Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Czaja
14 dni do końca
Katarzyna Czaja , 15 lat

Tak wiele chorób i tylko jedna dziewczynka... Na pomoc Kasi!

Moja córeczka Kasia od urodzenia zmaga się z przewlekłymi chorobami. Przyszła na świat z wadą serca. Doszły także problemy z jelitami, potem z tarczycą, skoliozą, trzustką, nerkami... Codzienność Kasi jest zupełnie inna, niż jej zdrowych rówieśniczek. A ona też tak bardzo chciałaby po prostu normalnie żyć… Ma dopiero 11 lat. Bardzo prosimy o wsparcie, bo rehabilitacja jest bardzo droga, a dla mojej córki to jedyna szansa na zdrowie.  Z powodu choroby od najmłodszych lat często przebywa w szpitalach. Jest pod opieką CZD. Jest także objęta opieką w poradni gastrologicznej, endokrynologicznej i innych specjalistów ze względu na różne schorzenia. A to przecież nie w szpitalu, nie w drodze między kolejnymi specjalistami, powinno upływać dzieciństwo... Kasia ma skoliozę i problemy ze stawami. Bardzo często czuje ból, którego nie powinno znać żadne dziecko... Z powodu częstych omdleń i zawrotów głowy jest objęta nauczaniem indywidualnym.  Choroby odebrały jej nawet szkołę, szkolne wycieczki, przygody, znajomych… Mimo wszystko Kasia jest pogodną i wesołą dziewczynką. Cieszy się życiem, które ma. A ja ze wszystkich matczynych sił staram się, by było ono jak najlepsze! Moja córeczka wkracza w okres nastoletni, bardzo szybko rośnie. Z tego względu wymaga rehabilitacji, której koszt jest bardzo wysoki… Dlatego postanowiliśmy jeszcze raz poprosić o pomoc, która pozwoli Kasi na spełnianie kolejnych marzeń o życiu bez strachu i bólu, korzystać z codzienności jak inne dzieci, tak samo się bawić i cieszyć dzieciństwem! Teraz nie może, choć tak bardzo by chciała... Lekarze upatrują przyczyn zachorowań Kasi w alergiach na pasożyty, grzyby i pleśnie. Również w tym kierunku działamy. Lista wszystkich schorzeń jest niezwykle długa, a walka z nimi niewiarygodnie ciężka. I niestety kosztowna. Dlatego bardzo prosimy o wsparcie, by zapewnić Kasi wszystko, czego potrzebuje do walki o zdrowie i swoją przyszłość. Z góry dziękujemy za każde, bezcenne dla nas wsparcie. Mama

3 000 zł
Milena Dębicka
14 dni do końca
Milena Dębicka , 5 lat

Droga ku lepszej przyszłości. Wspieramy Milenkę!

Już będąc w ciąży wiedziałam, że Milenka to mój największy skarb. Nie mogłam doczekać się, aż ją zobaczę, dotknę, powiem, jak bardzo kocham. Mimo to nie spodziewałam się, że moja córeczka pojawi się na świecie tak szybko, a nasze życie wcale nie będzie takie łatwe i bezproblemowe jak sobie wyobrażałam…  Milenka jest ciężko chora. Urodziła się w 24 tygodniu ciąży. Miała zaledwie 690 gramów… Maleńka jak pisklę, ledwo mieściła się w dłoni. Było zdecydowanie za wcześnie na poród. Wiedziałam, że nie będę mogła jej tulić, że lekarze będą walczyć o jej przyszłość, jednak nie spodziewałam się, że razem z córką pojawi się tyle przeszkód.  Urodziła się wraz z łożyskiem w wyniku przedwczesnego odklejenia się łożyska mimo tokolizy. Po porodzie została umieszczona w worku termoizolacyjnym. W 8 minucie życia zaintubowana i przewieziona na oddział intensywnej opieki noworodków. W 31 dobie życia przeszła sepsę… Złe wiadomości spływały na mnie jak lawina. Nie wiedziałam co robić. Nigdy w swoim życiu nie bałam się tak jak wtedy.  Koszmar tamtych zdarzeń na zawsze odcisnął piętno na życie Mileny. Retonopatia, przetrwały przewód tętniczy, zespół zaburzeń oddychania, niewydolność oddechowa, niewydolność krążenia, dysplazja oskrzelowo-płucna. Ponadto ma stwierdzoną dystrofie czaszki, czaszkę trójkątną. Mimo wczesnego wspomagania rozwoju i intensywnej rehabilitacji kilka razy w tygodniu stwierdzono brak oczekiwanego rozwoju. Życie Milenki to nieustanna walka. Do chorób i problemów z jakimi musi się mierzyć, dołączyć można także autyzm dziecięcy.  Jest w trakcie diagnozy  zaburzeń metabolicznych i genetycznych oraz nieokreślonych zaburzeń mowy. Ma orzeczenie o niepełnosprawności oraz ma zaświadczenie lekarskie potwierdzające, że cierpi na ciężkie nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą życiu, które powstały w prenatalnym okresie rozwoju dziecka lub w czasie porodu. Chwytając w dłoń kartkę z kolejną diagnozą, czuje się coraz bardziej bezradna. Niełatwo dowiadywać się o kolejnej chorobie, która tylko wydłuża, już i tak obfitą listę schorzeń. W marcu 2022 konsultować będziemy się w klinice chorób rzadkich w Warszawie. To moja nadzieja. Żyję marzeniem o dobrej informacji, o tym, że zobaczę drogowskaz, który wskaże mi drogę do sprawnego życia córki. Obecnie córeczka ma 3,5 roku. By wspomóc leczenie i rehabilitację potrzebujemy wizyt u prywatnych lekarzy i rehabilitantów. Zakup odpowiednich leków i sprzętu do domowej rehabilitacji to również bardzo dużo koszty, które pochłaniają nasze oszczędności. Każda złotówka będzie dla nas dużą pomocą! Jolanta, mama ➤ Licytacje dla Milenki

12 161,00 zł ( 31,75% )
Brakuje: 26 137,00 zł
Patryk Klej
14 dni do końca
Patryk Klej , 16 lat

Guz mózgu niemal zabił Patryka! Ratuj jego przyszłość!

Marzę o beztroskim czasie dla mojego dziecka i całej mojej rodziny. Marzę, by wszystkie choroby odpuściły, choć na chwilę. Marzę, by Patryk był w stanie stabilnie stanąć na dwóch nogach. Niestety, już teraz wiem, że bez kosztownego leczenia i specjalistycznej rehabilitacji te marzenia nigdy się nie spełnią...  Wszystko zaczęło w 2019 roku. Wtedy dowiedziałam się, że mój synek ma guza móżdżku – Medulloblastoma Classic typ G IV. Momentu, w którym usłyszałam, że w głowie Patryka urósł śmiertelnie niebezpieczny guz, nie wyrzucę z głowy już nigdy. Pamiętam kolor ścian, pamiętam pogodę za oknem i pamiętam, jak przerażona nie potrafiłam zaczerpnąć powietrza... To był najgorszy moment mojego życia...  Konieczne było szybkie przeprowadzenie operacji usunięcia guza. Niestety, mózg to wyjątkowo niewdzięczne pole walki z nowotworem. Lekarze poinformowali nas, że operacja będzie niosła za sobą duże ryzyko i możliwość pojawienia się groźnych powikłań. Jednak wiedzieliśmy, że zabieg jest jedyną szansą na uratowanie życia naszego dziecka...  Operacja się udała, jednak zaraz po niej otrzymaliśmy kolejny cios. Zdiagnozowano u syna pooperacyjne porażenie czterokończynowe, ataksję! Rozpoczęliśmy kolejną walkę. Tym razem o sprawność. Patryk miał 11 lat i wszystkiego musiał uczyć się od nowa – chodzenia, mówienia, funkcjonowania!  Oprócz ciężkiej rehabilitacji, musiał przyjmować leczenie wspomagające – chemioterapię oraz radioterapię. Dodatkowo, za chwilę konieczna była reoperacja z powodu podejrzenia wznowy guza...  I znów setki pytań bez odpowiedzi: dlaczego nasz synek? Dlaczego my? Codziennie patrzyłam na zmizerniałą buzię naszego synka, bojąc się, że widzę ją po raz ostatni… Jednocześnie kurczowo trzymałam się nadziei, że to nie może się tak skończyć. Patryk dzielnie walczył. Z końcem 2020 roku zakończył leczenie, ale ten koszmar do dziś nie daje nam o sobie zapomnieć. Skutki choroby nie odstępują naszego synka na krok. Niedowład, ataksja, oczopląs, wada wzroku i słuchu. Patryk ma zanik i znaczne osłabienie mięśni kończyn i tułowia. Jego chód jest chwiejny, a przy chodzeniu wymaga pomocy osoby dorosłej...  Obecnie syn potrzebuje regularnej rehabilitacji i leczenia! To jedyna szansa, aby mógł powrócić do normalnego życia i cieszyć się beztroskim dzieciństwem. Niestety, wydatki mnożą się każdego dnia... Nie stać nas na pokrycie tak wielkich kosztów! Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o pomoc...  Rodzice 

10 511 zł
Tomasz Szostak
14 dni do końca
Tomasz Szostak , 33 lata

Guz mózgu odebrał Tomkowi dotychczasowe życie - pomóż mu je odzyskać!

„Życie potrafi zaskakiwać” – ten zwrot nie zawsze oznacza wesołe niespodzianki, o czym przekonaliśmy się pewnego dnia, gdy nasz przyjaciel Tomek trafił do szpitala.  Tak trudno zrozumieć, dlaczego to musiało spotkać akurat jego... Nasz przyjaciel otrzymał straszliwą diagnozę, która wywróciła jego życie do góry nogami. Przyszło mu walczyć z najgorszym przeciwnikiem, jakiego można sobie wyobrazić – nowotworem.  Okazało się, że w głowie Tomka ukrył się straszny, niezwykle trudny do pokonania guz – glejak o III stopniu złośliwości. Diagnoza w jednej chwili zamieniła jego życie w koszmar. Nasz przyjaciel z młodego, silnego, niezależnego mężczyzny stał się pacjentem zależnym od pomocy innych ludzi. Pomimo przeciwności losu, Tomek dzielnie walczy. Przeszedł już 3 operacje i intensywne leczenie ratujące życie! Guz był na tyle duży i ulokowany w bardzo niekomfortowym miejscu, że lekarze nie podjęli się jego całkowitego usunięcia. W efekcie, pojawiło się uszkodzenie nerwu wzroku, utrata węchu i padaczka. To wszystko uniemożliwiło Tomkowi normalne funkcjonowanie...  Nasz przyjaciel stał się niezdolny do wykonywania pracy. Jedynym opiekunem Tomka jest jego mama, która, pomimo że sama potrzebuje pomocy specjalistów, zrezygnowała z pracy, aby móc opiekować się synem. Razem zostali skazani na życie, w którym głównym źródłem dochodu jest niegodziwa renta, za którą przeżycie jest prawie niemożliwe...  Przy tak ciężkim i nieobliczalnym wrogu, potrzebne jest specjalistyczne i niestety kosztowne leczenie. To jedyna szansa na życie bez wznowy i cierpienia. Niestety, Tomka nie stać na tak wielki koszt. Już teraz utrzymanie siebie oraz mamy, staje się dla niego wielkim wyzwaniem. Renat jest drastycznie niska, a zasiłek opiekuńczy nie został im przyznany....  Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Dzięki waszej pomocy Tomek będzie mógł opłacić leki, drogie badania i  bilety, które pozwolą mu na codzienne dojazdy do szpitala.  Przeciwnik jest silny, ale się nie poddamy! Tomek całe życie pomagał innym, zawsze służył radą, wsparciem i uśmiechem. Teraz nadszedł czas, abyśmy mogli mu się odwdzięczyć za całe dobro, które uczynił. Przyjaciele Pomóc możesz również poprzez udział w licytacji na Facebooku: ➡️ Walczymy dla Tomka!

26 809 zł
Krzysztof Wydra
14 dni do końca
Krzysztof Wydra , 52 lata

Chcę pokonać raka i żyć! Błagam, pomóż mi...

Życie czasami potrafi okazać się niezwykle brutalne. Zwłaszcza kiedy chce zabrać Ci to, co najcenniejsze, czyli bliskich...  Wszystko zaczęło się w maju, rok temu. Ten czas, przez szalejącą pandemię Covid-19 dla nikogo nie był łaskawy. Niestety dla nas, los napisał wyjątkowo trudny scenariusz i uświadomiło, że życie człowieka jest bardzo kruche...  W końcu po 3-miesięcznym "zdalnym" leczeniu zapalenia pęcherza i dróg moczowych, mąż wreszcie mógł przejść długo wyczekiwany zabieg kolonoskopii. Mieliśmy nadzieję, że wyniki badań pomogą Krzysztofowi określić przyczynę jego dolegliwości i raz na zawsze pozbyć się towarzyszącego bólu.  Niestety, słowa lekarzy spowodowały, że straciliśmy grunt pod nogami – "Proszę Państwa jest bardzo źle". Okazało się, że światło jelita grubego zostało zatkane przez niezidentyfikowanego guza. Pobrano więc wycinek, przeprowadzono szczegółowe badania histopatologiczne i już kilka dni później, otrzymaliśmy telefon z prośbą o jak najszybsze stawienie się w szpitalu.  Wyniki nie pozostawiały złudzeń  – nowotwór złośliwy odbytnicy z naciekiem na pęcherz. To był szok, załamanie – dla męża, dla mnie i dla całej naszej rodziny... Mąż w bardzo krótkim czasie schudł. Ze względu na silny ból, nie był w stanie nawet samodzielnie siedzieć! Z każdym dniem tracił siły. Dla nas, najbliższych to straszliwy widok, ponieważ Krzysztof nigdy wcześniej tak poważnie nie chorował. Zawsze dbał o siebie, a zdrowie stawiał na pierwszym miejscu.  Wiedzieliśmy, że w najbliższych dniach, mąż będzie musiał przejść operację usunięcia guza i wyłonienia stomii. Bardzo się baliśmy, mimo to nieustannie wierzyliśmy, że po operacji rak się wycofa, a Krzysztof będzie mógł wrócić do dawnego życia... I tak się stało – zabieg się udał, a Krzysztof powoli zaczął oswajać się ze stomią. Jednak, aby całkowicie pokonać wroga, musieliśmy rozpocząć leczenie wspomagające. Pół roku po zakończonej chemioterapii dostaliśmy cudowną wiadomość – jelito jest czyste. Niestety, chwilę później – uderzenie obuchem – pojawiły się przerzuty na wątrobie i nieoperacyjne zmiany.... Koszmar zaczyna się od nowa.  Tym razem jest jednak trudniej. Nowotwór jest silniejszy, organizm Krzysztofa słabszy, a koszty ogromne... Mój mąż potrzebuje leczenia, które już teraz z każdym dniem pochłania wszystkie nasze oszczędności. Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc. To jedyna szansa, by Krzysztof żył...  Elżbieta - żona  * Na subkonto Krzysztofa trafiło 15 341,65 złotych - taka kwota została przekazana decyzją rodziny ŚP. Elżbiecie Marut, która nie zdążyła wykorzystać zebranych środków na leczenie. W momencie otrzymania kosztorysu, pasek zbiórki zostanie pomniejszony o wyżej wspomnianą kwotę. 

21 953 zł
Elżbieta Tomczyk
14 dni do końca
Elżbieta Tomczyk , 66 lat

Walczę z rakiem! Dłużej już nie dam rady, dlatego błagam o pomoc!

Jestem Ela. Mam 64 lata. Jestem żoną fantastycznego i kochającego mężczyzny i mamą dwóch dorosłych pięknych dziewczyn. Chcę z nimi być jak najdłużej. Chcę żyć z całych sił, bo świat jest taki piękny! Pomóżcie mi - proszę. Całe życie zawodowe spędziłam trzymając w ramionach nowo narodzone dzieci, opiekując się nimi na oddziale noworodków w Sieradzu jako pielęgniarka, doglądając nocami i dniami by zdrowo i radośnie wchodziły w życie, były rozkoszą swoich rodziców. Do dziś czuję wdzięczność i życzliwość osób, z którymi pracowałam.  Rozumiecie teraz, jak bardzo porywa mnie życie? Dlatego proszę Was o ratunek! Za moim uśmiechem kryje się jedenaście lat walki z rakiem, której towarzyszy lęk, przerażenie, złość, rozczarowanie, cierpienie. Ale także wiara i nadzieja w dobroć ludzi, którzy wesprą mnie finansowo,  bym mogła łagodzić ból choroby rehabilitacją i leczeniem nierefundowanym i bym mogła znów chodzić, bo teraz jestem na wózku... Oto historia mojej choroby:  W 2011 roku wykryto u mnie mięśniakomięsaka gładkokomórkowego pleomorficznego krezki jelita. Po operacji usunięcia guza w czerwcu 2011, przez kilka miesięcy otrzymywałam chemioterapię adjuwantową, a następnie wróciłam do pracy w szpitalu.  W 2014 pojawił się przerzut w wątrobie, co oznaczało kolejną operację i chemioterapię.  W 2018 zidentyfikowano kolejne przerzuty do kręgosłupa i płuc. Otrzymałam kolejną chemioterapię i radioterapię. Z uwagi na dalszą progresję choroby w płucach, kręgosłupie i wątrobie zmieniono terapię na II linię leczenia choroby rozsianej za pomocą specjalistycznego leku. Jednak i to leczenie nie dało spodziewanych rezultatów. Od początku lutego 2021 roku podjęłam kolejne leczenie, jednak ten lek wywoływał bardzo dużą toksyczność wątroby i został odstawiony przez lekarza prowadzącego.  Czerwiec 2021 był dla mnie przerażający – zmiany nowotworowe w kręgosłupie nasiliły się do tego stopnia, że utraciłam władzę w nogach. Ból i cierpienie jest na tyle duże, że trudno mi się poruszać nawet na wózku i jestem całkowicie uzależniona od osób trzecich.  19 lipca 2021 przeszłam operację usunięcia części nowotworu przy kręgosłupie w Narodowym Instytucie Onkologii im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Operacja nie dała spodziewanych rezultatów: odciążenia kręgosłupa i powrotu do możliwości chodzenia.  Ale ja wierzę, że na zdrowie składają się też te „nadprzyrodzone” siły, zbudowane z ludzkiej życzliwości, pomocy, kochającej rodziny, przyjaciół, cudownych sąsiadów – wstanę, będę jeszcze pielęgnować z mężem nasz ukochany ogródek  mamy oboje na tym punkcie fioła, a z córkami wypiję  w nim kawę w upalne lato. Tylko pomóżcie mi proszę przetrwać ten proces powrotu do zdrowia. Leczenie i rehabilitacja są bardzo kosztowne i przekraczają moje możliwości finansowe. Zbiórka pieniędzy pomogłaby w leczeniu. Bardzo proszę Was o pomoc!  

32 282 zł
Iwona Lach
14 dni do końca
Iwona Lach , 52 lata

Chore serce, które walczy

Piszę te słowa w imieniu mojej mamy, która od lat zmaga się z nadciśnieniem, zaawansowaną chorobą wieńcową, niewydolnością serca, miażdżycą żył i nadciśnieniem tętniczym. Mama jest po trzech rozległych, ostrych zawałach. Przeszła trzy koronografie. Ma wstawione siedem stentów. Przy ostatnim zawale zostało zrobione obejście wokół serca pod bajpasy, ponieważ mamę czeka operacja na otwartym sercu. Jedyną nadzieją na uporanie się z tymi problemami jest lek. Trzeba go brać codziennie. Nawet jednodniowa przerwa grozi czwartym zawałem, którego serce mamy może nie wytrzymać... Lek ten, chociaż tak bardzo potrzebny, jest poza naszym zasięgiem finansowym. Proszę, pomóż nam!

2 932 zł
Oliwier Palkowski
14 dni do końca
Oliwier Palkowski , 6 lat

Białaczka zaatakowała nagle! Błagam, ratuj z piekła choroby...

Diagnoza sprawiła, że świat się zawalił, ale to, z czym zmagamy się teraz jest jeszcze gorsze. Mam wrażenie, że choroba każdego dnia pokazuje nam nowe oblicze piekła. I chociaż strach jest paraliżujący to nie możemy się poddać. Walczymy o najwyższą stawkę - życie naszego synka.  Oliwier to dziecko pełne energii, ciekawości, otwarte na wiedzę, świat i doświadczenia. Z zaskoczeniem i podziwem patrzyliśmy, jak rośnie, jak się rozwija. Dzięki niemu poznawaliśmy świat z zupełnie innej perspektywy.  Problemy rozpoczęły się niedawno… Nic nie wskazywało na to, że usłyszymy taką wiadomość. Nic nie wskazywało na to, że świat, który znaliśmy runie… Zaczęło się od bólu nóżek – Oliwier jakby nagle stracił siły, nie mógł chodzić, jego zachowanie zaczęło nas martwić. Mój pełen energii synek nagle zmienił się nie do poznania. Patrzyłem na niego z rosnącym przerażeniem…  Razem z Mamą Oliwierka próbowaliśmy zatrzymać poczucie przerażenia i natychmiast udaliśmy się na SOR. Wejście do tego miejsca boleśnie uświadomiło nam, że jedyne o czym marzymy w tym momencie to ucieczka. Wtedy mieliśmy jeszcze cień nadziei, że diagnoza okaże się niegroźna. Pierwsze podejrzenia lekarzy: bóle reumatyczne. Ulga, którą odczuliśmy była nie do opisania. Najgorsze jednak dopiero miało nadejść… Pierwsza wizyta w poradni i szok, którego nie jesteśmy w stanie opisać słowami. Pierwsza diagnoza okazała się błędna! Oliwierek z prosto z poradni został przewieziony do szpitala. W trybie pilnym przeprowadzono kolejne badania, a chwilę po ich wykonaniu usłyszeliśmy to, czego obawia się każdy rodzic. U naszego synka zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną. Mój syn i śmiertelna choroba? To do mnie nie docierało.  Nadal czasem łapię się na tym, że myślę o Oliwierku jak o zdrowym dziecku. Tymczasem dzieciństwo mojego synka toczy się teraz w szpitalnych 4 ścianach, gdzie dosłownie jest więźniem choroby. Trudno wyjaśnić dziecku, dlaczego wciąż odczuwa ból, ale jeszcze trudniej powiedzieć, że brakuje nam pieniędzy na to, co podstawowe: jedzenie, konsultacje lekarskie, rehabilitację czy niezbędne leki. Jak mam się czuć jako ojciec, kiedy własnemu dziecku nie jestem w stanie zapewnić tego, co potrzebne najbardziej?! Czasem muszę wybierać, czy wydać pieniądze na paliwo, by go odwiedzić, czy te środki przeznaczyć na to, by mój synek mógł zjeść posiłek porządniejszy niż to, co jest serwowane w szpitalnej stołówce... Nie jestem w stanie opisać swojego strachu. Nie jestem w stanie powiedzieć, jak bardzo boli mnie to, że nie jestem w stanie dać Oliwierkowi tego, co najbardziej potrzebuje. Wciąż próbuję otrząsnąć się z szoku, ale jednocześnie muszę zawalczyć o pomoc! Wasze wsparcie – grosik, złotówka to dodatkowa szansa dla mojego dziecka. To możliwość, że życie w cieniu choroby nie będzie pasmem niekończącego się cierpienia. Proszę, pomóż mi stanąć na wysokości zadania! Nie chcę musieć dokonywać tragicznych wyborów. Choroba Oliwiera postawiła nas pod ścianą. Nie chcę być zmuszony do odwoływania kolejnych wizyt w szpitalu, bo nie wiem, ile wspólnego czasu jeszcze nam zostało… Błagam! Ratuj moje dziecko! Oliwierek nie może odejść na zawsze! Rodzice  Dowiedz się więcej:  ➡️ Mały Rycerz o wielkiej Sile 💚

92 524 zł
Paweł Żywiec
14 dni do końca
Paweł Żywiec , 30 lat

Zanim choroba zabierze wszystko! Twoja pomoc to moja szansa na lepsze jutro!

Nie wierzę w to, co się dzieje… Trudno opisać słowami moje myśli i uczucia, które dochodzą do głosu w związku z postępującą chorobą. Nie tak wyobrażałem sobie przyszłość. Marzenia, o których musiałem zapomnieć.  Mam dopiero 27 lat. Dla większości moich rówieśników to już ten etap, kiedy podejmują poważne decyzje. A ja walczę o każdy dzień w nadziei na to, że odzyskam choć cień tego, kim byłem wcześniej. Dokładnie 5 lat temu zdiagnozowano u mnie Chorobę Wilsona, która prowadzi do uszkodzenia mózgu i wątroby przez nadmiar gromadzącej się w organizmie miedzi.  Wszystko zaczęło się w 2016 roku. Miałem tylko 22 lata, a czułem się na co najmniej trzykrotnie więcej. Miałem problemy z koncentracją, ból stawów był niekiedy nie do zniesienia, a osłabienie rosło z dnia na dzień. Wiedziałem, że tak nie czuje się człowiek zdrowy, nie spodziewałem się jednak, że wizyta w szpitalu przyniesie tak tragiczne wiadomości, które zmienią rzeczywistość na zawsze.  Od czasu, kiedy usłyszałem diagnozę mija prawie 5 lat. Przez ten czas choroba odebrała mi znacznie więcej niż przypuszczałem - obecnie nie chodzę, nie mówię, mam duże problemy z przełykaniem dlatego jestem karmiony przez PEG-a. Potrzebuję całodobowej opieki rodziców, ponieważ wzmożone napięcie mięśni uniemożliwia wykonanie nawet najprostszej czynności. Głowa podpowiada, że wystarczy odrobina wysiłku, ale ciało nie jest w stanie go podjąć. To potwornie trudne w momencie, gdy zdajesz sobie sprawę, że kolejny dzień nie przyniesie poprawy.  Moim jedynym ratunkiem jest rehabilitacja. I niestety wiem, jak to brzmi… Jakbym potrzebował zwyczajnych ćwiczeń, które wnoszą właściwie niewiele. Tymczasem moja sprawność, życie i przyszłość zależą od tego, ile uda mi się wypracować podczas zajęć prowadzonych przez specjalistów. Korzystam z ich pomocy na co dzień, ale to nie wystarcza. W domu brak odpowiedniego sprzętu oraz możliwości wprowadzania nowych ćwiczeń, które stanowią dla ciała wyzwanie i zmienność bodźców. Dla mojego ciała to podstawa. Dla mnie to jedyna szansa.  Najgorsze jest to, że walka z chorobą to rosnące koszty, które już teraz sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych! Sam nie jestem w stanie zdobyć takiej sumy. Nie mogę oczekiwać, że uda się ją pozyskać moim rodzicom, bo oni mnóstwo czasu i zaangażowania wkładają w opiekę, która jest dla mnie niezbędna. Muszę prosić o pomoc ciebie, ludzi których znasz. Chciałbym, by ten apel dotarł do wielu ludzi! Być może uświadomi ci, że warto docenić tę chwilę, która dzieje się tu i teraz. Może przekonam cię do wsparcia. Możesz mnie uratować przed dalszym postępem choroby i zostać superbohaterem. Niewielki gest może mieć ogromne znaczenie!  Trudno prosić o pomoc obcych ludzi, ale co zrobić, kiedy życie ma dla ciebie tylko jeden scenariusz? Bardzo chciałbym móc wykrzyczeć swoją złość i bezsilność, ale nawet to jest poza moim zasięgiem… Pomożesz mi zawalczyć, by reszta życia nie oznaczała dla mnie cierpienia? Ja jeszcze nie straciłem nadziei. 

24 173,00 zł ( 74,4% )
Brakuje: 8 317,00 zł