Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franciszek Furowicz
11 dni do końca
Franciszek Furowicz , 6 lat

Jedynie drogie leczenie da Frankowi szansę na pierwszy krok

Nasz syn urodził się w lipcu 2018 r. Ma Mózgowe Porażenie Dziecięce wynikające z poważnego uszkodzenia mózgu, do którego doszło podczas porodu. Chodzi samodzielnie, ale zawsze potrzebuje ortez wspierających jego nóżki oraz asysty osoby dorosłej. Niestety Franio nie mówi, chociaż z pewnością ma wiele do powiedzenia… Jego dłonie, pomimo ćwiczeń, nie są w stanie ugniatać plasteliny czy układać klocków. Wszystko to niszczy piękne dzieciństwo, którego tak bardzo chcielibyśmy mu zapewnić...  Pomimo ograniczeń, jest szczęśliwym chłopcem, który lubi poznawać świat. Marzymy o jego samodzielności – żeby potrafił się sam ubrać, utrzymać coś w dłoni, może nawet samodzielnie wejść po schodach. No i by w końcu zaczął mówić… Każdego dnia syn potrzebuje wsparcia rehabilitantów, masażystów, logopedów, specjalistycznych sprzętów i terapii, a na to potrzeba bardzo dużo pieniędzy. W ubiegłym roku Franio przeszedł terapię komórkami macierzystymi. W sumie dostał 5 podań po 10 mln komórek każde, za łączną kwotę 45 tys. zł. Po każdym kolejnym podaniu był na turnusie rehabilitacyjnym. Dzięki terapii widzieliśmy ogromny postęp, nasz syn w końcu zaczął się rozwijać! Teraz niezbędna jest druga część terapii, która niestety znów kosztuje krocie.   Jedno podanie to aż 30 mln komórek, jednak jego koszt to 28 500 zł. Podań może być maksymalnie 5, ale na ten moment niestety nie mamy niezbędnej kwoty. Pierwsze podanie już w lutym. Dlatego prosimy o Wasze wsparcie finansowe na dwa podania, czyli 57 tys. zł. Każda złotówka może sprawić, że Franio będzie samodzielnym i sprawnym chłopcem! Dziękujemy! Rodzice   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

13 077,00 zł ( 21,56% )
Brakuje: 47 562,00 zł
Maciej Ćwikliński
11 dni do końca
Maciej Ćwikliński , 14 lat

Choroba zabrała wszystko, co kochał nasz syn... Prosimy, pomóż to odzyskać!

Mniej więcej 5 lat temu Maciek przeszedł ciężką anginę, temperatura przekraczała 40 stopni. W 4 dniu choroby syn dostał silnego wyrzutu tików nerwowych. Lekarz zlecił kontrole przeciwciał przeciw paciorkowcowi. Norma wynosi 200, Maćka wynik to 4200 jednostek. Od tego czasu Maciek przeszedł miesięczne leczenie antybiotykiem w warunkach szpitalnych, operację wycięcia migdałków, które mogły być siedliskiem paciorkowca i podrażniać układ immunologiczny oraz kilka kilkumiesięcznych serii antybiotykiem w warunkach domowych. Oprócz zespołu PANDAS Maciek cierpi na zespół Arnolda-Chiariego, insulinooporność i niedoczynność tarczycy.  Maciek jest bystrym i ciekawym świata 12-letnim chłopcem. Kocha zwierzęta, interesuje się historią i muzyką. Pięknie śpiewa i gra na instrumentach muzycznych. Niestety, nie może rozwijać swoich pasji przez zespół PANDAS. Wszystko, co sprawiało mu radość, odebrała choroba. Jego własny układ immunologiczny atakuje układ nerwowy, wywołując zapalenie mózgu. Codziennie towarzyszą mu silne bóle i zawroty głowy oraz nudności. Ma niekontrolowane wyrzuty tików nerwowych. Dolegliwości utrudniają mu naukę, codzienne funkcjonowanie, rozwijanie pasji oraz odbierają radość życia.                  Zespół PANDAS jest bardzo ciężki w zdiagnozowaniu. Wiele miesięcy szukaliśmy właściwej diagnozy, przez co stan naszego syna się pogarszał.  Jedynym leczeniem, które może przynieść trwałe efekty, są immunoglobuliny. A takie leczenie nie jest refundowane... Koszt kuracji zależy od masy ciała dziecka, a Maciek jest dużym chłopcem. Przy jego dzisiejszej wadze minimalna dawka, która ma szansę przynieść efekty, kosztuje 250.000 zł. Dotychczas koszty leczenia i diagnostyki pokrywaliśmy sami, ale zakup preparatów immunoglobulin przekracza nasze możliwości. Bez Waszej pomocy Maciek nigdy nie będzie zdrowy. Choroba nasila się po każdej infekcji, dlatego sezon jesienno-zimowy dla całej rodziny oznacza walkę o zdrowie Maćka, każdy kolejny rzut choroby może skutkować zmianami w mózgu i doprowadzić do padaczki. Dziś tę walkę przegrywamy. Już drugi rok z rzędu Maciek przyjmuje antybiotyki. Taka kuracja trwa kilka miesięcy, mocno obciąża osłabione już zdrowie syna, a przynosi efekt jedynie tymczasowy. Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o jego zdrowie i sprawność. Każda złotówka ma ogromne znaczenie! Kamila i Bartłomiej, rodzice

167 264,00 zł ( 64,8% )
Brakuje: 90 822,00 zł
Łukasz Zięba
11 dni do końca
Łukasz Zięba , 43 lata

W pogoni za utraconym zdrowiem...

Teraz wiem jak to jest, gdy w jednej chwili życie zmienia się o 180 stopni. Gdy codzienność, którą wcześniej mieliśmy na wyciągnięcie ręki, teraz musimy odzyskiwać swoją wytrwałością i nieustającą walką. To potworne, ale czasem nie mamy wpływu na to jaki scenariusz napisze dla nas los…  W czerwcu 2022 roku uległem wypadkowi, wskutek którego doznałem rozległego urazu kręgosłupa. Konsekwencją wszystkich uszkodzeń okazał się paraliż czterokończynowy oraz spastyczność, czyli wzmożone napięcie mięśniowe, powodujące silny ból, co na samym początku stało się największym problemem w stopniowym odzyskiwaniu sprawności. Niestety, rehabilitacja w ramach NFZ trwała zbyt krótko, a obecnie czas oczekiwania na wolne miejsca jest bardzo wydłużony.  Wiem, że powrót do życia sprzed nieszczęśliwego wypadku jest możliwy tylko przy pomocy systematycznych ćwiczeń, wykwalifikowanych fizjoterapeutów i specjalistów. Nie ma innej drogi. Tylko ciężką pracą mam szansę wywalczyć na nowo, to co straciłem. Nie jest to łatwe, ale nie mogę się poddawać. Wierzę, że jeszcze jestem w stanie odmienić swoją rzeczywistość.  Dzienny pobyt w centrum rehabilitacji to jednak ogromny koszt, a takich dni będzie potrzebnych bardzo dużo. Bardzo Was proszę o wsparcie, o każdą możliwą złotówkę, która pomoże w intensywnej terapii i szybkim powrocie do domu. To wszystko może się udać dzięki Waszej pomocy! Łukasz

61 421 zł
Błażej Kąkol
11 dni do końca
Błażej Kąkol , 2 latka

Maleńkie, kruche życie, o które walczymy od urodzenia❗️Proszę, pomóż Błażejkowi...

Błażej to nasz maleńki synek. Urodził się i nie miał chwili wytchnienia. Od pierwszych dni walczył i cierpiał… Przyszedł na świat z kilkoma wadami wrodzonymi, które znacząco wpływają na jego życie i funkcjonowanie, szczególnie w przyszłości. Wszystko będzie inaczej… A my musimy zadbać, by nie cierpiał! Po porodzie mieliśmy 4 godziny… Później już zaczęła się nasza walka trwająca do dzisiaj.  Nasz syn przeszedł już operację zarośnięcia przełyku z przetoką tchawiczo-przełykową. Jest po operacji wyłonienia stomii, ponieważ urodził się ze zrośniętym odbytem. W przyszłości czeka go rekonstrukcja, ale na razie jest jeszcze za mały...  Tak naprawdę na wszystko jest jeszcze za mały. I nam dorosłym nie mieści się w głowie, jak wiele znosi tak mała kruszynka…  Nasz Błażej ma wadę serca w postaci ubytku komory przedsionkowej. Był niewydolny oddechowo, przez co był przez miesiąc po respiratorem! Jakby ciągu nieszczęść było za mało przechodził też zapalenie płuc odrespiratorowe… Miał ciężką anemię, co za tym idzie — czterokrotne przetaczanie krwi w przeciągu zaledwie 1 miesiąca życia! Nasze maleństwo ma jedną nerkę i ogromne problemy z układem moczowym… Bierze leki i tak naprawdę nie wiemy, kiedy się to skończy.  Lista wymienianych wad i problemów, z jakimi urodził się nasz chłopiec, wydaje się nie kończyć… Błażejek ma problemy z wątrobą i zastanawiamy się, czy jest jeszcze jakaś przestrzeń, w jego małym organizmie, którego nie trzeba pilnie leczyć, ratować, wspomagać…  Błażej ma 3 miesiące i większość tego czasu jak na razie spędził w szpitalu. Odkąd wyszedł z OIOM-u i trafił do szpitala na dalsze leczenie był w domu niecałe dwa tygodnie… Zupełnie inaczej wyobrażaliśmy sobie ten czas czekając na jego przyjście na świat.  Nasze trasy do szpitali się nie kończą. Każdego dnia pojawia się kolejna pilna sprawa, czy wizyta. Zakażenie albo zapalenie układu moczowego, pogorszenie stanu zdrowia, coś niepokojącego… Od jego przyjścia na świat nauka rodzicielstwa zyskała zupełnie innego wymiaru. Ogromne zmartwienie, strach, nauka opiekowania się tak wrażliwą i delikatna istotą. Musieliśmy nauczyć się jak pielęgnować stomię. Urosepsa również zaatakowała Błażejka więc niesamowicie ważne jest, aby dopilnować wszystkich wytycznych.  Błażejek nie zdążył poznać dobrze swojego rodzeństwa tak jak i bracia nie zdążyli dobrze poznać jego… Nie poddajemy się jednak i wciąż walczymy o synka. Wierzymy, że wreszcie wyjdziemy do domu… Domu, w którym będzie mógł poczuć się bezpiecznie… To początek naszej drogi, ale nikt niestety jej nie przewidział. Wydatki już nas przerastają... Wiemy, że sami nie poradzimy sobie ze wszystkim… Bardzo prosimy o wsparcie, o udostępnianie naszego apelu…  Bądźcie z nami! Monika i Piotr, rodzice

16 350 zł
Bogdan Idzik
11 dni do końca
Bogdan Idzik , 62 lata

Jedna noc zmieniła całe życie Bogdana. Proszę – pomóż!

Znamy się z Bogdanem 40 lat. To wspaniały i kochający mąż i ojciec. Najlepszy przyjaciel… Tym bardziej ciężko mi zrozumieć, że całe życie ukochanego, ale też naszej rodziny, zmieniło się w jedną noc. Dlatego teraz jestem tu, pisząc te słowa z nadzieją, że po przeczytaniu mojego apelu wesprzesz te niesamowicie trudną walkę o powrót do normalnego życia…  17 czerwca 2022 podczas urodzin przyjaciela, u męża doszło do rozległego udaru mózgu. Po całonocnej walce lekarzy o jego życie ostatecznie badania wykazały rozległe ognisko niedokrwienne w lewej półkuli mózgu z cechami obrzęku. Bogdan po tygodniu wybudził się ze śpiączki, jednak rozległa afazja mieszana, jak i masywny niedowład kończyn prawych do dzisiaj nie pozwalają na samodzielne funkcjonowanie. Bogdan obecnie pomimo miesięcy rehabilitacji, nie chodzi i nie mówi, ma sparaliżowaną prawą rękę i nogę. Dlatego teraz oprócz opieki, którą mu zapewniam 24 godziny na dobę, chciałabym ofiarować mu najlepszą rehabilitację, która pomoże w powrocie do sprawności i zdrowia. Z uwagi na fakt, że Bogdan prowadził własną jednoosobową działalność gospodarczą, ze względu na jego chorobę nasze możliwości finansowe zostały mocno ograniczone.  Ze łzami w oczach oglądam wspólne zdjęcia… Wspominam czas, w którym oboje byliśmy szczęśliwi, pełni życia. W głowie nie pojawiała się myśl o chorobie, utracie sprawności i dotychczasowych umiejętności. To wszystko stało się tak nagle, szybko, bez uprzedzenia…  Mimo trudów dnia codziennego chcemy walczyć ile sił. By to, co zniknęło, zostało nam oddane. Bogdan zasługuje na wszystko, co najlepsze… Proszę, dajmy mu razem tę szansę. Kochająca żona i córka.

31 029,00 zł ( 23,6% )
Brakuje: 100 418,00 zł
Alex Hallmann
11 dni do końca
Alex Hallmann , 2 latka

Ważył mniej, niż torebka cukru... Alex urodził się za wcześnie❗️Pomocy!

Taki maleńki, mieszczący się w dłoni… W jednej chwili bezpieczny pod moim sercem, w drugiej nagle na świecie, umierający. Rozpacz wypełniała każdą komórkę mojego ciała, tonęłam w niej, chcąc zniknąć, gdyby tylko jemu się coś stało… Mój malutki Alex przeżył, ale bardzo potrzebuje pomocy. Bardzo proszę, dajcie mu szansę na przyszłość... Leżałam na patologii ciąży, to był 28 tydzień. Nie spodziewałam się, że zaraz zacznie się poród! W nocy obudził mnie okropny ból. I wtedy wszystko się zaczęło… Przybiegli lekarze, mój synek pojawił się na świecie, ale oni od razu go zabrali. Ważył niecały kilogram…  Alex otrzymał tylko 1 punkt w skali Apgar, jego stan był bardzo ciężki. Już wtedy usłyszałam o wadzie serca. Cały czas płakałam, bardzo się martwiłam, że mogę stracić mojego synka. Przenieśli mnie na inny oddział, żebym nie widziała tych wszystkich szczęśliwych mam ze swoimi zdrowymi dziećmi – różowymi, głodnymi, nawet płaczącymi tym niewinnym kwileniem. Mój synek nie płakał… Każdą godzinę spędzałam na modlitwie i prośbach do Najwyższego, by mój maleńki synek przeżył kolejną godzinę, noc… Następne dni mało pamiętam. Jeździłam do szpitala i codziennie słyszałam, że mam się przygotować na najgorsze. Alexowi zaczęła rozchodzić się podstawa czaszki, dostał wylewu do mózgu, zrobiły się duże malacje. Lekarze postanowili przenieść syna do innego szpitala, tam założono mu zbiornik Rickhama. Alex miał złe wyniki, podjęto decyzję o przetaczaniu krwi – w sumie 8 razy.  Po powrocie na OIOM nadal było źle. Codzienne nakłuwanie zbiornika, bolesne punkcje, ściąganie płynu to był ogrom cierpienia jak na jedną małą istotkę… Serce matki wtedy co minutę staje i znów szybko galopuje, bo przeżywa wszystko z dzieckiem. Nie umiem nawet opisać tego cierpienia… Po kilku dniach nadeszła kolejna zła wiadomość. Synek musiał przejść pilną operację jelit. Operacja trwała do rana już w innym, kolejnym szpitalu. W rezultacie tej operacji syn ma stomię jelitową. Alex cały czas tylko śpi i je. Nie wiemy, co będzie dalej – nikt nie jest w stanie nam tego powiedzieć. Nie wiemy, jak duże spustoszenie w organizmie i mózgu spowodowały te wszystkie schorzenia.  Alex jest cały czas pod opieką rehabilitanta, codziennie też ma masaże. Potrzebna jest nam codzienna rehabilitacja, a nie stać nas na taki wydatek. Mam pięcioro dzieci i jest nam na co dzień bardzo ciężko. Dlatego proszę o pomoc w zbiórce pieniędzy, które tak bardzo potrzebuje mój malutki synek Alex. To dla niego jedyna nadzieja na przyszłość… Mama Karolina ➡️ Materiał o Alexie na stronie Medonet

40 986,00 zł ( 18,25% )
Brakuje: 183 587,00 zł
Marcelina Szrót
Pilne!
11 dni do końca
Marcelina Szrót , 3 latka

PILNE❗️Rutynowe badanie zamieniło się w koszmar... Ratujemy Marcysię!

To miało być zwykłe, rutynowe badanie. Kontrola podczas której lekarze powiedzą, że wszystko jest w porządku. Z takim nastawieniem na nie poszłam, nie spodziewałam się złych informacji. Nigdy bym nie przypuszczała, że usłyszę taką diagnozę... Nie spodziewałam się, że ten dzień zmieni życie całej naszej rodziny w koszmar. Marcysia urodziła się bardzo malutka. Przez pierwsze miesiące życia bardzo słabo przybierała na masie. Tylko brzuszek był większy niż cała reszta ciała… Zaniepokojona udałam się do lekarza. Gdy córeczka miała 13 miesięcy, podczas USG wykryto 10 cm guza miednicy. Rezonans potwierdził potworniaka, który dochodzi aż do kanału kręgowego. Ze zwykłej, szpitalnej sali w jednej chwili trafiliśmy na oddział onkologii…  Na początku nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. W jednej chwili moja zdrowa córeczka została postawiona przed najsilniejszym przeciwnikiem – nowotworem. Niedługo potem kolejna przerażająca informacja. Okazało się, że guz jest złośliwy i po 3 seriach chemioterapii się nie zmniejszył. 5 dni po ostatniej chemii, Marcysia przeszła bardzo poważną operację, podczas której udało się wyciąć większość guza.  To była operacja bardzo wielkiego ryzyka. Marzyłam, by razem z wyjściem z sali zabiegowej, skończył się ten onkologiczny dramat. Niestety, po 3 tygodniach dostaliśmy informację, że część która jest w kręgosłupie, została. Po operacji Marcysia miała chyba większość możliwych komplikacji i bardzo długo dochodziła do siebie. Co gorsza, niebawem czeka nas kolejny zabieg...  Marcysia ma niedowład jednej nóżki i bardzo niskie napięcie mięśniowe, przez co musi odbywać regularną, bardzo kosztowną fizjoterapię. Zmaga się również z jelitami neurogennymi, musi mieć wykonywane codzienne wlewki. Czekamy na kosztowne badania genetyczne. Każdego dnia potrzebuje dużo leków i opatrunków. Koszty jej leczenia przerastają możliwości naszej rodziny, dlatego potrzebujemy Twojego wsparcia. Walczymy o jej życie i lepszą przyszłość! Magdalena, mama

214 960,00 zł ( 36,12% )
Brakuje: 380 020,00 zł
Dawid Pyda
11 dni do końca
Dawid Pyda , 18 lat

Przejażdżka rowerem skończyła się tragicznie... Dawid, synku, wróć do nas❗️

15 maja tego roku to data, której nie zapomnimy do końca życia. To wtedy moje matczyne serce pękło na miliony kawałeczków. Informacja, którą otrzymałam, odebrała mi dech w piersiach, straciłam grunt pod nogami. Dowiedziałam się, że mój syn walczy w szpitalu o życie!  Myślałam, że to zły sen, że zaraz się obudzę. Właściwie do dzisiaj chciałabym obudzić się i żyć w dawnym świecie… Niestety to wszystko działo się naprawdę. Żadna matka, żaden rodzic nie powinien przechodzić czegoś takiego... Obezwładniający strach o swoje dziecko był naprawdę okropny.  Nasz 16-letni syn, jadąc rowerem, został potrącony przez samochód. Wyjechał z bocznej ulicy i trafił prosto pod koła samochodu. Uderzył głową w szybę auta. Nieprzytomny z wieloma obrażeniami całego ciała został śmigłowcem przetransportowany do szpitala.   Diagnozy sypały się jedno po drugim: * krwawienie śródmózgowe, * asymetria źrenic, * brak reakcji na światło, * napięcie mięśniowe w kończynach górnych, * niedowład w nogach… Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje! Chciałam krzyczeć wniebogłosy. Marzyłam, by mieć siłę uwolnić go od tego co się stało, móc cofnąć czas. Nie pozwolić mu tego dnia jechać rowerem… Niestety, leżał za ścianą szpitala i walczył o życie. A my mogliśmy tylko czekać.  Oddałabym wszystko, by mój syn odzyskał sprawność i życie sprzed wypadku. Obecnie Dawid przebywa w Klinice Budzik w Warszawie. Po zakończeniu hospitalizacji będzie potrzebował intensywnej, długiej rehabilitacji. Przed nami miesiące, może lata walki… Już dziś wiemy, że finanse naszej rodziny nie pozwolą nam opłacić niezbędnego leczenia. Dlatego prosimy o wsparcie. Nawet najdrobniejsza wpłata przyczyni się do odzyskania zdrowia przez nasze dziecko.  Nie mamy dziś żadnych barier… Prosimy każdego, kto może okazać nam swoje sercem… Nasz Dawid potrzebuje pomocy! Teraz…  Lidia, mama Licytacje dla Dawida

48 114 zł
Dariusz Głowacki
11 dni do końca
Dariusz Głowacki , 64 lata

Stracił nogę, nigdy nie straci nadziei! Pomóż Dariuszowi!

Najtrudniejsze momenty w życiu często przychodzą niespodziewanie. Tak było również w przypadku mojego taty. Całe życie pracował w pocie czoła, wychował mnie i mojego brata, robił wszystko, aby niczego nam nie brakowało, a teraz znalazł się w sytuacji, w której sam potrzebuje pomocy… Jakiś czas temu u taty zdiagnozowano krytyczne niedokrwienie w prawej nodze z postępującą martwicą stopy. Lekarze natychmiast podjęli działania mające na celu uratowanie kończyny, niestety było już za późno. Jedynym ratunkiem była amputacja prawego uda.  Chciałabym żeby tata miał jeszcze szansę normalnie żyć, żeby nie miał poczucia uwięzienia w czterech ścianach, zwłaszcza, że mieszka w bloku na czwartym piętrze, w dodatku bez dostępu do windy. Szansę na powrót do normalności daje profesjonalna proteza i rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku. Niestety wiąże się to równocześnie z ogromnymi kosztami przewyższającymi rodzinne możliwości finansowe. Poruszając się na wózku inwalidzkim, czy przy pomocy chodzika, tata jest odcięty od świata. Tylko dzięki Waszej pomocy będziemy mogli uwolnić go z koszmaru takiego życia, dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie!  Marika, córka

40 723,00 zł ( 76,55% )
Brakuje: 12 469,00 zł