Nieoperacyjny nowotwór mózgu POŻERA Mateusza❗️Chemioterapia nie działa – RATUJ❗️
KRYTYCZNIE PILNE! Złośliwy nowotwór mózgu ZABIJA Mateuszka! Chemioterapia przestała działać, a lekarze patrzeć nam w oczy. Choroba pożera żywcem drobne, dziecięce ciało synka – do tej pory schudł ponad 18 kg… Mateusz nie chodzi, nie potrafi już nawet usiąść. Leżąc na szpitalnym łóżku, ostatkiem sił próbuje nam coś powiedzieć, jednak z poruszających się ust nie wydobywa się żaden dźwięk… Nie słychać nawet jak płacze... Mateusz nie ma już czasu, a my rozpaczliwie szukamy pomocy na całym świecie… Z całego niewyobrażalnego bólu, który rozdziera nasze serca, błagamy Was o litość – nie pozwólcie naszemu Promyczkowi umrzeć! W lipcu nasz synek obchodził 9. urodziny. Była ogromna radość, tort, goście, prezenty… Następnego dnia pojechaliśmy nad rzekę, by kontynuować świętowanie. Mateusz bawił się, kąpał w ciepłej wodzie i zajadał się kolejnymi kawałkami pizzy. W jego oczach świeciły iskierki szczęścia – nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że dostrzegamy je po raz ostatni. Gdy wróciliśmy do domu, Mateusz zaczął skarżyć się na ból głowy. Minął dzień, drugi, lecz wciąż nie ustępował. Zaczęliśmy czuć narastającą panikę. Pojechaliśmy do szpitala, gdzie syn natychmiast został przyjęty na oddział intensywnej terapii, na którym spędził kolejne dwa tygodnie. Gdy usłyszeliśmy, że lekarze podejrzewają u naszego dziecka guza mózgu, poczuliśmy się, jakbyśmy spadali w otchłań… Ze względu na brak niezbędnego sprzętu Mateusz został skierowany do innego szpitala. Podczas transportu trzymaliśmy jego maleńką rączkę i dodawaliśmy otuchy. W środku jednak zrozpaczeni modliliśmy się, żeby to wszystko okazało się tragiczną pomyłką. Żeby to wszystko było tylko koszmarnym snem, z którego za moment się obudzimy… Na oddziale dziecięcej onkologii nasz koszmar stał się rzeczywistością. „To nowotwór mózgu. Znaleźliśmy dwa guzy” – gdy usłyszeliśmy te słowa lekarza, mogliśmy tylko patrzeć na siebie pustym wzrokiem, z oczami pełnymi łez. Każde z nas chciało wyć z rozpaczy, jednak głos zamierał nam w gardle. Mateusz przeszedł natychmiastową operację. Wycięto tylko jednego guza, drugiego nie można było usunąć ze względu na umiejscowienie – pobrano jednak fragment do badań. Nowotwór okazał się ZŁOŚLIWY. Przez żyły Mateusza popłynęły pierwsze litry żrącej chemii. Codziennie widzieliśmy, jak wstrząsany konwulsjami zwija się z bólu i traci kolejne włoski. Trzymaliśmy go za zimną rączkę, mówiliśmy, jak bardzo jest dzielny i obiecywaliśmy, że ten horror już niedługo się skończy. Ostatnie wyniki badań odebrały nam jednak nadzieję – chemioterapia nie działa… Lekarze w kraju mówią, że jeżeli tak wysokie dawki leczenia nie pomagają, to nie są w stanie zaproponować nic więcej. Nie mamy już łez… W momencie, gdy usłyszeliśmy, że leczenie nie działa – coś w nas zgasło. Widzimy, chodzimy, oddychamy – ale jakby nas nie było. Nasze dziecko umiera, a my razem z nim. Stan Mateusza jest krytyczny. Przestał wstawać z łóżka, nie potrafi nawet usiąść. Rozumie, reaguje, śledzi oczami, próbuje coś powiedzieć, ale nie jest w stanie… Nowotwór najprawdopodobniej uszkodził już część mózgu, która odpowiada za mówienie i żucie. Syn musi być odżywiany przez rurkę. Jedyną nadzieją na życie jest poszukiwanie ratunku za granicą – niestety, koszty są ZAWROTNE! Jako rodzice my nie prosimy… My BŁAGAMY Was o pomoc! Ratujcie niewinne życie naszego dziecka. Mateusz naprawdę nie ma już czasu, tu liczy się każda sekunda, ale i każda złotówka. Błagamy, zrób cokolwiek, by dać naszemu Promyczkowi tę ostatnią szansę… Zrozpaczeni rodzice