Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bartuś Bystrzycki
Bartuś Bystrzycki , 3 latka

Pomóż mu zrozumieć świat❗️2-letni Bartuś uwięziony w sidłach autyzmu❗️

Nasza codzienność nie należy do najprostszych. Bartuś wymaga wieloprofilowej opieki, wsparcia specjalistów, licznych terapii i rehabilitacji. Staramy się zrobić wszystko, by dać mu szansę na prawidłowy rozwój, jednak jego problemy zdrowotne stawiają przed nami mur nie do pokonania… Synek cierpi na autyzm wczesnodziecięcy. Ma typowe objawy – kontakt wzrokowy jest zaburzony, występują stereotypie (kręcenie okrągłymi przedmiotami np. pokrywkami), Bartek nie wymawia ani jednego słowa, tylko wokalizuje – wydaje z siebie piski, pokrzykuje. Niestety synek nie reaguje na imię i nie rozumie poleceń. Trudno mu też zasygnalizować swoje potrzeby. Jest nadwrażliwy na zapachy i dotyk, ma bardzo duże zaburzenia sensoryczne. Walczymy również z dużą wybiórczością pokarmową. Bartek nie chce jeść, przez co musimy karmić go płynnymi posiłkami przez butelkę ze smoczkiem. Potrafi obudzić się w nocy z krzykiem i wpaść w histerię – nie wiadomo z jakiego powodu. Chcemy dać Bartusiowi szansę na normalne życie i szczęśliwą przyszłość. Pragniemy, by mógł kiedyś pracować, być samodzielnym i choć w jakimś stopniu zrozumieć świat. Synek objęty jest wczesnym wspomaganiem rozwoju w ośrodku terapeutycznym. Terapeuci mówią, że najważniejsze są te pierwsze lata życia dziecka. To wtedy terapia i rehabilitacja są najskuteczniejsze. Chcielibyśmy zapisać go na prywatne zajęcia logopedyczne, gdzie miałby terapię metodą krakowską. Zalecana jest również terapia integracji sensorycznej. Widzimy, że zajęcia przynoszą efekty. Synek jest bardziej skupiony i skoncentrowany, bierze w nich aktywny udział i pracuje. Jednak do tej pory nie wypowiedział ani jednego słowa. Naszym marzeniem jest, by w końcu usłyszeć: „Kocham Cię Mamo i Tato”... Każdy gest, udostępnienie zbiórki, drobne wsparcie będzie dla nas na wagę złota. Prosimy, nie przechodź obok naszej trudnej sytuacji obojętnie. Bardzo potrzebujemy pomocy. Rodzice Bartka

376 zł
Amelia Iwanow
Amelia Iwanow , 6 lat

Nasza córka potrzebuje pilnej operacji! Razem zmieńmy przyszłość małej Amelii!

Chcielibyśmy podzielić się z Wami historią naszej wspaniałej córki, Amelii, która przyszła na świat z wrodzoną ptozą powieki. To schorzenie sprawia, że jej wzrok stopniowo się pogarsza, co stanowi ogromne wyzwanie dla niej i dla nas jako rodziców.  Amelia ma 4 lata i każdego dnia walczy z ograniczeniami wynikającymi z opadającej powieki. Chociaż poddaje się regularnym badaniom u okulisty i rehabilitacji, niestety widzimy, że jej wzrok coraz bardziej słabnie. To łamie nasze serca na pół… Dzięki naszemu uporowi i determinacji, znaleźliśmy jedyną chirurg w Polsce, która specjalizuje się w leczeniu ptozy powieki. Proponowana operacja jest dla naszej córki szansą na poprawę jakości życia i przywrócenie pełnego widzenia. Polegać będzie ona na przeszczepie mięśnia z nogi do mięśnia powieki. Później czekać ją będzie usuwanie blizn i intensywne rehabilitacyjne masaże.  Jednak koszt takiego leczenia jest ogromny i przewyższa nasze możliwości finansowe. Potrzebujemy Waszej pomocy, aby zebrać niezbędne środki, które wynoszą około 50 tysięcy złotych. Nie możemy pozbawić Amelii szansy na normalne widzenie i rozwijanie się jak każde inne zdrowe dziecko. Pragniemy dać naszej córce szansę na radość, spełnienie marzeń i bezpieczną przyszłość.  Wierzymy, że razem możemy zdziałać cuda. Każda wpłata, nawet najmniejsza, ma ogromne znaczenie. Wasza pomoc sprawi, że odbędziemy ten trudny, ale niezwykle ważny krok w kierunku uzdrowienia Amelii. Prosimy, dołączcie do naszej walki o przyszłość naszej ukochanej córki. Z góry dziękujemy za Waszą życzliwość, wsparcie i otwarte serca.  Wasza dobroć będzie naszą iskrą nadziei, która oświetli drogę Amelii. Razem możemy sprawić, że świat stanie się dla niej jaśniejszy! ➡️ Zobacz film z rehabilitacji Amelki!

32 125,00 zł ( 60,39% )
Brakuje: 21 067,00 zł
Amelia Kowalik
Amelia Kowalik , 9 lat

Podstępna choroba zabiera Amelce dzieciństwo - Możesz pomóc!

Amelka to dziecko, które musi kontrolować każde swoje aktywności, działania, każdy ruch. Spontaniczność, beztroska — te określenia nie goszczą w dzieciństwie naszej córki.  Amelka bywała ospała, zmęczona, często rozkojarzona. Od momentu, gdy zaczęło nas to niepokoić, do diagnozy nie minęło wiele czasu.  Wyniki wskazały od razu – cukrzyca typu 1. Choroba, której nie widać, która jest nieprzewidywalna, śmiertelnie poważna, a jednocześnie nie ma na nią leku.  Nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Mała dziewczynka musiała przedwcześnie zrezygnować z prawdziwego bycia dzieckiem!  Każda aktywność, jedzenie, zabawa odbywają się po ówczesnym sprawdzeniu poziomu cukru w jej organizmie. Nie ma dnia i nocy, żebyśmy nie drżeli, że coś będzie nie tak! Amelia wstaje wcześnie rano, je o określonych godzinach, jest podłączona do podstawowej pompy, co trzy dni ma zmieniane peny. Bierze leki, ma specjalną dietę... Trudne jest jej dzieciństwo.  Pomóc zdecydowanie może specjalistyczna pompa, która będzie kontrolowała za nas parametry Amelki. Chcielibyśmy też zapewnić jej leczenie, na które miesiącami wydajemy ogromne środki...  Jeśli zechcesz nam pomóc, z góry dziękujemy! Wierzymy, że dobro wraca! Rodzice    

31 647 zł
Agnieszka Maciejewska
Agnieszka Maciejewska , 34 lata

Walczę z boreliozą i zmianami nowotworowymi! POMOCY!

Agnieszka jest szczęśliwą żoną i kochającą matką trojga dzieci. Zawsze uśmiechnięta, zaradna, pełna energii, pracowita. Nigdy nie odmówiła pomocy temu, kto jej potrzebował. Teraz niestety przyszło się jej mierzyć z chorobą, która odebrała jej całą radość i poukładaną codzienność. "Prowadziłam szczęśliwe, spokojne życie u boku bliskich. Niestety na przełomie 2020 i 2021 roku mój poukładany świat został zburzony przez problemy zdrowotne, które towarzyszą mi do dziś.  Pewnego dnia zaczęło dziać się coś złego. Moja noga zaczęła puchnąć i pojawił się straszny rumień. Skojarzyłam, że coś mnie ugryzło, ale nie miałam pojęcia co. Zgłosiłam się do lekarza i dostałam antybiotyk, który niestety nie pomógł. Poszłam na kontrolę, przeprowadzono badania krwi, ale nie wykonano tych na boreliozę. Po jakimś czasie ból ustąpił, więc nie ubiegałam się o kolejne badania.  I to był błąd. Bowiem w 2022 roku problemy wróciły. Nigdy nie chorowałam i zawsze miałam świetną odporność. Wtedy natomiast zaczęłam częściej łapać infekcję i to był dla mnie sygnał, że dzieje się coś niedobrego.  Cierpiałam na częste bóle głowy, pleców, drętwienie ręki i problemy z żołądkiem.  Ponownie wykonano badania krwi, które niczego nie wykazały. Lekarz przepisał mi leki na odporność i odesłał do domu. Nie sądziłam, że 1,5 miesiąca później wrócę z kolejnymi objawami… Pojawiło się uczucie bardzo mocno bijącego serca, drżenie kończyn, nadmierne pocenie się, niekontrolowane czerwienienie, wysypki, zaburzenia perystaltyki żołądka i jelit. Objawy nie ustępowały, a ja coraz gorzej radziłam sobie z codziennością.  Lekarz skierował mnie do psychiatry, bo podejrzewał depresję. Brałam silne leki przez kolejne 1,5 miesiąca, ale po nich było znacznie gorzej. W końcu przeprowadzono badania na boreliozę. Wyniki wyszły bardzo niepokojące, znacząco przekraczające normę. Dostałam antybiotyki, które nie przyniosły poprawy. Nikt nie potrafił mi pomóc, a ja byłam już zmęczona ciągłymi wizytami u lekarzy i objawami, które spędzały mi sen z powiek.  W końcu znalazłam lekarza, który zajmuje się boreliozą, jednego z najlepszych. Udało mi się cudem do niego dostać. Po konsultacji specjalista potwierdził boreliozę. Teraz konieczne jest wykonanie badań, które zweryfikują, czy nie ma rozsiania. Kolejnym etapem będzie wprowadzenie antybiotyków dożylnych. Widzę światełko w tunelu, jednak przede mną jeszcze długa droga do odzyskania zdrowia. Leczenie i ewentualna rehabilitacja są bardzo kosztowne. To niestety nie jest jedyny problem naszej rodziny.  Mam 3. wspaniałych dzieci z niepełnosprawnościami. Mąż również ma kłopoty z kręgosłupem, prawdopodobnie czeka go operacja. Jest nam niezwykle ciężko poradzić sobie z problemami zdrowotnymi nas wszystkich. Potrzebujemy wsparcia! Leczenie, dojazdy, wizyty i specjalistyczna opieka są bardzo drogie i przewyższają nasze możliwości finansowe. Proszę, nie zostawiajcie nas z tym samych!" Agnieszka Artykuł – "Płocczanka walczy z boreliozą i innymi chorobami, wychowując 3 dzieci z niepełnosprawnościami. Prosi o pomoc" Warto pomagać 💙

2 476 zł
Włodek Pryszlak
Włodek Pryszlak , 5 lat

By dotychczasowe operacje nie poszły na marne... – pomóż Włodkowi!

Z niecierpliwością czekaliśmy na narodziny naszego dziecka. Wszystkie wizyty u ginekologa, badania i analizy były prawidłowe. Ale nieoczekiwanie synek zdecydował się urodzić wcześniej, czyli w 35. tygodniu ciąży. To było jak grom z jasnego nieba. Nie chcieliśmy wierzyć w to, co mówili lekarze. Chcieliśmy zamknąć oczy i znów otworzyć je ze świadomością, że to był tylko straszny sen.  Natychmiast po porodzie Wołek został wysłany karetką do Szpitala Dziecięcego św. Mikołaja, gdzie wielu lekarzy walczyło o jego życie. Synek urodził się, ważąc zaledwie 1500 gramów. Wykryto liczne wady rozwojowe w szczególności rozszczep podniebienia twardego i miękkiego, atrezję dwunastnicy i odbytu, wadę serca oraz agenezję kości promieniowej lewej. Drugiego dnia po narodzinach był operowany. Utworzono kolostomię. Stan był ciężki, ale dzięki wierze i modlitwom nasz chłopiec dzielnie wywalczył życie. Wkrótce doszło do kolejnej nieplanowanej operacji tym razem udrażniającej jelita.  Później poddano Władzi jeszcze dwóm interwencjom chirurgicznym w celu zamknięcia wady serca. 9 miesięcy przebywaliśmy w szpitalu – 9 długich miesięcy przepełnionych bólem i płaczem. Wydawało się, że już nigdy nie opuścimy białych ścian szpitala. Na szczęście wróciliśmy do domu. Gdy Włodek miał 1,5 roku, potrzebował operacji rozszczepu podniebienia twardego i miękkiego, a następnie etapowego leczenia chirurgicznego atrezji odbytu i zamknięcia kolostomii. Wydawało się, że to już ostatnia prosta na naszej drodze. Do zoperowania została tylko lewa ręka, w której brakuje kości promieniowej. Nie przewidzieliśmy jednak, że będziemy opadać z sił w poszukiwaniu lekarza, że wybuchnie wojna, że nasze poczucie bezpieczeństwa zapadnie się pod gruzami. Nagle zadzwonili znajomi z Polski “Przyjeżdżajcie! U nas przyjmą i zoperują waszego synka!”. Szpital zaszczepił w naszych sercach nadzieję. Powiedzieli, że chorą rączkę można wyleczyć. Po trzech tygodniach od konsultacji rączka została operowana. Cieszyliśmy się, że wszystko poszło dobrze, ale niestety kuracja jeszcze się nie skończyła. Po raz pierwszy zwracamy się do ludzi i prosimy o pomoc. W ciągu trzech lat leczenia nasze finanse się wyczerpały, a tak niewiele pozostało, by w pełni wyleczyć Władka. Konieczna jest kosztowna rehabilitacja i operacja, ponieważ ręka rośnie, a wprowadzony drut, który wyrównuje rękę, pełniąc funkcję kości promieniowej, będzie wymagał wymiany. Prosimy wszystkich o włączenie się do zbiórki, ponieważ to jedyna szansa na uratowanie dziecięcej rączki – podarowanie szczęśliwego oraz beztroskiego życia. Tyle przeszliśmy, tyle już wycierpiał się Władek… nie możemy się poddać! Prosimy o pomoc i udostępnianie naszej zbiórki. Wierzymy w dobro ludzi. Rodzice Włodka

1 003 zł
Laura Łazarz
Laura Łazarz , 14 lat

Nie ma leku na jej chorobę, ale jest nadzieja na lepszą przyszłość! POMOŻESZ?

Moja córka zmaga się na co dzień z trudnym przeciwnikiem — chorobą, na którą nie ma leku. Możemy jedynie uczyć się z nią żyć, radzić sobie i walczyć...  Jestem mamą prawie 12-letniej dziewczynki imieniem Laura. Laura ma autyzm i niepełnosprawność umysłową w stopniu umiarkowanym. Zmagamy się codziennie z tymi samymi, powtarzającymi się trudnościami. Nasze życie uzależnione jest od choroby. To ona dyktuje nam warunki... My jednak nie jesteśmy bierne. Laura chodzi do 3 klasy szkoły specjalnej. W niej uczy się jak funkcjonować wśród ludzi, których nie zawsze rozumie. Gdyby to jednak było takie proste... Nauka, terapie i rehabilitacja w jej przypadku muszą trwać. Nieprzerwanie.  Moja córeczka zmaga się w ostatnim czasie z dodatkowymi trudnościami. Od miesiąca bierze leki wyciszające przepisane przez psychiatrę. Laura przejawia zachowania agresywne i autoagresywne. Córka okalecza własne dłonie, gryząc je. Potrzebujemy pomocy i środków na dalsze wizyty psychiatryczne oraz terapię na czas wakacji, bo wtedy jej szkoła jest zamknięta... Przed nami kolejny trudny czas. Chcielibyśmy prosić o wsparcie, aby się go nie bać, aby pewnie wejść we szranki z autyzmem, z niepełnosprawnością. Wygrywać z tym co przeciwko nam...  Proszę! Mama

461,00 zł ( 4,33% )
Brakuje: 10 178,00 zł
Damian Lach
Damian Lach , 17 lat

Zapalenie rdzenia kręgowego, śpiączka, paraliż – pomóż Damianowi!

Jedną noc – tyle czasu potrzebował wirus, by wyniszczyć organizm naszego wtedy maleńkiego synka i z w pełni zdrowego dziecka przeobrazić go w dziecko z niepełnosprawnością. Zaczęło sie od wysokiej gorączki. Damian stracił przytomność i zapadł w śpiączkę. Lekarze podjęli heroiczną walkę o jego życie. W końcu podali diagnozę, która brzmiała jak wyrok – zapalenie rdzenia kręgowego. Powiedzieli, że nasz syn umiera, że nawet jeśli przeżyje, to do końca życia będzie niepełnosprawny i leżący.  Ta wiadomość to był ogromny cios...Wpadłam w histerię, krzyczałam: „Ratujcie moje jedyne dziecko!”. Damian nawet nie oddychał samodzielnie podłączony do przeróżnych kabli i rurek… To aparatura medyczna podtrzymywała go przy życiu. Przychodziłam do szpitala każdego dnia, puszczałam synowi ulubione piosenki, mówiłam, że jestem, że czuwam, że ma walczyć! W głębi serca błagałam Boga o cud. I nastał ten dzień! Damian się wybudził, jednak ku naszemu przerażeniu całkowicie sparaliżowany. Po 10 dniach został przeniesiony na oddział pediatrii i podłączono go do aparatury wspomagającej oddychanie. Stale pamiętam te bezsenne noce, gdy budziło mnie pikanie maszyny, kontrolującej jego oddech. Stan Damiana był bardzo ciężki, nie ruszał się. Każdego dnia modliliśmy się o cud. Nic innego nam nie pozostało. Byliśmy bezsilni. Po rezonansie okazało się, że tak ma już być zawsze. U syna wykryto dziury w rdzeniu kręgowym. Gdy dowiedzieliśmy się, że syn zostanie wypisany, zamiast radości czułam ogromny ból. „Jak chcecie go wypisać z tą całą aparaturą?” – pytałam lekarzy. Damian był zacewnikowany, nie oddychał samodzielnie. Jedyne, co dawało nam siłę, to modlitwa i głęboka wiara, że nastąpi cud. I cud się zdarzył w dzień Wigilii Bożego Narodzenia. Synek poruszył rączką! To stało się naszą siłą napędową. W jednej sekundzie dodało niezrównanych sił. Damian zaczął wracać do zdrowia. Uczyłam go przełykać, jeść, bo wcześniej był karmiony przez sondę. Zaczął też oddychać bez maski tlenowej. Następnie opuścił klinikę i trafił do Szpitala Rehabilitacyjnego w Jastrzębiu-Zdroju. Tam Bóg poddał nas kolejnej próbie – Damian dostał zapalenia płuc i trafił na oddział intensywnej opieki medycznej pod respirator. Lekarze uratowali mu życie po raz kolejny. Obecnie Damian jest już uczniem pierwszej klasy liceum. Bardzo dobrze się uczy. W przyszłości chce zostać informatykiem. Rehabilitacja przynosi ogromne korzyści. Syn zaczyna siadać, samodzielnie staje, zaczyna robić pierwsze kroki. Gdy zobaczyłam, jak chodzi w egzoszkielecie, rozpłakałam się ze szczęścia. Myślę o tych rzeczach, które odebrał nam wirus. Nie cofnę jednak czasu, możemy tylko pracować nad tym, by było lepiej. Możemy mu pomóc dalszą intensywną rehabilitacją. Już tak niewiele trzeba, by chodził w pełni samodzielnie.  Błagam o pomoc. Rehabilitacja to jedyna szansa dla Damiana, a nam brakuje już na nią środków. Nie możemy jej zaprzestać. Musimy walczyć dalej! Patrzę na syna i widzę, że się nie poddaje, a wózek inwalidzki go nie odgranicza: trenuje rugby, tańczy taniec towarzyski, gra w piłkę nożną na pozycji bramkarza.  Wierzę, że na ziemi są aniołowie, którzy pomogą mu wstać na własne nogi. Proszę o wsparcie! Tylko Wy jesteście w stanie nam pomóc. Każdy grosz się liczy. Rodzice Damiana

9 075,00 zł ( 21,32% )
Brakuje: 33 479,00 zł
Ewa Kossowska
Ewa Kossowska , 49 lat

Bezdech i chory kręgosłup zamykają mnie w domu - Błagam, pomóż mi...

Mam męża i trójkę dzieci, w tym jedno wymagające większej opieki. Chciałabym żyć normalnie, ale nie pamiętam już dnia, w którym choroba nie zamykałaby mnie w domu... W wieku 13 lat przeszłam zabieg operacyjny polegający na chirurgicznej stabilizacji bocznego skrzywienia kręgosłupa. Mój kręgosłup miał skrzywienie na ponad 90% - byłam na tamten czas ewenementem. Mam syna autystyka. Nasza codzienność jest wymagająca — staramy się za nim nadążać, pomóc mu żyć wśród ludzi i bez strachu. W pewnym momencie opieka nad nim stała się niemożliwa. Brakowało mi sił. Po 30 latach od operacji znów trafiłam do szpitala. Tym razem lekarze mówili mojemu mężowi, że stan jest krytyczny. Moje płuca przestały wydolnie funkcjonować! Skutkiem niewydolności była zapaść i miesięczna hospitalizacja (łącznie z pobytem na Oddziale Intensywnej Terapii). Od tego momentu wymagam wspomagania mojego oddechu respiratorem. Całą noc i kilka godzin dziennie muszę podłączać się do urządzenia, które dostarcza tlen i pozwala mi przeżyć.  Moja rodzina to dwie uczące się córki oraz najmłodszy syn z autyzmem. Mną i synkiem opiekuje się teraz mąż. Jesteśmy od niego zależni...  Proszę o wsparcie na zakup sprzętu rehabilitacyjnego ułatwiającego możliwość poruszania się, wyjścia z domu. Chciałabym móc, chociaż w małym stopniu wrócić do samodzielności... Dziękuję, Ewa

5 640 zł
Wiktor Zysiek
Wiktor Zysiek , 6 lat

Córeczka urodziła się bez rączki – Walczę też o zdrowie synka!

Z całych sił walczę o moje dzieci. Moje trzy Skarby, z których dwoje jest chore… U Wiktorka rozpoznano całościowe zaburzenia rozwoju i mowy z afazją. Tak bardzo chcę, by mógł się rozwijać.  Synek od 3 lat jest diagnozowany przez szereg specjalistów: neurologa, psychiatrę, okulistę, laryngologa i wielu innych. Psychiatra stwierdził autyzm. Synek stale jest niestabilny emocjonalnie. Przypisane leki nie działają. Wiktorek traci nad sobą panowanie. Trzaska drzwiami, zachowuje się agresywnie, gryzie, krzyczy… Odtrąca każdą formę okazywania uczuć – przytulanie czy czułe słowa. Czasami boję się o bezpieczeństwo moich córeczek. Wiktorek potrafi z całych sił uderzyć swoją 6-miesięczną siostrzyczkę Laurę i 10-letnią Emilkę. Z wściekłości rzuca talerzami, rozlewa picie. Potrzebuje pomocy we wszystkich podstawowych czynnościach – ubieraniu, korzystaniu z toalety, myciu.  Mimo ciągłego motywowania Wiktorek potrafi nie jeść przez dłuższy czas. Martwi mnie jego wybiórczość pokarmowa. Je jedynie bułkę z masłem, czasami mięso, kluski, jogurt czy pizzę. Zaobserwowaliśmy również zaburzenia obsesyjne: drzwi od pomieszczeń i od kabiny prysznicowej muszą być zamknięte, papier toaletowy zwinięty, pościel równo ułożona. Syn też stale słyszy szumy, piski w uszach… Gdy Wiktor miał 2 lata, rezonans magnetyczny wykazał torbiel podpajęczynówki. W maju tego roku dowiedzieliśmy się, że torbiel znacznie się powiększyła. Jej wymiary to 13x20x18 mm. Stwierdzono też po lewej stronie obszar podwyższonego sygnału w sekwencji T2 i FLAIR, w pierwszej kolejności odpowiadający niezakończonym procesom mielinizacja lub gliozy okołokomorowej. Czekamy teraz na wizytę u neurologa, który zadecyduje o dalszym leczeniu.  Synek potrzebuje licznych terapii, fizjoterapii przez obniżone napięcie mięśniowe, pomocy specjalistów. Chcę mu również zapewnić przedszkole terapeutyczne, gdzie będzie miał w pełni zapewnione kształcenie specjalne. Niestety bez środków finansowych to się nie uda. Bardzo proszę o pomoc! Joanna, mama

1 541 zł