Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Donańska
Julia Donańska , 22 lata

Straszne cierpienie, które trzeba powstrzymać za wszelką cenę! Rodzina Julki błaga o pomoc...

To wołanie o pomoc zrozpaczonej matki dwóch córek: jednej bardzo chorej, drugiej zdrowej, ale także cierpiącej. Choroba Julii to choroba całej rodziny… Odbiera siły, wyciska łzy bezradności, zadaje ból… Dziś pomóc Julii może już tylko przeszczep komórek. To jedyna nadzieja, że napady ustaną, a agresję zastąpi spokój. Potrzebna pomoc, by wyzwolić dziewczynkę i jej rodzinę ze szponów choroby! Beata, mama: Julia urodziła się zdrowa. Dopiero gdy miała rok, zauważyliśmy, że coś jest nie tak. Najpierw opóźnienie rozwoju, potem ataki padaczki. Pierwszy, jak miała dwa latka... Wyładowania w główce zabierały coraz więcej. Dziś Julka ma 17 lat, a umysł 2-letniego dziecka.  Naszą codzienność przeszywa nieustanny lęk o to kiedy i z jaką siłą przyjdzie kolejny atak padaczki, co tym razem odbierze, jakie będą jego konsekwencje... Julka choruje na jej lekooporną odmianę, a napady powodują ogromne spustoszenie w jej mózgu. Przez zespół Lenoxa-Gastauta Julka nie mówi, jednak nie to jest najgorsze… Julka cierpi, to cierpienie wyraża przez agresję i autoagresję. Krzywdzi siebie, czasami jest agresywna w stosunku do swojej młodszej siostry… Nie zdaje sobie z tego sprawy, nie robi tego specjalnie. To takie straszne patrząc każdego dnia, jak ukochane dziecko robi sobie krzywdę… Julka jest już duża, robimy co w naszej mocy, jednak czasami nie udaje nam się jej powstrzymać.  Przeraźliwy krzyk, wołanie o pomoc… Rzucamy wtedy wszystko i biegniemy do Julki. Nie jesteśmy jej jednak w stanie pomóc, wyleczyć, zatrzymać tej okrutnej choroby… W przypadku naszej córeczki nie jest możliwe całkowite wyleczenie, a jedynie zmniejszenie liczby i siły napadów. To i tak byłoby dla nas ogromne szczęście, choć częściowo ujarzmić chorobę, zabrać choć część tego bólu, który przeżywa każdego dnia... Gdy pojawia się nadzieja na lepsze życie, chcemy o nie zawalczyć. Córka przy każdym napadzie traci kontrolę nad swoim ciałem, wpada w mrok nieświadomości, okalecza się… Różne terapie i rehabilitacja niewiele pomagają. Jednak teraz pojawiła się nadzieja - terapia komórkami macierzystymi! To może pomóc wyeliminować agresję u Julii, lepiej sobie z nią radzić, zmniejszyć liczbę i intensywność ataków padaczki, które niszczą mózg Julii!  Nasza młodsza córeczka Nikola bardzo kocha siostrę, rozumie, że Julia jest bardzo chora. Jednak widzimy, jak cierpi… Jest świadkiem tego, jak Julka w ataku wyrywa sobie włosy, gryzie ręce, rozdrapuje rany, przeraźliwie krzyczy… Przez nieustanny krzyk trudno jej się skupić na nauce, choć jest bardzo dzielna i zdolna. Okiełznanie choroby będzie więc błogosławieństwem dla nich obu… Dziś nasza rodzina bardzo cierpi, a ja nie wiem, co zrobić, jak pomóc Julii. Wierzymy, że przeszczep komórek macierzystych okaże się ratunkiem, pozwoli opanować napady, sprawi, że córka będzie się lepiej rozwijała. Niestety, nie stać nas, by zapłacić gigantyczną kwotę za terapię, która w Polsce nadal nie jest refundowana! Z całego serca prosimy o pomoc, bo to nasza ostatnia nadzieja…  ➡️ Licytuj i pomóż Julce!

101 554,00 zł ( 48,82% )
Brakuje: 106 446,00 zł
Przemek Dzięcioł
Przemek Dzięcioł , 30 lat

❗️Brutalnie pobity, zostawiony na pewną śmierć... Przemek wciąż może żyć - pomocy!

Nadszedł czas, gdy jestem na tyle sprawny, że mogę sam do Was napisać. Jestem Przemek, mam 28 lat i zwracam się do Was o pomoc. Byłem sprawnym, młodym człowiekiem, aż do dnia, w którym zostałem brutalnie pobity. Łamano mi ręce, nogi, wielokrotnie kopano, uderzano, wieszano... Chciano mnie zabić. To cud, że przeżyłem! Do dziś nie ustalono tożsamości moich oprawców. Przeszedłem gehennę... To wszystko było bardzo nieprawdopodobne. Wydawało się, że to był koszmar. Nagle znalazłem się w szpitalu, obudziła mnie babcia. Nie wiedziałem, jak się tam znalazłem. Później się dowiedziałem, że był to szpital w Bydgoszczy. Przez wielokrotne kopniaki i uderzenia miałem uszkodzony mózg, nie chodziłem. Nogi i ręce – łamane przez katów, przestały działać. Nie mogłem siadać, mówić, jeść...  Na 9 miesięcy trafiłem do hospicjum. Tam myśleli, że nie przeżyję. Miałem uszkodzony pień mózgu, ponoć mówili, że lepiej będzie, jeśli nie przeżyję... W hospicjum pojawiły się przykurcze, które jeszcze bardziej utrudniły opiekę nade mną... Ręce i nogi stały się wykrzywione, napięte, nie można było ich normalnie zgiąć. Byłem więźniem ciała, które ktoś brutalnie pobił. Żyłem, ale czułem się, jakby mnie nie było. Mama nie żyje od wielu lat, ojciec zmarł, gdy byłem w domu opieki, przegrał walkę z chorobą alkoholową... Byłem zupełnie sam, bez rodziny. Wtedy wydarzył się cud - spotkałem wolontariuszkę o imieniu Ania, która pochyliła się nad moim losem. Zabrała mnie na rehabilitację i dała schronienie w swoim domu przez kilka miesięcy. Nie mogłem sam jeść ani się ruszyć, musiałem być karmiony, przewijany... Wyobraź sobie, że masz sprawny umysł, próbujesz ruszyć ręką, nogą... Nie możesz. Twoje ciało leży bezwładnie na łóżku... Chcesz powiedzieć, że tu jesteś, że wszystko rozumiesz... Krzyczeć o pomoc, ale z Twoich ust wydobywa się tylko cisza. Tak wygląda piekło, w którym żyłem. Dzięki wsparciu Ani i tysięcy ludzi, którzy dzięki Siepomaga dali mi szansę na życie, trafiłem do Domu Opieki Siedlisko i tam otrzymałem pomoc. Gdy byłem na kolejnym turnusie rehabilitacyjnym, znów spotkałem fantastycznych ludzi. Byli to Rafał i Klara, u których mieszkam od kilku miesięcy. Bardzo pomagają mi w życiu codziennym. Opłacają mi aktualny turnus, ale nie stać ich, aby robić mi to regularnie. Nie mam też rodziny, jedynie przyjaciół, którzy pomagają, ale to ciągle zbyt mało, aby opłacić za rehabilitację... Mój stan jest lepszy, niż na początku. Ale dalej nie chodzę i nie mówię. Jestem już po operacji stóp, co odrobinę poprawiło mój stan. Jestem we wspaniałym ośrodku rehabilitacyjnym "Leonardi”, gdzie uczę się chodzić i mówić. Bez profesjonalnej pomocy nie jestem w stanie odzyskać sprawności. Rehabilitacja jest moją jedyną nadzieją. Już widzę ogromne postępy. Nie mam nikogo, kto może pomóc, dlatego też bardzo proszę Was o pomoc. Nie chcę stracić najlepszych lat życia... To wszystko napisałem kciukiem na tablecie, tak się komunikuje ze światem. Nigdy się nie poddam. Ja chcę żyć! Bardzo proszę o pomoc. Przemek  

178 142,00 zł ( 88,13% )
Brakuje: 23 986,00 zł
Szymon Mizerski
Szymon Mizerski , 8 lat

Walka o sprawność Szymka się nie kończy❗️ Potrzebne wsparcie❗️

Gdy tylko kończy się jedna bitwa, zaraz trzeba stanąć do następnej... Przed naszym synkiem skomplikowana operacja wydłużenia kości rąk! Dla małego chłopca każdy zabieg to ogromny ból oraz strach. Szymek jest jeszcze mały, ale niezwykle dzielny. Czy pomożecie nam ponownie zawalczyć o sprawność? Gdy nasz synek przyszedł na świat, jego rączki były zeformowane. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń – brak kości promieniowych w obu rączkach, a w prawej ponadto brak najważniejszego palca – kciuka, który w 90% odpowiada za funkcję dłoni.  Szymek jest pod opieką kliniki doktora Paley'a, gdzie trafiliśmy po dwóch nieudanych operacjach. Pierwszym etapem leczenia wyznaczonym przez specjalistów była ulnaryzacja, czyli prostowanie nadgarstków, która dała znakomite efekty, zarówno wizualne, jak i funkcjonalne. Później niestety pojawiły się komplikacje... Jak się okazało, Szymek posiada bardzo rzadką i skomplikowaną wadę w prawej dłoni. Ze względu na wiek, trudność zabiegu oraz wcześniejsze ingerencje lekarskie, musieliśmy być przygotowani, że leczenie może się wydłużyć. Niestety, tak się stało! Dobra wiadomość jest jednak taka, że dzięki Waszej pomocy Szymek może niedługo przejść operację kciuków! A później czeka nas kolejny etap walki, czyli wydłużanie kości rąk. To będzie naprawdę trudna operacja... Zabieg wiąże się z ogromnym bólem, a rekonwalescencja trwa bardzo długo. Zanim rozpoczęliśmy leczenie w klinice doktora Paley'a, sądziliśmy, że nie zdecydujemy się na tę operację. Jednak to, co zaobserwowaliśmy zmieniło nasza decyzję! Szymek zaczął mieć problem z pleckami. Z powodu krótszych rąk synek musi cały czas używać mięśni pleców, przez co bardzo je nadwyręża. Czas nie działa tutaj na naszą korzyść. Im Szymek będzie starszy, tym trudniej będzie mu pomóc. Niestety, kwota operacji wydłużenia kości jest zawrotna... Nie możemy jednak teraz się poddać. Tak daleko udało się już zajść! Trzeba działać jak najszyciej! Z otwartym sercem stajemy przez Wami, prosząc kolejny raz o wsparcie! Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy Szymek będzie mógł kiedyś być w pełni sprawny i szczęśliwy! Jako mama proszę Was wszystkich: POMÓŻCIE NAM, POMÓŻCIE MOJEMU DZIECKU!! Agata ➡️ Historię Szymka możesz śledzić na Facebooku: Szymek kontra codzienność oraz Instagramie: @szymek_kontra_codziennosc ➡️ Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach: Licytacje na Szymka operacje

93 210,00 zł ( 24,03% )
Brakuje: 294 546,00 zł
Wiktoria Biegaj
Pilne!
Wiktoria Biegaj , 3 latka

WZNOWA❗️Daj Wiktorii szansę na życie, które znów chce jej odebrać NOWOTWÓR❗️

Nie wiem nawet jak zacząć… Ostatnie tygodnie nie przypominają w niczym naszego życia. Wszystko znów zmieniło się nie do poznania. Pojawił się strach, smutek i niekończąca się lista pytań. Dlaczego dotyka to moją córeczkę, dlaczego właśnie ją? Przecież to jeszcze dziecko… A już teraz po raz drugi musi stoczyć walkę o życie. Walkę, której bałby się niejeden dorosły… Była jesień 2022 roku, gdy po raz pierwszy spadł na nas wyrok. O chorobie dowiedzieliśmy się w konsekwencji niefortunnych wydarzeń. Córeczka uderzyła się w główkę podczas zabawy, a potem zwymiotowała… Bardzo nas to zmartwiło i niemal natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Lekarze zabrali małą na rezonans, a my nie spodziewając się niczego, czekaliśmy na jakiekolwiek wieści. Nie mieliśmy pojęcia, że za chwilę usłyszymy, że nasza córeczka jest śmiertelnie chora…  W jej głowie tkwił 6-centymetrowy guz! Wiktoria nie czuła się wcześniej źle, nie miała żadnych objawów, które by o nim świadczyły. Byliśmy w totalnym szoku! Potem wszystko działo się już bardzo szybko. Przeszła operację, podczas której lekarze szczęśliwie usunęli guza. Od listopada do lipca 2023 roku przyjmowała chemioterapię. Od sierpnia do lutego tego roku leczenie blokujące drogi nawrotu.  Wszystkie kontrolne rezonanse były w normie. Mieliśmy nadzieję, że ten koszmar jest już za nami. Niestety, pod koniec czerwca lekarze zauważyli artefakt w główce Wiki, jednak było za wcześnie, by wydawać opinię. Dwa miesiące później kolejny rezonans, po którym mieliśmy wiedzieć trochę więcej. 1 września, gdy córeczka spędzała swój pierwszy dzień w przedszkolu dostaliśmy telefon ze szpitala. Mieliśmy pilnie stawić się w Warszawie na kolejną operację. Moje serce zamarło. On znowu się pojawił, guz mózgu – rak splotu naczyniówkowego WHO G3 – w najwyższym i najgroźniejszym stopniu. Wznowa... 7 października po raz kolejny wycięty szczęśliwie, lecz wymagający wzmocnionego uderzenia różnymi terapiami, w tym protonoterapią za granicą. Na ten moment Wikusię czeka jeszcze megachemia i autoprzeszczep. Potem, by leczenie przyniosło rezultaty, musi przejść wspomnianą protonoterapię. Naszą szansą jest leczenie w klinice w Essen, w której terapię podaje się dzieciom w uśpieniu. Wiktoria ma zaledwie 3.5 latka i to konieczne, by mogła bezpiecznie je przejść. Niestety koszty będą ogromne. Zdecydowanie poza naszymi możliwościami finansowymi. Dlatego ja – tata Wiktorii – wraz z ukochaną żoną i mamą naszej wojowniczki już dziś prosimy Was o pomoc! Stajemy do tej walki po raz drugi, ale towarzyszy nam ten sam strach i lęk o życie córeczki, co na początku. Do tej walki nie da się przygotować. Bo w niej wygrywa śmierć lub życie… Igor, tata Wiktorii

43 199,00 zł ( 10,68% )
Brakuje: 361 057,00 zł
Liwia Kaproń
12 dni do końca
Liwia Kaproń , 6 lat

Ścigamy się z czasem, aby Liwia dożyła wprowadzenia leku na rynek!

Nasza 3-letnia córka choruje na leukodystrofię – chorobę Alexandra. Jest to bardzo rzadka, na chwilę obecną nieuleczalna, postępująca choroba. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie ruszyły badania kliniczne nad lekiem, jednak do całkowitego jego zatwierdzenia minie mniej więcej 4 lata. Teraz ma on status leku sierocego, czyli, krótko mówiąc, koszt jego opracowania i wprowadzenia na rynek nie zostałby zwrócony z przewidywalnej sprzedaży. Dlatego już teraz zaczynamy zbierać pieniądze, zdając sobie sprawę z tego, że życie i zdrowie naszej córki może zostać wycenione na miliony złotych! Liwia ma również padaczkę, której atak skończył się pobytem na OIOM i walką o jej życie i zdrowie. Nasza wielka wojowniczka znów udowodniła całemu światu, że pragnie żyć, jak jej rówieśnicy i pomimo siedzącego w niej potwora, nie poddaje się. Leczenie Liwii opiera się na wielopłaszczyznowej terapii i rehabilitacji. Wspomagamy także jej rozwój najlepszymi suplementami diety i witaminami. Jeździmy na konsultacje do lekarzy w całej Polsce, którzy mieli styczność z tą chorobą i mogą, chociaż w minimalny sposób, naprowadzić nas na właściwy tor postępowania. Jako rodzice musimy utrzymać ją przy życiu i w jak najlepszej kondycji do czasu, aż lek zostanie wprowadzony na rynek. Czeka nas kilkuletnia walka polegająca na rehabilitacji, pracy z Liwką i przede wszystkim zabezpieczeniu finansowo leczenia.  Do tego momentu dajemy jeszcze radę, jednak wyłożenie milionowych kwot na lek, który może powstać za kilka, przekracza nasze możliwości. Dlatego zwracamy się z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie. Za okazane dobre serce serdecznie dziękujemy! Rodzice

48 502 zł
Jakub Kolek
Jakub Kolek , 9 lat

Cierpienie po sepsie się nie kończy... Na pomoc Kubusiowi❗️

Mój synek miał 18 miesięcy, kiedy zachorował na sepsę! Ledwo uszedł z życiem w starciu z tą okrutną chorobą… Jego stan pogarszał się z sekundy na sekundę. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie… Szalałam z rozpaczy i strachu, że mogę stracić mojego synka! Choć Kubuś jest dziś ze mną, SEPSA pozostawiła trwałe i widoczne blizny na jego małym ciele… Od lat walczymy z dramatycznymi skutkami choroby. Dziś przed synkiem kolejna, bardzo droga operacja, dlatego z całego serca proszę o pomoc… W wyniku zniszczeń spowodowanych przez sepsę lekarze musieli amputować paluszki w obu nóżkach Kubusia i częściowo w ręce! Ciało synka pokrywają niezliczone blizny po chorobie… Tych blizn, fizycznych i emocjonalnych, nie pozbędzie się nigdy. Dziś walczymy o to, by był jak najbardziej sprawny! Dziś mój synek ma tylko 9 lat, a wycierpiał już tak wiele… Zbyt wiele na jednego człowieka, a co dopiero na tak małe dziecko! Jego życie to w dużej mierze ból – pęka mi serce, gdy przypominam sobie, ile przeszedł. I gdy uświadamiam sobie, jak wiele przed nim… Gdyby nie dr Paley, moje dziecko nie miałoby szansy na normalne życie. To właśnie on rozpoczął leczenie mojego synka i dzięki niemu Kubuś ma szansę na sprawność! Synek przeszedł już 3 operacje, ale czeka nas kolejna. Doktor musi zoperować kość strzałkową, kość łokciową, mięsień łydki i lewą stopę. Koszt? Około 70 tysięcy złotych! Jako mama nie tracę jednak nadziei i wierzę, że Kubusiowi uda się odzyskać sprawność i co najważniejsze, ocalić go przed zagrożeniem, jakim jest zakażenie szpiku kostnego… To wciąż jest realne… Chciałabym, aby mój synek miał szanse na normalne życie, które zabrała mu sepsa… Dlatego kolejne operacje, dlatego to wszystko… Nie poddam się, nigdy. W dniu, w którym trzymałam na rękach moje umierające dziecko, przysięgałam, że nie oddam go śmierci i zrobię wszystko, żeby żył. Normalnie żył… Mój synek jest moim szczęściem i zrobię wszystko, aby w przyszłości był sprawny i samodzielny. O niczym innym nie marzę. Dziś mogę prosić o pomoc, bym mogła uchronić moje dziecko przed cierpieniem… Czy dasz Kubusiowi szansę? Bardzo proszę, nie przechodź obojętnie… Mama ➡️ Losy Kubusia możesz śledzić także tutaj: fanpage Kubuś cud życia

8 345,00 zł ( 12,21% )
Brakuje: 59 964,00 zł
Marcin Szczotka
Marcin Szczotka , 30 lat

Wesprzyj leczenie Marcina❗️ Twoja pomoc doda mu sił do dalszej walki!

Mam na imię Marcin. W 2018 roku usłyszałem diagnozę, która wywróciła moje życie do góry nogami – choroba Hodgkina, nowotwór układu chłonnego. Od tego czasu czuję się, jakbym stał na krawędzi przepaści. Choć próbuję się bronić, każdy krok prowadzi mnie coraz głębiej w ciemność. Moje ciało i dusza uginają się już pod ciężarem chorób, które nieustannie mnie atakują… W ramach leczenia przeszedłem dwa przeszczepy szpiku i liczne wlewy chemioterapii… W międzyczasie, na skutek wypadku komunikacyjnego, doznałem poważnego urazu biodra. Później wszystko spadało na mnie lawinowo: zakrzepica żył głębokich, wtórny niedobór immumolgobulin, obustronne zapalenie płuc, ostre zapalenie trzustki, zapalenie mózgu, napady padaczki… Mógłbym wymieniać bez końca. To zbyt wiele cierpienia, jak dla jednego człowieka... W ostatnim czasie lekarze zdiagnozowali także martwicę kości. Największe spustoszenie badania uwidoczniły w lewym biodrze, w związku z czym czeka mnie wszczepienie endoprotezy… Nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Przecież mam zaledwie 30 lat! Wyjazdy do szpitala i na wizyty, badania, lekarstwa – tak od kilku lat wygląda moje życie. Chciałbym mieć plany i marzenia jak inni ludzie. Niestety, moje życie stanęło w miejscu, a jego najwierniejszymi towarzyszami są STRACH i BÓL. Jestem z tym wszystkim zupełnie sam. Czuję się zagubiony i bezradny. Codziennie walczę o przetrwanie, ale zaczyna brakować mi sił. Błagam o pomoc, bo bez niej dalsze leczenie może okazać się niemożliwe. Bóg zapłać za każdą złotówkę! Marcin

14 410 zł
Pawełek Pokropek
Pilne!
Pawełek Pokropek , 18 miesięcy

POMOCY❗️Tylko najdroższy lek świata uratuje Pawełka przed ŚMIERTELNĄ chorobą❗️

Ta historia byłaby jak wiele innych. Staranie się o wymarzone dziecko, dwie kreski na teście ciążowym, bezproblemowa ciąża i poród. Wszystko wskazywało na to, że nasz ukochany Pawełek przyszedł na świat zdrowy, powodując u nas niewyobrażalną radość. Tylko, że ta szczęśliwa historia trwała tylko 12 dni. Wtedy synek trafił do szpitala, a potem przyszła przerażająca diagnoza… Trzy literki, które niosą śmierć – DMD. Dystrofia mięśniowa Duchenne’a! Gdy pojechaliśmy z synkiem do szpitala, nigdy byśmy nie przypuszczali, że opuścimy go dopiero po dwóch miesiącach z diagnozą, która mrozi krew w żyłach. Dystrofia mięśniowa Duchenna’a jest bardzo rzadką chorobą, powodującą stopniowy zanik mięśni, prowadząc do śmierci. Synek, przychodząc na świat, dał nam wiele szczęścia, sam go jednak nie miał… Choroba dotyka 1 na 3500 urodzonych chłopców. A to nie jedyna diagnoza Pawełka! U naszego chłopca zdiagnozowano zespół sąsiadujących genów, który oprócz DMD powoduje też hipoplazję nadnerczy oraz deficyt kinazy glicerolowej.  Organizm Pawełka nie produkuje wystarczającej ilości hormonów stresu, dlatego na stałe musi przyjmować leki. Konieczne jest zwiększanie dawki za każdym razem, gdy nasz chłopiec czegoś się wystraszy. Inaczej traci siły i jest zupełnie nieobecny… Deficyt kinazy glicerolowej powoduje, że synek musi być na specjalnej diecie. Codziennie musimy też walczyć o jak najlepszą sprawność Pawełka. Uczęszczamy na rehabilitację i korzystamy z opieki m.in. endokrynologa, kardiologa, okulisty, nefrologa, neurologa. To naprawdę duże wydatki... Jeszcze nie tak dawno Pawełek byłby skazany na śmierć w męczarniach, ponieważ dystrofia mięśniowa Duchenne’a była nieuleczalna. Moglibyśmy ją tylko opóźniać, ale to i tak ostatecznie skończyłoby się tragicznie. Od zeszłego roku istnieje jednak ratunek – lek, który trzeba podać, zanim synek skończy 5 lat. Tylko że na tym dobre wiadomości się kończą, ponieważ leczenie kosztuje prawie 16 MILIONÓW ZŁOTYCH! Perspektywa, że nie dam rady zapewnić dziecku ratunku, w momencie gdy istnieje leczenie, jest przerażająca! Co jeśli nie zdążymy? Inne dzieci będą mogły być uratowane, a ja widząc pogarszający się stan syna, będę myślała tylko, dlaczego on musi umierać? Dlaczego nam się nie udało… To okropna wizja, ale bez Waszej pomocy okaże się rzeczywistością i na nic zda się ten niesamowity postęp medycyny. Czasami gdy patrzę w piękne oczka Pawełka, na moment zapominam o tym, że jest chory. Wtedy myślę o tym, jaki będzie w przyszłości, co będzie lubił, jakim będzie człowiekiem. Tylko że ta przyszłość może nie nadejść… A nawet jeśli nadejdzie, to szybko się skończy, za szybko… Bez leku mięśnie synka będą słabnąć i umierać – najpierw te odpowiedzialne za poruszanie się, później przełykanie, a na końcu oddychanie! Nie mogę stać z boku i patrzeć, jak moje dziecko doświadcza piekła na ziemi… Dlatego jestem tu i błagam o pomoc! Zrobię wszystko, żeby synek mógł polecieć do USA i przyjąć NAJDROŻSZY LEK ŚWIATA. Wielkich rzeczy można dokonać jednak tylko wspólnie, dlatego bądźcie z nami. Tak bardzo prosimy o wpłatę, o udostępnienie, o nagłośnienie zbiórki. Krok po kroku będziemy zbliżać się do celu. Wierzę, że przyszłość Pawełka może być szczęśliwa. Pomocy!  Rodzice, Karolina i Łukasz 🔴 Facebook - Pawełek kontra DMD ➡️ Licytacje dla Pawełka na Facebooku ➡️ Artykuł o Pawełku e-Sochaczew.pl ➡️ Artykuł w Grodzisknews.pl 📻 Audycja w Radiu RSC 📻 Audycja w Radiu Sochaczew

163 807,00 zł ( 1,02% )
Brakuje: 15 793 640,00 zł
Karolina Maliszewska
Karolina Maliszewska , 16 lat

Choroba postępuje! Uwolnij Karolinę od bólu!

Bardzo martwimy się o Karolinę. Ból odebrał z jej życia całą radość. Zakończył beztroski czas, którym powinna się cieszyć. Kiedy przyszła diagnoza, myśleliśmy tylko o tym, jak pomóc naszemu dziecku. W 2021 roku nasza córka narzekała na nieustanny ból głowy. Była ospała i miała trudności z koncentracją. Zaczęliśmy szukać pomocy u różnych specjalistów. Po konsultacji u endokrynologa dostała lek, mający sprawić, że jej rytm dnia wróci do poprawy.  Początkowo wydawało nam się, że stan Karoliny się polepszył. Niestety, niespodziewanie zemdlała raz, później drugi. Byliśmy zmartwieni. Nie wiedzieliśmy, co jej dolega. Głowa bolała ją coraz mocniej, pojawił się ból kręgosłupa, zaburzenia równowagi oraz mroczki przed oczami. Neurolog skierowała ją do szpitala, gdzie dowiedzieliśmy się, z jak poważnym problemem się mierzymy. U Karoliny zdiagnozowano zespół Arnolda-Chiariego, torbiel szyszynki oraz hipoplazję tętnicy kręgowej lewej. W ostatnim czasie córce zaczęły drętwieć ręce. Nasze dziecko jest w klasie maturalnej, a przez liczne choroby nie może skupić się na nauce. Leki przeciwbólowe przestały niwelować ból, a nowe objawy pojawiają się coraz częściej. Szukamy pomocy wszędzie, gdzie tylko się da. Ostatnio dowiedzieliśmy się o klinice w Barcelonie, w której zabieg może powstrzymać rozwój choroby Karoliny. Hiszpańscy lekarze zakwalifikowali córkę do operacji. Niestety, potrzebna na jej przeprowadzenie kwota jest ogromna. Boimy się, że nigdy nie będziemy w stanie zebrać jej sami.  Karolina jest na początku swojego dorosłego życia. Ma wielkie plany i marzenia, które pragnie spełniać. Bardzo chcemy jej w tym pomóc, a operacja jest tu priorytetem. Jeśli zechcecie wesprzeć nas w ratowaniu przyszłości naszego dziecka, będziemy niezwykle wdzięczni! Rodzice

55 866,00 zł ( 55,81% )
Brakuje: 44 230,00 zł