Parkinson – podstępna choroba zabierająca mi sprawność! Pomóż mi z nią walczyć!
Mam na imię Paweł i od 11 lat zmagam się z nieuleczalną chorobą, często postrzeganą jako schorzenie starców. Zaczęło się dosyć niepozornie od chwilowych, jak wtedy myślałem, problemów z chodzeniem. Z czasem czułem jednak, że dzieje się coś ze mną znacznie poważniejszego. Objawy nie ustępowały, a do “dziwnego chodu” doszły jeszcze problemy z brakiem władzy w rękach. Udałem się do krakowskiej kliniki neurologii. Po wielu konsultacjach uznano, że konieczne będzie wykonanie badania w celu wykluczenia Parkinsona. Byłem kompletnie zdezorientowany. Jak to możliwe? Przecież mam zaledwie 40 lat. Niestety rzeczywistość okazała się okrutna. Wyniki potwierdziły przypuszczenia lekarzy. To Parkinson po cichu wkradł się do mojego życia i podstępnie zabierał sprawność. Początki były naprawdę trudne. Rozpocząłem leczenie, które na tamten moment przynosiło zadowalające rezultaty. Z czasem pogodziłem się w końcu z diagnozą i nauczyłem się z tym żyć. Niestety po około 5 latach okazało się, że muszę zmienić leki, ponieważ te, które przyjmowałem dotychczas, już na mnie nie działają. Wdrożyliśmy kolejny etap leczenia. I muszę przyznać, że znów było całkiem dobrze. Do czasu. Na przełomie sierpnia i września mój stan uległ pogorszeniu. Przeszedłem kolejne badania i konsultacje, podczas których dowiedziałem się, że choroba rozwinęła się do tego stopnia, że samo leczenie farmakologiczne już nie wystarcza. Tym razem ratunkiem dla mnie miała być głęboka stymulacja mózgu – DBS. Polega ona na wszczepieniu cienkich elektrod stymulujących do głęboko położonych części mózgu. Wszczepione elektrody generują impulsy elektryczne modyfikujące działanie ośrodków nerwowych odpowiedzialnych za rozwój Parkinsona. Skutki choroby towarzyszą mi każdego dnia. Drżenie ciała, problemy z mową, czasem z chodzeniem – to smutna rzeczywistość. Muszę być pod stałą kontrolą specjalistów i regularnie przyjmować leki. Tylko w ten sposób mogę kontrolować chorobę. Po wszczepieniu elektrod czuję się różnie. Wiem, że na tym moja droga się nie kończy. Choć walczę już 11 lat, przede mną pewnie jeszcze wiele zakrętów, których na ten moment nie mam jak dostrzec. Leczenie i wizyty, które często odbywam prywatnie, są bardzo kosztowne. Przez te wszystkie lata starałem się wraz z najbliższymi opłacać leczenie z własnej kieszeni. Dziś jednak chciałbym prosić także o Wasze wsparcie. Życie ze świadomością nieuleczalnej choroby nie jest łatwe. Głęboko jednak wierzę w to, że leczenie i rehabilitacja pomogą mi spowolnić jej rozwój, co da mi jeszcze wiele dobrych lat życia. Za każde okazane wsparcie i przekazaną darowiznę już teraz dziękuję! Paweł