Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ania Senska
Ania Senska , 40 lat

Zostań promykiem nadziei dla mojej córki! Pomóż w walce o lepsze jutro!

Moja córka Ania od 16. roku życia zmaga się ze stwardnieniem rozsianym – chorobą podstępnie zabierającą jej coraz więcej zdrowia i siły. Jednak nie tylko to jest jej problemem – cierpi też na padaczkę, która nieustępliwie zabiera jej resztki siły.  W wyniku kamicy nerkowej doszło 3 razy do urosepsy. Ostatnia z nich miała miejsce w marcu tego roku. Ania była wtedy w ciężkim stanie. W wyniku urosepsy doszło do ataków padaczki przez kilka dni... Spowodowało to utratę mowy i ograniczone rozumowanie. Zdarzają się drżenia kącika oka oraz zaburzenia świadomości. Córka od sześciu lat jeździ na wózku inwalidzkim, a od trzech jest cewnikowana. Ania wymaga stałej rehabilitacji typowej dla stwardnienia rozsianego, ale nie tylko. Do tej pory sobie radziłam, ale obecnie brakuje mi środków. Koszt intensywnej terapii to bardzo duża kwota. Ania musi mieć prowadzoną terapię podtrzymującą. A to niestety wymaga ogromnych nakładów finansowych. Córka ma obecnie 40 lat i utrzymuje się z renty socjalnej, wymaga całodobowej pomocy osób trzecich, nie jest samodzielna. Przez wiele lat udawało mi się być dla Ani podporą, ale siły każdego człowieka się wyczerpują. Dlatego przychodzę do Was z wielką prośbą o pomoc. Tylko Wasze wsparcie finansowe może jej realnie pomóc! Proszę, obdarujcie nas, chociaż drobną złotówką! Mama Ani

2 265 zł
Tomasz Gondek
Tomasz Gondek , 42 lata

Dzieci potrzebują sprawnego taty... Proszę, pomóż!

Tomasz to mój 40-letni mąż i ojciec trójki małych dzieci – Kacpra 11 lat, Amelii 7 lat i Wiktora 2,5 roku. Trudno tak naprawdę określić co się stało, jak doszło do tego nieszczęśliwego wypadku. W momencie przejażdżki rowerowej z dziećmi 16 sierpnia 2022 roku i upadku z roweru Tomasz doznał urazu rdzenia kręgowego, który sparaliżował zarówno jego życie jak i życie całej jego rodziny...  Gdy odebrałam telefon od najstarszego syna, który powiedział, że tata się przewrócił i nie może wstać, nie wiedziałam, co robić. Mieliśmy szczęście, że mieszkanka pobliskiego domu widziała całą sytuację przez okno i zadzwoniła po pomoc. I tak mąż trafił na oddział neurochirurgii. Niestety, od wypadku nikt nie powiedział nam, co dalej, czego możemy się spodziewać. Żyjemy w ogromnej niewiadomej, ale cały czas wierzymy, że wszystko będzie dobrze… Obecnie Tomek jest uwięziony we własnym ciele. Całkowicie uzależniony od pomocy osób trzecich. Obrzęk rdzenia kręgowego po stłuczeniu cały czas utrudnia codzienność. Mąż nie jest w stanie poradzić sobie z prostymi czynnościami jak podniesienie kubka, czy wykonanie telefonu. Kosztowna rehabilitacja w wyspecjalizowanym ośrodku to jedyny ratunek dla Tomka. Miesięczny koszt takiej rehabilitacji to około 25 tysięcy złotych. Według lekarzy Tomek będzie potrzebował minimum rocznej rehabilitacji oraz zakupu specjalistycznego wózka. Pierwsze miesiące po urazie są najważniejsze i tylko intensywna rehabilitacja da Tomkowi szansę na powrót do sprawności oraz czynnego udziału w życiu swoich dzieci, które tak bardzo potrzebują sprawnego tatusia.  Twoja pomoc to wsparcie nie tylko dla Tomka, ale dla całej naszej rodziny! *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. Dołącz do grupy licytacyjnej na rzecz Tomka - licytuj lub dodawaj licytacje! POMÓŻ TOMKOWI STANĄĆ NA NOGI

220 275,00 zł ( 69,02% )
Brakuje: 98 864,00 zł
Jakub Kolek
Jakub Kolek , 9 lat

Cierpienie po sepsie się nie kończy... Na pomoc Kubusiowi❗️

Mój synek miał 18 miesięcy, kiedy zachorował na sepsę! Ledwo uszedł z życiem w starciu z tą okrutną chorobą… Jego stan pogarszał się z sekundy na sekundę. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie… Szalałam z rozpaczy i strachu, że mogę stracić mojego synka! Choć Kubuś jest dziś ze mną, SEPSA pozostawiła trwałe i widoczne blizny na jego małym ciele… Od lat walczymy z dramatycznymi skutkami choroby. Dziś przed synkiem kolejna, bardzo droga operacja, dlatego z całego serca proszę o pomoc… W wyniku zniszczeń spowodowanych przez sepsę lekarze musieli amputować paluszki w obu nóżkach Kubusia i częściowo w ręce! Ciało synka pokrywają niezliczone blizny po chorobie… Tych blizn, fizycznych i emocjonalnych, nie pozbędzie się nigdy. Dziś walczymy o to, by był jak najbardziej sprawny! Dziś mój synek ma tylko 9 lat, a wycierpiał już tak wiele… Zbyt wiele na jednego człowieka, a co dopiero na tak małe dziecko! Jego życie to w dużej mierze ból – pęka mi serce, gdy przypominam sobie, ile przeszedł. I gdy uświadamiam sobie, jak wiele przed nim… Gdyby nie dr Paley, moje dziecko nie miałoby szansy na normalne życie. To właśnie on rozpoczął leczenie mojego synka i dzięki niemu Kubuś ma szansę na sprawność! Synek przeszedł już 3 operacje, ale czeka nas kolejna. Doktor musi zoperować kość strzałkową, kość łokciową, mięsień łydki i lewą stopę. Koszt? Około 70 tysięcy złotych! Jako mama nie tracę jednak nadziei i wierzę, że Kubusiowi uda się odzyskać sprawność i co najważniejsze, ocalić go przed zagrożeniem, jakim jest zakażenie szpiku kostnego… To wciąż jest realne… Chciałabym, aby mój synek miał szanse na normalne życie, które zabrała mu sepsa… Dlatego kolejne operacje, dlatego to wszystko… Nie poddam się, nigdy. W dniu, w którym trzymałam na rękach moje umierające dziecko, przysięgałam, że nie oddam go śmierci i zrobię wszystko, żeby żył. Normalnie żył… Mój synek jest moim szczęściem i zrobię wszystko, aby w przyszłości był sprawny i samodzielny. O niczym innym nie marzę. Dziś mogę prosić o pomoc, bym mogła uchronić moje dziecko przed cierpieniem… Czy dasz Kubusiowi szansę? Bardzo proszę, nie przechodź obojętnie… Mama ➡️ Losy Kubusia możesz śledzić także tutaj: fanpage Kubuś cud życia

8 505,00 zł ( 12,45% )
Brakuje: 59 804,00 zł
Krzysztof Mazurek
Krzysztof Mazurek , 48 lat

Z każdym dniem tracę sprawność... Pomóż mi walczyć ze stwardnieniem rozsianym!

O diagnozie, która miała na zawsze zmienić moje życie dowiedziałem się prawie 20 lat temu. Pewnego dnia po prostu straciłem władzę w nogach! Nie miałem pojęcia, co się ze mną dzieje… Po kilku tygodniach w szpitalu okazało się, z czym będę musiał mierzyć się do końca życia – zachorowałem na stwardnienie rozsiane. Byłem młodym i sprawnym mężczyzną, gotowym na wyzwania, jakie przyniesie mi przyszłość. Nie spodziewałem się jednak, że w okrutnym prezencie od losu otrzymam nieuleczalną chorobę, która powoli niszczy mój układ nerwowy… Stwardnienie rozsiane z dnia na dzień stara się ograniczać moje funkcjonowanie. Jedynym sposobem na spowolnienie choroby jest rehabilitacja! Usłyszałem, że powinienem być rehabilitowany codziennie, aż do końca życia… Tylko skąd wziąć na to środki? W moim stanie zdrowia nie mogę pracować, a sytuacja finansowa rodziny nie pozwala na opłacenie regularnej rehabilitacji. Największą ulgę w chorobie przynoszą turnusy rehabilitacyjne, które są dostosowane do potrzeb pacjentów chorujących na stwardnienie rozsiane. To wyjazdy, na których specjaliści odpowiednio dobierają każde ćwiczenie, żeby jak najlepiej wzmocnić wyniszczony przez chorobę organizm.  Moim marzeniem jest móc korzystać z takich turnusów kilka razy w roku. Niestety, sam sobie nie poradzę… Postanowiłem poprosić Was o wsparcie! Każda wpłata to realna pomoc i cegiełka dołożona do walki o jak najdłuższe zachowanie sprawności!  Krzysztof

5 695,00 zł ( 20,58% )
Brakuje: 21 965,00 zł
Karolina Łączyńska
Karolina Łączyńska , 13 lat

Karolina kontra liczne diagnozy. POMÓŻ!

Gdy nasza córeczka przyszła na świat, od razu została obarczona wieloma problemami. Teraz Karolinka jest nastolatką, a my każdego dnia walczymy o to, aby jej życie było możliwe jak najlepsze. Nie jest to jednak prosta walka… Lista problemów Karoliny jest bardzo długa. Córeczka cierpi na chorobę Cri du Chat. Wskutek mutacji genetycznej towarzyszy jej porażenie czterokończynowe, niedowidzenie, małogłowie, dysmorfia, niedorozwój i zanik móżdżku, szpotawość stóp. Córka ma również zdiagnozowany autyzm. Zanik móżdżku powoduje zaburzenia równowagi, tym samym problemy z chodzeniem.  Córka wymaga mojej całodobowej opieki. Potrzeby fizjologiczne załatwia do pampersa. Nasza pomoc jest konieczna, nawet w najprostszych czynnościach, jak ubieranie, jedzenie.... Dodatkowym problemem jest to, że Karolinka nie mówi. Porozumiewa się z otoczeniem tylko za pomocą gestów. Jej zachowanie bywa trudne do przewidzenia, potrafi nagle coś zniszczyć, rozsypać, często łamie swoje okulary.  Pomimo tych wszystkich ograniczeń, Karolina jest szczęśliwym, pogodnym, pełnym miłości dzieckiem. W tygodniu uczęszcza do ośrodka szkolno- wychowawczego. Po zajęciach staramy się jej zapewnić wszelkie konieczne terapie, jak rehabilitacja, integracja sensoryczna, czy zajęcia z neurologopedą.  Każdy dzień to praca, uwaga i skupienie rodziców. Jesteśmy na nieustannym dyżurze. Nasze wielkie poświęcenie wynika z równie wielkiej miłości. Niestety, rehabilitacja naszej córki wymaga stałego nakładu finansowego. Koszty wszystkich potrzebnych zajęć są ogromne.  Chcemy jak najlepiej wspierać nasze dziecko. Karolina zasługuje na dobre życie. Za wszelką pomoc z całego serca dziękujemy. To dla nas bardzo wiele znaczy. Rodzice

3 102,00 zł ( 8,33% )
Brakuje: 34 133,00 zł
Zdzisław Szcześniak
Pilne!
1 dzień do końca
Zdzisław Szcześniak , 60 lat

Trwa walka z guzem mózgu❗️Uratujcie naszego tatę❗️

22 lipca 2024 u naszego ukochanego taty Zdzisława zdiagnozowano guza mózgu! Nasze życie wywróciło się do góry nogami, ale jako córki zrobimy wszystko, żeby go uratować! Koszty są jednak ogromne... Same nie damy rady – prosimy o pomoc! Nie wyobrażamy sobie naszej rodziny bez niego... Rokowania są złe... Tata ma najgorszy typ guza, glejaka IV stopnia! Istnieją jednak nowoczesne metody leczenia, które mogą mu pomóc. Niestety są nierefundowane! Miesięczny koszt korzystania z terapii urządzeniem Optune to około 120 tysięcy miesięcznie! A potrzebny będzie też wyjazd na immunoterapię do Niemiec. Trzeba zapłacić aż 168 000 złotych za jeden cykl. Na tym etapie nie wiemy, ile takich cykli będzie potrzebne. Tata niedługo po diagnozie przeszedł operację usunięcia guza. Było to 5 sierpnia 2024, a cała nasza rodzina drżała, czy operacja się powiedzie... To były długie godziny oczekiwania w ogromnych strachu. Operacja przebiegła pomyślnie, ale niestety w głowie pozostał niewielki fragment guza. Jego usunięcie wiązało się ze zbyt dużym ryzykiem. Jako rodzina postanowiliśmy walczyć dalej, aby pozbyć się tej okrutnej choroby. Dowiedzieliśmy się, że istnieją dwa sposoby, które mogą wydłużyć życie taty. To wspomniane już urządzenie Optune oraz immunoterapia. Z całego serca prosimy Państwa o wsparcie nas w tej nierównej walce, o życie i zdrowie taty, ale i normalne, szczęśliwe życie naszej rodziny. Tato od zawsze pomaga ludziom w potrzebie, to jedna z głównych wartości, które nam przekazał. Myślę, że wszyscy, którzy znają tatę wiedzą, że jest to człowiek czynu i nigdy nie odmówił wsparcia innym. Jednak teraz to właśnie on pilnie potrzebuje pomocy. Tato ma ogromną wolę walki i chęć życia oraz dalszego działania, bo wie, jak wiele może jeszcze dać dobrego nam, sobie i innym - jako kochany mąż, tato, dziadek i przyjaciel. Choć ciężko nam o to prosić - to wiemy, że musimy to zrobić, nie mamy innego wyjścia. Bez waszego wsparcia – dobrych ludzi z zewnątrz nie jesteśmy w stanie sfinansować tych terapii, dlatego zwracamy się o pomoc. Jesteśmy i będziemy bardzo wdzięczni za każdą złotówkę, która pomoże tacie dalej żyć i normalnie funkcjonować.  Ola Szcześniak, Maria Szcześniak-Midloch, córki Zdzisława

189 711 zł
Maciej Kryczało
Maciej Kryczało , 46 lat

Tragiczny wypadek brutalnie odebrał sprawność i szczęśliwe życie ❗️ Pomóż je odzyskać ❗️

Prowadziliśmy spokojne, szczęśliwe, poukładane życie. Wychowywaliśmy dwie wspaniałe córki, które są dla nas całym światem. Niestety w ułamku sekundy wszystko legło w gruzach. Nasz świat się zawalił. Maciej to kochający mąż, ojciec dwójki dzieci i wspaniały przyjaciel. Niesamowicie pogodny, pozytywny i otwarty na wszystkich ludzi, zawsze gotowy, aby pomagać, często własnym kosztem. Nie potrafił przejść obojętnie obok kogoś, kto potrzebował wsparcia.  Nigdy nie spodziewalibyśmy się, że w pewnym momencie to on stanie po drugiej stronie… 25 maja Maciek spadł z wysokości i doznał licznych złamań odcinka szyjnego kręgosłupa wraz z uszkodzeniem rdzenia. Skutkiem jest porażenie czterokończynowe. Diagnoza była jednoznaczna, lekarze mówili, że mój mąż nie będzie chodził, nie będzie ruszał rękoma, nie będzie w stanie żyć samodzielnie. Jego światem stało się łóżko i pokój szpitalny, z którego nie mógł się ruszyć. Wszyscy byliśmy załamani, nie tylko ze względu na jego stan zdrowia, ale również przez bezsilność… Nie mogliśmy nic zrobić, choć tak bardzo pragnęliśmy, by to wszystko okazało się złym snem. Niestety co dzień, gdy się budzimy, ten koszmar trwa, Maciej nadal walczy o powrót do zdrowia.  Nadzieją jest jego ogromna wola życia i optymizm, który pomimo tej tragicznej sytuacji – nie opuszcza go na krok. Maciej, choć sam najbardziej potrzebuje pomocy, to w tych najtrudniejszych momentach ma w sobie siłę, by pocieszać mnie i swoich najbliższych. Lekarze wiedzieli, że przed Maciejem długa droga po odzyskanie sprawności, nikt nie obiecywał, że rehabilitacja przyniesie efekty. Jednak mąż walczył tak dzielnie, że w końcu po trzech miesiącach zauważyliśmy pierwsze postępy! Pojawiła się iskierka nadziei – pierwszy, delikatny ruch ręką, który dla nas wszystkich był potwierdzeniem, że nasze wspólne starania mogą umożliwić Maćkowi odzyskanie choćby odrobiny utraconego zdrowia! Po kolejnym miesiącu ciężkiej pracy Maciek zaskoczył nas ruchami palców drugiej ręki. Teraz jesteśmy pewni, że możemy zrobić kolejne, małe kroki, które dają szansę na powrót do domu i choćby częściową samodzielność.  Z Maćkiem wspólnie wychowywaliśmy dwie urocze córki, ciesząc się każdą chwilą spędzoną razem. Współpracowaliśmy w rodzinnej firmie, do której mąż wnosił mnóstwo energii, pasji i świeżych pomysłów. Mimo codziennej, ciężkiej pracy to zawsze on zajmował się większością prac w domu. Aktywność była częścią jego życia, uwielbiał podróże i dzielił się tą pasją z rodziną i przyjaciółmi. Wspólne wycieczki górskie, narty, pływanie, jazda na motocyklu – to wszystko sprawiało mu wielką radość. To właśnie bycie z rodziną i przyjaciółmi stanowiło sens jego życia. Dlaczego zostało mu to wszystko tak brutalnie odebrane? Maciej miesiąc po wypadku spędził w szpitalu. Następne trzy miesiące w ośrodku rehabilitacyjnym. Obecnie ćwiczy w prywatnym ośrodku, jego stan jeszcze nie jest na tyle stabilny, żeby mógł rehabilitować się w domu. Nie wiemy, czy jego walka o powrót do zdrowia potrwa jeszcze rok, dwa... Być może mąż będzie musiał walczyć o sprawność do końca życia. Wiemy jednak, że nie możemy się poddać. Efekty rehabilitacji mówią same za siebie. Ciężka praca może zdziałać cuda! Niestety mimo zaangażowania rodziny i najbliższych, musimy poprosić o wsparcie. Potrzebujemy środków na dalszą, intensywną rehabilitację. Tylko ona daje nadzieję na odzyskanie samodzielności i sprawności, na powrót do zdrowia naszego kochanego męża, taty, syna, przyjaciela. Liczymy na Waszą pomoc i z góry dziękujemy za okazanie jakiegokolwiek wsparcia. Dobro wraca! Żona Iwona, córki i najbliżsi przyjaciele.

138 317,00 zł ( 74,81% )
Brakuje: 46 554,00 zł
Katarzyna Liszcz
Katarzyna Liszcz , 38 lat

Gdyby nie krzywda zadana przez matkę, Kasia byłaby zdrowa!

Skrzywdziła ją osoba, która powinna ją kochać. Gdyby nie jej matka, nie byłoby jej na świecie. Gdyby nie jej matka, byłaby też zdrowa jak inne dzieci. Kiedy była w łonie matki, tam, gdzie powinna być bezpieczna, doznała niewyobrażalnej krzywdy, której skutki będzie odczuwała do końca życia. Po piętnastu latach okazało się, że za wszystkim stoi FAS, czyli alkoholowy zespół płodowy. Gdyby jej mama, kochała ją bardziej niż nałóg, Kasia mogłaby dzisiaj mieć swoją rodzinę, rozwijać się, podróżować i żyć tak jak każdy szczęśliwy człowiek. Ktoś lekkomyślnie zdecydował za nią, że będzie inaczej, że nigdy nie stanie na nogi, że będzie kalekim, leżącym dzieckiem, które nigdy nie wypowie słowa, które umrze w zapomnieniu w smutnej sali jakiegoś obskurnego domu opieki. Matki Kasia nigdy nie poznała, zmarła, zanim mogła w ogóle zobaczyć, co zrobiła z życiem swojego dziecka... Niestety mój stan zdrowia wymaga pracy z psychodibetologiem. Cukrowo mimo stosowania leczenia, potrzebne są dodatkowe wizyty u specjalistów, które też wiążą się z dalszymi kosztami, a także zatrzymaniem powikłań, które na mnie czyhają. Niestety wymagam specjalistycznej pomocy terapeutycznej, wielu specjalistów. Również preparatów nutridrinków, i leczenia galaktozemii. Mam również problemy z przełykaniem, wchłanianiem substancji leków i składników odżywczych. Jeżeli nie zastosuję się do zaleceń lekarzy – czeka mnie powolne głębokie uszkodzenie wszystkich narządów i śmierć! Specjalistyczne i wielokierunkowe leczenie jest jednak bardzo kosztowe. Proszę, nie pozwólcie, aby pieniądze pokonały siłę i wolę mojego życia bardzo proszę o pomoc. 24 listopada 2018r – Nasz Tata  odchodzi do Pana. To jemu tak wiele zawdzięczamy... Z szalejącą w moim organizmie cukrzycą to w dalszym ciągu dla mnie wielkie wyzwanie, by nie skupiać się na sobie, a na   mojej rodzinie   mamie  Ewie  i   Julii.  Jest   nam   ciężko, ponieważ   bez   Taty   jest   o   wiele   trudniej, uczymy   się   nowego życia    Potrzebuję   Waszej  dalszej     pomocy. Tata na pewno  czuwa  z  nieba   Jest to trudne i bolesne doświadczenie, ale jest to też wspaniała okazja, by dawać świadectwo naszej wiary w relacji z kochającym Chrystusem. Dzięki temu jestem dzielna, uparta i wdzięczna za to, co za sprawą moich rodziców stało się w moim życiu. Dzięki nim jestem w tym miejscu, pokonałam silne porażenie mózgowe, alkoholowy zespół płodowy – jestem intelektualnie i fizycznie samodzielna. Edukacja psychodiabetologiczna jest również kontynuowana. Dzięki całościowemu leczeniu moje życie zmieniło się o 180 stopni i nabrało kolorowych barw. Dzięki systematycznej rehabilitacji zrobiłam ogromne postępy w poruszaniu się. Jestem w stanie za pomocą balonika przejść 500 metrów za jednym razem. Napięcie mięśniowe się zmniejszyło. Specyfika chodu i utrzymania równowagi również uległa poprawie. Obecnie jestem  aktywna,  pomagam także jako wolontariuszka. Dzięki temu, że na  mojej drodze  stanęły   cukrzyca, dziecięce porażenie mózgowe i alkoholowy zespół płodowy, staram się żyć pełnią życia na miarę swoich możliwości. Udało mi się skończyć kurs wprowadzenia do psychologii, organizowany przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne i Uniwersytet Warszawski, oraz kurs pierwszej pomocy przedmedycznej. Ukończyłam internetową szkołę o specjalności promotor zdrowia z dieto-profilaktyką. Oraz kurs edukatora   cukrzycowego. W   maju    ukończyłam    pozytywnie, kurs   społecznego edukatora   diabetologicznego, który   daje  możliwość   działania    w   różnych    środowiskach. Nie chcę być ciężarem dla mamy  i  mojego  rodzeństwa, którym przecież zawdzięczam wszystko, dlatego proszę Was o pomoc w walce z cukrzycą. Nie złamały mnie wszystkie schorzenia, które mam, dlatego będę walczyła też z cukrem w mojej krwi. Choć to nie dla każdego będzie oczywiste, kocham swoje życie, chcę, żeby trwało jak najdłużej – to jedyne co mam. Zwracam się zatem do Państwa z prośbą  o umożliwienie  mi    kontynuowanie specjalistycznego  leczenia. Kasia ––––––––––––––––– O życiu z FAS Ola Ogielska rozmawiała z Katarzyną Liszcz, która od lat boryka się z tą chorobą.

5 773,00 zł ( 3,84% )
Brakuje: 144 227,00 zł
Patryk Mik
Patryk Mik , 10 lat

Marzenie o zdrowych nóżkach może się spełnić! Zobacz jak!

Patryś przeszedł tak wiele w tak młodym wieku, a dolegliwości zasiały ogromne spustoszenie w jego ciele. Mimo to myślałam, że to koniec złych wieści. Niestety, okazało się, że los napisał dla nas inny, okrutny scenariusz... Mój syn Patryk to skrajny wcześniak. Urodził się w 6 miesiącu ciąży i już w swoich pierwszych dniach stoczył walkę o życie. Po cesarskim cięciu natychmiast trafił pod respirator. Przeszedł 3 operacje na jelitach oraz operację na oczkach… Potem doszło do wylewów krwi do mózgu IV stopnia. W wieku 2 lat lekarze potwierdzili u mojego synka MPD, czyli Mózgowe Porażenie Dziecięce – postać czterokończynowa spastyczna. To zespół zaburzeń, który objawia się napięciem i porażeniem mięśniowym, a także upośledzeniem zdolności koordynacyjnych. Okazało się, że u Patryka powstało najprawdopodobniej przez wylewy do mózgu. To nie był jednak koniec… Gdy synek miał 4 lata, zaczęła się u niego padaczka lekkoodporna, a z czasem, przez MPD – doszło u niego do podwichnięcia biodra. Wzmożone napięcie niemal dosłownie wypchnęło jego kości. Codzienne zmagania były nie do opisania. Okropny ból towarzyszył mojemu synowi w każdej chwili... Tak brzmi nasza historia. Historia pełna bólu i cierpienia dziecka oraz złamanego serca jego matki, która nie może zabrać od niego tej choroby. Ale w tej walce pojawiło się światełko nadziei – armia dobrych serc, dzięki której mogliśmy opłacić drogą i skomplikowaną operację ortopedyczną! Zabieg się udał. BÓL ZNIKNĄŁ! Nie opiszę słowami, jaka to była dla mnie ulga, kiedy nie musiałam już oglądać buzi Patrysia wykrzywionej w grymasie. Ale jak w każdej walce o sprawność, to był tylko jeden z etapów. Teraz czeka nas usunięcie implantów wewnętrznych po operacji oraz wielopoziomowe podanie botoksu w mięśnie, a następnie turnus rehabilitacyjny. To kolejne koszty, których natłok przytłacza nas codziennie. Ale poprzednia zbiórka pokazała nam, że walka ma sens i że jesteśmy na dobrej drodze. Dziś znów przychodzę do Was z prośbą, byście wsparli naszą zbiórkę. Zabieg usunięcia implantów to normalne następstwo operacji, ale też bardzo kosztowne, zwłaszcza w połączeniu z następującą rehabilitacją. Każde wsparcie jest nieocenione i pozwoli nam przejść tę drogę z nadzieją, że na jej końcu czeka upragniona sprawność mojego synka. Marta, mama Patryka ➡️ Patryk - maleńki wojownik

3 655,00 zł ( 11,65% )
Brakuje: 27 707,00 zł