Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ola Lewandowska
Pilne!
Ola Lewandowska , 9 lat

Zanim będzie za późno❗️ Ola ma szansę żyć, jak inne dzieci!

Wieś Mystkowo niedaleko Płońska. Mieszka tam zaledwie 200 osób, a wśród nich samotna mama z dwójką dzieci, z których jedno jest niezwykle wyjątkowe. Tę wyjątkowość widać na pierwszy rzut oka – innego wyglądu nie da się nie zauważyć. Ola cierpi bowiem na bardzo rzadką chorobę genetyczną – zespół Aperta. Dotkniętych jest nią zaledwie kilkadziesiąt dzieci w całej Polsce, a jedynym sposobem leczenia są skomplikowane i bolesne operacje. Ola urodziła się 22.09.2015 r. Jej choroba była wielkim szokiem dla mamy, nie zdiagnozowano jej w czasie ciąży. Zdeformowana główka, zrośnięte paluszki u rąk i nóg wyglądały przerażająco. Mama dowiedziała się, że ta choroba to nie tylko odmienny wygląd, ale także zagrożenie życia jej córeczki. Mózg dzieci cierpiących na zespół Aperta rośnie bowiem, ale czaszka już nie. Bez operacji może dojść do utraty wzroku, słuchu albo jeszcze gorszych powikłań. Mama nie poddała się jednak, otacza córeczkę niezwykłą troską i miłością. Robi wszystko, by Ola, mimo odmiennego wyglądu, mogła cieszyć się dzieciństwem tak samo, jak jej starszy brat. Niezwykły zbieg okoliczności sprawił, że na drodze tej rodziny pojawiła się osoba, która pomogła zupełnie inaczej spojrzeć na ten „wyrok”. Opowiedziała o chłopcu, który cierpi na taką samą chorobę, o tym jak i gdzie był leczony, a przede wszystkim pokazała, jak dzieci z zespołem Aperta wyglądają po operacji korygującej deformacje! Mama nie miała świadomości, że w klinice w Dallas, w USA jest lekarz, który potrafi zdziałać cuda, który specjalizuje się w leczeniu dzieci z tym zespołem! Z pomocą ogromnej rzeszy wspierających ludzi mama podjęła wyzwanie, które wydawało się niemożliwe i bardzo trudne nie tylko ze względów finansowych. Ola po raz pierwszy za ocean wyruszyła w 2020 roku. Wtedy dr. Fearon zoperował zrośnięte paluszki u rąk i stóp. Kolejna operacja rozdzielenia palcozrostu odbyła się w czerwcu 2021 r. Natomiast w czerwcu 2022 r. Ola poleciała do USA na operację czaszki. Wszystko przypadło na czas pandemi covid i nie obyło się bez komplikacji ze względu na kwarantannę. Szczęśliwie operacje przebiegły zgodnie z planem! Obecnie Ola to pogodna i radosna 9-cio latka. Od września tego roku uczennica I klasy szkoły podstawowej. Interesuje się tańcem i muzyką, bardzo lubi śpiewać. Mimo swojej niepełnosprawności jest zaradną dziewczynką, która znajdzie wyjście z każdej sytuacji. Chętnie wykonuje powierzone jej zadania domowe. Od ostatniej operacji stała się osobą bardzo spostrzegawczą, komunikatywną i sprawną manualnie. Ola rośnie i szybko się rozwija, jej mózg także się powiększa, niestety czaszka nie. Przyszedł czas na kolejną operację – Le Fort III, bardzo trudną, wymagającą i bolesną ingerencję chirurgiczną twarzoczaszki. W jej trakcie zostanie założony zewnętrzny dystraktor, który będzie przymocowany śrubami do kości czaszki, oraz do podniebienia górnego. Ola będzie musiała go nosić przez 7 tygodni! Dystraktor codziennie będzie rozkręcany w celu wysunięcia twarzoczaszki do przodu. Następnie zostanie zdjęty operacyjnie. Bez tej operacji Oli grozi utrata wzroku, słuchu oraz wszystkich nabytych umiejętności. Le Fort III nie tylko poprawi jej wygląd, ale także da szansę na dalszy wspaniały rozwój! Koszt niewyobrażalny dla samotnej mamy, która poświęciła się dla swoich dzieci. Musimy zebrać 500 tys. zł, aby Ola poleciała po zdrowie i życie za ocean. Wiemy, że możemy na Was liczyć. Już tak wiele zrobiliście dla Oli, tym razem też jej nie zostawicie!

20 900,00 zł ( 3,92% )
Brakuje: 511 015,00 zł
Michaś Macander
Michaś Macander , 4 latka

Pomóż Michałkowi lepiej zrozumieć świat i podaruj szansę na rozwój!

Życie mojego synka, Michałka, rozpoczęło się w dramatyczny sposób. Przyszedł na świat na skutek cichego rozejścia macicy, co prawdopodobnie doprowadziło do niedotlenienia. Do tej pory pamiętam wszechogarniający lęk o życie mojego dziecka…  Stał się cud. Michałka udało się uratować. Niestety, z czasem los po raz kolejny okazał się dla niego okrutny. U synka we wczesnym dzieciństwie zdiagnozowano spektrum autyzmu. Jest to całościowe zaburzenie rozwojowe, które utrudnia Michałowi codzienne funkcjonowanie.  Wszystko zaczęło się od opóźnionego wstawania na nóżki, potem zaczęłam dostrzegać brak rozwoju mowy i komunikacji. Coraz większą przeszkodą stawały się silne emocje syna, z  którymi nie umiał sobie poradzić, a także zaburzenia koncentracji i problemy z adaptacją. To wszystko sprawia, że dla Michałka każdy dzień jest ogromnym wyzwaniem. Synek potrzebuje stałego wsparcia terapeutycznego, lecz niestety – z powodu braku dostępności refundowanej pomocy specjalistów, możemy korzystać jedynie z prywatnych zajęć. Koszt z nimi związany jest jednak bardzo wysoki. Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc.  Sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużych kosztów rehabilitacji. Terapia jest jednak jedyną szansą na rozwój i lepszą przyszłość Michałka. Proszę – wyciągnij do niego pomocną dłoń.  Mama Michałka Licytacje: ➡️ Misie Michasia

71 594,00 zł ( 96,13% )
Brakuje: 2 875,00 zł
Katarzyna Oberc
Katarzyna Oberc , 16 lat

Kasia może znów chodzić! Zbieramy na operację – Pomóż!

Gdy dziecko rodzi się chore, rodzic zawsze ma nadzieję, że to nie jest prawda, że postawiona diagnoza okaże się błędną. Niestety w przypadku naszej Kasi tak się nie stało. Dziś  jest już nastolatką, która po wielu latach rehabilitacji musiała usiąść na wózku! Kasia urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową i wodogłowiem wewnętrznym. Gdy miała 6 miesięcy, przeszła endoskopowy zabieg mózgu, aby wodogłowie się nie rozwijało. Operacja na szczęście się powiodła i główka naszej córki jest w normalnych rozmiarach. Ku naszej ogromnej radości córeczka szybko zaczęła mówić. Poruszała się w pozycji czworacznej, stała w ortezach, zaczynała stawiać pierwsze kroki. Niestety, ale rozwinęła się u niej dysplazja stawu biodrowego w prawej nodze. Dziś walczymy z całych sił, aby mogła stanąć na nogi. Jest ciągle rehabilitowana, ale niestety to nadal za mało! Obecnie w związku ze zwichnięciem stawu biodrowego Kasia bardzo cierpi. Każda pozycja sprawia jej ogromny ból, przez który nie może nawet przespać nocy. Porusza się teraz na wózku inwalidzkim. Konieczna jest operacja stawu biodrowego, osteotomia i osteoplastyka kości udowej oraz wiele skomplikowanych działań, aby pozbyć się bólu. Operacja ta ulży jej w cierpieniu, ale też da nadzieję na powrót do poprzedniego stanu. Operacja ma się odbyć w Warszawie w Paley European Institut. Koszt zabiegu wraz z rehabilitacją 3-miesięczną, pobytem w Warszawie i zakupem ortez wynosi około 400.000 zł! Kasia pomimo swojej choroby jest dziewczynką uśmiechniętą i pogodną. Jej marzeniem jest stanąć na nogi. Marzenie uda się spełnić z pomocą ludzi o wielkich sercach… Zwracamy się o pomoc w zbiórce pieniędzy na ten cel, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie pokryć takiego wydatku. Wierzymy, że dzięki Tobie stanie się to możliwe! 🎥 TVP Rzeszów Apel o pomoc dla licealistki z Krosna

68 628,00 zł ( 16,12% )
Brakuje: 356 904,00 zł
Pawełek Samborski
Pawełek Samborski , 9 lat

Pawełek od urodzenia walczy o zdrowie i lepszą sprawność! Potrzebne wsparcie!

Moje macierzyństwo zaczęło się od przeraźliwego strachu – tego najgorszego, o życie dziecka… Przedwczesny poród przekreślił szanse Pawełka na sprawność. Jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać. Każdego dnia walczę o zdrowie mojego synka! Paweł urodził się jako wcześniak w 33. tygodniu ciąży. Wykryto u niego wadę genetyczną! Zmiany w chromosomach spowodowały, że synek jest opóźniony zarówno psychicznie, jak i ruchowo. Ma też szereg wad wrodzonych. Los nie był dla niego łaskawy… Naszą codzienność wypełniają kolejne wizyty lekarskie, spotkania z rehabilitantami, wyjazdy na turnusy… Od samego początku Pawełek musiał walczyć – najpierw o życie, a potem o sprawność. By mieć namiastkę tego, co mają i potrafią zdrowe dzieci. Pawełek samodzielnie nie siedzi, nie chodzi i nie mówi. Wymaga całodobowej opieki i pomocy w wielu codziennych czynnościach, jak ubieranie, mycie czy jedzenie. Jego ciało jest dla niego wrogiem – synek ma wiotkie mięśnie, problemy z utrzymaniem ciała… Jednak mimo swojej niepełnosprawności jest radosnym i pogodnym dzieckiem! Rehabilitacja Pawełka trwa od 4. miesiąca życia. Tylko dzięki ciężkim, systematycznym ćwiczeniom i turnusom, synek robi postępy. To drobne kroczki w kierunku sprawności, lepszego dzieciństwa, a także, o czym marzę z całych sił – szansy na samodzielność. Dzięki Waszemu dotychczasowemu wsparciu Pawełek mógł uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych, terapiach czy zajęciach z logopedą. Udało się też kupić pionizator oraz niezbędne sprzęty. Jestem Wam niezmiernie wdzięczna za okazaną pomoc! Muszę jednak prosić o dalsze wsparcie… Chcę zapewnić mojemu dziecku wszystko, czego potrzebuje, ale koszt leczenia, rehabilitacji i niezbędnych sprzętów jest ogromny! Syn wymaga mojej całodobowej opieki, więc nie jestem w stanie podjąć pracy. Sama nie dam rady pokryć wszystkich wydatków... Z całego serca proszę, pomóż mi dalej walczyć o zdrowie Pawełka! Będę wdzięczna za każdą złotówkę! Mariola, mama ➡️ Licytacje dla Pawełka Samborskiego

6 031,00 zł ( 6,29% )
Brakuje: 89 810,00 zł
Damian Prędota
Damian Prędota , 24 lata

W każdej chwili mogą pojawić się nowe ogniska choroby... Mam coraz mniej czasu❗️

Zanim opowiem swą historię walki z chorobą, krótko się przedstawię. Nazywam się Damian Prędota, mam 24 lata, jestem studentem z niepełnosprawnością w stopniu lekkim Politechniki Wrocławskiej na kierunku elektronika i telekomunikacja. Jestem członkiem studenckiej organizacji Niezależne Zrzeszenie Studentów oraz członkiem Uczelnianej Komisji Rewizyjnej NZS na Politechnice Wrocławskiej. Jako sportowiec godnie reprezentowałem moją uczelnię na Integracyjnych Mistrzostwach Polski i zdobyłem wiele medali m.in. złoty medal w szermierce na wózkach, brązowy medal w podnoszeniu ciężarów oraz 5 medali w parapływaniu. Sport w moim życiu jest bardzo ważny, daje mi radość z życia. Jestem społecznikiem i kocham pomagać, w 2023 roku Prezydent Wrocławia odznaczył mnie za moją działalność na rzecz osób niepełnosprawnych. Ironia losu, dzisiaj ja potrzebuję pomocy. Jestem ZNÓW chory na Zespół Cushinga wywołany złośliwym nowotworem neuroendokrynnym. Po raz pierwszy zachorowałem w 2022 roku. O ile dwa lata temu guza udało się w całości usunąć, ale kosztem III płata płuca prawego, przez co do końca życia będę się zmagał z problemami dotyczącymi układu oddechowego, to tym razem choroba powróciła niespodziewanie i ponownie przyczyną okazał się guz neuroendokrynny.  Tragizmu dodaje fakt, że poza głównym guzem zlokalizowano co najmniej dwa ogniska przerzutowe, gdzie jedno znajduje się w płucu lewym, a drugie pod krtanią. Jakby tego było mało to wciąż nie wiadomo, czy są to na pewno wszystkie ogniska.  Obecnie leczenie jest o wiele trudniejsze, a sama operacja wycięcia najbardziej podejrzanych zmian nowotworowych, z 3 października 2024 nie wystarcza, ponieważ szczegółowe badania wykazały, że komórki nowotworowe, choć aktualnie jeszcze nieaktywne, mogły się rozsiać po niemal całym organizmie i w każdej chwili mogą pojawić się kolejne ogniska w dużo poważniejszych dla przeżycia i funkcjonowania organizmu organach! Leczenie choroby znacznie się pokomplikowało, a szybki powrót do zdrowia jest obecnie wykluczony i jest niemożliwy bez podjęcia dalszego i profesjonalnego leczenia ukierunkowanego specjalnie na skuteczne wyleczenie z Zespołu Cushinga. Konieczne jest bowiem nie tylko zminimalizowanie objawów, ale też całkowita likwidacja przyczyny choroby. Zespół Cushinga utrudnia mi codzienne funkcjonowanie, a dwa lata temu o mało mnie nie zabił. Nikomu nie życzę zachorowania, bo dużym problemem są uciążliwe objawy. Zmagam się codziennie z takimi jak rozstępy, podwyższony kortyzol, spadki potasu, a przez co problemy z sercem i ciśnieniem krwi... Choroba spowodowała również anemię, nadal się zmagam z osłabieniem mięśniowym, miewam problemy ze snem oraz problemy psychiczne... Jeszcze do niedawna charakterystycznym objawem choroby było ,,wieczne” pragnienie i picie dużej ilości wody, nawet do 4,5 litra dziennie. Muszę pilnować regularnego przyjmowania leków hormonalnych i nie tylko, a do tego dochodzą jeszcze skutki leczenia pooperacyjnego, które także wpływa na organizm.  Niestety obecnie jestem jedynie na etapie leczenia objawów, a nie przyczyny, co jest w zupełności niewystarczające. Samo leczenie objawowe ma już skutki uboczne, co także jest uciążliwe. To wszystko sprawia, że bez podjęcia dalszego i profesjonalnego leczenia ukierunkowanego specjalnie na skuteczne wyleczenie przyczyny Zespołu Cushinga moje życie nigdy nie wróci do normy.  Zależy mi na całkowitym wyleczeniu i nie chciałbym do końca życia zmagać się z chorobą... By to osiągnąć, trzeba zlikwidować przyczynę, czyli guza neuroendokrynnego. Niestety leczenie znacznie przekracza mój budżet oraz budżet rodzinny. Dlatego nie mam wyboru jak poprosić o wsparcie w leczeniu i walce o zdrowie. Damian

6 734,00 zł ( 12,65% )
Brakuje: 46 458,00 zł
Marysia Jacenko
Pilne!
Marysia Jacenko , 6 lat

Gdy znikają mięśnie, gaśnie też życie❗️Potrzebny lek, by uratować Marysię!

Żyjemy pod dyktando śmiertelnej choroby, na którą zachorowała nasza malutka córeczka! SMA - 3 litery, kiedyś nieznane, dziś znienawidzone, bo przyniosły tylko łzy i strach... Codziennie, gdy otwieram oczy, biegnę do łóżeczka córeczki i sprawdzam, czy jeszcze oddycha... Nie czekam na kolejne dni, boję się ich... Boję się, co jeszcze zabierze nam choroba, która postępuje... Marysia nie wstanie sama z łóżeczka, porusza się na wózku inwalidzkim, coraz słabsze ma też rączki... Błagam Cię o pomoc, by ratować moje maleństwo! 19 stycznia 2018 roku przyszła na świat ona - moja córeczka. Ważyła ponad 4,5 kg i wydawała się zdrowym, silnym dzieckiem. Była śliczna jak z obrazka, ale dla nas liczyło się tylko to, że urodziła się zdrowa. Nie miałam pojęcia, że wraz z Marysią na świat przyszła śmiertelna genetyczna choroba, która tylko czeka, by zaatakować w najmniej spodziewanym momencie... Marysia rosła jak na drożdżach, szybko zaczęła mówić, raczkować, chodzić... Wszyscy ją kochali. Każde pomieszczenie rozświetlała swoim uśmiechem... Rozwijała się jak rówieśnicy i prawie w ogóle nie chorowała. Snułam marzenia, kim będzie, jak dorośnie... Nie mogłam się doczekać, kiedy pójdzie do przedszkola, do szkoły, kiedy nauczę ją jeździć na rowerze, zapisze na ukochane tańce... Nie sądziłam, że niedługo będę umierać ze strachu, czy Marysię będzie czekać w ogóle dorosłość... W myślach planowałam już przyjęcie z okazji urodzin córeczki... Tort, balony, prezenty - wszystko było już kupione. Niestety wydarzyło się coś, co sprawiło, że to wszystko stało się nieistotne. Marysia zaczęła słabnąć. Codziennie było coraz gorzej... Pewnego dnia nie mogła już podnieść się z pozycji siedzącej, nóżki nie były w stanie jej utrzymać... Już nigdy więcej nie wstała. Pojechaliśmy do lekarza, zaczęły się badania, rehabilitacje. Szukanie przyczyny... Mój niepokój rósł. Inne dzieci zdobywały kolejne umiejętności, a Marysia, zamiast rozwijać się, po prostu się cofała... Lekarze długo nie mogli postawić prawidłowej diagnozy. Szukanie i sprawdzanie różnych scenariuszy trwało rok... Czekaliśmy na wyniki badań genetycznych, jeden ze specjalistów miał podejrzenie, które wolał sprawdzić. 30 stycznia 2022 roku - po drugich urodzinach córeczki - dostałam telefon, kazano nam przyjechać ze szpitala. Tam dowiedziałam się, że Marysia ma SMA - rdzeniowy zanik mięśni...  Nie rozsypałam się tylko dlatego, że nigdy nie słyszałam o tej chorobie. W rodzinie nikt nie miał problemów zdrowotnych. Po rozmowie z lekarzem wpisałam "SMA" do wyszukiwarki... Zobaczyłam zdjęcia nieruchomych dzieci pod respiratorami, które nie są w stanie ruszyć nawet palcem... Dzieci, nie dorosłych, bo ta choroba zbiera śmiertelne żniwo, wielu chorych nawet nie dożyłam dorosłości. Wpadłam w histerię. Nie wierzyłam... Dziś wiem, że SMA polega na stopniowym umieraniu mięśni - organizm Marysi nie produkuje białka, które jest odpowiedzialnego za ich pracę. To postępująca choroba, która stopniowo odbiera siłę i zdolność poruszania się, zaczynając od nóg, a kończąc na mięśniach połykania i oddychania. Nie odbiera tylko siły umysłu... Podstępność tej choroby polega na tym, że pojawia się tam, gdzie się jej nie spodziewamy. W najgorszej postaci SMA bez leczenia dzieci umierają przed drugim życia... Od momentu diagnozy rozpoczęła się walka o życie i zdrowie Marysi. Córeczka porusza się na wózku inwalidzkim, już nigdy z niego nie wstanie... Nie będzie rowerku, tańców, biegania z plecaczkiem do szkoły... Najważniejsze jednak, by była sprawna, by oddychała, by żyła! Nasz świat to lekarze, szpitale i rehabilitacje, by powstrzymać umieranie mięśni. Jeszcze kilka lat temu SMA było chorobą nieuleczalną... Na szczęście medycyna rozwija się i dziś jest szansa, by pomóc Marysi, by zatrzymać chorobę! To terapia genowa - Marysia dostanie kopię genu, którego nie ma i przez brak którego jej mięśnie umierają. Jeden zastrzyk może powstrzymać SMA! Niestety, terapia genowa to najdroższy lek świata... Czas ucieka i działa na niekorzyść naszej córeczki. Musimy zebrać ogromną kwotę, by Marysia dostała lek. Dla naszej rodziny jest to kwota nie do udźwignięcia. Ja nie proszę, lecz błagam - pomóż mi ocalić moje dziecko... 24.07.2024: Kwota zbiórki została zmniejszona o 2 119 123 zł - środki pozyskane we własnym zakresie.  ➡️ Marysi możesz pomóc też przez udział w LICYTACJACH - klik!

137 108,00 zł ( 35,23% )
Brakuje: 251 992,00 zł
Zuzanna Kretowicz
Zuzanna Kretowicz , 7 lat

Zuzia w sidłach wielu chorób! Pomóż wywalczyć dobre życie!

Nikt, kto nie doświadczył tego na własnej skórze, nie wie, jak wielką tragedią jest choroba własnego dziecka. Kiedy poznajesz przeraźliwą diagnozę Twoje życie staje w miejscu, zaczyna brakować Ci tchu, a do oczy napływają gorzkie łzy... Wszystko inne w jednej sekundzie staje się po prostu błahe. A jedynce co się liczy, to znaleźć ratunek dla Twojego dziecka...  Jestem mamą 5-letniej Zuzi, która cierpi na wodogłowie wrodzone, padaczkę, dziecięce porażenie mózgowe z niedowładem prawostronnym spastycznym oraz wadą serca VSD. O chorobie córki dowiedziałam się już będąc w ciąży. Wraz z dniem poznania diagnozy rozpoczęliśmy nierówną i brutalną walkę, która trwa do dziś. Już wtedy poddałam się dwóm zabiegom, ratującym maleńkie życie naszej córeczki. A kiedy tylko Zuzia przyszła na świat, w pierwszym roku przeszła aż 11 operacji neurochirurgicznych!  Nasza córeczka ma w sobie ogromną siłę walki o swoje życie, które już wielokrotnie mogła stracić. Aż 3-krotnie ratowano ją na OIOMie. Zwalczyła zakażenie gronkowcem, które doprowadziło do zapalenia opon mózgowych i otrzewnej. Przyjmowała silne antybiotyki, które były podawane dokomorowo. Walczyła z ostrym bólem i cierpieniem... To zbyt wiele jak na jedno, małe dziecko...  Niestety, mimo tak wielu nieszczęść, los wciąż nie był dla nas łaskawy. Gdy córka miała 15 miesięcy, w nocy dostała napadu padaczkowego, zachłysnęła się wymiotami i przestała oddychać. Wtedy przeżyliśmy największy horror... Po tak heroicznej walce o jej życie, po tylu ciężkich operacjach mogliśmy ją stracić w ułamku sekundy! Na szczęście dzięki szybkiej reakcji i przeszkoleniu medycznemu, udało nam się odzyskać oddech Zuzi. W szpitalu znów trafiła na OIOM, na którym przez pierwsze dni była w stanie krytycznym. To, że żyje to kolejny cud!  Zuzia ma już 5 lat. Niestety, trwałe uszkodzenia tkanki mózgowej wynikające z wodogłowia oraz agenezja ciała modzelowatego – znacznie opóźniają jej rozwój intelektualny i fizyczny. Aby dogonić rówieśników, Zuzia wymaga dodatkowej pracy, wielu terapii m.in. neurologopedycznej, oligofrenopedagogicznej, zajęć z integracji sensorycznej, terapii ręki oraz wzroku...  Dodatkowo Zuzia potrzebuje specjalistycznego sprzętu medycznego. Grozi jej podwichnięcie stawu biodrowego, a tylko dzięki profesjonalnej rehabilitacji i specjalistycznemu sprzętowi, mamy szansę uniknąć skomplikowanej operacji biodra. Jesteśmy szczęśliwi, że nasza córeczka nauczyła się chodzić. Niestety bez zaopatrzenia ortopedycznego w postaci specjalnych ortez, jej stopy i kolana będę ulegać skrzywieniu. Córka rośnie, ale jej chore kończyny nie rozwijają się w tym samym tempie. Po stronie ciała dotkniętej porażeniem – nóżka jest krótsza, a dłoń mniejsza. Z każdym kolejnym etapem wzrostu – spastyka narasta. Mamy mało czasu... Stawka jest jednak największa – przyszłość naszego dziecka. Wszystkie koszty związane z leczeniem, rehabilitacją i sprzętem znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego nie mamy wyboru, musimy prosić Was o wsparcie... To jedyna szansa, aby dać Zuzi szansę na normalne i szczęśliwe życie. Proszę, nie odwracaj wzroku. Pomóż!  Sylwia i Paweł, rodzice Dowiedz się więcej:  ➡️ Zuzia Kretowicz 💚

48 544,00 zł ( 47,95% )
Brakuje: 52 691,00 zł
Jakub Kolek
Jakub Kolek , 9 lat

Cierpienie po sepsie się nie kończy... Na pomoc Kubusiowi❗️

Mój synek miał 18 miesięcy, kiedy zachorował na sepsę! Ledwo uszedł z życiem w starciu z tą okrutną chorobą… Jego stan pogarszał się z sekundy na sekundę. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie… Szalałam z rozpaczy i strachu, że mogę stracić mojego synka! Choć Kubuś jest dziś ze mną, SEPSA pozostawiła trwałe i widoczne blizny na jego małym ciele… Od lat walczymy z dramatycznymi skutkami choroby. Dziś przed synkiem kolejna, bardzo droga operacja, dlatego z całego serca proszę o pomoc… W wyniku zniszczeń spowodowanych przez sepsę lekarze musieli amputować paluszki w obu nóżkach Kubusia i częściowo w ręce! Ciało synka pokrywają niezliczone blizny po chorobie… Tych blizn, fizycznych i emocjonalnych, nie pozbędzie się nigdy. Dziś walczymy o to, by był jak najbardziej sprawny! Dziś mój synek ma tylko 9 lat, a wycierpiał już tak wiele… Zbyt wiele na jednego człowieka, a co dopiero na tak małe dziecko! Jego życie to w dużej mierze ból – pęka mi serce, gdy przypominam sobie, ile przeszedł. I gdy uświadamiam sobie, jak wiele przed nim… Gdyby nie dr Paley, moje dziecko nie miałoby szansy na normalne życie. To właśnie on rozpoczął leczenie mojego synka i dzięki niemu Kubuś ma szansę na sprawność! Synek przeszedł już 3 operacje, ale czeka nas kolejna. Doktor musi zoperować kość strzałkową, kość łokciową, mięsień łydki i lewą stopę. Koszt? Około 70 tysięcy złotych! Jako mama nie tracę jednak nadziei i wierzę, że Kubusiowi uda się odzyskać sprawność i co najważniejsze, ocalić go przed zagrożeniem, jakim jest zakażenie szpiku kostnego… To wciąż jest realne… Chciałabym, aby mój synek miał szanse na normalne życie, które zabrała mu sepsa… Dlatego kolejne operacje, dlatego to wszystko… Nie poddam się, nigdy. W dniu, w którym trzymałam na rękach moje umierające dziecko, przysięgałam, że nie oddam go śmierci i zrobię wszystko, żeby żył. Normalnie żył… Mój synek jest moim szczęściem i zrobię wszystko, aby w przyszłości był sprawny i samodzielny. O niczym innym nie marzę. Dziś mogę prosić o pomoc, bym mogła uchronić moje dziecko przed cierpieniem… Czy dasz Kubusiowi szansę? Bardzo proszę, nie przechodź obojętnie… Mama ➡️ Losy Kubusia możesz śledzić także tutaj: fanpage Kubuś cud życia

8 400,00 zł ( 12,29% )
Brakuje: 59 909,00 zł
Nelly Jaroch
Nelly Jaroch , 6 lat

Zespół Retta zamienia ją w "żywą lalkę"❗️Na ratunek Nelce❗️

Znamy diagnozę, przerażają, najgorszą z możliwych… Moja córeczka Nelly cierpi na Zespół Retta. To choroba genetyczna. Nigdy nie wyzdrowieje, a będzie coraz gorzej… Może ktoś by się załamał, zapłakał na śmierć. Ale nasza córeczka żyje, a my musimy zrobić wszystko, by to życie było jak najszczęśliwsze, jak najdłuższe… Jest na to szansa, dlatego bardzo prosimy o pomoc! Poznaj naszą historię: Nelly to nasze oczko w głowie, wymarzona i wyczekana córeczka - urodziła się jako zdrowa dziewczynka - tak wtedy myśleliśmy. Gdy przyszła na świat byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Była grzeczna i spokojna, zawsze uśmiechnięta i gotowa do poznawania świata. Teraz jednak jest mamą niepełnosprawnej dziewczynki, która bardzo potrzebuje pomocy...  Nelly rozwijała się z opóźnieniem w porównaniu do rówieśników, ale intelektualnie do około roku wszystko było dobrze. Gdy pojawiły się pierwsze niepokojące objawy, zaczęła się długa droga po wielu lekarzach i specjalistach. Zaniepokojeni, zaczęliśmy ją rehabilitować. Myśleliśmy, że szybko nadgoni inne dzieci. Tak jednak nie jest… I nie będzie. Walka z Zespołem Retta to walka z wiatrakami. Nelly ciągle coś traci. Czasami po długiej i ciężkiej rehabilitacji jest w stanie to odzyskać. Dlatego tak ważne są turnusy rehabilitacyjne, by wypracowywać i utrzymywać jak najwięcej nowych umiejętności. Te jednak są bardzo kosztowne... Dziś Nelly nie chodzi, nie mówi. W mózgu ma mnóstwo wyładowań (tzw. aktywności padaczkowych). Często zamknięta w swoim świecie traci kontrolę nad wszystkim... Ma problemy z oddychaniem: bezdechy, hiperwentylacja. Strasznie zgrzyta ząbkami...  Na dziewczynki z Zespołem Retta mówi się milczące anioły. I taka jest właśnie Nelka. Zabrana nam przez chorobę do innego świata... My walczymy jednak ze wszystkich sił, by była jak najwięcej z nami! Niestety, choroba postępuje, zabiera coraz więcej... Dzięki rehabilitacji jednak udało się wypracować u córeczki siadanie, które wcześniej utraciła. Niestety raczkowania nie udało się odzyskać,  ale potrafi na kolankach czasem się przemieścić kilka kroków. Sprawność w raczkach całkiem utraciła, czasem coś uda jej się złapać, ale to od razu wypada jej z rąk. Każdy dzień to walka i strach o to, kiedy przyjdzie kolejny regres… Prosimy, pomóżcie nam walczyć z chorobą, wyprzedzić ją, chociaż o krok. Każde wsparcie to dla Nelly szansa. Wierzymy w lepszą przyszłość, walczymy o nią… Z Wami będzie łatwiej! Magdalena, mama Nelly ➡️ Licytacje dla Nelly

133 107,00 zł ( 62,56% )
Brakuje: 79 659,00 zł