Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Liza Yaremenko
Liza Yaremenko , 15 lat

Liza potrzebuje na razie jednego cudu - zakupu wózka...

Liza niczym nie różniła się od swoich rówieśników. Wszystko zmieniło się, gdy w wieku 6. miesięcy nagle osłabła, a jej rozwój fizyczny stanął w miejscu...  To było straszne. Nie wiedziałam, co dzieje się z moją córką! Chodziłam do wielu lekarzy, wykonywano jej mnóstwo badań. Każda wizyta w szpitalu wiązała się z ogromnym stresem i napięciem.  Przeprowadzone badania genetyczne pozwoliły potwierdzić rdzeniowy zanik mięśni typu 1! Liza jest niepełnosprawna ruchowo w stopniu znacznym. Nie potrafi sama usiać, ani zrobić kroku. Karmiona jest przez sondę nosowo-żołądkową. Wymaga stałej, całodobowej opieki! Choroba nasiliła się, gdy skończyła 10 lat. Mięśnie pleców były za słabe, dlatego rozwinęła się skolioza. Wkrótce pojawiły się także problemy z oddechem. Wybuch pandemii tylko pogorszył jej zdrowie! Moja córka zachorowała na COVID-19. Była jeszcze słabsza! Własnymi siłami zapewniłam jej opiekę medyczną. Liza jest bardzo dzielna, nie poddaje się i każdego dnia udowadnia, że mimo tylu przeciwności, daje radę. Stara się by także pilną uczennicą i uczestniczy w nauczaniu on-line.  Przed nami jeszcze jedna góra lodowa – operacja kręgosłupa. Cierpię na samą myśl, że moja nastolatka musi znosić tyle bólu i trudności… Dzisiaj stoję przed ogromnym wyzwaniem zakupu elektrycznego wózka inwalidzkiego oraz gorsetu. Jest to niezbędny sprzęt, który nie tylko usprawni jej rozwój fizyczny, ale także umożliwi samodzielne poruszanie.  Proszę, bez Waszej pomocy sama nie podołam tym wydatkom. Liza już nigdy nie będzie miała w życiu łatwo. Możemy jednak zmniejszyć liczbę stojących przed nią przeszkód...  Mama Lizy

1 553,00 zł ( 4,7% )
Brakuje: 31 426,00 zł
Agus Listianingsih
Agus Listianingsih , 50 lat

Tragedia rozgrywająca się tysiące kilometrów od domu❗️Agus musi wrócić do rodziny❗️

Mam na imię Octa i jestem córką Agus. Jesteśmy rodziną z Indonezji. Nasza tragedia nie miała prawa się wydarzyć, a jednak do niej doszło tu, w Polsce. Moją mamę skierowano na prosty – jak wszyscy mówili – zabieg usunięcia migdałków. I już nie wróciła.  Lekarze nie dają jej żadnych szans. Od prawie trzech miesięcy leży w śpiączce na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Nie mogę jej tam zostawić! Jestem pielęgniarką. Kto lepiej zajmie się chorą, jak nie jej własna córka?  Będę mamę rehabilitować i leczyć. Głęboko wierzę, że można jej pomóc. Niczego bardziej nie pragnę i o nic innego się nie modlę. Dlatego też muszę sprowadzić mamę transportem medycznym do Indonezji, ale koszty dla mnie i całej rodziny są nie do udźwignięcia… Polskę od Indonezji dzieli ponad 11 tysięcy kilometrów. Moja mama zdecydowała się jednak na podróż, bo znalazła w tym odległym kraju pracę. Nie powodziło się nam najlepiej, więc praca zarobkowa, nawet tak daleko, wydawała się szczęściem i wybawieniem.  Przez rok pracowała jako masażystka, jednak dość często zapadała na zapalenie migdałków, co zdarzało się już wcześniej. W Polsce zdecydowała się więc na wizytę u laryngologa. Było to jesienią 2022 roku.  Lekarz zasugerował usunięcie migdałków. Zabieg wyznaczono na 1 lutego 2023 roku. Uspakajano mamę, że to rutynowy zabieg, prosty, nieobarczony ryzykiem. Następnego dnia, po jego przeprowadzeniu, miała wrócić do domu.  Nie mogliśmy więc uwierzyć, gdy stała się tragedia! Początkowo lekarz i pielęgniarka twierdzili, że wszystko poszło zgodnie z planem. Potem okazało się, że natychmiast była potrzebna druga operacja! Z nieznanych nam przyczyn skrzep w przełyku spowodował brak dopływu tlenu i zatrzymanie akcji serca. Mamę reanimowano, a potem w stanie krytycznym przewieziono na Odział Intensywnej Opieki Medycznej. Na szczęście udało się ją uratować i zachować przy życiu. Lekarze ustabilizowali jej stan, jednakże doznała rozległego uszkodzenia mózgu i jest w śpiączce. Tyle wiemy...  Prognozy lekarzy wskazują jednoznacznie — mama już nigdy się nie wybudzi! Uszkodzenie jest tak duże, że musiałby stać się cud ! Ale ja w ten cud wierzę, tak jak wierzę w dobro ludzi.  Jestem w Indonezji, zrozpaczona i bezsilna. Cała nasza rodzina, sprzedając wszystko, co posiada, nie jest w stanie zebrać nawet części potrzebnych pieniędzy, by leczyć, rehabilitować, ale najpierw sprowadzić mamę do domu. Nasza nadzieja tylko w dobrych ludziach. To ich błagam o pomoc! Nagle, z dnia na dzień nasz świat się zawalił, nasze nadzieje i plany przepadły. To nic. Póki serce mamy bije, my nie przestaniemy o nią walczyć – wbrew opiniom i wyrokom wydanym przez lekarzy. Błagam Państwa o wsparcie naszych wysiłków w ratowaniu mojej mamy.  Octa, córka *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

18 356,00 zł ( 11,89% )
Brakuje: 135 900,00 zł
Oliwia Podwapińska
Oliwia Podwapińska , 12 lat

Oliwka, to mała bohaterka! Jednak, aby lepiej funkcjonować potrzebuje Twojej pomocy!

Kiedy nasza córka pojawiła się na świecie, wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by była bezpieczna i szczęśliwa. Nie sądziliśmy jednak, że będzie to aż tak trudne…  Krótko cieszyliśmy się jej spokojnym dzieciństwem i krótko byliśmy niemal pewni, że Oliwia jest zdrową dziewczynką. Wtedy nic nie zapowiadało, że już za kilka chwil zaczną się problemy, które będą nam towarzyszyć aż do dzisiaj… Malformacja żyły Galena – ta diagnoza w 2012 roku brzmiała jak wyrok. Jednak wtedy po raz pierwszy uśmiechnęło się do nas szczęście. Udało się znaleźć lekarza i uratować Oliwii życie!  Niestety w trakcie embolizacji okazało się, że to, co lekarze zobaczyli na rezonansie to tylko kawałek... Malformacja sięgała mocno w dalsze partie mózgu! Lekarze musieli podjąć ryzyko – zamykają malformację i dojdzie do komplikacji albo nasze dziecko umrze… To był jeden z najgorszych momentów w naszym życiu… Niestety podczas zabiegu wzrok Oliwii został bardzo mocno uszkodzony. Teraz nasza córka widzi zaledwie 30% tego, co widzi zdrowy człowiek. Niestety z biegiem czasu tarcze jej nerwów wzrokowych bledną… Może to doprowadzić do całkowitej utraty wzroku! Córeczka ma dużego zeza rozbieżnego, widzi tylko fragmenty otoczenia, nie ma widzenia trójwymiarowego. Nie może sama schodzić po schodach, nie widzi przeszkód, krawężników, nie widzi twarzy zbliżających się do niej osób. Praktycznie jest bezbronna, ponieważ nie radzi sobie z zagrożeniami!  W lipcu 2022 r. pojechaliśmy z Oliwką do kliniki w Berlinie, ponieważ została zakwalifikowana do nowatorskiej terapii, polegającej na elektrostymulacji nerwu wzrokowego mikroprądami. Lekarze twierdzą, że istnieje 80% szans, aby poprawił się jej wzrok, co pozwoli naszemu dziecku samodzielnie funkcjonować!  Niestety nie doszło do zabiegu, ponieważ na horyzoncie pojawił się kolejny problem! Oliwkę bardzo bolał brzuch, a nieprawidłowe wyniki badań zadecydowały o przełożeniu terapii...  Wróciliśmy do Polski. Wkrótce Oliwka trafiła do szpitala w Kaliszu, a potem w Katowicach. Okazało się, że drenaż, z którym żyła przez 8 lat i który nigdy nie sprawiał problemów, uległ przesunięciu. Wtedy rozpoczęło się błędne koło. Lekarze przeprowadzali kilka operacji, ponieważ drenaż ciągle się przesuwał i tworzyła się torbiel. To był jakiś koszmar! Niemal co chwilę nasze małe dziecko było operowane!  W końcu sytuacja została opanowana, ale zdiagnozowano zapalenie otrzewnej. Nadal nie jest jednak znana przyczyna, więc diagnostyka cały czas trwa… W tym całym nieszczęściu jest jednak szczęście – w tym roku Oliwcia może przejść terapię wzroku w Berlinie, z której kilka miesięcy temu musieliśmy zrezygnować. Z pomocą dobrych ludzi została opłacona, jednak nie wyczerpuje to katalogu jej potrzeb.  Aby podtrzymać efekty terapii konieczna będzie regularna rehabilitacja oraz stała kontrola lekarska. Kluczowe są też turnusy rehabilitacyjne.   Robimy wszystko, żeby nasze dziecko żyło, widziało i prawidłowo się rozwijało. To jednak za mało. Koszty rehabilitacji i leczenia są zbyt wysokie! Tylko z Tobą sprawimy, że Oliwia dogoni rówieśników!  Rodzice Oliwki FB Oliwka Podwapińska

1 753 zł
Antonina Kubacka
Antonina Kubacka , 8 lat

Dzisiaj możesz wpłynąć na przyszłość Antosi. Możesz sprawić, że będzie różowa!

O zdrowie naszej córeczki walczymy już od 7. lat! Dzięki Wam mogliśmy zapewnić Antosi rehabilitację, która bardzo jej pomogła. Musimy ją kontynuować, dlatego prosimy Was o wsparcie…  Nasze dziecko urodziło się jako wcześniak. Nic jednak nie wskazywało, że jej stan jest tak poważny. Wszystko zaczęło się od obniżonego napięcia mięśniowego i silnych napadów płaczu…  Lekarze próbowali uspokoić nasze obawy. Jesteśmy rodzicami, znamy naszą córkę i czuliśmy, że coś jest nie tak. Gdy Antosia miała roczek pojawiły się pierwsze napady padaczkowe. Odbijaliśmy się od drzwi wielu specjalistów, aby poznać przyczynę. Rzeczywistość okazała się jeszcze trudniejsza. Nasza mała dziewczynka ma mózgowe porażenie dziecięce!  Z Waszą nieocenioną pomocą zaczęła uczęszczać na rehabilitację, dzięki której zrobiła ogromne postępy! Nauczyła się stawiać stopy na ziemi i poprawiła swoje umiejętności grafomotoryczne. W ramach naszych możliwości korzystamy z terapii w prywatnym gabinecie, niestety koszty dodatkowej rehabilitacji znacznie przewyższają nasze możliwości finansowe.  Zwłaszcza teraz nie możemy przerwać rehabilitacji! Jest jeszcze tyle rzeczy do usprawnienia! Antosia nadal ma trudności z utrzymaniem równowagi. Trzeba także poprawić jej chód.   Zależy nam, aby nasza córka opanowała podstawowe umiejętności. Tylko wtedy poradzi sobie w przyszłości. Wiemy, że jest to możliwe, ale tylko z Waszą pomocą! Rodzice Antosi

477,00 zł ( 2,24% )
Brakuje: 20 800,00 zł
Paweł Król
Paweł Król , 8 lat

Pawełek ma zbyt dużo problemów, by walczyć sam. Pomożesz?

Dziękujemy za Waszą dotychczasową  pomoc. Dzięki Wam Pawełek został objęty rehabilitacją! Jednak to nie koniec naszych zmagań... Szczegółowa historia naszego synka została opisana w poprzedniej zbiórce. Wróciliśmy tutaj, ponieważ nie mieliśmy innego wyjścia.  Pokrótce opiszemy, co do tej pory się wydarzyło.  Nasz synek urodził się z końcem listopada 2016 roku. Chwilę później musieliśmy stawić czoła przerażającym diagnozom… Wykryto u niego wylew dokomorowy drugiego stopnia oraz nieprawidłowy rozkład napięcia mięśniowego. Dzięki rehabilitacji i butom ortopedycznym Pawełek zaczął chodzić dopiero w wieku 2 lat…  Niestety kolejne złe wieści nadeszły w 2020 roku – wtedy zdiagnozowano u niego padaczkę. 2021 rok przyniósł nam także diagnozę mózgowego porażenia dziecięcego. U Pawełka rozpoznano także wadę mózgu pod postacią hipoplazji ciała modzelowatego. Tamten czas był dla nas wyjątkowo trudny… W lipcu 2022 r. Paweł przebywał w szpitalu. Przeprowadzono zabieg ostrzykiwania botuliną. Przeszedł także gipsowanie kończyn dolnych…  W październiku czeka go z kolei operacja obu nóg. Tym razem będzie w gipsie przez 6 tygodni! Potem będzie wymagał kontroli w wielu poradniach i żmudnej rehabilitacji. Nasze dziecko potrzebuje pomocy wykwalifikowanych specjalistów. Zwykłe, codzienne czynności, jak chociażby schodzenie ze schodów, sprawiają naszemu synkowi ogromną trudność! Pawełek potrzebuje pomocy drugiej osoby w każdym aspekcie swojego funkcjonowania. Jako rodzice pragniemy zapewnić mu jak najlepsze warunki do rozwoju. Niestety leczenie, rehabilitacja i częste wizyty u specjalistów generują ogromne koszty. Mając na uwadze dobro naszego dziecka, pragniemy zwrócić się z ogromną prośbą o wsparcie.  Mamy nadzieję, że ofiarowana pomoc i dobro powrócą do Was ze zdwojoną siłą. Dziękujemy za każdy dobry gest serca!  Rodzice Pawełka

2 474,00 zł ( 14,09% )
Brakuje: 15 080,00 zł
Mikołaj Mucha
Mikołaj Mucha , 2 latka

Pomóżmy, by wcześniactwo nie naznaczyło dzieciństwa Mikołaja!

Mikołaj urodził się w listopadzie 2022 roku jako skrajny wcześniak. W trzeciej dobie życia u synka zdiagnozowano rozległy wylew, po którym nastąpiły komplikacje m.in. wodogłowie pokrwotoczne. Miki musiał mieć wielokrotnie przetaczaną krew i płytki krwi. Przeszedł kilka razy infekcje wywołane paciorkowcem i gronkowcem oraz zapalenie układu moczowego i sepsę. To nie był jednak koniec trudnej walki… U Mikiego zdiagnozowano martwicze zapalenie jelit i perforację przewodu pokarmowego. Trafiliśmy do szpitala dziecięcego w Prokocimiu i tam w dwunastej dobie życia synek został poddany pierwszej operacji, podczas której wycięto kawałek jelita grubego i wyłoniono stomię. Chwilę później konieczny stał się kolejny zabieg. Tym razem było to założenie zbiornika Rickhama w główce w celu leczenia wodogłowia. Po dwóch tygodniach okazało się, że nasz koszmar się nie skończy… U synka wykryto zapadnięte płuca i rhinowirusy. Miki spędził ponad miesiąc pod respiratorem. Po tym czasie zdiagnozowano u niego retinopatię i dysplazję oskrzelowo-płucną.  Mikołaj jest cały czas poddawany leczeniu. Czekają go jeszcze dwie skomplikowane operacje. Małymi krokami walczymy o to, by wreszcie synek mógł być z nami w domu, a nie na szpitalnych oddziałach. To jednak nie oznacza końca naszych przygód. Wiemy, że nawet po wypisie ze szpitala synek będzie potrzebował systematycznej i kosztownej rehabilitacji, a do tego dochodzą jeszcze regularne wizyty u specjalistów. Właśnie dlatego zwracamy się z prośbą  do wszystkich wielkich serc o pomoc. Miesięczne koszty rehabilitacji są ogromne i przekraczają nasz budżet. Nie jesteśmy w stanie opłacić wszystkiego sami. Jak każdy rodzic chcemy, aby nasz synek był sprawny i zdrowy, a ma na to naprawdę ogromną szansę!  Miki stoczył, i zarazem wygrał, największą walkę – walkę o życie! Chcielibyśmy, żeby wcześniactwo nie zostawiło po sobie żadnych śladów, aby w naszej pamięci zostało jedynie przykrym wspomnieniem. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę lub udostępnienie zbiórki. Z góry dziękujemy za okazaną pomoc! Angelika i Piotrek, rodzice Mikołaja

8 050 zł
Jolanta Heród
Jolanta Heród , 64 lata

Udar odebrał jej sprawność. Rehabilitacja może ją przywrócić! Pomóż!

Do niedawna moja siostra Jola, jako pracownik szpitala, oglądała go z zupełnie innej perspektywy. Nie przypuszczaliśmy, że przyjdzie jej się zmierzyć z tak dramatyczną sytuacją… 9 stycznia 2023 roku zapowiadał się jak zwyczajny dzień. Jola jak zwykle wstała rano do pracy, krzątając się po domu i szykując. W pewnej chwili zupełnie niespodziewanie zasłabła w łazience! Mąż, słysząc nienaturalny hałas, poszedł sprawdzić, co się dzieje i… natychmiast wezwał pogotowie!   Gdy po jakimś czasie zadzwonił do mnie, poczułem na tę wiadomość ogromny niepokój, ale nie przypuszczałem, że będzie to początkiem tak nierównej walki… W szpitalu dowiedzieliśmy się, że przeszła udar niedokrwienny lewej półkuli mózgu, który pozostawił bardzo wiele zniszczeń w jej organizmie!  Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, z jakimi konsekwencjami się to wiąże. Cieszyliśmy się, że Jola żyje i to było dla nas najważniejsze. Dopiero potem zaczęło dochodzić do nas, że o zdrowie siostry będziemy musieli zawalczyć.  Połowa jej ciała jest nieruchoma – sparaliżowana. Nie ma też z nią kontaktu logicznego, a przynajmniej takiego, jak przed zdarzeniem. Teoretycznie coś rozumie, coś mówi, wymawiając pojedyncze słowa, ale jest to tak niewiele, w porównaniu do naszej Joli sprzed tego zdarzenia… Dziś wiemy na pewno, że moja siostra potrzebuje intensywnej  i kosztownej rehabilitacji, by mogła odzyskać zdrowie i samodzielność! Jako rodzina chcemy zapewnić jej profesjonalną pomoc, wystarczającą liczbę rehabilitacji, by mogła do nas wrócić w pełni sił. Niestety, taka rehabilitacja, to ogromne koszty, na które nas po prostu nie stać… Bardzo prosimy o pomoc dla Joli!  Robert, brat

47 094,00 zł ( 26,44% )
Brakuje: 130 992,00 zł
Magdalena Konczewska
Magdalena Konczewska , 44 lata

Złamany kręgosłup brzmi jak złamane życie... Do tego walka z nowotworem! Pomóż!

W swoim życiu robiłam już wiele rzeczy, jednak nigdy przez myśl mi nie przyszło, że będę musiała uzbroić się w zbroję i walczyć niczym gladiator na arenie na śmierć i życie z bardzo trudnym przeciwnikiem… Moje życie miało kilka zwrotów akcji. Zwłaszcza zawodowe, bo pracowałam w salonie sukien ślubnych, w firmie zbierającej elektrośmieci. Wiele lat projektowałam wnętrza, a w ostatnim czasie, gdy jeszcze mogłam być aktywna zawodowo, pracowałam jako pomoc nauczyciela w przedszkolu. Prywatnie żona i mama cudownego chłopca. Dopiero co skończyłam 40 lat i czułam, że jeszcze wiele w życiu przede mną. Fakt, borykałam się od dawna z pewnymi problemami zdrowotnymi, ale nie było to nic poważnego. Raz na jakiś czas, mniej więcej co dwa lata, miałam bóle lędźwiowe lub odzywała się rwa kulszowa. Krótkie przeleczenie i wszystko mijało. Co dwa lub trzy lata wychodziła mi niska hemoglobina, ale po suplementacji wszystko wracało do normy. Dlatego, gdy w styczniu 2021 roku po raz kolejny miałam kiepskie wyniki krwi, nie byłam tym zbytnio zdziwiona. Zastosowałam jak zwykle suplementację, ale tym razem nie pomogła. Hemoglobina nadal była niska. Lekarz zlecił dodatkowe badania, ale nic złego z nich nie wyszło. Zaczęłam więc znów brać leki, ale w międzyczasie zachorowałam na Covid-19. Niestety przeszłam go naprawdę ciężko. Co prawda ostatecznie nie byłam z tego powodu hospitalizowana, niemniej aż przez 10 dni miałam 40-stopniową temperaturę. Gdy w końcu udało mi się pokonać chorobę, złapałam zapalenie płuc… To mocno osłabiło mój organizm. Kiedy i to zaleczyłam, lekarz znów zlecił badania krwi. Hemoglobina nadal niska! Niestety parametry spadły na tyle, że nie pozwolono mi już wrócić do domu... 7 kwietnia 2021 roku trafiłam do szpitala, z którego wyszłam w… październiku! Okazało się, że choruję na nowotwór złośliwy układu krwiotwórczego – szpiczaka plazmocytowego lekoopornego… Byłam załamana! Wdrożono chemioterapię – pierwszą linię leczenia. Nie zadziałała. Druga linia leczenia również nie pomogła. Wtedy też przekonałam się na własnej skórze, że można mieć dodatkowe skutki uboczne leczenia i to takie, które występują u zaledwie 1% pacjentów. Trafiło na mnie, bo dostałam sepsy oraz doszło do poważnego uszkodzenia serca… Na domiar złego moją hospitalizację przedłużały wysokie temperatury niewiadomego pochodzenia. Dobę było dobrze, a następnie przez 2-3 gorączka. Szereg badań i konsultacji nie wykazywał nic konkretnego oprócz tego, że w organizmie jest jakiś stan zapalny. Do tego coraz częściej bolał mnie kręgosłup. Czułam jakby skurcze w nim. Następowało to nagle i powodowało np. wypchnięcie nogi, a co za tym idzie ryzyko upadku. W związku z tym każde moje zejście ze szpitalnego łóżka i przejście gdzieś musiało się odbywać przy pomocy chwytania się innych przedmiotów i powolnego przesuwania się w ten sposób do przodu. I wtedy właśnie wydarzyło się coś zupełnie niespodziewanego… Złamałam kręgosłup! Nie, to nie był wypadek. Po prostu wstałam jak zwykle i znów przeszył mi ten jakby skurcz w kręgosłupie. Tym razem był na tyle silny, że już nie byłam w stanie się ruszyć… Ponad miesiąc spędziłam w zupełnym bezruchu, przykuta do łóżka. Mięśnie całkowicie zastygły. Wdrożono leczenie farmakologiczne, które przynosiło skutek, jednak moje ciało odzwyczajone od poruszania się, wymagało intensywnej rehabilitacji.  Po pół roku pobytu w szpitalu w końcu wypisano mnie do domu. Niestety nie wróciłam taka jak przedtem tylko na leżąco, nadal w łóżku, ważąca zaledwie 38 kg… Ćwiczenia wykonywałam leżąc. Siadać mogłam tylko w specjalnym gorsecie. Chodzić tylko z balkonikiem. Załatwiliśmy, aby codziennie przychodził do nas do domu rehabilitant. To odniosło skutek! Fakt, że mogę już chodzić bez chodzika, choć w gorsecie był dla mnie olbrzymim krokiem milowym… Zaczęły się pojawiać pierwsze dobre wieści, bo na dodatek trzecia linia chemii przyniosła skutek. Czekał mnie jeszcze przeszczep komórek krwiotwórczych, ale cieszyłam się, że udało się mnie na to zakwalifikować, bo była obawa, że moje uszkodzone serce tego nie wytrzyma. W październiku 2022 roku miałam pierwszy przeszczep, a w styczniu 2023 roku drugi. Przede mną w maju tego roku jeszcze ocena przeszczepu i wieści czy jestem w remisji. Wierzę, chcę wierzyć (!), że najgorsze już za mną! Teraz walczę o to, by wzmocnić mój organizm, by doszedł do siebie. Mam bardzo osłabioną odporność, więc nie bardzo mogę wychodzić z domu. Ryzyko złapania infekcji jest zbyt duże. Nie mogę mieć też styczności ze zwierzętami. Muszę mieć specjalną dietę z uwagi na ograniczenia żywieniowe.  Cały czas mam problemy z kręgosłupem, który bardzo boli. Dlatego muszę sobie zapewnić rehabilitacje. Do tego wszystkiego leczenie, leki, dojazdy do szpitali… Jest nam trudno, zwłaszcza że nie jestem w stanie pracować – mam orzeczoną niepełnosprawność w stopniu znacznym. Będę niezmiernie wdzięczna, jeśli wspomożesz mój powrót do zdrowia. O niczym więcej w tej chwili już nie marzę… Magdalena

46 325 zł
Tomasz Leszczyński
Tomasz Leszczyński , 62 lata

Emerytowany strażak stracił nogę❗️Pomóżmy Tomkowi wrócić do samodzielności❗️

Od kilku lat zmagam się z cukrzycą typu 2, która ostatecznie dała też miażdżycę. Choroba w wielu momentach zabierała normalność. Uzależniała wszystkie moje działania. Nigdy jednak nie spodziewałem się, że zabierze mi tak wiele. Zabrała mi samodzielność — to do mnie niepodobne! Miażdżyca kończyn dolnych to w dużym skrócie brak odpowiedniego krążenia. Wiele lat odczuwałem ból w nodze, ale nigdy nie spodziewałem się takich konsekwencji. Po jakimś czasie konieczne było skonsultowanie schorzenia ze specjalistą... W grudniu mój palec u nogi zaczął robić się czarny, chwilę później lekarz zdecydował o jego obcięciu. W styczniu zapadła już tragiczniejsza decyzja — AMPUTACJA nogi!  Lekarze stwierdzili, że już nic nie da się zrobić i konieczna jest amputacja lewej nogi, którą wykonano. Sytuacja, w której się znalazłem, nie była najłatwiejszą. Jestem strażakiem z zawodu i widziałem w swoim życiu niejedną tragedię. Pomyślałem — muszę być silny! Jeśli chcę wrócić po operacji do normalnego życia, muszę podjąć się rehabilitacji i spróbować uzbierać środki na protezę. Moją największą motywacją jest bycie samodzielnym. Mieszkam na pierwszym piętrze, po domu poruszam się na wózku i nie mam jak wyjść "do ludzi". Chciałbym móc za jakiś czas zabrać żonę na wakacje, chciałbym móc normalnie żyć!  Obecnie codziennie pielęgnuję kikuta, żeby można było dopasować do niego protezę. Rehabilitacja ma mnie przygotować i nauczyć chodzenia. Leczenie będzie odbywało się z użyciem "wstępnej" protezy, ale docelowo będę potrzebował specjalistycznej. Niestety jej koszt znacznie przewyższa możliwości mojej rodziny...  Środki finansowe, które posiadałem przepadły już dawno. M.in. na wizyty lekarskie, pobyty w szpitalach, lekarstwa oraz środki opatrunkowe. Jestem po przebytych 2 zawałach serca, operacji wszczepienia by-passów sercowych, wszczepionym kardiowerterze oraz kilku zabiegach operacyjnych próbujących przywrócić krążenie krwi w nogach. Jestem schorowany, ale też silny! Chciałbym mimo wszystko móc normalnie żyć, dlatego bardzo proszę o Twoje wsparcie w zebraniu środków na dalszą rehabilitację i remont łazienki, w związku z ograniczeniem mojej sprawności!  Tomek

9 123 zł