Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Aniela Pogoda
11 dni do końca
Aniela Pogoda , 74 lata

By móc zobaczyć świat na nowo!

Chcę przeżyć jesień życia najlepiej jak potrafię. Staram się aktywnie spędzać czas, zimą morsuję, latem wyjeżdżam na żagle lub spaceruję po górskich szlakach. Mimo to życie nigdy mnie nie oszczędzało. Przeszłam już tak wiele, że mało co jest mnie w stanie zadziwić.  Od lat choruję na toczeń układowy, paskudną chorobę autoimmunologiczną, która wykańcza mój organizm, każdy organ po kolei. Przyrównać ją można do uczulenia… Uczulenia na siebie samą. Przeszłam też kilka operacji o podłożu onkologicznym. Za każdym razem, kiedy już myślałam, że stan mojego zdrowia się poprawia, okazywało się, że dopadała mnie nowa choroba… Guzy macicy, piersi, tarczycy, czerniak złośliwy. Niezliczona liczba godzin w szpitalu i na stole operacyjnym. Wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: dlaczego właśnie ja, dlaczego mnie to spotyka?  Całe życie starałam się dawać sobie radę i nie poddawać się. Jednak ile człowiek jest w stanie znieść. Jestem coraz słabsza i każdy kolejny cios od życia znoszę coraz gorzej. Mam poważne problemy z oczami, tak naprawdę od kilku miesięcy nie widzę... Nie jestem w stanie ich otworzyć. Diagnoza to zwiotczałe mięśnie. Nie mogę sama wyjść z domu, bo jest to dla mnie niebezpieczne. Jedynym wyjściem jest operacja, dla mnie zbyt kosztowna.  Mam 70 lat, jestem mamą i babcią. Kocham swoją rodzinę najbardziej na świecie. Ich pomoc jest nieoceniona. Marzę, by znów być samodzielnym człowiekiem i nie czuć, że obciążam najbliższych. Tak bardzo chciałabym być sprawną babcią dla moich wnuków! Półtora roku temu urodził się ten najmłodszy, wyczekany. Marzę o tym, by w jego głowie pozostał obraz babci Anieli, która podczas zabaw rozbawiała go do łez, biegała po ogrodzie, robiła babki z piasku na pobliskim placu zabaw… Aby tak się stało muszę jak najszybciej poddać się operacji, której koszt przekracza moje możliwości.  Chcę znów cieszyć się życiem i czerpać z niego garściami. Proszę, pomóż mi! Pełna wiary w powodzenie zwracam się do Ciebie! Pomóż mi zawalczyć o przyszłość, o sprawność, o życie... Aniela

3 942,00 zł ( 27,65% )
Brakuje: 10 314,00 zł
Adrian Kornienko
11 dni do końca
Adrian Kornienko , 33 lata

Tragiczny wypadek pozbawił Adriana nóg, ale nie zabrał wiary i nadziei. Na pomoc!

Adrian od zawsze ma niesamowitą zdolność zjednywania sobie ludzi. Po prostu nie da się go nie lubić. Kiedy spotkasz go na swojej drodze, z pewnością obdarzysz go sympatią i na pewno zapamiętasz. A gdy porozmawiasz z nim, chociaż krótką chwilę, będziesz mieć wrażenie, że znacie się od lat. Taki właśnie jest Adrian… Dlatego wciąż nie możemy uwierzyć, że takie ogromne nieszczęście spotkało tak wspaniałą osobę. I dlatego właśnie chcemy zrobić wszystko, by mu pomóc… Wiemy, że gdyby spotkało to kogoś z jego przyjaciół czy znajomych, stanąłby na głowie, by dać wsparcie. 26 września 2020 roku los sprawił, że świat Adriana zatrzymał się. Jadąc na zakupy uległ wypadkowi, w wyniku którego stracił obie nogi. Miał połamane kości uda, połamaną miednicę, uraz płata czołowego - jego życie wisiało na włosku. Lekarze przez kilka dobrych godzin o nie walczyli.  Sekunda wywróciła cały świat do góry nogami. Tragedia, która dotknęła Adriana i jego bliskich jest nie do opisania. Na szczęście Adriana udało się uratować. Niestety, jego nóg nie…  Adrian leżał 2 tygodnie pod respiratorem, sztuczną nerką oraz przeszedł transfuzję krwi. Nie poddał się, mimo tego, że każdy dzień mógł przynieść najgorsze. Na to przygotowywali wszystkich lekarze… Jednak po skomplikowanej operacji, amputacji nóg na poziomie ud Adrian wybudził się ze śpiączki!  Po 10 dniach na OIOMie został przeniesiony na oddział chirurgii i zaczął się powoli poruszać. Postanowił, że najszybciej jak to jest możliwe, dojdzie do sprawności, by móc samodzielnie chodzić i nadal być wsparciem dla najbliższych. Jego dusza wojownika i wrodzony optymizm, nawet w najczarniejszych chwilach życia, nie pozwoliły mu się poddać. Powrót do sprawności po wypadku nie będzie jednak możliwy bez wsparcia finansowego. Potrzebne są ogromne środki na zakup protez obu nóg i długą kosztowną rehabilitację. Środki finansowe, które są potrzebne, przewyższają możliwości, szczególnie że Adrian nie jest w stanie tej chwili pracować. Dlatego on i jego bliscy potrzebują naszej pomocy, która da wiarę w to, że jeszcze będzie dobrze.  Adrian potrafi poprawić humor nawet w najgorszy dzień. Ma też niebywałą siłę charakteru oraz wrodzony upór i dążenie do celu. Jest dobrym i lojalnym przyjacielem, mężem, ojcem, na którego zawsze można liczyć. Nie zostawiajmy go teraz samego… Przyjaciele   * Decyzją Pawła, środki z jego zbiórki zasiliły subkonto Adriana! Dziękujemy! Dzięki temu możemy zmniejszyć kwotę do zebrania o 33 000 złotych. 

27 330,00 zł ( 9,33% )
Brakuje: 265 478,00 zł
Piotr Glenc
11 dni do końca
Piotr Glenc , 45 lat

Spadłem w przepaść, omal nie zginąłem... Teraz walczę o sprawność!

Pół roku temu spadłem w przepaść. Tamtego dnia, 17 maja 2020 roku, może życie wywróciło się do góry nogami. Tamtego dnia mogło się skończyć, gdyby nie błyskawiczna pomoc ratowników… Jestem policjantem, a w zasadzie pewnie niedługo powiem, że byłem - ze względu na niezdolność do pracy zapewne zostanę wydalony ze służby, tracąc źródło utrzymania. Rehabilitacja na NFZ się skończyła, a ja nieustannie muszę się rehabilitować… Jednak koszta przerażają… Dzisiaj proszę Cię o wsparcie w walce o samodzielność. Nie poddam się, choć sam niewiele zdziałam… Tamtego tragicznego dnia wybrałem się na wędrówkę w Tatry. W rejonie Przełęczy Zawrat droga, po której szedłem, osunęła się i spadłem w 200-metrową przepaść… To mogło skończyć się dla mnie tragicznie, jednak pomoc od TOPR-u dotarła po kilku minutach. Uratowali mi życie… Z urazem kręgosłupa trafiłem do szpitala w Nowym Targu, gdzie przeszedłem operację. Niestety, na skutek upadku z tak dużej wysokości mam niedowład nóg. Mimo że po operacji trafiłem na rehabilitację i mój stan się poprawił, do samodzielności mi daleko… Rehabilitacja w Reptach na NFZ trwała 4 miesiące i tym samym wyczerpałem możliwości refundowanych rehabilitacji w tym roku. Za dalszą walkę muszę płacić z własnych środków, które topnieją w zastraszającym tempie. Moje życie zawodowe i prywatne zawsze było związane z ruchem. Zawodowo jestem policjantem, a prywatnie miłośnikiem gór i wypraw motocyklowych. Udało mi się zdobyć część szczytów należących do Korony Gór Europy. Uprawiałem również kolarstwo górskie, korzystając z uroków Beskidów, w których mieszkam.  Po wypadku wszystko zmieniło się diametralnie, stało się to, czego bałem się najbardziej - jestem niepełnosprawny. Obecnie staram się zbierać pieniądze z przeznaczeniem na sprzęt ortopedyczny i rehabilitację, bez czego nie jestem w stanie odzyskać sprawności.  Tym bardziej jest mi ciężko, że w nieprzystosowanym dla osoby niepełnosprawnej domu mieszkam z 76-letnią mamą. Największą barierą są schody, które mogę pokonać tylko i wyłącznie dzięki pomocy co najmniej dwóch osób, więc każda wizyta u lekarza wiąże się z proszeniem ludzi o pomoc. Nie mam żony ani dzieci. Na szczęście krótko przed wypadkiem poznałem kobietę, która mimo mojej sytuacji okazała się kochającą mnie osobą, co znacznie ułatwia mi egzystencję. Mam też wspaniałych przyjaciół, na których mogę liczyć, za co jestem ogromnie wdzięczny. Jednak utrata sprawności i samodzielności jest bardzo ciężkim przeżyciem…  Z uwagi na przebywanie na zwolnieniu lekarskim zostanę zapewne wydalony ze służby w policji z powodu braku zdolności do pracy. Tym samym stracę dochody. Przed wypadkiem nie byłem zależny od nikogo i chętnie pomagałem osobom, które tej pomocy potrzebowały. Nigdy nie spodziewałem się, że będę musiał o to sam prosić… Życie jest jednak nieprzewidywalne. Wystarczy sekunda, a wszystko się zmienia. Dziś to ja proszę ludzi o pomoc, żeby moje życie wyglądało choć po części tak, jak przed wypadkiem… Proszę o pomoc Ciebie. Piotr

48 355,00 zł ( 36,71% )
Brakuje: 83 348,00 zł
Krzysztof Stępowski
11 dni do końca
Krzysztof Stępowski , 66 lat

Panu Krzysztofowi amputowano obie nogi❗️Potrzebna pomoc, by dobre życie mogło trwać!

Trzy lata temu utraciłem obie nogi. Zabrała mi je podstępna choroba - miażdżyca. Udało mi się ocalić życie, ale straciłem sprawność... Zostałem więźniem we własnym domu. Potrzebuję Twojej pomocy... Wiem, że już nigdy nie uda mi się poczuć ziemi pod nogami, wiem, że amputacja jest nieodwracalna, ale to nie znaczy, że zamknę się w czterech ścianach, czekając na to co nieuchronne... Przez 15 lat wykonywałem pracę, która kochałem. Byłem traktorzystą i kombajnistą. Tęsknię za warkotem maszyny, za widokiem przestworzy, rozpościerającym się przed oczami, za poczuciem wolności... Choroba, a później amputacja oznaczała dla mnie wyrok. Odebrała mi możliwość wykonywania swojej pracy, która dawała mi nie tylko możliwość utrzymania się, ale i wiele radości. Nie ukrywam, że często były momenty, w których odechciewało mi się żyć. Utrata nóg spowodowała, że po prostu się załamałem. Brakowało mi nadziei, że los jeszcze się do mnie uśmiechnie. Dobijało mnie, że już na zawsze będę niepełnosprawny, zdany na łaskę innych. Na szczęście miałem wokół siebie bliskich, to było dla mnie zbawienne. Dzięki mojej cudownej żonie nie zapomniałem o swojej pasji, wędkarstwie, które sprawia, że widzę sens w tak trudnej codzienności.  Nie tracę nadziei, że czeka mnie szczęśliwe życie, mimo że nie zawsze jest łatwo. Całymi dniami siedzę w domu. Tak bardzo chciałbym chociaż wyjść na balkon... Zobaczyć, co dzieje się na osiedlu, porozmawiać z sąsiadami. Niestety drzwi balkonowe są zbyt wąskie, by zmieścił się w nich wózek inwalidzki. Trzeba je wymienić, abym znów mógł korzystać z balkonu. To byłoby dla mnie jedyne okno na świat... Tak tęsknię za rozmowami, za powiewem świeżego powietrza. Wysoki próg sprawia, że nawet w słoneczne dni, jedyne, co mi pozostaje, to obserwować świat w progu balkonu... Bardzo mnie to smuci. Moim marzeniem jest też nowy elektryczny wózek inwalidzki, dzięki któremu spełniłbym swoje marzenie o samodzielności... Mógłbym znów pojechać do lekarza, na zakupy. Bardzo chciałbym wierzyć, że jeszcze wiele szczęśliwego życia przede mną. Do każdego, kto mi pomoże w tej trudnej sytuacji, kieruję ogromny uśmiech i wdzięczność... Krzysztof

9 282,00 zł ( 45,14% )
Brakuje: 11 279,00 zł
Maja Sobczak
11 dni do końca
Maja Sobczak , 7 lat

By trudne dzieciństwo nie przekreśliło szansy na dobrą przyszłość

Kiedy Maja przyszła na świat, nie myślałam, że pierwsze lata jej życia będą aż tak trudne... Córeczka, mimo że urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową oraz wodogłowiem, otrzymała 10 punktów w skali Apgar. Chwilę po porodzie przeszła z tego powodu operację, kolejną, założenie zastawki komorowo-otrzewną gdy miała 2,5 miesiąca. Od początku życia trwa nierówna walka o odzyskanie choć części utraconej sprawności. Bez intensywnej rehabilitacji nam się nie uda...  Każda mama będąc w ciąży wyobraża sobie, jak będą wyglądały pierwsze i kolejne miesiące życia jej dziecka. O ile wszelkie poradniki podpowiadają, jak przygotować się na wychowywanie maleństwa, to żaden nie uwzględnia sytuacji nadzwyczajnych. Co zrobić, kiedy córeczka rodzi się z poważnymi wadami i trzeba właściwie codziennie stawać na głowie, żeby zapewnić jej jak najlepszy rozwój. Córka musi być cewnikowania co 4 godziny z powodu zalegania moczu w pęcherzu moczowym. Co 4 godziny! Nie ma znaczenia, czy jest dzień, czy noc. Nie ma znaczenia, czy jesteśmy w domu, czy w podróży. W naszym przypadku fizjologia rozdziela karty i ustawia zwyczajną codzienność.  Jakby tego było mało, Maja ma również zwichnięte bioderka, ale pierwsza operacja jest przewidywana, gdy Maja skończy trzy latka. Niedowład nóżek wymusza na nas intensywną i kosztowną rehabilitację, a na noc trzeba zakładać ortezy. Nie mogę pracować, ponieważ córka stale potrzebuje mojej pomocy. Nie tylko jest malutkim dzieckiem, jest chorym dzieckiem, które nie może być bez mamy. Zwyczajne życie wymaga przecież pieniędzy, a co dopiero w naszym przypadku, kiedy tych środków brakuje, a ja nie mam jak ich zarobić...  Proszę, pomóż mi walczyć o dobrą przyszłość córeczki! Ona tak bardzo potrzebuje Twojego wsparcia! Agata - mama

15 133,00 zł ( 82,32% )
Brakuje: 3 250,00 zł
Magda Galos
12 dni do końca
Magda Galos , 44 lata

Bolesne rany nie pozwalają mi spać! Ratuj mnie!

Moja choroba zabiera mi część siebie. Ogranicza to, co kiedyś było proste i naturalne. Każda chwila spokoju, wolności od bólu staje się teraz tylko marzeniem. Cierpienie, które noszę ze sobą jak palące znamię zabiera mi spokój. I tak od ponad dwóch dekad... Wiele lat już zmagam się z bólem i cierpieniem, którego nikt nie powinien doświadczyć. Moje życie zmieniło się gwałtownie, kiedy w wieku 21 lat na trzecim roku studiów, choroba spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Od tamtej pory jest ze mną każdego dnia. Przez te 23 lata towarzyszą mi przewlekłe, bolesne dolegliwości, które odbierają mi nie tylko zdrowie, ale także radość z życia. W mojej walce z zespołem Raynaud, polineuropatią czuciową aksonalną i martwiczymi chorobami naczyń krwionośnych każdy dzień jest przepełniony cierpieniem. Owrzodzenia na moich nogach, szczególnie wokół kostek, powodują niewyobrażalny ból. Rana goi się miesiącami, a czasami latami. Doszło nawet do samoamputacji części trzech palców. Codziennością dla mnie jest niepewność o to, jakie będzie jutro. Lekarze, mimo wielu konsultacji, wciąż nie są w stanie jednoznacznie określić, z czym dokładnie się zmagam. Diagnozy się zmieniają, a ja czuję, że czas ucieka. Każdego dnia boję się o przyszłość – o to, czy dam radę kolejny raz zmierzyć się z bólem, z nowymi owrzodzeniami i kolejną falą cierpienia. Choroba zabrała mi nie tylko zdrowie, ale też możliwość pracy. Zostałam sama z 75-letnim tatą, który pomaga mi, jak tylko potrafi, ale sam również potrzebuje wsparcia. Moje skromne dochody, renta i dodatki socjalne, nie wystarczają na pokrycie podstawowych potrzeb, nie mówiąc już o kosztownym leczeniu oraz specjalistycznych produktach higienicznych. Jedyną rzeczą, która pomaga zatrzymać postęp choroby, jest specjalny lek, który podawany jest mi cyklicznie w klinice w Szczecinie. Bez niego owrzodzenia pojawiają się coraz częściej, a rany goją się jeszcze dłużej. Niestety, to tylko jedna z wielu potrzeb, na które brakuje mi środków. Dlatego z całego serca zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Zebrane środki chciałabym przeznaczyć na leczenie, ale także na artykuły higieniczne, których potrzebuję na co dzień. Samotnie nie jestem w stanie udźwignąć mojej codzienności. Dziękuję z góry za każde wsparcie i dobre słowo. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda mi się dalej walczyć i choć na chwilę odetchnąć od nieustającego bólu. Magdalena

1 048,00 zł ( 1,64% )
Brakuje: 62 782,00 zł
Justyna Wachulak
Pilne!
12 dni do końca
Justyna Wachulak , 47 lat

Mama trójki dzieci walczy z CZERNIAKIEM❗️Potrzebna pilna pomoc❗️

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie – w 2020 roku. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, że czeka nas tak trudna i wymagająca walka o życie ukochanej mamy. Najważniejsza kobieta w naszym życiu walczy z czerniakiem, a my zrobimy wszystko, żeby ją uratować. Prosimy o pomoc… W listopadzie 2020 roku mama wyczuła na z tyłu głowy pieprzyk, który w bardzo szybki tempie się powiększał. Krótka fryzura, którą wówczas nosiła, pozwoliła nam na szybką reakcję i skonsultowanie sprawy ze specjalistą. Nie minęło zbyt dużo czasu i mama była już umówiona na zabieg usunięcia zmiany. Jest pielęgniarką, uwielbia swoją pracę i jak nikt inny wie, jak cenne jest życie… Próbka natychmiast została wysłana do badań. Staraliśmy się być dobrej myśli, ale wyniki sprawiły, że nasz świat runął. Okazało się, że mama choruje na czerniaka… Konieczne było usunięcie również węzła chłonnego szyjnego, ponieważ choroba dała już przerzut! Mama poddała się też leczeniu uzupełniającemu — immunoterapii, które zostało zakończone w marcu 2022 roku. Niestety remisja nie trwała długo… Naszą radość przerwała informacja o zdiagnozowaniu kolejnej zmiany czerniakowej… Ponownie wdrożono immunoterapię, ale leczenie nie przyniosło zamierzonych efektów. Lekarze zadecydowali o rozpoczęciu radioterapii… Niestety choroba nie odpuszczała! W lutym tego roku mama rozpoczęła chemioterapię, która początkowo działała. Potwór odpuścił, ale niestety – nie na długo… Po krótkim czasie lekarz prowadzący przekazał nam najgorszą wiadomość w naszym życiu: w Polsce dla naszej mamy nie ma już leczenia… Musimy szukać ratunku za granicą! W Izraelu jest klinika, w której lekarze dają naszej mamie szansę na życie. Niestety koszty leczenia są ogromne… Nie jesteśmy w stanie zdobyć ich sami… Mama opiekuje się trójką dzieci, mną, moim młodszym bratem i siostrą. Od zawsze pomagała innym – teraz sama bardzo potrzebuje wsparcia… Jej największym marzeniem jest dożyć 18. urodzin mojej siostry, która dziś ma 15 lat… Wierzymy, że ma przed sobą jeszcze o wiele więcej czasu! Wierzymy, że wspólnie czeka nas jeszcze mnóstwo pięknych chwil… Nie możemy pozwolić, by choroba wygrała i odebrała nam ukochaną mamę! Bardzo prosimy o pomoc i wsparcie… Kwota, którą musimy uzbierać, jest poza naszym zasięgiem, ale zdrowie naszej mamy nie ma ceny… Prosimy, otwórzcie dla niej swoje serca! Z Wami nasza mama ma szansę wyzdrowieć! Dzieci Justyny ➡️ Instagram – walczymy dla Justyny 🩵 ➡️ Licytacje dla Justyny – razem wygrajmy życie 💪🏻 ➡️ Artykuł w TVN24 ➡️ Reportaż w Faktach TVN24  ➡️ Artykuł w TVN24 – Chorująca na czerniaka pani Justyna jedzie do Izraela🙏🏻

622 960,00 zł ( 81,23% )
Brakuje: 143 934,00 zł
Nina Komisarek
12 dni do końca
Nina Komisarek , 36 lat

Ciężko poparzona Nina walczy o życie❗️Pomóż jej wrócić do córek i męża❗️

W połowie sierpnia zdarzyła się tragedia! To miało być zwykłe, spokojne popołudnie… Niestety w jednej chwili zmieniło się życie całej naszej rodziny. W wyniku nieszczęśliwego wypadku moja żona została poważnie poparzona biopaliwem, które wybuchło prosto na nią, powodując ogromne obrażenia! Nina to moja ukochana żona i mama naszych dwóch uroczych dziewczynek: Hani i Gabrysi! Do niedawna byliśmy szczęśliwą rodziną, jednak pożar, który niespodziewanie wybuchł, chciał odebrać nam Ninę! 70% ciała Niny pokryte jest poparzeniami, w tym poparzeniami trzeciego stopnia! Dzięki błyskawicznej reakcji najbliższych, sąsiadów, strażaków i ratowników, żonę udało się uratować i teraz, w śpiączce farmakologicznej, toczy najważniejszą walkę – walkę o życie! Razem z córkami czuwamy nad jej łóżkiem… Mamy nadzieję, że nasza obecność doda jej choć trochę siły do walki!  Dla Niny każda godzina jest wyzwaniem, każdy dzień to cud! Lekarze robią wszystko, co w ich mocy, by ją uratować, ale przed nią jeszcze długa i trudna droga do zdrowia. Potrzebne będą kosztowne zabiegi, przeszczepy skóry, długotrwała rehabilitacja, specjalistyczna opieka, pomoc psychologiczna i wiele operacji plastycznych. To ogromny koszt, który niestety przekracza możliwości finansowe naszej rodziny.... Nina to osoba pełna ciepła, miłości i oddania, zawsze gotowa, by pomagać innym. Teraz to ona potrzebuje naszej pomocy. Jej córeczki, Hania i Gabrysia, czekają na powrót ukochanej mamy do domu, a ja czekam na swoją ukochaną żonę! Dziękujemy za każdą okazaną pomoc! Damian, mąż

253 651 zł
Ania Suwara
12 dni do końca
Ania Suwara , 51 lat

Obudziłam się sparaliżowana od pasa w dół! Pomóż!

Ból to cichy oprawca, który wdziera się w każdą komórkę ciała, przejmując kontrolę nad myślami i emocjami. Wykrzywia rzeczywistość. Jego każde uderzenie to pulsujące przypomnienie, że istnieje. Gdy daje o sobie znać, czas zwalnia, a sekundy rozciągają się w nieskończoność. Wtedy każda chwila jest wiecznością pełną cierpienia. Moje trwa już kilka lat... Od 2003 roku towarzyszy mi ból kręgosłupa. Przeszłam dwie operacje, ale to okropne uczucie nadal powracało. Z powodu słabego stanu kręgów trzecia byłaby dla mnie wielkim zagrożeniem, dlatego lekarz nie mógł się na nią zgodzić. Jedynym rozwiązaniem było wszczepienie stymulatora przeciwbólowego. Zgodziłam się bez wahania z nadzieją, że będę mogła normalnie żyć i pracować bez bólu. Mimo że cierpiałam, zawsze starałam się normalnie żyć. Byłam uśmiechnięta, chciałam być wsparciem dla tych, którzy tego potrzebowali. Miałam mnóstwo planów i marzeń. Niestety los miał wobec mnie inne plany – uczynił mnie osobą z niepełnosprawnością.   Podczas zabiegu wszczepiania stymulatora przeciwbólowego mój rdzeń kręgowy został uszkodzony i obudziłam się sparaliżowana od pasa w dół. Nie mogłam wykonać najprostszej czynności. Z osoby pomagającej innym ludziom, stałam się całkowicie od nich zależna. Bólu się nie pozbyłam, stymulator usunięto, a paraliż został. Moje spokojne życie w jednej sekundzie legło w gruzach... Nie mogłam się ruszyć, byłam osobą praktycznie leżącą. Trwało to pół roku. Później przez rok jeździłam na wózku. Lekarze stwierdzili, że nigdy nie będę chodzić. Załamałam się. Jednak mimo gasnącej nadziei, obiecałam sobie, że będę walczyć, póki starczy mi sił! Mam porażone obie nogi, jednak tylko jedna jest całkowicie bezwładna. Oprócz tego choruję też na bolesne reumatoidalne zapalenie stawów (RZS).  Uczestniczyłam w wielu cyklach rehabilitacji. Mimo wciąż towarzyszącego mi bólu i niedowładu, wstałam z wózka i udaje mi się powoli poruszać przy pomocy kul. Dzięki pomocy rodziny, przyjaciół, a przede wszystkim swojej determinacji, udało się uczynić już wielkie postępy. Niestety przede mną nadal daleka droga. Możliwości się praktycznie skończyły, oprócz jednej opcji, która jest dla mnie aktualnie finansowo niedostępna. Mogłabym uczestniczyć w rehabilitacji w specjalistycznej klinice we Wrocławiu. Terapia rdzenia kręgowego wpłynęłaby znacznie na poprawę chodzenia jak i ogólnego komfortu mojego życia. Niestety, moje możliwości finansowe już się skończyły. Dlatego proszę Was o pomoc. Wiedząc, ile udało mi się do tej pory wypracować, wierzę w swoje siły oraz to, że mogłabym wyciągnąć z tej terapii jak najwięcej. Dlatego proszę Was o wsparcie! Marzę, aby skorzystać z terapii, która może mi bardzo pomóc! A dzięki Wam jest to w zasięgu ręki! Ania

1 730,00 zł ( 0,46% )
Brakuje: 370 611,00 zł