Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Pola Kostrzewa
Pilne!
5 dni do końca
Pola Kostrzewa , 2 latka

OGROMNY GUZ zajął niemal cały brzuszek❗️BŁAGAMY o życie dla Polci❗️

18 czerwca 2024 – dzień, w którym Pola skończyła 21 miesięcy i dzień, w którym nasze życie wywróciło się do góry nogami… Pola nie miała żadnych „bolących” objawów, wiec gdy w czerwcu pod żebrem zauważyłam u niej zgrubienie, razem z mężem nie podejrzewaliśmy, że właśnie zaczyna się najgorszy okres naszego życia. Zgłosiliśmy się na SOR i po wstępnych badaniach pani doktor zdiagnozowała dużą torbiel z płynem i krwią w brzuszku Polci. Zostałyśmy przewiezione do UCK w Gdańsku w celu dalszej diagnostyki. Córeczka nie rozumiała, dlaczego jest w obcym miejscu, obcym łóżku i obce panie próbują ją zbadać, pobrać krew. Dlaczego ma podpięte tyle kabelków, że nie może się ruszyć… Strasznie płakała, bo bała się obcych jej osób i tego co się dzieje. Tej nocy pierwszy raz przetoczono jej krew. W kolejnych dniach przeszliśmy przez rezonans, tomograf, kilka USG. Pola była usypiana do większości badań. Strach przed obcymi ludźmi powodował, że dostawała ataku paniki i histerii, przez co ciężko było ją zbadać. Lekarze nie byli pewni, co Poli dolega. Dla jednych była to torbiel i uważali, że czas działa na naszą korzyść, bo może wszystko się wchłonie. Dla innych guz Willmsa, dla kolejnych neuroblastoma/hepatoblastoma. Wiedzieliśmy, że guz ma 15×10.5×9.5 cm i nie było wiadomo, z jakiego narządu wychodzi, bo uciskał prawie wszystko w małym brzuszku…  Wstępnie otrzymaliśmy diagnozę guz Willmsa. Została przygotowana chemia, jednak chwilę później przyszły wyniki dobowej zbiórki moczu. Okazało się, że wartości katecholamin są podwyższone, co oznaczało ze podejrzenie neuroblastomy staję się coraz bardziej rzeczywiste.  Ze względu na rozmiar guza i możliwość jego nagłego pęknięcia zostaliśmy wysłani samolotem na scyntygrafie do CZD w Warszawie. Tam potwierdziło się najgorsze – guz świeci. Wróciliśmy samolotem do UCK w Gdańsku, gdzie podjęto decyzję o operacji, podczas której mogło stać się wszystko... Guz zajmuje pół brzucha, przemieszcza organy i opina się na nim żyła…  Finalnie udało się pobrać wycinek do biopsji, zrobić trepanobiopsje i założyć cewnik Broviac. OIOM i brak możliwości zostania z dzieckiem potęgował w nas strach i niepewność przed diagnozą. Niestety, wyniki nie pozostawiały złudzeń – to neuroblastoma 2/3 z genem N myc. Bardzo groźny i złośliwy nowotwór Szok, niedowierzanie. Nasze serca pękły na milion kawałków, wylaliśmy morze łez, czuliśmy się jak w najgorszym koszmarze…  W głowie głównie pojawiało się pytanie, dlaczego właśnie nasza tyle lat wyczekiwana córeczka? Co będzie dalej? Na drugi dzień rozpoczęła się chemioterapia składająca się z 8 cykli co 10 dni. Aktualnie Pola jest po 5 cyklu chemii. Od 18 czerwca nie byliśmy ani jednego dnia w domu. Szpitalna sala stała się domem dla naszej córki... Pola na co dzień stara się dzielnie znosić każde badanie. Ma nadciśnienie, gorączkę neutropeniczną. Przeszła 4 toczenia krwi, zaraziła się bakterią i straciła apetyt, przez co zaczęła gubić wagę i założono jej sondę dojelitową. Czeka nas długie i kosztowne leczenie składające się z chemioterapii, operacji, megachemii z autoprzeszczepem, radioterapii oraz immunoterapii. Ze względu na gen oporny na leczenie znajdujemy się w grupie wysokiego ryzyka. To oznacza, że każdy dzień może być ostatnim dniem życia naszej Poli! Dlatego po skończeniu cyklu leczenia refundowanego w Polsce MUSIMY lecieć do USA na podanie terapii przeciw wznowie. Jesteśmy na początku drogi, ale już dziś zaczynamy zbierać pieniążki, gdyż kwota jest ogromna i nieosiągalna dla nas. Do tej pory oboje pracowaliśmy, ale żeby być przy córce musiałam przejść na opiekę. Chcemy, aby ten koszmar jak najszybciej się skończył, dlatego z całego serca błagamy o pomoc i wsparcie w tej trudnej walce już dziś… Proszę, pomóż nam uratować największy skarb, naszą kochaną córeczkę! Rodzice Poli ➡️ Waleczna Polusia vs neuroblastoma - licytacje charytatywne [FACEBOOK] ➡️ Obserwuj losy małej Poli także na Facebooku! - Pola vs Neuroblastoma-siładlapoli 

623 240,00 zł ( 29,29% )
Brakuje: 1 504 420,00 zł
Dorota Gromniak
Pilne!
5 dni do końca
Dorota Gromniak , 42 lata

WZNOWA❗️Jestem mamą i żoną – chcę żyć i muszę walczyć!

Gdy myślałam, że najgorsze już za mną – choroba wróciła! Walczę z rzadkim złośliwym nowotworem, lecz nie zamierzam się poddawać. Każdego dnia staram się wierzyć, że czeka na mnie lepsza przyszłość. Jednak nie poradzę sobie bez wsparcia… Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc.   Wszystko zaczęło się w 2022 roku. Na moim przedramieniu pojawił się guzek, który zaczął rosnąć. Lekarz skierował mnie na biopsję. Wynik był dla mnie szokiem… Czekał mnie zabieg. Dopiero badanie histopatologiczne ostatecznie potwierdziły diagnozę. Wtedy nie było złudzeń, że to nowotwór tkanek miękkich o wysokim stopniu złośliwości, który jest ciężki do leczenia. Przeszłam wycieńczającą radioterapię i liczyłam, że choroba się wycofa. Niestety, tak się nie stało… Zamiast tego pojawiły się przerzuty do węzłów chłonnych, które są bardzo rzadkie przy takim przypadku. Nie dość, że mam rzadki nowotwór, to jeszcze nietypowe przerzuty… Chemioterapia nie przyniosła efektu – komórki nowotworowe tego typu mają dużą odporność na leki. Lekarze wówczas podjęli decyzję o przyspieszeniu operacji.   Kolejna radioterapia – długa i bardzo mocna, dała mi nadzieję. Niestety, pół roku później przyszła kolejna WZNOWA i znów konieczna była operacja. Nie wiem co, będzie dalej. Czekam na decyzję lekarzy. Muszę jednak zrobić wszystko, by pokonać tę bezlitosną chorobę. Potrzebuję wspomagającego leczenia i immunoterapii, by mieć jak największe szanse. By w końcu raz na zawsze pokonać nowotwór.   Rodzina jest dla mnie wszystkim. Mam dwie nastoletnie córki, wspierającego męża, przyjaciół, swoje pasje, plany i marzenia. Lubię aktywnie spędzać czas i chcę cieszyć się życiem, dlatego proszę o pomoc w tej trudnej walce. Nawet najmniejsza wpłata na znaczenie. Będę Wam ogromnie wdzięczna za okazałą pomoc.  Dorota ➡️ Licytacje dla Doroty

54 033,00 zł ( 28,21% )
Brakuje: 137 457,00 zł
Sławomir Karmowski
5 dni do końca
Sławomir Karmowski , 54 lata

Sławek otarł się o śmierć! Dziś chce jedynie przytulić swoje maleńkie wnuczęta... POMÓŻ!

Wypadłem z balkonu, remontując ukochany dom. Nie pamiętam momentu upadku. Wiem, że kiedy żona mnie znalazła, poprosiłem ją, by przerzuciła mnie na plecy. Karetka, która przyjechała, zabrała mnie do szpitala na sygnale. Dopiero wtedy zaczął się cały koszmar… Lekarze walczyli o moje życie! Mam na imię Sławek. Od urodzenia mieszkałem w mieście, ale moim odwiecznym marzeniem był domek na wsi. Jakiś czas temu przeprowadziliśmy się tam z moją ukochaną żoną. Wkładamy w jego remont całe serce. Zawodowo pracuje jako kierowca tira, a prywatnie jestem dziadkiem dla dwojga cudownych wnucząt. Jedno z nich urodziło się zaledwie dwa tygodnie temu, a ja ubolewam, że nie mogę być w tych dniach u boku rodziny. Wszystko przez tragiczny wypadek… Podczas remontu wypadłem z balkonu z wysokości trzech metrów. W wyniku upadku doznałem złamania kręgosłupa w ośmiu miejscach oraz ciężkiego urazu klatki piersiowej. Dodatkowo złamany mostek i seryjne złamanie żeber z przemieszczeniami. Mam połamane wszystkie kości odpowiadające za podtrzymanie klatki piersiowej. Uniemożliwia mi to swobodne oddychanie, poruszanie się, a także bycie samodzielnym. W tych wszystkich nieszczęściach wystąpiła także odma płucna. Po wypadku przeszedłem ciężką operację z implantami, co uratowało mi rdzeń kręgowy i płuca. Niestety, to nie wystarczy. Aby wrócić do normalnego życia, muszę odbyć wielomiesięczną rehabilitację. Teraz zostałem odesłany do domu, aby nabrać sił i się zregenerować. Z powodu niestabilnej klatki piersiowej nie mogę wykonywać sporej ilości czynności. W tych zmaganiach towarzyszy mi żona, która pomaga mi się pionizować. Od wypadku towarzyszy mi ogromny ból gojących się ran i złamań. To trudne do wytrzymania, ale muszę mieć siłę i walczyć dla siebie i moich bliskich. W dalszej perspektywie chciałbym się rehabilitować, ale jednocześnie zabezpieczyć rodzinę przed dodatkowymi kosztami leczenia. Chciałbym wziąć na ręce moje malutkie, dwutygodniowe wnuczę i pokazać mu piękny świat. Teraz to niemożliwe. Proszę o wsparcie w tym trudnym czasie. Sławek

13 243,00 zł ( 13,73% )
Brakuje: 83 140,00 zł
Adam Andrzej Oniszczuk - "Świnoujski Neptun"
Pilne!
5 dni do końca
Adam Andrzej Oniszczuk - "Świnoujski Neptun" , 69 lat

Walka Adama z RAKIEM trwa❗️Potrzebna POMOC❗️

Drodzy przyjaciele, znajomi i wszyscy ludzie dobrej woli... Zwracam się do Was z prośbą o pomoc dla mojego ojca i zarazem najlepszego przyjaciela, który od 2023 roku zmaga się z ciężką chorobą – złośliwym rakiem pęcherza moczowego. Do tej pory tata przeszedł już cztery operacje wycięcia guzów, a obecnie czeka na radioterapię oraz, niestety, najprawdopodobniej na całkowite usunięcie pęcherza moczowego. Ale zacznijmy od początku… Tata odkąd pamiętam ma duże problemy ze swoim zdrowiem, jednak w 2021 roku zaczęły się stawać one wyjątkowo dokuczliwe. Pojawił się częstomocz i powracające infekcje. Zabrałam tatę do urologa, który wykonał badanie USG. Wyniki badań były dobre, więc skończyło się wyłącznie na antybiotyku. Niestety, po roku objawy znów się pojawiły. Kolejna wizyta, badania i nasze wielkie zaskoczenie. Lekarz wykrył dużą masę! Konieczna była pilna diagnostyka. Wyniki cystoskopii nie pozostawiały złudzeń – w organizmie taty wykryto duże ogniska nowotworu… Byliśmy przerażeni! Od tego czasu tata przeszedł aż 4 razy usunięcie guzów, które szybko powracały. Lekarze rozkładali ręce z niemocy, leczenie stawało się coraz bardziej niebezpieczne dla jego życia. Niestety, tata oprócz raka zmaga się również z wieloma innymi chorobami: zaawansowaną cukrzycą, chorobą niedokrwienną serca oraz chorobą wieńcową. Obecnie tata jest leczony w Narodowym Instytucie Onkologicznym, do którego został skierowany ze szpitala w Płońsku, ponieważ tamtejsze możliwości leczenia zostały wyczerpane. Przed nim jeszcze długa i trudna droga, pełna kosztownych badań, leków, wizyt u specjalistów oraz zabiegów. Ponadto, ze względu na konieczność częstych dojazdów do szpitali, potrzebne są środki na paliwo i inne niezbędne artykuły medyczne. Tata to niesamowity człowiek, marynarz z zawodu i kucharz z pasji, a także miłośnik marynistyki, który przez lata zarażał swoją energią jako performerski Świnoujski Neptun. Pewnie nie jednej osobie namalował na twarzy uśmiech. Dziś to on jest w ciężkiej sytuacji i potrzebuje Waszego wsparcia.! Dlatego zwracam się do Was z gorącą prośbą o pomoc, która pomoże tacie wygrać tę nierówną walkę o najwyższą stawkę, jaką jest życie. Każda, nawet najmniejsza wpłata, jest na wagę złota i pomoże pokryć koszty leczenia oraz poprawić jakość życia taty w tym trudnym czasie. Dziękujemy za każdą okazaną pomoc, dobre słowo i wsparcie. Razem możemy zdziałać wiele! Ania, córka Adama

2 004 zł
Piotr Kożuchowski
5 dni do końca
Piotr Kożuchowski , 45 lat

🚨Po udarze był w stanie KRYTYCZNYM! Mąż, tata i strażak walczy o powrót do sprawności!🚨

Nigdy nie sądziłam, że dotknie nas tak ogromna tragedia.... W ciągu zaledwie jednego dnia runął cały nasz świat. Piotr – ukochany mąż, troskliwy tata i odważny strażak nagle musiał walczyć o życie! Mój mąż trafił do szpitala z ostrym bólem głowy. Miał zadzwonić do mnie następnego dnia rano. Mijały godziny, a mój telefon milczał… Pamiętam doskonale tę przerażającą ciszę. W końcu, po kilku godzinach oczekiwania zadzwonił lekarz – Piotr w stanie KRYTYCZNYM był przewożony do szpitala w Warszawie! Okazało się, że miał UDAR! Wiedliśmy spokojne i szczęśliwe życie. Mamy czterech wspaniałych synów, chłopcy są bardzo zżyci ze swoim tatą. Piotr jest strażakiem, a służba zawsze sprawiała mu wielką satysfakcję. Był zdrowym, pełnym życia i energii mężczyzną! Dzień, w którym miał udar, pamiętam doskonale, jakby to było wczoraj… Świat na chwilę się zatrzymał, a chwilę później zawalił! To był styczniowy poranek, jak każdy inny. Piotr wstał rano i zaczął szykować się do wyjścia. Po chwili zawołał mnie i powiedział, że bardzo boli go głowa. Potem wszystko działo się już tak szybko…  Piotr zaczął tracić czucie w prawej ręce, następnie w prawej nodze. Wiedziałam, że muszę działać i natychmiast wezwałam pogotowie. Aż boję się pomyśleć, co by się stało, gdybym w tamtym momencie nie była z nim w domu! Gdy przyjechała karetka, Piotr dostał leki, po których poczuł się lepiej. Myślałam wtedy, że ten koszmar się skończył, a stan męża jest już stabilny. Ratownicy medyczni postanowili jednak zabrać Piotra do szpitala na dodatkowe badania. Jeszcze tego samego dnia rozmawialiśmy przez telefon, mówił, że znów boli go głowa. Miał wziąć leki i odezwać się następnego dnia. Nie przypuszczałam, że będzie to moja ostatnia, zwyczajna rozmowa z mężem… Piotr nie był w stanie do mnie zadzwonić. W rozmowie z lekarzem dowiedziałam się, że doznał udaru, a jego stan jest krytyczny! Nie mogłam uwierzyć w nieszczęście, jakie na nas spadło! Nasze dzieci potrzebują obojga rodziców, tymczasem ich ojciec walczył o życie! Z drżącym sercem czekałam na poprawę stanu zdrowia Piotra. Modliłam się, by wszystko było dobrze. Ten niepewny czas był tak bardzo przytłaczający... Jednak determinacja, jaką mąż na co dzień wykazywał się w pracy, objawiła się też w tej nierównej walce o życie! Piotr wygrał! Jego stan w końcu zaczął się poprawiać, ale sytuacja nadal jest trudna. Lekarze z początku nie dawali mu właściwie żadnych szans – mówili, że Piotr do końca życia będzie przykuty do łóżka. Na szczęście się mylili! Mój mąż każdego dnia walczy o powrót do sprawności. Ogromna poprawa jego stanu zdrowia nastąpiła po rozpoczęciu rehabilitacji. Dzięki niej, Piotr jest już w stanie siedzieć przy asekuracji. Mąż nie mówi, ale rusza oczami i stara się poruszać rękoma. Kręci głową, ruchem warg próbuje też przekazywać krótsze słowa. Żyje i jest świadomy – a to najważniejsze.  Nie ma słów, które wyrażą to, jak bardzo chciałabym, by Piotr odzyskał sprawność. Niestety wiem, że wymaga to intensywnej rehabilitacji i ciężkiej pracy. Pęka mi serce, gdy codziennie patrzę jak mój mąż, niegdyś pełen energii i radości, teraz nie jest w stanie sam utrzymać własnej głowy. Sama mogę jedynie dbać o niego najlepiej jak potrafię i wspierać przy ćwiczeniach w domu. Chłopcy też tak bardzo tęsknią za tatą, z którym mogli pograć w piłkę czy po prostu porozmawiać! Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się opłacić turnus rehabilitacyjny. Jestem Wam za ro niezwykle wdzięczna! Udało się nam wypracować już pierwsze małe sukcesy. Piotr coraz lepiej porusza lewą ręką i nogą oraz pomału zaczyna podnosić głowę. Są to drobne postępy, jednak dla nas to prawdziwe kamienie milowe! Dodatkowo mąż coraz częściej się z nami komunikuje – najczęściej poruszając głową – kiwając nią lub kręcąc. Czasami nawet odpowiada nam szeptem. Za każdym razem nie mogę powstrzymać wzruszenia, tak bardzo się bałam, że już nigdy nie usłyszę głosu Piotra... Niestety, nasza walka wciąż tra i nadal potrzebujemy waszego wsparcia. Po powrocie z turnusu rehabilitacyjnego niezbędne jest kontynuowanie terapii w domu. Koszty zaadoptowania garażu na pokój rehabilitacyjny oraz zakup niezbędnego specjalistycznego sprzętu są jednak ogromne i bardzo ciężko jest udźwignąć je samodzielnie. Piotr każdego dnia pokazuje nam ogromną siłę i determinację do odzyskania sprawności. Wierzę, że uda mu się wywalczyć zdrowie – nie da rady zrobić tego jednak sam. Mój mąż całe życie pomagał innym, lecz teraz to on potrzebuje wsparcia... Z całego serca proszę Was o pomoc!  Ewa, żona

13 555,00 zł ( 18,72% )
Brakuje: 58 840,00 zł
Katarzyna Fuchs
5 dni do końca
Katarzyna Fuchs , 44 lata

Udar mógł zabić matkę dwójki dzieci❗️ Pomóż Kasi wrócić do rodziny❗️

W ciągu dnia staram się jak mogę, by zapewnić mojej żonie wsparcie. W nocy nie jestem w stanie spać. Bałagan myśli w mojej głowie nie daje mi spokoju. Mieliśmy tak piękne i szczęśliwe życie. Dziś pozostały po nim tylko niewielkie ślady. Wszystko rozpadło się w jednej chwili… Na początku marca 2024 roku Kasi dokuczał uporczywy ból głowy. Zgłosiliśmy się do lekarza, jednak nie można było wskazać jednoznacznej przyczyny. Ból był na tyle silny, że karetka zabrała żonę do szpitala, gdzie doszło do nagłego pogorszenia stanu i utraty przytomności. Niezbędna była ratująca życie operacja. Godziny dłużyły się, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie dawałem rady… Po operacji lekarz poinformował nas, że żona przeszła udar, a rokowania nie są dobre. Kasia mogła się już nigdy się nie obudzić. Byłem załamany. Świadomość, że możemy już nigdy nie porozmawiać łamała mi serce. Wydawało mi się, że to zły sen, który zaraz odejdzie w zapomnienie. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że los chce mi ją odebrać… Na szczęście, po dziesięciu dniach śpiączki, powieki Kasi delikatnie się podniosły. Nawiązała ze mną kontakt wzrokowy. Początkowo, bardzo krótki i niepewny, jakby dopiero uczyła się patrzeć. Z upływem dni coraz częściej pozostawała przytomna. Odpowiadała na pytania poprzez mruganie lub delikatny uścisk dłoni. Te gesty trzymały mnie przy życiu. Niedługo później Kasia zaczęła oddychać samodzielnie, bez pomocy respiratora. To był dla nas wielki dzień. Dawał nadzieję i siłę do dalszej walki. Codziennie czuwaliśmy przy jej łóżku. Nie mogliśmy pozwolić, żeby była sama. Od końca kwietnia 2024 roku Kasia przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym. Choć z każdym nowym tygodniem widać postępy, przed nami bardzo dużo pracy. Koszty są ogromne, a oszczędności topnieją w zastraszającym tempie. Wspólnie z rodziną, jesteśmy z Kasią prawie 24 godziny na dobę, wspieramy ją i bierzemy udział w jej ćwiczeniach. Takie działanie przynosi dobre efekty. Kasia jest bardzo zdeterminowana i daje z siebie wszystko.  Jest bardzo dużo do zrobienia. Żona ma poważne problemy ze wzrokiem, nie mówi i nie je samodzielnie. Ma problem z przełykaniem, niedowład całej lewej strony ciała i bardzo osłabione od długotrwałego leżenia mięśnie. Wymaga stałej opieki. Nie mogę uwierzyć, że jeden moment zmienił ją nie do poznania. Przed udarem Kasia była bardzo aktywna. Pracowała w kilku międzynarodowych korporacjach, kochała górskie wyprawy, jazdę na rowerze, zwiedzanie klimatycznych miasteczek i odpoczynek nad wodą. Ostatnio zaczęła naukę gry na pianinie. Dla Kasi od zawsze najważniejsza była rodzina. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci: Mię i Leona oraz dwa psy. Jesteśmy nierozłączni. Kochamy spędzać razem czas. Teraz ta możliwość jest ograniczona. Dzieci bardzo tęsknią za mamą… To trudne chwile. Zawsze ze wszystkim radziliśmy sobie sami. Tym razem się to nie uda. Musiałem zredukować pracę do koniecznego minimum, by mieć czas na zajmowanie się żoną i dziećmi. Koszty leczenia, rehabilitacji oraz przejazdów są tak wysokie, że nie jestem w stanie sam ich pokryć. Potrzebne nam wsparcie. Pokładam w Was moją nadzieję… Proszę, pomóżcie nam… Mąż Wojciech

128 493,00 zł ( 30,19% )
Brakuje: 297 039,00 zł
Angelika Zaucha
5 dni do końca
Angelika Zaucha , 30 lat

Niejednokrotnie krzyczałam i płakałam z bólu... Pomóż mi zatrzymać tę chorobę❗️

W maju 2023 roku moje całe życie zmieniła diagnoza endometriozy. Wciąż mało znana choroba, która działa na podobnej zasadzie co nowotwór – z czasem daje przerzuty na kolejne narządy, może nawet dotrzeć do mózgu. Żyję w ogromnym bólu, bo to główny objaw endometriozy. Według kobiet chorych, które rodziły dzieci, tak silny, że porównywalny do bóli porodowych.  Schorzenie to polega na tym, że komórki endometrium wydostają się poza swoją prawidłową lokalizację, jaką jest jama macicy i osadzają się na napotkanych narządach w jamie brzusznej. Ja niestety mam jej najcięższą postać, czyli głęboko naciekającą. W moim przypadku endometrioza rozgościła się w przegrodzie pochwowo-odbytniczej, tworząc tam guz w sklepieniu pochwy oraz na więzadłach krzyżowo-macicznych, które zrosły się z jelitem. Na ostatnim badaniu okazało się, że choroba dała także przerzuty na oba jajniki, które skleiły się w zrost z otrzewną. W dzieciństwie przeszłam operację nerki, przez co nie działa ona w stu procentach, dlatego nie mogę pozwolić na to, aby endometrioza zaatakowała układ moczowy i moją jedyną w pełni zdrową nerkę. Codziennie żyję w strachu, czy może właśnie to nie dzieje się w tym momencie. Przed diagnozą występował u mnie tylko w czasie miesiączki i owulacji. Od jakiegoś czasu towarzyszy mi prawie codziennie. Pójście do toalety, zwykłą czynność, jest dla mnie męką. Niejednokrotnie szłam do łazienki na kolanach, a na toalecie krzyczałam i płakałam z bólu. Z powodu ciągłego stanu zapalnego w jamie brzusznej prawie cały czas mam stan podgorączkowy.  Tak nie wygląda normalne życie. Każdy, kto mnie zna, wie, że zawsze byłam bardzo szczupłą kobietą. Teraz moje narządy wewnętrzne potrafią tak bardzo napuchnąć, że jest to bardzo widoczne dla otoczenia. W jednej z prywatnych placówek specjalizujących się w endometriozie zaproponowano mi leczenie hormonalne, które ma na celu spowolnić przebieg choroby i odwlec operację w czasie, ponieważ wycięcie guza z przegrody pochwowo-odbytniczej jest obarczone ryzykiem powstania przetoki i założenia stomii. Ja niestety nie mogę przyjmować hormonów z powodu innej choroby przewlekłej, więc endometrioza postępuje z każdym dniem. Na szczęście znalazłam lekarza w Niemczech, który podejmie się operacji. Chciałabym ją wykonać jak najszybciej, aby endometrioza nie niszczyła mojego organizmu, a zwłaszcza jajników. Gdyby do tego doszło, w przyszłości nie mogłabym zostać mamą… Już teraz moja rezerwa jajnikowa spadła, mimo że zmiany na jajnikach nie są jeszcze jakieś ogromne, a z każdym dniem rosną… Każda pomoc finansowa jest dla mnie na wagę złota! Angelika

5 851 zł
Michalina Jakubiec
5 dni do końca
Michalina Jakubiec , 2 latka

Diagnoza, która zmienia całe życie... Trwa walka z Zespołem Retta❗️Pomóż Michasi❗️

W marcu 2024 wydarzyło się coś, co rodzic każdego chorego dziecka zapamiętuje już do końca życia. Moment, w którym pada okrutna diagnoza, która zmienia całe życie. Zespół Retta… To choroba, która odbiera dziewczynkom wszystkie umiejętności, kawałek po kawałeczku… Jedynym ratunkiem dla naszej Michasi jest koszmarnie drogie leczenie w USA. Prosimy o pomoc w uzbieraniu kwoty, która pozwoli marzyć o normalnym życiu dla naszej córeczki! Do niedawna żyliśmy w przekonaniu, że pokonanie przeciwności, z którymi mierzy się Michalinka, będzie łatwiejsze. Wszystko wskazywało na to, że córeczka cierpi na chorobę mięśni. Dlatego przeżyliśmy prawdziwy szok, gdy okazało się, że opóźniony rozwój Michasi jest wynikiem jednej z najrzadszych i najpoważniejszych chorób neurologicznych…  Dziś już wiemy, że bez leczenia nasze córka będzie gasnąć każdego dnia, a my nie będziemy mogli nic na to poradzić… To straszna perspektywa, gdy wie się, że każda ciężko wypracowana przez nią umiejętność, może zniknąć z dnia na dzień…  Przeciwnik, z którym walczymy to jeden z tych najcięższych, ale mamy nad nim tę przewagę, że został wykryty na wczesnym etapie. Jeśli szybko zareagujemy, mamy szansę uniknąć pojawienia się kolejnych objawów. Kwota leczenia jest jednak ogromna… Koszt tygodniowej terapii to 10 300 dolarów! Co rocznie daje nam aż 2,2 miliona złotych! Dlatego zdecydowaliśmy o założeniu tej zbiórki i poproszeniu Was o pomoc! Córeczkę zaczęliśmy rehabilitować od 5. miesiąca życia, z powodu występującego u niej obniżonego napięcia mięśniowego i opóźnień w rozwoju. Mimo wdrożenia intensywnej rehabilitacji, Michasi nie udawało się osiągać kolejnych kamieni milowych. Robiliśmy wszystko, żeby znaleźć odpowiedź, dlaczego nasza córka się nie rozwija. Lekarze sugerowali, że dzieje się tak przez chorobę mięśni. Dopiero po przeprowadzeniu badań genetycznych okazało się, że nie chodzi o schorzenie mięśni, a o groźną chorobę, Zespół Retta. To zmieniło wszystko! Teraz dzielimy czas na przed i po diagnozie... Perspektywa walki o sprawność Michasi za pomocą intensywnej rehabilitacji nas nie przerażała. Wiedzieliśmy, że będzie musiała znieść więcej niż jej zdrowi rówieśnicy, ale że dzięki naszemu zaangażowaniu wszystko będzie dobrze.  Niestety, Zespół Retta to nieporównywalnie większe wyzwanie. Zaburzenia związane z tą genetyczną chorobą obejmują niemal cały organizm, doprowadzając do głębokiej niepełnosprawności. Dziewczynki chore na Zespół Retta stopniowo tracą nabyte umiejętności oraz kontrolę nad swoim ciałem. Choroba zabiera im możliwość komunikowania się, samodzielnego przemieszczania oraz całkowicie uzależnia od pomocy najbliższych. Dziewczynki z Zespołem Retta określa się jako “Milczące Anioły” lub “Żywe lalki”... Michasia codziennie walczy z chorobą i dzielnie znosi rehabilitację. Jest pod opieką wspaniałych fizjoterapeutów, neurologopedów, neurologów oraz lekarzy z niemalże każdej specjalizacji. Uczy się jeść, pić, raczkować, samodzielnie siadać, komunikować się. Różnych rzeczy, które dzieci w jej wieku już umieją. Dbamy o Michasię i robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby jej pomóc. Niestety przeciwnik jest bezlitosny i mimo ciężkiej pracy naszej córki postępy, które osiągnie, mogą zostać utracone praktycznie z dnia na dzień… Tak naprawdę nie wiemy, co spotka nas kolejnego dnia… Regres może przyjść nagle, może pojawić się padaczka, a pewnego dnia przestaniemy mieć z córką jakikolwiek kontakt… Bardzo się tego boimy. Michasia jest najbardziej uśmiechniętym dzieckiem na świecie. Bardzo lubi spędzać czas ze swoją 4-letnią siostrą, Antosią. Marzyliśmy o tym, że niedługo nasze pociechy będą razem spędzać czas. Póki co nasza starsza córka musi cierpliwie czekać na to, kiedy będzie mogła pobiegać i poskakać razem z siostrą. A widzimy, jak bardzo tego pragnie… My wierzymy, że jeszcze kiedyś będzie to możliwe.  Wielką nadzieją dla nas oraz całej społeczności związanej z zespołem Retta jest terapia genowa, która jest w stadium badań. Naukowcy szacują, że będzie dostępna za około 2 lata. Ale my nie mamy czasu do stracenia! Do czasu pojawienia się leku, musimy utrzymać Michasię w jak najlepszej formie, tak aby terapia genowa miała szansę jej pomóc. Z całych sił apelujemy o pomoc do wszystkich ludzi dobrej woli. Prosimy, otwórzcie swoje serca. Wspólnie zatrzymajmy tę okrutną chorobę. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę i każde udostępnienie. Razem walczymy o Michasię! Roksana i Kamil – rodzice ➡️ Licytacje na Facebooku ➡️ Strona Michasi na Facebooku 📻 Audycja z Radia Łódź 🎥 Reportaż w Toya TV 🎦 Reportaż w TVP3 Łódź

652 010,00 zł ( 8,75% )
Brakuje: 6 794 798,00 zł
Hania Goleń
5 dni do końca
Hania Goleń , 10 lat

Hania walczy o zdrowie i sprawność przez całe swoje życie... Pomocy!

Godziny rehabilitacji, mnóstwo trudu, czasem łez... Wszystko po to, by Hania miała szansę być samodzielna! Wiemy, że to, co uda się nam wypracować dzisiaj, gdy jest jeszcze dzieckiem – zadecyduje o całej jej dorosłości... Wiadomość o ciąży była najpiękniejszą w życiu, przyszło szczęście, które trudno opisać słowami. Wszystko przebiegało prawidłowo, aż do półmetka ciąży, gdy dostałam krwawienia. W szpitalu szokująca diagnoza – 4 cm rozwarcia, poród może zacząć się w każdej chwili! Usłyszeliśmy: „Państwa dziecko waży ledwie 500 gram, szanse na przeżycie minimalne. Jeśli nawet przetrwa, będzie bardzo ciężko chore." Szok, niedowierzanie – czy to koszmar, z którego zaraz się obudzimy? Dlaczego to spotkało właśnie nas, właśnie naszą wymarzoną Kruszynkę?! Od tego momentu kolejne cztery tygodnie leżałam bez ruchu w szpitalu, każdego dnia modląc się, by Hania wytrzymała jeszcze jeden dzień, by Bóg pozwolił córeczce jeszcze trochę podrosnąć. W końcu nie można było czekać – w 27. tygodniu ciąży z wagą 1080 g Hania przyszła na świat. Nasz mały wielki cud, najlepszy prezent dla Dzień Ojca. Gdy córeczka skończyła 1,5 roku, jeszcze nie stała, nie chodziła ani nawet nie siedziała samodzielnie. Na jednej z konsultacji lekarz powiedział nam bez ogródek – Hania ma dziecięce porażenie mózgowe. Niestety… Jedyne, co mogliśmy wtedy zrobić, to skupić się na rehabilitacji. Parę lat temu pojawiła się jednak ogromna szansa dla Hani. Gdy oczekiwaliśmy na narodziny jej młodszego braciszka, dowiedzieliśmy się o możliwości pobrania komórek macierzystych z jego krwi pępowinowej. Mogły one potem zostać przeszczepione Hani i pomóc jej w chorobie! Koszt był ogromny, jednak z Waszą pomocą udało się przeprowadzić terapię komórkami macierzystymi. Z całego serca dziękujemy za dobro, które nam wtedy okazaliście. Po pięciokrotnym podaniu komórek macierzystych i uczestnictwie po każdym z podań w intensywnych turnusach rehabilitacyjnych stał się cud! Hania w wieku 5 lat zaczęła samodzielnie chodzić! Dziś po upływie paru lat od terapii Hania wciąż zdobywa nowe umiejętności. Jednak aby mogła rozwijać się dalej i by nie doszło do pogorszenia jej stanu – musi być w ciągłej rehabilitacji, tej codziennej oraz tej turnusowej. Skumulowana dawka intensywnych ćwiczeń w ciągu 2 tygodni przynosi bardzo dobre efekty, natomiast na co dzień pracujemy nad tym, by te efekty utrzymać. Systematyczność w ćwiczeniach jest bardzo ważna, gdyż wzmożone napięcie mięśniowe sprawia, że pojawiają się przykurcze, ból, deformacje kostno-stawowe – źle wpływa także na rozwój bioder, kręgosłupa. Bardzo dobry wpływ na wzmożone napięcie mięśniowe w przypadku Hani mają ćwiczenia na platformie wibracyjnej. Reguluje ona i obniża napięcie oraz zmniejsza jej ból spowodowany przykurczami. Nasza córeczka na co dzień chodzi także w ortezach kończyn dolnych, które musi nosić, by zatrzymać możliwie jak najdłużej deformacje kostne. Do nich potrzebne są również specjalistyczne buty. Rehabilitacja, której potrzebuje nasza córeczka, jest bardzo droga. Trwa już od 10 lat, a będzie towarzyszyć nam nieustannie. Jednak w wieku dziecięcym, gdy rośnie całe ciało, kości, rozwijają się mięśnie – nie możemy jej zaniedbać! Od tego będzie zależeć jej dorosłe życie. Walczymy, by Hania była samodzielna i miała szansę na życie bez bólu... Prosimy, pomóż naszej małej, dzielnej Wojowniczce! Rodzice  

101 773,00 zł ( 72,75% )
Brakuje: 38 121,00 zł