Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Emilia Żurawska
14 dni do końca
Emilia Żurawska , 9 lat

By chwile na onkologii były jedynie złym wspomnieniem - walczymy o przyszłość Emilki!

Nie tak miało wyglądać dzieciństwo naszej córeczki! Jeszcze przed narodzinami mieliśmy tyle marzeń, planów i wspólnych wizji. Rozmyślaliśmy, jak będzie wyglądało nasze życie w roli rodziców, nie mogliśmy się doczekać wspólnie spędzonych chwil. Przez pierwsze lata wszystko układało się pięknie. Mogliśmy z radością w sercach, przyglądać się jak Emilka rośnie, rozwija się, uczy nowych rzeczy. Byliśmy tacy szczęśliwi! Wtedy nadszedł ten okrutny dzień. Dzień, który zmienił wszystko...  W 2020 roku, gdy Emilka miała zaledwie 5 lat, usłyszeliśmy diagnozę, która nie nawiedzała nas nawet w najczarniejszych koszmarach. U naszej córeczki wykryto nowotwór mózgu i centralnego systemu nerwowego. Nie mogliśmy uwierzyć w to co się dzieje! Nie minęło dużo czasu, a córka już była po pierwszej operacji. Lekarze byli w stanie usunąć tylko część guza z prawej półkuli mózgu, a po operacji pozostał lewostronny niedowład. Mimo to mogliśmy wrócić do domu i cieszyć się z zatrzymania choroby. Do czasu...  Rok 2022 znów okazał się dla Emilki niezwykle ciężki. Podczas kontrolnego rezonansu magnetycznego wykryto powiększenie guza, który pozostał po operacji.  Kolejna operacja była nieunikniona! Na całe szczęście, naszej dziewczynce nie pogorszył się stan zdrowia i sprawności. Dziś jednak znów musi wracać do sił i walczyć z niedowładem.  Z całych serc wierzymy, że Emilka pokona nowotwór. Że przed córką wiele szczęśliwych lat, dorosłość, samodzielne życie. Zrobimy co w naszej mocy, by uratować jej zdrowie i życie. Z Twoją pomocą będzie to odrobinę łatwiejsze! Rodzice Emilki

3 932 zł
Marta Gemza
14 dni do końca
Marta Gemza , 3 latka

Serduszko w potrzebie! Pomagamy małej Martusi!❣️

Nasza córeczka urodziła się ze śmiertelną wadą serca! Przed nią poważna operacja w klinice w Rzymie, na którą zgromadziliśmy środki dzięki Waszej pomocy. Obecnie czekamy na termin operacji, ale na tym nasza walka się nie kończy. Martusia potrzebuje leków, rehabilitacji, badań. Konieczne będzie także dalsze leczenie... Prosimy, poznaj naszą historię i pomóż, abyśmy mogli jej to wszystko zapewnić: 17 października 2021 – dzień, w którym powitaliśmy naszą córeczkę i dzień, w którym rozpoczęliśmy dramatyczną walkę o jej życie. O wadzie serduszka dowiedzieliśmy się jeszcze w czasie ciąży, ale dopiero po narodzinach miało potwierdzić się, jak ciężka jest to wada. Niestety – brutalny scenariusz stał się prawdą.  U naszego maleństwa wykryto bardzo ciężką wadę serca – tetralogię Fallota z atrezją pnia płucnego + MAPCA's. Ta groźnie brzmiąca diagnoza złamała nasze serca, zrujnowała marzenie o beztroskim macierzyństwie, sprawiła, że radość z narodzin Martusi została przyćmiona przez paraliżujący strach. Pękają nam serca na samą myśl, że nasze dziecko jest tak bardzo chore... Przepełnieni łzami i żalem rozpoczęliśmy walkę o życie. Przypadek Marty konsultowaliśmy z wieloma lekarzami i niestety każdy z nich potwierdził diagnozę. Z konsultacji na konsultację umierała w nas nadzieja, że być może jednak to pomyłka… Obecnie Martusia przyjmuje leki stabilizujące jej stan, ale to nie wystarczy, by ją uratować. Po niezliczonych wizytach u najlepszych lekarzy w Polsce rekomendacja wszędzie była jedna. Wszyscy specjaliści zgodnie stwierdzili, że operacja za granicą to jedyna nadzieja, by Marta żyła. Wysłaliśmy dokumentację medyczną naszej córeczki do szpitala kardiologicznego w Rzymie. Otrzymaliśmy kwalifikację i kosztorys od włoskich lekarzy. Założyliśmy zbiórkę i dzięki Waszej pomocy udało nam się zebrać ogromną kwotę. Dziękujemy Wam za to z całego serca. Obecnie czekamy na wyznaczenie terminu operacji. Na tym jednak nie kończy się nasza walka.  Martusia potrzebuje leków, rehabilitacji, badań. Konieczne będzie także dalsze leczenie... Prosimy, pomóż nam, abyśmy mogli ratować naszą ukochaną córeczkę. Rodzice Martusi Licytacje na Facebooku: Serduszko Martusi – licytacje Licytacje dla Marty – pomocy

31 911 zł
Leon i Filip Całka
14 dni do końca
Leon i Filip Całka , 11 lat

By nastało lepsze jutro, pomoc musi przyjść już teraz!

Leoś i Filip to bracia, bliźniacy. Obecnie mają 9 lat. Od kilku lat jesteśmy dla chłopców rodziną zastępczą. Niestety ich dzieciństwo od początku nie było beztroskie. Zanim chłopcy trafili do nas, spędzili rok w pogotowiu opiekuńczym. Dopiero tam otrzymali wsparcie od opiekunów i po raz pierwszy zostali poddani odpowiedniej terapii.  Chłopcy nie umieli mówić, nie byliśmy w stanie nawiązać z nimi kontaktu, nie wykonywali prostych poleceń, nie potrafili siedzieć przy stole i nie zgłaszali nam swoich potrzeb. Stwierdzono u nich niepełnosprawność umysłową w stopniu znacznym oraz zaburzenia ze spektrum autyzmu.  Leon i Filip mieli problemy z uspołecznieniem. Każde wspólne wyjście wiązało się z jakimiś komplikacjami. Chłopcy nie chcieli dać chwycić się za dłonie, nie chcieli jeść konkretnych produktów. Leoś był dzieckiem bardzo zamkniętym w sobie. Często chował się w swoim kąciku, bawiąc się w samotności. Filip miał momenty, w których zupełnie traciliśmy z nim kontakt, patrzył w przestrzeń. Innym razem pojawiały się u niego stany lękowe. Bał się wszystkiego, a ze względu na zębościsk miał również problemy z mówieniem. Małymi krokami, dzięki terapii i zajęciom, staramy się walczyć o jak największe postępy u chłopców. Obecnie da się już zauważyć pozytywne efekty pracy pod okiem specjalistów. Leon i Filip są bardziej samodzielni, kontaktowi, współpracują z terapeutami, wiele rozumieją i wykonują słowne prośby i polecenia. Staramy się też wdrażać w codzienne funkcjonowanie jak najwięcej aktywności fizycznej. Chłopcy jeżdżą na rowerach, łyżwach, są też bardziej otwarci na taki sposób spędzania czasu. Zaczynają lepiej rozumieć zasady społeczne i swoje uczucia. Powoli udaje się przełamywać ich lęki przed wieloma rzeczami, zauważamy coraz większe postępy w budowaniu z chłopcami więzi emocjonalnych. Można z nimi pójść bez większych problemów na basen, do sklepu, do kościoła, czy do dentysty.  Chłopcy są pod stałą opieką okulisty, neurologa, psychiatry i stomatologa. Opieka terapeutyczna obejmuje spotkania z psychologiem, fizjoterapeutą i logopedą. Leon i Filip biorą udział w zajęciach na basenie i terapii sensorycznej. Od dwóch lat mamy też w domu raz w tygodniu dodatkowe, specjalistyczne zajęcia. Zdajemy sobie sprawę, że to dopiero początek naszej drogi, ale wierzymy, że każdego dnia chłopcy będą nas zaskakiwać postępami i kolejnymi osiągnięciami.  Niestety ze względu na spore odległości i konieczność dojazdów rehabilitacja zeszła na drugi plan. Musimy jednak zrobić co w naszej mocy, aby mogła odbywać się dalej. Jest ona bardzo potrzebna, aby stymulować to, co jest na ten moment zaniedbane. Pojawiła się szansa odbycia przez chłopców turnusów rehabilitacyjnych blisko miejsca zamieszkania, ale ich koszt przerasta nasze możliwości, dlatego bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia!  Wioletta i Adam rodzice zastępczy

27 316,00 zł ( 59,99% )
Brakuje: 18 216,00 zł
Natalia i Wiktoria Pokorskie
14 dni do końca
Natalia i Wiktoria Pokorskie , 9 lat

Dwie siostry, jedna wada - nie pozwól, by świat dziewczynek ogarnęła ciemność!

Natalia i Wiktoria - prawie siedmioletnie siostry bliźniaczki do Rodzinnego Domu Dziecka w Lubczynie trafiły w styczniu 2021 roku. Otrzymały w nim miłość, czułość, troskę i wytrwałość rodziców zastępczych w dążeniu do zminimalizowaniu skutków chorób, z którymi się borykają. Na skutek wcześniactwa obie dziewczynki są obciążone wieloma poważnymi chorobami. Obecnie największym problem zdrowotnym obu dziewczynek, które wymaga natychmiastowego działania, jest bardzo poważna wada wzroku polegająca na niedowidzeniu u jednej w ok. 50%, a u drugiej w ok 60%. W przypadku braku właściwej korekcji i terapii oczu, wady będą dalej postępować, co doprowadzi do całkowitej utraty wzroku. Oprócz tego, dziewczynki, mają wiele innych poważnych wad wrodzonych wymagających systematycznych konsultacji z lekarzami specjalistami. Jedna z dziewczynek ma tylko jedną nerkę a jej siostra bliźniaczka ma 2 śledziony. Ośrodki leczenia znajdują się daleko od miejsca zamieszkania dziewczynek, a to wszystko przekłada się na horrendalne koszty terapii. Szczegółowy opis: Dziewczynki mają nadwzroczność i astygmatyzm, które muszą być stopniowo korygowane poprzez m.in.: zmianę szkieł co kilka miesięcy, zasłanianie oka naprzemiennie. Niezbędna jest systematyczna rehabilitacja oka u optometrysty, a najbliższe Centrum Terapii Widzenia jest w Zgierzu (oddalone ok. 140 km od miejsca zamieszkania). Rehabilitacja ma spowodować, że mięśnie oka zaczną lepiej pracować i wada wzroku nie będzie postępowała, a jest szansa, że wzrok się nawet poprawi. Wzrok dziewczynek jest zagrożony przede wszystkim dlatego, że są wcześniakami i mają inne wrodzone choroby. Jedna z dziewczynek ma tylko jedną nerkę, zaś druga dziewczynka dwie śledziony. Ośrodki leczenia znajdują się daleko od miejsca zamieszkania dziewczynek, a to wszystko przekłada się na horrendalne koszty terapii. Rehabilitacja ma spowodować, że mięśnie oka zaczną lepiej pracować i wada wzroku nie będzie postępowała, a jest szansa, że wzrok się nawet poprawi.  Miesięczny, przybliżony koszt leczenia dziewczynek to ok. 2000 zł, który rocznie wzrasta do ogromnych kwot. Są to koszty, które przewyższają możliwości domu dziecka, w którym znajdują się siostry. Prosimy, pomóż Natalce i Wiktorii. Daj dziewczynkom szansę na odzyskanie sprawności!  

18 162 zł
Wojciech Papaj
14 dni do końca
Wojciech Papaj , 45 lat

Zamknięty we własnym ciele... Pomóż Wojtkowi!

Choroba Huntingtona to choroba, które niczym klątwa spada na rodzinę i pochłania jej kolejnych członków. W przypadku mojego męża schorzenie przyszło najpierw po jego matkę, a po wielu latach pojawiła się w domu po raz drugi... U mojego męża choroba zaatakowała nagle. Mimo to nie była ona dla nas całkowicie nieznana, ponieważ wcześniej cierpiała na nią jego mama i prawdopodobnie dziadek. Dlatego wiedzieliśmy, jak okrutna w skutkach potrafi być.  Pierwsze objawy wydawały się całkiem niewinne – najpierw delikatne zachwiania równowagi, drżenie rąk, czasem bóle głowy. Mimo to wiedzieliśmy, że jak najszybciej musimy zacząć działać. Wykonaliśmy wiele badań i właściwie od razu potwierdziły się nasze obawy. 16 kwietnia 2021 roku usłyszeliśmy diagnozę – choroba Huntingtona. Później wszystko działo się tak szybko. Choroba z dnia dzień postępowała i w mgnieniu oka zmieniła życie mojego męża. Wojtek z energicznego człowieka stał się pacjentem potrzebującym całodobowej opieki. Dla nas – jego bliskich to straszliwy widok.  Tracimy go zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Choroba Huntingtona atakuje cały układ nerwowy, a objawy z każdym dniem przybierają na sile. Mąż ma coraz większe problemy z poruszaniem się, koordynacją, mową. Najprostsze czynności stają się dla niego dużym wyzwaniem.   Niestety, walka z tak potwornie trudnym przeciwnikiem zabiera cały nasz czas i wszystkie nasze siły, ale też pieniądze... Leczenie, rehabilitacja, fizjoterapie, specjalistyczna dieta – koszty nieustannie wzrastają... Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc.  Nie zostawiajcie nas samych w tej straszliwej walce...  Marta, żona

39 359 zł
Magdalena Larysz
14 dni do końca
Magdalena Larysz , 34 lata

By cierpienie przestało być codziennością! Pomóżmy Magdzie pokonać endometriozę!

Endometrioza IV stopnia – to moja codzienność. Choroba dotknęła mnie już jako młodą, trzynastoletnią dziewczynkę. Przez wiele lat cierpiałam z bólu, nie wiedząc, co mi dolega. Dziesiątki lekarzy, wizyt zarówno na NFZ, ale też tych prywatnych. Za każdym razem słyszałam to samo: ból jest normalny, jak urodzę dziecko, to mi przejdzie, mam pić więcej wody, taka Twoja uroda… Diagnoza dopiero niedawno została postawiona prawidłowo – endometrioza głęboko naciekająca na narządy w miednicy mniejszej, jelita i przestrzeń odbytniczo-pochwową. Ból, który towarzyszy mi co miesiąc, wywołuje u mnie ciągły strach, ponieważ nie wiem, jak będzie silny i czy dam radę wstać z łóżka. Całe moje młode życie podporządkowane było chorobie, o której istnieniu nawet nie wiedziałam, a której objawy lekarze ignorowali, przypisując to mojemu cyklowi miesięcznemu. Musiałam rezygnować z wielu wydarzeń w moim życiu, zaczynając od zwykłych rodzinnych spotkań, wyjazdów wakacyjnych, spotkań towarzyskich. Wiele ważnych etapów mojego życia jak egzaminy maturalne, egzaminy na studiach, obrony prac dyplomowych przetrwałam dzięki silnym lekom przepisywanym na receptę oraz licznych wizytach na SORze. Ból, który mi towarzyszy od lat obejmuje nie tylko skurcze macicy, ale również ból kręgosłupa, ból i drętwienie nóg, silne skurcze jelit oraz nudności, wymioty i omdlenia. Te wszystkie objawy sprawiały, że musiałam rezygnować z normalnego życia: różnego rodzaju wyjazdów – nie tylko wakacyjnych, ale również np. z wymian studenckich, które pozwoliłyby mi na rozwój zawodowy, ponieważ bałam się, że za granicą nikt nie będzie mi w stanie pomóc w cierpieniu. W latach szkolnych przy okazji każdej miesiączki zwijałam się z bólu na podłodze szkolnego korytarza, a moja mama musiał zwalniać się z pracy, aby mnie zabrać do domu. Już jako osoba dorosła wielokrotnie zwalniałam się w ciągu dnia z pracy, ponieważ nie byłam w stanie wykonywać swoich obowiązków. Nawet dzień mojego ślubu napawał mnie strachem, bo wypadał na czas tych trudnych dni. Stres związany z przygotowaniami do ślubu był dla mnie zbawienny, ponieważ wydłużył mi cykl. Dzięki temu nie cierpiałam w tym ważnym dla mnie dniu. Kilka miesięcy temu udałam się na wizytę kontrolną do lekarza, który na szczęście podczas badania USG coś zauważył. Podejrzewał torbiel endometrialną i zalecił dalszą diagnostykę. Pierwszy raz ktoś wspomniał przy mnie o endometriozie. Zaczęłam czytać o tej chorobie w internecie i znalazłam klinikę Medicus we Wrocławiu, która zajmuje się jej leczeniem. Oczywiście od razu umówiłam się na wizytę najbliższy możliwy termin. Pan doktor podczas wizyty po zbadaniu potwierdził endometriozę oraz skierował mnie na dalsze odpłatne badania (m.in. rezonans magnetyczny miednicy mniejszej), które pozwoliły zobrazować stan zaawansowania choroby. Endometrioza zaatakowała moją macicę, jajniki, jajowody i jelita. Narządy te są ze sobą zrośnięte i praktycznie unieruchomione kokonem ze zrostów, co powoduje ból i znacznie utrudnia zajście w ciążę. Po 18 latach cierpienia nareszcie okazało się, że mam szanse na normalne życie. Bez bólu i strachu przed bólem. Pojawiła się nadzieja na to, że to ja będę planować swoje życie, a nie moja choroba. Pomóc mi może tylko rozległa i skomplikowana operacja przeprowadzona w prywatnej klinice. Narodowy Fundusz Zdrowia nie refunduje operacyjnego leczenia endometriozy w takim stadium choroby, a w mojej sytuacji operacja jest jedyną drogą do wyzdrowienia i macierzyństwa. Termin operacji mam wyznaczony na 17 marca 2022. Do tego czasu muszę wpłacić wyznaczoną przez klinikę kwotę, której z mężem nie jesteśmy w stanie uzbierać. Nieprzeprowadzenie operacji w najbliższym czasie, może skutkować pogorszeniem się stanu mojego zdrowia i całkowitą utratą szansy na macierzyństwo. Dlatego proszę Cię o pomoc w powrocie do normalnego życia bez bólu, w którym będę mogła zostać mamą. Magda

34 594,00 zł ( 59,12% )
Brakuje: 23 917,00 zł
Bartosz Zalewski
14 dni do końca
Bartosz Zalewski , 25 lat

Wypadek zniszczył życie Bartka - pomóż je odbudować!

Normalny dzień, który przerywa dźwięk telefonu. Wydarzył się wypadek, ale nikt nie wie nic więcej. Samochód Bartka wpadł w niekontrolowany poślizg i osunął się do rowu. Bartek stracił przytomność. Helikopter ratunkowy w drodze!  Kiedy na drodze wydarzy się wypadek samochodowy, liczą się dosłownie sekundy. Nigdy nie wiadomo, jakie obrażenia pojawiły się wewnątrz… Pierwsze słowa z ust lekarzy brzmiały jak koszmar – Bartek nie ma żadnych szans – doszło do rozległego uszkodzenia mózgu i zbudował się krwiak podtwardówkowy.  Lekarze nie dawali mu właściwie żadnych szans. Mówili, że umrze albo po prostu się nie obudzi. Przecież Bartek miał dopiero 22 lata! To wszystko nie mogło po prostu tak się skończyć! To nasz młodszy braciszek, z którym jeszcze tego samego dnia rano rozmawialiśmy przy śniadaniu. Dlatego każdego dnia walczyliśmy i modliliśmy się o jego zdrowie. Chcieliśmy, aby był w domu razem z nami. Nadzieja jest bardzo potrzebna, zwłaszcza kiedy każdego dnia budzisz się z myślą, że osoba, którą kochasz, wreszcie do Ciebie wróciła. Przez wiele dni każdego ranka wypatrywaliśmy cudu, który długo nie następował! Wreszcie zaczęły do nas płynąć dobre informacje – Bartek zaczął się wybudzać, odzyskał stan minimalnej świadomości. Aby pomóc osobie, która wybudza się ze śpiączki po urazie, potrzebna jest specjalistyczna opieka! Koszt miesiąca w specjalistycznym, przystosowanym ośrodku kosztuje 30 tys. złotych! Bez takiej opieki, nigdy nie uda się wrócić do sprawności, do chodzenia i mówienia… Ironią losu jest to, że Bartek przed wypadkiem planował zostać kierowcą zawodowym. Marzenie o tym, aby ponownie usiąść za kierownicą samochodu, nadal pozostaje jedynie marzeniem, teraz jeszcze bardziej odległym. Wierzymy jednak, że z Państwa pomocą uda mu się spełnić marzenia. Bartek ma szansę być jeszcze szczęśliwym, pełnym energii, patrzącym w przyszłość, a przede wszystkim zdrowym człowiekiem, jakim był przed wypadkiem.  Poruszymy niebo i ziemię, by wrócił do nas. Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia spędzimy bez niego, jednak oczami wyobraźmy, na następnych, widzimy go zasiadającego razem z nami do kolacji wigilijnej.  Bardzo prosimy o pomoc Rodzina Bartosza

36 811,00 zł ( 36,98% )
Brakuje: 62 711,00 zł
Oliwia Smoguła
14 dni do końca
Oliwia Smoguła , 18 lat

Ile może znieść 15-latka? Pomóż Oliwce w walce z licznymi chorobami!

Jaką siłę trzeba mieć, żeby przetrwać, mimo że inni nie widzą szans? Oliwka w ciągu niecałych trzech miesięcy przeszła aż 12 operacji. Żeby mogła wrócić do codzienności, potrzebuje specjalistycznego łóżka, nowego wózka, środków pielęgnacyjnych i wielu godzin rehabilitacji. Trudno mi opanować emocje i znaleźć słowa, ale wiem jedno: zrobię wszystko, żeby moja córeczka była szczęśliwa.  Nazywam się Małgorzata i jestem mamą 15-letniej Oliwii. Córka przyszła na świat obarczona licznymi schorzeniami. Ma wodogłowie, rozszczep kręgosłupa, przepuklinę oponowo-rdzeniową, padaczkę i pęcherz neurogenny. Gdy się urodziła, lekarze nie dawali jej szans. Mówili, że umrze lub będzie żyć jak „roślinka”. Do dziś pamiętam ten czas wypełniony lękiem, bezradnością i nadzieją. Teraz te wspomnienia wracają. Oli pierwszych pięć miesięcy życia spędziła w szpitalu. Później rozpoczęła się nasza walka. O każdy mały postęp, uśmiech, nową umiejętność. Rehabilitacja i wizyty u specjalistów – to była nasza codzienność. Wysiłek przyniósł efekty. Mimo niepełnosprawności Oli wyrosła na radosną dziewczynkę, uwielbiającą kontakt z ludźmi. Do niedawna uczęszczała do Niepublicznego Ośrodka Rewalidacyjno-Edukacyjnego Arka we Wrześni, gdzie miała grono kolegów i koleżanek. Potrafiła gadać od rana do wieczora i „zaczepiać” słówkami innych. Często się uśmiechała.  Wszystko zmieniło się pod koniec sierpnia tego roku. Oli odkręciła się zastawka w głowie odprowadzająca nadmiar płynu mózgowo-rdzeniowego. Ciśnienie śródczaszkowe wzrosło tak bardzo, że dostała udar mózgu. Ze szpitala we Wrześni Oli przetransportowano do Szpitala Klinicznego w Poznaniu. Tam od razu trafiła na blok operacyjny. Jej stan był bardzo ciężki. Operacja trwała kilka godzin. To jednak nie był koniec naszego koszmaru. Przez niecałe trzy miesiące Oli przeszła 12 operacji! Po jednej z nich dostała wstrząsu septycznego i w krytycznym stanie trafiła na intensywną terapię. Nie sposób opisać wszystkiego, co przeszła. Z wesołej gadułki, która samodzielnie poruszała się na wózku, jadła z apetytem i uwielbiała się bawić, stała się dzieckiem leżącym odżywianym przez PEG-a. Przestała mówić. Wszystko, co udało nam się wypracować podczas żmudnej rehabilitacji, legło w gruzach. Nie zamierzamy się jednak poddać. Podczas pobytu w szpitalu usłyszałam, że to cud, że Oli nadal jest z nami. Dla mnie cudem jest każdy dzień z moją córeczką. Choć jest bardzo ciężko. Zbliża się moment, gdy nareszcie będziemy mogły opuścić szpital. Po tygodniach walki o życie Oli czuję się bardzo wyczerpana. Wiem, że trzeba będzie bardzo wiele zmienić w naszym życiu. Oli potrzebuje specjalnego łóżka, nowego wózka, bo na starym nie będzie w stanie usiąść, środków pielęgnacyjnych i wielu godzin rehabilitacji – ruchowej i logopedycznej.  Od kilku lat wychowuję Oli sama. Radziłyśmy sobie do tej pory, ale teraz – choć mam w sobie dużo nadziei – boję się tego, co nas czeka. Dlatego właśnie zdecydowałam się poprosić o wsparcie wszystkich ludzi dobrej woli. Każda, nawet drobna wpłata będzie dla nas cenna. Od dwóch tygodni Oli znów się uśmiecha. Czuję, że ona bardzo chce wrócić do domu. Wiem, że nie będzie tak samo jak kiedyś, ale wierzę, że Oli będzie mogła jeszcze cieszyć się życiem. Kiedyś też nie dawano jej szans, ale udało się! Bardzo potrzebujemy dziś Twojej pomocy! Oli, która jak każde dziecko chce żyć i cieszyć się z tego. I ja, która kocham ją najbardziej na świecie. Twoje wsparcie jest dla nas szansą na kolejny dzień. Małgorzata, mama

52 466,00 zł ( 48,18% )
Brakuje: 56 417,00 zł
Daniel Bubak
14 dni do końca
Daniel Bubak , 41 lat

Na Daniela czeka w domu mała córeczka... – prosimy, pomóż go wybudzić ze śpiączki!

Daniel ma 38 lat, sześcioletnią córeczkę i nową nadzieję na powrót do zdrowia! Tragiczny wypadek sprawił, że jest w śpiączce, zanim już długa i ciężka droga rehabilitacji. Dużo się przez ten czas wydarzyło, w ogromnym stopniu właśnie dzięki Wam! My wciąż nie tracimy nadziei, że Daniel odzyska świadomość. Jak moglibyśmy jej nie mieć, skoro wybitny specjalista neurochirurgii widzi dla niego naprawdę duże szanse. Nie możemy w tej chwili pozwolić na przerwy w rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna, ale niezbędna, żeby Daniel mógł do nas wrócić. Ostatni post na Facebooku Daniela to jego zdjęcie z córeczką – wesołe, uśmiechnięte nie zwiastują niczego złego. Później na jego profilu nastąpiła cisza, 29 września 2019 roku zdarzył się wypadek. Daniel był wtedy w warsztacie samochodowym. Nie wiadomo, w jaki sposób wpadł do kanału samochodowego, mocno uderzając w beton. Znaleźliśmy go dopiero po dwunastu godzinach od wypadku. Przez cały ten czas leżał nieprzytomny, z godziny na godzinę tracąc swoje szanse na przeżycie. Wezwaliśmy karetkę, która od razu zabrała Daniela do szpitala. Od tamtego momentu trwa jego walka o powrót do zdrowia. W tym czasie mój brat przeszedł kraniotomię, miał założoną rurkę tracheotomijną, która pomagała mu oddychać oraz PEG, przez który do dziś jest karmiony. Odbył 6-7 turnusów rehabilitacyjnych, które dały znaczną poprawę jego stanu. Wszystkie nasze działania i starania były mocno utrudnione przez pandemię koronawirusa, ale robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby miał najlepszą możliwą opiekę rehabilitantów i lekarzy. Daniel na co dzień jest pod opieką swojej mamy, która zrezygnowała z pracy, aby poświęcić się opieki nad synem, który wymaga całodobowej opieki. Jeździ z nim na każdą wizytę, każdy turnus, jest przy nim i dla niego przez 24 godziny na dobę. Aktualnie Daniel oddycha już samodzielnie, stany bakteryjne są wyciszone i nie są potrzebne antybiotyki – jego stan zdrowia znacząco się poprawił. Po wielu staraniach udało nam się dostać na wizytę u Profesora, który codziennie ratuje takich ludzi jak Daniel. Usłyszeliśmy, że Daniel wymaga jak najszybszej operacji rekonstrukcji czaszki, która uwolni go od dyskomfortu i bólu, które nieustannie odczuwa z powodu zbyt wysokiego ciśnienia w mózgu. Następnie musi odbyć się druga operacja wstawienia zastawek, dzięki której regeneracja neuronów będzie o wiele szybsza. Te dwie operacje dają ogromną szansę i nadzieję na to, że Daniel się wybudzi. Musi być jednak cały czas rehabilitowany. Jego stan fizyczny będzie ważny nie tylko w momencie kwalifikacji do operacji, ale też po nich, kiedy walką o sprawność będzie musiała być intensywniejsza. Przed Danielem kolejne turnusy rehabilitacyjne, które musi opłacić. Bez Waszej pomocy jest to niemożliwe, dlatego po raz kolejny prosimy Was o pomoc. Jeśli macie możliwość i chęć wsparcia Daniela w walce o wybudzenie, to bardzo Was o to prosimy i z góry dziękujemy za każdą najmniejszą cegiełkę. Razem obudźmy Daniela! Rodzina Daniela ______________________ ➡️ Obudźmy Daniela – grupa aukcyjna

17 641,00 zł ( 15,35% )
Brakuje: 97 253,00 zł