Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szymon Kowalski
Pilne!
Szymon Kowalski , 32 lata

Każdy mój dzień to strach o życie❗️Mam maleńką córeczkę, muszę walczyć!

Choroba przyszła nagle i niespodziewanie, rujnując całe moje dotychczasowe życie. Nikomu nie życzę starcia z tak bezlitosnym przeciwnikiem… Moja walka i nieustanny strach trwają już 4 lata. Największą siłą i motywacją jest moja maleńka córeczka – to dla niej muszę robić wszystko, by żyć. Piekła, przez które przeszedłem, nie zapomnę nigdy. Gdy dowiedziałem się, że choruję na guza mózgu, glejaka wielopostaciowego IV stopnia, wszystko w jednej chwili się zawaliło. Człowiek nawet się nie zastanawia, jak życie jest kruche...  Przeszedłem operację usunięcia zmiany nowotworowej, która była wielkości mandarynki! Niestety, po operacji okazało się, że doszło do zakażenia gronkowcem złocistym. Leczenie pooperacyjne wydłużało się w nieskończoność i konieczne były trzy kolejne operacje: usunięcie zakażonej części kości czaszki, wstawanie w to miejsce protezy, a następnie jej usunięcie.  W przypadku glejaka o IV stopniu złośliwości jest niemal pewne, że guz odrośnie. Ryzyko wznowy jest ogromne! Co trzy miesiące mam kontrolny rezonans magnetyczny. Za każdym razem drżę ze strachu, gdy czekam na wynik. Wiem, że mój przeciwnik w każdej chwili może wrócić, by odebrać mi życie.  A ja nie zamierzam poddać się bez walki. Mam zbyt wiele do stracenia. Wiem, że muszę być przygotowany. Najskuteczniejszą terapią ratującą życie w takich przypadkach jak mój, jest terapia Nanotherm. Niestety nie jest ona refundowana, a jej koszt to ponad 200 000 zł.  Nie mogę zostawić mojej ukochanej żony. Nie wyobrażam sobie, że moja córeczka będzie wychowywać się bez ojca. Jest taka malutka… Nawet nie będzie mnie pamiętać… Oddałbym wszystko, by zobaczyć, jak dorasta. Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc. Sami nigdy nie uzbieramy takiej kwoty… Szymon

74 423,00 zł ( 29,76% )
Brakuje: 175 577,00 zł
Oliwia Kaczmarek
Oliwia Kaczmarek , 6 lat

Oliwka walczy z MPD❗️Pomóż jej stanąć na nóżki❗️

„Mamusiu, ja też chcę chodzić i tańczyć jak inne dziewczynki…” Nasza Oliwka codzienne mierzy się ze skutkami mózgowego porażenia dziecięcego czterokończynowego. Każdego dnia widzi w przedszkolu, jak jej zdrowi rówieśnicy swobodnie biegają i bawią się bez ograniczeń. Możemy tylko sobie wyobrażać, ile kosztuje ją ta konfrontacja. To zawsze wyciska łzy, ale równocześnie ogromnie motywuje do pracy. Oliwka każdego dnia pokonuje ograniczenia dzięki intensywnej rehabilitacji z najlepszymi specjalistami. Dbamy wraz z psychologiem też o sferę mentalną, a my jako rodzice zapewniamy jej uważność i troskę. W 5. dobie po urodzeniu Oliwki badanie USG pokazało u córeczki wylewy krwi do mózgu, najgorsze z możliwych, 3 stopień po stronie prawej i 4 po stronie lewej. „Takie wylewy się nie wchłaniają” – powiedziała nam lekarka – „Mózg córeczki został nieodwracalnie uszkodzony. Proszę przygotować się na ciężką niepełnosprawność”. Byliśmy zdruzgotani, nasz świat runął, rozsypał się jak talia kart. Przez pierwsze miesiące życia Oliwki oswajaliśmy się z nową sytuacją, szukaliśmy po omacku światełka nadziei w tunelu, ale statystyki były bezlitosne. Modliłam się o cud, ale dochodziły tylko kolejne komplikacje, wodogłowie i retinopatia 3 stopnia, przez którą wzrok Olisi był zagrożony.  Konieczna była operacja, a jeszcze w inkubatorze Olisia została poddana laseroterapii, której skutkiem ubocznym są rozległe blizny na siatkówce oczu, ale na szczęście Olisia widzi. Po 2 miesiącach pobytu w szpitalu rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację i nieustanną walkę o sprawność Olisi. 3-4 godziny codziennych ćwiczeń, wizyty u specjalistów, neurolog, okulista, kardiolog, ortopeda, osteopata, neurochirurg... Diagnoza padła około 1. roku życia – mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe, postać spastyczna. Kolejny cios. Ogromny ból, ale zaraz potem mobilizacja i powrót do intensywnej rehabilitacji. Zaczęliśmy jeździć na liczne turnusy, wprowadziliśmy nowe metody rehabilitacji, vojta, medek, terapia wodna, mikropolaryzacja... Olisia zrobiła ogromne postępy! Zaczęła mówić i czworakować! Na kontrolnym USG okazało się, że biodra Olisi są podwichnięte, a mięśnie przywodziciele podkurczone. Taką krzywdę wyrządziła jej spastyczność, na którą musieliśmy zastosować radykalne rozwiązanie – operację selektywnej rizotomii grzbietowej. Operacja odbyła się 7 września 2023 roku i przyniosła duże zmiany. Spastyka odpuściła, ale okazało się, że jest duża asymetria, a mięśnie potrzebują dodatkowej elektrostymulacji, żeby Oliwka miała siłę do ćwiczeń. Biodra Olisi nadal są podwichnięte i zagrożone całkowitym zwichnięciem, dlatego Oliwka potrzebuje jeszcze bardziej intensywnej rehabilitacji, a to oznacza wyższe koszty i więcej sprzętu. Pobyt na turnusach i w ośrodkach rehabilitacyjnych stał się naszą codziennością. Na szczęście jesteśmy pełni wiary w sukces i motywujemy Oliwkę najmocniej jak potrafimy do dalszej walki o sprawność. Mając na utrzymaniu jeszcze troje zdrowych dzieci, niestety nie jesteśmy w stanie sami poradzić sobie finansowo. Każdy 2-tygodniowy turnus rehabilitacyjny to koszt około 13 tys. zł, miesięczna rehabilitacja to ponad 3 tys. zł, a do tego dochodzi koszt sprzętu, ortez, wózków… W planach mamy zakup kombinezonu z elektrostymulacją Molli, którego koszt to ok 28 tys. zł oraz platformy wibracyjnej. Chcielibyśmy zapewnić córeczce konieczne wsparcie, żeby najlepiej wykorzystać wszystkie możliwości. Nie naprawimy zniszczonych wskutek wylewów komórek mózgu Olisi, ale intensywna rehabilitacja u najlepszych terapeutów sprawia, że w jej główce tworzą się nowe połączenia neuronalne, co poprawia stan Oliwki i umożliwia jej coraz lepsze funkcjonowanie! Naszym celem jest jej samodzielność. Marzymy, żeby Oliwcia chodziła samodzielnie, mówiła i usprawniła prawą rączkę. Spędzamy ok. 3-4 godzin dziennie na różnych terapiach. Oliwka robi postępy, więc nie możemy pozwolić sobie na przerwy, bo córeczka utraci to, co już udało się osiągnąć. Będziemy z całego serca wdzięczni za każdą kwotę wpłaconą na rehabilitację i leczenie Oliwki. Rodzice Basia i Michał oraz 3 siostry Oliwki: Maja, Julia i Emilia ➡️ Licytacje ➡️ Zapraszamy również na stronę: Oliwka Niezwykła

1 631 zł
Antoni Pracki
Pilne!
Antoni Pracki , 4 latka

❗️By koszmar nowotworu nigdy nie wrócił. Pomóż w walce o zdrowie i życie Antosia

Mamy wrażenie, że tkwimy w pułapce. Nowotwór może wrócić w każdej chwili, a wtedy zdrowie i życie Antosia znów stanie pod znakiem zapytania… Choroba nie pozostawiła nam wyboru - musimy poświęcić wszystko, by walczyć o jego przyszłość. Kiedy pierwszy raz wchodziliśmy na pokład samolotu do USA, byliśmy pełni nadziei, wiary i nerwowego oczekiwania… Po tragicznych informacjach, brutalnej diagnozie, wreszcie mieliśmy realną szansę na zdobycie ratunku. Za nami trudna i wymagająca droga - kolejne chemioterapie, konsultacje, badania, wznowy, które dzięki szybkiej interwencji lekarzy udało się opanować.  Niestety, nie możemy czuć się bezpiecznie, bo choroba w każdej chwili może zaatakować ponownie, a tylko wczesna diagnostyka wznowy nowotworu, daje nam szansę na pokonanie potwora.  Wizyty kontrolne w USA odbywają się co 6-8 tygodni. Podczas jednej z nich skutecznie zatrzymaliśmy rozwój nowych guzów w prawym oczku. Właśnie dlatego nie możemy zrezygnować, nie możemy się poddać i czekać na rozwój wypadków. Specjaliści z amerykańskiej kliniki traktują Antosia jako szczególny przypadek, bo nasza historia to nie tylko walka z nowotworem oczek, ale też groźnym guzem w główce. Kiedy wracamy do tych chwil pełnych strachu, wiemy, że już nigdy ponownie nie chcemy tam wrócić. Poświęciliśmy wszystko tej walce, dlatego zdrowie naszego małego Wojownika musi pozostawać pod kontrolą lekarzy, którym możemy zaufać.  Regularne wizyty, pokrycie kosztów badań dodatkowych oraz bilety lotnicze to koszty, które ciężko nam sobie wyobrazić. Jeśli doliczymy do tego rehabilitację bądź inne potrzeby medyczne Antosia, suma może sięgnąć nawet 500 tysięcy złotych! Świadomość tego, że potrzebujemy takich środków, by zabezpieczyć przyszłość naszego synka jest porażająca.  Sami nie mamy szans! Nie damy rady zapewnić tego, czego potrzebuje najbardziej. Niestety, te potrzeby nie mogą czekać, bo wizyty są planowane w odniesieniu do wyników kolejnych badań. Jeśli nie zdobędziemy potrzebnej kwoty, terapia zostanie wstrzymana! Właśnie dlatego z całych sił prosimy o pomoc i wsparcie!  Walka trwa, a poddanie się nie wchodzi w grę. Już raz podarowaliście nam nadzieję na lepsze jutro. Tak bardzo chcemy wierzyć, że znów możemy na Ciebie liczyć!  Całe życie podporządkowane jest nierównej walce, ale toczymy bój o najwyższą stawkę. Na szali jest życie, zdrowie i przyszłość Antosia. Każdy jego uśmiech utwierdza nas w przekonaniu, że podjęliśmy dobrą decyzję. Przed nami jeszcze wiele ciężkich lat, ale dzięki Wam możemy dostać iskierkę nadziei!  Każda z nich jest na wagę zdrowia i życia! Proszę, podaj Antosiowi i naszej rodzinie pomocną dłoń.  Dobro, które przekazujesz innym, wraca!  Rodzice ____ Walkę Antosia można śledzić na bieżąco na: Facebooku: Antoś Pracki kontra nowotwory Instagamie: @antospracki Zbiórkę można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupie: TeamAntoś pomaganie przez licytowanie❗️❤️ ____ Media o walce Antosia:  Wyścig z czasem. Mały Antoś potrzebuje pomocy Antoś ma cztery miesiące, walczy z dwoma nowotworami. Apel o pomoc Mały Antoś potrzebuje naszej pomocy, by wygrać z nowotworami Ratujmy Antosia! Chłopczyk walczy aż z dwoma nowotworami. Liczy się każda złotówka! Możemy uratować oczy i życie małego Antosia Historia Antosia w Wiadomościach: Podwójna walka małego chłopca

380 678,00 zł ( 89,45% )
Brakuje: 44 853,00 zł
Miłosz Klimczak
Miłosz Klimczak , 42 lata

Siłacz z zanikiem mięśni

Co to znaczy być silnym człowiekiem? Czy silny jest ten, który na siłowni przerzuca wielkie ciężary? Ten, który ma ciało niczym grecki posąg? Miłosz z trudem utrzymuję w dłoni choćby długopis, ale ma w sobie siłę, której mogą mu pozazdrościć najlepsi kulturyści. Siłę, która od 39 lat pozwala mu umknąć przed śmiercią. Tak naprawdę nie powinien już żyć. Chorzy na dystrofię mięśniową Duchenne’a rzadko dożywają trzydziestki, Miłosz tymczasem ma już 38 lat. Tylko dzięki wyjątkowej determinacji i niezmierzonym pokładom optymizmu wciąż jest wśród nas. To wszystko zaczęło się lata temu. Miłosz był zwyczajnym, energicznym chłopcem. Jednym z tych dzieci, o których mówi się, że są jak żywe srebro. Nic nie zwiastowało nieszczęścia, które niebawem miało go spotkać. Miłosz miał 6 lat, kiedy jego rodziców zaniepokoiła wyraźna różnica w długości obu nóżek. Poszukiwanie przyczyny trwało miesiącami, dopiero gdy chłopiec trafił do kliniki w Bytomiu, zrozpaczeni rodzice usłyszeli tę potworną diagnozę... Chłopak miał żyć jeszcze co najwyżej kilkanaście lat. Miłosz nie rozumiał tego, co się wokół niego dzieje. Był przecież jeszcze małym chłopcem, nie wiedział, dlaczego odwiedza go co chwilę inny lekarz, po co tyle badań, leków. Wciąż był tym samym, pogodnym dzieckiem, ale choroba postępowała bardzo szybko. Dzień za dniem, jego mięśnie robiły się coraz słabsze. Kiedy dystrofia przykuła go do wózka, Miłosz miał zaledwie 11 lat… Chłopca było coraz mniej. Coraz trudniej było mu chodzić do szkoły. W chwili, kiedy miał powoli uczyć się samodzielności, choroba zabrała mu wszelką nadzieję na jej osiągnięcia. Niczym noworodek, wymagał opieki przy najprostszych i najbardziej intymnych czynnościach. Choć prognozy lekarzy nie pozostawiały choćby marginesu nadziei, rodzice Miłosza nie tracili wiary. Gdzie tylko mogli, szukali ratunku dla swojego syna. Światełko w tunelu pojawiło się w 2001 roku. To wtedy rodzice Miłosza dowiedzieli się o możliwość przeszczepu komórek mioblast. Chłopak zakwalifikował się na przeszczep, ale zabieg wyceniono na 150 tysięcy dolarów. Miłosz i jego rodzice rozpoczęli szaleńczą walkę o zbiórkę pieniędzy. Organizowali koncerty, festyny, pisali listy… Poruszyli niebo i ziemię po to, aby ich syn miał szansę na życie. Udało się, a Miłosz wyjechał do Korei Południowej na przeszczep. Poprawa zaskoczyła nawet lekarzy. Stan zdrowia Miłosza poprawiał się każdego dnia. Czynności, w których jeszcze niedawno wyręczali go najbliżsi, wykonywał zupełnie sam. Mógł samodzielnie jeść, pić, a nawet obrać sobie jabłko. Był szczęśliwy jak jeszcze nigdy dotąd, bo po raz pierwszy uwierzył w to, że nie żyję z wyrokiem, że jest sens walczyć, że z tym przeciwnikiem można wygrać, albo przynajmniej znacznie go osłabić. Aby utrwalić efekty przeszczepu, należało go powtórzyć po 4 latach. Niestety, bariera finansowa tym razem okazała się nie do pokonania... Komfort życia po przeszczepie trwał 8 lat. 8 pięknych lat, podczas których Miłoszowi tyle rzeczy zaczęło wychodzić, tyle osiągnął, bo przecież skończył wtedy liceum. 8 lat, po których choroba uderzyła ze zdwojoną siłą... To była dla Miłosza prawdziwa próba charakteru. Choć ponownie, nawet przy najmniejszej czynności, zdany był na pomoc innych, nie załamał się. Tak jakby wiedział, że żadne łzy nie są w stanie zmienić jego sytuacji. Swoim optymizmem zarażał innych. To swoim hartem ducha zaimponował tej kobiecie, która dzisiaj jest jego narzeczoną, która kocha go takim, jakim jest, a niepełnosprawność nie jest przeszkodą dla ich miłości. To dzięki swej niebywałej determinacji udało mu się znaleźć pracę, dzięki której czuje się ważny i potrzebny. Na przekór chorobie robił wszystko, by żyć normalnie. O przeszczepie komórek macierzystych dowiedział się z telewizji. Od razu zaczął działać. Konsultował się z osobami po przeszczepie i ze specjalistami. Szybko okazało się, że to dla niego szansa na normalne życie. Szansa ostatnia, bo postępująca choroba dawała coraz mniej czasu na skuteczne leczenie. Rodzinie Miłosza udało się zebrać pieniądze na kilka pierwszych podań komórek. Poprawa jest zauważalna gołym okiem. Miłosz znów lepiej oddycha, wyraźniej mówi. Cieszy się każdą drobnostką, którą może teraz zrobić. To jednak nawet nie półmetek, a żeby utrzymać ten stan, potrzebne są kolejne zabiegi. Koncerty, licytacje i festyny charytatywne to zbyt mało. Potrzebna jest Wasza pomoc, bo wiemy, że potraficie zdziałać cuda. Całe życie Miłosza to walka. O każdy oddech, o najmniejszy ruch, o każdy kolejny dzień. Pomimo całej swej determinacji, Miłosz samemu nie będzie w stanie wygrać. Potrzebuje Was. Śmierć zagląda mu w oczy od blisko trzydziestu lat, a teraz kiedy ma szansę ją pokonać, na przeszkodzie stoją tylko pieniądze...

45 552,00 zł ( 60,3% )
Brakuje: 29 980,00 zł
Wiktor i Helenka Osowscy
Wiktor i Helenka Osowscy , 10 lat

Rodzeństwo każdego dnia walczy o lepszą sprawność❗️Wesprzyj Helenę i Wiktora!

Drodzy Darczyńcy! Wasze dotychczasowe wsparcie pozwoliło nam zapewnić Helence i Wiktorowi wyjazdy na niezbędne turnusy rehabilitacyjne oraz potrzebny sprzęt. Ciężko opisać słowami naszą wdzięczność! Niestety, ponownie musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc… Opieka nad dwójką niepełnosprawnych dzieci jest niezwykle trudna i wymagająca. Każdego dnia staramy się robić wszystko, by zapewnić Helence i Wiktorowi prawidłowy rozwój i walczymy o ich jak najlepszą sprawność! Wiktor cierpi na mózgowe porażenie dziecięce, a Helenka zmaga się z zespołem Aspergera i ADHD. Dzieci w szkole mają zapewnione specjalistyczne zajęcia: hipoterapię, dogoterapię i kształcenie specjalne. Dzięki temu widzimy ogromne postępy w ich rozwoju! Pod koniec września 2024 roku Wiktor przeszedł operację lewej ręki oraz stopy. W grudniu mamy termin kolejnej operacji, tym razem prawej stopy. Zabiegi były koniecznością przez przykurcz rączki i nieprawidłowe ułożenie stóp. Po wygojeniu Wiktorek będzie potrzebował intensywnej rehabilitacji! Niestety, wydatki związane ze specjalistycznymi zajęciami i terapiami dla Helenki i Wiktora nie są w zasięgu naszych możliwości finansowych. Wiemy, że koszty rehabilitacji synka będą duże, dlatego chcielibyśmy być spokojni, że zapewnimy naszym dzieciom wszystko, co jest im potrzebne. To może się udać tylko z Waszym wsparciem! Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę! Rodzice Helenki i Wiktora ➡️ Facebook: Wiktor i Helenka – rodzeństwo, które walczy o zdrowie i lepszą przyszłość  ➡️ Licytuj i pomóż rodzeństwu! Zobacz walkę Wiktorka ⬇️

3 061,00 zł ( 7,19% )
Brakuje: 39 493,00 zł
Antonina Sochaj
Antonina Sochaj , 4 latka

Przez mutację w genie Antosia bardzo cierpi! Pomóż jej!

Wszystkich rodziców łączy jedno – chcą, aby ich dzieci były zdrowe. My również tego pragnęliśmy, ale nie mieliśmy tyle szczęścia. W naszym życiu pojawił się WRÓG, który jest zdecydowanie silniejszy od nas i nieustannie odbiera siły naszej córeczce! Choć tak długo staraliśmy się walczyć sami, to teraz potrzebujemy Twojej pomocy! Pierwsze niepokojące objawy zaobserwowaliśmy u Tosi, gdy miała zaledwie 7 miesięcy. Do tego czasu rozwijała się prawidłowo i nic nie wskazywało, że będziemy musieli się zmierzyć z takimi trudnościami. Regres wystąpił nagle! Z dnia na dzień wszystkie umiejętności, które dotychczas nabyła córeczka, zanikały! Stała się wiotka i tylko leżała na pleckach. Byliśmy przerażeni!  Wiedzieliśmy jednak, że musimy działać natychmiast. Szukaliśmy pomocy w szpitalach i poradniach, rozpoczęliśmy również intensywną rehabilitację. Lekarze jednak mówili, że córeczka nie będzie chodziła. My nie mogliśmy się tak po prostu poddać! Rozpoczęliśmy leczenie i kontynuowaliśmy zajęcia wspomagające rozwój córeczki. Jednak jedna myśl nie dawała nam spokoju – „dlaczego nasze dziecko musi się mierzyć z takimi problemami?”. Mimo przeprowadzenia szeregu badań i opieki wielu specjalistów nikt nie potrafił nam postawić konkretnej diagnozy. Jednocześnie powijały się kolejne objawy wskazujące, że zdrowie naszej Tosi jest coraz bardziej zagrożone. Dlatego naszą ostatnią nadzieją było badanie Wes Quatro. I to ono dało nam ostateczną odpowiedź. U naszej córeczki wystąpiła mutacja w genie WDR45, która może powodować chorobę neurodegeneracyjną z akumulacją żelaza w mózgu, miopatię oraz zwyrodnienie barwnikowe siatkówki. Co gorsza, mimo że tak wiele udało nam się już wypracować, to w każdej chwili może nastąpić regres! Nie potrafimy jednak zrozumieć, dlaczego to wszystko spotkało naszą Tosię?!  To jednak nie koniec! Nasza córeczka zmaga się również z padaczką. Na ten moment ataki występują każdego dnia i to po kilka razy! W ich trakcie Tosia traci świadomość na parę sekund, a jej gałki oczne wywracają się do góry. To dodatkowo ją osłabia, wycieńcza i powoduje obniżenie napięcia mięśniowego.   Na ten moment Tosia chodzi samodzielnie, ale wciąż potrzebuje wsparcia drugiej osoby – szczególnie na nierównych powierzchniach takich jak schody. Choć jest coraz starsza, to niestety nadal nie mówi. Staramy się jej pomóc, jak tylko potrafimy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że czeka nas jeszcze długoletnia i trudna walka o sprawność córeczki.  Niestety koszty leczenia i rehabilitacji są bardzo wysokie. Mimo że do tej pory staraliśmy się podołać im samodzielnie, to zaczęły już przekraczać nasze możliwości finansowe. Dlatego tak bardzo potrzebujemy Twojej pomocy! Każde wsparcie naszej córeczki daje nam nadzieję na lepszą przyszłość!  Rodzice Tosi

15 421,00 zł ( 57,98% )
Brakuje: 11 175,00 zł
Dariusz Jasiak
Dariusz Jasiak , 57 lat

„W zdrowiu i w chorobie!” - Walczę o mojego męża, pomożesz mi❓

Darek ma 56 lat, jest emerytowanym górnikiem. Jest naszym ukochanym mężem, ojcem, dziadkiem i bratem. Miał jeszcze wiele planów i marzeń do spełnienia. Życie jednak napisało wstrząsający scenariusz...  Darek dnia 07.05.23 r. doznał wstrząsu hipowolemicznego. Był w szpitalu przez weekend, odwiedziłam go w niedzielę i rozmawialiśmy. Dwie godziny po mnie, do Dariusza pojechała nasza córka. Zadzwoniła do mnie, informując, że taty nie ma w pokoju... Okazało się, że mąż walczył o życie na OIOM-ie!  Poważna utrata płynów uniemożliwiła sercu efektywne pompowanie krwi. W przebiegu krwawienia z górnego odcinka pokarmowego, serce nagle się zatrzymało!  Mąż był reanimowany przez 5 minut... Reanimacja NA SZCZĘŚCIE była skuteczna, jednak Darek doznał niedotlenienia mózgu oraz porażenia czterokończynowego. Szczęście przeplatało się z nieszczęściem i tragedią. Nasze życie nagle nabrało zupełnie innego tempa.  Próbowałam pracować, trzymać się, ale to było niemożliwe. Moja ukochana osoba walczyła w szpitalu o życie. Dariusz wchodził na przemian w stany stabilne i krytyczne. Ja to samo odczuwałam w mojej głowie... Raz spokój, raz ogromny strach! Mąż przez 1,5 miesiąca przebywał na OIOM-ie. Był podłączony do respiratora i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Z powodu ciągłego krwawienia została podjęta decyzja o operacji dwunastnicy.  Lekarze długo walczyli o jego życie, a sam Darek się nie poddawał! Wszelkie dotychczasowe plany odeszły w niepamięć. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, że z dnia na dzień wydarzy się taka tragedia. Mieliśmy wykupione wakacje na wrzesień. Zamiast tego, odchodziłam od zmysłów przy łóżku szpitalnym... Wiem jedno! Dariusz walczyłby o mnie tak samo, jak ja walczę dziś o niego. Nie mam zamiaru się poddawać!  Kiedy jego stan się ustabilizował, trafiliśmy do ośrodka rehabilitacyjnego. Darek jest osobą z ograniczoną świadomością, jest żywiony dojelitowo. Ze względu na porażenie czterokończynowe nie jest w stanie poruszać rękami i nogami. Lekarze mówili mi, że będzie w stanie wegetatywnym, jednak jego świadomość stopniowo powraca. Pierwsze słowa, jakie mi powiedział to „RATUJ MNIE". Mąż wraz ze mną przebywa w Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Krakowie. Rehabilitacja przynosi pozytywne efekty. Jednak aby Darek wrócił, chociaż częściowo do sprawności, potrzebuje długotrwałej pomocy. Pobyt w ośrodku z jednej strony zbawienny, z drugiej nieziemsko kosztowny. Potrzebujemy wsparcia i dziś o nie prosimy! Wierzymy, że jeszcze przyjdzie czas, by się odwdzięczyć. Dobro zawsze wraca!  Żona, Adrianna.

22 664,00 zł ( 11,73% )
Brakuje: 170 422,00 zł
Zuzia Piecyk
Zuzia Piecyk , 6 lat

Pojawiła się ogromna szansa w walce o sprawność i samodzielną przyszłość Zuzi... Pomożesz?

Gdy Zuzia przyszła na świat – nie posiadaliśmy się ze szczęścia. Delikatne blond włoski, ufne oczka i zaciśnięta piąstka na maminym palcu… Trzymaliśmy ją w ramionach i wiedzieliśmy, że już zawsze będziemy się o nią troszczyć i zrobimy wszystko, by miała szansę na jak najlepszą przyszłość. Nie wiedzieliśmy jednak, że już niedługo spadnie na nas diagnoza, która sprawi, że o rozwój i funkcjonowanie Zuzi będziemy musieli walczyć każdego dnia. Przez pierwsze miesiące życia Zuzia rozwijała się w pełni prawidłowo, a my beztrosko cieszyliśmy się każdą wspólną chwilą. Niestety, gdy skończyła roczek, zaczęliśmy dostrzegać coraz więcej niepokojących objawów. Nie płakała, gdy przytrzasnęła sobie paluszek, zaczęła tracić mowę, a jakiekolwiek odstępstwa od rutyny wzbudzały w niej coraz silniejsze emocje. Unikała kontaktu wzrokowego i nie reagowała na własne imię. Rozwój córeczki zaczął się cofać… Byliśmy bardzo zaniepokojeni i bez zbędnej zwłoki zaczęliśmy szukać pomocy dla naszej Kruszynki. Niestety, zbiegło się to z czasem pandemii, kiedy dostęp do specjalistów był bardzo ograniczony. Ostateczna diagnoza zapadła dopiero, gdy Zuzia miała 2,5 roku. Autyzm dziecięcy i niepełnosprawność intelektualna w stopniu lekkim. Wiedzieliśmy, że nie ma czasu do stracenia i musimy działać jak najszybciej. Objęliśmy córeczkę wieloma formami pomocy – m.in. terapią behawioralną, integracji sensorycznej, hipoterapią i dogoterapią oraz opieką neurologopedy, neurologa i psychologa. Dodatkowo zadbaliśmy, by mogła uczęszczać do placówek integracyjnych – by jak najbardziej wesprzeć jej rozwój i umożliwić jak najlepsze funkcjonowanie w społeczeństwie. Marzymy, by nasza Zuzia mogła mieć samodzielną i szczęśliwą przyszłość, dlatego chcemy zrobić wszystko, co tylko możliwe, by dać jej na to szansę. Terapie i opieka specjalistów są nieocenione, jednak niedawno pojawiło się kolejne światełko w tunelu… Terapia komórkami macierzystymi, do której Zuzia otrzymała zgodę Komisji Bioetycznej. Terapia ta mogłaby sprawić, że mózg Zuzi byłby w stanie wyprodukować nowe połączenia. Lepsza praca mózgu wpłynęłaby pozytywnie na rozwój naszej córeczki oraz jej całościowe funkcjonowanie. Niestety, terapia komórkami macierzystymi wiąże się z ogromnymi kosztami, które ciężko nam udźwignąć samodzielnie. Ogromną rolę gra tutaj czas – im dziecko jest młodsze, tym więcej może udać się nam osiągnąć. Prosimy Was o wsparcie dla naszej Zuzi. Wierzymy, że pomimo diagnoz możemy wywalczyć dla niej dobrą i samodzielną przyszłość. Nie damy rady jednak zrobić tego sami – potrzebujemy Waszej pomocy! Każda wpłata i każde udostępnienie jest tutaj bezcenne. Rodzice Zuzi

3 745,00 zł ( 4,8% )
Brakuje: 74 128,00 zł
Lena Stefańska
Lena Stefańska , 9 lat

Wesprzyj Lenę, by jej ciężka praca mogła przynosić jeszcze lepsze efekty!

Kiedy Lena miała zaledwie kilka lat, zaczęliśmy zauważać, że córeczka chodzi na palcach. Zaczęliśmy szukać pomocy u różnych specjalistów, Lenka przeszła też wiele badań. Długo jednak nie została postawiona żadna diagnoza. Dopiero gdy córeczka miała około 6 lat, stwierdzono u niej mózgowe porażenie dziecięce. Napięcie mięśniowe, przez które chodziła na palcach, najpierw próbowaliśmy złagodzić rehabilitacją. Okazało się jednak, że konieczna będzie operacja. W lutym 2024 roku Lena przeszła zabieg, po którym obie jej nóżki były przez pewien czas w gipsie. Po okresie rekonwalescencji córeczka musiała rozpocząć rehabilitację. Lenka potrzebuje regularnych ćwiczeń, by wypracować jak najlepszą sprawność! Nasza córeczka jest samodzielna, a dzięki zajęciom radzi sobie jeszcze lepiej. Staramy się zapewniać Lenie wszystko, czego potrzebuje i z radością patrzymy na jej postępy. Wierzymy, że dalsza praca przyniesie kolejne efekty. Zajęcia i turnusy rehabilitacyjne, a także niezbędne sprzęty to spory koszt, który regularnie ponosimy. Córeczka cały czas rośnie, a potrzeb przybywa. Prosimy, pomóżcie nam w walce o jak najlepszą sprawność Leny. Wasze wsparcie będzie nieocenione! Rodzice

571 zł