Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nikola Fisiuk
Nikola Fisiuk , 6 lat

Trwa walka o sprawność i rozwój naszej córeczki! Prosimy, pomóż ją wygrać!

Nikola jest naszym małym cudem. Niestety, ten cud przyszedł na świat o wiele za wcześnie… Pierwsze dni po narodzinach musiała spędzić w inkubatorze… Nasza córeczka wygrała walkę o życie, jednak ta o sprawność i samodzielną przyszłość – wciąż się toczy.  U Nikoli zdiagnozowano Mózgowe Porażenie Dziecięce. Lekarze mówili, że córeczka dobrze rokuje, że najgorsze co może się stać to konieczność korzystania ze specjalnych butów ortopedycznych. Niestety, z czasem zobaczyliśmy, że przez spastyczność  w nogach i zbyt szybki wzrost rozwój naszej Kruszynki nie przebiega tak, jak powinien. Spastyczność wykręciła prawy staw miednicy i spowodowała podwichnięcie. Gdy córeczka przeżywa jakiekolwiek silne emocje albo gdy jest pionizowana – spastyczność od razu wzrasta. Po konsultacji z doświadczonymi neurologami i neurochirurgami konieczne okazało się przeprowadzenie operacji – selektywnej rizotomii. Pomaga ona pozbyć się spastyczności w kończynach dolnych. To dzięki temu zabiegowi u córeczki obniżyło się napięcie mięśniowe,  zwiększył się zakres ruchu w stawach nóg oraz zwiększyły się możliwości ruchu. Obniżyło się prawdopodobieństwo powikłań wtórnych. Nikola potrafi sama siedzieć po turecku ponad 30 min dziennie i bawić się. To jest prawdziwy cud, zmniejszyła się też spastyczność w rękach, może trzymać stopę pod kątem 90 stopni i lepiej śpi. Już czwartego dnia po operacji córka próbowała chodzić. Zaczęła z łatwością odrywać nóżki i robić kroczki. Przedtem jakiekolwiek podniesienie nogi pionowo okupione było ogromnym wysiłkiem. Niestety, walka o sprawność Nikoli wciąż trwa – po operacji niezbędna jest intensywna rehabilitacja. Według specjalistów powinna ona trwać przynajmniej rok, a nawet półtora.  Znaleźliśmy ośrodek, który specjalizuje się w rehabilitacji dzieci po takich operacjach. Doświadczeni fizjoterapeuci będą czuwać nad rekonwalescencją Nikoli, a także dobierać specjalne chodziki oraz ortezy. Dodatkowo niezbędne jest wdrożenie terapii metodą Bobath – nazywaną "leczeniem ruchem". Niestety, koszty związane z opłaceniem trzech kursów rehabilitacji, zakupem chodzika i ortez są niezwykle wysokie.  Bardzo prosimy Was o wsparcie naszej Kruszynki na drodze do zdrowia i sprawności. Do tej pory udało się osiągnąć już tak wiele… Nie możemy tego zaprzepaścić!  Rodzice

550,00 zł ( 0,79% )
Brakuje: 68 599,00 zł
Iwona Sawicka
Iwona Sawicka , 54 lata

Choroby nie pozwalają spokojnie żyć. Pomóż!

Nie jest mi łatwo prosić o pomoc. Jeszcze trudniej pogodzić się z tym, że los tak brutalnie się ze mną obchodzi. Mam 52 lata i mimo że czasy młodości i zdrowia już za mną, wciąż wierzę w to, że te, które są jeszcze przede mną, również mogą być dobre. Niestety, przez liczne choroby nie jestem w stanie pracować, a wykonanie każdej czynności okupione jest sporym wysiłkiem. Od lat zmagam się z cukrzycą II stopnia, dokucza mi także limfatyczna przewlekła choroba nóg. Przez brak możliwości podjęcia pracy, nie stać mnie na comiesięczne leki. Chce żyć, chcę móc się tym życiem cieszyć! Chcę wierzyć, że jestem bezpieczna, mimo chorób, które nie odpuszczają. Proszę, pomóż mi... Iwona

549 zł
Mariusz Małyszka
Mariusz Małyszka , 40 lat

Wypadek w centrum miasta! Mariusz nie może samodzielnie chodzić

Całe życie staram się myśleć pozytywnie. W końcu każdego z nas dotykają jakieś przykrości. Każdy dzień to kolejne wyzwanie. Słowa „oczekuj nieoczekiwanego”, powinny być mottem przewodnim całej ludzkości. Dzięki nim żadna sytuacja nie byłaby dla nas zaskoczeniem lub końcem świata... A jednak mój świat po raz kolejny się skończył 16 września – wypadek w centrum Poznania. Towarzyszył mi ogromny ból i niedowierzanie, że to przytrafiło się właśnie mnie. Jechałem skuterem z prędkością zaledwie 30 km/h. Podczas wymijania samochodu, koło od skutera wpadło w szczelinę między tory tramwajowe a beton. Gdy spadłem na ziemię, wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Podbiegli do mnie ludzie. Pomagali wstać, a ja nie mogłem. Przyjechała policja, straż pożarna, karetka, cały ruch był zatrzymany… a ja czułem się jak sparaliżowany.  W szpitalu usłyszałem diagnozę: złamanie kości piszczelowej lewej oraz złamanie kości strzałkowej lewej. Po operacji trwającej niespełna 3 godziny – skróceniu nogi o zniszczone kości prawie 5 centymetrów oraz wstawieniu metalowych płytek – czułem się, jakby ktoś wydał na mnie wyrok. Lekarz powiedział, że kolano mam zmiażdżone. Nie mogę go zginać, stopa się nie prostuje. Żeby wejść po schodach prowadzących na moje piętro, muszę skakać o kulach. Innej metody nie ma, a to jest bardzo niebezpieczne w sytuacji, gdy jeszcze wszystko się nie zrosło i nie zagoiło.  Do tej pory byłem silny, absolutnie samowystarczalny. Teraz zostałem z niczym. Jestem sam. Jedyną rodziną, jaką miałem, była moja prawna opiekunka i tym samym babcia, która zmarła niecałe 2 lata temu. Na szczęście mam przyjaciół. Za ich namową i ogromnym wsparciem zdecydowałem się na opublikowanie mojej historii i prośby o pomoc. Jestem zatrudniony w jednej z agencji ochroniarskich. Niestety umowa, jaka mnie z pracodawcą wiąże, czyli umowa zlecenie, pozostawia mnie bez środków do życia. Całe pieniądze, jakie do tej pory posiadałem, pokryły bardzo wysoki koszt leków, ortezy stabilizacyjnej, kul oraz rehabilitacji. Niestety szybko się okazało, że to jedynie wierzchołek góry lodowej wydatków. Chciałbym wrócić jak najszybciej do normalnego życia i przestać bać się każdego następnego dnia, kontynuować leczenie farmakologiczne oraz rehabilitacje, aby móc jak najszybciej, w tym przypadku dosłownie, znów stanąć na nogi. Dlatego zwracam się z ogromną prośbą do wszystkich o pomoc w mojej sprawie i wpłatę, chociaż złotówki na zbiórkę. Wierzę w moc dobra i pomimo tylu negatywnych przeżyć staram się nie tracić nadziei. Z góry dziękuję Ci za wsparcie! Mariusz

549 zł
Nel Szewczyk
Nel Szewczyk , 4 latka

Zaburzenia Nel nie da się wyleczyć. Możesz jednak wesprzeć jej rozwój!

Przez długi czas nie podejrzewaliśmy, że nasza ukochana córeczka może nie rozwijać się prawidłowo… Niestety, odkąd Nel skończyła roczek, coraz częściej zauważaliśmy niepokojące objawy. Zachowywała się inaczej niż reszta dzieci w jej wieku, a my nie wiedzieliśmy dlaczego… Kiedy Nel miała roczek, zauważyliśmy, że nie reaguje na to, co dzieje się wokół niej. Nie zwracała uwagi, gdy ktoś wchodził do pokoju czy kiedy ktoś coś do niej mówił. Zdawała się zamknięta w swoim świecie, do którego my nie mogliśmy dotrzeć. Początkowo lekarze mówili, by się nie martwić i po prostu obserwować – być może rozwój jeszcze nastąpi. My czuliśmy jednak, że coś jest nie tak i zastanawialiśmy się, co dolega naszemu dziecku… Może to kwestia słuchu? Badania nie potwierdziły jednak tych przypuszczeń, więc z coraz większym lękiem w sercach nadal szukaliśmy możliwych przyczyn… Dopiero po roku, kiedy Nel skończyła dwa lata, usłyszeliśmy diagnozę. Autyzm dziecięcy.  Wiedzieliśmy, że musimy zacząć działać. Otoczyliśmy córeczkę najlepszą opieką, jaką mogliśmy. Nel chodzi do grupy terapeutycznej w przedszkolu, gdzie czuwają nad nią specjaliści. Uczęszcza na zajęcia u psychologa, logopedy oraz na terapię integracji sensorycznej. Objęta jest także wczesnym wspomaganiem rozwoju.  Niestety, dotychczasowy wymiar zajęć nie jest wystarczający. Nel nie mówi i pomimo wieku nadal nosi pieluszki. Ciężko jest jej zapanować nad emocjami i zrozumieć zasady oraz otaczający ją świat. Potrzebne są dodatkowe wizyty u specjalistów. Jest to jednak ogromny koszt, który przekracza nasze możliwości finansowe. Nel jest bardzo wymagającym dzieckiem, przez co obydwoje musieliśmy zrezygnować z pracy, by móc się nią zająć.  Najważniejsze jest, by Nel jak najszybciej zaczęła się rozwijać. Chcemy dać jej lepszą przyszłość i nadzieję na normalność. Chcemy też jak najszybciej móc wrócić do normalnego życia – i pracy zawodowej. Znaleźliśmy się jednak w potrzasku zaburzeń naszej córeczki. Prosimy, pomóżcie nam w walce o rozwój Nel, bez Waszej pomocy nie damy rady.  Rodzice Nel

548 zł
Ewelina Jankowska
Ewelina Jankowska , 5 lat

Walka o przyszłość Ewelinki trwa! Proszę o pomoc!

Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży z Ewelinką byłam przeszczęśliwa. Nosiłam ją z miłością pod sercem i nie mogłam się doczekać, aż w końcu wezmę ją w ramiona. Wszystko było dobrze, gdy nagle, podczas kontrolnego badania USG lekarz powiedział, że widzi pewne nieprawidłowości… Poczułam jak grunt pod moimi nogami gwałtownie osuwa się w dół! Dodatkowe badania wskazywały, że przypuszczenia lekarza mogą być zasadne. Ale od razu po narodzinach Ewelinki specjaliści dodatkowo zlecili badania krwi, które dały ostateczną diagnozę. U córki stwierdzono achondroplazję! Byłam przerażona i nie mogłam zrozumieć, dlaczego to spotkało akurat moją córeczkę… Pomimo trudności, które nieustannie życie rzuca mojemu dziecku pod nogi, Ewelinka każdego dnia dzielnie walczy. Od maleńkości pozostaje pod opieką wielu specjalistów. Rehabilitacja i fizjoterapia jest jej potrzebna do życia jak powietrze. Niestety wszelkie podjęte działania, które są w stanie zagwarantować córeczce lepszą przyszłość są niezwykle kosztowne… Nie daję już sama rady!  Moim największym marzeniem jest, aby któregoś dnia Ewelinka przeszła więcej niż 100 metrów o własnych siłach. Aby nie płakała w nocy, że tak strasznie bolą ją nóżki. I żeby powiedziała, że mimo swojej choroby jest po prostu szczęśliwa…  Kosztów przybywa, problemów nie brakuje, a niestety środków magicznie nie przybywa. Wierzę jednak, że na tym świecie jest wiele ludzi dobrych serc, którzy będą gotowi zawalczyć razem ze mną o przyszłość Ewelinki! Za każdą złotówkę, z całego serca dziękuję!  Magda, mama 

547,00 zł ( 10,28% )
Brakuje: 4 773,00 zł
Ryszard Szulc
3 dni do końca
Ryszard Szulc , 41 lat

Wada motoru sprawiła, że nie mógł się zatrzymać! Ryszard cudem uniknął śmierci!

Wraz z wypadkiem męża nasz świat rozsypał się na małe kawałki, których nie jesteśmy w stanie poskładać samodzielnie. Ukryta wada motoru sprawiła, że Ryszard nie był w stanie zahamować pojazdu! Kiedy trafił do szpitala, lekarze musieli amputować jego nogę. Ryszard to bardzo dobry mąż i przyjaciel. Dawniej uwielbiał prowadzić aktywny tryb życia, a od dłuższego czasu prowadził swoją własną działalność w branży budowlanej. Często pracował fizycznie nawet w nienormowanych godzinach. Czerpał z pracy wiele satysfakcji. Była to jedna z jego największych pasji.  Drugą z nich były motory. Swój własny traktował jak oczko w głowie. Należał do klubu motorowego, gdzie poznał fantastycznych ludzi, z którymi wyjeżdżał na różnego rodzaju festiwale. Przez swoją energię i poczucie humoru był duszą towarzystwa. Lubił nawiązywać nowe znajomości, co przychodziło mu z łatwością. Czerpał z życia to, co najlepsze. Pewnego dnia sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Ryszard, wyjeżdżając z posesji na główną ulicę, odkrył, że motocykl miał ukrytą wadę. Było jednak za późno na reakcję. Mechanizm samodzielnie przyspieszył i zaciął się, osiągając dużą prędkość. Mąż nie był w stanie zahamować. Jego droga zakończyła się dopiero gdy z ogromną siłą uderzeniową wjechał w tira. Ciężko mi wyobrazić sobie, co czuł, kiedy rozpędzony nie mógł się zatrzymać… Zdarzenie widział przypadkowy przechodzień, który szybko zareagował i wezwał pogotowie. Reakcja była niemal natychmiastowa. Helikopter przetransportował go do szpitala, gdzie rozpoczęła się walka ze śmiercią. Lekarze cudem uratowali jego życie. W wyniku zdarzenia Ryszardowi amputowano prawą nogę na wysokości kolana… Na domiar złego doznał złamania kości udowych, zwichnięcia w stawie łokciowym oraz licznych obrażeń twarzoczaszki.  Nasz świat się zmienił, ale nie zamierzamy się poddać. Mąż marzy o powrocie do swoich codziennych zajęć, co nie uda się bez dobrze dobranej protezy, która umożliwi mu aktywne życie i pracę. W drodze do sprawności potrzebna będzie również intensywna rehabilitacja. Niestety, wszystko to wiąże się z ogromnymi kosztami. Jeśli chcecie nam pomóc, będziemy bardzo wdzięczni.  Żona, Alicja

545,00 zł ( 0,29% )
Brakuje: 187 349,00 zł
Matylda Głogowska
Matylda Głogowska , 6 lat

Nikt nie zasługuje na cierpienie... Pomagamy Matyldzie!

Córeczka Matylda urodziła się z niską wagą urodzeniową przed terminem z powodu zagrożenia życia.  Stwierdzono u niej małogłowie, krótsze rączki, nóżki, zaburzone napięcie mięśniowe górnych i dolnych partii ciała. Z przeprowadzonych badań wynikło, że córka urodziła się z delecją dłuższego ramienia chromosomu 7q36. Agenezja ciała modzelowatego w mózgu poskutkowała zaburzeniami w komunikacji, rozwoju psychicznym. Matylda porozumiewa się pojedynczymi sylabami, choć nie potrafi wyrazić większości swoich potrzeb. Zaburzony rozwój emocjonalny spowodował, że dziecko nie przesypia dłużej niż kilka godzin w ciągu nocy. Leki i wszystkie zaproponowane przez specjalistów metody usypiania nie przynoszą efektów. Mimo osiągnięcia 4 lat córeczka nie chodzi samodzielnie. Jest stale rehabilitowana. Uczestniczy w zajęciach fizjoterapeutycznych, logopedycznych, sensorycznych, pedagogicznych. Regularnie spędzamy czas u kardiologa, neurochirurga, ortopedy, okulisty, laryngologa, genetyka – lekarze niestety nie potrafią stwierdzić jak (lub czy) dziecko będzie się prawidłowo rozwijać, więc zalecają kontrole każdego aspektu. Deficyt specjalistów zajmujących się strikte przypadkiem 7q36 spowodował, że rozpoczęliśmy drogie wizyty prywatne w Niemczech. Aktualnie czekamy na rezonans kontrolny głowy, jesteśmy w trakcie realizacji zamówienia na okulary korekcyjne, buty ortopedyczne szyte na miarę z powodu nieregularnej stópki. Mama musiała zrezygnować z pracy na rzecz opieki nad dzieckiem i codziennym zawożeniem dziecka na zajęcia. Ciągły wysiłek spowodował problemy z kręgosłupem i konieczność umawiania regularnych zajęć u specjalisty.  Jeżeli środki pozwolą, chcielibyśmy, aby Matylda uczestniczyła w turnusie rehabilitacyjnym na rok 2023.  Przyszły rok to kolejne koszta związane z uruchomieniem programów rehabilitacyjnych w ośrodkach, prywatne wizyty u specjalistów i wyjazdy w Polsce i za granicą. Z góry dziękujemy za wszelkie, nawet najmniejsze wsparcie! Rodzice ➡️ Poznaj bliżej Matyldę!

542 zł
Iwona Droś
Iwona Droś , 60 lat

Nie dam rady dalej walczyć sama... Ponownie potrzebuję Twojego wsparcia!

Jestem Wam bardzo wdzięczna za pomoc i wsparcie, jakie otrzymałam. Dzięki Wam mogłam kontynuować tak bardzo potrzebną mi rehabilitację. Jestem świadoma, że to dopiero początek mojej drogi po odzyskanie zdrowia i sprawności, dlatego ponownie zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Już raz pokazaliście swoje wielkie serca – wierzę, że tym razem będzie tak samo! Potrzebuję środków na opłacenie kolejnych zajęć z rehabilitantem. Koszty nadal są bardzo wysokie, dlatego nie jestem w stanie pokryć ich z własnej kieszeni.  Poznaj moją historię: Ile warte są nasze plany i marzenia? Czy kiedyś przestanie boleć to, że los bezlitośnie nam je zabrał? Jak sobie z tym poradzić? Tak desperacko szukam odpowiedzi na te pytania... Tak bardzo chciałabym pogodzić się z tym co się stało. Ale nie umiem i ta niezgoda pozwala mi walczyć, pozwala mi wierzyć, że jeszcze będzie dobrze! Miałam życie, które lubiłam. Miałam poukładaną codzienność. I wtedy, nagle, wszystko się zmieniło. We wrześniu 2018 roku na skutek pęknięcia aorty doznałam udaru niedokrwiennego. Nie dawano mi szans na to, że się obudzę... Jednak w listopadzie zaskoczyłam wszystkich i otworzyłam oczy! Tamten moment rozpoczął moje nowe życie. Pełne bólu, walki i strachu... Od momentu, kiedy wybudziłam się ze śpiączki, jeżdżę na wózku. Każdy mój dzień zapełniają rehabilitacje i zabiegi, które dają mi nadzieję na odzyskanie sprawności. Jednak mimo że za nami już tak wiele, to przede mną wciąż długa i wyboista droga... Staram się, jak mogę, jednak mimo że nie brakuje mi sił ani motywacji, to do walki o swoją przyszłość brakuje mi pieniędzy. Lekarze zalecają mi uczestnictwo w turnusie rehabilitacyjnym, gdzie zapewnioną miałabym całodobową, specjalistyczną opiekę. Kilka dni w takim ośrodku potrafi zdziałać cuda! A ja cudu potrzebuję... Dlatego proszę – pomóż mi! Iwona

540 zł
Stanisław Kaźmierczak
Stanisław Kaźmierczak , 64 lata

Minął ponad rok od wypadku, a my nadal nie mamy kontaktu z tatą... Pomocy!

To był zwykły dzień tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Staszek zdążył kupić choinkę i światełka do przystrojenia domu. Nic nie zapowiadało dramatu, jaki się wydarzy. 16 grudnia 2022 roku – tę datę zapamiętamy na zawsze.  Otrzymaliśmy telefon, że tata spadł z wysokości. Pewni, że tylko coś sobie złamał, szybko dotarliśmy do szpitala. Na miejscu okazało się, że jednak jest bardzo źle… Stan skrajnie ciężki – liczne złamania, obrzęk płuc, niewydolność oddechowa, niewydolność nerek, uraz mózgu. Nasz świat się zawalił. Zaczęła się walka o życie taty.  Udało się! Po kilku dniach w śpiączce farmakologicznej stan ustabilizował się na tyle, że lekarze podjęli decyzję o próbie wybudzania. Byliśmy pewni, że teraz będzie już tylko lepiej. Niestety… Otrzymaliśmy kolejną tragiczną informację… Staszek nie odzyskał świadomości, nie komunikuje się z otoczeniem. Serce pękło nam na miliony kawałków… W szpitalu nie byli już w stanie więcej pomóc, padła propozycja ośrodka opieki paliatywnej... Pełni niepokoju i strachu, ale też nadziei, zabraliśmy tatę do domu. Chcemy stworzyć mu jak najlepsze warunki, żeby miał szansę do nas wrócić.  Dzisiaj, ponad rok po wypadku, nadal nie mamy z tatą żadnego kontaktu. Niestety, nie znaleźliśmy jeszcze sposobu na porozumiewanie się. Tata jest całkowicie leżący, wspomagany respiratorem. Wymaga całościowej opieki 24 godziny na dobę.  Cały czas mamy nadzieję, że Staszek do nas wróci. Ukochana wnuczka Pola czeka, aż będzie mogła znowu iść z dziadkiem na maliny i poziomki, podlewać trawę i drzewka, poleżeć na hamaku i przedstawić dziadkowi swojego brata – Stasia. Koszty rehabilitacji w wyspecjalizowanych ośrodkach są bardzo wysokie, dlatego też prosimy o wsparcie naszej zbiórki. Pomóżcie nam zawalczyć o Staszka!  Córka Kasia z bliskimi

540,00 zł ( 0,28% )
Brakuje: 188 078,00 zł