Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalia Kołodziej
Natalia Kołodziej , 28 lat

Wielopokoleniowa rodzina pragnie odzyskać dom! Pomóż walczyć ze skutkami powodzi!

Wszystko, co posiadaliśmy, zabrała nam niszczycielska woda… Gdy przyszła powódź, musieliśmy uciekać przez okno! Skakaliśmy z pierwszego piętra z 4-letnią córeczką i dziadkami. To było straszne! Tak samo jak widok naszego mieszkania… Wszystkie meble i pamiątki wyrzuciliśmy jak zwykłe śmieci… Mieszkanie jest doszczętnie zniszczone. Jesteśmy zrozpaczeni! Otrzymaliśmy mieszkanie tymczasowe – do końca grudnia możemy przebywać z całą rodziną w domku letniskowym. Próbujemy ogrzewać go farelkami, jednak nie są to odpowiednie warunki dla małego dziecka i osób starszych… Staramy się o kolejne mieszkanie, jednak bardzo chcielibyśmy wrócić do własnego. Ogrom pracy, który trzeba będzie wykonać, nas nie przeraża, jednak finansowo nie poradzimy sobie z tym wyzwaniem… Musimy wymienić podłogi, pomalować ściany, kupić nowe meble i sprzęty AGD. Resztę odbudujemy powoli, razem z poczuciem bezpieczeństwa… Dlatego z serca prosimy o pomoc! Przed nami długa droga, byśmy mogli wrócić do normalnego życia, do domu! Bez Was jesteśmy bez szans… Dziękujemy za każdą złotówkę! Natalia z rodziną

1 109,00 zł ( 4,16% )
Brakuje: 25 487,00 zł
Stasiek Szewczyk
Stasiek Szewczyk , 63 lata

Udar sparaliżował życie Stanisława! Pomóż mu odzyskać sprawność!

Nadal nie mogę wyjść z podziwu, jak życie w ciągu jednej sekundy potrafi się zmienić. Wszystko to, co dotychczas budowałeś, wszystko to, co było naturalne i codziennością nagle staje się nieaktualne. Możesz dbać o swoje zdrowie, regularnie się badać, ale w obliczu choroby nagle wszystko przestaje mieć znaczenie. Tak właśnie było w przypadku mojego ukochanego męża Stanisława. Mąż od wielu lat leczył się kardiologicznie. Systematycznie stawiał się na wszystkie wizyty. Po około trzech latach leczenia, lekarz prowadzący postanowił zmienić mężowi leki. Niestety Stanisław nie czuł się po nich za dobrze. Nie wiemy, czy to właśnie one mogły przyczynić się do tego, co wydarzyło się zaledwie kilka dni później. Wiemy tylko, że nowe leki źle wpływały na jego ogólne samopoczucie. Było wcześnie rano, gdy zbierałam się do pracy. Już miałam wychodzić, gdy przypomniałam sobie o jednej rzeczy i cofnęłam się do domu. Nie chcę nawet myśleć, co stałoby się, gdybym jednak wsiadła do samochodu i pojechała od razu. Po wejściu do domu zastałam męża leżącego w łóżku, który nie kontaktował. Jego kącik ust był mocno opadnięty. Byłam przerażona, ale od razu naszła mnie myśl, że to może być udar. Natychmiast wezwałam pogotowie.  I tak Stanisław trafił na długie tygodnie do szpitala. Lekarze potwierdzili moje przypuszczenia – udar niedokrwienny lewej półkuli mózgu. Nie mogliśmy go odwiedzać, ponieważ był to czas pandemii. Wiedzieliśmy tylko, że jego stan jest ciężki. Ciało męża było sparaliżowane, w dodatku stracił mowę. Przez miesiąc lekarze walczyli o jego powrót do zdrowia.  Następnie od marca do maja Stanisław przebywał na oddziale rehabilitacyjnym, gdzie codziennie małymi krokami wracał do sprawności. Choć od tamtych wydarzeń minęły już dwa lata, mąż nadal ma ogromne trudności na wielu płaszczyznach. Pomimo wielu konsultacji logopedycznych i regularnych ćwiczeń, nadal nie mówi.  Każdego dnia walczymy o każdy kolejny krok, który przybliża nas do odzyskania dawnej sprawności. Stanisław potrzebuje codziennej i intensywnej rehabilitacji. Niestety na tę refundowaną czeka się bardzo długo, a my nie mamy tyle czasu. Prywatne zajęcia są jednak bardzo kosztowne. Do tego dochodzą drogie leki. To wszystko mocno nas obciąża. Dlatego pełni nadziei prosimy Was o wsparcie! Dzięki Waszej pomocy będę mogła dalej zapewniać mężowi tak bardzo potrzebne mu dzisiaj leczenie. Już teraz z całego serca dziękuję Wam za każdą złotówkę! Bożena, żona Stanisława

1 108 zł
Paulina Staszyńska
Paulina Staszyńska , 25 lat

POMOCY! Niepohamowany żywioł zniszczył mój dom!

Dla wielu osób wydarzenia ostatnich dni były jak najgorszy koszmar! Powódź nie oszczędziła i mojej rodziny — straciliśmy NASZ DOM! Nikt nie spodziewał się, że woda może narobić tak wielkich szkód! Ogromna fala, która wdarła się do środka, zniszczyła na swojej drodze praktycznie wszystko, pozostawiając po sobie jedynie warstwę toksycznego mułu…  Gdy tylko pojawiły się pierwsze ostrzeżenia, wraz z mamą i siostrą rozpoczęłyśmy walkę o najważniejsze rzeczy. Niestety nie wszystko zdążyłyśmy przenieść na piętro domu. Nie miałyśmy na tyle sił… To, co zostało w piwnicy i na parterze woda niemal doszczętnie zniszczyła! Ściany trzeba było skuć do samych cegieł, podłogi też już się do niczego nie nadawały! Musiałyśmy się pozbyć naszych mebli, sprzętów elektronicznych, rzeczy osobistych, a także pieca centralnego i całego zgromadzonego na zimę opału. Staramy się jednak nie załamywać i działać! Otrzymaliśmy nieocenioną pomoc od wielu ludzi dobrego serca w sprzątaniu domu, docierają też pierwsze paczki pomocowe. Udało się także pożyczyć podstawowe sprzęty — na ten moment mamy lodówkę, w najbliższym czasie otrzymamy również pralkę. Za to wszystko jesteśmy ogromnie wdzięczni! Jednak martwią nas najbliższe miesiące. W końcu niedługo zacznie się zima… Po sprawdzeniu i pierwszej próbie osuszania parteru domu, jego wilgotność nadal jest na poziomie 95%. Oznacza to, że nie możemy prowadzić żadnych prac remontowych aż do wiosny! Zdajemy też sobie sprawę, że wszystkie pożyczone przedmioty i urządzenia będziemy musieli za jakiś czas oddać. Będziemy potrzebowali też nowych mebli i urządzeń elektronicznych, a gdy tylko pogoda na to pozwoli, wszystkich niezbędnych materiałów budowlanych. W tej chwili ich koszty są dla nas nieosiągalne… Wśród naszych najpilniejszych potrzeb znajduje się wymiana głównych drzwi wejściowych do domu. Przez wodę są całe spuchnięte i muszą zostać jak najszybciej wymienione.  Dlatego razem z moją rodziną prosimy Was o pomoc! Pozwólcie nam odzyskać BEZPIECZNY DOM! Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc i wierzymy, że przy Waszej pomocy uda nam się zdziałać cuda!  Paulina  

1 106 zł
Wojtuś Janeczek
Wojtuś Janeczek , 5 lat

Wojtuś kontra autyzm. Nierówna walka o przyszłość naszego synka trwa! POMÓŻ!

Nasz synek przyszedł na świat zdrowy. Bardzo się cieszyliśmy – pierwsze dziecko to zawsze niesamowite przeżycie dla rodziców. Początkowo Wojtuś rozwijał się bez problemów. Niestety, z czasem zaczęliśmy dostrzegać niepokojące symptomy… Około drugiego roku życia, nasz synek nadal nie reagował na podstawowe sygnały. Nie wodził wzrokiem za palcem, nie chciał jeść niczego innego niż papki, nawet nie starał się wypowiadać pierwszych słów. Lekarze mówili, że to nic czym powinniśmy się martwić. Każde dziecko rozwija się w swoim tempie – to normalne, ale czuliśmy, że z naszym synkiem jest coś nie tak.  Zaczęliśmy czytać, dowiadywać się, szukać informacji. W naszych głowach pojawiało się więcej pytań, niż odpowiedzi. Trafiliśmy do specjalistycznego ośrodka, gdzie skierowali naszego malucha na wizytę u psychologa. Dalsza diagnostyka tylko potwierdziła nasze obawy – u Wojtusia zdiagnozowano autyzm… Nie jest łatwo usłyszeć taką informację. To nie jest choroba, którą da się wyleczyć – Wojtuś będzie musiał iść z nią przez życie. Chociaż czuliśmy, że coś niedobrego dzieje się z naszym dzieckiem, nie byliśmy w stanie się przygotować na te wieści.  Obecnie nasz synek chodzi do przedszkola integracyjnego, gdzie objęty jest terapią. Uczestniczy również w dodatkowych zajęciach oraz spotkaniach ze specjalistami. Cały czas staramy się pracować nad jego mową oraz rozbudowywać dietę. Jest to bardzo trudne... Każda próba podania jedzenia o innej strukturze niż papka, kończy się pluciem lub wymiotami. Dodatkowo Wojtuś wciąż nie mówi. Już od kilku lat, czekamy na te najpiękniejsze dla rodziców dwa słowa „mama” i „tata”...  Dzięki Waszemu wsparciu Wojtuś miał zapewnione leczenie i rehabilitację, za co z całego serca dziękujemy. Niestety przed nami dalsza diagnostyka, wizyty u neurologów, dietetyków i fizjoterapeuty. To wszystko generuje olbrzymie koszty, dlatego ponownie musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc.  Chcielibyśmy, aby nasze dziecko było w przyszłości samodzielne, mogło mówić, komunikować o swoich potrzebach. Nie wyobrażamy sobie, że musiałby do końca życia być zależny tylko od nas lub swojej młodszej siostry. Aby uniknąć tego najgorszego dla nas scenariusza, musimy działać. Rehabilitować synka i dalej diagnozować. Niestety koszty każdego dnia rosną, a my nie jesteśmy w stanie za nimi nadążyć… Zwracamy się z uprzejmą prośbą o dalsze wsparcie. Już nam udowodniliście, że razem z Waszą pomocą jesteśmy w stanie zapewnić lepszą przyszłość naszemu dziecku. Będziemy niezmiernie wdzięczni, za każde, nawet najmniejsze wsparcie! Rodzice

1 105,00 zł ( 18,88% )
Brakuje: 4 747,00 zł
Jan Niekłań
Jan Niekłań , 2 latka

Jasio urodził się jako wcześniak – walczymy o jego sprawność!

Wszystko było dobrze... Do momentu aż podczas ciąży zaczęłam plamić. Miało być to związane ze skracaniem się szyjki macicy, ale prawda była inna, bardziej niepokojąca. Okazało się, że wdało się zakażenie. Nim się obejrzałam, już byłam na sali porodowej. Lekarze przy pomocy cesarskiego cięcia pozwolili mojemu synkowi wyjść na świat. Był to 26. tydzień ciąży. Jasiu ważył niewiele ponad kilogram. Był w bardzo ciężkim stanie. Dostał tylko 1 punkt w skali Apgar. Na sali porodowej lekarz zadecydował o zaintubowani. Mój synek wymagał też masażu serca… Jego życie było realnie zagrożone. Później został przekazany na oddział intensywnej terapii, gdzie został podłączony do wsparcia oddechu. Wsparcie oddechu miał aż przez 36 dni. Łącznie w szpitalu spędził 2 miesiące. Myśleliśmy, że trwają one wieki. Podczas gdy inne rodziny niemal od razu cieszą się swoimi maleństwami w domu, nas dopadł inny los. Obecnie Jasio ma 8 miesięcy urodzeniowych, ale 5 miesięcy tzw. korygowanych. Właśnie o te 3 miesiące rozwój Jasia jest opóźniony. Powinien już raczkować, siadać, wyrażać swoje potrzeby za pomocą gestów. Obecnie obraca się, podpiera na rączkach. Jednak wszystko możemy wypracować. To jest dla nas najlepsza możliwa wiadomość. Mimo że komory mózgowe się poszerzają, wszystko na ten moment jest w porządku, a rehabilitacja przynosi owoce. Janek jest pod opieką wielu specjalistów: neonatologa, neurologa, chirurga, okulisty, fizjoterapeuty, pulmonologa oraz pediatry. Zbieramy na rehabilitację i dojazdy do specjalistów, ponieważ nasz synek potrzebuje stałego wsparcia w rozwoju, a to niesie za sobą duże koszty. Tak bardzo zależy nam na rozwoju synka, na tym by dogonił rówieśników, by w przyszłości nie było śladu po wcześniactwie. Pomożesz nam w tym? Będziemy dozgonnie wdzięczni! Rodzice Jasia

1 104 zł
Alona Kondratiuk
Alona Kondratiuk , 42 lata

Rak mnie nie pokona❗️Walczę dla ukochanego syna i męża...

Mam na imię Alona i mam 40 lat. Poprzedni rok nie był dla mnie łaskawy, a mogłabym rzec, że był niezwykle okrutny. Najpierw informacja o wojnie i ataku na moją ukochaną Ukrainę. Później w lipcu wiadomość o mojej chorobie. Czuję, że od tamtego momentu każdy mój dzień to niekończąca się walka o powrót do zdrowia, a także o pokój w mojej ojczyźnie. Kilka miesięcy temu zdiagnozowano u mnie mięsaka przestrzeni zaotrzewnowej. Jeszcze na Ukrainie wdrożono leczenie ratujące mi życie – przeszłam operację wycięcia guza. Niestety w grudniu 2022 roku podczas rezonansu jamy brzusznej wykryto zmiany przerzutowe w wątrobie. Z uwagi na wojnę nie mogłam kontynuować leczenia w Ukrainie. Musiałam opuścić mój kraj, zostawiając ukochanego męża i syna…  Po przyjeździe do Polski szukałam pomocy i możliwości leczenia. W końcu udało się i po wielu konsultacjach i badaniach jeden z prywatnych ośrodków, podejmie się leczenia. Niestety miesięczny koszt wynosi około 9 tys. złotych! W wyniku choroby nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy, a trudna sytuacja w moim ojczystym kraju, powoduje, że moi bliscy również nie są w stanie mi pomóc.  Dlatego dziś nie mam innego wyboru, jak prosić Was o pomoc! Jesteście moją jedyną nadzieją, że wygram tę prywatną, toczącą się w moim organizmie wojnę. Proszę o pomoc, chcę żyć, wychować syna, wrócić do pracy i do domu… Alona

1 103,00 zł ( 1,99% )
Brakuje: 54 217,00 zł
Dawid Gajdel
Dawid Gajdel , 6 lat

Z Twoim wsparciem moja nadzieja na lepszą przyszłość Dawidka nie zgaśnie❗️

Kochani Darczyńcy! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednim etapie zbiórki! Dzięki Wam mogłam zakupić wózek, który umożliwia synkowi poruszanie… Zostaniecie z nami? Wasze wsparcie jest nieocenione… Nasza historia: Nie takiego życia chciałam dla mojego synka... Zamiast cudownego obrazka szczęśliwego, zdrowego dziecka, dostałam strach, niepewność i brak poczucia sprawiedliwości. Dawid choruje na Dziecięce Porażenie Mózgowe. Już dziś wiem, że jego życie nigdy nie będzie takie, jak innych dzieci… Aby mógł jak najlepiej się rozwijać, każdego dnia będzie musiał ćwiczyć, walczyć... Nie mogę pogodzić się z jego chorobą, ale jednocześnie muszę zapewnić mu odpowiednią opiekę i leczenie, bez których jego rozwój stanie w miejscu, lub co gorsza, pojawi się regres. I właśnie w tym potrzebuję Waszej pomocy. Ze względu na chorobę Dawida, nie mogę podjąć pracy. Utrzymujemy się ze świadczeń, które nie wystarczają na codzienne potrzeby. Synek nie chodzi samodzielnie. Bez pomocy jest w stanie jedynie siedzieć, ale bardzo się garbi. Stara się raczkować, na zajęciach rehabilitacyjnych intensywnie ćwiczy, bo tylko to daje szansę i nadzieję, że jego stan się nie pogorszy…  Dawidek coraz więcej rozumie, zaczyna wymawiać więcej słów, małymi kroczkami idziemy do przodu. Niestety nigdy nie znajdę sposobu, by móc mu wytłumaczyć, dlaczego nie może biegać i skakać jak inne dzieci. Dlaczego nie dostał takiej samej szansy na szczęśliwe dzieciństwo, jak jego rówieśnicy… Mogę jedynie robić wszystko, by nie było gorzej, by nadzieja na możliwie jak najlepszą przyszłość synka nie zgasła. Pomożesz mi? Wiem, że już raz otworzyliście dla nas swoje ogromne serca. Nie zamykajcie ich. Dzięki Wam walczymy, trwamy i nie poddamy się! Mama Dawida

1 100,00 zł ( 2,06% )
Brakuje: 52 092,00 zł
Kamil Starygoń
Kamil Starygoń , 40 lat

Tragiczny wypadek sprawił, że nasz dorosły syn każdego dnia potrzebuje opieki rodziców!

Dziękujemy za całą dotychczasową pomoc. Niestety, nie mamy dobrych wiadomości. Pomimo wszelkich starań, stan naszego syna pozostał bez zmian. Dlatego ponownie zwracamy się do Was o wsparcie.  Poznajcie historię Kamila: Był grudzień 2016 roku. Żyliśmy jeszcze atmosferą Świąt Bożego Narodzenia, które spędzaliśmy w spokojnym, rodzinnym gronie. Nikt z nas nawet nie przypuszczał, że za chwilę nasza codzienność zmieni się bezpowrotnie... 27 grudnia Kamil uległ ciężkiemu wypadkowi komunikacyjnemu, z którego konsekwencjami mierzy się do dziś. To jakiś cud, że syn przeżył! Wciąż wracam pamięcią do dramatycznych chwil, które rozgrywały się w szpitalu. Gdy Kamil trafił na oddział, był nieprzytomny, musiał być zaintubowany. Przeprowadzona diagnostyka wykazała ciężkie obrażenia wielonarządowe: uraz czaszkowo-mózgowy, złamanie kręgów i uszkodzenie rdzenia. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć! Jeszcze kilka dni wcześniej siedzieliśmy wspólnie przy wigilijnym stole, a teraz Kamil musiał stoczyć walkę o życie! Chciałam wierzyć, że to tylko koszmar, z którego wkrótce się wybudzimy.  Stan Kamila jest stabilny, ale z synem nie ma w ogóle kontaktu. Doznane urazy spowodowały u niego czterokończynowy niedowład, przez co wymaga całodobowej opieki, ponieważ nie jest zdolny do samodzielnej egzystencji. Kamil jest wentylowany mechanicznie i karmiony dojelitowo za pomocą specjalnej rurki PEG.  Razem z mężem opiekujemy się synem, ale czasem brakuje nam już sił... Kamil wymaga odpowiedniego leczenia, rehabilitacji, sprzętu medycznego. To wszystko jest bardzo kosztowne. A lista potrzeb wciąż się powiększa. Obecnie najpilniejszym zakupem jest specjalistyczne łóżko rehabilitacyjne z materacem przeciwodleżynowym. Opieka nad Kamilem każdego dnia pochłania ogromną sumę pieniędzy. Walka z konsekwencjami tak potwornego wypadku nie jest łatwa. Proszę, wesprzyj nas w tej trudnej drodze, gdzie każda złotówka ma ogromne znaczenie! Grażyna, mama

1 100 zł
Hania Matla
Hania Matla , 11 lat

Hania cierpi na bezlitosną BIAŁACZKĘ. Pomóż jej spełnić największe marzenie!

Każdy z nas chciałby żyć w bajkowym świecie. W świecie, w którym zło zawsze przegrywa, a dobro tryumfuje. W świecie, w którym każdą trudność jest się w stanie zwyciężyć, jeśli tylko dostatecznie silnie będzie się w to wierzyć. Niestety świat, w którym żyjemy, nie jest światem z bajki i zdarzają się złe rzeczy, na które po ludzku nie mamy wpływu. Taką rzeczą dla 10-letniej Hani była diagnoza ciężkiej choroby bezpośrednio zagrażającej jej życiu – ostrej białaczce limfoblastycznej. Dziewczynka od kilku lat zmaga się z chorobą i mimo trudności, które ją spotykają, daje się poznać jako osoba pełna niezwykłego ciepła, wrażliwości i uśmiechu. Jej wytrwałość i pozytywne podejście do życia stały się dla nas inspiracją od pierwszego spotkania, podczas którego dowiedzieliśmy się, jak wielkie talenty kryją się w tej małej istocie. Hania uwielbia tańczyć i śpiewać, a swój dar pożytkuje, będąc członkinią scholi. Jest bardzo wartościową i mądrą dziewczynką, która nosi w swoim malutkim i doświadczonym przez życie sercu Marzenie – wyjazd do magicznego świata Disneylandu. Wiemy, jak ważne jest posiadanie marzeń i dążenie do ich realizacji. Marzenia dają siłę oraz determinację. Pozwalają myśleć z uśmiechem o jutrze. Pomagają nam walczyć z trudnościami życia. Takiej magicznej siły płynącej ze spełniania marzeń potrzeba Hani. Niezapomniane chwile w bajkowym świecie pozwoliłby małej pasjonatce Disneya wierzyć w to, że warto marzyć. Aby rzeczywistość marzeń doszła do skutku, potrzebna jest ludzka dobroć i zainteresowanie. Dlatego jako wolontariusze Fundacji Mam Marzenie, prosimy Was o wsparcie, o połączenie się z nami w tej szlachetnej misji. Każda złotówka, która zostanie przekazana, każda dobra myśl, która będzie nam towarzyszyć, przyniesie uśmiech na twarzyczce Hani i pomoże jej poczuć się, jak prawdziwa księżniczka w krainie bajek. Krainie, w której warto marzyć. Prosimy Was o wsparcie i dziękujemy Wam za Wasze serca otwarte na pomoc, za Waszą życzliwość i gotowość do niesienia pomocy. Dzięki Waszej pomocy, możemy sprawić, że marzenie Hani o Disneylandzie stanie się rzeczywistością. wolontariusze Fundacji Mam Marzenie

1 100,00 zł ( 14,77% )
Brakuje: 6 347,00 zł