głęboko wierzę, że z Waszym wsparciem moje życie może być choć trochę lepsze. Dziś już wiem, że nie poradzę sobie sam. Dlatego pełny wiary w powodzenie zwracam się do Ciebie! Pomóż mi zawalczyć o moją przyszłość! Mateusz –––––––––––––– TVP o Mateuszu –> KLIK TVP o Mateuszu –> KLIK    

11 942,00 zł ( 27,71% )
Brakuje: 31 144,00 zł
Łukasz Przybułek
Łukasz Przybułek , 41 lat

Wypadek w pracy zrujnował nam życie! Pomocy!

Wszystko miało wyglądać inaczej! Mieliśmy marzenia, plany na przyszłość... Mieliśmy też poczucie, że przed nami wiele szczęśliwych lat. I nagle, jak grom z jasnego nieba, koniec... Mój mąż 19 maja 2020 uległ poważnemu wypadkowi. W pracy, w miejscu, w którym czuł się pewnie i bezpiecznie... Upadek z dużej wysokości, uszkodzenie kręgosłupa i złamane życie.  Zoperowano go niemal natychmiast i tylko to go uratowało. Mąż cały czas przebywa sam w szpitalu. Z powodu trwającej pandemii nie ma szans, żebyśmy mogli się spotkać choć na chwilę. Pozostaje jedynie kontakt przez telefon lub z poziomu balkonu, jeśli jest ładna pogoda i rehabilitant go tam wyprowadzi na wózku.  Właśnie, wózek... To obecnie jedyny sposób, żeby mógł się przemieszczać. Wypadek zabrał czucie w nogach, powodując paraliż kończyn dolnych.  Najczarniejsze scenariusze mówią, że już nigdy nie stanie samodzielnie na nogach, a to byłby dla nas ogromny dramat. Mieszkamy w bloku na pierwszym piętrze. Nasze mieszkanie nie jest przystosowane do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Ani windy, ani podjazdu, ani miejsca w łazience, czy pokoju. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak my sobie z tym wszystkim poradzimy... Łukasz przez następne miesiące będzie potrzebował Intensywnej rehabilitacji. To jedyna nadzieja na powrót do zdrowia i sprawności. Niestety, pochłaniająca bardzo duże kwoty. A pierwsze miesiące po wypadku to najważniejszy czas, kiedy można najwięcej jeszcze odzyskać. Kiedy ciało jeszcze pamięta odruchy sprawności. Jeśli zmarnujemy tę szansę, nigdy sobie tego nie wybaczę. Dlatego proszę o pomoc dla siebie i męża... Łukasz był jedynym żywicielem rodziny. Ja poświęciłam się wychowaniu dzieci, a teraz muszę walczyć o jak największą sprawność Łukasza, o jego przystosowanie do życia po wyjściu ze szpitala, o przyszłość! Brakuje nam pieniędzy, ale nie brakuje nadziei, że nasze życie wróci jeszcze na właściwe tory. Pomóż mi zawalczyć o mojego męża! Ja i nasze córki czekamy na niego. Nina - żona Łukasza     

64 901,00 zł ( 85,15% )
Brakuje: 11 312,00 zł
Kacper i Karol Nieczaj
Kacper i Karol Nieczaj , 21 lat

❗️Dwóch braci, jedna choroba. Pomóż ocalić sprawność Kacpra i Karola!

Codzienną walkę o sprawność moich synów trudno pokazać na zdjęciach. Jeśli nie znasz ich historii, widzisz po prostu dwóch przystojnych młodzieńców, którzy lada moment ruszą w dorosłe życie, na podbój świata. Nic bardziej mylnego. Moje dzieci każdego dnia walczą o utrzymanie resztek sprawności, których jeszcze im nie odebrała skrajnie rzadka choroba, o której nie słyszał prawie żaden lekarz ani rehabilitant w Polsce... Tamten dzień już na zawsze będę pamiętać, jako ten, który wywrócił nasze życie do góry nogami. Telefon ze szpitala nie zwiastował niczego dobrego, usłyszałam diagnozę i świat runął - ataksja Friedreicha... Chłopcy są bliźniakami. Mimo tego, że byli wcześniakami, urodzili się zdrowi. Ich energię trudno było zatrzymać, dopiero w wieku 10 lat zauważyłam, że zaczynają się garbić. Lekarz ortopeda stwierdził skoliozę idiopatyczną, z zaleceniami rehabilitacji.  Pomimo ciągłej rehabilitacji, noszenia gorsetów, kręgosłup deformował się, a skolioza postępowała. U Karola, który ma astmę oskrzelową, doszły duszności i gorsze problemy z oddychaniem. Kilka razy w nocy woziliśmy go do szpitala, ponieważ się dusił. Patrzyłam na swoje dziecko ze strachem w oczach, modląc się, by przeżył... Choroba chłopaków postępuje. Cały czas szukałam odpowiedzi, co się dzieje, jak pomóc moim dzieciom. Ruszyły badania i po wielu miesiącach padła diagnoza ataksja Friedreicha. Jest to bardzo rzadka, nieuleczalna i postępująca choroba genetyczna. Gdyby spojrzeć na moich synów siedzących przy stole, ciężko na pierwszy rzut oka zobaczyć, że cokolwiek im dolega. Dopiero kiedy przychodzi do wykonywania niektórych czynności, sytuacja staje się dużo czytelniejsza. Kiedy chodzą, wydaje się, jakby byli pijani. Nogi nie chcą ich słuchać, zanika poczucie równowagi. Herbatę leję do kubków jedynie do połowy, inaczej wszystko by zostało porozlewane. Zapięcie guzika w koszuli-niestety, już niewykonalne. Chłopcy mają problemy z mową. Muszą uczęszczać do neurologopedy, gdyż ich mowa staje się niewyraźna i potrzebne są ćwiczenia. Mają też problemy z pismem. Piszą bardzo powoli, zdecydowanie nie nadążają za klasą, a samo pismo jest już bardzo ciężkie do rozczytania.  Z wiekiem dochodzi do uszkodzenia mięśnia sercowego oraz deformacji kości, a medycyna wciąż pozostaje bezsilna. Jedyną szansę na powstrzymanie destrukcyjnego działania choroby jest rehabilitacja, której koszty są dla nas  jednak zbyt duże. Nie mam jednak wyjścia, muszę się o nich bić! Nie wolno mi się poddać, bo co będzie wtedy, kiedy mnie zabraknie? Kto się nimi zaopiekuje? Moje bliźniaki walczą o to, by jak najdłużej pozostać sprawnymi ludźmi. Bez Waszego wsparcia nie mamy szansy i nadziei na lepsze jutro, a Karol i Kacper tak bardzo pragną żyć! Pomóż! Teresa - mama Kacpra i Karola REPORTAŻ O BRACIACH –> KLIK

38 756,00 zł ( 44,65% )
Brakuje: 48 036,00 zł
Natalia Pietkiewicz
Natalia Pietkiewicz , 29 lat

Wylew krwi do mózgu niemal odebrał życie Natalii! Pomóż odzyskać zdrowie!

Natalia ma 24 lata i jest po wylewie krwi do mózgu. Na początku marca 2020 roku przechodziła planowaną operację usunięcia tętniaka. Pojawiły się komplikacje - krwiak. Przez niego Natalia omal nie umarła… Dzięki szybkiej interwencji lekarzy przeżyła, jednak jej stan był bardzo ciężki. Wciąż toczymy walkę o zdrowie i sprawność Natalii. Bardzo prosimy o pomoc… Przez długi czas nasza córka była w śpiączce farmakologicznej. Nie było wiadomo, jakie spustoszenie zrobił krwiak. Mogliśmy tylko czekać i mieć nadzieję - ta dodawała nam sił… Niestety, śpiączka i problemy reumatologiczne, które Natalka miała wcześniej, negatywnie wpłynęła na jej zdolność do samodzielnego poruszania się. Dziś robimy wszystko, by córka mogła wrócić do sprawności. Niestety, nie jest to łatwe. Obecna sytuacja epidemiologiczna utrudnia prawidłowe przeprowadzenie rehabilitacji. Musimy przenieść Natalkę do prywatnego ośrodka, jak najszybciej. Tylko wtedy ma szansę wrócić do zdrowia…  Potrzebne są minimum 3 miesiące intensywnej rehabilitacji. Do tego czeka ją jeszcze rekonstrukcja kości czaszki oraz poważna operacja barku. Każda złotówka ma znaczenie, dlatego z całego serca prosimy o pomoc dla Natalki. Ona jest taka młoda…  Nasza córka ma dopiero 25 lat. Studiowała Game Design, co było jej największą pasją. Powinna właśnie zaczynać dorosłe życie, móc cieszyć się z niego, a nie walczyć o zdrowie! Wierzymy jednak, że jej młody i waleczny organizm podoła, że wkrótce odzyskamy córkę taką, jaka była przed tragedią. Że Natalka będzie mogła wrócić do życia, które tak bardzo kochała. Bardzo prosimy o wsparcie… Rodzice

71 057,00 zł ( 70,5% )
Brakuje: 29 720,00 zł