Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krzysiek Sieczkarek
14 dni do końca
Krzysiek Sieczkarek , 19 lat

Ciężka walka o sprawność i zdrowie syna! Pomocy!

Kiedy Krzyś przyszedł na świat, wszystko było gotowe – pokoik, niezbędne przybory, wózek i złożone łóżeczko. Byliśmy przepełnieni szczęściem oraz nadzieją, że będzie dobrze. I tak się stało... Pierwsze spojrzenie i od razu skradł nasze serce. Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by był bezpieczny i szczęśliwy. Nie sądziliśmy jednak, że będzie to tak trudne, a jedyną szansą dla naszego dziecka okaże się długotrwała terapia i intensywne leczenie.  Krzyś urodził się w maju 2005 roku i ten moment, choć dla nas tak piękny, rozpoczął nierówną i brutalną walkę, która trwa do dziś… Już chwilę po porodzie spostrzegliśmy pierwsze niepokojące objawy… Lekarze szybko potwierdzili nasze obawy, a my w mgnieniu oka spadliśmy z wyżyn szczęścia na dno rozpaczy. Nasz synek urodził się z mocnymi przykurczami mięśni, wadą genetyczną chromosomów 8 i 15, a także ciężką wadą serduszka.  Do szpitala wracaliśmy jeszcze wiele razy - niestety, długa lista chorób narażała Krzysia na nieustanne zagrożenia. Nasza rodzicielska droga zaczęła się od strachu… Byliśmy zdruzgotani i nie wiedzieliśmy, co nas czeka...  Z każdym dniem zauważaliśmy, że rozwój naszego syna jest znacznie opóźniony. To skłoniło nas do dalszej diagnostyki. W 2008 roku poznaliśmy kolejny wyrok – spektrum autyzmu.  Razem z rozpoznaniem choroby nasza rodzina doświadczyła wielu bardzo trudnych przeżyć. Z jednej strony czuliśmy smutek, żal i załamanie, z drugiej zaś – ulgę i radość, ponieważ skoro wiadomo już, co jest przyczyną zaburzenia rozwoju, to będzie można szybko rozpocząć terapię...  Początki były naprawdę trudne. Jako rodzice byliśmy zagubieni i zdezorientowani. Odczuwaliśmy ogromny ból, spowodowany dostrzeganiem rozbieżności w rozwoju naszego syna oraz jego rówieśników. Były to dla nas niełatwe i wyczerpujące lata.   Dziś Krzysztof jest już nastolatkiem. Mimo to w dalszym ciągu wymaga całodobowej opieki. Czuwamy przy nim dzień i noc. Syn potrzebuje pomocy we wszystkich aspektach życia. Jego rozwój jest całościowo zaburzony – nie mówi, nie potrafi samodzielnie jeść, a nawet się ubrać. Krzysztof ma niepełnosprawność intelektualną oraz ruchową. Zmaga się z regularnymi problemami z biodrem, a jego chód jest koślawy i niestabilny. Syn wymaga regularnej rehabilitacji i kosztownego leczenia. Niepełnosprawność Krzysia spowodowała, że jedno z nas musiało całkowicie porzucić pracę. Żyjemy tylko z jednej pensji. Bariera finansowa jest dla nas coraz większym problemem…  Nasza codzienność to ciągła walka - o jego sprawność, o środki na rehabilitację, o zapewnienie mu godnych warunków życia. A przede wszystkim o to, żeby na ustach naszego dziecka, pomimo przeciwności, gościł uśmiech.  Z całego serca prosimy Państwa o wsparcie! Ofiarowane datki pozwolą nam na rozszerzenie działań terapeutycznych, które są dla Krzysia niezbędne!  Mamy nadzieję, że okazane dobro powróci do Państwa ze zdwojoną siłą! Rodzice Krzysia

2 805,00 zł ( 11,82% )
Brakuje: 20 919,00 zł
Dawid Biernat
14 dni do końca
Dawid Biernat , 14 lat

Białaczka była ostatecznym ciosem... Pomóż walczyć o zdrowie Dawida!

Mija już rok od największej tragedii naszego życia – od dnia, w którym usłyszałam, że mój 11-letni synek choruje na ostrą białaczkę limfoblastyczną… Zanim nowotwór zaatakował Dawida, także nie było nam łatwo. Syn ma orzeczenie o niepełnosprawności przez wadę wzroku i nadpobudliwość. A potem jeszcze ta koszmarna diagnoza… Bardzo proszę o pomoc. Walczymy i się nie poddajemy, choć los co chwila rzuca nam pod nogi kłody. Do tej pory radziliśmy sobie sami. Mimo problemów Dawida, jest on uśmiechniętym dzieckiem, a ja robiłam wszystko, by był szczęśliwy. Mijał dzień za dniem, czasem było lepiej, czasem gorzej, ale dawaliśmy radę. Aż do dnia tragicznej diagnozy… Ostra białaczka limfoblastyczna z chromosomem philadelphia – tak brzmi wyrok. Od roku walczymy z nowotworem i właśnie przez tę chorobę zmuszona jestem prosić o wsparcie. Musiałam zrezygnować z pracy, bo mój syn wymaga intensywnej opieki. Przez to nasza sytuacja finansowa bardzo się pogorszyła… Ciągłe dojazd do Gdańska, do szpitala, leki, suplementy, specjalna dieta i inne medykamenty to niewyobrażalny kosz nawet w sytuacji, gdy chemioterapia jest refundowana na tym etapie. Dziś przerasta mnie nawet taki wydatek, jak nowe okulary dla syna, który cierpi na wysoką krótkowzroczność. Z poprzednich wyrósł, a jak się okazało, nowe kosztują bardzo dużo… Obecnie Dawid rozpoczął leczenie podtrzymujące, a ja mam nadzieję, że pokonamy nowotwór! Nasze życie kręci się teraz wokół szpitala, jest w nim więcej smutku i strachu, niż radości, ale się nie poddajemy. Proszę o każde możliwe wsparcie, bo boję się, że nie będę w stanie wykupić kolejnej recepty dla synka… Mama

2 710 zł
Wiktoria Król
14 dni do końca
Wiktoria Król , 17 lat

Nadzieja silniejsza od niepełnosprawności! Pomagamy Wiktorii!

W jej oczach widzę wrażliwość, widzę mądrość, którą podziwiam. Patrzę na moją niespełna 14-letnią Wiktorię, nadwyraz dojrzałą. Być może gdyby nie choroba, gdyby nie nieprzychylny los, który napisał dla niej tak trudny scenariusz, dziś byłaby zwyczajną nastolatką. Niestety, wiem, że czasu nie jestem w stanie cofnąć, nie zmienię tego co już się wydarzyło, ale wciąż mogę walczyć o to, by każdy następny dzień, był lepszy niż ten, który właśnie dobiega końca. Wiktoria przyszła na świat z rozszczepem kręgosłupa. To ciężka neurologiczna wada, wobec której nawet obecnie tak szybko rozwijająca się medycyna jest bezradna. Co gorsza, chorobie tej towarzyszy wiele innych problemów, takich jak poważne skrzywienie kręgosłupa, szpotawość stóp, przykurcze i niedowład nóg, a także pęcherz neurogenny. Tak trudno patrzeć mi na jej cierpienie. Chociaż coraz częściej stara się to ukryć, widzę w jej oczach ból, widzę, jak ciężką pracę wkłada w żmudną rehabilitację. Jednak największe sukcesy zdrowotne i rehabilitacyjne, Wiktoria może osiągnąć właśnie przez intensywną rehabilitację na specjalistycznych turnusach z doświadczonymi rehabilitantami. Jak wszyscy kochający rodzice i my martwimy się o przyszłość naszej córki, dlatego staramy się zrobić wszystko, co możliwe, by była ona jak najbardziej samodzielna. Może się to stać właśnie dzięki turnusom rehabilitacyjnym. Niestety, przy jednym pracującym rodzicu uzbieranie potrzebnej kwoty, jest niemożliwe. Tak bardzo boję się, że szansa na samodzielną przyszłość kryje się za murem, którego bez Waszej pomocy nie damy rady zburzyć... W imieniu swoim i mojego męża bardzo proszę o pomoc. Każda nawet najmniejsza wpłata to cegiełka, która pomaga budować lepszą przyszłość Wiktorii! Anna - mama Wiktorii

7 083,00 zł ( 54,45% )
Brakuje: 5 923,00 zł
Nicole Goraj
14 dni do końca
Nicole Goraj , 20 lat

By lata walki przyniosły wygraną... Pomóż Nicole!

Mózgowe porażenie dziecięce — nasze przekleństwo, najokrutniejszy przeciwnik i diagnoza, którą usłyszeliśmy lata temu. Wtedy na chwilę świat nam się zawalił. Musieliśmy szybko wziąć się w garść i zawalczyć o to co możliwe do odratowania...  Nie mamy dnia wolnego, dnia odpoczynku, od 19 lat, dzień w dzień toczymy bój. Moja córka jest chora, a ja zrobię wszystko, by jej pomóc, chociaż jest tak strasznie ciężko... Nicole jest już dorosła, a nie może samodzielnie funkcjonować, nie może swobodnie porozumiewać się ze światem, we wszystkim potrzebuje mojej pomocy. Chciałabym dziś martwić się jak każdy inny rodzic, o to czy dobrze ułoży sobie życie, czy znajdzie bratnią duszę, czy będzie jej się wiodło. Chciałabym widzieć, jak się usamodzielnia, jak zdobywa kolejne sukcesy, jak się rozwija. Chciałabym, żeby nasze życie było inne... Takie bez choroby, bez tych cierpień, bez niepełnosprawności. Niestety, nie ma na to leku, nie ma takiej siły.  Pozostaje nam cieszyć się, że żyjemy, mamy siebie i wierzyć, że tylko razem, wspólnymi siłami możemy choć trochę bólu ściągnąć z mojej Nicole.  Córka tak dzielnie walczy, odkąd tylko pojawiła się na świecie, ale problemy nie opuszczają nas o krok... Choroba stale postępuje. Pogłębia się skolioza, która powoduje ogromne niebezpieczeństwo. Ból jest nieodłącznym towarzyszem Nicole, a ja nie mogę na to patrzeć! Nadzieję na przyszłość daje nam tylko intensywna rehabilitacja, w większości nierefundowana. Tak bardzo się boję, że nie będę mogła pomóc mojej córce... Proszę, bądź z nami w tej walce! Mama

615 zł
Janusz Rabenda
14 dni do końca
Janusz Rabenda , 43 lata

By o zdrowie nie musieć się modlić, ale je wywalczyć!

Kiedy wszyscy wesoło przygotowaliśmy się do świąt w jednym domu zapadła cisza. Strach unosił się w powietrzu i dusił. Wtedy jeszcze Janusz nie wiedział nawet, na co musi się przygotować, z czym przyszło mu walczyć. W jednej chwili został wplątany w desperacki wyścig o życie... Nigdy nie jest dobry moment na chorobę. Diagnoza pada z ust lekarza, a człowiek ma wrażenie, że się przesłyszał, że to nie może być prawda. Nagle wszystko wywraca się do góry nogami. Trzeba przeorganizować całą codzienność, a wybieganie myślami w przyszłość wiąże się ze strachem i bólem... Znamy Janusza, dobrze wiemy, jak silnym jest człowiekiem. Wiemy też, że bardziej niż ból niszczy go strach. O siebie, o swoją żonę, o dzieci. Na swoich barkach dźwiga brzemię nie tylko choroby, ale też odpowiedzialności za swoją rodzinę, bo jeśli go zabraknie... Boimy się nawet o tym myśleć! Nie mamy czasu na rozpacz, musimy działać! Na szali leży życie naszego przyjaciela. Leczenie, konsultacje, badania, dojazdy do szpitali - to wszystko generuje ogromne koszty. Jak skupić się na walce o życie, jeśli boisz się o to, czy tę walkę będziesz miał za co prowadzić? W tym możemy mu pomóc! Dlatego wszyscy ręce na pokład! Walczymy z Tobą! Przyjaciele

13 326 zł
Julia Czerepaniak
Pilne!
14 dni do końca
Julia Czerepaniak , 4 latka

UWAGA❗️ Nowotwór w oczkach maleństwa! Ratujemy życie i wzrok rocznej Julii

Sytuacja jest dramatyczna! Tak zaczyna się wiele apeli na zbiórkach. Ten jest wyjątkowy, bo dotyczy dziewczynki, która ma zaledwie roczek! Czy u takiego dziecka można zdiagnozować nowotwór? Czy tak maleńkie dziecko może śmiertelnie zachorować i walczyć o życie? Niestety tak!  Moja córeczka Julia przyszła na świat zaledwie rok temu… Od poniedziałku 25 maja 2020, trzymam w ręku wyrok ciążący nad moim dzieckiem – siatkówczak obuoczny, nowotwór oczu, który sieje strach i niesie śmierć! Moja córeczka miesiąc temu pierwszy raz zobaczyła świat. Jak ma się teraz z nim żegnać na zawsze? W tej chwili nie umiem sobie wyobrazić bardziej okrutnej choroby, niż nowotwór, który najpierw odbiera dziecku wzrok, by w konsekwencji zawładnąć całą resztą, by zabić…   Po urodzeniu, na Facebooku dumnie wstawiałam zdjęcia mojej maleńkiej córeczki. Teraz, ze łazami w oczach, zamieszczam tam apel o ratunek... Ten koszmar, który teraz przeżywamy, dzieje się w czasie, kiedy większość matek upaja się szczęściem. Moje trwało tylko kilka dni. Potem zobaczyłam błysk w oku – ten straszny i złowieszczy błysk, który zna bardzo niewiele osób. Skąd wiedziałam? Jak się domyśliłam? Od lat wspierałam zbiórki dzieci, u których zdiagnozowano siatkówczaka, myślałam, że rozumiem dramat ich rodziców, którzy robili wszystko, by zdążyć, zabrać swoje dzieci do lekarza w Stanach Zjednoczonych, zanim skryje je mrok… Nigdy nie sądziłam, że los będzie tak okrutny, że moje dziecko urodzi się z taką straszną chorobą. Teraz jestem jedną z nich – matek, których życie toczy się wokół walki o życie ich dziecka.  Siatkówczak to wyjątkowa choroba. Guzy nowotworowe rozwijają się w gałkach ocznych, ale mogą się rozsiać do mózgu i wtedy nie będzie już ratunku. W prawym oczku Julki guz wypełnia całą gałkę, w lewym jest troszkę mniejszy. Przed nami tomograf, który pokaże, co jeszcze dzieje się w maleńkiej główce.  Statystyki są złe, zwłaszcza jeśli mowa o nowotworze w obydwóch oczkach. Dieci, które mają jedno oczko zdrowe, mają szansę widzieć nawet wtedy, kiedy drugie będzie usunięte – moja córeczka takiej możliwości nie ma. Jeśli straci oczka, na zawsze w jej życiu zapanuje ciemność.  Doktor Abramson zaproponował coś więcej – walkę o  życie i wzrok! Perspektywa, że Julia kiedyś będzie mogła widzieć swoją mamę i wszystko wokół jest jedynym, czego w tej chwili się trzymamy. Każdy, kto ma dziecko, wie, jak bardzo ważny jest wzrok, jak to od niego zaczyna się wyjątkowa, poznawcza droga każdego dziecka! Bez wzroku pozostaje ciemność, a dzieci boją się ciemności! Błagam, ochrońcie przed nią moją córeczkę! ––––––––––––––––––––– Śledź losy Juleczki na Facebooku –> KLIK Wspieraj poprzez LICYTACJE –> KLIK

198 433,00 zł ( 41,95% )
Brakuje: 274 588,00 zł
Emilia i Wiktoria Koszewskie
14 dni do końca
Emilia i Wiktoria Koszewskie , 7 lat

Ratujmy bliźniaczki przed kalectwem❗️Dramatyczna walka warta ćwierć miliona złotych!

Ta zbiórka to dramatyczna walka dwóch dziewczynek, które bez pomocy czeka tylko ból i kalectwo! Przeczytaj ich niezwykłą historię, w której nadzieja przeplata się ze strachem, a życie ze śmiercią - i pomóż... Każdy gest wsparcia to odmienione dwa życia, to uśmiechy na buziach dwóch małych dziewczynek, które tak bardzo czekają na pomoc! Mama - Beata: Dawali mi 50% szans. Tyle samo na przeżycie miały dziewczynki... Emilka i Wiktoria urodziły się na oddziale neurochirurgii. Miałam ostry krwiak mózgu... Dosłownie minuty dzieliły mnie i moje córeczki od śmierci. Wiemy niestety, czym jest utrata dziecka... Straciliśmy dwójkę. Poronienie. Potem kolejne... Rozpacz. Walce o to, by zostać rodziną, podporządkowaliśmy całe życie. Wróciliśmy z Anglii do Polski. In vitro, by wykluczyć ewentualne wady. Upragnione dwie kreski na teście i radość, która okazała się podwójna - bliźniaki! Dwie dziewczynki... Niestety była to cisza przed burzą, przed tragedią, która miała nadejść. Był początek grudnia 2016 roku. Zbliżało się Boże Narodzenie. Byłam sama w domu. Wstałam, pokręciłam się po mieszkaniu i nagle dopadł mnie przeraźliwy ból głowy - tak ostry, pulsujący, że myślałam, że rozsadzi mi czaszkę. Zadzwoniłam do taty i powiedziałam, co się dzieje i że jeśli nie odezwę się w ciągu pół godziny, ma wzywać karetkę. Tata na szczęście nie czekał na mój telefon... Przyjechał i zastał mnie, słaniającą się na nogach. W szpitalu okazało się, że w mojej głowie jest ostry krwiak podtwardówkowy, który przesuwa się w kierunku pnia mózgu i zagraża mojemu życiu. Miałam wylew... Wystarczyłby skok ciśnienia, z którym walczyłam od początku ciąży, atak padaczki i to byłby koniec... Zatrzymanie krążenia, oddechu i śmierć. Byłam już na granicy. Miałam zaburzenia świadomości, ledwo kontaktowałam. Lekarze zdecydowali o natychmiastowej operacji. Nie mogłam czekać ani minuty dłużej. W niebezpieczeństwie były też dziewczynki - znieczulenie i leki, które musiałam przyjąć, byłyby dla nich zabójcze. W ciągu kilkunastu minut zebrał się kilkunastoosobowy zespół. Sztab wspaniałych neurochirurgów i ginekologów wykonał jednoczesną operację, w trakcie której usunięto krwiak z mojej głowy i wywołano poród - dziewczynki urodziły się w 27. tygodniu przez cesarskie cięcie. Błyskawiczna reakcja lekarzy uratowała życie moje i dzieci. Emilka i Wiktorka urodziły się w bardzo ciężkim stanie, każda z nich ważyła koło kilograma. W inkubatorach wyglądały podobno jak dwie laleczki... Pierwsze dni po porodzie widziałam je tylko na zdjęciach. Leżałam na OIOM-ie, niebezpieczeństwo wciąż nie minęło... Walczyłam, bo wiedziałam, że mam dla kogo. Tak samo walczyły moje dzieci - o każdy oddech, o każdy dzień na ziemi. Udało się. W szpitalu spędziliśmy jednak parę miesięcy. Córeczki są skrajnymi wcześniakami. Tak nazywa się dzieci urodzone przed 28. tygodniem ciąży. Często ich narządy jeszcze nie zdążyły się dobrze wykształcić, dlatego piętno wczesnego porodu niosą przez całe życie... Obie mają porażenie mózgowe. Emilka dwukończynowe, Wiktoria czterokończynowe. Wiktoria jest w gorszym stanie, niestety nie mówi, słabo widzi. - ma uszkodzone ośrodki wzroku i mowy. Obie mają ogromne problemy z poruszaniem się. Emilsia zapytana, co chciałaby zrobić w przyszłości, odpowiedziała, że chciałaby wejść kiedyś po schodach. Dziś to jest poza jej zasięgiem. Konieczna jest operacja, którą muszą przejść obie nasze córeczki! Tylko to da szansę dziewczynom na sprawność i uchroni je przed cierpieniem... Emilka potrzebuje skomplikowanej operacji obu bioder - muszą być operowane jednocześnie. U Wiktorii konieczna jest operacja biodra prawego... Bez niej Emilka nigdy nie będzie chodzić! U Wiktorii pogłębia się asymetria miednicy i skrzywienie kręgosłupa, dochodzi do wykrzywienia całej sylwetki! Codziennie dziękuje Bogu, że dziewczynki żyją, ale ogromnie ciężko mi patrzeć na ich cierpienie. Niestety, operacja nie jest refundowana, a jej koszty są dla nas niewyobrażalne... A koszty musimy liczyć podwójnie, bo ratunku wymagają obie nasze córeczki. Staramy się, jak możemy, żeby dawać sobie radę, ale tutaj jesteśmy bezsilni... Dlatego bardzo proszę o pomoc dla moich dzieci. One tyle już przeszły... Wierzę, że znajdą się nieznajomi o wielkich sercach, którzy okażą im odrobinę dobrą i uratują Wiktorię i Emilkę przed kalectwem.

129 456,00 zł ( 44,62% )
Brakuje: 160 631,00 zł
Mikołaj Rajkowski
14 dni do końca
Mikołaj Rajkowski , 4 latka

Potworna choroba odbiera naszemu synkowi szansę na sprawność i rozwój... Pomocy!

Każdy dzień jednocześnie daje i odbiera nadzieję. Każdy jest na wagę życia naszego dziecka! Patrzę na Mikołaja i nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje w maleńkim organizmie. Miki przyszedł na świat z wadą wrodzoną, na którą choruje tylko 3% dzieci. Tragiczna informacja, która brzmi jak wyrok i zmienia drogę pełną nadziei w walkę, która toczy się właściwie bez końca.  Plagiocefalia boczna o stopniu znacznym - te słowa brzmią zagadkowo, ale też niebezpiecznie. Co w praktyce oznacza choroba naszego synka? Zniekształcenie czaszki powodujące zwiększający się ucisk na mózg. Choroba nieleczona prowadzi do poważnych i potwornych konsekwencji. W miarę jak nasz synek będzie rósł, będzie zwiększała się objętość jego mózgu, ale przez deformację czaszki, zabraknie miejsca na jego prawidłowe ułożenie. To będzie prowadziło do kolejnych komplikacji - przez brak możliwości rozwoju nasz synek może być całkowicie upośledzony, może już nigdy nie słyszeć, nie mówić, nie chodzić, nie rozumieć… Strach bywa paraliżujący, ale w tym momencie nie możemy się poddać lękom - musimy zrobić wszystko, by wyprzedzić chorobę i w odpowiednim czasie zareagować, by uniknąć rosnącego zagrożenia…  Jedyna pomoc w naszej sytuacji to specjalistyczny kask korygujący kształt głowy. W połączeniu z rehabilitacją i konsultacjami specjalistów to droga, która pozwoli nam powstrzymać to, co w tym momencie jawi nam się jako nadchodzący koszmar - nasz, naszego dziecka… Dlaczego czas ma tak duże znaczenie? Na leczenie mamy zaledwie 6 miesięcy - po tym czasie zarastają szwy czaszkowe, co uniemożliwi lekarzom dalsze działania. Musimy działać tu i teraz. Musimy zebrać kwotę, której potrzebujemy natychmiast, by nasz synek jak najszybciej mógł rozpocząć terapię.  Zegar tyka! Twoja pomoc to przyszłość naszego synka! Mikołaj został boleśnie doświadczony przez los, ale to nie koniec. Dla nas zdobycie możliwości przeprowadzenia terapii to dopiero początek - pierwszy krok w stronę zdrowia. W stronę nowego życia, które jeszcze przed naszym synkiem. Wierzymy, że lepsze jutro jest w naszym zasięgu. Tylko dzięki Wam możemy ratować przyszłość naszego dziecka! 

9 210,00 zł ( 16,91% )
Brakuje: 45 237,00 zł
Bogdan Żurkiewicz
14 dni do końca
Bogdan Żurkiewicz , 41 lat

Zabawa z córeczką zakończyła się tragicznie! Trwa walka o wzrok Bogdana!

Bogdan to mój mąż i ojciec dwójki naszych dzieci. Bardzo zaradny i dbający o rodzinę. Niestety niewinna zabawa z córką okazała się w późniejszym czasie tragiczna w skutkach... Do dzisiaj trwa walka o wzrok Bogdana! Ci, co mówią, że najwięcej wypadków zdarza się w domach, mogą mieć rację, a nasza historia jest tego kolejnym potwierdzeniem...  Nasza córeczka, podczas zwykłej zabawy, niechcący włożyła paluszek w oko taty. Niby nic wielkiego, ale w przypadku Bogdana okazało się to tragiczne w skutkach. Doszło do uszkodzenia rogówki, później dołączyły stany zapalne o etiologii wirusowej, aż w końcu doszło do perforacji rogówki! Jedynym ratunkiem był pilny przeszczep rogówki. Początkowo wszystko było dobrze, wracało widzenie, jednak nasza radość trwała bardzo krótko. Nastąpił odrzut płatka przeszczepu. Mąż w tej chwili jest po 3 przeszczepach drążących rogówki z odrzutami. Jego organizm nie przyswaja obcych komórek i niszczy je. Każdy kolejny przeszczep to coraz większe ryzyko niepowodzenia. Jedyną szansą jest wszczepienie sztucznej rogówki w przyszłości, ale na chwilę obecną stan zdrowia nie pozwala tego dokonać. Musimy kontynuować zalecane leczenie  drogimi kroplami, strerydami, a to olbrzymie obciążenie dla naszego skromnego budżetu. Mąż z uwagi na stan zdrowia nie pracuje, ja natomiast opiekuję się naszą córką, która też ciągle choruje. Zwracamy się do Was z wielką prośbą o wsparcie finansowe w tej trudnej dla nas sytuacji. Bez Was nie damy rady!

5 753 zł