Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ewa Rupa
Ewa Rupa , 51 lat

Nowotwór wrócił ze zdwojoną siłą - proszę, pomóż mi przeżyć

Mam na imię Ewa, jestem matką dwójki dzieci. Pracuję jako pielęgniarka na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii.  W lipcu 2021r. usłyszałam brutalną diagnozę- złośliwy rak piersi HER-2+3. Rozpoczęłam szybkie leczenie: chemioterapia, zabieg oszczędzający, węzeł wartownik został wycięty, radioterapia i leczenie Herceptyną. Leczenie przyniosło oczekiwany rezultat, czułam się świetnie, cieszyłam się z życia, całkowicie wróciłam do pracy w czerwcu następnego roku, zaczęłam normalnie funkcjonować... Jednym słowem byłam zdrowa. Jednak nie trwało to długo. Niestety we wrześniu 2022r. będąc w pracy straciłam czucie w ręce, miałam bardzo silne zawroty głowy, problemy z utrzymaniem równowagi, z koncentracją i pamięcią. Natychmiastowa reakcja koleżanek z pracy, które zauważyły, ze dzieje się coś złego, interwencja lekasrka, TK głowy i bum...diagnoza- przerzuty raka do głowy. Kiedy zobaczyłam obraz tomografu na ekranie komputera... szok i niedowierzanie, pierwsza myśl.. jak to się stało? Przecież czułam się tak dobrze. Co trzy tygodnie byłam u lekarza, bo wciąż dostawałam Herceptynę. Wszystko było w jak najlepszym porządku, wyniki badań prawidłowe. Druga myśl, jak powiedzieć rodzicom, dzieciom? Załamią się. Mimo trudności powiedziałam sobie, że nie czas na narzekanie i gorzkie żale. Trzeba działać i to bardzo szybko, szkoda czasu na użalanie się nad sobą, przecież mam dla kogo żyć. Kolejne badania, bardzo szybka radioterapia i rozpoczęłam kolejne leczenie chemiczno-biologiczne, które jest bardzo kosztowne.  W tej chwili czas odgrywa kluczową rolę. Jedną walkę o życie wygrałam, głęboko wierzę, że i tym razem dzięki ludziom dobrej woli uda się zdobyć potrzebne środki, abym mogła cieszyć się życiem. Niestety, kwota przewyższa moje i mojej rodziny możliwości, stąd gorąca prośba o pomoc i wsparcie. Ewa   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

27 085,00 zł ( 5,53% )
Brakuje: 462 573,00 zł
Ola Gzik
5 dni do końca
Ola Gzik , 19 lat

Straszliwy wypadek 18-letniej Oli! Pomóżmy wybudzić ją ze śpiączki!

To była jedna krótka chwila, a zmieniła całe nasze życie. Jeden krótki moment, który sprawił, że nic nie jest już takie samo. 28 października 2023 roku nasza córeczka, Ola, wracając do domu, przechodziła przez przejście dla pieszych. To właśnie wtedy jeden z samochodów w nią wjechał... Gdy dowiedzieliśmy się o wypadku, cały nasz świat się załamał. Żadne słowa nie są w stanie opisać, jak wielki i obezwładniający ból rozdzierał nasze serca. Ola z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala w Łodzi. Lekarze powiedzieli, złamania się zrosną, ale nie są w stanie określić, jakie będzie miał skutki i następstwa potężny obrzęk mózgu.  Obecnie Ola od 2 tygodni oddycha samodzielnie, odczuwa ból, powoli otwiera oczy, ale nie jest w stanie zrobić nic więcej... Jest w śpiączce i potrzebuje pilnej rehabilitacji neurologicznej, która może pomóc jej się wybudzić i umożliwić powrót do zdrowia. Nasza kochana córeczka w tym roku miała zdawać maturę. Uczyła się w swoim wymarzonym liceum, a po maturze planowała iść na studia z psychologii. Zawsze była ambitna i uwielbiała czytać. W domu stworzyła własną bibliotekę, w której zgromadziła masę książek. Części z nich nie zdążyła jeszcze przeczytać – od momentu wypadku czekają nietknięte na półkach… Niedługo przed tym feralnym dniem zdała egzamin na prawo jazdy. Udało się jej tylko raz wsiąść i samodzielnie prowadzić auto.  Wierzymy z żoną i młodszym synem, że Ola wróci i będzie tak jak to było przed wypadkiem. Wierzymy, że życie powróci do nas, do naszego domu i Ola będzie cieszyć się razem z nami. Nasza córeczka jest taka młoda, ambitna, całe życie miała zaplanowane, uwielbia gotować… Jako nastolatka marzyła nawet o udziale w  programie MasterChef. Jej głowa była pełna pomysłów, planów, działań… Chcemy pomóc naszemu dziecku wrócić, być z nią. Tak potwornie za nią tęsknimy! Ku naszej rozpaczy, ośrodki rehabilitacji na NFZ nie są wydolne, by przyjmować pacjentów od "ręki". A tutaj kluczowy jest czas! Im szybciej rozpoczniemy profesjonalną rehabilitację, tym większe mamy szanse na powrót Oli. Tylko kilka klinik komercyjnych ma takie możliwości. Niestety, jest to ogromny koszt, który przekracza nasze możliwości finansowe. Nie jesteśmy w stanie opisać naszej rozpaczy i cierpienia. Jedyne, o czym teraz marzymy, to powrót naszej córeczki do zdrowia. Błagamy o wsparcie i wpłatę każdego, kto jest nam w stanie pomóc postawić Olę na nogi i przywrócić jej świadomość. Rodzice Aneta i Mariusz oraz brat Maciek

224 800,00 zł ( 57,73% )
Brakuje: 164 562,00 zł
Irena Marcinkowska
Pilne!
Irena Marcinkowska , 42 lata

Muszę żyć dla moich córek! Błagam, pomóż mi pokonać raka!

Jestem Irena i mam 41 lat. Gdy ostatnio czekałam w kolejce do onkologa, żeby dowiedzieć się, jaki jest wynik badania piersi, byłam pełna nadziei. Myślałam, że przecież nie może być aż tak źle. Gdy lekarz wypowiedział słowa „niestety, przykro mi”, mój świat się zawalił. Przecież ja muszę żyć dla moich córeczek! Okazuje się, że guz w mojej piersi to chłoniak o wysokim stopniu złośliwości… Kilka miesięcy temu usunięto mi 5-centrymetrowego guza tarczycy, który okazał się zmianą rakową. Kiedy myślałam, że już wszystko będzie dobrze, znowu muszę walczyć o zdrowie i życie!  Wykonano kolejne badania, które wykazały, że wszystkie węzły chłonne zostały zajęte... Na śledzionie pojawił się guz... Tak bardzo się boję! Czekam na wyznaczenie drogi dalszego leczenia. Życie bardzo mnie doświadczyło. Mam wadę serca. Jestem DDA i w rodzinnym domu przeszłam tak wiele. Wiem, jak to jest nie mieć nic, chodzić głodnym i zaniedbanym. Dlatego zawsze pomagałam innym. Mam nadzieję, że Bóg da mi siły, żeby stoczyć kolejną walkę. A muszę walczyć! Mam cudowną rodzinę. Moje trzy córki są dla mnie całym światem, największym darem, jaki dostałam. Gdy myślę o tym, że je zostawię, potrafię tylko płakać... Karolinka ma 14 lat. Właśnie skończyła szkołę podstawową z wyróżnieniem i stara się o miejsce w dobrym liceum. Gra na ukulele i gitarze, szydełkuje. Justynka ma 8 lat. Jest wcześniakiem i przeszła duże niedotlenienie. Cud sprawił, że jest w miarę zdrowa. Bardzo mnie potrzebuje we wsparciu w nauce. Najmłodsza, Martynka ma 5 lat. Chodzi jeszcze do przedszkola. Uwielbia rysować, śpiewać i tańczyć. Tak bardzo je kocham! Jest mi trudno prosić o pomoc, ale robię to z myślą o moich dzieciach. Przeciwnik, z jakim się mierzę, jest straszny. Błagam, otwórzcie Wasze serca i przywróćcie mi wiarę. Z całego serca dziękuję za każdy grosz! Irena  

9 101 zł
Tymon Adamczyk
Tymon Adamczyk , 9 lat

Choroba Tymona nieustannie postępuje! Tylko kosztowe leczenie może pomóc!

Dotychczasowe wsparcie, które od Was otrzymaliśmy jest nieocenione i czujemy ogromną wdzięczność za pomoc. Dzięki Wam Tymek rozpoczął leczenie immunoglobulinami oraz komórkami macierzystymi.  Jednak, aby miał szansę wrócić do pełni zdrowia i sprawności potrzebuje dalszego leczenia oraz rehabilitacji. Niestety, koszty są gigantyczne! Dlatego prosimy, nie zostawiajcie nas samych! Bądźcie z nami do końca!  ----- Tymek urodził się jako zupełnie zdrowy chłopczyk. Był szczęśliwym i promiennym dzieckiem rozświetlającym nasze życie. Prawidłowo się rozwijał - nawiązywał kontakt wzrokowy i wypowiadał pierwsze słowa. Sprawny, żywiołowy, uśmiechnięty – takiego go pamiętamy i wierzymy, że jeszcze kiedyś takiego zobaczymy...  Wszystko zaczęło się od zwykłej, niepozornej infekcji, która pojawiła się całkowicie niespodziewanie, gdy synek skończył półtora roku... W wyniku choroby Tymek przestał mówić, chodzić, pojawiły się zaburzenia świadomości, słuchu oraz widzenia. Dodatkowo przewlekłe infekcje, utrata kontaktów społecznych, totalne wycofanie... Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Choroba siała spustoszenie w organizmie naszego malutkiego synka, a my nie byliśmy w stanie jej zatrzymać. Od tego momentu żyjemy w koszmarze, z którego nie sposób się obudzić. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy przebywaliśmy w szpitalu, ilu specjalistów odwiedziliśmy i jak wiele wyczerpujących badań wykonaliśmy... To wszystko po to, by pomóc naszemu dziecku i w końcu poznać odpowiednią diagnozę. Po ponad 4. latach dramatycznych poszukiwań, w końcu usłyszeliśmy odpowiedź – autoimmunologiczne zapalenie mózgu oraz rdzenia kręgowego... Z jednej strony poczuliśmy ogromną ulgę, że w końcu wiemy, z czym walczy nasz syn. Z drugiej – napływający lęk i stres, czy uda nam się tę walkę wygrać...  Obecnie Tymon jest na poziomie 17-miesięcznego dziecka. Nie mówi, ma ataki padaczki, tiki, zaburzenia wzroku, słuchu i zmaga się z wieloma uciążliwymi dolegliwościami... Niestety, ostatni atak padaczki doprowadził syna do stanu - Status Epilepticus, w którym występuje seria długich napadów padaczkowych, między którymi synek nie odzyskuje przytomności... To stanowi bardzo poważne zagrożenie życia!  Na domiar złego kolejne badania wciąż przynosiły nowe diagnozy:  stan zapalny i neuroinflamacja, uszkodzenie centralnego układu nerwowego, zaburzenia neuroprzekaźników, przewlekłe infekcje wirusowe.  Zaczęliśmy szukać ratunku wszędzie. Byliśmy pewni, że zrobimy dla Tymona wszystko, zapukamy do każdych drzwi i będziemy rozpaczliwie błagać o pomoc, by go tylko nie stracić.... W końcu pojawiło się światełko w tunelu. Znaleźliśmy ratunek w placówce w Gdańsku, gdzie podawana jest dożylna terapia immunoglobulinami.  Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu i ogromnemu zaangażowaniu, Tymon jest już po pierwszym podaniu immunoglobulin oraz po dwóch terapiach SOT (komórkami macierzystymi). Niestety, przed nami jeszcze długa droga do zdrowia.  W najbliższym czasie naszego synka czekają jeszcze co najmniej 3 wlewy immunoglobulin, a kwota za jeden to ok. 30 000 tysięcy złotych! Do tego dochodzą jeszcze koszty badań, podróży i pobytów w Gdańsku, leki, suplementy, specjalistyczna dieta... Walka o syna trwa i trwać będzie. Wszystko po to, by w przyszłości mógł być sprawny i samodzielny, aby mógł normalnie funkcjonować i spełniać swoje marzenia. Dlatego po raz kolejny, zwracam się do Was z prośbą o wsparcie... Nie możemy zatrzymać się teraz w połowie drogi.... Pomóżcie nam!  Daria i Wojtek, rodzice ➡️ Licytacje dla Tymka 💚 ➡️ IG: leczenietymka ➡️ Leczenie Tymka 💪

338 700,00 zł ( 61,98% )
Brakuje: 207 683,00 zł
Rafałek Szwajgiel
7 dni do końca
Rafałek Szwajgiel , 7 lat

Mały bohater kontra wielka choroba. Pomóż Rafałkowi w codziennej walce z SMA!

Z całego serca dziękujemy Wam za wsparcie, szczodry gest, okazane serce i słowa otuchy, którymi obdarowaliście nas podczas trwania poprzednich zbiórek. Choć od ostatniej z nich minęły już 3 lata, nasza walka cały czas trwa. Dziś wracamy do Was z dawką nowych informacji, po raz kolejny prosząc o pomoc. Regularna rehabilitacja przynosi naprawdę niesamowite efekty. Gdy po raz pierwszy opisywaliśmy naszą historię, synek był dzieckiem leżącym. Lata walki przyczyniły się jednak do zwiększenia sprawności fizycznej – z czasem Rafałek zaczął siadać i raczkować, kilka miesięcy temu postawił pierwszy krok.  To jednak nadal za mało, Zależy nam na tym, by w przyszłości Rafałek był na tyle samodzielny, aby mógł bez problemu wykonywać codzienne czynności. Gorset i ortezy, z których korzystaliśmy dotychczas, zrobiły się za małe, dlatego konieczny jest zakup nowych. I tu pojawia się nasza prośba. Nie jesteśmy w stanie z własnej kieszeni pokryć wszystkich kosztów, dlatego pełni nadziei prosimy o Wasze wsparcie. Nie raz pokazaliście, jak wielkie i dobre są Wasze serca, dlatego głęboko wierzymy w to, że i tym razem nie będzie inaczej.   Poznaj naszą historię: Pierwsza diagnoza, z którą przyszło nam walczyć to wzmożone napięcie mięśniowe. Mimo, że nasz syn rozwijał się trochę wolniej niż jego rówieśnicy, to robił postępy, pokonując co raz to nowe ograniczenia. Niestety, wszystkie plany i nadzieje przekreśliło spotkanie z lekarzami – dokładnie 19 lutego 2019 roku usłyszeliśmy diagnozę: rdzeniowy zanik mięśni typ 2. Dziś Rafał jest pogodnym sześciolatkiem. Z radością uczęszcza do przedszkola, uwielbia się bawić z innymi dziećmi, zaraża wszystkich swoich uśmiechem i optymizmem. Jest coraz starszy, więc coraz więcej rozumie. Czasami pyta nas kiedy w końcu nauczy się chodzić. Tak bardzo chcielibyśmy odpowiedzieć, że już niedługo, jednak prawda jest o wiele smutniejsza – szansę na to są tak naprawdę znikome.  Choroba wpłynęła niemalże na każdą dziedzinę życia całej naszej rodziny. Nie znamy już normalnego życia. Wiemy, że każdego dnia trzeba zaplanować rehabilitację i niezbędne ćwiczenia, które są w stanie zagwarantować Rafałowi spowolnienie choroby i zapewnić opóźnienie obumierania mięśni.   Wiemy, że nasz synek wkłada w codzienną rehabilitację całe serce w nadziei, że pokona chorobę, która każdego dnia odbiera więcej. Mały wojownik nie może stracić zapału, tak jak my nigdy nie stracimy nadziei. Pomóż nam zapewnić mu przyszłość, dać możliwość budowania samodzielności.  Przed nami długa droga, ale w tym momencie wiemy, że zmierzamy w dobrym kierunku. Ta świadomość daje nam ogromną motywacją do ciągłej pracy. Pomóż nam zawalczyć o kolejne postępy! Jesteś naszą szansą na lepsze jutro! Rodzice Rafałka

60 649,00 zł ( 104,22% )
Sebastian Czajka
Pilne!
Sebastian Czajka , 6 lat

🚨 5-letni Sebuś walczy z guzem mózgu❗️Potrzebna pomoc, by ratować małe życie!

Sebuś to nasz ukochany synek. W listopadzie skończy 5 lat. Zawsze zdrowy, wesoły i energiczny chłopiec, który kocha zabawy autkami i jazdę na rowerze, dziś musi walczyć z guzem mózgu o IV stopniu złośliwości... W jednej chwili skończyło się beztroskie dzieciństwo, a zaczęło inne życie, którego scenerią jest oddział onkologii, życie pełne łez i strachu o ukochanego synka... Dziś prosimy o pomoc, by ratować Sebastianka! Przez 4,5 roku mieliśmy to, o czym dziś wiemy, że jest najcenniejsze - zdrowe dziecko. Sebuś rozwijał się, rósł jak na drożdżach i podbijał serca swoim uśmiechem... Wkrótce wszystko miało się zmienić o 180 stopni. Sebastianek najpierw zaczął wymiotować. Lekarze uznali, że to problemy z jelitami... Potem synek zaczął mieć problemy ze wzrokiem, zauważyliśmy, że zezuje... Do tego doszły problemy z równowagą. Sebuś nie mógł utrzymać się na rowerku, na którym wcześniej jeździł bez problemów, spadał na jedną albo drugą stronę. Potykał się o własne nogi... Bolała go głowa. Pomyśleliśmy, że potrzebuje okularów i poszliśmy z nim do okulisty. Na wizycie pani doktor zbadała Sebastiankowi dno oka... Tego, co się stało, nie spodziewał się nikt. Dziecko, które miało mieć wadę wzroku, okazało się śmiertelnie chore... Okulistka w trybie pilnym wysłała nas do szpitala. Poszliśmy po okulary, wylądowaliśmy na onkologii!   W ciągu kilku godzin Sebastian miał zrobiony rezonans głowy. Czekanie. Strach. Badanie. Szok... W głowie Sebusia znaleziono guz! Był tak ogromny, że miał wielkość piłki golfowej. To był 13 lipca. W jednej chwili nasz świat się zawalił, świat naszego synka! Oprócz guza u Sebusia stwierdzono także podwyższone ciśnienie śródczaszkowe oraz wodogłowie.  W jednej chwili musieliśmy przewartościować całe nasze życie... Wszystko poza Sebastiankiem, jego chorobą i walką o życie przestało mieć znaczenie. Tydzień po diagnozie Sebastianek przeszedł resekcję guza, obniżono mu ciśnienie w głowie i usunięto wodogłowie.  Guz został wycięty w 90%. Niestety na korze mózgowej pozostały nacieki, których nie udało się usunąć, aby nie uszkodzić ważnych struktur mózgowych. Badania histopatologiczne potwierdziły przypuszczenia lekarzy, że jest to medulloblastoma – rdzeniak o IV, czyli najgorszym stopniu złośliwości! Kolejny cios i morze wylanych łez... Dziś mija 1.5 miesiąca od postawienia diagnozy i operacji. Sebastianek jest po trzech cyklach chemii, przed nim jeszcze jeden, potem protonoterapia albo radioterapia oraz chemioterapia podtrzymująca. Taki jest plan, jeśli wszystko pójdzie dobrze, a jeśli nie, będziemy musieli szukać ratunku, gdzie się da. Jeśli potrzebne będzie leczenie zagraniczne, to oznacza ogromne koszty. Przed nami długa droga, długa walka. Nasze beztroskie życie sprzed choroby to tylko wspomnienie...  Niestety Sebastianek zmaga się ze skutkami ubocznymi guza oraz operacji. Potrzebuje stałej rehabilitacji lewej nogi, w której miał obniżona sprawność po operacji... Tylko dzięki intensywnym ćwiczeniom dziś może chodzić samodzielnie, ale wciąż ma problemy z równowagą i częstymi bolesnymi skurczami. Synek potrzebuje też terapii logopedycznej i okulistycznej. Przed Sebastiankiem jeszcze długa droga do odzyskania zdrowia i sprawności, a nowotwór to nieprzewidywalny przeciwnik... Prosimy z całego serca o wsparcie w leczeniu i rehabilitacji naszego synka.

32 029,00 zł ( 30,1% )
Brakuje: 74 354,00 zł
Lena Bilińska
Lena Bilińska , 5 lat

Pomóż Lence w walce ze skutkami dramatycznego porodu...

Lenka robi się coraz starsza, lecz mimo to jej rozwój wciąż jest na poziomie 6-miesięcznego dziecka! Przy każdych kolejnych urodzinach córeczki zastanawiam się, ile uda się nam wypracować? Jak będzie wyglądała jej przyszłość? Czy dramatyczny poród na zawsze przekreślił jej szansę na lepsze jutro? Lenka urodziła się owinięta pępowiną, co spowodowało ciężką zamartwicę i niedotlenienie... Córeczka ma podejrzenie Dziecięcego Porażenia Mózgowego, problemy z sercem, małogłowie... Każdy nasz dzień to dramatyczna walka. Muszę prosić o pomoc, aby dzieciństwo Leny nie było wypełnione tylko bólem! W najgorszych wizjach nie spodziewałam się, że dzień porodu mojej córeczki, zamiast być najpiękniejszą datą w moim życiu, stanie się dniem, który wspominam ze łzami w oczach... Od pierwszych sekund na świecie Lena toczyła pojedynek ze śmiercią – walczyła o każdy oddech, bo pępowina, zamiast zapewniać bezpieczeństwo, utrudniała złapanie tchu... Szyja Lenki była nią owinięta 4 razy! Pamiętam ten strach, stres, niepewność… Te emocje były dla mnie dramatyczną mieszanką… Tego nie da się do niczego porównać! Córeczka nie mogła oddychać... Okazało się, że ma encefalopatię niedotlenieniowo-niedokrwienną. Później lekarze wcale nie mieli dla nas lepszych informacji. U Lenki stwierdzono kolejne wady i choroby, a ich lista wciąż zdawała się wydłużać. Wykryto małogłowie, a w sercu wady - 2 ubytki międzyprzedsionkowe i niezamknięty przewód tętniczy Botalla... Nigdy nie będzie zdrowym dzieckiem... Lenka jest karmiona pozajelitowo. Potrzebuje wsparcia, by rozwijać się ruchowo, ale też umysłowo, by mówić... Nigdy nie przypuszczałam, że Lenka już nigdy nie będzie mogła doświadczać beztroski, a nasz kalendarz będzie dosłownie pękał od zaplanowanych wizyt lekarskich, zajęć z rehabilitantami i turnusów rehabilitacyjnych. Każda z tych cegiełek składa się na ratowanie przyszłości mojej córeczki, a także eliminowanie bólu, który w przypadku Lenki niekiedy uderza z ogromną siłą. Trwamy w tym razem. Chciałabym ją uchronić, znaleźć bezpieczne schronienie z dala od tego wszystkiego. Chciałabym móc powiedzieć z pełnym przekonaniem, że wszystko będzie dobrze. Niestety, to zdanie nie przejdzie mi przez gardło, bo w oczach w sekundę pojawią się łzy… Czasem zadaję sobie pytanie: dlaczego los tak dotkliwie doświadczył moją córeczkę, dlaczego skazano ją na taką traumę? Na to i wiele innych kwestii nie potrafię znaleźć logicznego wyjaśnienia. Wiem jedno: zamiast rozdrapywać rany, muszę skupić się na tym, co teraz najważniejsze: szukaniu pomocy dla mojej córeczki. Dziękuję Wam z całego serca za dotychczasową pomoc. To dzięki Waszemu wsparciu mogła korzystać ze wsparcia specjalistów... Niestety, nasza walka o lepsze jutro ciągle trwa. Lenka jest dzieckiem, które potrzebuje intensywnej i bezterminowej rehabilitacji... Codziennie jestem dla Lenki wsparciem, ale to za mało... Córeczce może pomóc tylko rehabilitacja. Kosztuje ogromne pieniądze, których po prostu nie mam. Czasem brakuje mi sił... Wiem jednak, że nie mogę się poddać. To właśnie teraz, gdy Lenka jest jeszcze małą dziewczynką – możemy wypracować najwięcej. Z całego serca proszę, wyciągnijcie do mojej córeczki pomocną dłoń. Ona tak bardzo tego potrzebuje... Mama Lenki

6 395,00 zł ( 6,1% )
Brakuje: 98 350,00 zł
Olaf Hałas
Olaf Hałas , 11 lat

Nie pozwól, by cokolwiek odebrało Olafkowi dzieciństwo! RATUJ❗️

Czy może być coś bardziej rozdzierającego serce niż bezsilne obserwowanie cierpienia własnego dziecka? Przez wiele lat byliśmy bezradni, próbując zrozumieć, co dolega Olafowi. Po kilku latach bólu i niepewności okazało się, że Olaf choruje na PMLD1, czyli leukodystrofię.  Leukodystrofia jest nieuleczalna. Powoduje między innymi oczopląs, opóźnienie psychoruchowe, spastyczność, brak rozwoju mowy, ataksję, problemy z przełykaniem, problemy ortopedyczne. Pomimo to, że mamy już diagnozę, lekarze rozkładają ręce i nie wiedzą, jak pracować z naszym Olafkiem… Synek ani na chwilę nie osiągnął umiejętności samodzielnego siadania, chodzenia czy mowy. Większość dzieci przez kilka pierwszych lat ma te umiejętności, a potem je zatraca. W ostatnim czasie synek też doświadczył złamania kości. W końcu szpital w Rzymie zgodził się kompleksowo zająć zdrowiem mojego syna. Los wreszcie się uśmiechnął. Znaleźliśmy zrozumienie, wsparcie, swoją bezpieczną przystań! Leczenie w Rzymie jest wybawieniem, ale niestety bardzo kosztownym i długotrwałym, ponieważ Olaf pozostanie tam już pod stałą kontrolą. Niestety, wiąże się to z częstymi, drogimi podróżami i wysokimi opłatami za sam pobyt oraz opiekę w szpitalu. Dziękujemy z całego serca za dotychczasowe wsparcie! Udało nam się skontaktować z lekarzami, którzy podjęli się leczenia Olafka. Niestety, koszty są przerażające i ciągle się namnażają... Leczenie za granicą to nasza jedyna szansa. Jako matka zrobię wszystko, by pomóc mojemu dziecku. Wszystko, by miał choćby szansę na normalne życie, by przestał cierpieć. Każde wsparcie to nadzieja, że to marzenie się spełni. Ale bez Ciebie nie damy sobie rady. Każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas na wagę złota i za każdą z całego serca dziękujemy. Mama Olafa ➡️ Walka Olafka

890,00 zł ( 0,51% )
Brakuje: 172 217,00 zł
Staś Kołtonowski
Staś Kołtonowski , 19 miesięcy

Staś urodził się z bardzo rzadką wadą❗️Potrzebna niezwykle kosztowna operacja – pomocy❗️

Nasz synek Staś przyszedł na świat z bardzo rzadką wadą wrodzoną prawego uszka – mikrocją 3 stopnia z atrezją przewodu słuchowego. To znaczy, że Stasiu ma szczątkową małżowinę uszną, a jego kanał słuchowy jest niewykształcony i całkowicie zrośnięty,  co skutkuje głębokim niedosłuchem, który wiążę się z różnymi problemami w rozwoju mowy, a także w rozwoju fizycznym...  Jednostronny słuch Stasia przede wszystkim powoduje brak możliwości prawidłowej lokalizacji dźwięku, a w przyszłości może także powodować wady postawy, wzroku czy brak orientacji w terenie. Codziennie toczymy walkę o prawidłowy rozwój Stasia na rehabilitacjach. Na ten moment Staś nosi aparat słuchowy na przewodnictwo kostne, który pomaga mu w stymulacji dźwiękowej, ale to nie jest ostateczne i wystarczające rozwiązanie. Nadzieję na poprawę wyglądu i słuchu Stasia daje nam kosztowna operacja w USA, która pozwoli na rekonstrukcję małżowiny, a także odbudowę kanału słuchowego, dzięki której nasz synek będzie mógł odbierać świat pełnią dźwięków. Niestety, koszt operacji jest ogromny – wynosi aż 500 0000 zł! Nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak ogromnego ciężaru finansowego samodzielnie, lecz wiemy, że jest to jedyna szansa na to, by nasz ukochany synek mógł w pełni cieszyć się zdrowiem i sprawnością. Dlatego też zwracamy się do Was z serdeczną prośbą. Będziemy ogromnie wdzięczni jeżeli pomożecie nam na drodze do zdrowia, pełnej sprawności i niezależności naszego Stasia. Dziękujemy! Rodzice Stasia z rodziną  

88 959,00 zł ( 16,72% )
Brakuje: 442 956,00 zł